11 grudnia 2013

Droga dziecka do szkoły od domu czy od punktu zbiórki?

Idzie zima. Pierwszych jej skutków mieliśmy okazję doświadczyć w poprzednim tygodniu, kiedy to premier rządu rozmawiał w ogrzewanej sali z marszałkami województw, chwaląc się świetnym przygotowaniem do walki z niepożądanymi zjawiskami zbliżającej się do kraju wichury. W tym samym czasie samochody osobowe i ciężarowe grzęzły na zatarasowanych drogach, nieodśnieżonych autostradach, ginęli lub ranni byli ludzie w wyniku wielu wypadków. Mamy kilka dni odwilży i spokoju, ale w przypadku dzieci uczęszczających do szkół na terenach wiejskich problem jest bardzo poważny. MEN nie informuje, ile dzieci w Polsce ginie rocznie w drodze do szkoły. Nikogo takie statystyki nie interesują, bo mogłyby wywołać poważny konflikt społeczny z władzą.

Zapewne z tego też powodu Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak wystąpił do Naczelnego Sądu Administracyjnego z wnioskiem o wyjaśnienie, czy gminy - wypełniając obowiązek zapewnienia dojazdu dzieci do szkoły i przedszkola - mogą organizować dla nich punkty zbiorcze oddalone od domów? Nie jest to banalna kwestia, bowiem musimy wziąć pod uwagę los dzieci w wieku od 6 roku życia do 12 roku życia, które uczęszczają do szkół oddalonych od miejsca ich zamieszkania, a ściślej od ich własnego domu. Kolejni byli ministrowie edukacji narodowej wraz z Premierem rządu są dumni z faktu obniżenia wieku obowiązku szkolnego, co zostało perfidnie wymuszone manipulacjami w Sejmie i polityce informacyjnej rządu wbrew logice rozwoju psychospołecznego dzieci w tym wieku. Za to rozwiązanie - mam nadzieję - ta koalicja poniesie jeszcze odpowiedzialność polityczną, społeczną, a może i prawną.

Jak jeździ się do pracy wypasioną limuzyną rządową, jak mieszka się w Warszawie, gdzie jest bardzo dobra komunikacja miejska (czego nie można już powiedzieć np. o skandalicznych warunkach komunikacyjnych w Łodzi), to nie widzi się i nie rozumie codziennego świata małego dziecka na wsi, a często i poza miejscem zabudowanym. Gdyby ministra edukacji czy wójt musieli codziennie o 6 rano wychodzić z domu i iść pieszo, co najmniej 3 kilometry, w śniegu, błocie, pod wiatr, deszcz czy w śnieżycy, żeby dojść do odległego przystanku, to pewnie szybko zmieniliby prawo w tym zakresie. Władza ma ciepło, sama się wyżywi i ogrzeje, więc nie obchodzi ją los małego dziecka skazanego na długą drogę do szkoły.

Jak określa tę sytuację prawo oświatowe? Przytaczam fragment dotyczący dziecka w wieku przedszkolnym:

Art. 14 ust. 3. Droga dziecka pięcioletniego z domu do najbliższego publicznego przedszkola, oddziału przedszkolnego w szkole podstawowej lub do publicznej innej formy wychowania przedszkolnego nie powinna przekraczać 3 km.
3. Jeżeli droga dziecka pięcioletniego z domu do najbliższego publicznego przedszkola, oddziału przedszkolnego w szkole podstawowej lub publicznej innej formy wychowania przedszkolnego przekracza 3 km, obowiązkiem gminy jest zapewnienie bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu dziecka lub zwrot kosztów przejazdu dziecka i opiekuna środkami komunikacji publicznej, jeżeli dowożenie zapewniają rodzice.
4. Obowiązkiem gminy jest zapewnienie niepełnosprawnym dzieciom pięcioletnim oraz dzieciom objętym wychowaniem przedszkolnym na podstawie art. 14 ust. 1a bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu do najbliższego przedszkola, oddziału przedszkolnego w szkole podstawowej, innej formy wychowania przedszkolnego lub ośrodka umożliwiającego dzieciom, o których mowa w art. 16 ust. 7, a także dzieciom z upośledzeniem umysłowym z niepełnosprawnościami sprzężonymi realizację obowiązku, o którym mowa w art. 14 ust. 3, albo zwrot kosztów przejazdu ucznia i opiekuna na zasadach określonych w umowie zawartej między wójtem (burmistrzem, prezydentem miasta) i rodzicami, opiekunami lub opiekunami prawnymi, jeżeli dowożenie zapewniają rodzice, opiekunowie lub opiekunowie prawni.
4a. Gmina może zorganizować dzieciom bezpłatny transport i opiekę w czasie przewozu do przedszkola lub innej formy wychowania przedszkolnego również w przypadkach, w których nie ma takiego obowiązku.




W odniesieniu do uczniów szkoły podstawowej - od 1.09.2014 - prawo to będzie dotyczyć także 6-latków:

Art. 17. 1. Sieć publicznych szkół powinna być zorganizowana w sposób umożliwiający wszystkim dzieciom spełnianie obowiązku szkolnego, z uwzględnieniem ust. 2.
2. Droga dziecka z domu do szkoły nie może przekraczać:
1) 3 km - w przypadku uczniów klas I-IV szkół podstawowych,
2) 4 km - w przypadku uczniów klas V i VI szkół podstawowych oraz uczniów gimnazjów.
3. Jeżeli droga dziecka z domu do szkoły, w której obwodzie dziecko mieszka:
1) przekracza odległości wymienione w ust. 2, obowiązkiem gminy jest zapewnienie bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu albo zwrot kosztów przejazdu środkami komunikacji publicznej;
2) nie przekracza odległości wymienionych w ust. 2, gmina może zorganizować bezpłatny transport, zapewniając opiekę w czasie przewozu.
3a. Obowiązkiem gminy jest:
1) zapewnienie uczniom niepełnosprawnym, których kształcenie i wychowanie odbywa się na podstawie art. 71b, bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu do najbliższej szkoły podstawowej i gimnazjum, a uczniom z niepełnosprawnością ruchową, upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym lub znacznym - także do najbliższej szkoły ponadgimnazjalnej, nie dłużej jednak niż do ukończenia 21. roku życia;
2) zapewnienie dzieciom i młodzieży, o których mowa w art. 16 ust. 7, a także dzieciom i młodzieży z upośledzeniem umysłowym z niepełnosprawnościami sprzężonymi, bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu do ośrodka umożliwiającego tym dzieciom i młodzieży realizację obowiązku szkolnego i obowiązku nauki, nie dłużej jednak niż do ukończenia 25 roku życia;
3) zwrot kosztów przejazdu ucznia, o którym mowa w pkt 1 i 2, oraz jego opiekuna do szkoły lub ośrodka, wymienionych w pkt 1 i 2, na zasadach określonych w umowie zawartej między wójtem (burmistrzem, prezydentem miasta) a rodzicami, jeżeli dowożenie i opiekę zapewniają rodzice.


Rzecznik Praw Dziecka chciał precyzyjnej wykładni: czy droga dziecka z domu do szkoły, o której mowa jest w ustawie, to droga bezpośrednio od domu do szkoły, czy tylko droga od punktu zbiórki do szkoły.

Jak państwo sądzicie? Jaka mogła być wykładnia NSA? Zgodne z ustaloną przez posłów III RP ustawą, bo przecież nie jest to organ ustawodawczy. Oczywiście, droga dziecka do szkoły jest liczona od miejsca zbiórki, a do niego też trzeba dojść.

To zatroskani o polskie dzieci politycy i urzędnicy MEN zapewnili im to, że oni będą jeździć do pracy samochodami, a dzieci na pieszo, pod wiatr, z deszczem lub śniegiem, pod prąd. Im będzie trudniej, tym dla nich lepiej. W końcu to trudne warunki kształtują charakter. Może inicjatywa nowej partii Jarosława Gowina w zakresie uwzględniania interesów dzieci w procesie wyborczym miałaby sens, bo większość uczęszcza do szkół w środowiskach wiejskich, a nie wielkomiejskich. Oni na pewno nie powinni głosować na PSL, bo partyjni ludowcy z czasów komuny interesują się dotacjami z UE, a nie losem dzieci z tego środowiska.

Jak uzasadniał uchwałę, prezes NSA Roman Hauser: trzeba mieć na uwadze możliwości gmin, szczególnie wiejskich, gdzie ludność mieszka w rozproszeniu, i Sąd zwrócił na to uwagę. Zabieranie każdego dziecka z domu do szkoły utrudniałoby i wydłużałoby dojazd do szkoły.

Nie wszystkie dzieci są nasze. Te, które są dowożone do przedszkoli i szkół nie mają szans na skorzystanie z zajęć pozaszkolnych, pozalekcyjnych. Dla nich oferta edukacyjna zamyka się w obrębie czasu pracy w klasie szkolnej.