24 listopada 2010
Akademickie przedstawienia
Studenci są dzisiaj bardzo dobrze przygotowani technicznie do rejestrowania treści wykładów. To już nie jest czas pospiesznego robienia notatek. W zależności od tego, jak prowadzony jest wykład, jedni albo uruchamiają w swoich telefonach komórkowych funkcję nagrywania, albo - jeśli prowadzący wyświetla prezentację multimedialną - fotografują kolejno pokazujące się na ekranie strony z omawianymi zagadnieniami. Niczego nie notują. Czy w ogóle słuchają? Tego nie wiemy, bo być może traktują tezy ze slajdów jako tekst do nauczenia się na pamięć.
Właściwie nikt już nie pyta wykładowcy, czy i w jakiej formie może rejestrować jego wykład, bo wydaje się to oczywiste, że ma do tego prawo, skoro jest studentem. Problem pojawia się jednak wówczas, kiedy studenci, bez zgody wykadowcy, postanowią wydać skrypt na podstawie swoich notatek. Taki rodzaj "publikacji" ma zarówno nieświadomego tego faktu "autora", bo na pierwszej stronie widnieje nazwisko wykładowcy, jak i tytuł "dzieła", a jest nim nazwa przedmiotu. Uwidoczniony na okładce takiego "skryptu" autor de facto nim nie jest, gdyż gdyby spojrzał na treść owego skryptu, to by nie uwierzył, że ma on wiele wspólnego z tym, o czym mówił.
Nikt nie ma zamiaru tego cenzurować czy zatwierdzać zgodność z tym, co było przedmiotem wykładu. Nie w tym rzecz. Niech każdy notuje sobie to, co chce i jak chce, ale niech tego nie upowszechnia, gdyż w ten sposób narusza prawa wykładowcy tak w zakresie treści, jak i formy jej wyrazu oraz zgodności z pełnym przekazem. A studenci wcale tym się nie przejmują. Wielu w ogóle nie uczeszcza na zajęcia, więc zakładają w internecie strony, na których zamieszczają wspomniane notatki. Każdy zatem może mieć do tego dostęp.
Gdyby nauczyciele akademiccy zobaczyli, co studenci opublikowali z ich wykładów, to nigdy nie zgodziliby się na ich upowszechnianie. Niestety, nie wiedzą. Akademicka młodzież idzie z postępem czasu i zaczyna zamieszczać w interencie nagrania całych wykładów. Niektóre są tylko dźwiękowe, a niektóre także z obrazem. Czy nie naruszają w ten sposób praw osób nagrywanych?
Już od wielu lat jest tak, że każde przedstawienie teatralne, koncert muzyczny czy innego rodzaju występy artystyczne poprzedzane są komunikatem dla widzów, by wyłączyli telefony komórkowe i nie rejestrowali przedstawienia. Czy czekają nas takie czasy, że każdy wykład akademicki będzie poprzedzany podobną prośbą do słuchaczy? Czy powinny być zamieszczane przy salach wykładowych oznakowania o obowiązku wyłączenia telefonów komórkowych? Studenci nie widzą w tym żadnego problemu. Nie zamieszczają w internecie notatek w celach komercyjnych, tylko solidarnościowych z tymi, którzy nie mogli lub nie chcieli uczestniczyć w zajęciach. Jak zamieszczą w internecie plik filmowy z czyjegoś wykładu, to w pewnej mierze wpisują się w promocję własnego środowiska akademickiego, afirmują zajęcia dydaktyczne wraz z ich merytorycznymi i personalnymi walorami lub słabościami. Niech się wstydzi, ten kto widzi?
A może świadomość znalezienia się w internecie sprzyjać będzie większej sztuce wypowiedzi i prezentacji? Szkoła jest w końcu teatrem, w którym akademicy są aktorami, a studenci publicznością.