(ilustracja: Hanna Śliwerska)
Był sobie "anioł" ze stopniem doktora,
który w peerelu miał zwalczać komunę.
Na habilitację przyszła wreszcie pora,
przepadł, bo osiągnięć miał zaledwie krztynę.
Opuścił uczelnię przysięgając sobie,
że się zemści na każdym, kto jest profesorem.
Został publicystą, pisząc w nowej dobie
beznadziejne teksty, chociaż jest doktorem.
Jemu każda dintojra daje satysfakcję,
zaburzone EGO jadem swoim koi.
Podejmuje więc nowe, nieudane akcje,
zaś prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Są bowiem na świecie też dobre anioły,
które dostrzegają słabość czyjejś woli.
Odzieją każdego w swe cnoty, gdy goły.
Podadzą mu brzytwę, by z wad się ogolił.
Warto pohamować nienawistne żądze
przestać się ośmieszać rzekomą prawością.
Na nic będą podle zdobyte pieniądze,
skoro rozmijają się z ludzką mądrością.