30 kwietnia 2017
Z akademickich limeryków
Odkurzyłem kilka limeryków będących reakcją na upadek dobrych obyczajów w jednej z wyższych szkół prywatnych. Ponoć nadal są aktualne, chociaż już w innym środowisku akademickim. Mamy długi weekend, więc może któryś z czytelników też napisze jakiś limeryk?
Założyciel niepublicznej szkoły
tak nią zarządzał, że pozostał goły
Chciał się szybko wzbogacić,
toteż nie miał czym płacić.
Czyżby były tam same matoły?
-----------------
Raz paniusia na drugim etacie
Zakochała się w nie swoim tacie.
Udawała, że nie jest mężatką.
Oponentów niszczyła dość gładko.
Nie żałujcie, że jej nie poznacie.
-------
Rzekł raz prorektor do swego studenta
Po co pan wciąż w tej szkole się pęta?
Ja sam wpadam tylko na chwile,
żeby czas sobie spędzić mile.
A tu kanclerz jest znowu nadęta.
------
W pewnej szkole powstała platforma
learningowa, lecz tylko pro forma.
Oszukano jednak studentów
korzystając z banalnych wykrętów,
że wszystkiemu jest winna reforma.
------
Chyża doktor z wątpliwą przeszłością
Miała w szkole zarządzać jakością
Wymyślała więc procedury
wypisując w nich bzdury,
pobierając płacę z radością.
--------
Jeden doktor habilitowany
doktorantkę przytulił do rany
Zdradził żonę dla panny
Co nie chciała wyjść z wanny
i nie został na grzechu złapany.
-----
Starsza pani profesor z Nieszawy
Zatrudniła się w szkole dla sprawy
Niby słaba i chora
wykurzyła kwestora,
teraz nie ma kto zrobić jej kawy.
----
Nie zabrania tego polska Konstytucja,
by na sukces pracowała prostytucja.
Młodej doktor doradziła wróżka
by poszła z recenzentem do łóżka.
Pech. Wykończyła go jej ewolucja.
----
Szkoła wyższa, co jest niepubliczna
może w nazwie być pedagogiczna,
lub kupiecka, handlowa
albo i wyznaniowa,
lecz od tego nie będzie mistyczna.
----
Były dziekan odpuszczał wciąż normy
bo pracował w WSP, bez formy.
Sam ją stracił dla kasy,
bo na forsę był łasy.
Teraz musi być bardziej pokorny.
29 kwietnia 2017
Czy termin recenzowania osiągnięć habilitanta jest już zawity?
Habilitanci maja prawo nie znać Kodeksu Prawa Administracyjnego, który nie tylko reguluje, ale także doprecyzowuje to, co jest zapisane w Ustawie o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki. Także recenzenci zobowiązani do opiniowania osiągnięć naukowych, dydaktycznych i organizacyjnych habilitantów mogą pogubić się w dynamicznie zmieniającym się naszym kraju prawie. Nawet Sekretarz Centralnej Komisji nie zwrócił uwagi na zaistniałą zmianę ustawową, toteż jej członkowie podtrzymują w swoich uzasadnieniach zapis z 2011 r.
Rzecz dotyczy normy prawnej w Ustawie o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki przyjętej przez Sejm w 2011 r., która w Art. 18a. 5. brzmiała:
Centralna Komisja w terminie 6 tygodni od dnia otrzymania wniosku spełniającego wymagania formalne powołuje komisję habilitacyjną w celu przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego.
W punkcie 7 brzmiała zachowując tę treść:
18.a. 7. W terminie nie dłuższym niż sześć tygodni od dnia powołania komisji habilitacyjnej recenzenci, o których mowa w ust. 5, oceniają czy osiągnięcia naukowe wnioskodawcy spełniają kryteria określone w art. 16 i przygotowują recenzje.
Zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego stawiani byliśmy przed dylematem, czy ów termin 6 tygodni jest obowiązujący, czy też może być przekroczony? Ze względu na skutki prawne KPA wyróżnia - w interesującym mnie przypadku - dwa rodzaje terminów (trzeci dotyczy kodeksu cywilnego):
1) terminy zwykłe - to terminy instrukcyjne, których przekroczenie nie powoduje negatywnych konsekwencji ani dla czynności związanej z postępowaniem habilitacyjnym, ani dla recenzenta, który dopuścił się tego uchybienia.
2) terminy zawite - to zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego takie, których niezachowanie wiąże się z różnymi konsekwencjami.
Wskazany w powyższej Ustawie z 2011 r. termin 6 tygodni na przygotowanie recenzji miał - w świetle wykładni prof. Huberta Izdebskiego z CK - charakter instrukcyjny, a nie zawity. Oznaczało to, że byłoby dobrze, gdyby recenzent sporządził opinię osiągnięć naukowych habilitanta w ciągu 6 tygodni.
Od kilku miesięcy recenzenci spotykają się ze strony dziekanów wydziałów z obowiązkiem przygotowania recenzji w terminie 6 tygodni licząc od daty uchwały CK.
komentarz Sekretarza CK został przekazany środowisku akademickiemu, w tym także członkom Centralnej Komisji, by traktować ten termin jako instrukcyjny. Tymczasem tak nie jest. Mamy zatem problem, bo ujęty w normie prawnej czas na napisanie recenzji stał się sam w sobie nierealny.
Przejrzałem wnioski habilitacyjne z nauk społecznych, które zostały już zakończone uchwałą o nadaniu stopnia doktora habilitowanego lub odmowie. Zacząłem liczyć realny czas od daty powołania przez Centralną Komisję składu komisji habilitacyjnej do daty wpłynięcia do dziekana czy dyrektora instytutu naukowego treści trzech recenzji. Proszę samemu dokonać takiej analizy w ramach własnej dyscypliny naukowej. W ponad 90 proc. postępowań habilitacyjnych termin od podjęcia uchwały przez CK powołującej komisję do posiedzenia komisji habilitacyjnej (w najlepszym przypadku w tygodnie od otrzymania 3 recenzji) nie wyniósł mniej, niż 18 tygodni.
Kiedy wpłynie do kierownika jednostki uchwała CK o powołaniu komisji habilitacyjnej, ten też potrzebuje administracyjnego przygotowania przez sekretariat stosownych umów o dzieło, uzgodnienia adresów do odbiorców pakietu dokumentacji habilitanta i wysłania ich Pocztą Polską. Zdarza się, że dziekanat nie posiada kompletu publikacji, które mają być przedmiotem oceny, bo habilitant nie wiedział, ile ma przygotować.
Upływa zatem kilka dni. Kiedy więc do recenzenta trafia pełna dokumentacja, upływa już ok. jednego tygodnia od w/w uchwały CK. Czyżby zatem recenzent miał tylko 5 tygodni? Jak to się ma do "zawitego terminu"?
Terminy zwykłe (instrukcyjne) mają na celu przyspieszenie i usprawnienie postępowania administracyjnego, toteż ich uchybienie nie powodowało w przypadku dostarczenia recenzji po 6 tygodniach żadnych negatywnych skutków, ani dla habilitanta, ani dla recenzenta, poza wydłużeniem czasu postępowania.
Dorobek naukowy każdego z kandydatów jest zróżnicowany, mniejszy lub większy liczebnie, objętościowo, ale - co najważniejsze - często wymagający bardzo żmudnych studiów i analiz, kiedy pojawiają się albo elementy naruszenia prawa czy dobrych obyczajów w nauce (plagiat, autoplagiat), albo błędy merytoryczne, metodologiczne, źródłowe itp. Wówczas postępowanie opiniodawcze, eksperckie może i często trwa dłużej, niż sześć tygodni. Zdarza się, że nawet kilka miesięcy.
Od 2016 r. recenzenci są zobowiązywani do przekazywania dziekanom swojej opinii w ciągu nawet 5 tygodni od daty powołania komisji habilitacyjnej, chyba że udokumentują powód koniecznego jego przekroczenia np. w wyniku choroby.
28 kwietnia 2017
Uwagi do projektu rozporządzenia MEN dotyczącego edukacji dla bezpieczeństwa
UWAGI DO PROJEKTU ROZPORZĄDZENIA MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ ZMIENIAJĄCE ROZPORZĄDZENIE W SPRAWIE SPOSOBU REALIZACJI EDUKACJI DLA BEZPIECZEŃSTWA Z 31 MARCA 2017 R. przygotowała bardzo kompetentna osoba, bo dr Aneta Wnuk. Właśnie ukazała się książka wypromowanej przeze mnie doktor nauk społecznych, której edycja jest skorygowaną o uwagi recenzentów dysertacją doktorską.
Jak podaje resort edukacji:
projekt rozporządzenia ma na celu dostosowanie sposobu realizacji obowiązkowej edukacji dla bezpieczeństwa do nowych typów szkół, wprowadzonych ustawą z dnia 14 grudnia 2016 r. - Prawo oświatowe (Dz. U. z 2017 r. poz. 59). Ww. ustawa, począwszy od 1 września 2017 r. wprowadza nową strukturę szkolnictwa, która obejmuje: 1) ośmioletnią szkołę podstawową; 2) szkoły ponadpodstawowe: a) czteroletnie liceum ogólnokształcące; b) pięcioletnie technikum; c) trzyletnią branżową szkołę I stopnia; d) trzyletnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy; e) dwuletnią branżową szkołę II stopnia; f) szkołę policealną dla osób posiadających wykształcenie średnie lub wykształcenie średnie branżowe, o okresie nauczania nie dłuższym niż 2,5 roku. Zgodnie z nowym brzmieniem art. 166 ust. 1 ww. ustawy, wprowadzonym ustawą z dnia 14 grudnia 2016 r. - Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe (Dz. U. z 2017 r. poz. 60) obowiązkowi w zakresie edukacji dla bezpieczeństwa będą podlegać uczniowie 8 letnich szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych: liceum ogólnokształcącego, technikum i branżowej szkoły I stopnia, z wyjątkiem uczniów szkół dla dorosłych. Przepis ten zacznie obowiązywać od 1 września 2017 r.
Zmiana w § 1 (dot. § 2) projektu ma charakter dostosowujący i polega na uwzględnieniu w rozporządzeniu nowej struktury szkolnictwa tj. wydłużonej nauki w szkole podstawowej z 6 do 8 lat oraz nowego typu szkoły - branżowej szkoły I stopnia. Specjalistyczne obozy szkoleniowo-wypoczynkowe będą organizowane dla uczniów, którzy ukończą klasę VIII szkoły podstawowej, klasę I branżowej szkoły I stopnia, klasę I czteroletniego liceum ogólnokształcącego lub klasę I pięcioletniego technikum. W odniesieniu do specjalistycznych obozów szkoleniowo-wypoczynkowych wskazano, że ich organizacja musi odbywać się zgodnie z zasadami określonymi w art. 92a-92t i w art. 96a ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 2016 r. poz. 1943, z późn. zm.).
Uwzględniając określony w ustawie z dnia 14 grudnia 2016 r. - Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe harmonogram wdrażania reformy systemu oświaty, niniejsze rozporządzenie stosuje się do: 1) 8-letniej szkoły podstawowej i branżowej szkoły I stopnia - począwszy od roku szkolnego 2017/2018; 2) 4—letniego liceum ogólnokształcącego i 5-letniego technikum począwszy od roku szkolnego 2019/2020.
W § 2 projektu wprowadza się regulację o charakterze przejściowym dotyczącą sposobu realizacji edukacji dla bezpieczeństwa w okresie wdrażania reformy systemu oświaty, tj. w dotychczasowych gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych.
Ekspert Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN - pani dr Aneta Wnuk przygotowała następującą opinię:
W Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej z dnia 28 sierpnia 2009 r. w sprawie sposobu realizacji edukacji dla bezpieczeństwa § 2. brzmi:
W czasie ferii letnich dla uczniów, którzy ukończyli pierwszą klasę zasadniczej szkoły zawodowej, liceum ogólnokształcącego, liceum profilowanego lub technikum, mogą być organizowane specjalistyczne obozy szkoleniowo-wypoczynkowe z zakresu edukacji dla bezpieczeństwa na zasadach określonych w przepisach w sprawie warunków, jakie muszą spieniać organizatorzy wypoczynku dla dzieci i młodzieży szkolnej, a także zasad jego organizowania i nadzorowania.
W projekcie Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej zmieniające rozporządzenie w sprawie sposobu realizacji edukacji dla bezpieczeństwa z 31 marca 2017 r. § 2. otrzymuje brzmienie:
W czasie ferii letnich dla uczniów, którzy ukończyli:
1) klasę VIII szkoły podstawowej lub
2) klasę I szkoły ponadpodstawowej: branżowej szkoły I stopnia, liceum ogólnokształcącego lub technikum – mogą być organizowane specjalistyczne obozy szkoleniowo-wypoczynkowe z zakresu edukacji dla bezpieczeństwa na zasadach określonych w art. 92a-92t i art. 96a ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 2016 r. poz. 1943, 1954, 1985 i 2169 oraz z 2017 r. poz. 60).”.
Treść wyżej wspomnianych art. 92a-92t jest następująca:
Art. 92a. 1. Ilekroć w art. 92b–92t i art. 96a jest mowa o wypoczynku, należy przez to rozumieć wypoczynek organizowany dla dzieci i młodzieży w celach rekreacyjnych lub regeneracji sił fizycznych i psychicznych, połączony ze szkoleniem lub pogłębianiem wiedzy, rozwijaniem zainteresowań, uzdolnień lub kompetencji społecznych dzieci i młodzieży, trwający nieprzerwanie co najmniej 2 dni, w czasie ferii letnich i zimowych oraz wiosennej i zimowej przerwy świątecznej, w kraju lub za granicą, w szczególności w formie kolonii, półkolonii, zimowiska, obozu i biwaku.
Oba zapisy są zbyt szczegółowe i zamiast motywować do aktywności to ją ograniczają. Przypomina to zapis w Ustawie o kierującym pojazdami, w którym to określono, że zajęcia teoretyczne z kursantami na prawo jazdy mają się odbywać z zastosowaniem metody wykładu.
Zaproponowana zmiana § 2. niepotrzebnie zawęża:
• czas wypoczynku z zakresu edukacji dla bezpieczeństwa tylko do ferii letnich choć w art. 92b–92t i art. 96a mowa jest o różnych okresach jego realizacji; wypoczynek może być przecież organizowany również w trakcie roku szkolnego,
• możliwość udziału w wypoczynku z zakresu edukacji dla bezpieczeństwa tylko dla uczniów, którzy ukończyli klasę VIII szkoły podstawowej lub klasę I szkoły ponadpodstawowej: branżowej szkoły I stopnia, liceum ogólnokształcącego lub technikum; taką możliwość powinni mieć uczniowie wszystkich klas niezależnie od tego czy obecnie uczestniczą lub uczestniczyli w ostatnim semestrze, zgodnie z podstawą programową, w zajęciach dot. edukacji dla bezpieczeństwa,
• wypoczynek uczniów dot. edukacji dla bezpieczeństwa do udziału w obozach szkoleniowo-wypoczynkowych; pojęcie obóz nie jest to końca zdefiniowane, np. SJP PWN określa go jako «formę zorganizowanego wypoczynku grupy ludzi, połączoną z uprawianiem sportu, nauką czegoś itp.; za obóz uznaje się też osoby biorące udział w tej formie wypoczynku», miejsce doskonalenia połączonego z wypoczynkiem; obóz jest zatem jedną z wielu form wypoczynku.
Ponadto w projekcie rozporządzenia zapisano, że obozy mogą być organizowane, a więc nie muszą, nie są obligatoryjne.
Jednak w uzasadnieniu do projektu z dnia 31 marca 2017 r. stwierdza się, że:
Specjalistyczne obozy szkoleniowo-wypoczynkowe będą organizowane dla uczniów, którzy ukończą klasę VIII szkoły podstawowej, klasę I branżowej szkoły I stopnia, klasę I czteroletniego liceum ogólnokształcącego lub klasę I pięcioletniego technikum. Słowo "będą" to nie synonim mogą być – to znacząca różnica w treści projektu rozporządzenia i jego uzasadnienia.
Obecnie na rynku dostępna jest szeroka oferta wypoczynku dot. edukacji dla bezpieczeństwa i wielu innych obszarów adresowana do dzieci i młodzieży. Udział w nich dzieci i młodzieży jest dobrowolny. Nie jest uzasadnione, aby regulować rozporządzeniem tematy przewodnie tego wypoczynku. Projekt rozporządzenia nie udziela dyspozycji odnośnie preferowanych przez MEN tematów przewodnich wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Projekt rozporządzenia nie wskakuje na szkoły ani na inne podmioty jako organizatorów czy realizatorów tej formy wypoczynku.
W związku z tym zapis § 2. wydaje się bezzasadny.
Ekspert sugeruje zmiany zapisu:
Zagadnienia dot. edukacji dla bezpieczeństwa, w tym również profilaktyki zdrowotnej mogą być tematem przewodnim wypoczynku przeznaczonego dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych.
27 kwietnia 2017
Protest slawistów przeciwko trybowi wprowadzania zmian w trzech ustawach o nauce
W państwie demokratycznym nie tylko sprawujący najwyższe urzędy piszą do siebie listy, ale i naukowcy tak czynią, kiedy uważają, że planowane przez polityków zmiany nie są godne poparcia czy może wzbudzają szczególny niepokój. Oto kolejny list, który trafił do mojej poczty z prośbą o jego upowszechnienie:
Informuję, że wykonując uchwałę 24/2017 Rady Naukowej naszego Instytutu Prezydium RN przygotowało i zamieściło na portalu Change.org protest adresowany do Prezydenta RP, Premier RP oraz Wicepremiera i Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeciwko trybowi wprowadzania do obiegu społecznego sprawy zmian w ustawach o PAN, szkolnictwie wyższym oraz o nadawaniu stopni i tytułów naukowych. Bardzo byśmy prosili o Państwa podpisy pod tym protestem, a także o rozpowszechnienie wiedzy wśród swoich znajomych, by i oni mogli wspomóc nas swoimi protestami. Podpisy zebrane do poniedziałku wieczora będą we wtorek rano przekazane Pani Dyrektor, by mogła je zabrać na seminarium z udziałem Ministra Gowina - będzie to dodatkowe wspomożenie jej argumentacji.
Z wyrazami szacunku
prof. dr hab. Ryszard Grzesik - Przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Slawistyki PAN
Read the letter
Letter to
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Prezes Rady Ministrów
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Protest przeciwko trybowi wprowadzania zmian w trzech ustawach o nauce
Rada Naukowa Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk (Uchwała 24/2017 ) z niepokojem odnotowuje brak rzetelnej polityki informacyjnej oraz transparentnej i demokratycznej debaty nad planowanymi zmianami w ustawach o PAN, szkolnictwie wyższym oraz o nadawaniu stopni i tytułów naukowych.
Informacje, docierające do nas z mediów, strony internetowej MNiSW czy incydentalnych spotkań z przedstawicielami Ministerstwa, budzą obawy, że planowane w dotychczasowym trybie reformy przynieść mogą skutki odwrotne od zamierzonych. Zmiany wprowadzane pospiesznie w warunkach chronicznego niedofinansowania badań naukowych oraz uniwersytetów państwowych doprowadzą naszym zdaniem do nieodwracalnych szkód – dalszego obniżania jakości i kreatywności badań oraz do postępującego spadku pozycji polskich jednostek naukowych i akademickich w międzynarodowych rankingach. Niespotykane tempo planowanych zmian legislacyjnych zagraża poczuciu stabilizacji naukowców i nauczycieli akademickich, niezbędnej do prowadzenia rzetelnych badań oraz kształcenia młodej kadry naukowej.
Od podmiotów odpowiedzialnych za politykę naukową państwa domagamy się pełnego i jednoznacznego przekazu o celach i kierunkach planowanych zmian, a także merytorycznych i demokratycznych konsultacji ze środowiskami nauki polskiej. Ze swojej strony widzimy możliwość wypracowania przez środowiska naukowe i akademickie takich projektów zmian, które oparte będą na dotychczasowym doświadczeniu, dorobku i tradycji, a zarazem wyjdą naprzeciw potrzebom współczesności i wyzwaniom stawianym przez najlepsze instytucje naukowe i akademickie w świecie.
List przekazujemy do wiadomości publicznej z apelem o rozpowszechnianie i podpisywanie.
Rada Naukowa Instytutu Slawistyki PAN
26 kwietnia 2017
Kto przemilcza a kto ujawnia zaniżanie subwencji oświatowej?
Pan dr Bogdan Stępień powołał przed laty do życia Instytut Analiz Regionalnych, by oferować zainteresowanym podmiotom gospodarczym, w tym także samorządom terytorialnym, które są podmiotami prowadzącymi placówki oświatowo-wychowawcze (m.in.przedszkola i szkoły), własne ekspertyzy.
Wśród wielu studiów analitycznych zwraca m.in. uwagę na to, że każdy rząd - niezależnie od tego, jaką reprezentuje opcję ideologiczną i która partia jest jego ostoją - jest zobowiązany do opracowania wzoru podziału subwencji oświatowej i zgodnie z nim przydzielania środków finansowych na dany rok. Okazuje się jednak, że albo władze czynią to celowo, albo niekompetentnie, skoro stosowana przez nie metodologia prowadzi do absurdów np. nie uwzględnia nauczycieli szkół niepublicznych podczas naliczania kwoty subwencji oświatowej, ale uwzględniania ich podczas jej podziału.
Można sformułować hipotezę, że owa "metodologia" staje się przedmiotem swoistej gry politycznej, bowiem - jak wynika z ekspertyz B. Stępnia - od kilkunastu lat mamy do czynienia z permanentnym zaniżeniem przez Ministerstwo Edukacji Narodowej subwencji oświatowej na każdy kolejny rok kalendarzowy, przy równoczesnym zwiększaniem zadań i związanych z nimi coraz wyższych kosztów.
Zaglądając na stronę powyższego Instytutu przekonamy się, że fakt bezczelnego zaniżania przez władze PO i PSL subwencji oświatowej był przedmiotem licznych interpelacji posłów opozycji, wówczas przede wszystkim z PIS (Machałek Marzena - Sekretarz Stanu w MEN - posłanka PiS, Mazurek Beata - Rzecznik PiS - posłanka PiS, Moskal Kazimierz - poseł PiS i Osuch Jacek - poseł PiS).
Słusznie zatem dr B. Stępień pyta, czy posłowie PiS - bardzo zatroskani o polską edukację i jej finansowanie w poprzedniej kadencji, staną na wysokości zadania i również tym razem nagłośnią problem, kierując do Ministra Finansów oraz Ministra Edukacji Narodowej interpelacje w trosce o dobro wspólne? Nie można przecież w duchu prawa i sprawiedliwości, prawdy i rzetelności godzić się na to, by minister edukacji twierdziła, że są zabezpieczone w budżecie państwa środki na oświatę, i w tym roku będą nawet wyższe, od ubiegłorocznych, podczas gdy z "twardych" wyliczeń statystycznych rysuje się obraz temu zaprzeczający!
Posłowie minionej koalicji rządzącej przez 8 lat skupili się teraz na inicjatywie referendalnej w sprawie "reformy" ustrojowej szkolnictwa. Nie mają czasu na wyliczanie błędów formacji rządzącej, gdyż do tego trzeba mieć fachowców. Tymczasem PO takowych nie miała, więc trudno, by teraz nagle mogła się "odkuć" za wytykanie jej za okres 2008-2015 ignorancji, bezczelności czy/i manipulacji w resorcie edukacji.
Osoby zajmujące się jednak metodami badań naukowych sięgają po narzędzia analiz, które są odporne na uwikłania ideologiczne, polityczne, interesy partyjne czy propagandowe. Fakty są faktami. Matematyczne dane nie podlegają elastycznemu naginaniu ich do oczekiwań władzy czy czyichś aspiracji, tylko są weryfikowane lub odrzucane zgodnie z prawami obowiązującymi w naukach ścisłych!
Zdaniem dra B. Stępnia - wbrew powszechnym zapewnieniom p. Anny Zalewskiej, obecnie wdrażana reforma ustrojowo-programowa szkolnictwa została nie tylko źle zaplanowana, źle przemyślana, ale i błędnie policzona, gdyż subwencja oświatowa na rok 2017 jest zaniżona o prawie pół miliarda złotych (486 870 tys. zł). Tym samym MEN nie ma koniecznych środków na likwidację gimnazjów, a co dopiero mówić o reformie programowo-metodycznej.
"Zaniżenie subwencji oświatowej na dany rok budżetowy ma bardzo poważne konsekwencje nie tylko dla obecnych, ale i przyszłych finansów samorządowych, bo w myśl art. 28 ust. 1 ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, zaniżona kwota subwencji na dany rok, staje się podstawą do jej ustalania na rok kolejny. Zatem zaniżenie subwencji oświatowej na rok 2017 będzie mogło mieć swoje konsekwencje w latach następnych".
25 kwietnia 2017
Korzenie, źródła i narracje edukacji
Dajmy sobie spokój z przepychankami z politykami, bo - jak widać - są oni wiedzoodporni, aroganccy, prymitywni w uzależnianiu losów polskich dzieci i młodzieży od własnych gier partyjnych o władzę. Nic dziwnego, ze wykorzystują w tym celu najnowsze techniki manipulacji i propagandy politycznej, bo społeczeństwo - w swej większości - i tak nie ma czasu na weryfikowanie populistycznych argumentów o rzekomo dobrej zmianie i dobrej szkole. To nie ministerstwo o tym decyduje.
Czas powrotu do źródeł, korzeni, by narracje o szkole stały się przedmiotem rzeczywistej refleksji tak w środowisku rządzących, polityków władzy i opozycji czy kadr kształcących przyszłych nauczycieli. Obecni i tak obie poradzą. Gorzej zawsze mają dzieci, uczniowie, gdyż oni nie mają wyboru, są skazani na szkołę w wersji hard- lub softpolitycznej, mniej lub bardziej indoktrynującej. Jest okazja do zwarcia szeregów, do kolejnej rozmowy o edukacji. Stwarza ją najnowsza książeczka prof. Aleksandra Nalaskowskiego z Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu. Zanim ktoś podejmie decyzję o tym, by jej w ogóle nie czytać lub jednak czytać z odpowiednim dla siebie uprzedzeniem wobec autora, to lepiej niech da sobie spokój.
Najnowsza książka "Nalaska", jak mówią o tym Profesorze zwolennicy Jego znakomitego znawstwa szkoły powszechnej i uniwersytetu, w odróżnieniu od większości autorów, polityków czy krytyków, którzy pamiętają ją tylko z własnego dzieciństwa i młodości, jest powrotem do wcześniej utrwalanych myśli, idei i refleksji. Autor jest bowiem mistrzem nie tylko naukowej eseistyki, ale także hermeneutą rzeczywistości edukacyjnej, która wymaga wielokrotnego namysłu. Jak sam pisze w "Zaproszeniu do lektury":
Przeglądając własny dorobek i penetrując twardy dysk w komputerze, odnalazłem sporo tekstów nigdzie nieopublikowanych, zaczętych, a nieskończonych, których pisanie zarzuciłem z powodu albo braku pomysłu, albo zniechęcenia czy też szwankującego niekiedy zdrowia. Z obecnej perspektywy niektóre z nich uznałem za całkiem sensowne i postanowiłem nad nimi jeszcze popracować. Jakkolwiek nie nad wszystkimi i nie od razu.
Wracałem do nich, zmieniałem, zostawiałem, wracałem. Każdy z badaczy ma swój warsztat pisarski i własny sposób przelewania myśli na papier. (...) Dużą przygodą było komponowanie tej książki z zachowaniem strategii, aby jeden tekst uzupełniał inny, a niekiedy go wyjaśniał, lub też stał w świadomie ułożonym kontrapunkcie. (Edukacja. Korzenie-źródła-narracje, Kraków: Impuls 2017, s. 5-6)
Tomik otwiera "Pierwszy wykład", w którym ma miejsce odsłona mentalności i postaw studentów pokolenia NETT (akronim z języka angielskiego: young people not in employment, education or training). Nie tylko swoim studentkom (kobiety bowiem stanowią zdecydowaną większość w środowisku studiujących pedagogikę) "maluje" własnymi metaforami, inteligentnymi analogiami, odwołaniami do wiedzy historycznej, geograficznej, architektonicznej, kulturowej, psychologicznej itd. naukę, by - zanim się w nią zagłębią na poważnie, parametrycznie i kaerkalnie - nie znienawidzili jej istoty i ponadczasowej misji.
Nalaskowski jest od dawien dawna wytrawnym obserwatorem codzienności, strażnikiem pamięci historycznej, patriotą z krwi i kości, empatycznym etykiem pedagogicznym, ale i wiarygodnym dekonstruktorem kłamstwa, fikcji, pozorów dającym w ostatnich latach szczególne świadectwo chrześcijańskiej postawy. To nie sprzyja korporacyjnej przychylności, bo kto lubi, kiedy uświadamia mu/jej się nakładanie obcej skóry dla ukrycia własnych braków.
Kiedy jeden z wykładów poświęcił sumieniu i występkowi przekonuje nas, że chciał w ten sposób: (...) pokazać tkwiący w nich (studentach - przyp. BŚ) potężny potencjał, do którego można dotrzeć, tylko dokopując się do korzeni, by potem iść pod prąd, zawsze pod prąd, dotrzeć do źródeł. (s.140)
Toruński pedagog zawsze szedł pod prąd paradygmatów, akademickiego środowiska, pedeutologicznego mainstreamu, mód czy ideologicznie determinowanych obyczajów społecznych, najpierw podskórnie buntując się przeciwko fundamentalizmowi marksistowsko-leninowskiemu, a w nowej rzeczywistości ustrojowej - neoliberalnemu chaosowi m.in. w sferze edukacji. Sam stworzył dzięki ostremu postrzeganiu świata wiele nowych pojęć, które wyrażają to, co dotychczas umykało naszej uwadze, a co trafnie określa mianem pedagogicznego nadrealizmu oraz niewidoczności pogranicza.
W tej rozprawie wprowadza kolejny, zaskakujący bon mot pedagogiczny -"ZMATOWIONE WYCHOWANIE", 'NIEWIDOCZNE POGRANICZA" i "ZATUPANA CODZIENNOŚĆ". Pokazuje, jak to się stało, że niektóre pojęcia zostały odarte z prawdy, stając się swoim zaprzeczeniem. Znacznie wcześniej ks. prof. Janusz Tarnowski tworząc książkę o wychowaniu, rozpoczął analizę jego istoty od odpowiedzi na pytanie, czym wychowanie nie jest. Skoro myślimy słowami, to i wychowanie może być przez nie zabłąkane, zmatowione, kiedy "(...) usilnie próbujemy urządzić edukację w kształcie hybrydy, mieszanki chrześcijaństwa z wolnym rynkiem, sami szarpiąc się pomiędzy porządkiem hierarchicznym i liberalnym agnostycyzmem". (s. 24)
Miejscami, jak sam pisze o swoim podejściu do narracji, bywa ortodoksyjny, upraszczający zjawiska lub prowokacyjny. Tym samym niektóre z zamieszczonych tu esejów mogą być znakomitą okazją do budowania ze studentami pól sporu o sens wychowania, kształcenia, dyskutować z nimi o relacjach socjalizacyjnej władzy i submisji, prawach dziecka (ucznia), prokreacyjnej beztrosce, erotyce, interhomo, międzykulturowości lub kulturowej kolektywizacji, o sztuce, sacrum, zabawach, bibliotece, itp.
W zamykającej tomik "Parerdze" Aleksander Nalaskowski trochę opowiada o sobie, o własnym warsztacie pracy dydaktycznej, o tym, czego oczekiwał kilkadziesiąt lat temu od wykładowców uniwersyteckich, którzy przygotowywali go do asystenckiej roli, o konfrontowaniu się z nowymi subdyscyplinami nauk pedagogicznych, o świecie wartości, uniwersyteckim sacrum i profanum.
Jest też w tej książce mowa o pedagogice w cztery strony, którą tworzyliśmy w pierwszej połowie lat 90. XX w., w różnych ośrodkach uniwersyteckich - jako pokolenie idących pod prąd: On, Zbyszko Melosik i Tomasz Szkudlarek. "Rozeszliśmy się ze swoją nauką, szkołami w cztery strony, ale wiemy, dokąd możemy wrócić - do wspólnych korzeni, gdzie ogrzewa nas ponadnaukowa i pozamerytoryczna prawdziwa przyjaźń. (s. 128)
Uzbrajam się zatem w cierpliwość ufając, że za jakiś czas znowu będę miał okazję do podzielenia się z czytelnikami refleksją na temat kolejnej książki Aleksandra Nalaskowskiego. Warto czekać, bo żadna z dotychczasowych nie skutkowała rozczarowaniem. Odnotuję zatem na koniec fragment z recenzji profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, dr hab. Anny Murawskiej, która niezwykle trafnie podsumowała wartość tego pozornie małego dzieła:
Książka jest niewielkiej objętości. Niech jednak ta fizyczność, w połączeniu z lekkim językiem, który ma już chyba status znaku firmowego autora, nie zmyli czytelnika. Lekki język zwodzi i uwodzi, ale to trudna książka, w której każde słowo jest ciężkie i nie ma słów niepotrzebnych. Wydają się dobrane z największym namysłem i precyzją, bez cienia przypadkowości, aby znaczyły to, co – wedle intencji piszącego – znaczyć powinny.
Czas powrotu do źródeł, korzeni, by narracje o szkole stały się przedmiotem rzeczywistej refleksji tak w środowisku rządzących, polityków władzy i opozycji czy kadr kształcących przyszłych nauczycieli. Obecni i tak obie poradzą. Gorzej zawsze mają dzieci, uczniowie, gdyż oni nie mają wyboru, są skazani na szkołę w wersji hard- lub softpolitycznej, mniej lub bardziej indoktrynującej. Jest okazja do zwarcia szeregów, do kolejnej rozmowy o edukacji. Stwarza ją najnowsza książeczka prof. Aleksandra Nalaskowskiego z Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu. Zanim ktoś podejmie decyzję o tym, by jej w ogóle nie czytać lub jednak czytać z odpowiednim dla siebie uprzedzeniem wobec autora, to lepiej niech da sobie spokój.
Najnowsza książka "Nalaska", jak mówią o tym Profesorze zwolennicy Jego znakomitego znawstwa szkoły powszechnej i uniwersytetu, w odróżnieniu od większości autorów, polityków czy krytyków, którzy pamiętają ją tylko z własnego dzieciństwa i młodości, jest powrotem do wcześniej utrwalanych myśli, idei i refleksji. Autor jest bowiem mistrzem nie tylko naukowej eseistyki, ale także hermeneutą rzeczywistości edukacyjnej, która wymaga wielokrotnego namysłu. Jak sam pisze w "Zaproszeniu do lektury":
Przeglądając własny dorobek i penetrując twardy dysk w komputerze, odnalazłem sporo tekstów nigdzie nieopublikowanych, zaczętych, a nieskończonych, których pisanie zarzuciłem z powodu albo braku pomysłu, albo zniechęcenia czy też szwankującego niekiedy zdrowia. Z obecnej perspektywy niektóre z nich uznałem za całkiem sensowne i postanowiłem nad nimi jeszcze popracować. Jakkolwiek nie nad wszystkimi i nie od razu.
Wracałem do nich, zmieniałem, zostawiałem, wracałem. Każdy z badaczy ma swój warsztat pisarski i własny sposób przelewania myśli na papier. (...) Dużą przygodą było komponowanie tej książki z zachowaniem strategii, aby jeden tekst uzupełniał inny, a niekiedy go wyjaśniał, lub też stał w świadomie ułożonym kontrapunkcie. (Edukacja. Korzenie-źródła-narracje, Kraków: Impuls 2017, s. 5-6)
Tomik otwiera "Pierwszy wykład", w którym ma miejsce odsłona mentalności i postaw studentów pokolenia NETT (akronim z języka angielskiego: young people not in employment, education or training). Nie tylko swoim studentkom (kobiety bowiem stanowią zdecydowaną większość w środowisku studiujących pedagogikę) "maluje" własnymi metaforami, inteligentnymi analogiami, odwołaniami do wiedzy historycznej, geograficznej, architektonicznej, kulturowej, psychologicznej itd. naukę, by - zanim się w nią zagłębią na poważnie, parametrycznie i kaerkalnie - nie znienawidzili jej istoty i ponadczasowej misji.
Nalaskowski jest od dawien dawna wytrawnym obserwatorem codzienności, strażnikiem pamięci historycznej, patriotą z krwi i kości, empatycznym etykiem pedagogicznym, ale i wiarygodnym dekonstruktorem kłamstwa, fikcji, pozorów dającym w ostatnich latach szczególne świadectwo chrześcijańskiej postawy. To nie sprzyja korporacyjnej przychylności, bo kto lubi, kiedy uświadamia mu/jej się nakładanie obcej skóry dla ukrycia własnych braków.
Kiedy jeden z wykładów poświęcił sumieniu i występkowi przekonuje nas, że chciał w ten sposób: (...) pokazać tkwiący w nich (studentach - przyp. BŚ) potężny potencjał, do którego można dotrzeć, tylko dokopując się do korzeni, by potem iść pod prąd, zawsze pod prąd, dotrzeć do źródeł. (s.140)
Toruński pedagog zawsze szedł pod prąd paradygmatów, akademickiego środowiska, pedeutologicznego mainstreamu, mód czy ideologicznie determinowanych obyczajów społecznych, najpierw podskórnie buntując się przeciwko fundamentalizmowi marksistowsko-leninowskiemu, a w nowej rzeczywistości ustrojowej - neoliberalnemu chaosowi m.in. w sferze edukacji. Sam stworzył dzięki ostremu postrzeganiu świata wiele nowych pojęć, które wyrażają to, co dotychczas umykało naszej uwadze, a co trafnie określa mianem pedagogicznego nadrealizmu oraz niewidoczności pogranicza.
W tej rozprawie wprowadza kolejny, zaskakujący bon mot pedagogiczny -"ZMATOWIONE WYCHOWANIE", 'NIEWIDOCZNE POGRANICZA" i "ZATUPANA CODZIENNOŚĆ". Pokazuje, jak to się stało, że niektóre pojęcia zostały odarte z prawdy, stając się swoim zaprzeczeniem. Znacznie wcześniej ks. prof. Janusz Tarnowski tworząc książkę o wychowaniu, rozpoczął analizę jego istoty od odpowiedzi na pytanie, czym wychowanie nie jest. Skoro myślimy słowami, to i wychowanie może być przez nie zabłąkane, zmatowione, kiedy "(...) usilnie próbujemy urządzić edukację w kształcie hybrydy, mieszanki chrześcijaństwa z wolnym rynkiem, sami szarpiąc się pomiędzy porządkiem hierarchicznym i liberalnym agnostycyzmem". (s. 24)
Miejscami, jak sam pisze o swoim podejściu do narracji, bywa ortodoksyjny, upraszczający zjawiska lub prowokacyjny. Tym samym niektóre z zamieszczonych tu esejów mogą być znakomitą okazją do budowania ze studentami pól sporu o sens wychowania, kształcenia, dyskutować z nimi o relacjach socjalizacyjnej władzy i submisji, prawach dziecka (ucznia), prokreacyjnej beztrosce, erotyce, interhomo, międzykulturowości lub kulturowej kolektywizacji, o sztuce, sacrum, zabawach, bibliotece, itp.
W zamykającej tomik "Parerdze" Aleksander Nalaskowski trochę opowiada o sobie, o własnym warsztacie pracy dydaktycznej, o tym, czego oczekiwał kilkadziesiąt lat temu od wykładowców uniwersyteckich, którzy przygotowywali go do asystenckiej roli, o konfrontowaniu się z nowymi subdyscyplinami nauk pedagogicznych, o świecie wartości, uniwersyteckim sacrum i profanum.
Jest też w tej książce mowa o pedagogice w cztery strony, którą tworzyliśmy w pierwszej połowie lat 90. XX w., w różnych ośrodkach uniwersyteckich - jako pokolenie idących pod prąd: On, Zbyszko Melosik i Tomasz Szkudlarek. "Rozeszliśmy się ze swoją nauką, szkołami w cztery strony, ale wiemy, dokąd możemy wrócić - do wspólnych korzeni, gdzie ogrzewa nas ponadnaukowa i pozamerytoryczna prawdziwa przyjaźń. (s. 128)
Uzbrajam się zatem w cierpliwość ufając, że za jakiś czas znowu będę miał okazję do podzielenia się z czytelnikami refleksją na temat kolejnej książki Aleksandra Nalaskowskiego. Warto czekać, bo żadna z dotychczasowych nie skutkowała rozczarowaniem. Odnotuję zatem na koniec fragment z recenzji profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, dr hab. Anny Murawskiej, która niezwykle trafnie podsumowała wartość tego pozornie małego dzieła:
Książka jest niewielkiej objętości. Niech jednak ta fizyczność, w połączeniu z lekkim językiem, który ma już chyba status znaku firmowego autora, nie zmyli czytelnika. Lekki język zwodzi i uwodzi, ale to trudna książka, w której każde słowo jest ciężkie i nie ma słów niepotrzebnych. Wydają się dobrane z największym namysłem i precyzją, bez cienia przypadkowości, aby znaczyły to, co – wedle intencji piszącego – znaczyć powinny.
24 kwietnia 2017
Branżowe doktoraty oraz naruszenie zasady lex retro non agit
Sejm przyjął uchwałę o zmianie ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz niektórych innych ustaw. Ustawa wchodzi w życie. Wcześniej, bo w dniu 7 kwietnia 2017 r. dyskutowała nad proponowanymi w niej zmianami Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Pierwsza - z wyróżnionych w tytule postu - kwestia dotyczy doktoratów branżowych jako nowej kategorii rozpraw doktorskich dla osób niezwiązanych bezpośrednio z uczelniami, ale kreatywnych, innowacyjnych, potrafiących wykorzystać metody badań naukowych do opracowania nowych rozwiązań konstrukcyjnych, technologicznych, które będą mogły znaleźć zastosowanie w sferze gospodarczej lub społecznej. Tym samym adresatem nowelizacji nie są tylko przedstawiciele dziedzin związanych z gospodarką, techniką, przedsiębiorczością, ale także ze sferą społeczną, a zatem także psycholodzy czy pedagodzy.
Nie jest to jednak nowa ścieżka kariery akademickiej, gdyż Sejm nie uwzględnił habilitacji branżowych. Możliwość uzyskania stopnia doktora na podstawie osiągnięć w pracach wdrożeniowych lub prac rozwojowych w otoczeniu społeczno-gospodarczym jest stymulacją procesów innowacyjnych oraz po części zachętą dla młodych naukowców do rozwijania własnej kariery w oparciu o działalność wdrożeniową. Jak podało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w uzasadnieniu projektu Ustawy:
"Zwiększenie zainteresowania pracami wdrożeniowymi powinno przełożyć się na intensyfikację współpracy jednostek naukowych z podmiotami funkcjonującymi w ich otoczeniu społeczno-gospodarczym, co z kolei przyczyni się do wzrostu innowacyjności polskiej gospodarki i poprawy jakości życia społeczeństwa."
Obowiązuje zatem zapis w art. 13 ust. 1:
„1. Rozprawa doktorska, przygotowywana pod opieką promotora albo pod opieką promotora i promotora pomocniczego, powinna stanowić:
1) oryginalne rozwiązanie problemu naukowego lub
2) oryginalne rozwiązanie w zakresie zastosowania wyników własnych badań naukowych w sferze gospodarczej lub społecznej albo
3) oryginalne dokonanie artystyczne
– oraz wykazywać ogólną wiedzę teoretyczną kandydata w danej dyscyplinie naukowej lub artystycznej oraz umiejętność samodzielnego prowadzenia pracy naukowej lub artystycznej.”
Wraz z tą kategorią doktoratów poszerzono ustawowy zapis o roli promotora pomocniczego. W art. 20 po ust. 7 dodano ust. 7a w brzmieniu:
„7a. Promotorem pomocniczym w przewodzie doktorskim doktoranta, którego kształcenie na studiach doktoranckich odbywa się we współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym, może być osoba niespełniająca wymogów, o których mowa w ust. 7, jeżeli posiada:
1) co najmniej pięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu działalności badawczo-rozwojowej lub
2) znaczące osiągnięcia w zakresie opracowania i wdrożenia w sferze gospodarczej lub społecznej oryginalnego rozwiązania projektowego, konstrukcyjnego, technologicznego lub artystycznego, o ponadlokalnym zakresie oraz trwałym i uniwersalnym charakterze.”
Druga kwestia, dotyczy naruszenia przez polityków i posłów większości parlamentarnej w Sejmie VIII kadencji zasady lex retro non agit
Pisałem o tej kwestii wcześniej, a dotyczy ona naruszenia przez ustawodawcę zasady, że prawo nie działa wstecz. Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów wyłoniła w dn. 10 stycznia 2017 r. - zgodnie z obowiązującą Ustawą - dwóch kandydatów na przewodniczącego tego organu. Tymczasem rządzący postanowili dokonać zmiany post factum, czyli po już przeprowadzonych wyborach, zmieniając w ub. tygodniu Ustawę także w tym zakresie.
Chodzi o to, żeby Przewodniczący Centralnej Komisji nie był wskazywany przez jej członków, tak jak miało to miejsce 10.01.2017 r., ale by jego wyboru dokonywała premier spośród wszystkich członków CK.
W czasie posiedzenia Komisji zmianę tę forsował za zgodą Ministra J. Gowina Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego Piotr Dardziński. Większość koalicyjna odrzuciła wniosek opozycji, by nie wprowadzać tej zmiany.
Jak zapisano w uzasadnieniu jej wprowadzenia:
"W ustawie z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki proponuje się również zmianę brzmienia art. 33 ust. 3 polegającą na rezygnacji z konieczności wskazywania przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów kandydatów do pełnienia funkcji jej przewodniczącego i przyznaniu Prezesowi Rady Ministrów wyłącznej prerogatywy do jego powoływania.
Centralna Komisja, zgodnie z art. 33 ust. 1 ustawy, działa przy Prezesie Rady Ministrów, a zatem nie znajduje uzasadnienia ograniczenie jego uprawnienia w zakresie powoływania przewodniczącego, polegające na możliwości jego wyboru jedynie spośród dwóch wskazanych kandydatów.
Jednocześnie z uwagi na fakt, że bieżąca kadencja Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów rozpoczęła się z dniem 1 stycznia 2017 r., zaproponowano przepis przejściowy celem uregulowania sytuacji, w której – na podstawie przepisów dotychczasowych, przedstawione zostałyby Prezesowi Rady Ministrów kandydatury na przewodniczącego, a także przepis zobowiązujący Prezesa Rady Ministrów do powołania przewodniczącego zgodnie z art. 33 ust. 1 w brzmieniu przewidzianym w niniejszym projekcie."
Tym samym zmiana otrzymała następujące brzmienie:
Art. 5. 1. Kandydatury na przewodniczącego Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów przedstawione Prezesowi Rady Ministrów na podstawie art. 33 ust. 3 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu dotychczasowym, nie podlegają rozpatrzeniu.
2. Prezes Rady Ministrów powoła przewodniczącego Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów na podstawie art. 33 ust. 3 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, w terminie 30 dni od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy.
Wkrótce zatem dowiemy się, o kogo - jako jedynie słusznego Przewodniczącego CK - toczył się ukryty spór w łonie władzy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)