21 września 2017

Niektórzy dziekani "jeżdżą na pamięć"


Ustrój szkolnictwa wyższego w Polsce ulega częstym zmianom na skutek regulacji władz wykonawczych, które korzystają z możliwości szczegółowego, czasami nawet nadmiernie drobiazgowego regulowania wielu spraw w nauce, by nie popełniano błędów czy nie naruszano sprawiedliwości społecznej w środowiskach akademickich.

Tak się złożyło, że jeszcze w drugiej połowie lipca zostałem zaproszony na posiedzenie rady wydziału jednego z uniwersytetów, w trakcie którego miałem przedstawić recenzję pracy doktorskiej z hybrydalnej dyscypliny naukowej. Pedagodzy także coraz częściej powołują do grona recenzentów przedstawicieli nauk pogranicza, jeżeli dorobek naukowy kandydata do awansu ma interdyscyplinarny charakter. Po przeprowadzonej przez przewodniczącego komisji doktorskiej obronie przystąpiono do głosowanie w sprawie o jej przyjęcie. Po tym, jakże pozytywnym głosowaniu dla doktoranta, przewodniczący zamknął posiedzenie komisji, co wzbudziło moje zdumienie.

Po pierwszym głosowaniu w sprawie o przyjęcie obrony pracy doktorskiej powinien zarządzić drugie głosowanie dotyczące tego, kto jest za projektem uchwały komisji wydziału w sprawie nadania danej osobie stopnia doktora nauk. Jako członek Centralnej Komisji zwróciłem przewodniczącemu na to uwagę, ale została ona pominięta. Jeden z profesorów wyraził pogląd, że tak postępuje się na tym wydziale od dawna. Nikt nie zareagował, nie zamierzał nawet wyjaśniać tej sprawy , tylko uznano, że skoro zawsze, od dawna tak się proceduje, to zaproszony recenzent-gość nie ma po co się w to wtrącać.

Przystąpiono zatem do składania gratulacji doktorantowi. Przypomniało mi to sytuację jazdy samochodem na pamięć po własnym mieście w sytuacji, kiedy wcześniej czy w ostatnich nawet dniach jego władze zmieniły regulacje poruszania się po drogach. Wystarczy, że urzędnicy zmienią ulicę dwukierunkową na jednokierunkową, wprowadzą objazdy lub "zaślepią" przejazd dla kierowców ze względu na remont czy zmianę planów ulic, a nieświadomy tego kierowca wjedzie pod prąd czy w innym zakresie naruszy prawo o ruchu drogowym, bo przecież - jak tłumaczy potem policji - "zawsze tak jeździł tymi ulicami".

Władze wspomnianej przeze mnie jednostki metaforycznie "jeżdżą od 2016 r. na pamięć", bo przecież nikt nie raczył zauważyć, że minister nauki i szkolnictwa wyższego wydał prawie rok temu, bo w dniu 26 września 2016 r. nowelizację rozporządzenia w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora.

Okazuje się, tym samym, że od ponad roku wydane uchwały przez tę jednostkę w sprawie nadania stopnia naukowego doktora są nieważne, gdyż zostały wydane z naruszeniem prawa.

W przypadku przewodu doktorskiego, w którym uczestniczyłem, a o jego błędzie proceduralny powiadomiłem nie tylko dziekana, ale i rektora, istnieje jeszcze możliwość wprowadzenia korekty. Wystarczy zwołać posiedzenie wydziałowej komisji doktorskiej, by dokończyć procedurę. W przeciwnym razie kontrola CK wykaże Państwu naruszenie prawa, co może skutkować sankcjami dla Rady.

Niedowiarkom przytaczam z tego rozporządzenia następujący akapit:

§ 10. Po zakończeniu obrony, na posiedzeniu niejawnym:

1) rada jednostki organizacyjnej przeprowadzającej przewód doktorski albo komisja doktorska podejmuje uchwałę w sprawie przyjęcia obrony, z tym że uchwałę w sprawie odmowy przyjęcia obrony komisja doktorska przedstawia wraz z uzasadnieniem radzie, która podejmuje uchwałę w tej sprawie;

2) rada jednostki organizacyjnej przeprowadzającej przewód doktorski podejmuje uchwałę w sprawie nadania stopnia doktora albo komisja doktorska przygotowuje projekt uchwały rady w sprawie nadania stopnia doktora.


Wspomniane przeze mnie władze wydziału naprawiły błąd przewodniczące komisji zobowiązując do uzupełnienia procedury w powyższym zakresie o jeszcze jedno głosowanie. Demokracja wymaga ustawicznej czujności, każdego.