27 czerwca 2013

Wstrzymywanie uczniom wydawania świadectw jest niedopuszczalne, czyli kolejna kompromitacja MEN

Tak zatytułowany komunikat widnieje na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej kompromitując tę instytucję i podlegający jej nadzór pedagogiczny! Jego treść jest krótka:

W związku z doniesieniami prasowymi dotyczącymi stosowania w niektórych szkołach praktyk wstrzymywania wydawania uczniom i absolwentom promocyjnych świadectw szkolnych i świadectw ukończenia szkoły z powodu między innymi: nieuiszczenia opłaty za świadectwo, nieuiszczenia dobrowolnej składki na radę rodziców, braku przedłożenia przez absolwenta tzw. „obiegówki" uprzejmie przypominamy, że praktyki tego typu są niezgodne z prawem.

W § 26 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 28 maja 2010 r. w sprawie świadectw, dyplomów państwowych i innych druków szkolnych jest napisane, iż „świadectwa, odpisy świadectw dojrzałości, odpisy aneksów do świadectw dojrzałości, dyplomu, suplementy, zaświadczenia, indeksy, legitymacje szkolne i legitymacje przedszkolne dla dzieci niepełnosprawnych, a także kopie, o których mowa w § 23 ust. 2, są wydawane odpowiednio przez szkoły, kuratora oświaty, komisje okręgowe i przedszkola nieodpłatnie".



To tak, jakby Komendant Główny Policji ogłosił na stronie internetowej apel do bandytów: Stosowanie agresji fizycznej i psychicznej wobec innych osób jest niedopuszczalne! W związku z doniesieniami prasowymi dotyczącymi stosowania przez niektórych obywateli praktyk naruszania cielesności innych osób Komenda Głowna Policji przypomina, że praktyki tego typu są niezgodne z prawem. I tu może pojawić się stosowny artykuł np. z Kodeksu Prawa Karnego.


Tego typu "sterowanie" oświatą staje się wyrazistym dowodem na totalny chaos w polskiej oświacie i wieloletnią nieudolność nadzoru pedagogicznego! Po co wydaje się miliony złotych w naszym kraju na utrzymywanie armii urzędników - wizytatorów kuratoryjnych, skoro aż minister edukacji narodowej musi im przypominać, że obowiązuje w tym kraju jakieś prawo. Ile jeszcze lat będziemy czytać tego typu komunikaty? Czy ktoś w MEN zastanowił się nad tym, jak nieskuteczną stanowi władzę, skoro każdego roku trzeba powtarzać to samo? To może ktoś wreszcie ruszyłby się zza biurka i zaczął sprawować ów nadzór, skoro tak MEN zapisał jego zadania? Może wreszcie ktoś rozliczy pseudo pedagogiczny - jak się okazuje - nadzór z nieudolności, z którą zmagamy się od początku transformacji. To, że w PRL stosowano te praktyki a dzisiaj są one nieustannie reprodukowane tylko wskazuje na to, że dobrze się usadowiło STARE.

No i wreszcie, tego typu sytuacja odsłoniła pozór funkcjonowania Forum Rodziców przy Ministrze Edukacji Narodowej, które okazało się kwiatkiem do kożucha, i to w dodatku zwiędłym, skoro nawet ONO nie potrafi zadbać o tak pryncypialne naruszanie praw rodziców w publicznym szkolnictwie! Wstyd! Forum stało się przedłużonym ramieniem władzy, oferując na stronie MEN banalne treściowo prezentacje typu: Jak wzmocnić dialog polskiej szkoły z rodzicami?, podczas gdy w szkołach prowadzony jest z nimi monolog. Oj, daleko nam jeszcze do demokratyzacji, uspołecznienia, do uczynienia szkolnictwa rzeczywiście publicznym.

26 czerwca 2013

Zerowe gry kadrowe w wyższym szkolnictwie prywatnym

Zbliża się koniec czerwca, a więc ruchu kadrowego w szkolnictwie prywatnym dla tych pracowników, którzy mają trzymiesięczne wymówienie z pracy. Nie ma zmiłuj się. Nawet ci, którym wydawało się, że wystarczy nosić torby za założycielem, jeździć z nim na narty czy na letnie wczasy, kupować okazjonalnie prezenty, niemal codziennie raczyć nieszczerymi komplementami itp., otrzymują wymówienia z pracy. A tak się starali, tak podjudzali, tak kombinowali, by tylko pozbyć się tych, którzy widzą ich pozoranctwo, nieudolność, brak kompetencji i hipokryzję… . Niestety, nadeszła chwila odsłony prawdziwego oblicza ich pracodawcy.

W nieuczciwym biznesie nie ma ludzi niezastąpionych. Są tylko w mniejszym lub większym stopniu traktowani instrumentalnie, by spełniać oczekiwania właściciela. Każdy, kto chce być sobą, zachować własną godność, musi wybrać – być albo nie być. Nie ma innego wyjścia, gdyż prędzej czy później to założyciel pseudobiznesu zadecyduje za niego. Kierowałeś jakimś działem? Byłeś przydatny w nim przez ileś miesięcy czy lat? To ciesz się, bo prędzej czy później przyjdzie walec i wyrówna. W końcu jak założyciel chce zatrudnić zięcia, teścia, kochankę czy partnera kogoś, na kim mu bardzo zależy (tymczasowo, o czym on wiedzieć nie może), to nie będzie żadnej litości, pamięci o tym, co było dobrego i wartościowego w tych relacjach, gdyż toczy się gra o sumie zerowej, tzn. czyjś zysk musi być osiągnięty kosztem czyjejś straty.

Po wymówieniu albo własnej rezygnacji z pracy w takiej psuedoszkółce bardzo szybko dowiesz się, kto czyhał na twoje miejsce, kto był w układzie, zmowie z założycielem, kto był w pakiecie koniecznego zatrudnienia kosztem koniecznego czyjegoś zwolnienia. Ktoś musi dobrze zarobić na czyimś zwolnieniu, to oczywiste w tak „brudnej grze”, jaką prowadzą niektórzy właściciele szkół prywatnych. Pogratulować motywacji pracy tym, którzy pozostali w takiej matni, bo będzie ona napędzana strachem, lękiem przed utratą jakichś dochodów. Jeszcze się ich przetrzyma na pół etatu, na umowę śmieciową, na ustną deklarację, gdzie słowa takiego pracodawcy są tyle warte, co rolka papieru toaletowego. Być może na nią starczy, kiedy trzeba będzie po kolejnym ultimatum o redukcji płac, zwolnieniach udać się tam, gdzie król chadzał piechotą. Może też poczytać sobie artykuły, felietony w uczelnianej gazecinie, która przecież nie poinformuje o tym swoich czytelników, a tym bardziej kandydatów na studia. Nie napisze jej "wypitny" redaktorzyna, że kierunek studiów otrzymał ocenę warunkową, że założyciel zwolnił właśnie kolejnych pracowników, że ci najlepsi już dawno i niedawno sami odeszli, że wszystko tu jest podszyte tchórzem i lipą.

Nie piszcie w swoich komentarzach, że w szkolnictwie publicznym też są zwolnienia, redukcje, cięcia płac, bo płace w nich zaczynają wzrastać, są pod kontrolą państwa a więc nie zależą od widzimisię rektora czy dziekana, a redukcje etatów wynikają z zaniechania przez niektórych nauczycieli akademickich powinności naukowo-badawczych czy braku godzin do prowadzenia zajęć dydaktycznych. Tu jednak każdy znacznie wcześniej dowiaduje się o tym, jak jest oceniany i jakie ma perspektywy. Sam rozstrzyga, czy podejmie właściwą dla danego stanowiska aktywność, czy może nadal zamierza ją pozorować. Pamiętam, jak jeden z moich uniwersyteckich współpracowników grał na swoją rodzinę, na żonę, później na kochankę, na zięcia, na córkę wysysając dla nich co tylko się da z uniwersyteckiego środowiska. Taka gra o sumie zerowej musi się kiedyś zakończyć porażką jednej ze stron, kiedy to tracą na tym współpracownicy, a cynik zyskuje.

Niektórzy nie chcą zrozumieć, że tak, jak sami rozstają się z innymi, zostaną w przyszłości potraktowani przez innych. W przyrodzie i społeczeństwie gra o sumie zerowej toczy się nieustannie. Nie miał racji Thomas Gordon, że w relacjach międzyludzkich, ale w środowisku antagonistycznym, możliwe jest funkcjonowanie bez zwycięzców i bez pokonanych. Jeśli ktoś myśli inaczej, to niech już szuka sobie innej pracy, bo nawet nie wie, kto czyha lub kogo ma założyciel szkoły na jego miejsce.

25 czerwca 2013

Francuska lekcja walki z rasizmem

Z francuskich ustaw prawnych ma zostać usunięte pojęcie "rasa", które w obecnej wersji ideologicznej obowiązują we Francji od 1881 r.. Zdaniem będących u władzy socjalistów, nie istnieje coś, co jest określane tym mianem. Wystarczy zatem usunąć pojęcie rasy z wszelkich ustaw, prawnych regulacji¶ aby zniknął rasizm. Ustawę w tym zakresie przyjęła izba niższa Parlamentu tego kraju oczekując, że rasa zostanie usunięta z literatury, prawa, a tym samym i z codziennego życia. Nie będzie powodu do posługiwania się kategorią, na podstawie której ludzie są ze sobą porównywani, oceniani, a bywa, że i są szykanowani. Autorem nowelizacji prawa w tym zakresie jest poseł lewicy - François Asensi.

Tym samym rasa nie powinna mieć już żadnego znaczenia, ani w nauce, ani w kulturze, ani w polityce czy w życiu codziennym, gdyż nie może być wykorzystywana w tym kraju do charakteryzowania ludzi, a więc i ich różnicowania. Słowo, które oznacza określoną grupę ludzi ze względu na ich właściwości a objaśniane w jego definiensie, może z racji powszechnego stosowania zachęcać do działań ideologicznych, rasistowskich. Rasa jest - zdaniem innego z posłów Alfreda Marie-Jeanne - absurdalnym konstruktem pojęciowym, który doprowadził do powstania najgorszych ideologii w świecie.

Sejm przyjął ustawę dotyczącą usunięcia pojęcia "rasa" z prawa i nauki, ale nie wiem, czy zatwierdził to francuski Senat. Ponoć Prezydent Francji obiecał w czasie kampanii wyborczej, że poprze tę inicjatywę. Pojęć, które jako opis fenomenów ludzkiej egzystencji prowadzą do stosowania przemocy wobec osób bądź jej sprzyjają, jest znacznie więcej, jak np. płeć, wiek, tusza, narodowość itp. Ich usunięcie z ustawodawstwa nie spowoduje przecież, że ludzie przestaną się nimi posługiwać w procesie oceniania, komunikacji, współpracy i rywalizacji, edukacji itp.

U nas do tego rozwiązania nie dojdzie, bo w kraju bł. Jana Pawła II ziarna nienawiści są na co dzień rozsiewane w mediach, oświacie, nauce, kulturze, biznesie i usługach. "Rasą", czyli zmienną wykorzystywaną przez niektórych do wykluczania INNYCH może być tu wszystko - wiek, płeć, wyznanie, miejsce zamieszkania, pochodzenie społeczne, biografia itp.

A tak pracują posłowie UE za 12 tys. EURO miesięcznie (naszych tam nie widać, bo są w Polsce udzielając mediom licznych wywiadów):


(Źródło: Yahoo! Groups,