14 sierpnia 2013

Odszedł wybitny pedagog specjalny - prof. dr hab. Władysław Dykcik















Przerywam urlopowe milczenie w wirtualnym świecie, bowiem dotarła do mnie niezwykle przykra wiadomość o śmierci wybitnego pedagoga specjalnego -
prof. dr. hab. Władysława DYKCIKA
(ur. 13.04.1942 r. w Pogorzałkach)

Nie tylko moje pokolenie poznawało tę subdyscyplinę nauk pedagogicznych dzięki czytaniu rozpraw wiernego kontynuatora "Szkoły" Marii Grzegorzewskiej. On sam tworzył przez kilkadziesiąt lat strukturę myśli zorientowanej na wieloźródłowość i wielokontekstowość paradygmatów pedagogiki specjalnej, która w Jego przekonaniu wynika z teoretycznego i praktycznego ujmowania stanu zdrowia i niepełnosprawności, rodzaju uszkodzenia, charakteru ograniczenia aktywności oraz kategorii utrudnień uczestnictwa rozpatrywanych od 1998 roku w modelu interakcyjnym jako wzajemnie wpływających na siebie czynników indywidualnych i środowiskowych oraz złożonych współzależności występowania mechanizmów etiologicznych, objawów psychicznych i społecznych skutków.

Od minionego roku akademickiego Władysław Dykcik był Profesorem Seniorem Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie od 1992 r. kierował Zakładem Pedagogiki Specjalnej. W tej Uczelni opracował założenia organizacyjno-programowe i metodyczne oraz kierował Podyplomowym Studium Pedagogiki Specjalnej od marca 1993 r. w zakresie m.in.
- logopedii,
- terapii pedagogicznej,
- oligofrenopedagogiki, terapii pedagogicznej i socjoterapii.

Tylko raz miałem okazję do bezpośredniej współpracy z Profesorem, kiedy byłem współprzewodniczącym Komitetu Programowego IV Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego w Olsztynie. Poprosiłem w 2001 r. Profesora W. Dykcika o współprowadzenie Sekcji Pedagogiki Specjalnej. To była jedna z większych sekcji debatujących o problemach pedagogiki początku nowego Tysiąclecia. Jak wówczas mówił i pisał o tym w jednym ze swoich artykułów: "(...) dyskusje zjazdowe pedagogów specjalnych w IX sekcji IV Zjazdu odbywające się na początku III Tysiąclecia mają szczególną wymowę i znaczenie dla określania nowych realiów, możliwości i szans zaspokajania potrzeb, motywacji działania i zdolności człowieka z różnymi odchyleniami od normy, które przy niepełnej sprawności tych osób mogą stanowić trudną sytuację życiową dla osiągania pełnej ekspresji, kreatywności i samorealizacji. Żyjemy w epoce, której symbolami międzyludzkich więzi i interakcji nie są perspektywy stanowionych granic, różnych barier i przeszkód, ale mosty i kontakty między ludźmi. Nie wrogość, izolacja, niechęć, dystans w postawach i zachowaniach konstruuje jakościowe struktury humanistycznego myślenia, ale pragnienie i gotowość do podjęcia czynności zmierzających do zgodnego społecznego współżycia z innymi, dla osiągnięcia wzajemnej współpracy i wspólnego bezpieczeństwa.

Współczesna cywilizacja w swym humanistycznym podejściu do ludzi z odchyleniami od normy dąży do zmniejszenia bólu ich istnienia w zderzeniu się z wolnorynkową, wyrachowaną rzeczywistością i konkretnymi sytuacjami utrudniającymi życie na własną odpowiedzialność. Życie jako zadanie dla każdego człowieka polega jednak na poszukiwaniu wszelkich możliwości samorealizacji oraz tworzeniu realnych i racjonalnych perspektyw poznawczych i działaniowych w rzeczywistości przyjaznej, aprobującej i wyzwalającej sens istnienia. Medycyna, edukacja, technika oraz różnego rodzaju programy i ideologie próbują złagodzić trudności, ograniczenia i bariery psychologiczne własnych doświadczeń osób z niepełnosprawnością sensoryczną i motoryczną. Współpraca i koordynacja działań między politykami, prawnikami, lekarzami różnych specjalności, biologami, psychologami i inżynierami - specjalistami różnych dziedzin we współczesnej rehabilitacji i edukacji jest niezbędna i może przynieść konkretną korzyść dopiero wtedy, kiedy następuje efektywne połączenie sił i środków pomocowych dla pełnego, kompleksowego rozwiązywania oraz zaspokajania praktycznych potrzeb życiowych osób niepełnosprawnych.
" (W. Dykcik, Komplementarność i interdyscyplinarność jako paradygmaty naukowego rozwoju pedagogiki specjalnej, Olsztyn 2001)

W powyższym wycinku referatu Profesora zawierają się przewodnie myśli jego akademickiej, oświatowej i społecznej służby na rzecz nie tylko osób niepełnosprawnych, ale także pracy z pedagogami specjalnymi, kandydatami do tej profesji i już ją wykonujących w naszym kraju. Niezależnie od pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej w UAM w Poznaniu był członkiem wielu stowarzyszeń społecznych, jak:
Wiceprzewodniczącym Poznańskiego Oddziału Towarzystwa Higieny Psychicznej, członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, członkiem: Stowarzyszenia Na Rzecz Osób Autystycznych w Poznaniu, Koła Pomocy Osobom z Upośledzeniem Umysłowym w Poznaniu, Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej, Poznańskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Polskiego Stowarzyszenia Montessori oraz konsultantem naukowym ds. kształcenia nauczycieli szkół specjalnych w WOM w Gorzowie Wielkopolskim.

Droga rozwoju zawodowego i akademickiego prof. W. Dykcika rozpoczęła się w Liceum Pedagogicznym w Krotoszynie, które ukończył w 1961 r. Później studiował na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UAM na kierunku pedagogika, kończąc go w 1967 r. Dodatkowo ukończył studia w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie (obecnie moja Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej) w 1973, będąc od 1.10.1967 już zatrudnionym w UAM w Poznaniu. To w swojej Uczelni uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki (1974), a samodzielność naukową uzyskał po habilitacji w 1988. Tytuł naukowy profesora uzyskał w 2006 r. Był też członkiem rad naukowych wydawnictw: Poznańskie Towarzystwo Pedagogiczne, czy kluczowych dla subdyscypliny periodyków: „Auxillium Sociale“, „Nasze Forum“, „Szkoła Specjalna“, „Człowiek- Niepełnosprawność-Społeczeństwo“.


Profesor Władysław Dykcik wydał 3 monografie naukowe i opublikował 142 artykuły w czasopismach naukowych i rozprawach zbiorowych. Dbał o rozwój młodych naukowców. Wypromował 7 doktorów nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki. Należał do jednego z najbardziej cenionych recenzentów w przewodach doktorskich, habilitacyjnych, a w ostatnich latach życia - na tytuł naukowy profesora. Mało kto wie, że łącznie wykonał prawie 30 takich opinii, które torowały drogę do rozwoju naukowego młodych kadr lub też wskazywał na zalety i słabości rozpraw dojrzałych naukowców. Jakże szkoda, że nie doczekał pierwszej habilitacji swojej Uczennicy - dr Danuty Kopeć z UAM, bo byłby nie tylko dumny z tego powodu, ale i miał poczucie satysfakcji, że jest wśród współpracowników naukowiec, który będzie kontynuował na najwyższym poziomie uwielbianą przez Niego dyscyplinę nauk pedagogicznych - pedagogikę specjalną.


Wśród najbardziej znanych mi rozpraw Profesora są takie, jak m.in.:

„Autyzm - kontrowersje i wyzwania”. red. W. Dykcik, Poznań: 1994;

Pedagogika specjalna. Podręcznik akademicki. red. W. Dykcik, Poznań 1997 (wyd. II rozszerzone i uaktualnione, 2001);

Pedagogika specjalna wobec zagrożeń i wyzwań XXI wieku. Materiały z obrad XVI sekcji III Zjazdu Pedagogicznego w Poznaniu (21-23 wrzesień 1998), red. Władysław Dykcik i Jan Pańczyk, Poznań 1999;

Nowatorskie i alternatywne metody w praktyce pedagogiki specjalnej, red. W. Dykcik i B. Szychowiak, Poznań 2001;

Pedagogika specjalna szansą na realizację potrzeb osób niepełnosprawnych, red. W. Dykcik, Cz. Kosakowski, J. Kuczyńska-Kwapisz, Olsztyn-Poznań-Warszawa 2002.


Prof. Władysław Dykcik wydał także unikatową książkę pt. "Sowy. Kolekcja z podróży po Polsce i świecie". , w której ujawnia swoją pasję, jaką od kilkunastu lat podróżowania po Polsce i świecie (Europa, Afryka, Azja Południowo-Wschodnia, Ameryka Północna i Środkowa, i Brazylia) realizował zbierając figurki sów. Jego kolekcja liczy ponad 2500 egzemplarzy sów wykonanych z drewna, ceramiki, kamienia, szkła, metalu, tkaniny, tworzywa sztucznego oraz surowców naturalnych takich jak muszle, róg, kokos, sizal lub wosk pszczeli.


Chylę czoła przed dorobkiem, wkładem w rozwój nauk pedagogicznych i wyrażam w imieniu władz Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN żal z powodu przedwczesnej śmierci Profesora, współkreatora pedagogiki specjalnej minionego i obecnego Stulecia. W takiej sytuacji przypominają się słowa Oriany Fallaci (znanej dziennikarki włoskiej), która w swojej autobiografii napisała:

Nie mogę się nagiąć do myśli, że Życie to podróż ku Śmierci, a narodziny są wyrokiem Śmierci. Nie umiem strawić faktu, że aby żyć, trzeba umrzeć, że życie i śmierć to dwa wymiary tej samej rzeczywistości".


Rodzinie i Najbliższym oraz Współpracownikom z UAM składam wyrazy współczucia. Pragnę zarazem poinformować, że uroczystości pogrzebowe odbędą się 16 sierpnia br. o godz. 12.00 w rodzinnej miejscowości Profesora Władysława Dykcika - Borzęciczkach k. Krotoszyna.

Wspomnienie o Profesorze także w: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,14434582,Wladyslaw_Dykcik_nie_zyje.html

(foto: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,14434582,Wladyslaw_Dykcik_nie_zyje.html)











01 sierpnia 2013

Szanowni Czytelnicy – sojusznicy, antypatycy, zawistnicy, przyjaciele i wrogowie, pasjonaci pedagogiki i jej antagoniści, ciekawi reform oświatowych oraz w szkolnictwie wyższym i demistyfikatorzy ich pozorów!


Nadchodzi dla mnie – jak sądzę - zasłużony czas wakacji, urlopu. Sądzę, że niektórzy też odetchną z ulgą, jeśli nie będą musieli egotycznie (a jakże zbytecznie) sprawdzać, czy czasami nie napisałem o nich. O tych, którzy z życzliwością i cierpliwością czytali moje wpisy, będę pamiętał i gromadził kolejne refleksje, recenzje, relacje czy spostrzeżenia, by podzielić się nimi po powrocie, a nastąpi to - mam nadzieję - z dniem 1 września.

Dla niektórych z nas będzie to początek kolejnego roku przedszkolnego i/lub szkolnego. Dla innych zacznie się nerwowy okres przygotowań do nowego roku akademickiego. Ufam, że tegoroczni kandydaci nie dadzą się nabrać na pseudooferty, lipne promocje i o wątpliwej gwarancji jakości szkoły wyższe. Będą też tacy, którym pozostaną ostatnie dwa tygodnie do rozwiązania przez nich lub z nimi umów o pracę w tzw. „wsp”, czyli wyższych szkołach prywatnych. Dotyczy to tych, którzy byli dotychczas zatrudnieni nie dłużej niż 3 lata w tej samej placówce. Wielu już przed wakacjami kanclerze zapowiedzieli zmniejszenie pensji, a zarazem podwyższenie pensum zajęć dydaktycznych. O tym, czy i w jakim zakresie nie raczą ich jednak poinformować, bo przecież na tym polega ich manipulacja, by trzymać ew. pracowników w niepewności, w uzależnieniu tak, by nie mieli już szans na znalezienie w innej „wsp” miejsca pracy podstawowej czy dodatkowej. W tym obszarze z każdym rokiem odsłaniana jest degradacja etyczna relacji pracodawca-pracobiorca, zgodnie z zasadą, że kłamstwo ma krótkie nogi.

W uczelniach publicznych i nielicznych szkołach prywatnych z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych (DSW we Wrocławiu, Ignatianum w Krakowie i Pedagogium w Warszawie) będzie czas na przygotowanie atrakcyjnych programów kształcenia, ich aktualizację, opracowywanie kolejnych wniosków badawczych i związanych z podnoszeniem jakości kształcenia, a przede wszystkim nastąpi wyjątkowa seria posiedzeń rad wydziałów i komisji w sprawach awansów naukowych, by część kadr akademickich z różnych typów szkół wyższych mogła przeprowadzić postępowanie habilitacyjne czy profesorskie na starych jeszcze zasadach. Nie po raz pierwszy i nie tylko w tej kwestii okazuje się, że to co odchodzi, jest lepsze od tego, co przychodzi.

Trawestując piosenkę harcerską, życzę nam:

Nie zgaśnie blogowania moc,
co połączyła nas,
przy innym wpisie, w inną noc
do zobaczenia znów…

Ps.
Oczywiście, nowe komentarze będą moderowane. Zapraszam do dzielenia się wiedzą i opiniami

31 lipca 2013

Cynicy i makiaweliści (w świetle modelu self-deception) w strukturach szkolnictwa wyższego

To oczywiste, że szkolnictwo wyższe nie jest wolne od patologii postaw także części naukowców, w tym profesorów, którzy wraz z upływającym czasem nie są w stanie skryć swoich rzeczywistych postaw wobec innych. Przez dłuższy czas byli zakorzenieni w służbie oszustwa po to, by lepiej zwodzić innych. Mając jeszcze odpowiednie stanowiska, władzę wykorzystywali swoją makiaweliczną inteligencję do realizacji własnych interesów, więc kiedy ona zbliża się ku końcowi, a przecież role społeczne nie są wieczne, usiłują jeszcze za wszelką cenę wycisnąć z uczelni, instytucji publicznych i niepublicznych, stowarzyszeń, korporacji co tylko się da dla siebie i swoich bliskich. Przy okazji nie omieszkają spalić innym, szczególnie tym, którzy mają wiedzę o ich „dokonaniach”, matactwach, podłych postawach możliwe mosty dojścia do celów, które wcale nie muszą być przedmiotem ich pragnień czy dążeń.

Makiaweliści mierzą jednak innych swoją miarą niegodziwości, toteż są zdumieni, kiedy nagle okazuje się, że ich pozorujące sojusz działania, intrygi, skrywana wrogość, nie tylko się nie sprawdzają, ale i są demistyfikowane przez nich samych. Michael Gazzaniga pisał w swojej książce o „Istocie człowieczeństwa”, że takie osoby nie są w stanie być dobrymi kłamcami, gdyż ich psychopatyczna osobowość utrzymuje ich na powierzchni tylko dzięki sprawowaniu jakiejś władzy, pełnieniu jakiejś funkcji kierowniczej lub wywieraniu w środowisku presji i przeświadczenia, że wiele może. Takie osoby niczym się nie przejmują, bo rdzeń ich systemu wartości został już dawno, w wyniku samookłamywania się przez lata zniszczony, zdegradowany. Są jednak świadkowie, w tym także ofiary ich czynów, więc popadają od czasu do czasu w popłoch nie wiedząc o tym, kto i co jeszcze może zapamiętał. Muszą pilnować, by nie przedostali się do takich struktur władzy, w wyniku której to ich głos byłby słyszalny, a przy tym demistyfikujący ich manipulacje i kłamstwa.

Karmili innych przez lata swoimi opowieściami zza kulis, by jednych pomniejszać, a innych wywyższać tak, aby zabezpieczać pole bezpiecznego funkcjonowania w środowisku, które zdezorientowane tekstami nie wierzy, że mogłaby istnieć tak wielka sprzeczność między tym, co mówili, a tym, o czym pisali. Skuteczne oszukiwanie innych jest jednak możliwe, jak twierdzą kognitywiści, jeśli ktoś wykorzystuje dobrze rozwinięte zdolności poznawcze takie jak pamięć, uwaga czy samokontrola. Jednak wraz z wiekiem, z upływem czasu, w wyniku prowadzonych w różnych środowiskach akademickich grach i manipulacjach zaczynają tracić te zdolności i wpadają w panikę. Wówczas nie pozostaje im już nic więcej jak przejście do otwartej formy walki, w której odsłaniają swoje prawdziwe, a latami skrywane oblicze. Ich działania bazujące na złych, niemoralnych intencjach przynoszą tak długo korzyści, jak długo nie zostaną odkryte.

Użalają się współpracownicy profesora, że ich opuszcza przechodząc do szkoły niepublicznej, bo potrzebuje tylko i wyłącznie kasy. Przez lata byli jego/jej podwładnymi wiedząc, że niczego naukowo dla nich nie czynił(a), w niczym nie wspierał(a), nie pomagał(a), nie zachęcał(a), bo przecież był(a) skupiony(a) na nieustannej pazerności zarabiania i dbania o własne interesy. Inni, niech sobie radzą sami. Wykonywał(a) tylko to, co musiał(a), a i rzeczywistych obowiązków nie spełniał(a), bo przecież zawsze miał(a) od tego swoich podwładnych. On(a) nigdy nie tracił(a). Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie mówił tego, bo przecież można było jakoś przeżyć. On(a) nie wymagał(a) od innych, bo i sam(a) nie wymagał(a) od siebie. W sytuacji oszukiwania przez cynika innych, u współpracowników też wytwarza się mechanizm obronny. Potrafią dostosować się do warunków gry tak, by nie rozpoznał(a) ich rzeczywistych postaw wobec siebie. Teraz się cieszą, patrzą na to z ulgą, że wreszcie odejdzie ten(ta), który(a) i tak nic dla nich nie znaczył(a), chociaż mają niepokój związany z tym, kto będzie następcą. Straty jednak są i tak już nie do odrobienia. W tej sytuacji i tak nie ma to już żadnego znaczenia. Będą kwiatki, „miłe” pożegnanie, życzenia i … ulga. I on(a) wie, i oni wiedzą, że tu nie miał(a) szans na dalsze tkwienie z bylejakością dorobku, a w innym miejscu liczy się przecież tylko sztuka osoby z dyplomem, co nareszcie ulokuje go(ją) na właściwym, a czytelnym dla innych miejscu.

Kazusów self-deception jest w naszym środowisku wiele. Traci na tym ono samo, jak i nauka, bowiem rozczarowani relacjami z takimi osobami często sami odchodzą z nauki, z akademickiego środowiska lub realizują się w innych obszarach działań, na terenie których psychopaci nie mają już szans do realizowania swoich mocy. Toksycznym osobom jest z tym zapewne ciężko, ale znajdą sobie inne ofiary, które zaspokoją głód ich potrzeb.


(fot. Wystawa Instytutu Edukacji Artystycznej w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie)