02 kwietnia 2010

Prima dies Aprilis

to – jak podaje Wikipedia - dzień żartów, wpisujacy się w obyczaj związany z pierwszym dniem kwietnia. Został on zapoczątkowany mniej więcej w połowie XIII wieku. Zdaniem etnografa Damiana Drąga tradycja ta przywędrowała do nas wraz z chrześcijaństwem z Cesarstwa Rzymskiego, gdzie 1 kwietnia był dniem robienia sobie psikusów, pozwalania na drobne kłamstewka, a nawet na wzajemnie parodiowanie się. Tradycja ta ma także miejsce w naszym kraju. Tego właśnie dnia ludzie robią sobie żarty, celowo wprowadzają się w błąd, a zarazem konkurują między sobą o to, komu uda się więcej razy kogoś oszukać lub jak najwięcej osób wprowadzić w błąd, sprawić, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego.

Moja córka wprowadziła mnie w błąd, kiedy zaproponowała, że zrobi mi herbatę. Nie podejrzewałem w tym niczego, co miałoby mnie zaskoczyć, ale prawdą też jest moja zupełna nieświadomość tego, że to jest 1 kwietnia. Kiedy więc z wielką ufnością i zadowoleniem zanurzyłem usta w filiżance z herbatą okazało się, że zamiast cukru była w niej sól. Moja córka promieniała ze szczęścia, bo nareszcie udało jej się mnie przechytrzyć i zaskoczyć.

Nie było wyjścia. Musiałem jakoś odreagować, a że blog jest poświęcony pedagogice, oświacie i szkolnictwu wyższemu zawarłem tego dnia treści, które z prawdą nie mają nic wspólnego. Prima aprilis – uważaj, bo się pomylisz.

Źródła:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Prima_aprilis
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100401/LUDZIEIOPINIE/519858077

Warto zajrzeć też na stronę:

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/prima-aprilis-przed-wojna--jak-oszukiwalismy-w-dwudziestoleciu,56033,1

01 kwietnia 2010

Przyspieszenie radykalnych reform oświatowych i akademickich

Jak wynika z wiarygodnych źródeł rządowych, niepokojące sygnały o możliwie szybkim i gwałtownym kryzysie politycznym w naszym kraju na skutek wyników prac Sejmowej Komisji Śledczej w sprawie tzw. afery hazardowej oraz konieczności latania dziury budżetowej” państwa, przyspieszyły prace legislacyjne, które będą przedmiotem obrad naszego Parlamentu już po Świętach, by zagrożona utratą władzy koalicja mogła jeszcze wprowadzić zmiany gwarantujące realizację jej programu politycznego. Zwrócę uwagę tylko na niektóre z projektowanych zmian. Jeśli chodzi o oświatę, to:
Po pierwsze, ulegnie rozwiązaniu Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zostanie włączone, podobnie jak ma to miejsce w Niemczech, w strukturę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przewiduje się, że nową nazwą tego resortu będzie: Ministerstwo Kultury i Oświaty. W ślad za tym zostanie zrealizowana obietnica Platformy Obywatelskiej, że zostaną zlikwidowane kuratoria oświaty. Zostanie połączony nadzór pedagogiczny z organem prowadzącym szkoły i placówki oświatowe. Rząd zaoszczędzi na tym procesie ponad 20 mld. zł. rocznie. Nie będzie potrzeba utrzymywania tak licznej armii urzędników.

Po drugie, zostanie zmodyfikowany ustrój szkolny, w ramach którego zostaną połączone gimnazja ze szkołami ponadgimnazjalnym. Zarazem będzie obniżony wiek obowiązku szkolnego do 16 roku życia tak, by zachęcić młodzież do podejmowania kształcenia w szkolnictwie zawodowym i jak najszybszego wchodzenia na rynek pracy. Dla wzmocnienia procesu ustawicznego kształcenia przewiduje się odrębną ścieżkę przyjęć do wyższych szkół zawodowych dla absolwentów szkolnictwa zawodowego na podstawie egzaminu zawodowego. Zostaną też zmienione kryteria przystępowania do matury państwowej, która będzie wymagana jedynie w szkołach wyższych mających pełne uprawnienia akademickie. Do studiowania w wyższych szkołach zawodowych wystarczy tzw. matura zawodowa.

Po trzecie, naukowcy, którzy uzyskali poza granicami kraju stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych lub społecznych, szczególnie z takich dyscyplin naukowych, jak pedagogika, praca socjalna, socjologia , nauki teologiczne i nauki o rodzinie, psychologia i filozofia, nie będą mogli być liczeni do minimum kadrowego w szkolnictwie publicznym i niepublicznym, gdyż nie ma żadnych przeszkód by habilitowali się czy uzyskiwali tytuł naukowy w kraju. Co innego, gdy w grę wchodzą nauki medyczne, techniczne a nawet ekonomiczne. Ubieganie się przez awansowanych poza granicami kraju nauczycieli akademickich o stanowisko wykładowcy-docenta czy profesora danej uczelni (tak publicznej, jak i niepublicznej) będzie możliwe dopiero po merytorycznym uzasadnieniu, że nie jest to możliwe w kraju oraz po pozytywnej weryfikacji ich udokumentowanych osiągnięć naukowych przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułu tak, jak ma to miejsce w przypadku zatwierdzania przez ten organ tytułu naukowego profesora.

Po czwarte, wyższe szkoły zawodowe będą musiały zrezygnować z nazwy własnej, jeśli nie będzie jej odpowiadał rzeczywisty profil kształcenia. Tym samym w szkołach odwołujących się w swojej nazwie do dyscyplin technicznych, medycznych, społecznych, ekonomicznych, humanistycznych itp. nie będzie można kształcić na kierunkach, które nie mają z nazwą nic wspólnego albo są jej zaprzeczeniem. Przykładowo, w szkołach mających nazwie przedsiębiorczość, zarządzanie, zdrowie czy informatykę, nie będzie wolno kształcić na kierunkach humanistycznych, i odwrotnie - w uczelniach pedagogicznych nie będzie wolno kształcić w zakresie biotechnologii czy mechatroniki. Na potrzebę tego typu regulacji zwraca szczególną uwagę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów twierdząc, że nazwy szkół wprowadzają w błąd przyszłych klientów. Do szerokiego profilu kształcenia będą miały prawo jedynie uniwersytety i akademie, ale już nie politechniki.

Po piąte, kadrom kierowniczym szkół, w tym także szkół wyższych nie będzie wolno podejmować jakichkolwiek działań o charakterze represyjnym, stosować mobbingu wobec uczniów czy pracowników, którzy w Internecie prowadzą swoje blogi. Mające miejsce nadużycia władzy wobec uczniów (np. wobec uczennicy jednej ze szkół podstawowych w Brzezinach w blogu skrytykowała dyrektorkę i nauczycielkę języka angielskiego czy jednej z łódzkich szkół ponadgimnazjalnych, gdzie dyrekcja chciała wyrzucić ze szkoły uczennicę zamieszczającą fotografie w swoim blogu) nie będą dopuszczalne. Będzie zatem zakaz kierowania się w ocenie uczniów, studentów czy pracowników instytucji oświatowych i akademickich ich życiem osobistym tak w realu, jak i w internecie.

Po szóste, studia podyplomowe nie będą mogły spełniać roli studiów kwalifikacyjnych, na podstawie których będzie można uznać nabycie wystarczających kompetencji zawodowych przeze ich absolwentów, które odpowiadałyby wykształceniu osób z dyplomem studiów I i/lub II stopnia. Studia podyplomowe mają być uwzględniane jedynie w procesie oceniania pracowników jako inwestujących we własny rozwój i podnoszących swoje umiejętności czy aktualizujących swoją wiedzę.

O kolejnych reformach czytajcie tu koniecznie w dniu jutrzejszym.

29 marca 2010

Habilitacje jednak zostaną...

Dzisiaj zostaną przedstawione przez minister Barbarę Kudrycką założenia reformy szkolnictwa wyższego. Nie zostaną zniesione habilitacje, gdyż – jak stwierdziła pani minister – doktoraty nie są w Polsce jeszcze na tak dobrym poziomie, żeby móc całkowicie znieść habilitację (za: K. Klinger, Rektorzy nie wiedzą, czego chce Kudrycka, Dziennik Gazeta Prawna 2010 nr 61, s.2).

W przypadku pedagogiki mamy do czynienia z procesem, który od kilku lat budzi silne emocje, także sprzeciwu, bowiem część nauczycieli akademickich ze stopniem naukowym doktora postanowiła zadbać o własny awans naukowy poza granicami. Kierownicy podstawowych jednostek w wielu uniwersytetach zostają zaskakiwani informacją i dokumentem świadczącym o tym, że ich pracownicy naukowi, którzy zajmowali dotychczas stanowisko adiunkta lub wykładowcy, a o ich osiągnięciach naukowych w kraju nikt z przełożonych nie miał pojęcia, wnioskują o przeszeregowanie ich na stanowisko adiunkta-doktora habilitowanego lub nawet profesora nadzwyczajnego (uczelnianego). Okazują dokument, który w świetle obowiązujących umów międzynarodowych, dwustronnych wymaga uznania zdobytego przez nich poza granicami kraju stopnia naukowego jako odpowiadającego polskiemu doktorowi habilitowanemu. No i zaczynają się dla jednych pierwsze procesy sądowe, a dla innych pierwsze awanse w hierarchii akademickiej, jak np. powierzanie im funkcji kierowniczych.

Sprawdzamy na stronach internetowych uczelni zagranicznych, które są zobowiązane do informowania o prowadzonym postępowaniu o nadanie stopnia odpowiadającemu polskiemu doktorowi habilitowanemu i okazuje się, że istotnie ubiegają się na tej drodze o awans zapewne osoby o znaczącym poza granicami dorobku naukowym, ale także i takie, które nie mogą się nim pochwalić tak poza, jak i we własnym kraju. Ma miejsce bardzo niebezpieczny proceder, trudny do wykrycia przez jednostki naukowe zagranicznych uniwersytetów polegający na tym, że jako rozprawę habilitacyjną niektórzy Polacy przedkładają obronioną w kraju (a tam nieznaną) własną dysertację doktorską. Niektórzy zmienią lekko temat, „podrasują” układ treści i tytuły rozdziałów tak, by zbliżyć do tamtejszych kryteriów i … uzyskują stopień samodzielności naukowej, którego nikt już nie jest w Polsce w stanie podważyć, zakwestionować.

Co zrobić, żeby „nie wylać dziecka z kąpielą”, a więc nie krzywdzić tych, którzy zapewne uzyskali ów awans w sposób uczciwy, zgodny z wszelkimi standardami pracy naukowo-badawczej, dydaktycznej i organizacyjnej? Piszą o tym zjawisku autorzy Listu otwartego Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem. Przytaczam jego treść w tym miejscu, gdyż tej właśnie kwestii poświęcałem już kilkakrotnie uwagę.


List otwarty Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem

Polskie Stowarzyszenie Szkół Pracy Socjalnej, grupujące 39 jednostek organizacyjnych wyższych uczelni i kolegiów pracowników służb społecznych, realizując wolę Członków zgromadzonych w dniu 7 września 2008 roku w Rzeszowie na Walnym Zgromadzeniu, wyraża niepokój wobec dynamicznie rozwijającego się zjawiska uzyskiwania przez nauczycieli akademickich polskich wyższych uczelni stopnia naukowego doktora habilitowanego w zakresie pracy socjalnej poza krajem i według procedury odbiegającej od standardów przyjętych w naszym kraju.
W ostatnim czasie nastąpił intensywny przyrost pracowników uczelni polskich, którzy mało znani w środowisku, nie dysponujący znaczącym dorobkiem w zakresie pracy socjalnej uzyskali dyplom doktora habilitowanego poza krajem a następnie na mocy obowiązującego prawa, nabyli uprawnienia promowania i kształcenia do pracy socjalnej.

Powstają dylematy natury moralnej, bowiem ta sytuacja wywołuje napięcia w środowisku akademickim, z uwagi na zróżnicowaną ocenę. Sprzyja to powstawaniu konfliktów i podziałów, co ostatecznie burzy atmosferę współpracy nawet w zespołach dotychczas dobrze funkcjonujących.

Apelujemy o ochronę wartości jakie uosabiają ci, którzy swój naukowy i dydaktyczny rozwój powiązali z wieloletnią praktyką badawczą, publikacyjną i aplikacyjną, zogniskowaną na zagadnieniach kształcenia do pracy socjalnej. Uznajemy, że uprawnia nas do tak sformułowanego stanowiska 19 letnia aktywność Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w zakresie tworzenia instytucjonalnych ram dla kształtowania się społeczności osób związanych z obszarem pracy socjalnej w Polsce. Celem statutowym PSSPS jest dbałość o wyraźne standardy kształcenia do pracy socjalnej i poziom kadry naukowej.

Uznajemy ponadto, że w obliczu zróżnicowanych w poszczególnych krajach standardów uzyskiwania stopni naukowych, słuszne byłoby podjęcie otwartej debaty. Przedmiotem jej powinny być: kryteria nadawania stopni i tytułu naukowego, standardy kształcenia oraz zasady kwalifikowania dorobku stanowiącego podstawę awansu. Sprzyjałoby to realizacji powszechnego postulatu podnoszenia jakości badań i kształcenia. O co zabiegamy i apelujemy.
Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej