11 października 2013

Nie chcemy połowicznego wykształcenia Polaków

Tak najkrócej należałoby określić przesłanie JM Rektora ks. prof. ChAT Bogusława Milerskiego w dniu 10 października, kiedy to odbyła się w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie uroczysta inauguracja roku akademickiego 2013/2014. Wielu osobom ChAT kojarzy się z uczelnią wyznaniową. Tymczasem Akademia ma status uczelni publicznej, w której kształcenie teologów dla Kościołów mniejszościowych w Polsce stanowi niewątpliwie jej podstawową rację istnienia, misję ekumeniczną i dialogiczną w naszym społeczeństwie. Wydział Teologiczny dysponuje pełnymi prawami akademickimi, dzięki czemu można tu uzyskiwać wszystkie stopnie naukowe.

Od minionego roku, po niemalże dwudziestu latach edukowania kadr socjalnych i pedagogicznych różnych specjalności, jest to już uczelnia dwuwydziałowa, bowiem powstał w jej strukturze i duchowym klimacie wsparcia całego środowiska -Wydział Pedagogiczny. Po pozytywnej ocenie Polskiej Komisji Akredytacyjnej jakości kształcenia na kierunku "pedagogika" staje się on niezwykle ważnym ośrodkiem akademickich badań naukowych i przygotowywania osób do profesji najwyższego poziomu zaufania publicznego. Nie ma w kraju drugiej takiej Akademii, w której wykłady, ćwiczenia i warsztaty byłyby prowadzone w warunkach sprzyjających autentycznemu studiowaniu w małych grupach, samodzielności, dostępu do światowych baz angloamerykańskich publikacji i w bezpośrednim kontakcie z profesorami oraz pracownikami pomocniczymi - adiunktami i wykładowcami.

O ogromnym szacunku, jakim darzone są władze tej Uczelni, jak i cała jej społeczność akademicka niewątpliwie świadczy obecność w czasie inauguracji roku akademickiego posłów obecnej kadencji Sejmu oraz świata akademickiej Warszawy, który reprezentowali rektorzy i prorektorzy wszystkich uczelni publicznych oraz części uczelni niepublicznych, w tym JM Rektorzy Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Szkoły Głównej Handlowej (łącznie 24 osoby). Świat kościelny był reprezentowany przez zwierzchników oraz wielu biskupów diecezjalnych Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej (tradycja prawosławna, protestancka i starokatolicka), a także przez biskupów Kościoła rzymskokatolickiego. W uroczystości uczestniczyli także wiceambasador Izraela (z którym realizujemy wspólny projekt), Imam Warszawy, szef niemieckiej Centrali Wymiany Akademickiej DAAD, biskup Kościoła ewangelickiego w Niemczech odpowiedzialny za współpracę polsko-niemiecką oraz posłowie na Sejm RP. Najważniejsi byli tu jednak studenci, zarówno przyjęci na pierwszy rok studiów i składający w związku z tym ślubowanie oraz młodzież pozostałych roczników studiów obu wydziałów.


Za zgodą JM Rektora Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej ks. prof. ChAT dr. hab. Bogusława Milerskiego udostępniam większą część Jego inauguracyjnego przemówienia, która miała charakter niezwykle ważny dla zrozumienia sytuacji, w jakich przychodzi nam kształcić przyszłe elity kraju. Poruszył bowiem problem współczesnego (wy-)kształcenia Polaków i odpowiedzialności uczelni wyższych, ale nie przed urzędnikami, nadzorem akademickim, ale przed historią naszego narodu, jego tożsamością i kulturą. Ten wybitny znawca pedagogiki humanistycznej przywołał tezy jednego z przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej - Theodora Adorno, które pozwalają demistyfikować politykę oświatową i akademicką krajów wysoko rozwiniętych gospodarczo, demokratycznych, a eksponujących w swojej strategii rozwojowej rolę edukacji. Oto treść wypowiedzi, która jest kluczowa dla pedagogów, władz oświatowych i szkolnictwa wyższego, polityków i zwierzchników Kościołów, dla wszystkich podmiotów odpowiedzialnych za edukację:


Jako przedstawiciele środowiska akademickiego mamy świadomość i codzienne doświadczenie dokonujących się zmian. Niż demograficzny, nowe wymogi prawne, europeizacja i globalizacja kształcenia, wielorakie formy nadzoru i parametryzacji różnych aspektów działalności uczelni, transparentność i sprawozdawczość w zakresie wydawania środków publicznych, urynkowienie studiów i konkurencja, presja na powiązanie kształcenia z wymogami rynku pracy, a wreszcie optymalizacja finansowych i organizacyjnych aspektów działania instytucji szkolnictwa wyższego skutkująca m.in. postulatami konsolidacji – oto niektóre z wyzwań, które warunkują nasze myślenie o miejscu i roli uczelni wyższych. Mamy świadomość, że nie można bagatelizować żadnego z wyżej wymienionych uwarunkowań. Są one ważne, ale zarazem parcjalne – opisują jedynie wybrane aspekty związane z działalnością uczelni. Czyniąc je punktem wyjścia, gubi się całościowy sens kształcenia.

Mimo że szkolnictwo wyższe jest elementem polityki gospodarczej i społecznej, dyskusja publiczna nie może abstrahować od pytań dotyczących istoty kształcenia człowieka oraz roli kształcenia dla życia społecznego. Z tej perspektywy z radością odbierałem apele środowiska akademickiego, które bardzo dobitnie wybrzmiały w trakcie wielu tegorocznych inauguracji, o zachowanie integralnego charakteru kształcenia człowieka, będące apologią kształcenia ogólnego, którego istotnym elementem jest edukacja i badania o charakterze humanistycznym i społecznym.

Podzielając znaczenie kształcenia oraz badań humanistycznych i społecznych dla zachowania Universitas wiedzy i kultury ludzkiej, mam wrażenie, że w dzisiejszej debacie dotyczącej statusu szkół wyższych, a szerzej – istoty kształcenia i wykształcenia, brakuje perspektywy politycznej. I nie chodzi mi o politykierstwo czy kwestie polityki partyjnej, lecz o politykę w jej prymarnym znaczeniu jako dbałość o dobro wspólne, o życie wspólnoty jako całości i życie autonomicznych i wolnych obywateli, zintegrowanych z tą całością.

Przed ponad 50. laty jeden z największych myślicieli XX wieku, emigrant okresu nazizmu, Theodor Adorno napisał przyczynek pt. „Theorie der Halbbildung” (1959). W języku literackim przetłumaczylibyśmy ten tytuł jako „Teoria kształcenia połowicznego". Jednak taki przekład gubi ostrość tego sformułowania. „Halbbildung” jest bowiem neologizmem, wskazującym na perspektywę kształcenia ludzi, którzy – zarówno kształceni jak i kształcący – mają świetne samopoczucie dotyczące procesu edukacji, gdy w istocie pozostają na wpół kulturowymi analfabetami. W tym sensie „Halbbildung” to nie tyle kształcenie połowiczne, ile kształcenie, którego wynikiem jest na wpół analfabetyzm. W zakończeniu swoich wywodów Adorno sformułował konkluzję: „Anachronizm czasów dzisiejszych to obstawać przy kształceniu w sytuacji, w której społeczeństwo odebrało kształceniu bazę. Społeczeństwo nie ma jednak żadnej innej możliwości przetrwania jak tylko krytyczna refleksja dotycząca kształcenia o charakterze połowicznym”.

Tak więc tezy Adorno sprowadzają się do dwóch stwierdzeń: po pierwsze – współczesna świadomość społeczna przestała być bazą, podstawą kształcenia, i – po drugie – konieczna jest refleksja krytyczna w znaczeniu teorii krytycznej, a to oznacza refleksję o charakterze politycznym, która jest zarazem krytyką świadomych bądź nieuświadamianych ideologii warunkujących pojmowanie i praktykę kształcenia. Z tego względu – teraz wróćmy do początku wywodów mistrza Szkoły Frankfurckiej, działającej przez wiele lat w Stanach Zjednoczonych Ameryki, dyskurs edukacyjny nie może wychodzić wyłącznie od refleksji nad istotą kształcenia. Artykuł zaczyna się od stwierdzenia: „To, czym jest dzisiaj kryzys kształcenia, nie jest ani prostym przedmiotem pedagogiki jako dyscypliny naukowej, która bezpośrednio poczuwa się do zajmowania się nim, ani też socjologii dziedzinowej (BM: socjologii wychowania).

Doświadczane powszechnie symptomy upadku kształcenia, także na poziomie samych wykształconych, nie wyczerpują się w krytykowanym od wielu generacji niewystarczalnym charakterze systemu oświaty i metod wychowania. Wyizolowane reformy pedagogiczne same w sobie, jak zwykle zresztą nieadekwatne, nic tutaj nie pomogą. (...) Kształcenie stało się socjalizowaną formą kształcenia połowicznego”. Stąd teza wyjściowa artykułu: Kształcenie połowiczne, kształcenie promujące połowiczny analfabetyzm stało się dominującą formą świadomości współczesnej. Z tej perspektywy debata dotycząca kształcenia wyższego i statusu szkół wyższych, a szerzej kształcenia w ogóle – musi uwzględnić rozprawę z dominantami świadomości współczesnych społeczeństw.

Innymi słowy, zadanie przed którym stoją uczelnie nie ma jedynie charakteru teoretycznego, lecz wymaga zaangażowania na rzecz zmiany społecznej i wizji wspólnoty, w której chcemy kontynuować nasze życie. W tym sensie zadanie to zyskuje wymiar polityczny. Uczelnie są świątyniami wiedzy, ale jako instytucje publiczne powinny stać się podmiotami dyskursu społecznego, a szerzej – politycznego! I nie chodzi tutaj wyłącznie o przyszły status szkół, lecz o dobro publiczne i kształt życia społecznego, dla których fundamentalną kwestią jest kultura kształcenia jako forma świadomości społecznej: kształcenie całościowe, refleksyjne, krytyczne, będące wartością przynajmniej w części autoteliczną.

Niewątpliwie szkoły wyższe w Polsce promują taką kulturę, kształcąc rocznie blisko 2 mln studentów. Z drugiej jednak strony czujemy się niekiedy onieśmieleni w konfrontacji z poglądami i oczekiwaniami niektórych studentów czy dysponentów polityki oświatowej. Oznacza to, że skoncentrowanie się na „dobrej robocie” edukacyjnej to za mało w sytuacji dominacji rynkowego i utylitarnego pojmowania zadań kształcenia wyższego – z jednej strony, natomiast z drugiej dominacji infantylizmu kultury masowej i symptomów analfabetyzmu wtórnego części społeczeństwa, potwierdzonego w najnowszych badaniach nad kompetencjami osób dorosłych. Odpowiedzialność edukacyjna uczelni staje się w tym sensie ich odpowiedzialnością polityczną.

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie jako instytucja szkolnictwa wyższego jest jedną z najmniejszych szkół publicznych tego typu. Ufamy jednak, że odpowiedzialność nie jest jedynie kategorią statystyczną. Odpowiedzialność za kształt życia publicznego, odpowiedzialność polityczna domaga się również głosu tych „mniejszych”. Niestety, w świecie, w którym dominuje świadomość kształcenia połowicznego, na ogół gubione są niuanse, co oznacza, że mniejszości przestają być dostrzegane. Wymykają się bowiem dominującym wzorcom. Z tego względu żywotnym interesem Akademii i środowisk skupionych wokół niej jest upomnienie się o refleksyjną, krytyczną i całościową kulturę edukacji jako istotnego elementu świadomości społeczeństw nowoczesnych, demokratycznych, pluralistycznych, inkulzyjnych i solidarnych.


Najnowsze rozprawy naukowe profesorów Wydziału Pedagogicznego ChAT:

10 października 2013

Analfabetyzm (nie tylko) w Polsce




















Ma on miejsce także w wysoko rozwiniętych gospodarczo krajach świata. Nie został zlikwidowany w okresie PRL, który mienił się jako ustrój sprawiedliwości społecznej i wyrównywania szans edukacyjnych, a pogłębia się w dobie III Rzeczpospolitej, co muszą wytykać nam (na życzenie MEN i finansowane z publicznych pieniędzy) raporty OECD na temat nędzy wykształcenia osób dorosłych. Tu już nie ma żartów, bo o tym, że ma miejsce w naszym kraju stan zapaści edukacyjnej pisali eksperci PAN w raporcie Polska 2050+, a także nieustannie piszą od początku transformacji w swoich rozprawach socjolodzy edukacji i pedagodzy porównawczy (R. Dolata, Z. Kwieciński, M. Dudzikowa, K. Szafraniec i in.). Oczywiście, wydany przez prof. Czesława Kupisiewicza pod koniec lat 80. XX w. Raport o Stanie Oświaty w PRL został ostentacyjnie wyrzucony przez młodych rewolucjonistów do śmieci, gdyż PRL się skończył. Sami już nie chcieli lub nie potrafili niczego badać, żeby czasami nie okazało się, w jakim kierunku i z jakimi skutkami rozwija się polskie szkolnictwo. Publikowane w XXI w. tzw. raporty edukacyjne w wydaniu IBE nie są żadną diagnozą o stanie polskiej edukacji, tylko mieleniem danych statystycznych z różnych źródeł metodą peer review. Dorabianie w ten sposób gęby do taktyki neoliberalnej władzy wspierane jest cząstkowymi badaniami, które obciążone są - niestety - także błędami metodologicznymi, a co gorsza, zawierają one nieuprawnione naukowo interpretacje, wzajemnie wykluczające się wnioski. Pisałem o tym wielokrotnie, więc nie będę do tego wracał w tym miejscu.

Opublikowany przez Organizację Wspólnoty Gospodarczej i Rozwoju (OECD) raport Międzynarodowego Badania Kompetencji Osób Dorosłych (PIAAC - The Programme for the International Assessment of Adult Competencies) i już nagłośniony przez resortowy Instytut Badań Edukacyjnych w Warszawie, który wydał na ten temat specjalny komunikat prasowy oraz udostępnił pełną jego wersję w języku polskim, będzie w najbliższym czasie wałkowany na różne strony. Opozycja znajdzie w nim źródło klęski polskiego szkolnictwa, zaś propagandziści Ministerstwa Edukacji Narodowej wykażą, z jak doskonałym stanem wykształcenia wśród osób dorosłych mamy w naszym kraju po dwudziestu latach. No cóż, wyniki badań potwierdzają, że jeszcze przez wiele, wiele lat rządzący będą mogli spokojnie manipulować tłumem, polskim narodem, bowiem ten nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Jakaś nadzieja jest w mediach, których specjaliści i dobrze wykształceni dziennikarze mogą uprzystępniać społeczeństwu dość trudne, bo napisane językiem nauk społecznych interpretacje danych z raportów badań.

Niemcy robią to znakomicie, ale może dlatego, że są od 2009 r. w nieustannym "PISA-szoku", kiedy to dowiedzieli się o przeciętnym poziomie alfabetyzacji własnego, a zróżnicowanego kulturowo społeczeństwa. Nie będę zatem w tym miejscu powielał treści wspomnianego Raportu PIAAC, gdyż są one dostępne w Internecie i każdy z zainteresowanych może się z nimi zapoznać. Z komunikatu MEN wynika, że jest to świetna okazja, by wiceminister edukacji podróżował sobie po świecie - ostatnio wziął udział w Informal Meeting of OECD Ministers of Education w Stambule. Czy jak wiceminister jedzie na nieformalne spotkanie, to pokrywa koszty z własnej kieszeni, czy podatników? Co innego, kiedy jedzie do Irlandii, by spotkać się w Ambasadzie RO w Dublinie przedstawicielami irlandzkich władz oświatowych, szkół publicznych, w których nauczany jest język polski, oraz szkół społecznych prowadzonych przez organizacje polonijne, a także szkolnych punktów konsultacyjnych przy placówkach i dowiedzieć się, jak funkcjonuje system edukacyjny w tym kraju. Pewnie wiceminister chciał zweryfikować, czy prawdą jest to, że dzieci w wieku 5 lat nie uczą się w szkołach, tylko tak, jak jeszcze ma to miejsce w polskich przedszkolach, bawiąc się uczą. A może przywiózł nam z Irlandii jakiś hit edukacyjny i wdroży go do polskiego szkolnictwa? A może nasz , wiceminister pojechał pogratulować Irlandczykom, że w badaniach PIAAC są od nas w zakresie umiejętności matematycznych lepsi o 1,9 pkt., a zarazem pochwalić się, że Polacy są w umiejętności czytania lepsi od Irlandczyków o 0,6 pkt.? Dystans jest niewielki, ale ponoć małe robi różnicę... .

Ciekawe, dlaczego w Polsce nie publikuje się zadań z tego typu testów, nawet przykładowych, z którymi nie mogli poradzić sobie młodzi i starsi dorośli? Czy nasi andragodzy będą teraz sami ich poszukiwać, by sprawdzić, jaka była ich struktura i poziom trudności? Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" opublikował kilka takich zadań w wersji dla obywateli Niemiec, ponieważ co szósty dorosły Niemiec czyta jak dziesięciolatek. Jak ktoś chce i zna język niemiecki, może zerknąć na te zadania i spróbować je rozwiązać.

09 października 2013

Pisarskie pasje nie tylko humanistów
















Ciekawe, kto zdradzi kulisy swojej kuchni pisarskiej? Wielu naukowców twierdzi, że w humanistyce i naukach społecznych nie ma gotowych sposobów na pisanie pracy naukowej. Także autorzy różnego rodzaju podręczników, rozpraw przeglądowych głoszą, że każdy musi tu realizować się w sposób twórczy, niekonwencjonalny, niezależny, a nie odtwórczy, gdyż rozprawy naukowe nie mogą być pracami warsztatowymi, dyplomowymi. Powinny powstawać na bazie własnego zaangażowania, często wieloletnich studiów, poszukiwania i analizowania literatury przedmiotu własnych zainteresowań poznawczych.

Dobry warsztat wymaga konstruowania autorskiej sztuki narracji i stosowania technik oraz środków przekazu wyników własnych badań jako właśnie naszych, ale odwołujących się do wiarygodnych źródeł. Profesor historii Marek Jan Chodakiewicz zwraca uwagę na to, że (...) dobry naukowiec powinien zapoznać się ze wszystkim, co na temat przedmiotu jego badań opublikowano, wykluczać ostracyzm wobec źródeł, które mówią co innego niż badacz chciałby. W środowiskach badaczy postpeerelowskich i ich następców przemilczanie zarówno źródeł niewygodnych dla ich spojrzenia na historię, jak i osób, które się nimi posługują, jest normą.

Znany dziennikarz, reportażysta - Ryszard Kapuściński tak mówił o tym, jak pisał swoje książki:

Na ogół droga do tekstu jest tajemnicą. Struktura przychodzi sama, staje się: rozmyślasz nad tym, jak ją ugryźć i nagle pojawia się pomysł. Za każdym razem jest inaczej. Ja nigdy nie wiem, jak będę pisać książkę: szukam raczej pierwszego słowa i kiedy już je znajdę, piszę pierwsze zdanie, i kiedy je mam, pisze drugie, i potem trzecie, i tak dalej. Nie definiuję a priori struktury, której będę się trzymał, aby budować tekst w określony sposób. Przed rozpoczęciem pisania nie mam pojęcia, jak zmierzyć się z tematem. Dlatego czasami jestem nawet zdumiony tym, co piszę. (To nie jest zawód dla cyników, Warszawa: Biblioteka Gazety Wyborczej. Literatura Faktu PWN 2013,, s. 69.)


Michał Urbaniak, legenda światowego jazzu, który zadebiutował we wchodzącym na ekrany filmie "Mój rower", zapytany po projekcji przez jednego z posłów: Na czym polegała jego gra w filmie? Odpowiedział: - Tak, jak powinien to robić poseł – na mówieniu prawdy.

Podobnie jest z nauką, jeśli traktuje się ją jak sztukę, to ona musi być świadectwem prawdy - teoretycznej, metodologicznej i etycznej. Jak pisał przed laty Stanisław Ossowski: naukowe traktowanie doświadczenia ludzkiego tym różni się od nienaukowego, laickiego, że odwołuje się (…) nie do ezoterycznej metodologii, lecz do odpowiedzialności za słowo. Nie ma separacji między problemami warsztatowymi a moralnymi; moralna postawa uczonego nie jest lukrem na metodologicznym cieście; jest mąką, z jakiej się ciasto wiedzy socjologicznej ugniata. (za: Z. Bauman, R. Kubicki, A. Zeidler-Janiszewska, Życie w kontekstach. Rozmowy o tym, co za nami i o tym, co przed nami, Warszawa: WAiP 2009, s.15).

Krytyk filmowy i publicysta Krzysztof Kłopotowski stwierdził w jednym ze swoich artykułów:

Dziennikarz jest powiernikiem prawdy. Nie tworzy prawdy, ale odkrywa i przekazuje opinii publicznej. Może być kanalią, a może Katonem. Poruszamy się między tymi biegunami. Oby to było najdalej od kanalii.

A może potraktować własną pracę naukową tak, jak postrzega ją poetka - Julia Hartwig, która uchyliła rąbka tajemnicy w odniesieniu do swojej pracy twórczej: Co dzień – a właściwie co noc – pracuję przez kilka godzin. Piszę byle czym. Łacińskie przysłowie nulla dies sine linea (ani dnia bez linijki) ma głęboki sens – pisanie wymaga dyscypliny. Charles Baudelaire powiedział bardzo mądre zdanie: praca jest lepsza niż rozkosz. Bo rozkosz w końcu nudzi i męczy, a praca nigdy nie męczy i nie nudzi, jeśli się ją naprawdę lubi.

No proszę, i kto to mówi, że prawdziwi naukowcy są pracoholikami? - prof. Barbara Skarga, która w jednym z wywiadów tak określiła swoją naukową pasję: (...) jeżeli widzę sens, to jedynie w mojej pracy, w niczym więcej. Ten sens jest jednak wielce problematyczny i może mieć znaczenie tylko dla mnie, nie dla innych. Może się nim łudzę? Moje książki jakoś się rozchodzą, najlepszy dowód, że nie można ich znaleźć. Ale czy one dają coś ludziom? Czy mają dla nich jakieś znaczenie? Nie wiem. Pisze się dla siebie, nie dla innych.

Piszcie zatem książki ... dla siebie. Może sięgnie też po nie ktoś inny.