Wykaz wydawnictw naukowych jako instrument polityki naukowej państwa


Projekt rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie sporządzania wykazów wydawnictw monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych został już zaopiniowany przez różne gremia akademickie, zaś resort odniósł się do uwag i propozycji zmian. Projektowane rozporządzenie dotyczy sporządzania wykazów wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe oraz wykazów czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych.

Widać, jak trudne to zadanie. Jego rozwiązanie będzie rzutować przez lata na ocenę dyscyplin naukowych, a być może także i postępowania na stopnie naukowe czy tytuł naukowy profesora.

Uzasadnienie resortu nauki jest trafne. Stwierdza się w nim bowiem:

Wykaz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych oraz wykaz wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe są jednymi z ważniejszych instrumentów polityki naukowej, gdyż wpływają na kształtowanie wzorów publikacyjnych w sposób zgodny z celami tej polityki, obejmującymi w szczególności poprawę jakości prowadzonych badań i ich widoczności dla środowiska naukowego. Proponowane w projekcie regulacje stanowią odpowiedź na istotne problemy związane z wzorcami publikacyjnymi polskich naukowców, zwłaszcza:

- niski poziom międzynarodowej widoczności wyników badań,

- presja na wydawanie dużej liczby publikacji o niskim poziomie naukowym, wynikająca z możliwości zastąpienia publikacji w najlepszym czasopiśmie kilkoma publikacjami w dużo gorszych czasopismach,

- deprecjacja monografii jako istotnego kanału publikacyjnego, zwłaszcza w naukach społecznych, humanistycznych i teologicznych.


Pojawi się zatem instrument z jednej strony presji na naukowców, by kierowali swoje rozprawy redakcji naukowej w najbardziej prestiżowych czasopismach i wydawnictwach o zasięgu międzynarodowym, ale zarazem obniży się funkcje aplikacyjne ich treści w instytucjach i przez podmioty spoza środowisk naukowych. Dostosowujemy się do zasady „dziedziczenia prestiżu” wydawnictwa lub czasopisma, która sprowadza się do tego, że artykuł naukowy będzie tyle wart, ile czasopismo, w którym zostanie opublikowany. Podobnie będą ocenia publikacje zwarte. Ich wartość nie będzie zależna od treści, ale od wydawnictwa, które ją wyda”.

Czasopismom, materiałom i wydawnictwom cieszącym się większym prestiżem zostanie przyznana większa liczba punktów, niż tym, które cieszą się mniejszym uznaniem. Oczekuje się, że w powiązaniu z zasadami dotyczącymi ewaluacji jakości działalności naukowej takie podejście będzie motywowało pracowników naukowych do publikowania i redakcji naukowej w najbardziej prestiżowych czasopismach i wydawnictwach o zasięgu międzynarodowym i największym wpływie na rozwój nauki.

Zastanawiam się, czy tego typu rozstrzygnięcie rzeczywiście spowoduje uzyskanie wyższego poziomu międzynarodowej widoczności wyników badań z wszystkich dyscyplin nauk społecznych i humanistycznych? Już widzę prawników publikujących swoje komentarze do ustaw III RP w języku angielskim w prestiżowych wydawnictwach zagranicznych, skoro niektórzy kandydaci do tytułu naukowego profesora nie posiadają nawet krajowych monografii naukowych załączając do oceny swojego dorobku komentarze zamieszczane na łamach codziennych gazet.

Musimy poczekać na ów wykaz, który przygotuje Komisja Ewaluacji Nauki. Stosowanie jednolitych standardów kwalifikowania monografii do publikacji, uniezależnione od opłat za publikacje, daje natomiast gwarancję, że wydawnictwo kieruje się wartością naukową publikowanych monografii i publikuje monografie na najwyższym poziomie (celowo nie wyda publikacji o niższym poziomie naukowym). Jest to istotne dla systemu ewaluacji działalności naukowej, który nie powinien dopuszczać do sytuacji, kiedy publikacja nieprezentująca najwyższego poziomu naukowego otrzymuje najwyższą liczbę punktów.

W rzeczy samej możemy przestać publikować recenzje monografii naukowych, które zostaną wydane w tak namaszczonych oficynach. KEN nie ma przecież instrumentów do kontroli zagranicznych i krajowych wydawnictw pod kątem dbałości o wydawanie książek o najwyższym poziomie naukowym. Wystarczy spojrzeć na polski rynek, by przekonać się, że marki dziedziczące nawet prestiż, wydają rozprawy poniżej naukowych standardów. Na czym zatem będzie oparta ocena wydawców międzynarodowych i krajowych? Czy będzie transparentna?

Zdaje się, że czeka nasze środowisko poważny konflikt nie tylko interesów, ale także na tle wiarygodności owych ustaleń.

Komentarze

  1. Z prawem problem jest o tyle, że większość prac jest wydawanych w języku ustawy. Zatem nawet najlepszy komentarz np. do Hochschulramengesetz nie ukaże się po angielsku, tylko wyda go po niemiecku jakiś Beck,Nomos czy inne zacne i międzynarodowo doceniane wydawnictwo. Natomiast prawo jest świetnym przypadkiem szczególnym, na którym łatwo pokazać wady systemu. Zupełnie na marginesie - tempo procesu legislacyjnego jest takie, że czasem wartościowe teksty idą do gazet, a nie czasopism naukowych. Gdyby dyskusja o Ustawie 2.0 toczyła się tylko w prasie fachowej, właśnie ukazywały by się pierwsze teksty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wyobraziłem sobie rozporządzenie ministra kultury, określające, które gazety publikują jedyne ważne recenzje.
    Oczywiście, teatry z przedstawieniami uzyskującymi w nich dobre recenzje, bądą dotowane z budżetu, a inne nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponowane rozwiązania wcale nie premiują dobrej nauki. Nie jakość tekstu i propozycji rozwiązań oraz oryginalność badań lecz uznaniowy ( ktoś będzie o tym stanowił)prestiż wydawnictw będzie podstawą oceny. W najlepszych amerykańskich periodykach spotkać mozemy przecież także bardzo słabe, prozaiczne teksty. Ktoś bedzie na tym nieźle zarabiał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasuwa się pytanie o "ranking" wydawnictw uczelnianych i jego konsekwencje...a gdyby twórcy pomysłu ograniczyli się po prostu do uporządkowania statusu polskich czasopism w światowych bazach, a Ministerstwo pilnowało wiarygodności recenzentów rożnych rozpraw i publikacji zamiast wmawiać nam, ze sam fakt publikacji tekstu w danym czasopiśmie od razu świadczy o jakości...profesor Dudzikowa, charakteryzując za J. Lutyńskim mechanizmy działań pozornych w edukacji, wymieniła "mechanizm rzekomo pragmatyczny"-jako przykład przekonywania, że nowy pomysł władz ma rozwiązać nabrzmiały problem społeczny....czy znowu się na to nabierzemy? Jola S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry, widzę, że oczywiście chodzi tutaj o pieniądze. Dzisiaj wydawnictwa wyceniają monografie wg swoich kosztów (?)Jedni wydadzą, np. za 4 tys. zł, inne tę samą za 7 tys. zł. Faworyzowanie wydawnictwa spowoduje, że ceny znacząco wzrosną. Publikować musimy i powinniśmy, ale za jaką cenę?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam