Po moim wpisie w blogu na temat "palikotyzacji" akademickiej pedagogiki część naukowego środowiska, szczególnie ta związana z organizacją VIII Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego w Gdańsku na Wydziale Nauk Społecznych, poczuła się urażona. Prof. Tomasz Szkudlarek zamieścił nawet oficjalny komentarz, który zakończył stwierdzeniem:
Obecność na zjeździe naukowym polityków i społecznych aktywistów - bez względu na to, jakie mają wizje lepszego świata - może nam wszystkim wyjść tylko na dobre. A jeśli chcieliby taką obecność wykorzystać dla celów swoich osobistych karier, a nie dla wspólnego dobra, to jesteśmy duzi i potrafimy sobie z tym poradzić, nawet jeśli proponują nam rozmowy w cztery oczy. Muszę na zakończenie odnieść się do jeszcze jednej kwestii. Sugestia, że moja uczelnia włącza się w grę o zdobycie władzy przez którąś z partii, z dorzuceniem do tego kontekstu pedofilii, jest naprawdę dramatycznie nieuczciwa i przekracza dopuszczalne ramy wypowiedzi w nawet rozrywkowo traktowanych felietonach. Ale to osobna sprawa.
Fakty zaprzeczyły jednak powyższym deklaracjom, skoro włączono do gry o zdobycie władzy określoną formację polityczną. Obecność jedynie partyjniaków z Ruchu Palikota na naukowym Zjeździe nie była podyktowana tym, by mówić o wizji lepszego świata, ale by instrumentalnie, cynicznie - jak to ma miejsce w całej działalności tego polityka - wykorzystać obecność na konferencji - a raczej poza murami Uniwersytetu, chociaż na jego tle - do promocji jakże nędznej, prymitywnej i populistycznej oferty dla polskiej edukacji. Tu chodziło o to, by przed gmachem Wydziału Nauk Społecznych wygłosić polityczne, krótkie oświadczenie dla mediów na temat tego, co zamierza ów pan czynić w najbliższych latach. Ba, nawet jego wpis w blogu nosi jakże edukacyjny dla młodych pokoleń tytuł i treść: Ruch(anie) Palikota Wśród kategorii, które są przedmiotem wypowiedzi tego pana, istnieje jedynie "edukacja seksualna". Edukacji nie poświęcił nawet jednego, merytorycznego zdania. Świetnego miał zatem Zjazd mentora pedagogicznego od inkluzji w edukacji.
W czasie konferencji prasowej nie było ani słowa na temat tego, że odbył się jakiś Zjazd Pedagogiczny, że miała tu miejsce istotna debata naukowa i oświatowa, bo przecież ten pan nie ma z nauką, a tym, bardziej wychowaniem i kształceniem, nic wspólnego. Tak oto akademicy z Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego i część pracowników naukowych z UG zaangażowali się w przygotowanie sceny medialnej dla bełkotliwych pomysłów Ruchu Palikota na przygotowywany przez niego październikowy kongres, w trakcie którego ma powstać nowa partia centrolewicowa. Będą ją tworzyć m.in. politycy związani z Europą Plus. To oni cynicznie też wykorzystali pedagogów do tego żenującego spektaklu. Ciekaw jestem, czy ktoś zwrócił uwagę na to, co pisze i co mówi o edukacji Janusz Palikot?
Czy kogoś to w ogóle interesowało, także na tym Zjeździe? Oto w jednym ze swoich "wpisików" w blogu NaTemat szkoły stwierdził: "A przecież można by wreszcie spowodować, że nie ma pracy domowej odrabianej w domu, a całość nauczania odbywa się w szkole". To samo powtórzył w czasie konferencji prasowej przed gmachem UG. Jeszcze dodał, że zakup podręczników powinien odbywać się na koszt państwa, czyli nasz a także, że należy wykorzystać nadwyżkę nauczycieli zmniejszając liczbę dzieci w klasach do 10. Rewolucja! Jestem pod wrażeniem. Na coś takiego nie stać nawet naukowców. To mógł odkryć i przekazać polskiemu narodowi tylko J. Palikot.
A może PTP wraz z częścią neolewicowego środowiska akademickiego zamierza wesprzeć Ruch Europa Plus i postpalikotową formację polityczną? Ideologie, w tym także neolewicowa, są obłudnymi parawanami ideowymi, które zasłaniają egoistyczne interesy klasowe. Mają one swoją ściśle określoną strukturę wewnętrzną, swoje założone funkcje społeczne oraz charakterystyczne dla epok formy historyczne.
Dawno nie mieliśmy w wolnej Polsce tak czytelnego mariażu pedagogiki z polityką. Naukowcy powinni być po latach totalitaryzmu światopoglądowego w tym kraju świadomi tego, że w polityce wszystko obraca się w swoje przeciwieństwo. Podmioty polityczne bezwzględnie realizują swoje interesy, prowadząc często do samozniszczenia. Wspierają się na dostarczanych im przez różne pedagogie ideach i wartościach, by czerpiąc z nich energię moralną rozstrzygać o starciu, walce ze swoimi przeciwnikami. Ideały czy wizje przyszłości, modele wychowania i kształcenia, wizje jakiegoś powszechnego ładu oświatowego nie są faktycznym celem ich działań, ale jedynie środkiem do mobilizowania sojuszników i uzyskiwania przewagi nad wrogiem.
(…)polityka zawsze zaczyna się od wizji wywołującej uczucia powołania, prawomocności, wzniosłości, przeznaczenia do wyjątkowych czynów i nadziei, a kończy w układzie sił, gdy pobudzające niegdyś do działania czynniki przestają przemawiać do ludzi, ich motywować i łączyć. Tutaj nie istnieje inna droga. Każdą politykę inicjują i napędzają wyobrażenia i uczucia, marzenia i iluzje (iluzja jest w polityce marzeniem przeżywanym przez umysł jako stan, który z pewnością ma miejsce lub niechybnie nastąpi), ale o tym, co jest możliwe do osiągnięcia za jej pomocą rozstrzyga starcie potęg, z których ekskluzywnego kręgu wyłaniają się przejściowi zwycięzcy, aby mogli rozwinąć skrzydła, a potem, obrócić siebie w niebyt. U początków polityki stoją ideały, wielkie uczucia i emocje, finałem zaś jest wyczerpująca walka. W niej zwyciężyć może niewielu i na krótko. Im bardziej wzniosłe były początki triumfatorów, tym zwykle bardziej dramatyczny i nędzny jest ich koniec. (R. Skarzyński, Mobilizacja polityczna. Współpraca i rywalizacja człowieka współczesnego w wielkiej przestrzeni i długim czasie, Warszawa: Dom Wydawniczy ELIPSA 2011, s. 349)
Na Zjeździe miało być o inkluzji, a wyeksponowano w nim RÓŻNICĘ, i to w wielu wymiarach. Ja w takim ruchu nie zamierzam uczestniczyć, bo nie po to wstępowałem do Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, by godzić się na tego typu manipulacje i kolejne podporządkowywanie pedagogiki politykom.