15 grudnia 2020

Może minister EiN jest kontrowersyjny, ale wyrazisty

 



Od 1992 r., kiedy po raz pierwszy w nowym ustroju doszła do władzy prawica, sfera oświaty otrzymała wyraźny sygnał. Minister - wbrew etymologicznemu i historycznemu znaczeniu tego słowa - nie jest od tego, żeby służyć edukacji, ale jest od sprawowania nad nią nadzoru, kontrolowania, sprawdzania, weryfikowania, pilnowania, straszenia, zobowiązywania, narzucania, pouczania itp.,itd. Dynamika przemian społeczno-politycznych w III Rzeczypospolitej była tak duża i zmienna, że nikt już nie pamiętał źródeł i intencji tych, którzy jeszcze w okresie PRL walczyli o zupełnie inną oświatę. 

Ideologiczną strategię z wykorzystywaniem mechanizmów władztwa nie tylko politycznego, ale i całego instrumentarium szeroko pojmowanej przemocy strukturalnej i symbolicznej administracji państwowej  nad obywatelami z pełną satysfakcją korzystali kolejno obejmujący resort edukacji ministrowie. 


Szkolnictwo stało się dla wszystkich partii politycznych, od prawej przez centrową po lewą stronę sceny ideologicznej, światopoglądowej doskonałą przestrzenią do zarządzania w sferze publicznej wyborcami przez podkreślanie związku władzy z ich światopoglądem. Szkoła jako środowisko edukacyjne, w którym powinien być realizowany w sposób profesjonalny proces kształcenia, w istocie nie obchodziła żadnego ministra i jego wiceministrów oraz całego sztabu urzędników w MEN/MNiS/MEN/MEiN. 

Oni mają być dyspozycyjnie do  realizacji celów ideowych, światopoglądowych sprawujących władzę, a  ich rola sprowadza się do gromadzenia danych, dowodów ZA lub PRZECIW oraz, co jest najważniejsze, do NADZORU. Nie kryje się z tym kolejny minister Przemysław Czarnek, który w udzielonym "Rzeczpospolitej" wywiadzie powiedział jasno:

Mnie polityczne poglądy nauczycieli nie interesują, niech tylko dobrze wykonują swoją pracę. Mam przyjaciół nauczycieli, którzy na pewno nie głosowali na mój obóz polityczny. (...) To poprawność polityczna zagoniła konserwatystów do narożnika. Zdominowali mas ludzie lewicy, którzy mają niewiele wspólnego z wolnością. Którzy często są radykałami, nietolerancyjnymi wobec światopoglądu konserwatywnego, chrześcijańskiego. (Może jestem kontrowersyjny, Plus Minus 49/2020, s. 11). 

Lewicowi, w tym związkowcy z NSZZ "Solidarność" i z ZNP oraz neoliberalni ministrowie/ wiceministrowie edukacji preferowali w edukacji powszechnej - jak powiada P. Czarnek -  "fałszywą wizję człowieka towarzyszącą wszystkim tym ideologiom [tamże], toteż od 2015 r. obowiązuje zmiana ideologiczna. Oświata jest od 1992 r. IDEOLOGICZNA, a nie PEDAGOGICZNA, DYDAKTYCZNA, PROFESJONALNA. 

 


Nauczyciele, jak powiadał każdy minister edukacji od 28 lat - mają być posłuszni władzy, realizować jej dyrektywy administracyjno-ideologiczne, które opakowane są w zapisy ustawowe. Nie bez powodu kolejne władztwo w tym resorcie rozbuchało ustawę osadzając w niej bardzo wyraźnie elementy dyscyplinarne. NAUCZYCIELI  jak DZIECI - trzeba smagać różdżką prawa i sprawiedliwości. 

Jak się komuś nie podoba ta rola, to jest jego/jej problem, a na pewno nie kłopot władzy. Zatroszczyły się o to wszystkie partie polityczne, także te pseudoopozycyjne i związki zawodowe. W końcu tylko nieliczni, członkowie nomenklatur politycznych i związkowych mogą żerować na budżecie oświatowym, a reszta....  

No cóż, nie martwcie się nauczyciele. Minister P. Czarnek zapowiedział Odbudowanie pozycji nauczyciela jest potrzebne, a dziś podważa  się ich autorytet na różne sposoby. Te zmiany dotyczą nie tylko płac, ale i statusu społecznego. Kładzie się nacisk na prawa uczniów, a zapomina często uczyć  o obowiązkach. Wobec nauczycieli zgłasza się tylko roszczenia - to dotyczy samych uczniów i niestety często ich rodziców [tamże]. 

Tak więc, drodzy nauczyciele, nie martwcie się i nie krytykujcie dobrego ministra. On zatroszczy się o wasze płace zamrażając je w budżecie na rok 2021, zapewni wam status społeczny. Ciekawe, w jaki sposób? Może trzeba zapisać się do jednej z koalicyjnych partii politycznych? A może po prostu macie milczeć i grzecznie wykonywać wszystkie polecenia.  

Wszelkie protesty, strajki,  apele, stanowiska, uchwały, listy otwarte w sprawie odwołania ministra edukacji są bez sensu, nieskuteczne, a nawet przeciwskuteczne.  Minister udzielił publicznie w tej kwestii odpowiedzi: 

A co do pytania, czy ktoś inny nie powinien być ministrem edukacji, ktoś wypowiadający się bardziej na okrągło, dbający o polityczną poprawność, to gdybym odpowiedział, że powinien być ktoś inny, ten wywiad byłby hitem. "Kapitulacja Czarnka". Dlatego tak nie powiem, także z tego powodu, że to pytanie nie powinno być skierowane do mnie, a do premiera i kierownictwa mojej partii [tamże]. 

Zanim zatem skrytykujecie nowego ministra zapoznajcie się z faktami, naukową ich analizą i interpretacją. Nie pierwszy to i nie ostatni minister, który pilnuje, by środowisko oświatowe zmieściło się w określonych przez sprawującą władzę partię polityczną granicach poprawności politycznej. 

To, co niewątpliwie niepokoi w wypowiedzi ministra, który i tak niewiele może poza pohukiwaniem na nauczycieli, obrażaniem ich  a potem mówieniem, że żadnej ze swoich wypowiedzi nie żałuje. Jak powiada: (...) może czasem inne sformułowanie utrudniałoby wyjmowanie moich słów z kontekstu (...).  No więc, mnie tego minister nie utrudnił. 

Dla polityków sprawujących władzę każdą ich wypowiedź można wyjąć z kontekstu. Tak więc przeczytajcie cały wywiad, a dojdziecie do tych samych wyimków jednoznacznie osadzonych w kontekście ideologii konserwatywnej, a nie (s-)praw człowieka. 

Nie można mieć o to pretensji do ministra. Wolno mu.  Jak dla mnie minister P. Czarnek w ogóle nie jest w kwestiach powszechnego szkolnictwa kontrowersyjny, gdyż jest jednoznaczny.  Co innego, kiedy wypowiada się na temat szkolnictwa wyższego i nauki. Wówczas jest bardzo grzeczny, miły, tolerancyjny i liberalny. Jak powiada: 

Może niektóre wypowiedzi padające z obozu rządzącego były niedopracowane czy przesadne. Ale przecież ja nie chcę nikogo wyrzucać z pracy. Ja chcę wzmocnić tych naukowców, którzy są odstawiani na boczny tor z powodów ideowych. Chcę wyrównywać szanse, troszcząc się o autonomię każdego, a nie zwlaniać [tamże]. 


        

   

     
                                                                                                 




     



  


    

14 grudnia 2020

Odszedł jeden z najwybitniejszych polskich pedagogów - profesor Andrzej JANOWSKI

 


(źródło: Niezależne Wydawnictwo Harcerskie


Wiedzieliśmy o chorobie Profesora, ale Jego śmierć w tak symbolicznym dla Polski okresie jest szczególna. Odszedł jeden z najznakomitszych polskich profesorów pedagogiki przełomu XX i XXI wieku - Harcmistrz, autor genialnych rozpraw z pedagogii harcerskiej, ale głównie z pedagogiki szkolnej i porównawczej - ANDRZEJ JANOWSKI

Był wyjątkowym uczonym, niepowtarzalną osobowością. Z jednej strony był wspaniałym instruktorem harcerskim, pielęgnującym i przechowującym w najtrudniejszym okresie totalitaryzmu pamięć i dokonania  Jego Mistrza i Przewodnika, jakim był Harcmistrz, profesor Aleksander KAMIŃSKI. Jemu poświęcił wiele swoich rozpraw i książki, które wzbogaciły nie tylko polską pedagogikę społeczną, ale naszą naukę w ogóle. 

Mało jest osób z tak silnym charakterem, kręgosłupem moralnym, jaki reprezentował na co dzień Andrzej JANOWSKI.  Nie tylko w czasie stanu wojennego publikował w podziemnej prasie rozprawki, będące marzeniem o wyzwolonej spod bolszewickiego jarzma Polsce, o demokracji, o wolności nauki, edukacji i kultury. 

Był po roku 1956 r. współzałożycielem i drużynowy 1 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej "Czarna Jedynka", twórcą programu i komendantem Akcji Warmia i Mazury, przewodniczącym Niezależnego Ruchu Harcerskiego w 1981 roku. Jako działacz „Solidarności” i przewodniczący Zespołu Oświaty Niezależnej w latach osiemdziesiątych został włączony jako przedstawiciel opozycji do rozmów Okrągłego Stołu. 

Przez wiele lat pracował w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, gdzie kierował Katedrą Polityki Edukacyjnej. Był też członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk.   

Nic dziwnego, że znalazł się w najlepszej ekipie resortu edukacji na stanowisku wiceministra nowej Rzeczpospolitej. Wraz z prof. Henrykiem Samsonowiczem, a potem Robertem Głębockim dotrzymali słowa Polakom, którzy w wielkim ruchu "Solidarności" oczekiwali radykalnej zmiany w oświacie.  To była jedyna, wiarygodna, uczciwa wobec narodu ekipa kierująca Ministerstwem Edukacji Narodowej. 




Jak tylko postkomuniści odbili władzę w 1993 r. stał się ich sumieniem, które tłumili swoją pazernością i próbą zahamowania przemian demokratycznych w naszym państwie wykluczeniem Go jako wybitnego eksperta i profesjonalisty. To było oczywiste, że trzeba było pozbyć się z resortu kogoś, kto nie mógłby legitymizować zdrady.

Zmarł nad ranem 13 grudnia 2020 r. Jakże symboliczna jest ta śmierć, niosąca z sobą nie tylko pamięć o wspaniałym Uczonym, wychowawcy wielu pokoleń osób z charakterem, autentycznych patriotów, ludzi służby dla Polski oraz o trwałych zasadach moralnych.

Jego rozprawy naukowe czyta się z jednym tchem, a przecież mógł sięgać po egzaltowany i hermetyczny język nauk humanistycznych. Wiedział jednak, że tak przekazywana pedagogika nie trafi pod strzechy, do wychowawców, pedagogów, nauczycieli - profesjonalistów i amatorów, rodziców i instruktorów.  

   


Wydana przez A. Janowskiego "Pedagogika praktyczna" jest w rzeczy samej klarownie napisanym podręcznikiem współczesnej myśli uruchamiającej działanie dla dobra dzieci i młodzieży, osób dorosłych i starszych. Żadnej ze swoich książek, także tych napisanych i wydanych w PRL nie musiał się wstydzić, a opublikował m.in. 


  • 1970: Kierowanie wychowawcze w toku lekcji,
  • 1975: Poznawanie uczniów,
  • 1977: Aspiracje młodzieży szkół średnich,
  • 1980: Psychologia społeczna a zagadnienia wychowania,
  • 1985: Prestiż ucznia wśród rówieśników (współautor),
  • 1989: Uczeń w teatrze życia szkolnego,
  • 1994: Podstawowe wiadomości psychopedagogiczne,
  • 2000: Szkoła obywatelska.


Inna z jego monografii "Uczeń w teatrze życia szkolnego" odsłoniła skrywany przez władze totalitarne, a później autorytarne hidden curriculum.  Ostatnia monografia o szkole obywatelskiej byłą efektem jego stażu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Zawiera treści, które są adresowane do polskich elit politycznych. Te jednak były zajęte sobą, a takich ekspertów nie potrzebowała już żadna władza po jego odejściu z MEN.

Trudno jest pogodzić się z odejściem tak wspaniałej OSOBY, która 13 grudnia pozostawiła nam testament społeczno-moralny, byśmy - jak oczekiwał tego A. Kamiński - przestali być podzielonym narodem, tylko potrafili pięknie się różnić między sobą. Trzeba także pamiętać o tym, że w czasach pokoju bycie dzielnym jest znacznie trudniejsze.  




Odszedł na wieczną wartę! Niech spoczywa w pokoju!

13 grudnia 2020

Nie lekceważyć pedagogiki i nauczycieli w reformowaniu edukacji

 

Lekceważenie pedagogiki, w tym wiedzy naukowej o edukacji, teoriach (samo-)kształcenia, (samo-)wychowania, pedagogiki porównawczej, polityki oświatowej, socjologii edukacji i psychologii uczenia się jest poważnym błędem każdej formacji politycznej, bowiem to edukacja jest siłą, która spaja najważniejsze obszary kultury w każdym z państw: obszar nauki, gospodarki, relacji międzyludzkich, sztuki, religii i polityki. Każdy z nich jest dotykany różnego rodzaju kryzysami, toteż inwestowanie w edukację publiczną, w nauczycieli, a tym samym także w rozwój młodych pokoleń jest najlepszą drogą na wychodzenie z nich, a nie skrywanie przed społeczeństwem.

Słusznie zwraca na to uwagę Theodore Brameld, że (...) nauczanie jest najważniejszym zawodem. Nauczyciele zasługują na przygotowanie co najmniej równoważne pod względem jakości do przygotowania oferowanego studentom w najlepszych akademiach medycznych; muszą być równie dobrze przygotowani, jak najlepiej wykształceni lekarze i chirurdzy (Edukacja jako siła 2014, s. 118).  

Powróćmy do postulatów NSZZ "Solidarność" z 1980 r.

Postulat Nr. 11

Podnieść wynagrodzenie zasadnicze pracowników oświatowych powyżej średniej krajowej o około 10 do 15%, by wyposażenie nauczycieli dorównywało pracownikom inżynieryjno-technicznym w pozostałych działach gospodarki narodowej.  

Co na ten postulat odpowiedziało ówczesne Ministerstwo Oświaty i Wychowania (MOiW)? 

Stanowisko MOiW

Wytycznymi MOiW z dnia 12 września 1980 roku, od 1 października 1980 roku każdy pełnozatrudniony nauczyciel, niezależnie od posiadanego wykształcenia i stażu pracy otrzymał podwyżkę wyposażenia zasadniczego w kwocie 600 zł miesięcznie. Nauczycielom zatrudnionym w niepełnym wymiarze godzin na podstawie umowy o pracę przysługuje uposażenie zasadnicze podwyższone proporcjonalnie do wymiaru czasu pracy.

Z dniem 1.10.190 roku podwyższono wynagrodzenie dla pracowników ekonomicznych, administracyjnych i obsługi o 600 zł miesięcznie.  MOiW uważa realizację tego postulatu za sprawę najważniejszą w zakresie starań o poprawę warunków życia nauczycieli i podjęcie działania w kierunku podwyższenia płac nauczycieli tak, aby płace te począwszy od 1981 roku sukcesywnie zbliżały się do poziomu średniej płacy pracowników inżynieryjno-technicznych, a w przypadku pracowników administracyjnych i obsługi do poziomu średniej płacy pracowników zatrudnionych  w przemyśle i handlu, i osiągnęły postulowany poziom w 1985 roku. Ministerstwo przedstawi do 31 maja 1981 roku pod ocenę wszystkich nauczycielskich związków zawodowych - 5-letni program poprawy warunków bytowych pracowników oświaty. [s.8]

Stanowisko Komisji NSZZ "Solidarność"

   Ze względu na trwające od wielu lat niedoinwestowanie w dziedzinie oświaty i wychowania również wszyscy nauczyciele i pracownicy placówek oświatowo-wychowawczych otrzymywali w porównaniu do innych grup zawodowych skandalicznie niskie wynagrodzenie. Fakt ten doprowadził do znacznego obniżenia autorytetu nauczyciela, który traktowany jest jak ubogi krewny pracowników innych działów gospodarki narodowej.

Sytuacja w świadomości wszystkich nauczycieli wyrobiła poczucie znacznej krzywdy społecznej, a często nawet niechęci do zawodu i co za tym idzie dalszego odpływu kadry nauczycielskiej. Z tego względu Komisja stoi na stanowisku, że program poprawy warunków płacowych nauczycieli i pozostałych pracowników placówek oświatowo-wychowawczych powinien być tak opracowany, by osiągnął postulowany poziom najpóźniej w roku 1983. [s. 8-9]   

Nie muszę nikogo przekonywać, że postulat ten oraz wszelkie programy poprawy, deklaracje rzekomych starań władzy o sukcesywne zbliżanie się do wskazanej w postulacie normy nigdy nie został zrealizowany przez władze PRL. Natomiast dwaj pierwsi postsocjalistyczni ministrowie oświaty i wychowania: prof. Henryk Samsonowicz i Robert Głębocki rzeczywiście spełnił ten postulat, ale po dwóch latach kolejni ministrowie, począwszy od prof. Andrzeja Stelmachowskiego zaczęli już wracać do socjalistycznych norm utrzymywania nauczycieli w stanie permanentnej pauperyzacji.  


12 grudnia 2020

Kto pamięta chociaż jeden z 148 postulatów Komitetu Strajkowego z sierpnia 1980 r. w sprawach oświaty?

 



Wszyscy działacze (funkcjonariusze) NSZZ "Solidarność" ostatniego trzydziestolecia RP powinni na kolanach odbyć pielgrzymkę do Częstochowy, by przeprosić polskich nauczycieli, oświatowców, ale i rodziców kierujących dzieci do szkół publicznych w ramach obowiązku szkolnego - za merytoryczną i administracyjną ZDRADĘ wartości, które były przedmiotem obywatelskiego ruchu protestu w l. 1980-1989. 

Pod dokumentem - "Protokół ustaleń w sprawie postulatów nauczycieli i placówek oświatowo-wychowawczych złożonych w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym w Stoczni Gdańskiej oraz w terminie późniejszym w Komitecie Założycielskim NSZZ "Solidarność" w Gdańsku podpisali  się w  dniu 7 listopada 1980 r. z ramienia Ministerstwa Oświaty i Wychowania ówczesny minister, profesor pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego - Krzysztof Kruszewski, zaś z ramienia NSZZ "Solidarności" - Roman Lewtak.    

Warto przywołać niektóre z postulatów z tego protokołu, żeby uświadomić sobie, których z nich nie zrealizowała NSZZ "Solidarność" w latach 1993-2020. Zdradzieckimi okazały się też postsolidarnościowe elity władz w dobie transformacji ustrojowej. 

Przeczytajmy to raz jeszcze, bo zdaje się, jakbym słyszał wypowiedzi ministrów edukacji, posłów partii rządzącej czy czytał komunikaty rządu, ME(i-)N oraz nomenklatury związkowej:  

Postulat Nr. 3

Uważamy za niezbędne dać większą autonomię szkole, pozwolić Radom Pedagogicznym decydować o realizacji podstawowych celów dydaktyczno-wychowawczych, obchodów rocznicowych, uroczystości i imprez, co sprzyjać powinno uniknięciu szablonowości i formalizmu w pracy wychowawczej szkoły. 

Stanowisko MOiW:  

MOiW będzie dążyć do stałego doskonalenia pracy szkoły, zwiększania autonomii i umacniania rad pedagogicznych w planowaniu i organizacji pracy dydaktyczno-wychowawczej. Do marca 1981 roku opracowany zostanie przy współudziale nauczycielskich związków zawodowych w tym także NSZZ "Solidarność" projekt nowego regulaminu rady pedagogicznej. Zakłada się, że rada pedagogiczna  będzie upoważniona do podejmowania wiążących dla dyrektora szkoły uchwał we wszystkich sprawach związanych z działalnością szkoły.

Powinno to przyczynić się do zwiększenia autonomii rady pedagogicznej w zakresie decydowania o sposobach i metodach realizacji całokształtu statutowych zadań szkoły, w tym także jej celów dydaktyczno-wychowawczych określonych odpowiednimi Ustawami Sejmu PRL i programami nauczania poszczególnych przedmiotów. Zwiększona autonomia szkoły powinna sprzyjać pożądanym zmianom w relacji szkoła-nadzór pedagogiczny oraz rada pedagogiczna-młodzież (podkreśl. moje).

Prawda, że piękne i doniosłe? Co za styl, szczerość intencji i pustosłowia. Wówczas związkowcy nie apelowali o autonomię, tylko o jej zwiększenie. Jaką miarą zamierzano weryfikować ów wzrost autonomii? 

Zdarzały się wówczas postulaty związkowców o większym stopniu radykalizmu. Oto postulat Nr 9, którego NSZZ "Solidarność" nie raczyła już powtórzyć ani w 1998, ani w 2018 r

Wobec istotnych braków w kadrze nauczycielskiej, bazie szkolnej, wyposażeniu w podręczniki i pomoce naukowe wstrzymać wdrażanie reformy szkolnej i poddać jej zasadność w projektowanej formie ogólnonarodowej dyskusji. 

Stanowisko MOiW: 

MOiW poddało pod dyskusję projekt koncepcji reformy szkolnej w materiale pt. "Podstawowe założenia projektowanego ustroju szkolnego i warunki jego realizacji", biorąc pod uwagę zmienioną sytuację w kraju i wyniki dyskusji ogólnospołecznej nad stanem oświaty. Zwróciło się także do opinii publicznej, zwłaszcza do nauczycieli z pytaniami w sprawie dalszych kierunków reformy, jej kształtu i podjęcia decyzji w tej sprawie w 1981 roku. Uzgodniono, że wyniki społecznej dyskusji zostaną opracowane przy współudziale NSZZ "Solidarność" i innych związków nauczycielskich. 

Stanowisko Komisji NSZZ "Solidarność"

W imieniu NSZZ "Solidarność"  - domagamy się natychmiastowego przerwania wdrażania reformy szkolnej  jako rozwiązania, które nie uwzględniło opinii środowiska nauczycielskiego i szerokiego ogółu społeczeństwa w tej sprawie i wykazało już z w początkowym okresie jego realizacji niezwykle negatywne skutki dla naszego systemu oświaty i wychowania. 

cdn.

 



  



11 grudnia 2020

O manipulowaniu interpretacją wyników badań TIMSS - 2019

 


(źródło: Policy Note 1/2020)

Zdaniem opozycyjnych wobec rządu komentatorów najnowszej edycji międzynarodowego badania TIMSS - Wyniki polskich czwartoklasistów z matematyki w ciągu czterech lat znacząco się pogorszyły. Wyniki uczniów najlepszych nie zmieniły się, spadły natomiast osiągnięcia uczniów na średnim i niskim poziomie

Eksperci Evidence Institut, który założył były wiceminister edukacji za rządów PO/PSL Maciej Jakubowski, słusznie twierdzą, że  skoro polscy uczniowie brali udział w tych diagnozach dopiero od 2011 roku, kiedy to w pierwszej edycji TIMSS w Polsce badani byli uczniowie trzecich klas, to opublikowane w 2020 r. wyniki pomiaru z 2019 r. nie są porównywalne w czasie. 

Niestety, nie dodali, że żadne wyniki badań poprzecznych nie są porównywalne w wymiarze temporalnym, gdyż nie są to badania podłużne (longitudinalne), a więc prowadzone na tej samej próbie uczniowskiej. Nie wolno zatem mówić, że w ciągu czterech czy więcej lat coś uległo poprawie i/lub pogorszeniu, bo nie dotyczy to tych samych uczniów, z tych samych szkół.  

Udział w badaniu nie jest łatwy, bowiem uczniowie musieli rozwiązać zadania z obu dziedzin wiedzy w ustalonym czasie. Organizatorzy mieli do dyspozycji 350 zadań. 

   

Skoro w 2011 i 2015 r. badaniami TIMSS byli objęci w Polsce uczniowie klas trzecich szkół podstawowych, to tym bardziej przeprowadzenie pomiaru w 2019 r. w grupie czwartoklasistów rodzi pytanie, czy aby nie był to celowy manewr władz resortu edukacji, by ewentualną porażkę zrzucić na poprzednią władzę? 


Zdaniem A. Zalewskiej badani uczniowie klas czwartych sa w tym pomiarze ofiarami polityki PO-PSL. To jest argument demagogiczny, gdyż to nie podręcznik szkolny decyduje o wykształceniu, ale w pierwszej kolejności środowisko rodzinne uczniów, a w dalszej - nauczyciele realizujący podstawę programową oraz ich uczniowie z określonym poziomem wieku rozwojowego i aspiracji. O curriculum dla klas I-III nie można powiedzieć, że było infantylne w swej treści. Podręczniki same w sobie niewiele znaczą.         

Porażka częściowo jest ewidentna w odniesieniu do tej próbki badanych, skoro najwyższym wynikiem może pochwalić się jedynie 8 proc. dzieci, zaś aż 7 proc. uczniów nie osiągnęło nawet najniższego poziomu wiedzy i umiejętności z matematyki, jakiej wymaga się na świecie od dziesięciolatków!  

Pamiętajmy jednak, że pomiar objął tylko 4 882 uczniów klas czwartych z 149 wylosowanych szkół podstawowych. Jednak tak z matematyki, jak i przyrody nasi uczniowie uzyskali wynik powyżej średniej na poziomie 500 pkt. Zadania oceniane były w skali czterostopniowej (poziom: niski, średni, wysoki i bardzo wysoki).     

Po czterech latach edukacji w stylistyce programowej Anny Zalewskiej nasi uczniowie są półanalfabetami!, gdyż nie potrafią rozwiązać najprostszych zadań rachunkowych i rozpoznać figur geometrycznych. Może potrafią odróżnić kij od szczotki od kija bejsbolowego?

Podobnie częściowo źle jest z wiedzą przyrodniczą badanych dziesięciolatków, skoro aż 5 proc. objętych pomiarem TIMSS nie opanowało najprostszej wiedzy i umiejętności w zakresie przyrody, zaś na najwyższym poziomie odliczyło się tylko 9 proc. dzieci. 



(źródło: tamże)

Niezależnie od wszystkiego, czy tego chcemy, czy nie, czy urzędnicy MEiN będą manipulować interpretacją tych danych bardziej lub mniej, to poziom wiedzy i umiejętności czwartoklasistów jest żenujący. Ci przecież powinni wypaść lepiej niż gdyby mierzono ich wiedzę i umiejętności pod koniec klasy trzeciej. 

Niepokojące jest, że znacznie gorzej z matematyki i nauk przyrodniczych wypadły dziewczęta w porównaniu ze swoimi koleżankami sprzed czterech lat (z matematyki spadek aż o 18 pkt., zaś z przyrody o 16 pkt.). 



(źródło: tamże)

Wprawdzie MEiN może się chwalić, że mimo wszystko i tak polscy uczniowie uzyskali wynik wyższy od średniej w krajach OECD , która wynosi 500 pkt, a nasi mieli z matematyki - 520 pkt., zaś  z przyrody - 531 pkt.   

Zobaczymy wkrótce, jak wypadną nasi piętnastolatkowie w badaniach PISA. Tu zapewne będzie jeszcze większy pogrom, biorąc pod uwagę skandaliczną dewastację ustrojową w polskim szkolnictwie, do której doprowadziła totalna ignorancja i populistyczna hucpa A. Zalewskiej.   

Co z nich wyrośnie, skoro była to tylko mała próbka, chociaż - w sensie statystycznie uzasadnionego doboru - reprezentatywna? 

 

 


10 grudnia 2020

Po co ideologiczna nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym i nauce?

 


Nowy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zamiast zająć się konieczną zmianą absurdów w prawie akademickim, do których częściowo doprowadziła reforma Jarosława Gowina, przedłożył 9 grudnia 2020 r. projekt nowelizacji Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce w sprawach, których by nie wymyślił nawet Sławomir Mrożek, gdyby jeszcze żył w wolnym, demokratycznym państwie. 

Czy rzeczywiście mamy tak niewychowanych, niemoralnych i źle wykształconych rektorów oraz rzeczników dyscyplinarnych dla nauczycieli akademickich, że trzeba będzie teraz zapisywać w ustawie wszystko to, co powinno gwarantować uczonym i wykładowcom normalność? 

Minister P. Czarnek odsłania właściwie tym projektem katastrofalny stan zniszczenia kodu moralnego w uniwersytetach i brak norm przyzwoitości, skoro konieczne jest zapisanie w ustawie: 

w art. 23 w ust. 2 po pkt 2 dodaje się pkt 2a w brzmieniu: „2a)

zapewnianie w uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni. 

2) w art. 275 po ust. 1 dodaje się ust. 1a w brzmieniu: „1a. Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.”;

   Przepraszam, ale to chyba formacja polityczna ministra P. Czarnka  od pięciu lat ogłasza, o czym nie wolno mówić studentom w uniwersytetach, jakie zagadnienia są niestosowne, które metody badań powinny obowiązywać, co jest nauką, a co nią nie jest i dlaczego jest ideologią, itp., itd.?    

Inna rzecz, że w mijającej pięciolatce środowisko akademickie zostało już tak radykalnie podzielone zgodnie z kryterium światopoglądowo-partyjnej afirmacji, że być może właśnie ten zapis w ustawie pozwoli na powrót do normalności? 

Chyba jestem naiwny sądząc, że PRAWDA i DOBRO obronią się same. Na ich straży musi stać prawo, które i tak dowolnie będą komentować i interpretować koledzy ministra z tej samej dyscypliny naukowej.   

Może minister zajmie się absurdami, nonsensownymi rozwiązaniami, które niszczą polską naukę i uniwersytety? Może minister zacznie wreszcie walczyć o środki finansowe na badania naukowe i zmianę ustawy o Narodowym Centrum Nauki, bo jak się zdaje, to właśnie tam rozstrzygają się kwestie, które są toksyczne dla młodego pokolenia badaczy. 

Kiedy skończy się to pozorowanie przez władze finansowania nauki i sprzyjanie lobbystom, także w środowiskach władzy, na pozyskiwanie środków budżetowych kosztem wielu dyscyplin i szkół naukowych? 

Zdecydowanej większości uczonych nie musi minister przywracać godność, bo oni jej nie stracili. Chyba że ma na myśli tych, którzy ją utracili w wyniku nieuczciwości akademickiej, urzędniczej czy polityczno-administracyjnej? To może lepiej im jej nie przywracać, tylko niech zajmą się nimi stosowne służby?         

Nie bardzo rozumiem, po co w tej nowelizacji zapis: 

„Art. 284a. 2. Na postanowienie o poleceniu rozpoczęcia prowadzenia sprawy osobie, której czynu dotyczy zawiadomienie lub informacja, o których mowa w art. 282, przysługuje zażalenie do komisji dyscyplinarnej przy ministrze w przypadku, gdy sprawa objęta postanowieniem dotyczy wyrażania przez tę osobę przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.   

Możemy przecież złożyć na nierzetelnego i zdemoralizowanego politycznie rzecznika dyscyplinarnego w danej uczelni doniesienie do prokuratury rejonowej. Niech sąd zajmie się takim "pseudoprawnikiem", a jak to uczynić, to jeszcze opowiem przy innej okazji. Także można odwołać rektora, dziekana czy dyrektora instytutu, jeśli narusza nasze konstytucyjne prawa. 

 Do relacji Mistrz-Student nie potrzebuję żadnej ustawy. Wystarczą moje kompetencje oraz osobista i akademicka kultura. Z pseudonaukowcami poradzimy sobie bez tej nowelizacji. Może czas skończyć z tą permanentną ideologizacją wszystkiego?   Czy może Ustawa Prawo Oświatowe też będzie nowelizowana pod tym kątem? Jak już, to niech minister nowelizuje także prawo oświatowe, bo zdaje się, że niektórzy nauczyciele już mają problemy w swoich szkołach.  

09 grudnia 2020

Jak ideolodzy Ministerstwa Edukacji i Nauki tłumaczą spadek osiągnięć czwartoklasistów w badaniach TIMMS-2019

 


Muszę przyznać, że sposób, w jaki wice-wiceminister Maciej Kopeć tłumaczył fatalne wyniki polskich czwartoklasistów w międzynarodowych badaniach porównawczych TIMSS - 2019 świadczy o tym, że poziom rozwoju polskiego społeczeństwa nie zasługuje na szacunek władzy. Uzyskanie przez diagnozowany rocznik gorszych wyników w stosunku do czwartoklasistów z 2015 r. uzasadniano w następujący sposób: 

Wiceminister Maciej Kopeć podkreślił, że analizując wyniki badania należy wziąć pod uwagę przede wszystkim to, w jakim stopniu na ich wynik wpłynął ubiegłoroczny strajk nauczycieli, wprowadzenie nowej podstawy programowej oraz to, że udział w badaniu wzięli uczniowie, którzy swoją edukację rozpoczęli w wieku sześciu lat.(...) - Należy się zastanowić, na ile przyczyną obniżenia wyników TIMSS 2019 była tzw. reforma sześciolatków i czy mamy do czynienia z porażką tej reformy widoczną w tym badaniu – wskazał wiceminister Maciej Kopeć.

 

Rzecz jasna, zespoły krajowe badań TIMSS nie dociekają tego i w żadnej mierze nie weryfikują naukowymi metodami procesów, o których mówi M. Kopeć. To nawet nie są hipotezy, tylko wciskane polskiemu społeczeństwu tego, że wszystko, co złe, jest winą poprzedniej formacji politycznej. 

 

W diagnozie osiągnięć nie dokonuje się pomiaru innych czynników, uwarunkowań, które mogłyby rzutować na osiągnięcia uczniów po czterech latach wczesnej edukacji.  Uczeni sprawdzają, z jakich rodzin pochodzą ci uczniowie, korelując dane z wykształceniem ich rodziców. Nie dociekają jednak, kim są nauczyciele, jaki był poziom ich zaangażowania w pracę, jakie mieli kwalifikacje, czy zrealizowali curriculum dla tego etapu kształcenia itp., itd.  Dlaczego winą za gorsze wyniki obarczają nauczycieli i ich udział w ubiegłorocznych strajkach? 

MEiN zamieściło na swoim portalu propagandową papkę z wybranymi danymi tak je interpretując, żeby czytelnik był przekonany, że znacznie gorsze wyniki edukacji nie są pochodną deformy Anny Zalewskiej, tylko...  .  

 

No właśnie, co - zdaniem urzędników MEiN - mówią o alfabetyzacji polskich dzieci wyniki międzynarodowego pomiaru?

Nasi uczniowie lubią matematykę i przyrodęchwalą swoich nauczycieli i rozumieją, co nauczyciel do nich mówi. Nie brakuje jednak takich, których lekcje nudzą i mają trudności z ich zrozumieniem, w szczególności matematyki. W porównaniu z chłopcami, dziewczynki są lepsze z biologii, a także w rozumowaniu i znajomości podstaw metody naukowej. Chłopcy lepiej poradzili sobie za to z geografią oraz w zadaniach fizyko-technicznych.

 

Polscy uczniowie zespołowo lepiej poradzili sobie w matematyce z rozumowaniem, słabiej w zadaniach wymagających wiedzy, wiadomości i znajomości arytmetyki. Mocną stroną naszych uczniów są elementy statystyki, odczytywanie tabel i wykresów, a w przyrodzie, stosowanie wiedzy. Słabsze wyniki uczniowie otrzymali z wiedzy i rozumowania, a także rozumienia zasad myślenia naukowego czy z zadań z podstaw fizyki. (...)

 

Polscy uczniowie dobrze wypadli w pomiarze osiągnięć przyrodniczych (16. miejsce). (...) Na ustalonej w 1995 r skali ze średnią 500 i odchyleniem standardowym 100, średnia osiągnięć matematycznych polskich dzieci wyniosła w 2019 r. 520 punktów. Dało to Polsce 26 miejsce na 58 krajów. 

 

Średni wynik uzyskany przez polskich czwartoklasistów był niższy od wyników czwartoklasistów w 2015 r. Różnica wyniosła ok. 15 punktów. Słabszy wynik czwartoklasistów w 2019 częściowo wyjaśniają różnice w strukturze wieku badanych uczniów. (...) 

 

Dobry wynik polscy czwartoklasiści uzyskali w części przyrodniczej: średni wynik wyniósł 531 punktów. (...) Wynik polskich czwartoklasistów badanych w 2019 r. był niższy o 16 pkt od wyników ich rówieśników badanych 5 lat wcześniej. (...) 

 

Więcej jest chłopców, którzy osiągają bardzo słabe i bardzo dobre wyniki. Umiejętności dziewczynek są zaś bardziej wyrównane. Nie ma natomiast różnic między średnim wynikiem chłopców i dziewczynek w przyrodzie. (...) 

 

W matematyce polscy uczniowie relatywnie lepiej radzili sobie z zadaniami mierzącymi rozumowanie, nieco gorzej w zadaniach wymagających wiedzy i wiadomości, w tym w zadaniach z arytmetyki.

 

Wielokrotnie już o tym pisałem w blogu, przytaczając wyniki badań zagranicznych i polskich socjologów edukacji, że o wysokim poziomie wykształcenia nie decyduje sama szkoła, ale przede wszystkim to, w jakich rodzinach, z jakim habitusem kulturowym i kapitałem ekonomicznym są rodzice uczniów.  Komentujący na stronie MEiN wyniki TIMSS-2019 sami to przyznają: 

 

Wyniki badania pokazały także, że dzieci lepiej wykształconych rodziców wcześniej zaczynały edukację przedszkolną i uczęszczały do żłobka (badany nie była jeszcze objęty rozszerzeniem prawa do opieki przedszkolnej w wieku 3 lat). Status społeczno-ekonomiczny różnicuje częstość aktywności edukacyjnych podejmowanych przez rodziców z dziećmi w ich wczesnym dzieciństwie. Dodatkowo uczęszczanie na płatne zajęcia poza szkołą także sprzyja zwiększaniu nierówności.

 

Zdumiewający jest sposób tłumaczenia przez MEiN pogorszenia się poziomu alfabetyzacji polskich czwartoklasistów. Informują bowiem społeczeństwo, że z jednej strony: 

 

Polscy uczniowie bardzo dobrze oceniają przystępność prowadzenia lekcji przez swoich nauczycieli: 91-93 proc. uważa, że ich nauczyciele dobrze tłumaczą matematykę i przyrodę (...),   z drugiej zaś strony:  Ok. 20 proc. polskich czwartoklasistów przyznało np. że nie rozumie wszystkiego, co mówi nauczyciel. (...) 

 

Dla 30 proc. uczniów matematyka jest nudna. Niewiele mniej uczniów, bo 22 proc. wypowiada się w ten sam sposób o przyrodzie. Co trzeci polski czwartoklasista uważa, że matematyka jest dla niego trudniejsza niż dla większości uczniów w jego klasie – w przyrodzie sądzi tak co czwarty uczeń.

Czy sondażem opinii można tłumaczyć twarde wyniki danych empirycznych, które oparte są nie na tym, co uczniom się wydaje, tylko na tym, co tak naprawdę wiedzą i potrafią? Czemu to służy? Chyba jednak nie wyjaśnieniu stanu wykształcenia dzieci po pierwszych latach edukacji w szkole podstawowej?  

Subresort edukacji nie opublikował polskiego przekładu całego Raportu TIMSS-2019. A Czesi opublikowali.  Jak widać, nasi południowi sąsiedzi nie mają nic do ukrycia przed swoimi obywatelami i płatnikami budżetu, którzy utrzymują urzędników w podobnym resorcie. 





 Zdecydowanie lepiej jest czytać interpretacje Fundacji Evidence Institute w Warszawie.