Wydawało mi się, że FreeWolki to jedynie dowcipnie
pomyślany tytuł zbioru aforyzmów, do których autor ma swobodny stosunek do różnych kwestii
natury ludzkiej. Okazało się, że jest to bardzo mylące, gdyż minitomik nie jest
zorientowany na sferę intymnej prywatności człowieka. Ta pojawia się w nim implicite, będąc wpisaną w coś, co sam określa jako pogranicze aforyzmu, haiku, sentencji, paremii czy apokryfu.
Nie jestem literaturoznawcą, toteż o FreeWolkach będę pisał w nieco freewolnej stylistyce, dzięki czemu zostanę uwolniony od eksperckiego ciśnienia. Dla wielu mężczyzn, których poszukiwała w piosence Danuta Rin, frywolność nie jest niczym złym. Żyjemy w czasach przyzwolenia w swojej prywatności na opowiadanie erotycznie (p-)odsmażanych dowcipów, robienie żartów z tej sfery ludzkiej natury, która znakomicie pozwala rozładować napięcie, sublimować kompleksy, odreagować od nierozwiązanych problemów czy sprzyjać rozwiązywaniu konfliktów.
Trzeba tylko wiedzieć, gdzie, w jakim otoczeniu i z jaką intencją są FreeWolki czynione czy wyrażane. Zawarte w tomiku bon moty nadają się na każdą okazję.
Jednak nie dajmy się zwieść tytułowi, gdyż
w większości zestawionych aforyzmów zdecydowana większość z nich ma w swoim
znaczeniowym przesłaniu coś z filozofii wartości, moralizatorstwa,
socjopedagogicznego, kulturowego a nawet politycznego wyolbrzymienia
niestosowności ludzkich postaw, wad, słabości czy pokus.
Nie każdemu przystoi
dzielenie się z innymi frywolnością, podobnie jak nie w każdej sytuacji może
ona być na miejscu. Są osoby, które w ogóle nie powinny operować jakąkolwiek
formą czy gatunkiem literackim o erotycznym nachyleniu, by swoją
gruboskórnością, brakiem taktu, określanego mianem „chamstwa”, nie naruszyć
czyjejś godności.
Janusz Stanek bardziej prowokuje czytelników tytułem, aniżeli czyni z frywolności fundament własnego przesłania.
Jego podejście jest w pewnej mierze detabuizacją ludzkich zachowań, aspiracji,
potrzeb, postaw czy nawyków. Jawi się nam jako surowy krytyk, który wciela się w rolę pedagoga wydobywającego z natury ludzkiej to, co ona sama
intencjonalnie lub nieświadomie skrywa przed sobą i innymi.
Autor ciekawie łączy w swoich aforyzmach
kulturę osobistą z elastycznym podejściem do erotyki, polityki, świata
codziennych przeżyć i doświadczeń, wplatając w strukturę przekazu
własnej pedagogii hidden curriculum. Jawi się dzięki
temu jako refleksyjny i krytyczny zarazem intelektualista, który musiał z siebie
wydobyć niezgodę na codzienny, a częściowo patologiczny świat życia, w tym
zdarzeń, ról społecznych lub niektórych racji, działań i emocji.
Jego aforyzmy z jednej strony coś
skrywają, by z drugiej to uwydatnić z jeszcze większym natężeniem
kulturowych sensów. Tomik FreeWolków może znakomicie posłużyć do tego, co
uwielbia młodzież każdego pokolenia, a mianowicie do tzw. gier słownych,
słowotwórczych żartów, będących pochodną semantycznych przekształceń, filipik
czy - jak utrwaliło się w ostatnich latach w równoległym świecie – do tworzenia
memów, które już na stałe zadomowiły się w Internecie.
Podziwiam błyskotliwość J. Stanka, który
stara się trafnie dobierać przedrostki lub przyrostki, by manipulując nimi,
całkowicie zmienić sens niektórych pojęć. Z głównym
morfemem wyrazu radzi sobie na tyle dowcipnie, że po oddzieleniu od niego
wszystkich afiksów, wzbudza u czytelnika zaskoczenie.
Wybrane przez Autora
słowo staje się punktem wyjścia do aforystycznie sformułowanej riposty,
zastosowania ostrego cięcia, uderzenia w czyjeś niegodne zachowania lub
postawy. Niektórzy będą musieli sięgnąć do słownika obcych pojęć, by uchwycić
sens nieznanej kategorii i spróbować rozwikłać, czy słusznie J. Stanek stawia
pytanie: Deflacja i defloracja – właściwie... przeciwieństwo? (s.101) Być
może niektóre ze skonstruowanych zwrotów wejdą do codziennego użytku, jak
np. Coco wsianel.
Czytelnicy muszą wyrobić sobie pogląd, czy FreeWolki mówią same przed siebie, czy może same za
siebie? Nie wszystkie aforyzmy zaskakują, wywołują uśmiech czy zadumę. Ich
wartość powinna przecież wynikać z operowania głębią, kontrastem, paradoksem czy
metaforą.
Jak dla mnie wybrany aforyzm z tomiku J. Stanka może być idealnym wstępem do wykładu czy polemicznej riposty w prowadzonych sporach na określony temat. Zachęcam do lektury książeczki, która zmieści się w kobiecej torebce czy kieszeni męskiej marynarki. Przyda się w naszej codzienności błyskotliwy humor, bo w gruncie rzeczy będziemy śmiać się z samych siebie, a może i do siebie.
Najważniejsze dla autora tomiku, który od lat jest nauczycielem akademickim, może okazać się przyznanie mu 120 punktów za tę publikację, gdyż - jak zawarł w jednej z pierwszych sentencji - Dla wielu złudzenie to pożywienie (s.17). Bardzo bym chciał, by poruszył tych, których już nic nie wzrusza i nic nie cieszy. Przed wyborami warto przyjąć do wiadomości: Każda sytuacja bez wyjścia ma jakieś wejście (s.95).