Marcin Król napisał w jednym ze swoich tekstów: Jeżeli polityk dla zdobycia władzy gotów jest zaprzedać duszę diabłu kłamstwa, a my na to nie reagujemy, to znaczy, że stajemy się wspólnikami w kłamstwie (Kłamstwo robi z nas idiotów, Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej z dn. 28-29.09.2013, s. 14). Niby wszyscy o tym wiemy, jesteśmy tego świadomi, ale oswajamy się z obecnością fałszu we własnym otoczeniu, to i nie dziwi on nas w nieco szerszym układzie relacji międzyludzkich. Zapewne niektórzy pamiętają porzekadło, że "kłamstwo ma krótkie nogi", toteż wcześniej czy później odsłania się nam dzięki innym lub jego sprawcom. Przychodzi bowiem moment sprawdzenia czyjejś wiarygodności.
Kiedy kilka lat temu Premier Donald Tusk ogłaszał skład nowego gabinetu na otwarcie drugiej kadencji wyraźnie zaznaczył, że jego nowi ministrowie będą pełnić rolę zderzaków. Sam też to nieco złośliwie komentowałem, bo uważałem za niegodne potraktowanie przez Premiera bądź co bądź osób w sposób tak przedmiotowy, nawet gdyby potraktować to sformułowanie metaforycznie. To jednak nie przystoi mówić o kimś, że ma pełnić taką rolę, skoro z definicji (że nie wspomnę o etymologii pojęcia) ministra wynika jego służebna rola wobec społeczeństwa. Trochę było mi nawet żal tych "ministrów-zderzaków", bo w końcu tyle tysięcy osób jeździ pod wpływem alkoholu, że o wypadek nie trudno.
Kiedy urząd ministra edukacji narodowej obejmowała Krystyna Szumilas nawet miałem nadzieję, że zasłużona dla polityki oświatowej urzędniczka podejmuje się tej roli, żeby wreszcie wyjść z cienia swojej poprzedniczki, która "wysiudała" ją z fotela I kadencji PO+PSL, chociaż w czasach rządów PiS-Samoobrona-LPR to właśnie K. Szumilas była twarzą parlamentarnej opozycji. Miała zatem szansę udowodnić, że po tylu latach "walki" o sprawowanie kierowniczej roli w tym resorcie zrealizuje to, co miało być jej własną wizją czy projektem wartościowych zmian dla edukacji.
Niestety, po artykule Elzy Olczyk i Artura Grabka w ostatniej Rzeczpospolitej (Po co ministrowi Europa, z dn. 29-30.03.2014, s. A3) nie tyle straciłem złudzenia, co uzyskałem kolejny dowód na to, że zakłamani politycy istotnie mogą być jedynie zderzakami rządu po to, by potraktować resort edukacji jako trampolinę do skoku wzwyż. Jak piszą dziennikarze na podstawie wiarygodnego informatora z samego serca makropolityki oświatowej: "Krystyna Szumilas o swoich politycznych planach opowiedziała współpracownikom z resortu edukacji już w 2007 r., zaraz po wygranych przez Platformę wyborach parlamentarnych. – Przekonywała, że ma obiecane miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego i że przed emeryturą zostanie europosłem". Jego zdaniem plan opierał się na cynicznej kalkulacji. Jak na nauczycielkę matematyki przystało, Szumilas wszystko sobie policzyła. Start w 2014 r., gwarantuje jej, że po pięcioletniej kadencji z racji wieku będzie mogła przejść na dobrze opłacaną z unijnej kasy emeryturę. – Nie ukrywała, że brukselskie pieniądze pozwolą jej uwolnić się od kredytów, których z pensji wiceministra czy nawet ministra nie spłaca się tak łatwo – dodaje informator „Rz".
Mam nadzieję, że teraz inaczej będą odczytywać stan chaosu, niekompetencji, totalnej ignorancji władzy w latach rządów PO-PSL analitycy polityki oświatowej w naszym państwie. Mamy ciekawą powtórkę z historii. W okresie PRL skompromitowaną nomenklaturę PZPR kierowano do polskich ambasad lub na intratne finansowo stanowiska. Okazuje się, że Europarlament jest miejscem dla poobijanych w kraju "zderzaków".
Rację ma filozof idei M. Król pisząc: Politycy, publicyści, eksperci i specjaliści chcą, byśmy byli ich wspólnikami w kłamstwie. Po pierwsze – wtedy mniej widać, że kłamią. Po drugie – jak nas zdeprawują, to łatwiej będzie rządzić w kłamstwie, i po trzecie - im więcej kłamstwa, tym bardziej odległy staje się horyzont prawdy.(...) Kłamstwo bowiem poniża nas wszystkich, czyni z nas idiotów, którzy biernie go słuchają lub próbują wybrnąć z błota kłamstw z pomocą innych kłamstw lub pokrętnych wyjaśnień.
A co Premier obiecał pani minister Joannie Kluzik-Rostkowskiej?