10 grudnia 2021

Homo Amans… Marii Łopatkowej

 






Dziś odbędzie się SYMPOZJUM  Homo Amans… Marii Łopatkowej in memoriam TWÓRCZYNI „PEDAGOGIKI SERCA” W PIĄTĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI

Z Marią Łopatkową spotykałem się w Polskim Towarzystwie Pedagogicznym i Polskim Stowarzyszeniu im. Janusza Korczaka, które na początku lat 90. XX w. organizowały otwarte seminaria oświatowe poświęcone pedagogice humanistycznej. W czasie jednej z debat na ten temat dyskutowaliśmy o Jej pedagogice serca w konfrontacji z antypedagogiką, której jeden z liderów Hubertus von Schoenebeck przyznał rację, że dotychczasowy leit motiv tego nurtu "Wychowanie. Nie - Dziękuję" ("Erziehung! Nein - Danke") należy zastąpić innym, pozytywnym: "Relacje zamiast wychowania" (Beziehung statt Erziehung). Pod koniec lat 90. Hubertu powołał Stowarzyszenie "AMICATION", by rozwijać ruch przyjaciół dzieci, młodzieży i dorosłych. 

Pani Maria postanowiła pisząc swoją książkę pt. "Pedagogika serca" odnieść się w jej końcowej części właśnie do postpedagogiki.  W swoich kolejnych książkach powracała do istoty wychowania pozytywnego.  

 


Od tej pory korespondowaliśmy ze sobą, dyskutując na temat potrzeby wzmocnienia współczesnej myśli i praktyki pedagogicznej o wychowanie emocjonalne. Przypominam, że Daniel Goleman znacznie później od Łopatkowej napisał i wydał swoją książkę na temat konieczności rozwoju inteligencji emocjonalnej u dzieci i młodzieży i osób dorosłych. No, ale jak słusznie wypomniał Polakom "gen imitacji" profesor Adam Rotfeld, odrzucamy własnych pedagogów i autorów, by znacznie później zachwycać się zagranicznymi rozprawami i ich autorami.

Zapewne będziemy w czasie Sympozjum wspominać nie tylko bardzo trudne czasy i dokonania dr Marii  Łopatkowej na rzecz ochrony najmłodszych, ale przede wszystkim powrócimy do jej fenoemenalnego zaangażowania na rzecz nie tylko krzywdzonych dzieci, ale i konieczności wspomagania kobiet samotnie je wychowujących. 

W ostatnich latach swojego życia fascynowała także jej aktywność w nurcie pozytywnej resocjalizacji (koncepcja prof. Marka Konopczyńskiego) w Zakładach Karnych. Odbywający karę dożywotniego więzienia sprawcy przestępstw powierzali Marii Łopatkowej swoje myśli, przeżycia, ale i wytwory pracy twórczej (wiersze, rysunki itp.). Wspierała ich resocjalizację spotkaniami, prowadzeniem z nimi korespondencji, ale też zachęcaniem ich do dzielenia się własną twórczością, za pośrednictwem której mogli wyrazić zachodzące zmiany w ich życiu za kratami ZK.

    Na przesłanej do mnie kopii listu więźnia - Maria Łopatkowa dopisała ołówkiem: Skazany na dożywocie a on już jest zresocjalizowany. Zawsze wierzyła w dobro natury ludzkiej, do którego egzystencjalnego rdzenia powrót okazał się możliwy.



        Oto dwie z udostępnionych mi prac tej samej osoby, która napisała powyższy list. Maria Łopatkowa poprosiła, by p. M. zilustrował  DOBRO i ZŁO. Oto jego prace:   

   

   

 

  

09 grudnia 2021

Wielka polityka w rozmagnetyzowanym świecie



Prof. dr hab. Renata Nowakowska-Siuta zainicjowała w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej cykl Seminariów Otwartych, które adresowane są nie tylko do naukowców, ale także nauczycieli,  dziennikarzy czy zainteresowanych problematyką badań, analiz, studiów międzynarodowych, porównawczych. Pierwszym Prelegentem  Seminarium, które odbyło się z końcem listopada 2021 r. był wybitny przedstawiciel świata nauki, kultury i dyplomacji - profesor Adam Rotfeld

Spotkanie z tak wysokiej klasy dyplomatą, byłym ministrem spraw zagranicznych III RP, byłym członkiem Kolegium Doradców Sekretarza Generalnego ONZ ds. rozbrojenia oraz ekspertem grupy ekspertów przygotowującej Koncepcję Strategii NATO 2020, było okazją nie tylko do wysłuchania znakomitego wykładu na temat "Rozmagnetyzowanego świata", ale także możliwością uzyskania w dyskusji odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Już na wstępie spontanicznie wygłoszonego wykładu Profesor zwrócił uwagę na trafność formułowanych przez uczonych diagnoz, ale politycy, z różnych zresztą powodów, traktują naukę jako rodzaj dekoracji. 

Chcąc nadać powagę swoim sądom zwołują różnego rodzaju ciała konsultacyjne, natomiast nie zwracają już uwagi na to, co te ciała im sugerują.   

Ta opinia nie odnosiła się do bieżącej sytuacji związanej z pandemią, ale miała znacznie szerszy zakres. Rządzący powołują bowiem ekspertów, także ze świata nauki, ale nie po to, by uwzględnić ich propozycje, uwagi czy sugestie, tyko by osłonić swoje decyzje powodowane zupełnie innymi interesami. To sprawia, że intelektualiści mają bardzo ograniczony wpływ na to, co dzieje się w polityce państwa.   

Przypomniał mi się ten wykład w związku z gromadzeniem wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą. Profesor rekonstruując bieg politycznych wydarzeń na świecie po II wojnie światowej aż po kończący się rok 2021, przypomniał ustalenia między największymi mocarstwami świata (USA-Rosja), które miały gwarantować suwerenne prawa każdemu z państw naszego kontynentu do organizowania własnego bezpieczeństwa, także w ramach przynależności do różnego rodzaju sojuszy wojskowych.    

O ile z Rosją było uzgadniane wejście Polski do NATO, to jednak rosyjskie władze były zapewniane, że po przyzwoleniu na Zjednoczenie Niemiec, zostaną dotrzymane zobowiązania w kwestii nierozszerzania przez NATO dalszej ekspansji na wschód Europy, m.in. na teren Ukrainy. Rosja nie akceptuje świata zachodnioeuropejskich wartości. Zdaniem A. Rotfelda, to NATO złamało zobowiązanie wobec Rosji. 

Inna rzecz, że i Rosja zdradziła ów pakt dokonując aneksji Krymu, mimo złożonej w Budapeszcie w 1994 r. obietnicy, że jak Ukraina zniszczy swój nuklearny arsenał, to będzie chroniona jej suwerenność. Zdaniem A. Rotfelda: Porządek międzynarodowy kształtuje się przez życie, a nie przez spotkania przywódców największych mocarstw świata i zwoływane przez nie szczyty. Słowa mają znaczenie, jeśli odpowiadają faktom. O bezpieczeństwie decydują fakty i życie, a nie słowa i zapewnienia. Dokumenty to są puste zapewnienia, bo nie kształtują rzeczywistości. 

W czasie dyskusji pytano prof. A. Rotfelda o rolę naukowców w polityce innych państw. Podkreślił w swojej odpowiedzi m.in. kwestię typowego dla polskiej mentalności "genu imitacji", który polega na usilnym nasladowaniu obcych rozwiązań edukacyjnych.  Skoro już tak bardzo poszukujemy czegoś lepszego poza granicami, to byłoby znacznie korzystniejsze sięgnięcie do reform w Finlandii, której ustrój szkolny jest bliższy polskiemu, a i historia tego kraju jest także częściowo podobna do naszej. 

Inna rzecz, że to nie edukacja, ale reforma systemu bankowego sprawiła, że Finlandia stała się potęgą gospodarczą (jej telefony komórkowe opanowały w swoim czasie 35% światowego ryku). To był kraj znacznie biedniejszy od Polski, w kórym pijaństwo było więkze niż w naszym kraju, a poziom bezrobocia sięgał na początku lat 90. XX w. 25% (wśród młodych dorosłych nawet 50%). W badaniach poczucia szczęścia wśród mieszkańców kraj ten znajduje się na I miejscu na świecie. Czy zatem ma sens porównywanie się do Niemiec, Francji, USA, skoro można uczyć się od innych, ale bliższych nam pod pewnym względem? 


(źródło fot. ChAT)

 


08 grudnia 2021

Studia doktoranckie w językach innych niż kongresowe

 


Z ogromną radością przyjąłem jesienią 2017 roku zaproszenie dr hab. Lotara Rasińskiego, prof. DSW i dr hab. Hany Červinkove, prof. DSW (obecnie już kierowniczki Katedry Antropologii w Centre for European and Eurasian Studies na Maynooth University w Irlandii) do poprowadzenia w języku czeskim wykładów w ramach Międzynarodowych (bilateralnych) Studiów Doktoranckich na Wydziale Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu oraz objęcia opieką czeskich pedagogów, którzy pełnią w swoim kraju lub poza granicami różne role zawodowe. 

Od 1973 roku jestem związany z południowymi sąsiadami w różnych sferach aktywności społecznej i naukowej, a po uzyskaniu stopnia naukowego doktora na Wydziale Nauk Filozoficzno-Historycznych UŁ odbyłem półroczny staż naukowy w Katedrze Psychologii Uniwersytetu Jana Evangelisty Purkynĕ (obecnie Masarykova Univerzita) w Brnie, dzięki czemu mogłem pogłębić swoje kompetencje tak językowe, jak i naukowe. Od tego czasu jestem zaangażowany nie tylko we współpracę naukowo-badawczą z czeskimi uczonymi (wspólne projekty, publikacje, konferencje, przekłady), ale też oświatową. Był bowiem taki okres w dziejach III RP, kiedy we współpracy z Ambasadą RP w Ostrawie i Uniwersytetem Ostrawskim organizowane były wykłady, konferencje w zakresie edukacji alternatywnej dla nauczycieli Moraw. 

Gdyby nie fenomenalna inicjatywa naukowców DSW we Wrocławiu, by zorganizować studia doktoranckie z pedagogiki w języku narodowym południowych sąsiadów, a więc w języku czeskim, to właściwie nie miałbym okazji do spróbowania sił w tak pasjonującej pracy nad przygotowaniem przez praktyków z tego kraju projektów badań naukowych, ich przeprowadzeniem i przygotowaniem przez nich dysertacji doktorskiej. Znakomity zespół naukowców z DSW i z Czeskiej Republiki, który współtworzył studium doktoranckie prowadząc - nie tyko z obowiązującymi w Polsce standardami, ale też z uwzględnieniem własnych pasji badawczych - zajęcia dydaktyczne, warsztatowe (metodologiczne) oraz pozyskując spośród grona specjalistów, w tym także znających język czeski polskich naukowców z dziedziny nauk społecznych, ma już za sobą pierwsze efekty wyjątkowej współpracy zagranicznej.  

Spośród czeskich uczonych wykłady prowadzili m.in. Prof. PhDr. Helena Grecmanová, Ph.D.;  Doc. Mgr. Miroslav Dopita, Ph.D., Doc. PhDr. Jaroslav Koťa, Ph.D., doc. Jana Poláchová Vašťatková, doc. Jiři Zounek i dr Irena Balaban Cakirpaloglu, a translatorium prof. Jaroslav Lipowski. Doktoranci z Czech studiowali bowiem także polską literaturę z nauk społecznych, z pedagogiki, psychologii, socjologii, filozofii i antropologii kulturowej.  

Niezwykle interesujące było dla mnie doświadczenie sprawowania opieki nad projektami naukowymi czeskich kandydatów do stopnia naukowego doktora. Znając język kraju ich pochodzenia nie musieliśmy komunikować się ze sobą za pośrednictwem trzeciego np. angielskiego języka. Przygotowanie rozprawy doktorskiej wymaga dodatkowo od Organizatorów studiów III stopnia pozyskania do recenzji dysertacji naukowców z obu państw. To jest także dla każdej z osób uczestniczących w przewodzie nowym doświadczeniem.  

Coraz więcej uczonych czyta rozprawy specjalistyczne także w językach nie kongresowych. Przekraczamy granice, otwieramy się na to, co jest obce, a mimo wszystko bardzo nam bliskie. Wzajemnie uczymy się od siebie i dzielimy twórczością także naszych mistrzów, by odkrywać, jak wiele jest wspólnych doświadczeń i prawidłowości w procesie kształcenia oraz badań naukowych, a nawet ich wyników.  Podziwiam moje koleżanki i kolegów z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza za prowadzenie prac doktorskich dla doświadczonych praktyków-pedagogów z Izraela.          


Okazuje się, że świat jest mały. Bilateralne kształcenie kadr naukowych jest równie ważne, jak publikowanie rozpraw poza granicami kraju, a może nawet bardziej wartościowe społecznie.           


07 grudnia 2021

O początkach kształcenia pedagogów

 

Pierwszym humanistą, filozofem społecznym, który zwrócił uwagę na potrzebę kształcenia pedagogów - wychowawców i nauczycieli na poziomie wyższym był Szwajcar - Jan Henryk Pestalozzi (1746 – 1827). W jednym ze swoich dzieł w 1826 r. pisał: Dla wszystkich nauk i sztuk powoływane są katedry na uniwersytetach, brak ich jednak dla zagadnień wychowania, choć działalność wychowawcza wymaga najgłębszej znajomości natury ludzkiej i umiejętności postępowania wychowawczego

W Polsce musieliśmy jednak czekać na realizację tego przesłania najpierw do utworzenia przez prof. Zygmunta Kukulskiego w 1920 r. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Instytutu Pedagogiki, a następnie w 1926 r., na powołanie przez Bogdana Nawroczyńskiego na Uniwersytecie Warszawskim Katedry Pedagogiki. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wprowadziło z dniem 2 kwietnia 1926 r. rozporządzenie stanowiące szczegółową regulację prawną studiów uniwersyteckich, na podstawie którego konstruowane były plany studiów edukacyjnych m.in. dla kandydatów na nauczycieli przedmiotów pedagogicznych w seminariach nauczycielskich czy późniejszych liceach pedagogicznych i pedagogiach.

Pedagogika jako kierunek studiów była realizowana przez Studium Pedagogiczne w 1927 r., które było częścią tej Katedry na Wydziale Humanistycznym KUL w Lublinie. To właśnie w tej instytucji przygotowywano nauczycieli przedmiotów pedagogicznych do pracy w seminariach nauczycielskich, a po 1932 r. w liceach pedagogicznych, a także kształcono pedagogicznie nauczycieli przedmiotowych do szkół średnich. Były to wówczas studia 4 letnie – kończące się dyplomem magistra filozofii w zakresie pedagogiki. 

Od postulatu J.H. Pestalozziego właściwego przygotowania do zawodu pedagoga upłynęło już ponad 190 lat. Dzisiaj już dość powszechnie uważa się, że pedagogiem powinna być osoba, która została specjalnie przygotowana do kierowania procesami socjalizacyjnymi, wychowawczymi i opiekuńczymi, głównie w działalności pozaszkolnej, ale także w szkole. O ile jednak każdy nauczyciel powinien mieć przygotowanie pedagogiczne, to nie każdy pedagog jest nauczycielem. 

Najczęściej spotykanym w mediach błędem jest utożsamianie profesji nauczycielskiej z pedagogiczną. Niektórzy publicyści wręcz wyrażają zdziwienie, iż mimo olbrzymiej popularności pedagogiki jako kierunku studiów na uczelnie pedagogiczne zgłasza się każdego roku mniej kandydatów. Tymczasem uczelnie pedagogiczne kształcą głownie na kierunkach nauczycielskich, jakże mylnie identyfikowanych z samą pedagogiką.

Bardzo często jednak utożsamia się z rolą pedagoga głównie nauczycieli czy profesjonalistów w szeroko rozumianej dziedzinie edukacji. Dzisiaj pedagog jest jednak kimś więcej - szeroko pojmowaną profesją społeczną wymagającą przygotowania do podejmowania działania społecznego w tkance społecznej wobec trzech kategorii osób: zagrożonych wyłączeniem, wyłączanych i już wyłączonych (wykluczonych) z życia społecznego. Jako przedstawiciel tej profesji musi orientować swe działania na opiekę i pomoc, na wychowanie, inkulturację, edukację i animację procesów wspomagających rozwój innego człowieka czy grup społecznych.

Wspólnym celem działania pedagoga i jego podopiecznych jest ułatwianie im nawiązywania relacji społecznych, włączanie do aktywnego życia w społeczeństwie. W najszerszym rozumieniu kategoria ta obejmuje zarówno profesjonalistów, tj. osoby specjalnie kształcone do pracy z jednostkami, rodzinami, grupami społecznymi i społecznościami wysokiego ryzyka społecznego, jak też osoby podejmujące tę aktywność ochotniczo i nieposiadające zawodowego przygotowania. 

 Profesja społeczna obejmuje bowiem różne kategorie stanowisk pracy i zawodów, w tym m.in.: 

1) zawody ukierunkowane na opiekę i pomoc, np. asystentów służb społecznych, kuratorów sądowych, doradców rodzinnych, pomoce i opiekunki rodzinne;

2) zawody ukierunkowane na wychowanie i edukację, np. wychowawców specjalistycznych, pracujących z dziećmi przejawiającymi deficyty fizyczne i psychiczne oraz zaburzenia w zachowaniu, nauczycieli-wychowawców podejmujących obowiązki pracy indywidualnej z dziećmi niesprawnymi, nauczycieli zawodu pracujących z dziećmi niepełnosprawnymi, wychowawców małych dzieci, pomoce medyczno-psychologiczne kwalifikowane w pracy opiekuńczej nad dziećmi niepełnosprawnymi;

3) zawody ukierunkowane na animację społeczno-kulturalną w środowisku, np. animatorów, wychowawców ulicy.

W sensie postulatywnym absolwent kierunku studiów pedagogicznych powinien być przygotowany do pracy w różnych środowiskach wychowawczych, instytucjach i ośrodkach wspomagających rozwój dzieci, młodzieży, osób dorosłych lub starszych w ich czasie wolnym,  lub zawodowym czy też związanym z realizacją zadań na rzecz społeczeństwa (np. obowiązkiem szkolnym, resocjalizacją itp.). 

Kształcenie pedagogów powinno zatem uwzględniać złożoność i zmienność sytuacji i warunków, w jakich będą oni wykonywali swoją pracę czy służbę społeczną. W związku z tym, że pedagoga cechuje tak „praktyczność”, jak i konieczność posiadania rzetelnej wiedzy teoretycznej, to w jego kształceniu istotną rolę musi odgrywać umiejętne wyposażenie go w jak najszerszą, interdyscyplinarną wiedzę z zakresu nauk humanistycznych oraz odniesienie jej do praktycznych wymiarów przyszłych zadań społeczno-zawodowych. 

Potrzebne jest delikatne włączenie w procesie kształcenia teorii naukowych w schematy poznawcze, które funkcjonują w przekonaniach osób rozpoczynających studia tak, aby skłoniły studiujących do krytycznej, osobistej refleksji nad własną tożsamością zawodową, aspiracjami, wyobrażeniem potencjalnych następstw działań i możliwościami ich skutecznego realizowania. 

 

06 grudnia 2021

Uciekam przed złymi ludźmi

 




Dla czytelników bloga uzyskałem zgodę ks. profesora Alfreda Marka Wierzbickiego na opublikowanie Jego wiersza, który głęboko dotyka rdzenia krzywdzonego humanum. Poezja wybitnego filozofa i etyka jest jak przysłowiowy miód na zranione dusze. Tyle jest wrogości, podłości, obłudy, manipulacji wokół nas, wśród osób bliskich i dalekich, że warto uciec przed złymi ludźmi, także w oświacie, szkolnictwie wyższym i nauce. Nie chodzi tu jednak o ucieczkę od wolności, od twórczości, od dobra, prawdy i piękna, ale ku absolutnym wartościom, które wpisane są w dzieje polskiej kultury, chrześcijaństwa, naszego społeczeństwa, a więc troszczących się o najwyższe DOBRA wielu minionych, obecnych i przyszłych pokoleń. Nie wolno godzić się ze złem człowieka, w człowieku i powstającemu w świecie "dzięki" człowiekowi. Przestańmy milczeć, bo nie o taką ucieczkę tu chodzi!         

 

TYDZIEŃ W UMBRII

 

Uciekam przed złymi ludźmi

Po śniegu i deszczu wróciła jesień w Umbrii

i radość życia o poranku

przy kawie i muzyce

 

Blisko rzeczy świętych

ale nie wchodzę do sanktuarium

Widok na Orvieto

grzebień katedry nad wzgórzami

krwawi korporał w pamięci i wyobraźni

niezrozumiały dla oczu

w dolinie za dolinami Sąd Ostateczny

z figurami oszustów i graczy

 

Uciekam od złych ludzi

ale nie śmiałbym tak od razu do Asyżu

gdzie pulsują stygmaty

gdzie z rąk świętego ptaki dziobią ziarno

wystarczy widok z Montefalco

 

W winnicy ogołoconej z liści i winogron

Franciszek i Sokrates przy tłoczni

przelewają słodycz z serca do serca

patrzą w zamknięte okna śmierci

 

Amelia, 04.12.2021

05 grudnia 2021

XI Zjazd Pedagogiczny w 2022 roku o przesileniu i konieczności budowania lepszego świata w sobie i pomiędzy nami

 

 


W imieniu środowiska Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego oraz społeczności Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, przypominam i zachęcam naukowców do zarejestrowania się na XI Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny, by uświetnić swoją obecnością.

Mamy nadzieję, że Zjazd odbędzie się w formie stacjonarnej w dniach 20-22 września 2022 roku. Został już opublikowany Komunikat 2 z informacjami na temat planowanego Zjazdu.  Przewodniczący Zjazdu, profesorowie Agnieszka Cybal-Michalska z UAM i Prof. UKW Piotr Kostyło potwierdzają aktualność przyjętego przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego hasła Zjazdu: PRZESILENIE. BUDUJMY LEPSZY ŚWIAT W SOBIE I POMIĘDZY NAMI a także przekazują informacje o obchodach Jubileuszu 40-lecia PTP, który został połączony z konferencją przedzjazdową. Ta odbyła się 25. października b.r. w trybie zdalnym. 

Przygotowując koncepcję Zjazdu, kierowaliśmy się dwoma ważnymi dla pedagogiki założeniami. Po pierwsze, przekonaniem o trwałym osadzeniu edukacji we współczesnej kulturze. Osadzenie to sprawia, że teoretyczny namysł i empiryczne badania pedagogiczne muszą brać pod uwagę aktualny stan kultury w jej wymiarach globalnym, państwowym, lokalnym, a także w świecie życia każdej osoby i relacji międzyosobowych. Myśl i działania pedagogiczne nie rozwijają się w rezerwacie, ale w świecie pełnym realnych napięć i niepokojów. Po drugie, pamiętaliśmy o społecznej misji pedagożek i pedagogów, wyrażającej się w zaangażowaniu na rzecz jednostek oraz grup stających wobec rozmaitych kulturowych wyzwań. Zaangażowanie w naszym przypadku oznacza zajęcie takiego stanowiska, które chroni godność człowieka, przyczynia się do jego rozwoju, a także buduje lepsze życie w nim i w jego otoczeniu.

Korzystając z dorobku dziesięciu dotychczasowych Ogólnopolskich Zjazdów Pedagogicznych, pragniemy, aby XI Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny w Poznaniu, stanowił przestrzeń dla prowadzenia naukowej refleksji ukierunkowanej na szeroką dyskusję w ramach obrad plenarnych i debat w sekcjach. Życzmy sobie, aby podjęta w wystąpieniach problematyka oraz prowadzone dyskusje – w trakcie tego unikatowego w polskich naukach o edukacji wydarzenia – przyczyniły się do pogłębienia debaty w kwestii głównych problemów współczesności i podtrzymywania świadomości społecznego znaczenia pedagogiki jako nauki oraz społecznej odpowiedzialności pedagożek i pedagogów.


O tytułach dziesięciu Sekcji zjazdowych, w których będą odbywały się obrady w trakcie Zjazdu, informuje WEB-strona Zjazdu. Zapraszamy do jej odwiedzenia pod adresem: https://zjazdpedagogiczny2022.pl

W jednostkach akademickich planowane są budżety na rok 2022. Zachęcam, by uwzględnić w kosztach możliwość opłacenia udziału w Zjeździe młodych naukowców, doktorantów i osoby ze stopniem naukowym doktora, bowiem nie jest obojętne dla naszej dyscypliny to, jakie badania naukowe są  przez nich prowadzone oraz jakie wynikają z nich wnioski dla polityki oświatowej, zdrowotnej, społecznej, kulturalnej, a nawet gospodarczej.    

 

03 grudnia 2021

Po co pisać książki i artykuły do prac zbiorowych? Grajmy w piłkę, także rządową

 



Dzięki temu, że zmienia się wykaz czasopism punktowanych, rozwija się - zgodnie z neoliberalną polityką akademicką - stratyfikacja osiągnięć naukowych. Polak potrafi! To hasło znamy od lat jako potwierdzające zaradność wielu osób w różnych dziedzinach życia publicznego, toteż możemy być spokojni o dalsze losy nie  tylko ewaluacji dyscyplin naukowych, ale także indywidualne osiągnięcia koleżanek i kolegów naukowców z uniwersytetów czy akademii. 

Zasady ewaluacji wyraźnie zniechęcają uczonych z nauk humanistycznych i społecznych do pisania już nie tylko artykułów do rozpraw zbiorowych, ale także autorskich monografii. Za rozdział w monografii zbiorowej autor otrzyma zaledwie 20 punktów. Tymczasem za wydanie tego samego tekstu w periodyku oferującym dzięki dobroci ministra co najmniej 40 punktów musi podjąć decyzję quasiekonomiczną, a więc pod kątem tego, co jemu się bardziej opłaca, a tym samym za co będzie doceniany w macierzystej uczelni.

Oczywiste jest, że nie za artykuły 20-punktowe, i to bez względu na to, gdzie zostaną opublikowane. Tekst naukowy ma być wydany w języku angielskim w Harvard University, bo wtedy autor otrzyma 200 punktów i specjalną premię finansową JM Rektora uczelni. 

Po co pisać książki, pracować nad monografią naukową przez kilka czy nawet kilkanaście lat, skoro otrzyma się za nią zaledwie 100 punktów, czyli tyle samo, ile za artykuł liczący 10 stron maszynopisu w periodyku ulokowanym na tym samym poziomie przypisanych mu walorów scjentometrycznych? 

Nauki humanistyczne i społeczne w Polsce mają służyć naszemu społeczeństwu, ale okazuje się, że nie ma już takiej potrzeby, bo przecież ich głównym celem jest służenie tzw. międzynarodowej nauce. O ile nauki techniczne, przyrodnicze, ścisłe rzeczywiście mogą usprawniać życie ludzkości na całym świecie, w różnych jego krajach, o tyle nauki humanistyczne i społeczne już nie, bo rozwijają się w określonym społeczeństwie, jego dziedzictwu kulturowym, historycznym, społecznym, politycznym, a także uwarunkowanym rozwojem gospodarczym i demograficznym. 

Chińczycy nie zmienią swojego systemu szkolnego, by kształcić własne dzieci i młodzież podobnie, jak czynimy to niekonsekwentnie, niespójnie, ideologicznie w naszym kraju. Amerykanie też nie zachwycą się polskimi szkołami niepublicznymi (np. rzekomo demokratycznymi, katolickimi czy w modelu edukacji domowej), bo mają od co najmniej stu lat swoje rozwiązania.         

Polska politologia, psychologia, nauki o prawie czy socjologia także nie liczy się na świecie, w innych krajach świata, bo mimo wszystko lokalne problemy tylko parcjalnie i doraźnie mają globalne uwarunkowania. Publikujemy jednak po angielsku nie po to, by mieć pozorny chociaż wpływ na inne społeczeństwa, ale by zgromadzić najwyżej punktowane sloty.

W naukach medycznych już dawno temu tak się wycwaniono, że do autora jednego artykułu dopisuje się nawet stu innych, by odwdzięczyć się tym samym w innym miejscu i publikacji. Dzięki temu już po dwóch latach lekarze mają dorobek na habilitacje a po 3 latach na tytuł naukowy profesora. Takiego poziomu demoralizacji i upadku nauki polska scena akademicka jeszcze nie przeżywała, ale już go doświadcza.  

      To już nie tylko pieniądz robi pieniądz, ale i artykuł generuje artykuł, tylko napisany przez kogoś innego, chociaż z "pasażerami" przed lub po nazwisku rzeczywistego autora.    

Na marginesie: Piłkarz otrzyma za strzelonego gola co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych, a może i więcej, bo to też zależy od rangi meczu. Nauka jest tańsza. Trzeba było nie ślęczeć nad książkami, tylko nosić woreczki i biegać za piłką. 

Można jeszcze niewiele umieć i potrafić, ale wystarczy dobrze zakręcić się koło elit władzy, nosić komu trzeba teczkę i parasol, by dostać fuchę w spółce Skarbu Państwa, pełnomocnika, doradcy w rządzie, stanowisko co najmniej wiceministra itp., itd. Zawsze to większy prestiż i dochód.