Najwyższy
czas uruchomić front społeczny na rzecz publicznej edukacji.
Polska
edukacja ma swoją specyfikę:
→ politycy boją się szkół,
→ związki boją się utraty wpływów,
→ samorządy boją się chaosu,
→ kuratoria boją się likwidacji,
→ nauczyciele boją się presji,
→ rodzice boją się zmian,
→ a uczniowie boją się, że nikt ich nie słucha.
Dlatego
rozwiązanie, które może to zmienić, jest możliwe, bo istnieją gotowe wzory i
doświadczenia.
Ukształtowany
już w XIX wieku hierarchiczny system zarządzania oświatą w strukturach
państwowych ugruntował nie tylko model dyrektywnego, autorytarnego kierowania
instytucjami oświatowymi, ale i utrwalił ich formalno - organizacyjny
charakter. W tak hierarchicznie pojmowanym systemie oświatowym, w którym
występuje pionowa i o zróżnicowanym terytorialnie zasięgu stopniowalność całego
układu i jego subsytemów wszelkie formy samorządności powoływane są odgórnie, a
jeśli nawet dopuszcza się możliwości ich oddolnego tworzenia (np. rady szkoły),
to i tak zakres ich zadań oraz funkcji określany jest przez centralne
władze.
W
sposób sprzeczny z ideą demokracji upowszechniło się w społecznościach
edukacyjnych przekonanie, że wzajemne stosunki władz oświatowych z dyrektorami
szkół, dyrektorów z nauczycielami oraz tych ostatnich z uczniami i ich
rodzicami muszą być oparte na autorytecie władzy wyżej usytuowanej w społecznej
hierarchii. To ma warunkować określony stopień posłuszeństwa czy
podporządkowania wszystkich osób znajdujących się w podległych rolach. W
autorytarnym społeczeństwie kształci się zatem autorytarne osobowości.
Koncepcje teoretyków wychowania i edukacji opierały się głównie na przesłankach
pedagogicznych i psychologicznych, traktujących samorządność jako kategorię
organizacyjną w skali pojedynczej instytucji, a nie jako równie możliwą i
potrzebną kategorię społeczno - zawodową w skali makrosystemowej
(społeczeństwa, państwa). Powstawały zatem prace teoretyczno - metodyczne,
które adresowano do nauczycieli, jako głównych realizatorów samorządności w
szkole, ignorując zawartą w tym podwójną niekonsekwencję: samorządność uczniom
mieli nadawać ci, którzy sami nie byli samorządni, autonomiczni.
Słusznie krytykował taki stan rzeczy przed laty
prekursor nurtu symetrycznego myślenia i działania pedagogicznego Janusz
Korczak - Nie możemy zmienić naszego życia dorosłych, bośmy sami
wychowani w niewoli, nie możemy dać dziecku swobody, dopóki samiśmy w
kajdanach.
Nauki
pedagogiczne od lat zajmowały się samorządnością w placówkach oświatowo -
wychowawczych, koncentrując się przede wszystkim na wewnątrzinstytucjonalnym
samostanowieniu, w tym dotyczącym głównie uczniów (samorządy uczniowskie) i
rodziców (komitety rodzicielskie czy rady rodziców). Ruch samorządowy w
polskich szkołach, chociaż ma duże i wspaniałe tradycje, to jednak zupełnym
milczeniem pomijał kwestie powszechnej (międzyinstytucjonalnej) autonomii
społeczności nauczycielskiej. Nie przejmowano się zbytnio tym, że ta grupa
społeczno - zawodowa nie ma swojego rzeczywistego przedstawicielstwa, uprawnień
i zobowiązań do współdecydowania o własnych losach oraz że pozbawiona jest
realnego wpływu na politykę oświatową swojego państwa.
Upublicznienie
na początku lat 80. opozycyjnej wizji Samorządnej Rzeczypospolitej zaowocowało
w środowisku oświatowym m.in. ideą tworzenia zawodowego samorządu nauczycieli,
upatrując w nim szansę na wewnętrzną odnowę etyczną tego środowiska i
przełamanie monopolu państwa w zakresie inicjatyw reformatorskich czy
totalitarnych, centralistycznych form sprawowania władzy. Myślenie samorządowe,
choć jakże ważne u podstaw głębokiej transformacji ustrojowej państwa, to
jednak w tamtych latach nie miało szans na urzeczywistnienie w praktyce jako,
że społeczny ruch odnowy NSZZ „Solidarność” musiał jako pierwszy zaistnieć w
ówczesnych realiach Polski, przygotowując przedpole do emancypacyjnych dążeń
różnych grup pracowniczych, w tym i nauczycieli.
Tworzenie niezależnego, samorządnego związku zawodowego „Solidarność” w
szkołach i strukturach administracji oświatowej przesłoniło zatem istotę pełnej
autonomii środowiska nauczycielskiego, które przez lata PRL pozbawione było
podmiotowości zawodowej i godnych warunków pracy. Nie dostrzegano jeszcze zbyt
wyraźnie, iż wyzwoleniu związkowemu, pracowniczemu powinna towarzyszyć
równolegle rzeczywista transformacja stosunków społecznych w relacjach całej
społeczności nauczycieli tak do władz oświatowych, jak i aparatu państwowego.
Szansy demokratyzowania oświaty upatrywano głównie w przenikaniu do szkół
publicznych odmiennych od dotychczasowych celów, treści oraz metod nauczania i
wychowania, poszerzaniu sfery szkolnictwa niepaństwowego czy zmian
ustroju szkolnego (np. odstąpienie od prosowieckiej reformy oświaty, zmiana
Karty Nauczyciela, Ustawy o Systemie Oświaty itp.). Domagano się, by szkoły
mogły rzeczywiście służyć dobru dziecka i zostały uwolnione od konieczności
realizacji doraźnych dyrektyw władz oświatowych, do czego mogło doprowadzić
tworzenie szkół i klas autorskich, z własnym programem kształcenia i wychowania
oraz podmiotowość nauczycieli.
Krytykę
stanu uprzedmiotowienia i głębokiej pauperyzacji nauczycieli, niedostatecznego
sprawowania kontroli społecznej przez działaczy związkowych w stosunku do władz
oświatowych, braku zasad etycznych oraz odpowiedzialności zawodowej nauczycieli
i nadzoru pedagogicznego, braku orzecznictwa dyscyplinarnego w stosunku do
patologicznych pracowników, zaniku funkcji samokształceniowych czy
zlekceważenia reguł i rozwiązań weryfikacyjnych kandydatów do zawodu itp. nadal
jest tłumiona i osłabiana w Polsce od 1993 roku. Związki zawodowe przejęły
zadania, które wykraczają poza ich faktyczne funkcje, ale zostały im zapewnione
w ustawach. Nic dziwnego, że jak do władzy dochodzi lewica, to w opozycji są
związkowcy "Solidarności", a jak prawica - to związkowcy
ZNP. Istotą władzy publicznej, samorządowej musi być działalność na rzecz
ogółu obywateli, zaś rolą stowarzyszeń czy związków zawodowych jest angażowanie
się jedynie na rzecz swoich członków.
Powinien
zostać utworzony w Polsce samorząd zawodowy nauczycieli, który zapewni tej
profesji wyzwolenie się ze stanu zniewalania ich przez kolejnych partyjnie
zobowiązanych do prowadzenia politycznej gry oświatowej
ministrów. Najwyższy czas przezwyciężyć niekorzystne dla nauczycieli
bariery w realizacji przez nich profesjonalnych zadań. Już w 1974
roku apelowała o to Zofia Chomczyk, która prowadziła prace studialne nad
etosem zawodowym stanu nauczycielskiego, proponując tworzenie Izb
nauczycielskich. Jej model zapewnienia nauczycielom samorządności spotkał
się z konkretną inicjatywą projektodawczą w latach 1991 - 1992, kiedy to przy
Krajowej Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność” powołano Krajowy Zespół do spraw Izb
Nauczycielskich.
Prezydent RP zawetował wczoraj projekt ustawy o deformie edukacji w wydaniu IBE-PIB/MEN. Zlecił także rozmontowanie okrągłego stołu jako mebla, ale na rozmontowanie postulatów nauczycieli i rodziców z lat 1980-1989 nie będzie akceptacji, chyba że postkomunistyczna część "Solidarności" zamierza dalej zacierać prawdę o tym, co znaczy samorządna Rzeczpospolita i samorządny ustrój szkolny. O tym w kolejnych wpisach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam