Wspominam zmarłego w czasie Świąt Wielkiej Nocy - w dn. 17 kwietnia 2017 r. - Arcybiskup Jeremiasza, który był m.in. rektorem Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w latach 2008-2012. Wówczas zatrudniłem się na Wydziale Teologicznym ChAT mając przekonanie, że dzięki Jego poparciu będzie mogła rozwijać się w tej Uczelni pedagogika. Tak też się stało. Wkrótce status tej dyscypliny i kierunku studiów zmienił się oraz zinstytucjonalizował także z wsparciem Jego Eminencji. Powstał bowiem odrębny Wydział Pedagogiczny, który kształci studentów na studiach I i II stopnia.
Ekumeniczny charakter Akademii sprawił, że nauki teologiczne znakomicie wzmacniały humanistyczne przesłanie i źródła nauk o wychowaniu, a przy tym nadawały studentom tego kierunku zupełnie nowy, bo niespotykany w innych uniwersytetach wymiar kulturowy. Abp. Jeremiasz był w latach 2001- 2016 prezesem Polskiej Rady Ekumenicznej oraz Współprzewodniczącym Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i Polskiej Rady Ekumenicznej.
Pamiętam, jak w kazaniu w trakcie nabożeństwa inaugurującego rok akademicki 2014/2015 Jego Ekscelencja abp prof. dr hab. Jeremiasz Jan Anchimiuk podkreślił m.in., że „celem studiów teologicznych nie może być tylko zdobycie wiedzy; jest nim także dążenie do takiej czystości rozumu i zmysłów, które umożliwi teologowi dostrzeżenie przynajmniej powiewu Łaski Bożej w swojej duszy”.
Ten wybitny duszpasterz, naukowiec i ekumenista zmarł w wieku 73 lat we Wrocławiu. Pozostawił po sobie liczne rozprawy naukowe, wypromowanych doktorów nauk teologicznych i ukochaną przez Niego Chrześcijańską Akademię, z która związany był od samego początku własnej drogi akademickiego rozwoju. Od początku swojej współpracy z ChAT włączył się w prace Sekcji Prawosławnej, która zajęła się kształceniem dla Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego wykwalifikowanej kadry naukowej. Do ostatnich chwil kierował dwiema Katedrami w CHAT: Katedrą Pisma Świętego Starego Testamentu oraz Katedrą Pisma Świętego Nowego Testamentu. Z Komunikatu Episkopatu Polskiego o śmierci prawosławnego Arcybiskupa przytoczę najważniejsze dane z Jego życia:
"Abp Jeremiasz (Jan Anchimiuk) urodził się 3 października 1943 r. w Odrynkach na Białostocczyźnie. Ukończył teologię w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Studiował również w Moskiewskiej Akademii Teologicznej (z siedzibą w Ławrze Troicko-Siergijewskiej w ówczesnym Zagorsku), gdzie przez rok pracował nad opracowaniem tematu wcielenia w myśli Ojców Kościoła. Następnie studiował w szwajcarskim Zurychu, gdzie zajmował się badaniami wpływu współczesnej filozofii na prawosławną teologię oraz zgłębiał problemy najnowszych badań nad Nowym Testamentem.
Po powrocie do Polski rozpoczął pracę w prawosławnym seminarium duchownym w Warszawie oraz wykładowcy Starego i Nowego Testamentu. Podjął również wykłady w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, najpierw jako asystent w katedrze Pisma Świętego. Od 1971 do 1976 był redaktorem naczelnym organu prasowego PAKP „Wiadomości Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego”. 22 lutego 1977 r. został doktorem teologii za pracę zestawiającą niektóre kierunki najnowszej egzegezy biblijnej z egzegezą Orygenesa. W 1981 r. otrzymał stopień naukowy doktora habilitowanego na podstawie dorobku naukowego oraz rozprawy o Aniołach. Niebawem został kierownikiem katedry Egzegezy Nowego Testamentu na ChAT.
W 1996 został po raz pierwszy wybrany na rektora Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej i sprawował tę funkcję łącznie przez trzy kadencje.
26 lutego 1983 r. złożył wieczyste śluby mnisze, przyjmując imię zakonne Jeremiasz. 6 marca tego roku otrzymał godność archimandryty. Pięć dni później Święty Sobór Biskupów PAKP nominował go na biskupa pomocniczego diecezji warszawsko-bielskiej z tytułem biskupa bielskiego. W 1983 r. objął wakującą katedrę wrocławsko-szczecińską. Jego uroczysta intronizacja odbyła się 20 i 21 września tego roku. W 1997 r. otrzymał godność arcybiskupa.
Jako biskup wrocławski i szczeciński przyczynił się do wzniesienia na terytorium diecezji kilku nowych obiektów sakralnych. Współtworzył Bractwo Młodzieży Prawosławnej. Abp Jeremiasz od lat był bardzo zaangażowany w ruch ekumeniczny, stając się jednym z jego głównych animatorów w Polsce. Na gruncie lokalnym, we Wrocławiu, przyczynił się do rozwoju projektu zwanego Dzielnicą Wzajemnego Szacunku (lub Dzielnicą Czterech Świątyń), czyli współpracy pomiędzy parafiami katolicką, luterańską, prawosławną i gminą żydowską. Od 1982 r. był członkiem międzywyznaniowego zespołu tłumaczy Nowego Testamentu.
Społeczność akademicka Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie pożegna w dniu dzisiejszym swojego Profesora, osobę wielkiej mądrości, dobroci, dialogu i wiary. Uroczystości pogrzebowe będą miały miejsce w cerkwi na warszawskiej Woli (ul. Wolska 138/140) rozpoczynając się nabożeństwem o godz. 9.00. Niech spoczywa w pokoju.
19 kwietnia 2017
18 kwietnia 2017
Esej Jean Hersch o korczakowskiej istocie wychowania
Współczesna pedagogika filozoficzna wciąż jeszcze nie korzysta z dzieł i myśli wybitnej filozof polskiego pochodzenia, antykomunistki - Jeanne Hersch. Urodziła się w 1910 r. w Genewie w rodzinie polsko-żydowskich emigrantów. Wraz z rodzicami, którzy zamierzali studiować właśnie w Szwajcarii, opuściła nasz kraj w 1940 r., ale nigdy nie rozstała się z językiem polskim jako jej językiem ojczystym i z polską kulturą narodową. Na obczyźnie spędziła ponad 80 lat swojego życia.
Studiowała najpierw literaturoznawstwo, a następnie filozofię w Heidelbergu u wybitnego przedstawiciela niemieckiego egzystencjalizmu – Karla Jaspersa. Temu też nurtowi pozostała wierna w swojej pracy naukowej, wpisując się w krąg nie tylko uczniów swojego Mistrza, ale i wybitnych kontynuatorów Jego myśli. Zaprzyjaźniła się z Karlem Jaspersem i jego żoną. Pracowała na Uniwersytecie w Genewie i tworzyła rozprawy filozoficzne, których ideą przewodnią były prawa człowieka i tolerancja. Studiowała filozofię w Heidelbergu u boku swojego Mistrza Karla Jaspersa tłumacząc jego rozprawy na język francuski.
Już jako wybitny naukowiec poświęciła temu egzystencjaliście swoją książkę. W 1956 r. uzyskała stanowisko profesora filozofii systematycznej na Uniwersytecie w Genewie. W udzielonym Adamowi Szostkiewiczowi wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (1992 nr 13) przekazała swój sposób myślenia filozofią. Jak stwierdziła: Otóż ja, przez Jaspersa, odkryłam, że dla mnie samej jest rzeczą oczywistą, że kiedy coś myślę w dziedzinie filozofii, wówczas to, co myślę, mnie zmienia. Zmienia mój sposób istnienia, mój rodzaj wierności, mój sposób zaangażowania, sposób kontaktowania się ze światem, z ludźmi, ze wszystkim. A więc, że w filozofii nie ma wiedzy czysto teoretycznej, niezależnej od tego, czym się jest, ale że to, co myślimy, nas zmienia; że poprzez myślenie filozoficzne stajemy się, że stajemy się kimś innym.
To dzięki K. Jaspersowi, a szczególnie jego rozprawie Die Schuldfrage (Pytanie o winę) stała się osobą niezwykle zaangażowaną ze swoimi filozofowaniem w podejmowanie prób czynienia tego świata lepszym, bardziej ludzkim. Jej filozofia miała charakter polityczny, a zarazem stanowiła swoistego rodzaju apel do sumień naukowców, by posługiwali się w swojej misji, w swoim tworzeniu rachunkiem sumienia, żeby ukazać wszystko, co nieautentyczne w ich sposobie uprawiania nauki, w ich religijności czy pracy dydaktycznej.
Jak mówiła we wspomnianym wywiadzie: Nasza działalność jest wtedy nieautentyczna, kiedy nie angażujemy się w poszukiwanie prawdy w sposób bezwarunkowy.
Przez dwa i pół roku kierowała w siedzibie UNESCO w Paryżu - Zakładem Filozofii, reprezentując zarazem w Radzie Wykonawczej rząd szwajcarski.
Na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Bazylei uzyskała tytuł doktora honoris causa. Jej twórczość filozoficzna została nagrodzona przez Foundation pour les Droits de l’homme. Uzyskała też za swoje publikacje nagrody Montaigne i Karla-Jaspersa. Przetłumaczyła też na język francuski dwa dzieła - zaprzyjaźnionego z nią - Czesława Miłosza – „Dolinę Issy” i „Zdobycie władzy”.
Publikuję w tym miejscu własny przekład eseju na temat wychowania w korczakowskim duchu, który napisała ponad ćwierć wieku temu i opublikowała w „Biuletynie Korczakowskim” Niemieckiego Towarzystwa Korczakowskiego (Wykład o wychowaniu, Wiedeń, styczeń 1992 za: „Korczak – Bulletin” 1996 nr 2, s. 20). Dzięki mojemu Przyjacielowi z Uniwersytetu im. Justusa Liebiga w Giessen a zarazem przewodniczącemu Niemieckiego Towarzystwa Korczakowskiego śp. Erichowi Dauzenrothowi miałem okazję osobiście rozmawiać z niezwykle mądrą postacią filozofii egzystencjalnej - profesor Jean Hersch.
Dzisiaj coraz częściej mówi się o wychowaniu. Wychowujemy jednak zawsze. Dzieci uczęszczają do szkół znacznie dłużej, niż dawniej, wydaje się na tę instytucję coraz więcej pieniędzy. Rzeczywiście, można nawet uwierzyć, że wychowanie staje się dla społeczeństwa pierwszoplanowym zadaniem.
Z drugiej jednak strony pojawia się pytanie, a po co tak naprawdę kogoś wychowywać? Coraz częściej dostrzegamy, że dla wielu osób wychowanie wydaje się czymś zupełnie zbytecznym. Osoby przychodzą przecież na świat jako jednostki ludzkie, jako cywilizowani obywatele. U nas, w Szwajcarii, chętnie się sądzi, że ludzie rodzą się demokratami. To zaś, co wydarza się każdej osobie, nie wymaga przecież wcale wychowania...
Sądzę, że ten rodzaj optymizmu jest dzisiaj bardzo odległy od realizmu Starego Doktora, od tego doświadczonego wychowawcy, jakim był Janusz Korczak. Pedagogika polega na tym, że towarzyszymy ludziom w ich, ukierunkowanej na przyszłość, pracy nad sobą. Bycie z człowiekiem, oto istota całej rzeczy! Nauczyciel jest takim pomocnikiem, kompanem dzieci. Korczak towarzyszył swoim wychowankom aż do śmierci. Bycie razem z kimś, towarzyszenie mu w jego drodze życiowej – oto istota wychowania!
Czy jednak dzisiaj nie myślimy często o tym, że już ludzie nie potrzebują wychowania, że nie jest wcale tak łatwo ich wychować, że oni nie potrzebują niczyjej w tym pomocy? Nie znam innej, tak wspaniałomyślnej postaci wychowawcy, jaką był Janusz Korczak. Obojętność w tej sprawie była mu całkowicie obca.
Dlaczego zatem idąc na śmierć do komory gazowej trzymał za rękę małe dziecko? Nie po to przecież, by stać się męczennikiem, nie po to też, by pokazać, jak mały jest ten człowiek, ale po prostu, by dzieci się mniej bały. Mniej lęku – gdyż miały obok siebie Starego Doktora – a to był wystarczający powód wychowującego bycia z nimi.
Studiowała najpierw literaturoznawstwo, a następnie filozofię w Heidelbergu u wybitnego przedstawiciela niemieckiego egzystencjalizmu – Karla Jaspersa. Temu też nurtowi pozostała wierna w swojej pracy naukowej, wpisując się w krąg nie tylko uczniów swojego Mistrza, ale i wybitnych kontynuatorów Jego myśli. Zaprzyjaźniła się z Karlem Jaspersem i jego żoną. Pracowała na Uniwersytecie w Genewie i tworzyła rozprawy filozoficzne, których ideą przewodnią były prawa człowieka i tolerancja. Studiowała filozofię w Heidelbergu u boku swojego Mistrza Karla Jaspersa tłumacząc jego rozprawy na język francuski.
Już jako wybitny naukowiec poświęciła temu egzystencjaliście swoją książkę. W 1956 r. uzyskała stanowisko profesora filozofii systematycznej na Uniwersytecie w Genewie. W udzielonym Adamowi Szostkiewiczowi wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (1992 nr 13) przekazała swój sposób myślenia filozofią. Jak stwierdziła: Otóż ja, przez Jaspersa, odkryłam, że dla mnie samej jest rzeczą oczywistą, że kiedy coś myślę w dziedzinie filozofii, wówczas to, co myślę, mnie zmienia. Zmienia mój sposób istnienia, mój rodzaj wierności, mój sposób zaangażowania, sposób kontaktowania się ze światem, z ludźmi, ze wszystkim. A więc, że w filozofii nie ma wiedzy czysto teoretycznej, niezależnej od tego, czym się jest, ale że to, co myślimy, nas zmienia; że poprzez myślenie filozoficzne stajemy się, że stajemy się kimś innym.
To dzięki K. Jaspersowi, a szczególnie jego rozprawie Die Schuldfrage (Pytanie o winę) stała się osobą niezwykle zaangażowaną ze swoimi filozofowaniem w podejmowanie prób czynienia tego świata lepszym, bardziej ludzkim. Jej filozofia miała charakter polityczny, a zarazem stanowiła swoistego rodzaju apel do sumień naukowców, by posługiwali się w swojej misji, w swoim tworzeniu rachunkiem sumienia, żeby ukazać wszystko, co nieautentyczne w ich sposobie uprawiania nauki, w ich religijności czy pracy dydaktycznej.
Jak mówiła we wspomnianym wywiadzie: Nasza działalność jest wtedy nieautentyczna, kiedy nie angażujemy się w poszukiwanie prawdy w sposób bezwarunkowy.
Przez dwa i pół roku kierowała w siedzibie UNESCO w Paryżu - Zakładem Filozofii, reprezentując zarazem w Radzie Wykonawczej rząd szwajcarski.
Na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Bazylei uzyskała tytuł doktora honoris causa. Jej twórczość filozoficzna została nagrodzona przez Foundation pour les Droits de l’homme. Uzyskała też za swoje publikacje nagrody Montaigne i Karla-Jaspersa. Przetłumaczyła też na język francuski dwa dzieła - zaprzyjaźnionego z nią - Czesława Miłosza – „Dolinę Issy” i „Zdobycie władzy”.
Publikuję w tym miejscu własny przekład eseju na temat wychowania w korczakowskim duchu, który napisała ponad ćwierć wieku temu i opublikowała w „Biuletynie Korczakowskim” Niemieckiego Towarzystwa Korczakowskiego (Wykład o wychowaniu, Wiedeń, styczeń 1992 za: „Korczak – Bulletin” 1996 nr 2, s. 20). Dzięki mojemu Przyjacielowi z Uniwersytetu im. Justusa Liebiga w Giessen a zarazem przewodniczącemu Niemieckiego Towarzystwa Korczakowskiego śp. Erichowi Dauzenrothowi miałem okazję osobiście rozmawiać z niezwykle mądrą postacią filozofii egzystencjalnej - profesor Jean Hersch.
Dzisiaj coraz częściej mówi się o wychowaniu. Wychowujemy jednak zawsze. Dzieci uczęszczają do szkół znacznie dłużej, niż dawniej, wydaje się na tę instytucję coraz więcej pieniędzy. Rzeczywiście, można nawet uwierzyć, że wychowanie staje się dla społeczeństwa pierwszoplanowym zadaniem.
Z drugiej jednak strony pojawia się pytanie, a po co tak naprawdę kogoś wychowywać? Coraz częściej dostrzegamy, że dla wielu osób wychowanie wydaje się czymś zupełnie zbytecznym. Osoby przychodzą przecież na świat jako jednostki ludzkie, jako cywilizowani obywatele. U nas, w Szwajcarii, chętnie się sądzi, że ludzie rodzą się demokratami. To zaś, co wydarza się każdej osobie, nie wymaga przecież wcale wychowania...
Sądzę, że ten rodzaj optymizmu jest dzisiaj bardzo odległy od realizmu Starego Doktora, od tego doświadczonego wychowawcy, jakim był Janusz Korczak. Pedagogika polega na tym, że towarzyszymy ludziom w ich, ukierunkowanej na przyszłość, pracy nad sobą. Bycie z człowiekiem, oto istota całej rzeczy! Nauczyciel jest takim pomocnikiem, kompanem dzieci. Korczak towarzyszył swoim wychowankom aż do śmierci. Bycie razem z kimś, towarzyszenie mu w jego drodze życiowej – oto istota wychowania!
Czy jednak dzisiaj nie myślimy często o tym, że już ludzie nie potrzebują wychowania, że nie jest wcale tak łatwo ich wychować, że oni nie potrzebują niczyjej w tym pomocy? Nie znam innej, tak wspaniałomyślnej postaci wychowawcy, jaką był Janusz Korczak. Obojętność w tej sprawie była mu całkowicie obca.
Dlaczego zatem idąc na śmierć do komory gazowej trzymał za rękę małe dziecko? Nie po to przecież, by stać się męczennikiem, nie po to też, by pokazać, jak mały jest ten człowiek, ale po prostu, by dzieci się mniej bały. Mniej lęku – gdyż miały obok siebie Starego Doktora – a to był wystarczający powód wychowującego bycia z nimi.
17 kwietnia 2017
Wielkanocna poezja polskich pedagogów
Bez komentarza pozostawiam Państwa w świąteczne dni z poezją polskich uczonych - pedagogów, literaturoznawców, których akademicka twórczość wzbogaca nas duchowo w stylistyce nie poddającej się - na szczęście - żadnej parametryzacji:
Na tym wzgórzu,
Na którym wznosi się krzyż
Postawmy stół Wielkanocny
A na nim złóżmy nasze ….
… serca, żądze oraz myśli.
I pozwólmy innym
…. kosztować siebie!
(Mariusz Dembiński, dr hab. UAM - 2010)
Wielkanoc
Rozsypały się wianki
i zioła
przed białym murem
Kościoła,
pasiaste spódnice
oplotły dziewczęta w pół
szczebiotały wczesne ptaki
wiklinowe koszyczki
mieniły się
pisankami, barwinkiem
a żółte bazie
złościły się
na krochmalone serwety.
Mlecze bezwstydnie ciekawe
wychylały długie szyje,
by pozdrowić jadące furmanki.
Pachniało Świętem
A pod białym murem Kościoła
mały żebrak w szarym swetrze
wyciągał wciąż rękę
po okruch chleba
i nieba.
(dr Zofia Olek-Redlarska, I tak już zostanie, Białystok 2004, s. 33; adiunkt Uniwersytetu w Białymstoku)
nie opuszczaj mnie Panie
nasłuchuję Twoich słów
a znad ciszy głos
przenosi mnie w dal
nie od dali niepojętej
ale spod splatanej myśli
słowa słyszę i nie wierzę
zapomniałam słów
więc nasłuchać się nie mogę
znaków Pana
znakiem soli
aby czas niezapomniany
przybył tylko z Jego woli
(...)
(dr hab. Danuta Mucha, Spowiedź myśli, Warszawa 2012, s. 40; adiunkt Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach)
15 kwietnia 2017
Pełnych radości, nadziei i zdrowia Świąt Wielkiej Nocy!
Święta Wielkiej Nocy są okresem dla wielu z nas szczególnego rodzaju spotkań z Źródłem Istnienia, Stwórczą Siłą, ale i z Bliskimi, dzięki którym budujemy DOBRO naszego życia.
Może właśnie w tych dniach uświadomimy sobie, jak bardzo jesteśmy naznaczeni Tym, który - choć jest Wielkim Nieobecnym - to jednak wraca do nas mocą radości i wartości życia.
Życzę zdrowych, spokojnych i pełnych nowych doznań Świąt Zmartwychwstania Pańskiego! Niech wiosenna aura sprzyja bliskim naszym sercom spotkaniom, a dzieląc się świątecznym jajkiem życzmy sobie tego, co ono symbolizuje od dawien dawna, a mianowicie nadzieję na lepsze, być może także inne wartości, które wpiszą w nasze życie żywotność, nową energię, siłę, płodność, początek i nieśmiertelność. Słonecznej aury na wszystkie następne dni i Wesołego Alleluja
14 kwietnia 2017
Poezją płaczemy po odejściu dra Bohdana Cyrańskiego
Łódzka pedagogika straciła uczonego-adiunkta-wykładowcę doktora Bohdana Cyrańskiego w dniu, w którym po raz ostatni przed Świętami Zmartwychwstania Pańskiego mogliśmy jeszcze spotykać się w miejscu pracy czy innych okolicznościach przekazując sobie życzenia. W klimacie liturgii Wielkiego Tygodnia, pieśni i nabożeństw pasyjnych, zostajemy zderzeni z ziemskim bólem rozstań i radością nowych narodzin, czyichś sukcesów i innych trosk oraz zmartwień.
Za ks. Adamem Bonieckim powiedziałbym - Bóg nie chciał tej ofiary, tylko miłosierdzia, ale organizm ludzki zmagający się od kilku lat z chorobą odmówił Bohdanowi nadziei na dalsze spełnianie się tu i teraz, na Ziemi, w naszym akademickim środowisku, w którym tak silnie zaznaczał swoją OBECNOŚĆ i TWÓRCZOŚĆ, ETOS i SPOŁECZNĄ WRAŻLIWOŚĆ.
Życie dra Bohdana Cyrańskiego się nie kończy, ale przemienia, bo był Osobą wierzącą i wierną wartościom, których sam był nośnikiem. Pisał, publikował, a więc jest razem z nami, w nauce poprzez swoje rozprawy, które odpowiadały wysokim standardom. Nie bez powodu w roku 2013, otrzymał najwyższe wyróżnienie w pedagogice społecznej, jakim jest Nagroda Łódzkiego Towarzystwa Naukowego im. Profesor Ireny Lepalczyk, w tym przypadku za pracę pt. Aksjologiczne podstawy pedagogiki społecznej Heleny Radlińskiej. Przykład zastosowania interpretacji hermeneutycznej, Łódź 2012, Wydawnictwo UŁ.
Wspólnie z Żoną Ewą, też doktor pedagogiki społecznej i ze swoim kierownikiem Katedry prof. Jackiem Piekarskim wydali książkę pt.Praktyki pedagogiczne w szkole. Projekt i porady metodyczne , która jest znakomitym świadectwem "wspólnotowej" troski o jak najwyższy poziom przygotowania studentów pedagogiki do wejścia w zawód. Stworzyli razem wyjątkową szkołę, laboratorium akademickiego kształcenia młodych dorosłych w praktyce do praktyki, ale w taki sposób, by na Uniwersytecie doświadczyli uczenia się jako używania wiedzy (właśnie owego praktykowania), które będzie ugruntowane w całokształcie doświadczenia.
Jeszcze kilka tygodni temu rozmawiał z każdym członkiem Rady Wydziału, by przeprowadzić drobną, ale w imię godności pracowników pomocniczych uchwałę o nieznacznym chociaż podwyższeniu ich premii. Do końca był nie tylko uczonym, który nie zdążył, mimo wielu rozpraw naukowych wszcząć postępowania habilitacyjnego, ale kolegą, współpracownikiem, empatycznym i zawsze myślącym kategorią dobra wspólnego. A to wcale nie jest tak często spotykana postawa w naszym środowisku. Nie zdążył z własnym awansem ku samodzielności, bo wiecznie troszczył się jako związkowiec o innych, nieustannie domagał się poszanowania praw pracowników, którzy w akademickim środowisku, na każdym stanowisku pracy są najzwyczajniej w świecie sproletaryzowani.
Pracował przez wiele lat w różnych miejscach, obok tego najważniejszego dla Niego, jakim zawsze był Uniwersytet Łódzki, Wydział Nauk o Wychowaniu, by żyć na miarę potrzeb młodej inteligencji, klasy średniej, która tworzy spójne chrześcijańskimi wartościami rodziny troszcząc się o rozwój i wykształcenie własnych dzieci. Tam, gdzie mogłem, też Go zatrudniałem, bo należał do grupy wiarygodnych i zaangażowanych nauczycieli akademickich. Oj, nasi studenci musieli naprawdę się nauczyć, słuchać Go ze zrozumieniem, przejść przez warsztat metodologii badań społecznych, by z poczuciem wiedzy i umiejętności dotrwać do dyplomowego egzaminu.
Nie chce się wierzyć, bo trudno jest pogodzić się z odejściem wciąż przecież młodego nauczyciela akademickiego, przed którym było tyle wyzwań, ciekawych zadań i Jego pasji do rozwiązywania najtrudniejszych spraw ludzkich. Odszedł od nas, tu w Łodzi - PEDAGOG przez wielkie P, szlachetny, prawdziwy, oddany i wierny wartościom Ojciec, Mąż, Przyjaciel, Kolega, Współpracownik. Łącząc się w bólu z Jego Małżonką - Ewą i Synem, nie znajduję innych słów na Jego Pożegnanie jak fragment wiersza, którego autorką jest studentka naszego Wydziału pani Aleksandra Dec. W tomiku "Skarbonka milczenia" (Kraków 2015, s. 46) pisze - w zupełnie innym kontekście - ale oddając treścią w tej bolesnej okoliczności mój smutek:
"poezją płaczę, gdy mi smutno,
poezją milczę, by zbyt wiele nie mówić.
poezją widzę, by nie być jak zamknięty w pustce,
poezją wątpię, by dla innych być siłą.
(...) "
Dr Bohdan Cyrański będzie dla nas dalej siłą swoich rozpraw i pamięci o Jego życiu. Niech spoczywa w pokoju!
Skok na Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów
Złożenie przez naukowca do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargi na przewlekłe prowadzenie postępowania przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów w sprawie nadania tytułu profesora czy odwołania od odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego itp. nie ma w obecnej sytuacji prawnej racji bytu.
Pisałem o tym jakiś czas temu, że Centralna Komisja została ubezwłasnowolniona decyzją premier rządu, która nie powołała na funkcję przewodniczącego tego organu żadnego z dwóch wybranych przez Zgromadzenie Ogólne kandydatów. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin przedłożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy, w świetle którego premier będzie miał prawo wskazać przewodniczącego CK spośród wszystkich członków tego organu. Dopóki zatem Sejm nie przyjmie tej nowelizacji, a prezydent RP nie podpisze ustawy, to mamy paraliż.
Tak więc, nie ma sensu składanie skargi do WSA, gdyż można ją wnieść dopiero po wyczerpaniu środków zaskarżenia. Najpierw zatem należałoby zaskarżyć premier rządu. Jak interpretuje tego typu skargi WSA: Przez wyczerpanie środków zaskarżenia należy rozumieć sytuację, w której stronie nie przysługuje już żaden środek zaskarżenia, taki jak zażalenie, odwołanie lub wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, przewidziany w ustawie.
Tymczasem w "Rzeczpospolitej" prof. dr. hab. inż. Jacek Zimny, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP oraz profesor AGH, opublikował typowy dla lat 50. XX w. artykuł o rzekomym hamowaniu rozwoju nauki przez Centralną Komisję. Nie dość, że nie wie, jaka jest sytuacja prawna krytykowanego przez niego organu, to stwierdza m.in.:
" Instytucją centralną mającą bezpośredni wpływ na strategiczny rozwój kadry naukowej w Polsce jest Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych. (...) Jest ona organem nie tylko nieprzydatnym, ale wręcz szkodliwym, blokującym rozwój kadry profesorskiej. Wnioski o nadanie tytułów, jakie przez nią przechodzą, są nieadekwatne do wymagań polskiej nauki oraz rozwoju społeczno-gospodarczego naszego kraju."
Sądziłem, że o rozwoju kadry naukowej w Polsce decyduje ona sama wynikami własnych osiągnięć badawczych. To prawda, że wnioski o nadanie tytułu naukowego profesora są zatwierdzane przez Centralną Komisję, ale z perspektywy czteroletniej służby na funkcji przewodniczącego Sekcji CK mam materialne dowody na brak zasadności takiej oceny. Gdyby nie ten organ, to profesorami zostaliby m.in. oszuści, plagiatorzy, osoby o niezgodnych ze standardami naukowymi w ramach reprezentowanej przez siebie dziedziny osiągnięciach naukowych.
Centralna Komisja stoi na straży prawa i etosu nauki. Czyżby powyższy adwersarz postanowił sprzyjać temu, żeby w postępowaniach o nadanie tytułu naukowego profesora było miło, łatwo i przyjemnie bez spełniania jakichkolwiek wymogów, poza być może posiadaniem legitymacji partyjnej formacji rządzącej? Na jakiej podstawie stwierdza, że: Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych powinna być strażnikiem etosu nauki, dziś jest natomiast przede wszystkim państwem w państwie.(Nauka i rozwój, Rzeczpospolita z dn. 7.04.2017, s. A11) Co przez to rozumie?
Na czym polega owo państwo w państwie, skoro to właśnie władze państwowe nie tylko określają jego zadania, kontrolują jego funkcjonowanie oraz przeprowadzają w Sejmie III RP kolejne nowelizacje, które są częściowo patogenne w swoich zapisach? Wielokrotnie było to wykazywane nie tylko w mediach, ale jest opublikowane w komentarzach prof. Huberta Izdebskiego do Ustawy o stopniach i tytułach naukowych?
Kuriozalny i ośmieszający tego autora jest wytyk, jakoby Centralna Komisja była (...) współodpowiedzialna za obniżanie się poziomu polskiej nauki, widocznego również za sprawą spadku dwóch najlepszych uniwersytetów z czwartej do piątej setki rankingu szanghajskiego. Dlaczego nie wymienił jeszcze innych rankingów, raportów światowych i wewnątrzkrajowych oraz nie dodał, że Centralna Komisja jest współodpowiedzialna także za wynalezienie grafenu? Zapewne także jest współodpowiedzialna za niskie płace w środowisku akademickim i brak przydziału na mydło socjalne, jak miało to miejsce w latach PRL.
Co proponuje profesor osadzony w Narodowej Radzie Rozwoju? Trzeba ją więc zlikwidować w jej dotychczasowej strukturze i zakresie obowiązków. Obowiązki Komisji należy przekazać pod jurysdykcję prezydenta i jego Kancelarii, jak w stanie prawnym w latach 1933-1951. Teraz jest wszystko jasne. Czyżby profesor chciał zrealizować się w organie centralnym u boku Prezydenta RP, bo własne środowisko nie wybrało go do CK? Nie można napisać wprost, że chce się kierować instytucją tego typu, tylko trzeba pisać takie bzdety, bez jakichkolwiek przesłanek rzeczowych?
Pisałem o tym jakiś czas temu, że Centralna Komisja została ubezwłasnowolniona decyzją premier rządu, która nie powołała na funkcję przewodniczącego tego organu żadnego z dwóch wybranych przez Zgromadzenie Ogólne kandydatów. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin przedłożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy, w świetle którego premier będzie miał prawo wskazać przewodniczącego CK spośród wszystkich członków tego organu. Dopóki zatem Sejm nie przyjmie tej nowelizacji, a prezydent RP nie podpisze ustawy, to mamy paraliż.
Tak więc, nie ma sensu składanie skargi do WSA, gdyż można ją wnieść dopiero po wyczerpaniu środków zaskarżenia. Najpierw zatem należałoby zaskarżyć premier rządu. Jak interpretuje tego typu skargi WSA: Przez wyczerpanie środków zaskarżenia należy rozumieć sytuację, w której stronie nie przysługuje już żaden środek zaskarżenia, taki jak zażalenie, odwołanie lub wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, przewidziany w ustawie.
Tymczasem w "Rzeczpospolitej" prof. dr. hab. inż. Jacek Zimny, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP oraz profesor AGH, opublikował typowy dla lat 50. XX w. artykuł o rzekomym hamowaniu rozwoju nauki przez Centralną Komisję. Nie dość, że nie wie, jaka jest sytuacja prawna krytykowanego przez niego organu, to stwierdza m.in.:
" Instytucją centralną mającą bezpośredni wpływ na strategiczny rozwój kadry naukowej w Polsce jest Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych. (...) Jest ona organem nie tylko nieprzydatnym, ale wręcz szkodliwym, blokującym rozwój kadry profesorskiej. Wnioski o nadanie tytułów, jakie przez nią przechodzą, są nieadekwatne do wymagań polskiej nauki oraz rozwoju społeczno-gospodarczego naszego kraju."
Sądziłem, że o rozwoju kadry naukowej w Polsce decyduje ona sama wynikami własnych osiągnięć badawczych. To prawda, że wnioski o nadanie tytułu naukowego profesora są zatwierdzane przez Centralną Komisję, ale z perspektywy czteroletniej służby na funkcji przewodniczącego Sekcji CK mam materialne dowody na brak zasadności takiej oceny. Gdyby nie ten organ, to profesorami zostaliby m.in. oszuści, plagiatorzy, osoby o niezgodnych ze standardami naukowymi w ramach reprezentowanej przez siebie dziedziny osiągnięciach naukowych.
Centralna Komisja stoi na straży prawa i etosu nauki. Czyżby powyższy adwersarz postanowił sprzyjać temu, żeby w postępowaniach o nadanie tytułu naukowego profesora było miło, łatwo i przyjemnie bez spełniania jakichkolwiek wymogów, poza być może posiadaniem legitymacji partyjnej formacji rządzącej? Na jakiej podstawie stwierdza, że: Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych powinna być strażnikiem etosu nauki, dziś jest natomiast przede wszystkim państwem w państwie.(Nauka i rozwój, Rzeczpospolita z dn. 7.04.2017, s. A11) Co przez to rozumie?
Na czym polega owo państwo w państwie, skoro to właśnie władze państwowe nie tylko określają jego zadania, kontrolują jego funkcjonowanie oraz przeprowadzają w Sejmie III RP kolejne nowelizacje, które są częściowo patogenne w swoich zapisach? Wielokrotnie było to wykazywane nie tylko w mediach, ale jest opublikowane w komentarzach prof. Huberta Izdebskiego do Ustawy o stopniach i tytułach naukowych?
Kuriozalny i ośmieszający tego autora jest wytyk, jakoby Centralna Komisja była (...) współodpowiedzialna za obniżanie się poziomu polskiej nauki, widocznego również za sprawą spadku dwóch najlepszych uniwersytetów z czwartej do piątej setki rankingu szanghajskiego. Dlaczego nie wymienił jeszcze innych rankingów, raportów światowych i wewnątrzkrajowych oraz nie dodał, że Centralna Komisja jest współodpowiedzialna także za wynalezienie grafenu? Zapewne także jest współodpowiedzialna za niskie płace w środowisku akademickim i brak przydziału na mydło socjalne, jak miało to miejsce w latach PRL.
Co proponuje profesor osadzony w Narodowej Radzie Rozwoju? Trzeba ją więc zlikwidować w jej dotychczasowej strukturze i zakresie obowiązków. Obowiązki Komisji należy przekazać pod jurysdykcję prezydenta i jego Kancelarii, jak w stanie prawnym w latach 1933-1951. Teraz jest wszystko jasne. Czyżby profesor chciał zrealizować się w organie centralnym u boku Prezydenta RP, bo własne środowisko nie wybrało go do CK? Nie można napisać wprost, że chce się kierować instytucją tego typu, tylko trzeba pisać takie bzdety, bez jakichkolwiek przesłanek rzeczowych?
13 kwietnia 2017
Poważny zanik etosu pracownika naukowego
Udział w pracach Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów każdego członka naukowych sekcji sprawia, że rozpatruje się w nich nie tylko pozytywnie docenione wnioski konkretnych osób i jednostek akademickich, ale zarazem wsłuchuje w opinie superrecenzentów, ekspertów najwyższej klasy, którzy referują swoje krytyczne sądy o ocenianych dziełach i dokonaniach kandydatów do stopni naukowych czy tytułu naukowego profesora.
Z każdym rokiem poszerza się zakres wniosków, które stanowią egzemplifikację patologii, dewiacji, naruszania prawa przez różne podmioty, niestaranności, a przede wszystkim zaniku moralności u części osób. Czyżby już niektórzy zapomnieli że ślubowali w czasie promocji doktorskiej:
(...) że godność, którą wam nadamy, zachowacie czystą i nieskalaną i nigdy jej nie splamicie nieprawymi obyczajami lub hańbiącym życiem;
że badania naukowe w swoich dyscyplinach ochoczo i gorliwie będziecie uprawiać i rozwijać nie z chęci marnego zysku czy dla osiągnięcia próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się prawda i jaśniej błyszczało jej światło, od którego zależy dobro rodzaju ludzkiego (...)?
Rok 2017 w Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych zaczął się od rozpoznawania przez ekspertów także wysoce niestosownych postaw i braku rzeczywistych dokonań naukowych osób, dla których ważniejsze okazało się wykorzystanie wszelkich procedur, niż przyjęcie do wiadomości, że nie postępuje się niegodnie. Dotyczy to nie tylko wnioskodawców, ale częściowo obciąża także członków rad jednostek czy komisji habilitacyjnych.
Nie ma posiedzenia Sekcji, byśmy nie dowiedzieli się o tym, że odwołujący się od uchwały rady jednostki (odmawiającej nadania stopnia doktora habilitowanego) doktor:
- przedłożył jako osiągnięcia prace popularnonaukowe (zdarza się, że są to artykuły w prasie codziennej) albo stylistyka wypowiedzi jest potoczna, obciążona subiektywizmem twierdzeń, względnością tez, wadami koncepcyjnymi,
- nie zna metodologii badań własnej dyscypliny czy dziedziny nauk;
- przywłaszczył część cudzego dorobku naukowego (np. habilitantka przejęła teksty swojego męża, albo współautora wcześniejszych z nim rozpraw);
- sztucznie namnaża publikacje wykazując te same rozprawy jako odrębne tylko dlatego, że zostały wydane w innych zbiorach, czasopismach i pod innym tytułem;
- ubiegał się o habilitację z innej dyscypliny od tej, w zakresie której publikował, ale jej/jego rozprawy nie spełniają minimalnych standardów naukowych;
- dorobek naukowy jest lokalny, szczupły, nie wnoszący niczego nowego do dyscypliny naukowej;
- rozprawa naukowa ma wady konstrukcyjne, jest niedoskonała warsztatowo, pełna metodologicznych i merytorycznych błędów; źle sporządzone są przypisy;
- monografia naukowa jest częściowym plagiatem!
Może trzeba przypominać:
Doctorandae et Doctorandi clarissimi!
Superatis cum laude examinibus, / quae lege constituta sunt ad explorandam doctrinam eorum, / qui doctoris nomen et honores consequi student, / adistis nos, / ut vos eo honore, /quem appetiistis, / in hoc sollemni consessu ornaremus.
Sed prius fides est danda / vos tales semper futuros, / quales vos esse iubebit dignitas,/ quam obtinebitis, / et nos fore vos speramus.
Spondebitis igitur:
primum // vos Universitatis, in qua summum in vestris disciplinis gradum ascenderitis, / piam perpetuo memoriam habituros / eiusque res ac rationes, / quoad poteritis, / adiuturos:
dein // honorem eum, / quem in vos conlaturi sumus, / integrum incolumemque servaturos / neque unquam pravis moribus aut vitae infamia commaculaturos:
postremo // vestrarum disciplinarum studia impigro labore culturos et provecturos / non sordidi lucri causa / nec ad vanam captandam gloriam, / sed quo magis veritas propagetur / et lux eius, / qua salus humani generis continetur, / clarius effulgeat.
Haec vos / ex animi vestri sententia / spondebitis ac pollicebimini?
Subskrybuj:
Posty (Atom)