27 lipca 2013

Kuszenie ZEREM kandydatów na studia pedagogiczne w szkolnictwie prywatnym

To zadziwiające, ale jest już chyba pewną prawidłowością to, że im bardziej niepewne, wątpliwe, płytkie itp. są warunki do studiowania na kierunku pedagogika w tzw. wsp, czyli wyższych szkołach prywatnych, tym więcej jest oferowanych przez nie środków kuszenia potencjalnych kandydatów (klientów). Proponuje się aspirującym do posiadania indeksu, stan zerowy, tzn.

- zero opłaty wpisowej,

- zero opłaty rekrutacyjnej,

- zero informacji na temat warunków promocji, jeśli skaperuje się znajomą czy znajomego na te same studia. Są jednak takie szkoły, których władze piszą uczciwie: DODATKOWO SKORZYSTAJ Z PROMOCJI "W DUECIE TANIEJ" - zaproponuj koleżance/koledze studiowanie, a przez miesiąc nie zapłacisz czesnego*;

- zero informacji na temat promocji z tytułu przeniesienia się z innej "wsp" (to taki gest bezwzględnej rywalizacji z konkurencją),

- zero opłat z tytułu niepełnosprawności (czyżby?),

- zero zadłużenia w rejestrze długów publicznych, ale już brak informacji czy jest też zero zadłużenia wobec ZUS,

- zero wiarygodnej lub jakiejkolwiek informacji o obsadzie kadrowej w nowym oku akademickim, czyli o tym, czy i kto będzie kształcił od 1 października 2013 r., gdyż z wieloma pracownikami już rozwiązano umowy o pracę, część zmuszono do przyjęcia gorszych warunków płacowych (a zatem nie wiadomo, jak się zachowają w nowym roku akademickim), a część sama zrezygnowała z współpracy z daną "wsp", o czym także nie informuje się kandydatów;

- zero informacji o prawdziwej ocenie Polskiej Komisji Akredytacyjnej, która prowadziła ocenę jakości kształcenia za ostatnie 3 lata (tu najchętniej manipuluje się innymi informacjami);

- zero informacji o jakości zatrudnionej kadry nauczycieli, skoro część osób została wcześniej zwolniona z pracy lub została zobowiązana do zwolnienia się z uniwersytetu lub akademii (to rodzaj zamiatania sprawy pod dywan, by nie wyszedł skandal na jaw) na skutek naruszenia prawa, dobrych obyczajów akademickich czy etyki pracownika naukowego (plagiaty, wyłudzenia, korupcja itp.);

- zero dorobku naukowego nauczycieli "akademickich" pracujących w takich szkołach;

- zero informacji o planach studiów, ich organizacji i programach kształcenia;

- zero kluczowych dokumentów na stronie szkoły (np. wiele z nich ukrywa treść Statutu, nie podaje wszystkich informacji związanych z płatnościami itp.).

Wiele wyższych szkół prywatnych, które kształcą na kierunku pedagogika ma promocje ZEROWE.

Bardzo podoba mi się zapis w kodeksie etycznym studenta w jednej z takich szkół, którzy brzmi:

Student ma bezwzględne prawo do sprawiedliwej oceny swojej wiedzy i do równego traktowania. Nie powinien jednak nadużywać tego prawa, oskarżając bezpodstawnie pracowników o niesprawiedliwość lub inne niegodne zachowania. Inna szkoła też ma kodeks etyki studentów, co stało się nawet pozytywnie "zaraźliwe", a w jednym z punktów zachęca młodzież zobowiązaniem do tego, by reagowała "(...) na wszelkie przejawy zachowań nieetycznych pracowników naukowych Uczelni, a w razie zdarzeń stanowiących przekroczenie obowiązujących norm prawnych powiadomiła władze Uczelni i odpowiednie organy ścigania."


Czekamy jeszcze na kodeks etyki właścicieli takiej szkoły i jej kadry nauczycielskiej. Trzy kodeksy w jednym pakiecie, to będzie więcej, niż ZERO. wówczas nie trzeba będzie donosić, reagować, bo każdy z takim kodeksem pod pachą będzie etyczny. Oczywiści, jeśli przykład pójdzie z góry... , a jak na górze jest stan ZEROWY, to będzie pozór.

26 lipca 2013

Pozoranctwo ministerstwa edukacji na rzecz inkluzji rodziców w szkołach






Przyznam szczerze, że komunikaty MEN o nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela brzmią tak, jakby w środowisku oświatowym pracowały osoby, które nie rozumieją, że pewne z proponowanych zmian są tylko i wyłącznie pozorne. Niektóre utrwalają to, co już jest w prawie oświatowym albo co jest zaprzeczeniem leżących u ich podstaw nawet dobrych intencji.

Obecna nowelizacja Karty Nauczyciela została przyjęta 25 lipca przez Sejmową Komisję Edukacji... ,co nie dziwi, bo w niej władza ma większość, więc może zaakceptować każdy bubel. Stwierdza się w niej, że ma ona na celu podnoszenie jakości pracy szkoły poprzez: m.in. włączenie rodziców w sprawy istotne dla szkoły w szerszym niż dotychczas zakresie. To się ministerstwu chwali. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Wszystko bowiem będzie zależało od mocy słów, jakie zostaną zastosowane w ostatecznej redakcji Ustawy.

Oto bowiem przewiduje się rozszerzenie udziału przedstawicieli rodziców w procedurze awansu zawodowego nauczycieli i procedurze oceny ich pracy. O ile to pierwsze jest istotnym novum, bo dotychczas rodzice byli pomijani jako opiniodawcy w systemie awansu zawodowego nauczycieli, o tyle zapis mówiący o tym, że: (...) przy dokonywaniu oceny pracy nauczyciela dyrektor szkoły zasięga opinii rady rodziców" już nie, bowiem co to znaczy, że "zasięga"? Dlaczego nie ma zapisu mówiącego o tym, że ma obowiązek "zasięgać ową opinię" i uwzględniać ją w procesie oceniania. Wiemy bowiem, jak działają tego typu zapisy prawne. Nadzór ma zasięgać, ale tylko po to, by pozorować ów fakt niejako uwzględniania opinii rodziców. Czy dyrektor może zasięgać tej opinii, czy musi? Jaki jest skutek dla rodziców owego zasięgania ich opinii? Musi ją uwzględniać, czy też może?



Kolejna kwestia:

Przy dokonywaniu oceny pracy dyrektora szkoły, organ prowadzący szkołę będzie uwzględniał opinię rady szkoły. W szkołach, w których nie została utworzona rada szkoły - istotna będzie opinia rady rodziców. jest już tylko potwierdzeniem tego, co ma miejsce w prawie oświatowym.


To jest żadna łaska i żadne novum, bo nowelizowana już wielokrotnie Ustawa o systemie oświaty od 1991 r. zobowiązuje organ prowadzący i nadzór pedagogiczny do uwzględniania uchwał rady szkoły, także w sprawie oceny pracy dyrektora czy szeroko rozumianego kierownictwa szkoły.

Przypominam zatem urzędnikom, że ten zapis jest nonsensowny, bowiem w świetle obowiązującej Ustawy o systemie oświaty rodzice już takim uprawnieniem do opiniowania pracy nauczycieli dysponują. Ministrowie nie czytają własnych ustaw i rozporządzeń?

Art. 50. 1. W szkołach i placówkach mogą działać rady szkół i placówek.

2. Rada szkoły lub placówki uczestniczy w rozwiązywaniu spraw wewnętrznych szkoły lub placówki, a także:

1) uchwala statut szkoły lub placówki;

2) przedstawia wnioski w sprawie rocznego planu finansowego środków specjalnych szkoły lub placówki i opiniuje projekt planu finansowego szkoły lub placówki;

3) może występować do organu sprawującego nadzór pedagogiczny nad szkołą lub placówką z wnioskami o zbadanie i dokonanie oceny działalności szkoły lub placówki, jej dyrektora lub innego nauczyciela zatrudnionego w szkole lub placówce; wnioski te mają dla organu charakter wiążący;

4) opiniuje plan pracy szkoły lub placówki, projekty innowacji i eksperymentów pedagogicznych oraz inne sprawy istotne dla szkoły lub placówki;

5) z własnej inicjatywy ocenia sytuację oraz stan szkoły lub placówki i występuje z wnioskami do dyrektora, rady pedagogicznej, organu prowadzącego szkołę lub placówkę oraz do wojewódzkiej rady oświatowej, w szczególności w sprawach organizacji zajęć, o których mowa w art. 64 ust. 1 pkt 2.



W Ustawie Karta Nauczyciela mamy także już ów przywilej zapisany:

Art. 6a. 1. Praca nauczyciela, z wyjątkiem pracy nauczyciela stażysty, podlega ocenie. Ocena pracy nauczyciela może być dokonana w każdym czasie, nie wcześniej jednak niż po upływie roku od dokonania oceny poprzedniej lub oceny dorobku zawodowego, o której mowa w art. 9c ust. 6, z inicjatywy dyrektora szkoły lub na wniosek:

1) nauczyciela;

2) organu sprawującego nadzór pedagogiczny;

3) organu prowadzącego szkołę;

4) rady szkoły;

5) rady rodziców.


(...)
6. Oceny pracy dyrektora szkoły oraz nauczyciela, któremu czasowo powierzono pełnienie obowiązków dyrektora szkoły, dokonuje organ prowadzący szkołę w porozumieniu z organem sprawującym nadzór pedagogiczny.

7. Organ, o którym mowa w ust. 6, dokonuje oceny pracy dyrektora szkoły po zasięgnięciu opinii rady szkoły i zakładowych organizacji związkowych działających w tej szkole. Przy ocenie pracy dyrektora przepis ust. 2 stosuje się odpowiednio




To, co tworzy nową formę inkluzji rodziców, to zwiększenie ich udziału w procedurze nadawania stopni awansu zawodowego nauczycielom, skoro przedstawiciel rady rodziców będzie miał możliwość uczestniczenia w pracach komisji kwalifikacyjnych i egzaminacyjnych w charakterze obserwatora. Dlaczego jednak nie uwzględnia się w tej procedurze rady szkoły, który to organ ma znacznie szerszy wgląd społeczny w to, co się w dzieje w placówce?



Zastanawiam się nad tym, czy sekretarze i podsekretarze stanu w ogóle znają Ustawę o systemie oświatowym? Doklejenie do tej nowelizacji "rodziców" jest klasyczną manipulacją, propagandowym trickiem, by pokazać, jak władza chce być blisko rodziców i dla rodziców. To oczywiste, zbliżają się wybory. Otóż proponowany zapis w ustawie nie tylko niczego w kwestii inkluzji rodziców do środowiska szkolnego nie poprawia, nie polepsza, ale więc służy kontynuacji centralistycznego sprawowania władztwa nad nimi, które w istocie ma na celu załatwianie spraw trudnych rękami rodziców.

25 lipca 2013

Diagnostyka pedagogiczna. Nowe obszary i działania






Miło mi poinformować, że właśnie ukazał się w Oficynie Wydawniczej "Impuls" szósty tytuł wydawany pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk z serii: "Pedagogika Nauce i Praktyce" - tym razem autorstwa dr hab. Ewy Wysockiej, profesor Uniwersytetu Śląskiego pt. Diagnostyka pedagogiczna. Nowe obszary i działania.

Ewolucja kształcenia kadr naukowych w Polsce zmierza coraz szybciej ku rozdzieleniu kwalifikacji badawczych na te stricte naukowe i zawodowe. To oczywiste, bo nauki humanistyczne i społeczne mają do spełnienia co najmniej jedną z dwóch funkcji: poznawczą i społeczną. Ta pierwsza możliwa jest dzięki prowadzeniu badań podstawowych, metateoretycznych, eksplikacyjnych, a ta druga w wyniku badań praktycznych, stosowanych, często eksperymentalnych. Pedagogika konsekwentnie reaguje na te procesy a przedstawiciele tej orientacji badawczej przygotowują tak dla studentów, jak i młodych kadr naukowych podręczniki, w których wprowadzają ich w sztukę poznawania świata kształcenia i wychowania zgodnie z powyższym rozróżnieniem.

Proponowana adeptom pedagogiki i studiów nauczycielskich monografia prof. Uniwersytetu Śląskiego Ewy Wysockiej jest znakomitym przykładem rozpraw tego drugiego nurtu i funkcji, jaką powinna spełniać nauka o wychowaniu. Diagnostyka pedagogiczna nie służy przede wszystkim temu, żeby coś wiedzieć, chociaż także, ale żeby można było na ten temat lepiej myśleć i to zrozumieć, by coś zmienić, mieć na to jakiś wpływ. Tylko dzięki dobrze przeprowadzonej diagnostyce można podejmować decyzje interwencyjne, mające na celu albo modyfikację, zmianę, albo utrzymanie określonego stanu zjawisk na względnie tym samym poziomie, albo ich powstrzymywanie i redukowanie, by nie były szkodliwe, toksyczne dla jednostki, instytucji, środowisk czy grup społecznych.

Książka Ewy Wysockiej jest w swojej treści upomnieniem się o nabywanie jak najwyższych standardów profesjonalizmu w pracy pedagoga czy/i nauczyciela, by podobnie, jak ma to miejsce w innym zawodzie publicznego zaufania, jakim jest lekarz – przede wszystkim nie szkodzić, nie skrzywdzić wychowywanej czy kształconej jednostki, by nie degradować narodowej kultury, tożsamości wyznaniowej czy ponadczasowych wartości w naszym życiu. Do tego potrzebny jest warsztat rzetelnego i uczciwego badacza, diagnosty, który pedagodzy muszą zdobyć i nieustannie rozwijać przez cały okres swojej aktywności społeczno-zawodowej, misyjnej czy naturalnej w roli rodziców, jeśli chcą trafnie dobierać środki, metody, formy i techniki wychowawczego wpływu /wspierania rozwoju człowieka.

Jest to pierwsza tego typu rozprawa w naszym kraju - w porównaniu z podręcznikiem Bolesława Niemierko pt. Diagnostyka edukacyjna (Warszawa 2009) nastawionym wyłącznie na diagnostykę edukacyjną w przestrzeni szkolnej, której autorka ujmuje podstawy teoretyczno–metodologiczne procesu diagnozy pedagogicznej w tak szerokim, kompleksowym i systematycznym ujęciu. Tym większe więc należą się słowa uznania dla Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, że zechciał włączyć do znakomitej serii autorskich monografii publikację, która jest fundamentalna dla pedagogów i nauczycieli, jeśli ich kompetencje są wzbogacone o specyficzną wiedzę i umiejętności poznawania wychowanków/ uczniów w sposób maksymalnie adekwatny do ich osobistych i środowiskowych warunków życia.

Dla nauk społecznych niniejsza rozprawa jest najlepszym przykładem interdyscyplinarnego podejścia do diagnostyki pedagogicznej, która powinna – jak w przypadku nauk medycznych – sprzyjać odrębnemu kształceniu specjalistów wspomagających pedagogów w ich służbie, ale w świetle istniejących w Polsce rozwiązań wymaga od nich samych takich kwalifikacji. Jest to znakomicie uzasadniona geneza i ewolucja diagnostyki pedagogicznej jako odrębnej dyscypliny wiedzy naukowej, odsłaniająca różne jej modele, podejścia i wynikające z nich konsekwencje dla animowania praktyki wychowawczej czy edukacyjnej. Autorka nie pominęła tu żadnej z subdyscyplin pedagogicznych, dla których kluczową rolę powinny odgrywać właśnie tak kluczowe doświadczenia poznawcze i umiejętności, które łączą empirię i rozum z empatią i wrażliwością własnego sumienia.

Gorąco polecam tę książkę nie tylko studentom czy profesjonalistom w zakresie pedagogiki, ale i innych nauk humanistycznych i społecznych, gdyż mogą czerpać z tego źródła wiedzę, która znajduje szerokie zastosowanie w każdej profesji społecznej, uwzględniając przy tym to, co wybitny socjolog Florian Znaniecki określił mianem „współczynnika humanistycznego”. Ufam, że dzięki tej rozprawie lepsze i bogatsze w swoich uzasadnieniach i wyborach będą także prace dyplomowe naszych studentów i doktorantów, bo jest to fundament pod konstruowanie założeń własnych badań na każdym poziomie rozwoju osobistego oraz dążeń do własnego awansu naukowego.

Przypominam zarazem, że w serii autorskich monografii akademickich KNP PAN „Pedagogika Nauce i Praktyce” ukazały się:


1. Czesława Kupisiewicza, Dydaktyka. Podręcznik akademicki

2. Czesława Kupisiewicza, Z dziejów teorii i praktyki wychowania. Podręcznik akademicki

3. Bogusława Śliwerskiego, Pedagogika ogólna. Podstawowe prawidłowości

4. Mirosława J. Szymańskiego, Socjologia edukacji.

5. Jolanty Szempruch, Pedeutologia. Studium teoretyczno-pragmatyczne


Seria autorskich podręczników akade­mickich do pedagogiki jest kolejnym do­pełnieniem polskiej literatury przedmiotu o nowe IMPULSY i spojrzenie na przed­miot jej naukowych badań, najbardziej palące dla praktyki problemy eduka­cyjne, opiekuńcze i wychowawcze oraz klasyczne lub/i nieznane jeszcze sposoby podejścia do ich rozwiązywania. W ponowoczesnej dobie naukowa wiedza rozwi­ja się z nieprawdopodobną dynamiką, intensywnością i częstotliwością, toteż coraz trudniej jest adeptom tej profesji odnaleźć się w jej labiryncie. Autorzy serii wydawniczej jednak zarówno potwier­dzają aktualność przekazywanej nam wiedzy, jak i wychodzą w przyszłość z tym, co warte jest zatrzymania, reflek­sji czy dalszych badań. Właśnie, dlatego nadałem tej serii tytuł: PEDAGOGIKA NAUCE I PRAKTYCE, bo każdy z auto­rów, pracując nad zakresem tematycz­nym własnej subdyscypliny naukowej, łączy w akademickim i podręczniko­wym zarazem przekazie teraźniejszość z przyszłością, która na naszych oczach i tak staje się już przeszłością. Czytelnikom podręczników nie tylko ży­czę miłej lektury, ale i zachęcam do wspól­nej debaty, krytyki i recenzji, które nam wszystkim pomogą w doskonaleniu włas­nej twórczości.