20 września 2013

Pedagodzy dyskutują o edukacji wobec różnicy i inkluzji

Do Gdańska przyjechało kilkuset pedagogów z niemalże wszystkich, największych uczelni w naszym kraju na VIII Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny. Miasto przyjęło wszystkich najcieplejszą w kraju temperaturą, chociaż było zachmurzenie.
Współotwierając Zjazd przewodniczący PTP - Zbigniew Kwieciński wyjaśniał kluczowe dla wiodącego tematu pojęcie inkluzji. Za Rogerem Slee wyróżnił dwa nurty dyskursów edukacyjnych dotyczących różnic, ich akceptacji i znoszenia lub zmniejszania. Jeden z nich jest ściśle związany z dyskursem właściwym dla pedagogiki i socjologii krytycznej, a drugi dla pedagogiki specjalnej, skoncentrowanej w ostatnich latach na problemach szeroko pojmowanej integracji osób niepełnosprawnych.

W Polsce znakomicie ten ostatni dyskurs analizują m.in. profesorowie Amadeusz Krause z UG, Iwona Chrzanowska z UAM, Grzegorz Szumski z APS czy Zenon Gajdzica z UŚl. Brakowało mi ich wystąpienia w tej kwestii. Zapewne jednak w sekcjach, których jest ponoć ponad 100, dojdzie do wymiany poglądów i wyników badań także na ten temat.

Inkluzja - jak cytował za Slee przewodniczący PTP- jest kategorią opozycyjną wobec wykluczania, marginalizacji, segregacji osób odmiennych, odbiegających od normy zdrowotnej, kulturowej, społecznej, albo nie spełniających normatywnych oczekiwań lub wzorów instytucji i społeczności dominujących (w tym szkoły).

Organizator Zjazdu zapewnił, że jego intencją jest zorganizowanie spotkania o szerokiej formule programowej, dostępnego dla jak najszerszego środowiska naukowców i praktyków zainteresowanych kwestiami związanymi z jego profilem tematycznym. Powinna ona pozwolić nie tylko na pogłębioną analizę wiodącego tematu Zjazdu, ale także na prezentację szerokiego spektrum aktualnych badań prowadzonych w ośrodkach akademickich przez wszystkie pokolenia pedagogów i badaczy edukacji.

Akurat przed wyjazdem do Gdańska dowiedziałem się, że Sejm pracuje nad nowelizacją ustawy antydyskryminacyjnej. Nic dodać, nic ująć, jakby politycy pomyśleli o pedagogach i przewodnim dla Zjazdu motywie. Może zatem kogoś zainteresuje akcja społeczna przeciwko jej projektowi. Być może w toku debaty ktoś sięgnie też do rozpraw polskich pedagogów specjalnych i społecznych, którzy już wiele lat temu uruchomili dyskurs naukowy na temat inkluzji i ekskluzji społecznej osób niepełnosprawnych przekraczając lokowanie go jedynie w obrębie jednej subdyscypliny jaką jest - pedagogika specjalna. Od kilkudziesięciu lat zajmują się tym także pedagodzy społeczni, którzy w listopadzie organizują Zjazd Pedagogiki Społecznej w Warszawie.

Powróćmy jednak do wspomnianej inicjatywy obywatelskiej. Zdaniem jej prawników projekt sejmowy ustawy antydyskryminacyjnej uderza w konstytucyjną ochronę rodziny, ogranicza wolność gospodarczą oraz wolność słowa. W opinii organizacji prorodzinnych ustawa ma zapewnić uprzywilejowaną pozycję środowiskom homoseksualnym pod pretekstem walki z dyskryminacją. W związku z tym, w tym tygodniu ruszyła internetowo kampania społeczna „Stop dyktaturze mniejszości”.

Uczestnicy mają w dniu dzisiejszym szansę na to, by znaleźć się w centrum dyskursu politycznego. Być może będzie ktoś zainteresowanym tym, by zabrać głos w sprawie kampanii „Stop dyktaturze mniejszości”. Jacek Sapa z Fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny jako jeden z organizatorów w/w akcji uważa, że nowelizacja ustawy jest dobrym momentem, by zwrócić uwagę na jej treść i potencjalne skutki społeczne. Jak pisze:

- Powinniśmy odpowiedzieć sobie na trzy zasadnicze pytania:

1) Czy chcemy dopuścić, aby media jeszcze bardziej promowały zachowania homoseksualne, bojąc się oskarżeń o dyskryminację i odpowiedzialności finansowej?

2) Czy chcemy dopuścić do sytuacji, w której każda Nasza opinia krytyczna na temat środowisk homoseksualnych może stać się podstawą oskarżenia o dyskryminację?

3) Czy chcemy dopuścić do sytuacji, w której Nasze dziecko będzie zmuszone do wzięcia udziału w zajęciach prowadzonych przez tzw. seksedukatorów promujących „różne wizje seksualności”, a jakikolwiek sprzeciw zostanie uznany za akt dyskryminacji, za który będzie można zostać ukaranym?

Jeżeli nie, to może wyrazić swój sprzeciw na stronie www.stopdyktaturze.pl

Jeżeli ktoś uważa, że akcja ta nie ma sensu, a nowelizowana ustawa spełnia swoje kluczowe funkcje, to może podzielić się z jej organizatorami swoją opinią na ten temat. Jak wynika z Komunikatu tej Fundacji:

Obowiązująca obecnie ustawa antydyskryminacyjna z 3.12.2010 r. całkowicie wypełnia, obowiązek implementacji dyrektyw UE w tym zakresie. Mimo to, posłowie SLD i Ruchu Palikota złożyli kontrowersyjny projekt nowelizacji tej ustawy (druk 1051), który realizuje szereg radykalnych postulatów środowiska promującego LGBT i gender. Zamierzenia te zostały skutecznie zablokowane w 2008 r. na poziomie UE. Obecnie lobby LGBT próbuje jednak forsować te postulaty na gruncie poszczególnych państw. Odrzucili je już Anglicy i Irlandczycy a ostatnio Austriacy.

Zdaniem prawników z Centrum Prawnego Ordo Iuris, Polski projekt radykalizuje prawo antydyskryminacyjne. Nowelizacja uczyni zaburzenia tożsamości płciowej takie jak transwestytyzm i transseksualizm, cechami chronionymi wprowadzając przesłankę dyskryminacji ze względu na tożsamość oraz ekspresję płciową. Poszerzenie definicji „molestowania”, które – inaczej niż dotychczas – odnoszone będzie również do treści zawartych w reklamie, oznaczać może konieczność tworzenia specjalnych, reklam uwzględniających osoby prowadzące homoseksualny tryb życia. Reklama przedstawiająca naturalną rodzinę przy stole będzie mogła zostać uznana za stwarzającą „upokarzającą lub uwłaczającą atmosferę” wobec homoseksualistów.

Ponadto projekt zakłada też obowiązek współpracy organów państwa i samorządu z organizacjami homoseksualnymi (LGBT) w zakresie realizowania tzw. programów antydyskryminacyjnych, co w praktyce oznaczałoby zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie niemoralnych zachowań za pieniądze podatników i przy wykorzystaniu instytucji państwowych. W połączeniu z rozszerzeniem pojęcia molestowania prowadzi to do bezprecedensowego uprzywilejowania organizacji LGBT, które będą mogły z powodzeniem wytaczać procesy wszystkim podmiotom prezentującym treści niezgodne z ich światopoglądem. Zdaniem Jacka Sapy z Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny – organizatora akcji protestacyjnej - lewicowy projekt bezpośrednio uderza w rodzinę. - W praktyce będzie to oznaczało zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie dewiacyjnych zachowań za nasze pieniądze. (...)

- Nowa ustawa, to również zamach na wolne media - uważa dr hab. Aleksander Stępkowski z Centrum Prawnego Ordo Iuris. - Ciężar dowodu przerzucony jest w postępowaniach o dyskryminację na pozwanego. To dziennikarz lub redakcja będą zmuszeni do udowodnienia, że nie molestowali osoby lub organizacji, które im to zarzucają – wyjaśnia prawnik. Rozwiązania takie będą szczególnie niebezpieczne dla istnienia i niezależności mediów lokalnych lub obywatelskich, zwłaszcza zaś dla pluralizmu poglądów prezentowanych w przekazie medialnym.

Oskarżenie o dyskryminację wiąże się także z groźbą ponoszenia znaczących kosztów odszkodowania lub zadośćuczynienia. Co więcej, w przypadku oskarżenia o dyskryminację, to dostawca towarów lub usług będzie musiał udowodnić, że odmawiając zawarcia transakcji nie kierował się względami na orientację seksualną, ekspresję lub tożsamość płciową. Ustawa przewiduje bowiem w art. 14 ust. 3 przerzucenie ciężaru dowodu na osobę oskarżoną o dyskryminację. Można się też spodziewać, że nowelizacja spowoduje istotny wzrost liczby pozwów z tytułu rzekomej dyskryminacji osób epatujących otoczenie swym homoseksualnym stylem bycia. Nawet jeśli oskarżenia będą bazowały na bardzo wątpliwych podstawach, rozkład ciężaru dowodu będzie stawiał osoby pozwane w niezwykle trudnym procesowo położeniu.

Projektodawcy chcą również aby przepisy ustawy dotyczyły wszelkich usług edukacyjnych - nie tylko tych, świadczonych przez placówki oświaty i szkolnictwa wyższego ale i kursów językowych, zawodowych, doskonalących itp. Jedyny wyjątek czyni się dla szkół kształcących oddzielnie chłopców i dziewczęta, a i to wyłącznie ze względu na płeć, czyli wciąż nie będzie można n.p. oskarżyć szkoły męskiej o dyskryminację dziewczynek. Jednocześnie jednak, szkoła męska nie będzie mogła odmówić n.p. zatrudnienia homoseksualisty jako nauczyciela W-F.

Na tę ustawę w pierwszym czytaniu Sejm zareagował pozytywnie. Obecnie nowelizacja, z ogromną większością głosów, została skierowana do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.


Może ktoś jest kompetentny w tej kwestii? A może uczestnicy Zjazdu (przynajmniej niektórych jego sekcji) znają odpowiedź na powyższe problemy?

W każdym razie życzę wszystkim owocnych obrad, a gdyby komuś odjęło mowę, to Gdańsk zaoferował zakupienie za 3 lub 5 zł odpowiedniej porcji helu.

19 września 2013

Pedagogika w ofercie "rynkowej" jak usługa odgrzybiania i oczyszczania klimy...




Ktoś przysłał mi informację o tym, że jedna z wyższych szkół prywatnych zamieściła swoją ofertę na Grouponie i zapytał, o co tu chodzi? Pamiętam jak kilka lat temu jedna z łódzkich szkół "wyższych" wystawiła swoją ofertę właśnie na "wyprzedaży", gdyż nie było chętnych do skorzystania z nich po normalnej cenie. Normalnej, czyli rynkowej, a więc uwzględniającej realne koszty kształcenia i na wysokim poziomie kadry akademickiej. Jak ktoś chce sprzedać towar wysokiej jakości, to on musi kosztować. To oczywiste prawo ekonomii. W gospodarce rynkowej wszystko ma swoją cenę. Także wyprzedaż tandety.

Sam nie kupowałem i nie kupuję towarów i usług od firm, które swoje produkty wystawiają w dumpingowych cenach, a więc poniżej realnych kosztów produkcji (wytworzenia) i o wątpliwej jakości. Skąd bowiem bierze się niska cena oferty? Z radykalnego cięcia kosztów? Przykładowo wystarczy, że wsad, z którego coś jest produkowane, jest najniższej jakości, albo z "lewego obrotu", byle tylko spełniał minimalne normy w razie kontroli. Czas użytkowania takiego produktu bywa też ograniczony. Często są to np. towary szybko psujące się, toteż wystawia się je tanio na krótko przed ostatecznym terminem ich użytkowania. Jak ktoś chce reklamować towar czy usługę, to będzie miał problem. Zepsuło się, śmierdzi, rozpadło, zostało źle wykonane itp. ... Trudno. Sam chciałeś tego kliencie. Widziały gały co brały. Jak przechodzę podziemiami dworca kolejowego w Warszawie Zachodniej, to widzę pełno takich towarów za złotówkę, często przywożonych zza wschodniej granicy lub wytwarzanych przez chińskie dzieci skoszarowane jak kurczaki w jakiejś stodole, by dostać za ciężką pracę chociaż pół miski ryżu.

Spróbujcie kupić najnowszy model Volvo S-60 za 40 tys. zł. To oczywiste, że szanująca się firma nie wystawiłaby na grouponie takiego auta z ponad 50% bonifikatą, bo wbiłaby sobie taką ofertą gwóźdź do trumny. Jak bowiem sprzedawać w innym czasie te same auta z uwzględnieniem ich pełnej wartości? Są bonifikaty, różne promocje, ale nie tego rzędu. A zatem, coś tu śmierdzi - jak powiedziałby Szwejk?

Tak opisuje to zjawisko jeden z klientów:

Nie ma się co dziwić. Ja na grup... kupiłem usługę odgrzybiania i oczyszczania klimy 59 zł. HAHA po przyjeździe na miejsce powiedziano mi że trzeba zostawić auto na 2 godziny ponieważ tyle to zajmie a teraz mają innych klientów. Ok . jak się okazało odgrzybianie i czyszczenie trwało 10 min preparatem z marketu za 15 zł. Zapach w kabinie pachniał za 59 zł 20 minut a ferment do gr... i firmy dokonującej usługę dryfi do dzisiaj pozdrawiam .

Ktoś inny pisze o tym, że wprawdzie nie może reklamować zakupu. To inny mu wyjaśnia:

I gdyby te wszystkie refleksje, zamiast pod tematem, zostały wylane w stronę grupona, pozwoliłoby Wam to otrzymać zwrot zainwestowanej gotówki, a grouponowi na wyjaśnienie sprawy z oferującym usługi, czy tez zablokowanie go przed kolejnymi niefortunnymi ofertami. Zamiast narzekać do kogoś kto nie ma na to wpływu, powiedzcie komuś kto miał w tym udział. Co do ewentualnych komentarzy ze ciężko jest o zwrot gotówki- guzik prawda. Przez dwukrotna arogancje sprzedawców osobiście starałam się o zwrot gotówki i otrzymałam ja w ciągu 24h od grupona. To groupon jest sprzedawca czyjejś usługi i to do niego należy kierować ewentualne reklamacje. Nie bójcie się i walczcie o swoje. Utrzecie nosa nieuczciwym oferentom, dostaniecie zwrot gotówki i przyczynicie się do polepszenia świadczonych usług

Inni klienci Grouponu piszą:

- gdyby prowizja grupona była na jakimś przyzwoitym poziomie to wszystko działałoby jak trzeba i każdy byłby zadowolony. Ale ta ich łapczywość wszystko psuje i w sumie sprzedawca musi jeszcze dołożyć do interesu. Kokosy z tego ma ten co się najmniej narobi 50% z obrotu to hore!!! (fajna pisowania - pewnie był na grouponowych studiach)

- Na gruponie kupiłam "bańki chińskie" nic nie warte zwykła plastikowa tandeta która do niczego poza koszem do śmieci się nie nadaje. Kosztowały 29zl :(


No i pojawiły się pierwsze pytania:

Jeżeli przykładowo szkoła prywatna nie ma własnej kadry akademickiej, albo nie ma jej na wysokim poziomie, tylko w swojej przecenionej ofercie proponuje kiczowatych "wykładowców", niekompetentnych, gotowych pracować za przysłowiowe grosze, to gdzie to reklamować? A jak szkoła ma ocenę warunkową lub negatywną, a w swojej ofercie pisze, że ma pozytywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej, to można to reklamować, czy też trzeba godzić się na ryzyko, że studiuje się w firmie, która oszukuje swoich klientów? To chyba jest tak, jak z oferentem podającym, że czekolada jest najwyższej jakości, a w istocie za pół ceny proponuje wyrób czekoladopodobny, i to jeszcze z krótkim terminem do spożycia. Jak ma się wyprzedaż cyklu kształcenia akademickiego do wyprzedaży usługi oczyszczania klimy?

Widzę, że powrócił stary, ale jary problem firm, usług, produktów o najniższej wartości, toteż i sprzedawanych za pół ceny, a i tak jest w tym zysk - tylko nie kupującego.

18 września 2013

Wyobraźnia. Terapia. Społeczeństwo

to najnowsza praca socjologa, prof. UKSW Pawła Prǘfera, który nadał jej jeszcze podtytuł - "Analiza socjologiczno-etyczna” (Kraków: Wydawnictwo NOMOS 2013).
Poruszona w niej problematyka jest o tyle interesująca, że wciąż mało mamy rozpraw z socjologii refleksyjnej. Tymczasem jej struktura i treść narracji prowadzi nas w świat współczesnej myśli socjologicznej zachęcając do uruchamiania własnej wyobraźni. To jest punkt styczny zarówno z psychologią sprawstwa jak i ze studiami z pedagogiki ogólnej, której rolą jest m.in. dociekanie istoty procesów wychowawczych. Te zaś bez rozumienia społeczeństwa i zachodzących w nim procesów nie stanowią szansy na uruchamianie introcepcji wartości.

Książka składa się z trzech części:

I. Natura wyobraźni socjologicznej - terapia obiektywizująco-racjonalizująca

II. Eksploracja i symptomaty wyobraźni socjologicznej - terapia refleksyjno - ontologizująca

III. Zasady chrześcijańskiej etyki społecznej jako element składowy wyobraźni socjologiczno-etycznej - terapia etyczno-teologizująca.

Właściwie, jedyne z czym bym się z Autorem nie zgodził, to z jego tezą w odniesieniu do Giddensa, że “posługuje się własnym warsztatem metodologicznym, a także bazuje na własnych doświadczeniach naukowych i praktycznych”, gdyż byłyby niemożliwe bez znajomości kanonu socjologicznej wiedzy jego poprzedników i nauczycieli (sam zresztą pisze o świadomości zadłużenia społecznego, do której odnoszę się poniżej), jak i tą, dotyczącą Gouldnera, jakoby był “... jednym z nielicznych socjologów, którzy z takim przekonaniem postulują potrzebę określenia przez socjologię, kim jest socjolog i czym powinien się zajmować”.

A tak, to książkę czyta się z dużą przyjemnością, odnajdując w niej wiele ważnych odniesień także dla pedagogiki społecznej i chrześcijańskiej teorii wychowania moralnego. Szczególnie w tym ostatnim zakresie dociekań jakże trafnie Paweł Prǘfer formułuje tezę o potrzebie budowania w społeczeństwie solidarności także własnymi biografiami, których losy splatają się przecież z historią naszego społeczeństwa. "Jest to niejako zobowiązanie do spłacenia długu, jaki jednostki w pewnym sensie zaciągają wobec społeczeństwa, do którego należą. Chodzi o to, by odkryć i zinternalizować świadomość zadłużenia społecznego, które ma charakter moralny".(s. 164-165)

(źródło: demotywatory.pl)


Właśnie dlatego nieustannie dziwi mnie to, że niektórzy doktorzy publikując swoje rozprawy podoktorskie, nie raczą nawet wspomnieć o tym, kto był ich promotorem. Jakże niewielu zaświadcza to także swoją postawą w środowisku naukowym. Ostatnio ze zdumieniem zobaczyłem zgłoszoną na konkurs rozprawę jednego z wykładowców, która jest w 90% obronioną przez niego przed kilkunastu laty (sic!) dysertacją doktorską. Dobrze, że ją wydał nawet po tak długim okresie czasu, ale jeśli nie zadał sobie trudu, by przywołać chociaż we wstępie czy w przypisie nazwisko swojej promotorki, to oznacza, że niewiele zrozumiał z akademickiej roli i otrzymania w depozyt uniwersyteckiego dziedzictwa. Książka Pawła Prǘfera uczula naszą wyobraźnię także w tym zakresie.