Mimo prymitywnie prowadzonej propagandy politycznej w TVP warto było obejrzeć debatę wyborczą kandydatów do urzędu Prezydenta RP. Gdyby nie to, że jej przeprowadzenie jest ustawowym obowiązkiem publicznego nadawcy w każdym kraju demokratycznym, niektórzy nawet nie wiedzieliby, że jest dziesięciu kandydatów.
W trakcie debaty każdy kandydat miał łącznie do dyspozycji 6 minut: po minucie na odpowiedź na pięć przedkładanym wszystkim pytań dotyczących polityki zagranicznej, bezpieczeństwa, polityki społecznej (tu - o dziwo, związków partnerskich), gospodarki i ustroju państwa, by na końcu mieć w tym prawo do minutowej, swobodnej wypowiedzi.
Każdy, kto obejrzał to polityczne widowisko, mógł wyrobić sobie zdanie na temat kandydatów, ale nie ich programów wyborczych. Te są nieobecne w telewizji publicznej, ale i w niepublicznych stacjach są wtłaczane w różne dyskusje, polemiki, wybiórczo zapraszanych kandydatów.
Nie padło we wczorajszej debacie ani jedno zdanie na temat EDUKACJI (szkoły, kształcenia), ani na temat szkolnictwa wyższego, nauki i kultury. Tylko jeden z kandydatów zdołał upomnieć się o godne płace dla nauczycieli (ze względu na swoją żonę). Kogo obchodzi los milinów dzieci i młodzieży, także tej studiującej?
Obecny Prezydent Andrzej Duda nawet nie wymienił tych dziedzin życia Polaków jako ustrojowo, społecznie i kulturowo ważnych na kolejną kadencję. Pozostałym też nie przeszły one przez gardło. No cóż, na świecie POPULIZM został już dawno temu zdemaskowany jako skuteczny środek inżynierii społecznej. U nas - jak zwykle z dużym opóźnieniem uderzeniowej fali - rozwija się i umacnia.
Po debacie dowiedzieliśmy się, a było to zamierzone przesunięcie w czasie, że wybory prezydenta nie odbędą się w dn. 10 maja br. Jeżeli Sąd Najwyższy unieważni głosowanie 10 maja w związku z tym, że i marszałek Sejmu Elżbieta Witek rozpisze na nowo wybory prezydenckie, to wczorajsza debata okaże się deliktem politycznym. Trzeba będzie od nowa powoływać komitety wyborcze i zgłaszać kandydatów Państwowej Komisji Wyborczej.
Jest zatem szansa, że w kampanii wyborczej, która być może wreszcie nastąpi, poznamy stanowisko nowych/starych kandydatów w sprawach, które są równie kluczowe dla kraju jak jego gospodarka, rolnictwo, klimat, obronność, bezpieczeństwo czy relacje międzynarodowe.