Właściciel uczelni niepublicznej wygospodarował studentom w jednej z hal warsztatowych pomieszczenie na klub studencki. Nie było to ani łatwe, ani tanie. W nietypowej jednak przestrzeni, o bardzo estetycznym wystroju znalazło się miejsce na scenę, dla mających występować na niej w przyszłości zespołów artystycznych. Jest też kilka rzędów krzeseł i kilkanaście stolików. Stworzyło to magiczny klimat do spotkań różnych społeczności czy do doskonałej, klubowej zabawy. Można w tym pomieszczeniu zrobić wiele – od zaproszenia doń jakiegoś zespołu muzycznego po założenie własnej grupy i organizowanie w tym miejscu koncertów; od organizowania spotkań autorskich z ludźmi sztuki, świata polityki, nauki czy gospodarki po powołanie do życia własnego kabaretu, filmowego klubu dyskusyjnego itp.
Od dwóch tygodni zapowiadałem studentom studiów stacjonarnych, z którymi mam zajęcia, że w dn. 20 października wystąpi w ich klubie, w ich uczelni, dla NICH - zespół „NIJAK”, laureat festiwali piosenki studenckiej i turystycznej z lat 80. (m.in. Festiwalu YAPA czy Festiwalu Piosenki w Opolu), a wciąż obecny w życiu kulturalnym naszego regionu. Jego członkowie, absolwenci łódzkich uczelni wyższych, a dzisiaj wybitni specjaliści w swoich zawodach, profesjonalnie wykonują napisane przez siebie utwory, znakomicie bawiąc innych. Jest w tym piękno poezji, wspaniały rytm, doskonałe poczucie humoru i wrażliwa otwartość na odbiorców. Przyjęli moje zaproszenie, by w murach uczelni, w jej studenckim klubie bezinteresownie zagrać, zaśpiewać i zabawić studencką młodzież oraz uczestników toczącej się akurat konferencji naukowej.
Kiedy jednak na to wydarzenie kulturalne przybyło zaledwie kilku (spośród dwóch tysięcy) studentów, zdałem sobie sprawę z tego, że tę przestrzeń klubową zorganizowaliśmy dla siebie, dla władz uczelni, ale nie dla studentów. Gdyby bowiem mieli potrzebę przebywania z sobą czy z innymi w powyższej przestrzeni architektonicznej, żeby odpocząć, zrelaksować się, zabawić, to zapewne nie opędziłbym się od próśb o korzystanie z tego klubu i pozyskiwanie na występy atrakcyjnych gości. Co jednak nie jest im zadane, co nie jest związane z obowiązkiem zaliczenia jakiegoś przedmiotu czy zdania egzaminu, zostaje wypierane z ich świadomości, bo to po prostu nie jest ICH. Nie identyfikują się ani z tą przestrzenią, ani z ofertą artystycznego programu. Wolą zapewne inną cool(turę). Dobrze zatem, że przyszli na ten koncert uczestnicy naszej konferencji, znajomi i przyjaciele. Bawiliśmy się znakomicie, a niektórzy się nawet wzruszyli. Były kanapki, zimne napoje i bisy.
Gospodarze klubu, który w nazwie jest „studencki”, byli na wagarach, albo po prostu gdzieś, u siebie. W przyszłości mają być pedagogami, ale nie potrzebują występów, o które sami nie zabiegali. Może nawet nie wiedzą, czym jest piosenka turystyczna czy piosenka studencka, gdyż nie mieli okazji doświadczenia bycia w środowisku konwiwialnym? Tak to jest, kiedy organizuje się coś dla tych, których przesłanką jest – „Nie rób drugiemu, o co sam nie prosił”.