29 listopada 2015
Pedagodzy społeczni wyrażają sprzeciw wobec projektowanych zmian w edukacji sześciolatków
Przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN działają różne zespoły problemowe, które niezależnie od swoich doraźnych zadań formułują także z własnej inicjatywy opinie na temat m.in. polityki oświatowej. Przewodniczący Zespołu Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN prof. dr hab. Tadeusz PILCH przeprowadził konsultacje wśród akademików z całego kraju, którzy zajmują się badaniami środowisk społecznych, socjalizacyjnych, w tym także szkolnych, by wydać merytoryczną opinię.
Dziennikarze - już opozycyjnej wobec władzy prasy - cytują wygodne dla ich kolejnej manipulacji fragmenty powyższego Listu, toteż dlatego publikuję go w całości. Jest to o tyle cyniczna gra, że przecież przez prawie osiem lat czynili wszystko, by wesprzeć manipulacją przekazu nie tylko skandalicznie wprowadzane obniżenie wieku obowiązku szkolnego, ale także wydanie dydaktycznego kiczu, jakim jest tzw. "rządowy elementarz" i zmarnowanie przez MEN z tego właśnie powodu setek milionów zł.
Oto pełna treść przesłanych Pani Premier i Minister Listu i Stanowiska:
Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN uznał za konieczne zajęcie stanowiska wobec groźby cofnięcia obowiązku szkolnego dla 6 – latków. Decyzja ta jest kontynuacją filozofii naszego działania wyrażającej się w zaangażowaniu w doniosłe dla Polski i naszej przyszłości problemy, porzucenia na zawsze niesławnej praktyki milczenia i obojętności wobec najważniejszych nawet decyzji władzy państwowej i politycznej. Tymczasem wyrażenie stanowiska jest zarówno szansą korygowania niesłusznych decyzji, ale przede wszystkim jest naszą powinnością, którą wynika z naszego naukowego statusu określonego przysięgą doktorską - jeśli czyniona jest w słusznym celu.
Publikujemy nasz list, który wysłaliśmy do Pani Premier, do Pani minister, odpowiednich komisji sejmowych, oraz do bliźniaczych Zespołów KNP PAN – z pełną listą nazwisk naszego Zespołu. Może się jednak zdarzyć, że nie każdy z kolegów podziela nasze stanowisko. Prosimy wówczas o wycofaniu swojego podpisu pod naszym apelem/protestem. Zostawiamy w tej kwestii pełną dowolność decyzji każdemu członkowi naszego Zespołu. Apelujemy do Kolegów innych Zespołów, aby włączyli się w aktywną walkę o oblicze polskiego szkolnictwa, bez intencji udziału w sporach politycznych, lecz w imię dobra polskiego dziecka i naszej przyszłości
Zespół Pedagogiki Społecznej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN
Przewodniczący: Prof. dr hab. Tadeusz Pilch
W-ce przewodniczący: Dr. hab. Ewa Jarosz, prof. UŚ ; Dr. hab. Mirosław Sobecki, prof. UwB
Sekretarz: dr Aneta Ostaszewska
Członkowie Zespołu Pedagogiki Społecznej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN:
Profesorowie tytularni (prof. dr hab.)
Prof. dr hab. Józefa Brągiel, Uniwersytet Opolski (UO)
Prof. dr hab. Maria Deptuła, Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (CM UMK)
Prof. dr hab. Barbara Kromolicka, Uniwersytet Szczeciński (US)
Prof. dr hab. Krystyna Marzec-Holka, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego (UKW)
Prof. dr hab. Maria Mendel, Uniwersytet Gdański (UG)
Prof. dr hab. Jerzy Modrzewski, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM)
Prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Prof. dr hab. Anna Nowak, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Prof. dr hab. Andrzej Olubiński, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM)
Prof. dr hab. Jacek Piekarski, Uniwersytet Łódzki (UŁ)
Prof. dr hab. Andrzej Radziewicz-Winnicki, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Prof. dr hab. Barbara Smolińska-Theiss, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS),
Prof. dr hab. Ewa Syrek, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Prof. dr hab. Wiesław Theiss, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)
Samodzielni pracownicy naukowi (dr hab.):
Dr hab. Maciej Bernasiewicz, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Tomasz Biernat, prof. UMK, Uniwersytet Mikołaja Kopernika (UMK)
Dr hab. Ewa Bobrowska, prof. UJ, Uniwersytet Jagielloński (UJ)
Dr hab. Katarzyna Borzucka-Sitkiewicz, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Mariusz Cichosz, prof. UKW, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego (UKW)
Dr hab. Wioleta Danilewicz, prof. UwB, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr hab. Grażyna Gajewska, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Halina Guzy-Steinke, prof. UKW, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr hab. Mirosław Górecki, prof. UW, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr hab. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, prof. GWSP, Górnośląska Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach (GWSP)
Dr hab. Jarosław Jagieła, Akademia im. J. Długosza w Częstochowie
Dr hab. Ewa Kantowicz, prof. UWM, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM)
Dr hab. Urszula Kazubowska, Uniwersytet Szczeciński (US)
Dr hab. Kazimiera Krakowiak, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr hab. Danuta Lalak, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr hab. Jolanta Muszyńska, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr hab. Inetta Nowosad, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Danuta Raś, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Adam Solak, prof. UKSW, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW)
Dr hab. Zofia Szarota, prof. (UP im. KEN), Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie (UP im. KEN)
Dr hab. Alicja Szerląg, prof. UW, Uniwersytet Wrocławski (UWr)
Dr hab. Jerzy Szmagalski, prof. APS, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)
Dr hab. Lucyna Telka, prof. UŁ, Uniwersytet Łódzki (UŁ)
Dr hab. Danuta Waloszek, prof. UP, Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie (UP im. KEN)
Dr hab. Mikołaj Winiarski, prof. SAN, Społeczna Akademia Nauk (SAN)
Dr hab. Jolanta Wojciechowska, prof. UG, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr hab. Zdzisław Wołk, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Ewa Wysocka, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Teresa Wilk, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. D. Urbaniak-Zając, prof. UŁ, Uniwersytet Łódzki (UŁ)
Adiunkci (dr):
Dr Zbigniew Babicki, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW)
Dr Jolanta Biała, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Katarzyna Białobrzeska, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Elżbieta Bielecka, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Marcin Boryczko, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Barbara Dobrowolska, Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach (UPH)
Dr Dorota Gierszewski, Uniwersytet Jagielloński (UJ)
Dr Ewa Golbik- Madej, Gliwicka Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości
Dr Marta Guzik-Tkacz, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Agnieszka Górska, Wyższa Szkoła Ekonomii i Informatyki TWP w Olsztynie
Dr Dorota Jaworska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Anna Jeznach, Collegium Mazovia Innowacyjna Szkoła Wyższa Dr Cezary Kurkowski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Beata Kosmalska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Ewa Kozdrowicz, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Magdalena Kuleta-Hulboj, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Cezary Kurkowski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Ks. dr Andrzej Łuczyński, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr Agnieszka Majewska-Kafarowska, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr Monika Noszczyk-Bernasiewicz, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr Anna Odrowąż - Coates, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)
Dr Agnieszka Olczak, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr Katarzyna Palka, Wszechnica Świętokrzyska w Kielcach
Dr Izabela Plieth – Kalinowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr Małgorzata Rębiałkowska-Stankiewicz, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr Anna Róg, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Katarzyna Rychlicka-Maraszek, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Alicja Siegień-Matyjewicz, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Bohdan Skrzypczak, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Jolanta Sokołowska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Tomasz Sosnowski, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr Longina Strumska-Cylwik, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Małgorzata Szpunar, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Tomasz Wach, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr Małgorzata Wolska-Długosz, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Mirosław Wójcik, Górnośląska Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach
Dr Dorota Zaworska-Nikoniuk, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Alicja Zbierzchowska, Uniwersytet Gda
TREŚĆ LISTU OTWARTEGO
Szanowna Pani Premier RP - Beata Szydło
Szanowna Pani Minister - Anna Zalewska
Zespół Pedagogiki Społecznej działający przy Komitecie Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk przekazuje Pani opinię zawierającą najwyższy niepokój i dezaprobatę dla planów cofnięcia obowiązku szkolnego dla dzieci 6 – letnich. Zespół nasz skupia pracowników naukowych wszystkich Uniwersytetów, Szkół Pedagogicznych, innych placówek naukowych, a także nauczycieli, pracowników oświaty i opieki. Sądziliśmy, że zapowiedź cofnięcia obowiązku szkolnego dla dzieci polskich o rok, jest tylko elementem igrzysk politycznych między wrogimi sobie partiami, który nie zasługuje na poważne traktowanie i zniknie wraz z zakończeniem groteskowych walk w przedwyborczej kampanii.
Niestety okazało się, że bezbronna oświata i szkolnictwo są szczególnie wyrazistym polem manifestowania zwycięstwa wyborczego, widocznym dla każdej polskiej rodziny i nie kojarzonych z doraźną szkodą dla dzieci i interesów kraju, wobec czego można jej użyć dla zamanifestowania swojej politycznej przewagi. Nie miejsce tu na merytoryczne uzasadnienie słuszności obniżenia obowiązku szkolnego dla dzieci. Ale oczywista zasadność tego zabiegu wynika zarówno z prawideł rozwoju osobniczego współczesnych dzieci i młodzieży, których akceleracja w ostatnim półwieczu była niewiarygodnie dynamiczna, jak również z faktu, iż obniżenie wieku rozpoczynania edukacji jest jednym z najefektywniejszych sposobów wyrównywania szans rozwojowych dla dzieci ze środowisk społecznie zaniedbanych, likwidowania narastającego w naszej ojczyźnie zjawiska wykluczenia i marginalizowania grup defaworyzowanych.
Zaniechanie takiego działania jest drastycznym przewinieniem wobec polskiego dziecka, szczególnie ubogiego, oraz winą wobec mechanizmów rozwojowych naszego kraju, który przez to zaniechanie straci nieobliczalne wartości kapitału społecznego. To co jest koniecznym działaniem na niwie edukacji narodowej i wymaga działań ratowniczych to:
1)zaprzestanie likwidowania małych szkół wiejskich, których na przestrzeni ostatnich lat zniknęło 6068, kilkaset przedszkoli, kilka tysięcy bibliotek i kilkaset innych placówek oświatowo – wychowawczych.
2) poprawienie warunków dojeżdżania blisko miliona dzieci do szkół, które obecnie są złe i przyczyniają się do narodzin nierówności dostępu do rozwoju i wykształcenia. Tu musimy dodać, że wskazywanie wobec powyższych powinności na tzw. zadania własne samorządu jest nieuczciwe, ponieważ samorządy wypełniają te obowiązki w ramach dotacji celowych, które są regularnie okrawane.
3) przywrócenie opieki zdrowotnej do szkół, ponieważ dzieci polskie w wyniku bezrefleksyjnego likwidowania tej opieki są międzynarodowym liderem w Europie w schorzeniach postawy i narządów ruchu oraz próchnicy zębów.
4) zaprzestanie likwidowania stołówek szkolnych i radykalne dofinansowanie dożywiania dzieci szkolnych, ponieważ obecnie wyniki badań renomowanych, państwowych ośrodków medycznych nad zaniedbaniami w żywieniu dzieci są alarmujące, a badania prowadzone w naszym Zespole na Warmii i Mazurach wskazują, że tylko 33% dzieci dojeżdżających do szkól, a tych jest ok. 70% zważywszy na rozproszenie osadnicze tego regionu – jada obiady w szkołach, spędzając poza domem 6 – 8 godzin.
5) zaprzestanie komercjalizowania zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych; wyrównawczych, profilaktycznych, korekcyjnych, rozwojowych rekreacyjnych i innych, ponieważ komercjalizacja tworzy niesprawiedliwe mechanizmy wykluczania ubogich dzieci. To są główne zadania sprawiedliwego państwa, które winno pamiętać o fundamentalnej prawdzie pedagogiki społecznej: jakie wykształcenie taki los! Na razie w wyniku nagannej obojętności i beztroski kolejnych rządów mamy w naszej ojczyźnie głębokie podziały społeczne, ogromne obszary upośledzenia społecznego, które dotyka szczególnie dzieci.
Argument, iż wiek obowiązku szkolnego został ustanowiony wbrew woli rodziców jest nieprawdziwy i zawodny. Warto pamiętać, że dekret o powszechnym obowiązku szkolnym ustanowiony w 1918 roku był kontestowany przez co najmniej połowę rodziców. Czy należało uszanować wolę owych rodziców i cofnąć obowiązek szkolny? Retoryczne pytanie.
Dzisiaj to manipulacje polityczne i szlachetna ignorancja nakazała uruchomienie olbrzymiego ruchu sprzeciwu wobec tej koniecznej cywilizacyjnie i kulturowo operacji. Interesy dzieci są dobrze zabezpieczone zadowalająco rozwiniętym w naszym kraju systemie diagnostycznym poradni psychologiczno – pedagogicznych. Sieć poradni należy wzmocnić, a kadry psychologów i specjalistów rozwojowych wesprzeć, aby każde dziecko bezpiecznie zostało zakwalifikowane.
Przerzucanie na rodziców obowiązku zdobywania zaświadczeń o dojrzałości szkolnej dziecka 6-letniego jest rozwiązaniem kuriozalnym i aspołecznym. Skąd rodzice z małej wioski, z upadłego PGR – u, a takich dzieci mamy ok. 40% wezmą takie zaświadczenie. To jest niemoralne, cyniczne tworzenie mechanizmów wykluczania i marginalizowania.
Projekt Pani rządu rujnuje ideę wyrównywania szans dostępu i udziału dla polskiego dziecka. Jest negacją dla idei cywilizacyjnego i kulturowego rozwoju w wymiarze pokoleniowym. Historia Pani tego nie wybaczy.
Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN z wszystkimi nazwiskami".
Nie mam złudzeń, że publicznie ferowane przez nową ministrę zamiary zmian muszą spotkać się z oddolnym - naukowym, rodzicielskim, nauczycielskim i politycznym (opozycja) oporem, bowiem są przedstawiane w tak ogólnikowy sposób i w formie, która nijak ma się do zapowiadanego dialogu ze społeczeństwem. Skoro ministra A. Zalewska rozpoczęła konsultacje od rozmów z rzekomymi "ekspertami" w osobach państwa Karoliny i Tomasza Elbanowskich, to powinna wyraźnie zapowiedzieć związaną z tym symboliczną formę podziękowania im za znakomicie przeprowadzoną w ciągu minionych ośmiu lat "rodzicielską rewolucję". Do niej jeszcze nawiążę w innym wpisie.
Nie wolno pomijać w debacie publicznej bezspornych dla polskiej oświaty faktów wydarzeń, podejmowanych decyzji przez polityków i rządzących z poprzedniej koalicji PO i PSL, by dzisiaj, w obliczu koniecznego zrewidowania ich błędów oraz będącej ich następstwem ewidentnej patologii, nie zacząć naprawiać system szkolny popełniając tego samego rodzaju błędy, chociaż o innej skali rzeczowej.
W Ministerstwie Edukacji Narodowej rządzi średni personel administracji, setki urzędników, którym zależy na zachowaniu miejsc pracy, toteż zrobią wszystko, by nowa ministra postępowała równie bezsensownie, jak jej poprzedniczki. Odbieram zatem powyższy protest Zespołu prof. Tadeusza Pilcha jako ostrzeżenie, gdyż w końcu on sam też był wiceministrem edukacji narodowej (w latach 90. za rządów SLD i PSL), a w okresie rządów PO i PSL (od 2008 r.) był członkiem Rady Edukacji Narodowej. Ta zaś nigdy, także w sprawie sześciolatków (w tym kwestii destrukcyjnego wprowadzania tej rzekomo wartościowej reformy) nie zajęła żadnego stanowiska i nie wystosowała do swoich pryncypałek jakiegokolwiek protestu, ekspertyzy czy projektów zmian.
Przypominam, że w 2014 r. odbył się niezwykle ważny Zjazd Pedagogów Społecznych, który przyjął bardzo krytyczne stanowisko w sprawie rujnującej polską edukację polityki oświatowej PO i PSL. Nikt nie przejął się nim. Dzisiejszy List Otwarty jest zapewne nawiązaniem także do tamtego protestu. Co bowiem mają czynić naukowcy? Wyjść na ulice i palić bezmyślnie tworzone prawo oświatowe? Wkrótce zapewne wypowiedzą się członkowie Zespołu Edukacji Elementarnej, który działa przy KNP PAN, a ich stanowisko czy opinia wcale nie muszą pokrywać się w całości z w/w tezami.
Może jednak pani Anna Zalewska dokona najpierw przeglądu we własnym resorcie, to zobaczy, kto i w jakim zakresie przyczynił się do niszczenia polskiego szkolnictwa i odpowie sobie na pytanie, jak długo jeszcze w naszym kraju będzie obowiązywał centralizm socjalistyczny w zarządzaniu oświatą! Warto zacząć reformy od siebie, od reprezentowanej przez władze instytucji, bo homo sovieticus aż trzęsie się ze śmiechu z kolejnych naprawiaczy w strategii "top-down".
28 listopada 2015
Otwarte umysły, zamknięte umysły w POprawności POlitycznej
Instytut Obywatelski to think tank polityczny, który stanowi eksperckie zaplecze partii Platforma Obywatelska RP. Instytut jest ośrodkiem badawczo-analitycznym, prowadzi działalność ekspercką, wydawniczą i edukacyjną. Motto działalności IO sprowadza się do hasła: Myślimy, by działać. Działamy, by zmieniać.
Instytut publikuje książki, analizy i raporty, jak również wywiady i komentarze na bieżące tematy gospodarcze, polityczne i społeczne. Wśród osób, które dla nas pisały lub komentowały, znajduje się wielu wybitnych intelektualistów z Polski i zagranicy, m.in. A. Michael Spence, Edward C. Prescott, Benjamin Barber, Janusz Czapiński, Elżbieta Mączyńska, Radosław Markowski, Krystyna Skarżyńska, Andrzej K. Koźmiński, Witold Orłowski, Krystyna Szafraniec, Colin Crouch, Hans-Gert Pöttering, Tomáš Sedláček.
W gorącym okresie letnich sporów przedwyborczych kierownictwo Instytutu skierowało do mnie list - co było dla mnie zaskoczeniem, gdyż z żadną partią polityczną nie miałem i nie mam nic wspólnego - informując o przygotowywanym dziewiątym numerze kwartalnika pt. "Instytut Idei". Każdy numer jest poświęcony innej kwestii a wydawany jest w obu formach - zarówno drukowanej, jak i elektronicznej.
Tym razem myślą przewodnią planowanego jeszcze w sierpniu numeru były następujące pytania: Jakiego systemu edukacji potrzebuje dziś Polska, zwłaszcza w kontekście głównego wyzwania rozwojowego, jakim jest budowa innowacyjnej gospodarki? Czy polski system edukacji został podporządkowany testom i standaryzacji, a jeśli tak, to dlaczego, jakie są tego konsekwencje i dokąd ta droga prowadzi? Czy model kształcenia w polskich szkołach sprzyja budowie innowacyjnej gospodarki? Jakich reform potrzeba, by polski system edukacji w większym niż dotychczas stopniu rozwijał wśród uczniów i studentów ciekawość, zdolność krytycznego myślenia i umiejętność współpracy? Którędy wiedzie droga do wprowadzenia potrzebnych reform?
Jednym z tematów, które chcieliby poruszyć w nowym numerze "Instytutu Idei" miały być powyższe kwestie , toteż zwrócono się do mnie z uprzejmym pytaniem, czy zgodziłbym się napisać na ten temat esej, który mogliby włączyć do swojego kwartalnika? Jak dodano na zachętę:"Zważywszy Pana rozległy dorobek i bogate doświadczenie, byłoby nam bardzo miło, gdyby zgodził się Pan podzielić swoimi przemyśleniami z nami i naszymi czytelnikami."
6 sierpnia podziękowałem za zaproszenie do tego tomu i zapowiedziałem gotowość włączenia się z tekstem na wskazany temat. Dla naukowca nie ma to znaczenia, gdzie publikuje i kto jest wydawcą pisma, byle tylko nie miało ono charakteru niezgodnego z obowiązującymi w kraju normami społeczno-moralnymi. Od kilkudziesięciu lat udzielam komentarzy, publikuję felietony i eseje w czasopismach różnych podmiotów, bo szeroko pojmowana kultura i edukacja są dobrami podzielnymi, ogólnodostępnymi, a zatem nie powinna obowiązywać tu żadna cenzura. Jedni wydawcy je publikują, inni nie, z różnych zresztą powodów, w tym także zapewne z winy mojej niedoskonałości pisarskiej.
Nie mam zatem pretensji, jeśli mój tekst nie zostanie opublikowany, a tym bardziej, kiedy znam treść rzeczowej a krytycznej recenzji. Oznacza to, że powinienem coś poprawić, zmienić czy udoskonalić, albo w ogóle odstąpić od pisania na określony temat. Tym razem stało się inaczej.
20 października otrzymałem odpowiedź następującej treści: "...w Instytucie Obywatelskim kończymy właśnie przygotowania naszego nowego numeru kwartalnika „Instytut Idei”, który będzie się koncentrował wokół kwestii związanych z edukacją. Tworząc ten numer, z prośbą o eseje i wywiady zwróciliśmy się do licznego grona autorów polskich i zagranicznych. Nasz projekt spotkał się z silnym odzewem, w wyniku czego otrzymaliśmy nadspodziewanie dużo dobrych tekstów. W tych okolicznościach, zważywszy ograniczenia związane z drukiem, w naszym zespole redakcyjnym zmuszeni byliśmy dokonać wyboru materiałów, które możemy włączyć do naszego kwartalnika i które najlepiej komponują się w spójną całość pod względem tematycznym. W związku z powyższym, po długiej dyskusji podjęliśmy trudną decyzję, że musimy zrezygnować z publikacji Pana eseju w naszym kwartalniku.
Chcemy jednak podkreślić, że w naszej ocenie Pana tekst jest ciekawy i wartościowy. Z tego powodu, choć Pana eseju nie włączymy do naszego kwartalnika, tekst chcielibyśmy zatrzymać i jednocześnie zaproponować Panu za niego honorarium (...). W Instytucie Obywatelskim regularnie publikujemy teksty o tematyce edukacyjnej, więc chcielibyśmy zachować możliwość publikacji Pana eseju w przyszłości, na przykład przy okazji większego cyklu publicystycznego. Proszę uprzejmie o informację, czy zgadza się Pan na powyższą propozycję."
Odmówiłem i nie przyjąłem proponowanego mi honorarium. Ostatni raz otrzymałem taką propozycję w PRL. Napisana wówczas przeze mnie i nagrodzona książka o dziejach przyrzeczeń harcerskich nie mogła się jednak ukazać, gdyż towarzysze cenzorzy z PZPR kazali zamknąć maszynopis w szafie i nie wydawać jej, o ile nie zmienię treści na zgodne z ówcześnie obowiązującą doktryną. Nie zmieniłem. Wydałem ją wbrew ich woli najpierw na powielaczu białkowym w HOW w Krakowie, a potem w pełnej wersji w III RP.
Podobnie było z tym tekstem o edukacji. Z przyjemnością opublikowała go ogólnopolska gazeta w dodatku "Rzecz o Prawie" pt. "Otwarte umysły, zamknięte umysły", Rzeczpospolita. Rzecz o Prawie, z dn. 4.11.2015 s. I 4-5. Nawet nie przypuszczałem, że redakcja popularnej Rzepy nada mojemu esejowi tytuł, który świetnie oddaje powyżej opisany proces. Nie znała przecież powodów skierowania tekstu do redakcji.
27 listopada 2015
Zaczyna się czas kontestacji polityki oświatowej kolejnych ignorantów w MEN
Tak, jak przewidywałem latem tego roku, kiedy po raz pierwszy pojawiły się doniesienia o planowanych zmianach oświatowych w programie PiS, bezwzględne zwycięstwo tej formacji politycznej skutkuje tym, do czego poprzednicy dochodzili przez kilka lat, mianowicie ignorancją i arogancją. W tym przypadku buta zaczyna się już na samym początku, gdyż nie trzeba niczego udawać, ukrywać. Poprzednicy nauczyli obecną formację, że społeczeństwo można traktować przedmiotowo, a szkolnictwo instrumentalnie.
Straty? Jakie straty? Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Już od nominacji nowej ministry edukacji (mój Pani Boże, dlaczego nas tak pokarałeś) mamy do czynienia z nieprawdopodobną butą, którą musi łagodzić dla dobra wizerunku tej formacji premier rządu. Jak stwierdziła Beata Szydło w czasie posiedzenia rządu:
To będą zmiany ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Zmieniamy ustawę zmieniającą obowiązkowy wiek szkolny. Wracamy do wieku 7 lat dla dzieci, przy dobrowolności wyboru przez rodziców. Jeśli chodzi o zmiany systemowe, to one będą szeroko konsultowane. W tej chwili pani minister rozpoczyna te konsultacje. My od początku mówiliśmy, że w oświacie zmiany przebiegać będą ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie. Będzie nad czym pracować.
Niestety, na niewiele zdadzą się tego typu komunikaty i działania, zapewne podpowiadane przez kolejnych pijarowców, gdyż środowisko nauczycielskie, ale także częściowo rodzicielsko-uczniowskie i społeczne już ma dość słuchania nieodpowiedzialnych zmian w ustroju szkolnym, zanim do nich doszło.
Już tradycją polskiej pseudodemokracji staje się reformowanie oświaty przez "nieczytatych", ale za to operujących banałami i sloganami. Nawet, jak pojawia się rozsądny, naukowy głos jakiegoś eksperta, to natychmiast traktują to jako atak na formację rządzącą, a to znaczy, że na nasz kraj i jego aksjonormatywne (ideologiczne) fundamenty. Zacytuję tu krótki wierszyk wybitnego polskiego filozofa i prakseologa Tadeusza Kotarbińskiego z jego tomiku "Wesołe smutki" (Warszawa: PWN s.97):
Laiku! Jeśli prawda, że zamierzasz śmiele,
Wzgardliwym sądem uczcić muzy mojej trele,
Pomnij, że sąd laika wydany o dziele,
O dziele mówi mało, o laiku – wiele.
W sieci protestują już NAUCZYCIELE. Jeszcze nie wyszli na ulice, ale wkrótce to nastąpi, jeśli tylko ministra zacznie realizować zamiary, które kompromitują rząd i tę formację ze względu na brak merytorycznego i strategicznego przygotowania do ich wprowadzenia. Tymczasem przedstawicielami nauczycieli są związki zawodowe, oczywiście lewicowe ZNP i wbita w mur zakłopotania "Solidarność".
Burzą się RODZICE, a to przecież oni doprowadzili ten rząd do zwycięstwa, bo dość mieli tamtej władzy - pełnej obywatelskich frazesów na ustach, ale antydemokratycznej i równie butnej. Co czyni ministra A. Zalewska? Zaprasza na konsultacje do MEN... rodziców, rzecz jasna tych, którzy przeprowadzili w naszym kraju rodzicielską rewolucję pod hasłem "ratuj maluchy!". Zdaje się, że nadchodzi czas inwersji i powyższe motto może obrócić się także przeciwko nim.
Oporuje MŁODZIEŻ, ale ta jest do tego przygotowana już od początku ruchu Anonymous, więc nie ma problemu, by porwać ją do działania przeciwko proponowanym zmianom, jak i przeciwko tym, którzy ośmielą się je wprowadzać. Ignorancja musi obrócić się w opór, więc może jednak rządzący politycy poczytają trochę lektur na ten temat?
Co gorsza, do protestu przygotowują się już NAUKOWCY, przy czym niektórzy reagują zbyt nerwowo i pospiesznie tak, jakby - ich zdaniem - możliwe było powstrzymanie władzy, która ma wszystkich oporników w dalekim poważaniu. Nie pomoże też tworzenie jakiegoś Ruchu Obrony Demokracji, bo jego dzisiejsi założyciele sami tę demokrację niszczyli, niektórzy nawet bardzo aktywnie. Lepiej niech najpierw przejrzą własne publikacje, raporty z rzekomo naukowych badań czy publicystyczne wypowiedzi, bo szybko zostaną one obrócone przeciwko nim. I bardzo dobrze.
To jak teraz będzie zmieniana a jak zakłamywana rzeczywistość? Poczekajmy, obserwujmy, badajmy. "Kto sił - do roboty!"
26 listopada 2015
Strawa duchowa na Wydziale Filologicznym UŁ
Cóż za genialny, a jakże trafny pomysł, by zalegające w magazynach antykwariatu książki różnych gatunków - od literackich po naukowe - trafiły wreszcie pod strzechy. Jeden z łódzkich antykwariuszy zaproponował miłośnikom "starej" książki, często tzw. "białych kruków", by mogli wyszukać coś dla siebie wśród zgromadzonych na korytarzu Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego tysięcy książek.
Nie ukrywam, że tylko dzięki prowadzeniu wykładu z pedagogiki dla kierunków filologicznych dowiedziałem się o tej szansie na dostęp do kultury i doświadczyłem tego, jak można swobodnie buszować między wyłożonymi stosami książek i znaleźć coś w nim interesujące tytuły.
Znakomita idea, pomysł, którego dodatkową wartością jest to, że niezależnie od tego, kiedy książka została wydana (a są tu tytuły z okresu II RP) oraz jaki jest rodzaj jej edycji (są tu znakomite wydania leksykograficzne, encyklopedyczne, albumowe), każdy tytuł kosztuje jedynie 4 zł. Istny raj dla wielbicieli literatury. Za jedyne 4 zł, a więc w cenie codziennej gazety, można kupić sobie książkę, której nie sposób było dostać przed wielu, wielu laty w księgarniach, a i trudno było o nie w uniwersyteckich czy rejonowych bibliotekach.
Wśród wielu tytułów zakupiłem książkę Zdzisława Dębickiego pt. "Podstawy kultury narodowej" wydaną nakładem Gebethnera i Wolfa (Warszawa-Kraków-Lublin - Łódź-Paryż-Poznań-Wilno-Zakopane 1925, ss.208), na którą "polowałem" jeszcze w okresie studiów, ale okazało się, że była niedostępna (debit komunikacyjny) ze względów ideologicznych i politycznych. Autor zaś pisze w niej m.in.:
"Kultura tedy nie jest darem nieba, ale wypracowuje ją każdy naród na przestrzeni wieków, wznosząc się powoli ku coraz wyższemu pojmowaniu życia i jego zadań. Dlatego też kultura narodowa sięga korzeniami swojemi w głęboką przeszłość życia narodowego. Nie powstaje ona z dzisiaj na jutro, nie jest ziarnem, które przywiewają na usiew wiatry dziejowe, rzucając przypadkowo nasienie , przyniesione skądinąd, ale wytwarza się z wieku na wiek, z pokolenia na pokolenie na własnem swojem, rodzimem podłożu, na jednej i tej samej ziemi, wśród jednego i tego samego narodu.
Bez własnej kultury niema i nie może być narodu. Kultura narodowa nie jest tedy niczem innem, jak sumą tych uczuć, przywiązań i tradycyj, które, wytworzone na przestrzeni wieków przez szeregiem idące po sobie pokolenia, tworzą moralne i materialne więzy, łączące ludzi, zamieszkujących jedno terytorium i mówiących jednym językiem.
I dlatego nie wspólna ziemia, nawet nie wspólny język stanowią o istnieniu narodu, ale dopiero jego kultura. (s. 9-10)
Dziękuję władzom Wydziału Filologicznego UŁ tak znakomitej oferty dla studentów, nauczycieli, pracowników i przybywających do nowego, pięknego gmachu mieszkańców czy gości, którzy mogą kupić sobie za cenę chleba strawę duchową. Tylko do końca listopada wysyp kultury będzie dostępny w tym miejscu i tak tanio.
25 listopada 2015
Psychologia nauką humanistyczną!
Mamy kolejne wsparcie w uświadomieniu przede wszystkim urzędnikom MNiSW oraz posłom i senatorom nowej kadencji Sejmu jak nonsensowne i sztuczne jest rozdzielenie dziedziny nauk humanistycznych od dziedziny nauk społecznych. W minioną niedzielę miała miejsce w Łodzi Gala (w ramach 70-lecia Uniwersytetu Łódzkiego) wręczenia Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego .
Kapituła pod przewodnictwem JM Rektora UŁ prof. Włodzimierza Nykiela oraz wybitnych profesorów nauk humanistycznych ogłosiła, że jej laureatem został jeden z najwybitniejszych psychologów polskich, którego dzieła cenione są w kraju i na świecie - prof. dr. hab. Jan Strelau dr h.c., członek rzeczywisty PAN. Psycholog otrzymał to, co najcenniejsze, a więc salwę braw przybyłych na tę uroczystość rektorów, dziekanów oraz pracowników Uniwersytetu Łódzkiego wraz z pięknym bukietem kwiatów, dyplomem i kwotą 50 tys. zł.
Autor tworzonej przez ostatnie cztery lata książki (będącej zresztą efektem Jego ponad 50-letniej, wspaniałej pracy naukowej) pt. "Różnice indywidualne. Historia – determinanty – zastosowania"(Warszawa 2014, s. 788), ze skromnością, ale i uzasadnionym poczuciem osobistej radości, mówił o tym, jak istotną rolę odgrywają badania z psychologii różnic indywidualnych we współczesnych naukach humanistycznych. Oto wypowiedź Laureata tej Nagrody:
(...) Proszę Państwa, żyję długo, ale takich emocji jeszcze nie doznawałem, jak odbierałem nagrody. Przypomina to Oskary, w trakcie których każdy czeka, czeka, aż się ktoś doczeka.... (brawa). Magnificencjo, Panie Rektorze, Dostojna Kapituło, Szanowni, Drodzy Państwo! Ta Nagroda będzie promieniowała w skali kraju, nie dlatego, że ja ją dostałem, ale ze względu na postać, która jest przez nas tak gorąco lubiana, szanowana i naprawdę niezwykła. Także dlatego, że ustanowienie tej Nagrody, to także jest promocja szeroko rozumianej humanistyki. Nie byłoby naszej tożsamości, gdybyśmy nie sięgali do tego, co było, do tego, co jest i do tego, co będzie. To pozwala nam jakoś znaleźć się w tym świecie. Ale przewodnikami do tego, żeby wiedzieć, jak znaleźć się w tym świecie, to są badacze, którzy zajmują się szeroko rozumianą humanistyką. Niestety, nie docenianą w naszym kraju, i to z wielu powodów.
Wydaje się, że humanistyka w zakresie szeroko rozumianych nauk, tak, jak je rozumiemy w naszym kraju, jest ciągle kategorią drugą. To się między innymi przejawia w tym, że w szeregu nagród, których się udziela, przechodzą one do rąk przedstawicieli nauk ścisłych, nauk biologicznych. MA to miejsce m.in. także dlatego, że ta punktacja, którą się przyznaje za publikacje jest punktacją nie mającą się nijak do punktacji za dorobek humanistów, gdzie się podręczników, monografii po prostu nie docenia.
Proszę Państwa, ja myślę sobie, że każdy z nas nominowany do tej Nagrody gratuluje innym. Chyba to przez przypadek tak się stało, że to ja ją dostałem... może ze względu na wiek (oklaski), ale myślę sobie, że chyba każdy z nas zadał sobie pytanie, właściwie - kto to jest profesor Tadeusz Kotarbiński? Proszę Państwa, ja miałem okazję jako student II albo III roku zaznajomić się z pracą "Traktat o dobrej robocie" , ten traktat, który sam profesor Kotarbiński uznał, że jest to jego najważniejsze dzieło. Ten "Traktat..." zapewnił temu Wielkiemu Uczonemu, Wielkiemu Badaczowi i autorytetowi stałą pozycję w świecie jako twórcy prakseologii, czyli teorii skutecznego działania.
Kiedy czytałem ten "Traktat" nie w całości, ale wybrane rozdziały, wybrane paragrafy, to jedna rzecz uderzyła mnie jako badacza różnic indywidualnych. Otóż profesor Kotarbiński wyraźnie stwierdza w tym swoim dziele, które - nawiasem mówiąc - liczy ponad 600 stron, a jest cytowane ok.1000 razy. Przedstawiciel nauk ścisłych, biologicznych powiedziałby - "Co to jest 1000 razy?", bo u nich to cytowanie przebiega w sposób zupełnie inny. W naukach humanistycznych książka, która jest cytowana 1000 razy, to znaczy, że naprawdę jest cenna, czytana i popularna.
Otóż, kiedy studiowałem ten tekst, to zwróciłem uwagę na jedną rzecz, a mianowicie, że prof. Kotarbiński zwraca uwagę na fakt, że po to, aby być mistrzem w dobrej robocie, w dobrym działaniu, to trzeba mieć zapasy naturalne, swoistego rodzaju naturalne uzbrojenie. Innymi słowy, nie każdy zostaje mistrzem. Mistrzem zostaje ten, kto ma albo wybitną inteligencję, albo wybitne zdolności specjalne, wybitną kreatywność. To są te problemy, które mnie fascynują i ja się nimi zajmuję.
Jeszcze drobny, prywatny wątek. Ja jestem wnukiem profesora Kazimierza Twardowskiego, wnukiem naukowym. Moim promotorem był profesor Mieczysław Kreutz, wybitny psycholog, specjalista światowej sławy od introspekcji, natomiast ja u niego zrobiłem doktorat. To Kreutz założył pierwszą Katedrę Psychologii we Lwowie, zaś profesor Kotarbiński robił doktorat u profesora Twardowskiego będąc jednym z jego najzdolniejszych uczniów.
Czas szybko mija. Nie powinienem już dłużej mówić. Chcę jedynie podkreślić, że należę do rodziny, której członkiem jest prof. Tadeusz Kotarbiński. Dziękuję bardzo!" (burza oklasków!)
Pierwszy zdobywca Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego - raz jeszcze pogratulował wszystkich nominowanym przez senaty uniwersytetów profesorom wybitnych osiągnięć w pracy naukowo-badawczej z zakresu nauk humanistycznych.
Są nimi Profesorowie nominowani za następujące dzieła:
1. prof. Tomasz Kawski za monografię pt. "Żydowskie gminy wyznaniowe w II Rzeczypospolitej. Studium historyczno-administracyjne" (Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy);
2. prof. Andrzej Mencwel za monografię pt. Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX
(Wydawnictwo Krytyki Politycznej)
3. prof. Jacek Paśniczek za książkę pt. Predykacja. Elementy ontologii formalnej, przedmiotów, własności i sytuacji (Wydawnictwo Copernicus Center Press);
4. prof. Piotr Wierzchoń za "Depozytorium leksykalne języka polskiego. Fotosuplement do Słownika warszawskiego (Oficyna: Bel Studio)
Nagrodę przyznała Kapituła, w skład której weszli profesorowie o najwyższym autorytecie, a reprezentujący kluczowe dla humanistyki dyscypliny naukowe:
•Prof. dr hab. Włodzimierz Nykiel (Uniwersytet Łódzki) - Przewodniczący
•Prof. dr hab. Grzegorz Gazda (Uniwersytet Łódzki)
•Prof. dr hab. Ryszard Kleszcz (Uniwersytet Łódzki)
•Prof. dr hab. Anna Legeżyńska (Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu)
•Prof. dr hab. Anna Lewicka – Strzałecka (Polska Akademia Nauk)
•Prof. dr hab. Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski w Katowicach)
•Ks. Prof. dr hab. Andrzej Szostek (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II)
Można mieć nadzieję, że coraz trudniej będzie wskazać w następnych edycjach tego Konkursu kolejnego primus inter pares. Można było mieć wrażenie, że uczestniczyliśmy w Gali Oskarów Naukowych z humanistyki polskiej, którą dodatkowo uświetnił znakomity koncert w wykonaniu Stanisława Soyki z zespołem. Zainteresowanie tą uroczystością było tak duże, że organizatorzy musieli przepraszać przybyłych tłumnie na nią gości, gdyż dla części zabrakło miejsc w pięknym gmachu Filharmonii Łódzkiej. Warto jednak było stać czy - jak niektórzy (wraz ze mną) - siedzieć nawet na schodach, by spotkać tak znakomitych humanistów i wspólnie z nimi świętować ich nominacje. Serdeczne gratulacje dla Profesora!
Fotorelacja
24 listopada 2015
Raport z działalności pijaru Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie
Być może jeszcze nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, że podporządkowany Ministerstwu Edukacji Narodowej Instytut Badań Edukacyjnych okazał się instytutem pijaru byłych ministrów edukacji. Co tam, diagnozy, które częściowo trafne, wartościowe, ważne i potrzebne, traciły swój blask w obliczu produkowania diagnoz na użytek strategicznych działań niekompetentnej i aroganckiej władzy (K. Hall, K. Szumilas, J. Kluzik-Rostkowskiej). Część z takich raportów stawała się narzędziem propagandy politycznej i toksycznej działalności dla polskiej edukacji, szkolnictwa i młodych pokoleń. Właśnie o takich sprawach dość często pisałem i dokumentowałem je w swoich publikacjach, jak i w blogu.
Jeszcze upłynie trochę czasu, zanim dowiemy się znacznie więcej na temat tego, ile to milionów złotych wydatkowano w IBE na nikomu już niepotrzebną rzekomo diagnostyczną makulaturę. W związku jednak z tym, że stałem się podmiotem szczególnego wyróżnienia ze strony szefowej pijaru, muszę się nim z dumą z Państwem podzielić. Poza tym zaczyna się nowy okres naliczeń statystycznych, którymi operuje się dla udowodnienia skuteczności i wartości działań pijarowych.
Otóż pani Natalia Skipietrow - Rzecznik IBE (Biuro Rzecznika Prasowego i Komunikacji Instytutu Badań Edukacyjnych) poinformowała swoich przełożonych w dn. 20 listopada br. o tym, że:
Od 15 czerwca do 15 listopada 2015 r.
1782 publikacje o IBE, o zasięgu łącznym 1 592 mln osób i wartości 14,5 mln zł, 95% pozytywnych.
Jedyna osoba źle pisząca o IBE – pan Śliwerski.
259 publikacji o systemie kwalifikacji, o zasięgu łącznym 142 mln osób i wartości 6 mln zł, 95% pozytywnych.
Na usprawiedliwienie dodała: "Szanowni Państwo i Kochane Koleżeństwo, żebyście wiedzieli, czemu tak przeze mnie pijarowo cierpicie".
Muszę przyznać, że nieadekwatny poziom samooceny jest przyczyną wielu upadków i rozczarowań. W odróżnieniu od pijarowej rzecznik IBE - nie musiałem głosić "jedynie słusznej prawdy dyktowanej w MEN", tylko jej dociekać. Tym różnią się nasze role.
23 listopada 2015
Złe praktyki akademickie
Coraz częściej profesorowie pedagogiki kierują do mnie zapytanie, jak to jest możliwe, że znaleźli się w wykazie członków Komitetu Naukowego czy Komitetu Honorowego konferencji, którą organizuje wyższa szkoła prywatna czy państwowa, a nieposiadająca akademickiego statusu. Nie niepokoi ich typ tych szkół, tylko to, w jaki sposób organizatorzy manipulują treścią komunikatu o organizowanej konferencji.
Uprzejmie informuję, że jest to jedna z najbardziej prymitywnych form manipulacji, z jaką także spotykam się od szeregu lat ze strony przedstawicieli niektórych szkół prywatnych i państwowych usiłujących zapewnić sobie wzmocnienie własnego statusu kosztem znaczących w kraju profesorów. Niech by tak było, ale nie bez ich uprzedniej wiedzy. Rozsyłanie przez władze takich szkół komunikatów o organizowanej konferencji świadczy o braku kultury akademickiej, jeśli posługują się czyimś nazwiskiem i tytułem bez uprzedniego uzyskania zgody tej osoby. Równie dobrze mogliby wziąć wykaz wszystkich profesorów czy doktorów habilitowanych i wpisać ich nazwiska do tzw. komitetu naukowego konferencji, by następnie rozesłać im zapytanie, czy nie zaszczyciliby ich debatę swoją obecnością.
Przykład:
Dziekan Wyższej Szkoły Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide De Gasperi w Józefowie k. Otwocka rozesłała właśnie Komunikat o takim charakterze, a ja mogłem tylko przecierać oczy ze zdumienia, że przewiduje w tym Komitecie aż 54 samodzielnych pracowników naukowych z kraju i zagranicy, w tym słowackiego autoplagiatora z Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberoku oraz osoby, które wolały uzyskać docentury na Słowacji, mimo że mogłyby - gdyby tylko spełniały naukowe kryteria - habilitować się w kraju. Tak więc, grzecznie podziękowałem za to zaproszenie.
Skoro tytuł konferencji zaczyna się od hasła "Dobre praktyki w edukacji a jakość kształcenia... " , to proponuję, by organizator tej konferencji zaczął najpierw od siebie.
Od nowego roku kalendarzowego Komitet Nauk Pedagogicznych zmieni kryteria przyznawania patronatu konferencjom naukowym, jakie będą organizowane w naszym kraju przez różne jednostki akademickie. Prosili o to w czasie ostatniego posiedzenia jego członkowie, bowiem coraz częściej spotykamy się z informacjami o konferencjach, w których ważniejszy jest skład komitetu honorowego i naukowego czy organizacyjnego konferencji, niż jej treść i dobór uczestników. Komitet naukowy konferencji odpowiada za jej jakość programową, a to oznacza, że nie jest bez znaczenia problematyka debaty oraz to, kto będzie ją reprezentował.
Niestety, tego typu złe praktyki konferencyjne mają miejsce także w wyniku patologicznej już punktozy oraz kryteriów oceny osiągnięć naukowych pracowników akademickich ubiegających się o awans naukowy czy miejsce pracy. Następuje swoistego rodzaju "szał" zapisywania się do komitetów naukowych, byle tylko można było w swoim cv czy autoreferacie odnotować udział w tylu a tylu komitetach konferencyjnych. Moi drodzy nauczyciele akademiccy - nie idźcie tą drogą. Lepiej nie mieć ani jednego udziału, ale za to znaczący dorobek naukowy, niż udział w 15 radach czy komitetach naukowych przy marnych publikacjach.
To już lepiej sami organizujcie konferencje, planujcie sensowne debaty, potrzebne nie do jakiegoś sprawozdania, ale do rzeczywistego omówienia wyników badań naukowych osób o tych samych czy zbliżonych zainteresowaniach i kompetencjach badawczych. W przeciwnym razie kreujecie tak, jak księgowi w kiepskich firmach, fikcję, podtrzymujecie pozór, który w pierwszej kolejności szkodzi nie tylko wam, ale i naukom o wychowaniu. Jesteście bowiem na ustach komentatorów, którzy stali się odbiorcami niskiej kultury komunikatów konferencyjnych.
Nie ośmieszajcie także własnych instytutów, katedr czy wydziałów komunikując potencjalnym uczestnikom konferencji, seminarium czy kongresu, że mogą nie przyjechać na konferencję, mogą nie zgłosić referatu, ale niech będą spokojni, bo i tak im go opublikujecie, jeśli wpłacą 200 zł na konto uczelni. To jest jeden z wskaźników braku akademickiej kultury i ośmieszania instytucji, którą się w ten sposób źle "reprezentuje".
Subskrybuj:
Posty (Atom)