W programie pewnej niepublicznej stacji telewizyjnej Wojciech Młynarski zaprezentował swój najnowszy wiersz. Teleszklarze natychmiast to podchwycili i zaczęli zasypywać prowadzących audycję własną twórczością. Polacy nie gęsi, i swój język mają, więc jak chcą odpolitycznić debatę w kraju, by skupić się na bliskich im sprawach, potrafią napisać kontr-wiersz. Oto tekst, który powstał na temat (nie-)jednej z łódzkich czy może nawet mazowieckich niepublicznych szkół wyższych, w których usiłuje się „wykształcić” studentów, ale jakoś to kadrze nie wychodzi. No, może poza pijarem (nie mylić z członkiem Zakonu Szkół Pobożnych).
Jeśli w uczelni kadra jest chora – wina rektora.
Jak nie ma zajęć, choć jest ich pora – wina rektora.
Gdy pani Basia szuka sponsora – wina rektora.
Kiedy kanclerza nachodzi zmora – wina rektora.
Gdy w szatni nie ma jej dyrektora – wina rektora.
Jeśli w bufecie masz zupę z Knorra – wina rektora.
Właściciel szkoły wezwał doktora na swój dywanik.
Za dużo dwójek wstawił studentom, więc jest ich zanik.
Trzeba poprawić wskaźnik płatności, krzyczy już z dwora
Nie może jednak tak samo zrugać już profesora.
Gdy publikacje idą do wora – wina rektora.
Student nie zastał dziś prorektora – wina rektora.
Szkoła przejmuje prawa autora – wina rektora.
Gdy w sali osób liczba zbyt spora – wina rektora.
Gdy atakuje krytyków sfora – wina rektora.
Słoma wychodzi komuś z buciora – wina rektora.
Choć pani doktor twierdzi, że ora – nie dla rektora.
Od plot i intryg pęcznieją fora – wina rektora.
Szczują cię, straszą, jak labradora – wina rektora.
Grzyb jest na ścianie lub jakaś kora – wina rektora.
ZUS się o składki twe upomina – rektora wina.
Studentka władzy seks wypomina – rektora wina.
Gdy w stół uderzyć, nie zadrży nora - wina rektora.
Hasło dla wszystkich, od prorektora - Ora et labora!
Jeśli w uczelni kadra jest chora – wina rektora.
Jak nie ma zajęć, choć jest ich pora – wina rektora.
Gdy pani Basia szuka sponsora – wina rektora.
Kiedy kanclerza nachodzi zmora – wina rektora.
Gdy w szatni nie ma jej dyrektora – wina rektora.
Jeśli w bufecie masz zupę z Knorra – wina rektora.
Właściciel szkoły wezwał doktora na swój dywanik.
Za dużo dwójek wstawił studentom, więc jest ich zanik.
Trzeba poprawić wskaźnik płatności, krzyczy już z dwora
Nie może jednak tak samo zrugać już profesora.
Gdy publikacje idą do wora – wina rektora.
Student nie zastał dziś prorektora – wina rektora.
Szkoła przejmuje prawa autora – wina rektora.
Gdy w sali osób liczba zbyt spora – wina rektora.
Gdy atakuje krytyków sfora – wina rektora.
Słoma wychodzi komuś z buciora – wina rektora.
Choć pani doktor twierdzi, że ora – nie dla rektora.
Od plot i intryg pęcznieją fora – wina rektora.
Szczują cię, straszą, jak labradora – wina rektora.
Grzyb jest na ścianie lub jakaś kora – wina rektora.
ZUS się o składki twe upomina – rektora wina.
Studentka władzy seks wypomina – rektora wina.
Gdy w stół uderzyć, nie zadrży nora - wina rektora.
Hasło dla wszystkich, od prorektora - Ora et labora!