Otrzymałem list od pedagoga specjalnego, w którym pisze o tym, że TVP ma zamiar ograniczyć produkcję i emisję programów zawierających napisy do tekstu mówionego. Tym samym osoby głuche zostaną pozbawione dostępu do informacji i szeroko rozumianych dóbr kultury. Dla osób pełnosprawnych te napisy nie mają większego znaczenia, ale dla osób z zaburzeniami słuchu są czasem jedynym źródłem wiedzy o świecie. Jeśli chcecie Państwo pomóc, to proszę podpisać petycję, która znajduje się na stronie internetowej:
http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=4953
i przekazać informację o niej innym.
Takie są polskie realia, które wymuszają na niepełnosprawnych nieustanną walkę o równe prawa w dostępie do wiedzy i edukacji. Możemy im w tym pomóc. Na usta ciśnie się przy tym pytanie: co się stało z misją telewizji publicznej? Czy jest to misja dyskryminacyjna?
01 marca 2010
26 lutego 2010
Rekrutacja do liceów i techników w Łodzi wreszcie bez minimalnych progów punktowych?
Trzeba było czekać w Łodzi przeszło dwa lata, by nastąpiła oczekiwana zmiana w polityce naboru do szkół ponadgimnazjalnych. Do ub. roku było tak, że władze Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi określały minimalne progi punktowe na poziomie 70 punktów (na 200 możliwych) dla absolwentów gimnazjów, którzy ubiegali się o przyjęcie do liceów i techników.
Śp. pamięci dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Łodzi Jan Stupak walczył z administracyjnym ogranicznikiem, apelując do organu prowadzącego o prawo do przyjmowania do liceum kandydatów z mniejszą liczbą punktów. Uważał, że nie wolno stosować administracyjnych ograniczeń dla młodzieży, której wynik egzaminu gimnazjalnego, oceny na świadectwie i brak szczególnych osiągnięć w toku edukacji pozbawiają ją szansy ubiegania się o miejsce w upragnionej szkole. Różne są bowiem czynniki warunkujące ten stan rzeczy, które nie tkwią przecież tylko po stronie uczniów. Skoro zatem tyle mówi się o wyrównywaniu szans edukacyjnych młodzieży, o jej prawie do uczenia się i suwerennym wyborze szkoły, to trzeba im wyjść naprzeciw, znaleźć rozwiązania, które będą miały charakter inkluzyjny, a nie ją wykluczający czy marginalizujący.
Była kurator oświaty Wiesława Zewald (jako odpowiedzialna obecnie m.in. za oświatę wiceprezydent miasta Łodzi) zapowiedziała zmianę stanowiska w sprawie kryteriów rekrutacyjnych do szkół ponadgimnazjalnych. Jak stwierdziła: nie powinno się z góry ustalać limitu punktów na poziomie władz samorządowych, gdyż to rady pedagogiczne powinny podejmować w tej sprawie suwerenne decyzje.
Gdyby żył dyr. Jan Stupak, to miałby w zarządzaniu procesem rekrutacyjnym o jeden stres mniej, natomiast mógłby podjąć działania na rzecz wsparcia części młodzieży w jej dalszej karierze edukacyjnej. Jest to rzadki sposób myślenia o roli szkoły jako instytucji czy środowisku społecznym, którego funkcją założoną jest przede wszystkim wspomaganie innych w ich rozwoju, a nie spychanie ich na margines, zachęcanie do ucieczki od odpowiedzialności za własną edukację czy poszukiwanie sposobów ominięcia progów w sposób nie licujący z dobrymi obyczajami i/lub nawet prawem.
Większość dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych jest przeciwna zniesieniu progów punktowych. Zawsze lepiej jest mieć nadzieję, że uda się dobrać sobie do kształcenia tych najlepszych (punktacyjnie) absolwentów gimnazjów, niż męczyć się z mniej umotywowanymi czy mniej uzdolnionymi do dalszego kształcenia. W tej grupie wiekowej jest z każdym rokiem mniej kandydatów do edukacji ponadgimnazjalnej na skutek niżu demograficznego. Trzeba będzie zatem albo te progi obniżyć, albo przekształcać licea lub technika w zasadnicze szkoły zawodowe. Uczniowie i ich problemy edukacyjne oraz egzystencjalne są tu mniej ważne.
(Źródło: Maciej Kałach, Słabi uczniowie nie będą skazani na zawodówkę, "Polska. Dziennik Łódzki" z dnia 2010-02-25 s. 4)
Śp. pamięci dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Łodzi Jan Stupak walczył z administracyjnym ogranicznikiem, apelując do organu prowadzącego o prawo do przyjmowania do liceum kandydatów z mniejszą liczbą punktów. Uważał, że nie wolno stosować administracyjnych ograniczeń dla młodzieży, której wynik egzaminu gimnazjalnego, oceny na świadectwie i brak szczególnych osiągnięć w toku edukacji pozbawiają ją szansy ubiegania się o miejsce w upragnionej szkole. Różne są bowiem czynniki warunkujące ten stan rzeczy, które nie tkwią przecież tylko po stronie uczniów. Skoro zatem tyle mówi się o wyrównywaniu szans edukacyjnych młodzieży, o jej prawie do uczenia się i suwerennym wyborze szkoły, to trzeba im wyjść naprzeciw, znaleźć rozwiązania, które będą miały charakter inkluzyjny, a nie ją wykluczający czy marginalizujący.
Była kurator oświaty Wiesława Zewald (jako odpowiedzialna obecnie m.in. za oświatę wiceprezydent miasta Łodzi) zapowiedziała zmianę stanowiska w sprawie kryteriów rekrutacyjnych do szkół ponadgimnazjalnych. Jak stwierdziła: nie powinno się z góry ustalać limitu punktów na poziomie władz samorządowych, gdyż to rady pedagogiczne powinny podejmować w tej sprawie suwerenne decyzje.
Gdyby żył dyr. Jan Stupak, to miałby w zarządzaniu procesem rekrutacyjnym o jeden stres mniej, natomiast mógłby podjąć działania na rzecz wsparcia części młodzieży w jej dalszej karierze edukacyjnej. Jest to rzadki sposób myślenia o roli szkoły jako instytucji czy środowisku społecznym, którego funkcją założoną jest przede wszystkim wspomaganie innych w ich rozwoju, a nie spychanie ich na margines, zachęcanie do ucieczki od odpowiedzialności za własną edukację czy poszukiwanie sposobów ominięcia progów w sposób nie licujący z dobrymi obyczajami i/lub nawet prawem.
Większość dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych jest przeciwna zniesieniu progów punktowych. Zawsze lepiej jest mieć nadzieję, że uda się dobrać sobie do kształcenia tych najlepszych (punktacyjnie) absolwentów gimnazjów, niż męczyć się z mniej umotywowanymi czy mniej uzdolnionymi do dalszego kształcenia. W tej grupie wiekowej jest z każdym rokiem mniej kandydatów do edukacji ponadgimnazjalnej na skutek niżu demograficznego. Trzeba będzie zatem albo te progi obniżyć, albo przekształcać licea lub technika w zasadnicze szkoły zawodowe. Uczniowie i ich problemy edukacyjne oraz egzystencjalne są tu mniej ważne.
(Źródło: Maciej Kałach, Słabi uczniowie nie będą skazani na zawodówkę, "Polska. Dziennik Łódzki" z dnia 2010-02-25 s. 4)
25 lutego 2010
O pracach naukowo-badawczych dotyczących III RP
Nie ukrywam, że stanowią dla mnie niebywałe zaskoczenie sytuacje, w których ktoś w sposób autorytatywny stwierdza, że wie najlepiej i nikt nie ma powodu, by podważać jego poglądy czy tezy. Tak stało się w czasie debaty akademickiej, w toku której jeden z profesorów zakwestionował w temacie pracy naukowej zapis wskazujący na okres prowadzonych dociekań. Autor rozprawy podjął w swoich badaniach analizę zjawisk pedagogicznych, jakie miały miejsce w III RP i wyeksponował ten okres w tytule dysertacji. Jeden z dyskutantów wstał i zaprotestował przeciwko temu określeniu, gdyż w jego przekonaniu „III RP” nie istnieje, nie ma takiego tworu w sensie prawnym, historycznym i konstytucyjnym. Podkreślił nawet, że nie ma takiego określenia w Konstytucji RP. Ten, kto posługuje się taką periodyzacją, stosuje zatem w rozprawie akademickiej żargon językowy, który powinien mu zostać wytknięty przez recenzentów jako błąd merytoryczny.
Byłem zdumiony, gdyż sam przed rokiem wydałem książkę, która w podtytule wskazywała na …. III RP. Żaden z recenzentów nie wytknął mi tego jako błędu. Zapytałem więc wspomnianego profesora o to, której Rzeczypospolitej dotyczą wyniki przeprowadzonych badań naukowych przez daną osobę, bo chyba nie pierwszej i nie drugiej RP, skoro autor opisuje zjawiska mające miejsce w naszym kraju po 1989 roku? Nikt z nas nie dysponował przy sobie tekstem najważniejszego dla rozstrzygnięcia tego dylematu aktu prawnego, jakim jest Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalonej 2 kwietnia 1997 roku przez Zgromadzenie Narodowe, a zatwierdzonej w ogólnonarodowym referendum 25 maja 1997 roku.
Nie mogłem uwierzyć zapewnieniom dyskutanta, że taka nazwa dla okresu Rzeczypospolitej nie istnieje w znowelizowanej Konstytucji, a tym samym, że jest to potoczne określenie. Sięgnąłem zatem po powrocie z konferencji do tekstu ustawy zasadniczej, gdzie przeczytałem w Preambule: Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Doprawdy, warto czasem dyskutować z osobami, które w sposób autorytatywny starają się narzucić innym swój, czasami błędny, punkt widzenia lub w dobrej woli ostrzec przed czymś, co im wydaje się błędem. W wielu kwestiach mogą mieć zatem rację. Wspomniany tu profesor, który zapoczątkował debatę na temat niepoprawności określenia - III RP zasługuje na szacunek, gdyż w wyniku dyskusji odstąpił od swojej opinii. To była dla nas wszystkich kształcąca dyskusja. Znam jednak takich, dla których we wszystkich sprawach, nawet w niczym niezwiązanych z ich wykształceniem i osobistymi kompetencjami, tylko oni mają rację. Niektórzy zazdroszczą takim osobom ich wysokiego self-esteem. We mnie to nie wzbudza takich emocji.
Byłem zdumiony, gdyż sam przed rokiem wydałem książkę, która w podtytule wskazywała na …. III RP. Żaden z recenzentów nie wytknął mi tego jako błędu. Zapytałem więc wspomnianego profesora o to, której Rzeczypospolitej dotyczą wyniki przeprowadzonych badań naukowych przez daną osobę, bo chyba nie pierwszej i nie drugiej RP, skoro autor opisuje zjawiska mające miejsce w naszym kraju po 1989 roku? Nikt z nas nie dysponował przy sobie tekstem najważniejszego dla rozstrzygnięcia tego dylematu aktu prawnego, jakim jest Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalonej 2 kwietnia 1997 roku przez Zgromadzenie Narodowe, a zatwierdzonej w ogólnonarodowym referendum 25 maja 1997 roku.
Nie mogłem uwierzyć zapewnieniom dyskutanta, że taka nazwa dla okresu Rzeczypospolitej nie istnieje w znowelizowanej Konstytucji, a tym samym, że jest to potoczne określenie. Sięgnąłem zatem po powrocie z konferencji do tekstu ustawy zasadniczej, gdzie przeczytałem w Preambule: Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Doprawdy, warto czasem dyskutować z osobami, które w sposób autorytatywny starają się narzucić innym swój, czasami błędny, punkt widzenia lub w dobrej woli ostrzec przed czymś, co im wydaje się błędem. W wielu kwestiach mogą mieć zatem rację. Wspomniany tu profesor, który zapoczątkował debatę na temat niepoprawności określenia - III RP zasługuje na szacunek, gdyż w wyniku dyskusji odstąpił od swojej opinii. To była dla nas wszystkich kształcąca dyskusja. Znam jednak takich, dla których we wszystkich sprawach, nawet w niczym niezwiązanych z ich wykształceniem i osobistymi kompetencjami, tylko oni mają rację. Niektórzy zazdroszczą takim osobom ich wysokiego self-esteem. We mnie to nie wzbudza takich emocji.
24 lutego 2010
Súčasné teórie a smery výchovy

Knihu, ktorú som pripravoval, mala byť pôvodne bez úvodu, pretože som čitateľa nechcel uvádzať do nutnosti vnímať v nej určité tézy alebo predpoklady, ktoré sa jej autorovi zdajú byť veľmi dôležitými, alebo tiež opodstatňujú práve taký a nie iný spôsob ich výkladu. V podstate však nemôžem nespomenúť hoci len to, čo ma inšpirovalo k jej napísaniu a komu vďačím za jej finálny efekt. O potrebe vedenia metateoretických a komparatistických výskumov píšem v prvej kapitole tejto knihy, poukazujem zároveň na to, ako veľa problémov a apórií je s tým spojených. Nie náhodou začínam rekonštrukciu súčasných teórií a smerov výchovy od môjho Majstra – zosnulého Profesora Karola Kotlowskieho, ktorý nás učil konfrontovať súčasnosť s tradíciou bez imperatívu popierania alternatívnych prístupov, ktoré tá vniesla do podstaty výchovy a vzdelávania.
Obrovský prínos pre potrebu rekonštruovania súčasných výchovných diskurzov nepochybne priniesli profesori Zbigniew Kwiecinski a Lech Witkowski, ktorí v postsocialistickom Poľsku zahájili ich vedeckú prezentáciu ako aj verifikáciu interdisciplinárnych cyklov, často za účasti najvýznamnejších predstaviteľov súčasnej humanistiky vo svete, rozhovorov a konferencií v Centre kultúrnych a výchovných štúdií pri Univerzite Mikuláša Koperníka v Torúni, a následne pri Fakulte Vzdelávacích štúdií Univerzity Adama Mickiewicza v Poznani. V tejto práci teda nebol dôvod rekonštruovať rozpravy, ktoré vznikli vďaka nim pod spoločným názvom „Nieobecne dyskursy“ (Neprítomné diskurzy)“. Tie sa totiž už natrvalo zapísali do kanóna povinných a mládežou ako aj akademickými kádrami najradšej študovaných vedeckých diel.
Dúfam, že táto kniha sa stane ďalším povzbudením k prehlbovaniu „sveta pedagogických myšlienok“, ich koreňov a ich súčasnej evolúcie, bez nárokovania si na akúkoľvek výnimočnosť. Táto kniha totiž nie je konečnou, uzatvorenou zbierkou teórií či smerov súčasnej výchovy, ale leda ak otvorením priestoru pre ich vznik, ktorý bude postupom času zapĺňaný ich ďalšími druhmi a odtieňmi. Oplatí sa – ako si myslím – pokračovať v procese metateoretických výskumov zahájenom vyššie spomenutými profesormi, a to preto, aby sa uskutočňovanie výberu nespájalo s ich hierarchickým podriadením vzhľadom na silu, váhu alebo význam, a napriek tomu nebolo triviálnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)