21 września 2013

Ornitologicznie o inkluzji norm społecznych - kulturowych

Czy pedagog powinien wiedzieć, co to jest dobre wychowanie? Niektórzy, nawet utytułowani, być może znają odpowiedź na to pytanie. Kto wie, czy nawet nie udzielają jej swoim uczniom lub studentom, a może i nawet o tym piszą w duchu pedagogiki inkluzyjnej. Mają swojego mistrza w naszym środowisku, który od lat powtarza, że pedagog - badacz jest jak ornitolog - ma opisywać i wyjaśniać zachowanie się ptaków, ale nie musi umieć latać tak jak one.

Dobre wychowanie jest tym, co wyróżnia ludzi na tle innych osób z deficytem rozwoju społeczno-moralnego. Tak to już niestety jest, że jak kogoś własna rodzina nie wychowała, to szkoła niewiele już mu pomogła, zaś uzyskanie stopnia czy tytułu naukowego, pełnienie funkcji kierowniczej czy akademickiej roli w takim lub innym środowisku nie zakryje braku taktu, obcesowości. Można mieć kapitał intelektualny, ekonomiczny, a nawet społeczny, ale jak się nie posiada kapitału kulturowego, tu znaczy, że nie jest się osobą kulturalną. Nawet potocznie kultura utożsamiana jest ze sztuką, tradycją, ale i obyciem towarzyskim, dobrymi manierami i dobrym wychowaniem. W języku łacińskim cultura agi- to uprawa i uszlachetnianie roli, colere - to ogół tego, co pielęgnujemy. W I w. p.n.e. Cyceron – mówił o cultura animi odnosząc ją do filozofii – gdzie kultura to „uprawa umysłu”, „kultura duszy”, czyli kształcenie albo doskonalenie człowieka, które nie powinno być identyfikowana tylko z twórczością artystyczną.

Istnieje ścisły związek między kulturą a edukacją, o czym znakomicie pisze Anna Brzezińska we wstępie do znakomitej rozprawy Jerome S. Brunera pt. Kultura edukacji, (Universitas, 2006, s. XVI): Jedno nie istnieje bez drugiego. KULTURA kształtuje umysł, dostarcza swoistej „skrzynki z narzędziami”, dzięki której konstruujemy obraz świata i siebie samych. EDUKACJA – to nie tylko programy szkolne, rytuały i egzaminy, ale to rodzaj intymnej relacji „zanurzonej” w kulturze, która ustanawia kontekst dla nauki szkolnej.

Niektórzy o osobie niewychowanej, pozbawionej kultury osobistej, ale wysoko usytuowanej w hierarchii społecznej mówią, że jej "słoma wychodzi z butów", czyli że ten ktoś jest prostakiem, chamem, prymitywnym homo sapiens. Nic mu wówczas nie pomoże ani uczestniczenie w debacie naukowej na temat roli inkluzji w edukacji, ani tym bardziej znajomość - zresztą z drugiej ręki - definicji tej kategorii pojęciowej. I choćby nie wiem, jak się wytężał, to nie udźwignie, taki to ciężar.

Skąd wzięło się to powiedzenie, że komuś słoma wychodzi z butów? Jedno z wyjaśnień ma rodowód męski, wojskowy i muszę przyznać, że niektórzy naukowcy idealnie pasują do opisu niepoprawnego blogera: W Polsce międzywojennej utarł się zwyczaj, że takim rekrutom, którym mimo usilnego zaangażowania i szczerych chęci ciągle mylił się krok w trakcie marszu, urządzano oddzielne zajęcia, podczas których nogę lewą dla ułatwienia nazywano „słomą” zaś prawą „sianem”. I tak, kiedy na placach musztry echo niosło do znudzenia wykrzykiwane komendy: „słoma-siano, słoma siano”, wiadomo było, że trwa mozolne szkolenie wyjątkowo ociężałych umysłowo adeptów sztuki maszerowania.

Najbardziej klasycznym wyjaśnieniem tego stanu anomii moralnej jest to, o charakterze biblijnym: Cham (hebr. חָם Ḥam), – według biblijnej Księgi Rodzaju najmłodszy z 3 synów Noego, przodek ludów Kanaanu i Afryki. Od jego imienia wzięła się nazwa ludu Chamici. Za swoje zachowanie w stosunku do ojca został, wraz z potomstwem, przeklęty przez Noego (stąd chamem określa się człowieka źle wychowanego, gbura, prostaka)

Jest też źródło kobiecych poglądów na ten temat, bo Katarzyny Nosowskiej: Z butów ster­czy słoma, li­tera­turę zna z op­ra­cowań lek­tur, bu­racza­na da­ma. Kto rodzi się pros­ta­kiem, pros­ta­kiem prze­mija, choćby słoma w bu­tach ze złota była. ;

Mamy też w necie spojrzenie sportowe na ów fenomen: Kibice Legii należą do grupy tych podziwianych w Polsce i za jej granicami ze względu na wysokiej jakości doping i oprawy. Jak wiadomo sami o sobie mają niemałe mniemanie i szczycą się z ‚bycia Warszawiakami’ (chyba nie trzeba szerzej tłumaczyć). Raz na jakiś czas jednak, słoma im z butów wystaje niemiłosiernie… Niby chcą być fajni, pokazać siłę a wychodzi wieśniacko. Przeszło rok temu pojawiła się jego spersonalizowana wersja, kiedy to o ówczesnym prezesie PZPN śpiewano: "Byłeś legendą, zostałeś ostatnią m...";

Jest też turystyczno-krajoznawcze wyjaśnienie tego syndromu: - Polak na urlopie to nie jest zwykły Polak. To Polak wyrwany ze swojego środowiska. Nie musi za bardzo przejmować się tym, co powiedzą koledzy z pracy czy sąsiedzi. Ma urlop, więc "wrzuca na luz". I wtedy często wyłażą z niego najbardziej paskudne cechy. ;

O chamstwie niektórych Polaków piszą też blogerzy: Zastanawiające jest to w jaki sposób ludzie z nami rozmawiają. Na żywo grzecznie i kulturalnie, chociaż zdarza się bez obcesowo. Natomiast przez internet chamsko. Chamstwo wyziera zewsząd, ..., ale także ujął się za nimi Janusz Kochanowski (tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej Rzecznik Praw Obywatelskich, pisząc w 2009 r.: - Internet zaangażował w komentowanie dziejących się wokół nas wydarzeń miliony często obojętnych do tej pory osób. Stał się jednym z najważniejszych narzędzi budowania społeczeństwa obywatelskiego. W żadnym wypadku nie należy ograniczać tej przestrzeni środkami technicznymi czy jakąś inną formą działania przypominającą dawna cenzurę".

Można przebywać w teatrze, filharmonii czy zasiadać w dostojnej społeczności, ale ona nie jest w stanie zastąpić, zakryć tego, co wychodzi z prawdziwej natury niezsocjalizowanej osoby. Można posługiwać się teoriami wielkich intelektualistów, czytać ich teksty nawet ze zrozumieniem, ale jak ktoś stosuje w pedagogice zasadę, że im więcej chamstwa, tym większy szacunek i uznanie, to się myli. Takie mamy czasy, że chamstwo prędzej czy później wychodzi na jaw. Co z tym uczynić? Nie spotkałem się z propozycją analizy tego zjawiska na zjeździe, który podejmował kwestie edukacji, różnicy i inkluzji. No bo i jak tu mówić o sprawie, która mogłaby boleśnie dotknąć niektórych prelegentów? Jedyna szansa, że może jakiś doktorant spróbuje podjąć ten problem, bo ma on ewidentnie pedagogiczny charakter.

Na początku było słowo. Znakomity nauczyciel (także nauczycieli) Dariusz Chętkowski, bloger POLITYKI, już 6 lat temu nie wytrzymał chamstwa, z którym spotykał się na co dzień w - wydawałoby się elitarnym - liceum ogólnokształcącym w Łodzi. Pisał tak:

Dyskutowaliśmy w pokoju nauczycielskim o tym, jak należy traktować ucznia, który zachowuje się niczym “skończone chamidło”. Padały głosy, że wobec chama też trzeba być chamem. Taki ordynarny typ nic nie rozumie, jeśli nie weźmie się go za twarz. Najlepiej - twierdzono - żeby poczuł na własnej skórze, co to znaczy traktować drugiego człowieka jak śmiecia. “Ja do niego podchodzę zawsze ostro i dzięki temu mam z nim spokój” - pochwaliła się nauczycielka z długim stażem. Ciekawe, jak jest dzisiaj, czy rzeczywiście przez te lata udało mu się zwalczyć chamstwo chamstwem?


Tym, co lubią i tym, którzy nienawidzą prof. Zygmunta Baumana, zacytuję tezę, jaką wypowiedział w jednym z wywiadów, a która dotyczy także kreatorów wiedzy pedagogicznej:
(...) moralna postawa uczonego nie jest lukrem na metodologicznym cieście; jest mąką, z jakiej się ciasto wiedzy socjologicznej ugniata."

Jak ktoś nie chce czytać i słuchać naukowców, a wychowuje swoje dzieci lub ich nie wychowuje, ale za to wspiera je w ich rozwoju, to może sięgnąć po znakomitą książeczkę, jaką wydał Grzegorz Kasdepke - zdobywca Nagrody Edukacyjnej XXI za książkę "Bon czy ton. Savoir - vivre dla dzieci". Ten tytuł ma już czternaste wydanie! Jego bohaterami jest wiecznie kłócące się ze sobą rodzeństwo: Kuba i Buba. Moja córka uwielbia krótkie opowiadania o nieznośnych bliźniakach. Razem czytamy je codziennie.

Już we wstępie Autor wyjaśnia dzieciom - Co to jest savoir-vivre? - w następujący sposób:

Mniej więcej to samo, co bon ton, tylko że trudniej się to wymawia. No dobrze, a co to jest bon ton? Wiedza o tym, jak człowiek dobrze wychowany zachowuje się w różnych sytuacjach.

Hm.... , a kto to właściwie jest ten dobrze wychowany człowiek?

Ktoś, kto nie zachowuje się jak małpa i kogo nie trzeba chować do szafy, gdy przychodzą goście.

Czyli każdy, kto przeczyta tę książkę i czegoś się z niej nauczy!"



Niestety, niektórzy jej nie przeczytają, nawet jak mają wnuczki, więc już niczego się nie nauczą. Nas jednak swoimi postawami uczą bardzo dużo.


20 września 2013

Pedagodzy dyskutują o edukacji wobec różnicy i inkluzji

Do Gdańska przyjechało kilkuset pedagogów z niemalże wszystkich, największych uczelni w naszym kraju na VIII Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny. Miasto przyjęło wszystkich najcieplejszą w kraju temperaturą, chociaż było zachmurzenie.
Współotwierając Zjazd przewodniczący PTP - Zbigniew Kwieciński wyjaśniał kluczowe dla wiodącego tematu pojęcie inkluzji. Za Rogerem Slee wyróżnił dwa nurty dyskursów edukacyjnych dotyczących różnic, ich akceptacji i znoszenia lub zmniejszania. Jeden z nich jest ściśle związany z dyskursem właściwym dla pedagogiki i socjologii krytycznej, a drugi dla pedagogiki specjalnej, skoncentrowanej w ostatnich latach na problemach szeroko pojmowanej integracji osób niepełnosprawnych.

W Polsce znakomicie ten ostatni dyskurs analizują m.in. profesorowie Amadeusz Krause z UG, Iwona Chrzanowska z UAM, Grzegorz Szumski z APS czy Zenon Gajdzica z UŚl. Brakowało mi ich wystąpienia w tej kwestii. Zapewne jednak w sekcjach, których jest ponoć ponad 100, dojdzie do wymiany poglądów i wyników badań także na ten temat.

Inkluzja - jak cytował za Slee przewodniczący PTP- jest kategorią opozycyjną wobec wykluczania, marginalizacji, segregacji osób odmiennych, odbiegających od normy zdrowotnej, kulturowej, społecznej, albo nie spełniających normatywnych oczekiwań lub wzorów instytucji i społeczności dominujących (w tym szkoły).

Organizator Zjazdu zapewnił, że jego intencją jest zorganizowanie spotkania o szerokiej formule programowej, dostępnego dla jak najszerszego środowiska naukowców i praktyków zainteresowanych kwestiami związanymi z jego profilem tematycznym. Powinna ona pozwolić nie tylko na pogłębioną analizę wiodącego tematu Zjazdu, ale także na prezentację szerokiego spektrum aktualnych badań prowadzonych w ośrodkach akademickich przez wszystkie pokolenia pedagogów i badaczy edukacji.

Akurat przed wyjazdem do Gdańska dowiedziałem się, że Sejm pracuje nad nowelizacją ustawy antydyskryminacyjnej. Nic dodać, nic ująć, jakby politycy pomyśleli o pedagogach i przewodnim dla Zjazdu motywie. Może zatem kogoś zainteresuje akcja społeczna przeciwko jej projektowi. Być może w toku debaty ktoś sięgnie też do rozpraw polskich pedagogów specjalnych i społecznych, którzy już wiele lat temu uruchomili dyskurs naukowy na temat inkluzji i ekskluzji społecznej osób niepełnosprawnych przekraczając lokowanie go jedynie w obrębie jednej subdyscypliny jaką jest - pedagogika specjalna. Od kilkudziesięciu lat zajmują się tym także pedagodzy społeczni, którzy w listopadzie organizują Zjazd Pedagogiki Społecznej w Warszawie.

Powróćmy jednak do wspomnianej inicjatywy obywatelskiej. Zdaniem jej prawników projekt sejmowy ustawy antydyskryminacyjnej uderza w konstytucyjną ochronę rodziny, ogranicza wolność gospodarczą oraz wolność słowa. W opinii organizacji prorodzinnych ustawa ma zapewnić uprzywilejowaną pozycję środowiskom homoseksualnym pod pretekstem walki z dyskryminacją. W związku z tym, w tym tygodniu ruszyła internetowo kampania społeczna „Stop dyktaturze mniejszości”.

Uczestnicy mają w dniu dzisiejszym szansę na to, by znaleźć się w centrum dyskursu politycznego. Być może będzie ktoś zainteresowanym tym, by zabrać głos w sprawie kampanii „Stop dyktaturze mniejszości”. Jacek Sapa z Fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny jako jeden z organizatorów w/w akcji uważa, że nowelizacja ustawy jest dobrym momentem, by zwrócić uwagę na jej treść i potencjalne skutki społeczne. Jak pisze:

- Powinniśmy odpowiedzieć sobie na trzy zasadnicze pytania:

1) Czy chcemy dopuścić, aby media jeszcze bardziej promowały zachowania homoseksualne, bojąc się oskarżeń o dyskryminację i odpowiedzialności finansowej?

2) Czy chcemy dopuścić do sytuacji, w której każda Nasza opinia krytyczna na temat środowisk homoseksualnych może stać się podstawą oskarżenia o dyskryminację?

3) Czy chcemy dopuścić do sytuacji, w której Nasze dziecko będzie zmuszone do wzięcia udziału w zajęciach prowadzonych przez tzw. seksedukatorów promujących „różne wizje seksualności”, a jakikolwiek sprzeciw zostanie uznany za akt dyskryminacji, za który będzie można zostać ukaranym?

Jeżeli nie, to może wyrazić swój sprzeciw na stronie www.stopdyktaturze.pl

Jeżeli ktoś uważa, że akcja ta nie ma sensu, a nowelizowana ustawa spełnia swoje kluczowe funkcje, to może podzielić się z jej organizatorami swoją opinią na ten temat. Jak wynika z Komunikatu tej Fundacji:

Obowiązująca obecnie ustawa antydyskryminacyjna z 3.12.2010 r. całkowicie wypełnia, obowiązek implementacji dyrektyw UE w tym zakresie. Mimo to, posłowie SLD i Ruchu Palikota złożyli kontrowersyjny projekt nowelizacji tej ustawy (druk 1051), który realizuje szereg radykalnych postulatów środowiska promującego LGBT i gender. Zamierzenia te zostały skutecznie zablokowane w 2008 r. na poziomie UE. Obecnie lobby LGBT próbuje jednak forsować te postulaty na gruncie poszczególnych państw. Odrzucili je już Anglicy i Irlandczycy a ostatnio Austriacy.

Zdaniem prawników z Centrum Prawnego Ordo Iuris, Polski projekt radykalizuje prawo antydyskryminacyjne. Nowelizacja uczyni zaburzenia tożsamości płciowej takie jak transwestytyzm i transseksualizm, cechami chronionymi wprowadzając przesłankę dyskryminacji ze względu na tożsamość oraz ekspresję płciową. Poszerzenie definicji „molestowania”, które – inaczej niż dotychczas – odnoszone będzie również do treści zawartych w reklamie, oznaczać może konieczność tworzenia specjalnych, reklam uwzględniających osoby prowadzące homoseksualny tryb życia. Reklama przedstawiająca naturalną rodzinę przy stole będzie mogła zostać uznana za stwarzającą „upokarzającą lub uwłaczającą atmosferę” wobec homoseksualistów.

Ponadto projekt zakłada też obowiązek współpracy organów państwa i samorządu z organizacjami homoseksualnymi (LGBT) w zakresie realizowania tzw. programów antydyskryminacyjnych, co w praktyce oznaczałoby zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie niemoralnych zachowań za pieniądze podatników i przy wykorzystaniu instytucji państwowych. W połączeniu z rozszerzeniem pojęcia molestowania prowadzi to do bezprecedensowego uprzywilejowania organizacji LGBT, które będą mogły z powodzeniem wytaczać procesy wszystkim podmiotom prezentującym treści niezgodne z ich światopoglądem. Zdaniem Jacka Sapy z Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny – organizatora akcji protestacyjnej - lewicowy projekt bezpośrednio uderza w rodzinę. - W praktyce będzie to oznaczało zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie dewiacyjnych zachowań za nasze pieniądze. (...)

- Nowa ustawa, to również zamach na wolne media - uważa dr hab. Aleksander Stępkowski z Centrum Prawnego Ordo Iuris. - Ciężar dowodu przerzucony jest w postępowaniach o dyskryminację na pozwanego. To dziennikarz lub redakcja będą zmuszeni do udowodnienia, że nie molestowali osoby lub organizacji, które im to zarzucają – wyjaśnia prawnik. Rozwiązania takie będą szczególnie niebezpieczne dla istnienia i niezależności mediów lokalnych lub obywatelskich, zwłaszcza zaś dla pluralizmu poglądów prezentowanych w przekazie medialnym.

Oskarżenie o dyskryminację wiąże się także z groźbą ponoszenia znaczących kosztów odszkodowania lub zadośćuczynienia. Co więcej, w przypadku oskarżenia o dyskryminację, to dostawca towarów lub usług będzie musiał udowodnić, że odmawiając zawarcia transakcji nie kierował się względami na orientację seksualną, ekspresję lub tożsamość płciową. Ustawa przewiduje bowiem w art. 14 ust. 3 przerzucenie ciężaru dowodu na osobę oskarżoną o dyskryminację. Można się też spodziewać, że nowelizacja spowoduje istotny wzrost liczby pozwów z tytułu rzekomej dyskryminacji osób epatujących otoczenie swym homoseksualnym stylem bycia. Nawet jeśli oskarżenia będą bazowały na bardzo wątpliwych podstawach, rozkład ciężaru dowodu będzie stawiał osoby pozwane w niezwykle trudnym procesowo położeniu.

Projektodawcy chcą również aby przepisy ustawy dotyczyły wszelkich usług edukacyjnych - nie tylko tych, świadczonych przez placówki oświaty i szkolnictwa wyższego ale i kursów językowych, zawodowych, doskonalących itp. Jedyny wyjątek czyni się dla szkół kształcących oddzielnie chłopców i dziewczęta, a i to wyłącznie ze względu na płeć, czyli wciąż nie będzie można n.p. oskarżyć szkoły męskiej o dyskryminację dziewczynek. Jednocześnie jednak, szkoła męska nie będzie mogła odmówić n.p. zatrudnienia homoseksualisty jako nauczyciela W-F.

Na tę ustawę w pierwszym czytaniu Sejm zareagował pozytywnie. Obecnie nowelizacja, z ogromną większością głosów, została skierowana do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.


Może ktoś jest kompetentny w tej kwestii? A może uczestnicy Zjazdu (przynajmniej niektórych jego sekcji) znają odpowiedź na powyższe problemy?

W każdym razie życzę wszystkim owocnych obrad, a gdyby komuś odjęło mowę, to Gdańsk zaoferował zakupienie za 3 lub 5 zł odpowiedniej porcji helu.

19 września 2013

Pedagogika w ofercie "rynkowej" jak usługa odgrzybiania i oczyszczania klimy...




Ktoś przysłał mi informację o tym, że jedna z wyższych szkół prywatnych zamieściła swoją ofertę na Grouponie i zapytał, o co tu chodzi? Pamiętam jak kilka lat temu jedna z łódzkich szkół "wyższych" wystawiła swoją ofertę właśnie na "wyprzedaży", gdyż nie było chętnych do skorzystania z nich po normalnej cenie. Normalnej, czyli rynkowej, a więc uwzględniającej realne koszty kształcenia i na wysokim poziomie kadry akademickiej. Jak ktoś chce sprzedać towar wysokiej jakości, to on musi kosztować. To oczywiste prawo ekonomii. W gospodarce rynkowej wszystko ma swoją cenę. Także wyprzedaż tandety.

Sam nie kupowałem i nie kupuję towarów i usług od firm, które swoje produkty wystawiają w dumpingowych cenach, a więc poniżej realnych kosztów produkcji (wytworzenia) i o wątpliwej jakości. Skąd bowiem bierze się niska cena oferty? Z radykalnego cięcia kosztów? Przykładowo wystarczy, że wsad, z którego coś jest produkowane, jest najniższej jakości, albo z "lewego obrotu", byle tylko spełniał minimalne normy w razie kontroli. Czas użytkowania takiego produktu bywa też ograniczony. Często są to np. towary szybko psujące się, toteż wystawia się je tanio na krótko przed ostatecznym terminem ich użytkowania. Jak ktoś chce reklamować towar czy usługę, to będzie miał problem. Zepsuło się, śmierdzi, rozpadło, zostało źle wykonane itp. ... Trudno. Sam chciałeś tego kliencie. Widziały gały co brały. Jak przechodzę podziemiami dworca kolejowego w Warszawie Zachodniej, to widzę pełno takich towarów za złotówkę, często przywożonych zza wschodniej granicy lub wytwarzanych przez chińskie dzieci skoszarowane jak kurczaki w jakiejś stodole, by dostać za ciężką pracę chociaż pół miski ryżu.

Spróbujcie kupić najnowszy model Volvo S-60 za 40 tys. zł. To oczywiste, że szanująca się firma nie wystawiłaby na grouponie takiego auta z ponad 50% bonifikatą, bo wbiłaby sobie taką ofertą gwóźdź do trumny. Jak bowiem sprzedawać w innym czasie te same auta z uwzględnieniem ich pełnej wartości? Są bonifikaty, różne promocje, ale nie tego rzędu. A zatem, coś tu śmierdzi - jak powiedziałby Szwejk?

Tak opisuje to zjawisko jeden z klientów:

Nie ma się co dziwić. Ja na grup... kupiłem usługę odgrzybiania i oczyszczania klimy 59 zł. HAHA po przyjeździe na miejsce powiedziano mi że trzeba zostawić auto na 2 godziny ponieważ tyle to zajmie a teraz mają innych klientów. Ok . jak się okazało odgrzybianie i czyszczenie trwało 10 min preparatem z marketu za 15 zł. Zapach w kabinie pachniał za 59 zł 20 minut a ferment do gr... i firmy dokonującej usługę dryfi do dzisiaj pozdrawiam .

Ktoś inny pisze o tym, że wprawdzie nie może reklamować zakupu. To inny mu wyjaśnia:

I gdyby te wszystkie refleksje, zamiast pod tematem, zostały wylane w stronę grupona, pozwoliłoby Wam to otrzymać zwrot zainwestowanej gotówki, a grouponowi na wyjaśnienie sprawy z oferującym usługi, czy tez zablokowanie go przed kolejnymi niefortunnymi ofertami. Zamiast narzekać do kogoś kto nie ma na to wpływu, powiedzcie komuś kto miał w tym udział. Co do ewentualnych komentarzy ze ciężko jest o zwrot gotówki- guzik prawda. Przez dwukrotna arogancje sprzedawców osobiście starałam się o zwrot gotówki i otrzymałam ja w ciągu 24h od grupona. To groupon jest sprzedawca czyjejś usługi i to do niego należy kierować ewentualne reklamacje. Nie bójcie się i walczcie o swoje. Utrzecie nosa nieuczciwym oferentom, dostaniecie zwrot gotówki i przyczynicie się do polepszenia świadczonych usług

Inni klienci Grouponu piszą:

- gdyby prowizja grupona była na jakimś przyzwoitym poziomie to wszystko działałoby jak trzeba i każdy byłby zadowolony. Ale ta ich łapczywość wszystko psuje i w sumie sprzedawca musi jeszcze dołożyć do interesu. Kokosy z tego ma ten co się najmniej narobi 50% z obrotu to hore!!! (fajna pisowania - pewnie był na grouponowych studiach)

- Na gruponie kupiłam "bańki chińskie" nic nie warte zwykła plastikowa tandeta która do niczego poza koszem do śmieci się nie nadaje. Kosztowały 29zl :(


No i pojawiły się pierwsze pytania:

Jeżeli przykładowo szkoła prywatna nie ma własnej kadry akademickiej, albo nie ma jej na wysokim poziomie, tylko w swojej przecenionej ofercie proponuje kiczowatych "wykładowców", niekompetentnych, gotowych pracować za przysłowiowe grosze, to gdzie to reklamować? A jak szkoła ma ocenę warunkową lub negatywną, a w swojej ofercie pisze, że ma pozytywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej, to można to reklamować, czy też trzeba godzić się na ryzyko, że studiuje się w firmie, która oszukuje swoich klientów? To chyba jest tak, jak z oferentem podającym, że czekolada jest najwyższej jakości, a w istocie za pół ceny proponuje wyrób czekoladopodobny, i to jeszcze z krótkim terminem do spożycia. Jak ma się wyprzedaż cyklu kształcenia akademickiego do wyprzedaży usługi oczyszczania klimy?

Widzę, że powrócił stary, ale jary problem firm, usług, produktów o najniższej wartości, toteż i sprzedawanych za pół ceny, a i tak jest w tym zysk - tylko nie kupującego.