Minister Jarosław Gowin ma wyrzuty sumienia



Sądziłem, że ministrem jest się po to, by realizować ustawowe funkcje, a nie epatować własnymi wyrzutami sumienia, które niczego nie zmieniają w polskiej rzeczywistości akademickiej. Na wyrzuty sumienia nie ma żadnego lekarstwa. Dobrze, że ktoś je posiada, ale jak na wicepremiera rządu to jednak są one marne, niewidoczne.
Nie obchodzą mnie rzekome wyrzuty, bo trzeba mieć sumienie, by o nich mówić. W taki sposób to każdy minister może tłumaczyć albo własną nieudolność, albo pozoranctwo, albo słabość własnej pracy. Ta ostatnia jest o tyle zdumiewająca, że w końcu Jarosław Gowin jest wicepremierem rządu. Jak widać kiepskim, skoro po trzech latach urzędowania usiłuje przekonać środowisko akademickie do zmian w nauce i szkolnictwie wyższym, byle tylko one nie kosztowały, byle tylko akademicy nadal godzili się być prekariatem wśród wszystkich innych uczonych państw OECD i należących do Unii Europejskiej.

Rozumiem, że ministrowi 17 tys. nie starcza do końca miesiąca. Nie dziwię się, ale wciskaniem kitu dziennikarzom, że "Rząd przewiduje w przyszłorocznym budżecie łączny wzrost wydatków na naukę o blisko 2 mld zł., z czego ponad 1,3 mld. zł są to środki z funduszy unijnych. Oprócz tego wydamy obligacje skarbu państwa o łącznej wartości 3 mld zł., co oznacza, że zrost nakładów wyniesie w sumie prawie 5 mld. zł.To znacząca skala" (GW 29.10.2018, s. 7) nie zmieni się sytuacji na lepszą.

Przepraszam, ale dla kogo jest to znacząca skala? Dla "swoich" zatrudnianych w paranaukowych fundacjach, dla działaczy partii władzy? Dla kogo pytam? Co mnie obchodzi wzrost nakładów nawet w wysokości 5 mld zł, skoro i tak nie ma to żadnego przełożenia na honorowanie pracy naukowo-badawczej przez władze mojego państwa?!!! Kiedy skończy się ta PRL-owska propaganda? Na miesiąc przed przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego czy do Sejmu?

Ile wyniesie kiełbasa wyborcza MNiSW? Komu rzuci się pod stół kości, które już zostały obgryzione przez władzę? Jak długo kolejny rząd będzie oszukiwał własne środowisko i społeczeństwo o rzekomym wzroście nakładów? Przewidywaniami ministra J. Gowina rachunków nikt nie opłaci, obligacjami skarbu państwa rektorzy nie pokryją kosztów prowadzenia uczelni państwowych.

Może czas zająć się nauką i szkolnictwem wyższym naprawdę, a nie dla kreowania własnego wizerunku i wzmacniania formacji partyjnej? Ile jeszcze utalentowanej młodzieży musi wyjechać z Polski, żeby minister zszedł wreszcie na ziemię z propagandowej platformy? Doprawdy, nostryfikowani w kraju akademicy z Ukrainy nie podwyższą statusu naukowego naszych uczelni.

Widzimy to po słowackich docentach w wielu dziedzinach nauk. Tylko nieliczni włączyli się w pracę naukowo-badawczą. Minister J. Gowin ma zasługi w zablokowaniu turystyki habilitacyjnej na Słowację tyle tylko, że dzięki Konstytucji dla Nauki promowani doktorzy na Słowacji, w Bułgarii czy Rumunii mogą być zatrudniani na w naszych uczelniach, bo nie ma konieczności habilitowania się w naszym kraju i nostryfikowaniu ich dyplomów.

U nas już tak jest, że jak się zamknie otwór z jednej strony, to wycieknie z drugiej. Już w PRL naśmiewano się z tego, że nie ma takiej rury, której się nie da odetkać. Do tego jest właśnie potrzebne MNiSW. Tu nikt nie miał i nie ma wyrzutów sumienia. Wiadomo z badań prof. Marka Kwieka, że tylko 10 proc. kadry naukowej przyczynia się do osiągnięć swoich jednostek i własnej dyscypliny. A w MNiSW? Może i sumienie ministra jest na poziomie 10%?

Komentarze

  1. Kapitalny post. W 2019 r. finansowanie polskiej nauki przewidziane jest na poziomie 0,44 % PKB, czyli odrobinę mniej niż w bieżącym roku. O jakim wzroście wydatków na naukę faktycznie mówimy? Gdzie są owe 167 mld zł., które miały pójść za ustawą 2.0? Co będzie z rzekomymi podwyżkami płac na uczelniach, bo MNiSW mówi jedno, a MF drugie? Pan Jarosław Gowin jest fatalnym ministrem, a wysmażona ustawa 2.0 jest zwyczajnym bublem, który budzi coraz większą odrazę w środowisku akademickim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozoranctwo i nieudolność to cechy nieodłączne już od polskiej nauki. Jeśli 10% ciągnie wóz a 90% udaje, że to robi, to gdzie zajedziemy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to reforma zdusi jeszcze te 10%. Przykroi ich do czterech slotów. I tyle.

      Usuń
  3. JAK SIĘ JEST MINISTRANTEM, A NIE MINISTREM, TO MOŻNA MIEĆ TYLKO WYRZUTY SUMIENIA ZA TO, ZE BOZIA POSKĄPIŁ KOMPETENCJI DO RZĄDZENIA NAUKĄ.

    OdpowiedzUsuń

  4. A co innego oprócz wyrzutów sumienia muzę mieć ministrant, któremu brakuje kompetencji ministra?

    OdpowiedzUsuń
  5. Automatyczne uznawanie doktoratów z krajów OECD (w tym Słowacji) to już min. Kudrycka. Do niedawna uznawaliśmy z automatu wszystkie demoludy. A nostryfikowany doktorat uważany jest za równoważny. Jeśli nostryfikujemy chałę, to nie wina ministra, tylko środowiska. BTW - w mojej działce akurat Rumunia reprezentuje całkiem wysoki poziom.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cała smutna prawda o reformie nauki i uczelni wyższych w Polsce. Władzy ta sfera życia nie obchodzi. Przykre dla tych, co próbują uprawiać naukę i dobrze kształcić. Świat odjeżdża coraz szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po co kształcić, po co wychowywać, trzeba ideologizować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja widzę dobre strony reformy.
    1. Badania naukowe ważniejsze niż liczba studentów na uczelni.
    2. Uczelnia miejscem badań a nie przyuczania do zawodu.
    3. Jakość badań podstawą zatrudnienia a nie zapotrzebowanie dydaktyczne do prowadzenia zajęć na wymyślnych programach studiów.
    4. Likwidacja "punktozy".

    Problemem mogą być, ale nie muszą, kryteria i zasady oceny jakości badań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Faktycznie ograniczono liczbę studentów, ale nie ma to nic wspólnego z badaniami naukowymi, a prowadzonymi w jednostkach organizacyjnych uczelni wyższych, gdyż szkolnictwo wyższe dysponując największą siecią placówek badawczych nad Wisłą realizuje najwięcej procentowo grantów krajowych po dziś dzień, czyli brać studencka nie ogranicza nikogo w pracy badawczej.

      Ad.2 Klasyfikacja uczelni wyższych wedle ustawy 2.0 jest następująca: akademickie, badawcze, zawodowe. Krajowe uczelnie wyższe prowadziły i prowadzą badania, ale jakie to są badania? Otóż w zdecydowanej większości jest to przyczynkarstwo naukowe, co ma swoje odbicie w międzynarodowych rankingach akademickich, gdzie krajowe uczelnie lokują się dopiero w piątej lub szóstej setce. Na to uwagę zwrócili kontrolerzy NIK, w raporcie poświęconym uczelniom wyższym.

      Ad.3 Krajowe uczelnie nie prowadzą badań naukowych wyprzedzających o charakterze multidyscyplinarnym i interdyscyplinarnym, a tym samym ich wkład w rozwój i postęp polskiej nauki jest minimalny. Badania przyczynkarskie, które są domeną naszych uczelni skrojone są na potrzeby realizacji ścieżek akademickich karier, i podobnie rzecz ma się z tamtejszymi patentami.

      Ad.4 Podstawą zatrudnienia nauczycieli akademickich winny być osiągnięcia na polu dydaktycznym i badawczym. Czy tak będzie? Czas pokaże, ale na razie nowe roczniki nauczycieli akademickich są coraz gorzej merytorycznie przygotowane do zawodu, a co ujęto w raporcie NIK.

      Usuń
  9. Kasy na podwyżki dla akademików raczej nie będzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam