Peter L. Berger i Thomas Luckmann wskazywali w swoich analizach socjologicznych na zagrożenia uniwersum symbolicznego, jakie mogą pojawiać się ze strony grup heretyckich, których aktywizacja społeczna rzutuje negatywnie na porządek instytucjonalny uprawomocniony przez to uniwersum. W Polsce mamy jednak sytuację, w której to nie grupy heretyckie, jakieś mniejszości kulturowe, ale zmieniające się bardzo często u władzy grupy polityczne ze swoimi radykalnie odmiennymi programami, modelami kultury i systemami wartości stają się odpowiednikami grup heretyckich sprawiając, iż owo zagrożenie wynika z tego właśnie procesu. Funkcją bowiem – jak pisze Piotr Żuk - „myśli panujących” jest legitymizacja owego panowania, a także przesłanianie charakteru panowania – ukazywanie interesów klasy panującej jako dobra ogólnospołecznego, a panujących myśli i przekonań jako prawdy uniwersalnej i powszechnie uznawanej. (P. Żuk, Struktura a kultura. O uwarunkowaniach orientacji emancypacyjnych w społeczeństwie polskim, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar” 2007, s.154)
Od prawie dwudziestu lat obserwujemy i doświadczamy w naszym kraju zmieniające się co 2-4 lata uniwersum symboliczne, którego nośnikiem staje się klasa panująca, dysponująca tak siłą materialną, jak i duchową do stanowienia w tym zakresie o zakresie i jakości m.in. edukacji. Skoro każda władza od lewicowej, po prawicową czy liberalną dąży do wytworzenia i utrzymania zgodnego z jej programem politycznym typu kultury, to zarazem opowiada się ona także za określonym typem człowieka – obywatela i pożądanych z jej perspektywy rozwiązań oświatowych. Dochodząc do władzy podejmuje w pierwszej kolejności działania eliminujące rozwiązania poprzedników, a zarazem przeciwników politycznych, traktując sferę oświatową nie jako sferę publiczną, ale partykularnych interesów. Nic dziwnego, że wykorzystuje prawo i właśnie system oświatowy, szeroko pojmowane instytucje opiekuńczo-wychowawcze i socjalne jako narzędzie do osiągania tego celu.
Wsłuchajmy się zatem w trakcie spotkań z kandydatami do Sejmu i Senatu w to, co i jak mówią o edukacji, szkolnictwie wyższym czy nauce. Obyśmy po raz kolejny nie obudzili się z przysłowiową ręką w nocniku po tegorocznych wyborach. Dotychczasowi politycy lekceważyli środowisko oświatowe i akademickie jako ważny czynnik suwerennego wpływu na politykę oświatową oraz w zakresie nauki i szkolnictwa wyższego. Zostały one zawłaszczone przez polityków dla celów ich partyjnych grup odniesienia, a ukazywanych - rzecz jasna - społeczeństwu jako cele ogólnonarodowe, ogólnopaństwowe, jako działania na rzecz dobra publicznego.