Do tegorocznej edycji Nagrody Wydziału I PAN im. Władysława Spasowskiego nominowane zostały przez Komisję ds. Nagród Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN trzy rozprawy naukowe:
1) Ewy Bielskiej (UŚl) - pt. Koncepcje oporu w współczesnych naukach społecznych. Główne problemy, pojęcia, rozstrzygnięcia.
2) Joanny Madalińskiej-Michalak (UW) - pt. Skuteczne przywództwo w szkołach na obszarach zaniedbanych społecznie. Studium porównawcze.
3) Trylogia badań logitudinalnych: Kapitał społeczny w szkołach różnego szczebla, na który składają się następujące tomy:
1. Doświadczenia szkolne pierwszego rocznika reformy edukacji. Studium teoretyczno-empiryczne, red. Maria Dudzikowa, Renata Wawrzyniak-Beszterda
2. Kapitał społeczny w szkołach różnego szczebla. Diagnoza i uwarunkowania, Maturzyści 2005, red. Maria Dudzikowa, Sylwia Jaskulska, Renata Wawrzyniak- Beszterda, Ewa Bochno, Ireneusz Bochno, Karina Knasiecka-Falbierska, Mateusz Marciniak.
3. Oblicza kapitału społecznego w uniwersytecie. Studenci o swoim studiowaniu, red. Maria Dudzikowa, Sylwia Jaskulska, Renata Wawrzyniak- Beszterda, Ewa Bochno, Ireneusz Bochno, Karina Knasiecka-Falbierska, Mateusz Marciniak.
Wszystkie prace - jako nominowane do tej zaszczytnej Nagrody - w pełni na nią zasługiwały. Jednak Komisja Nagród - kierując się Regulaminem i wskazaniem władz PAN, by w pierwszej kolejności docenić rozprawy młodych naukowców - nie miała żadnych wątpliwości, że tytuł PRIMUS INTER PARES zostanie przyznany interdyscyplinarnemu i międzyuczelnianemu zespołowi młodych badaczy, doktorów nauk społecznych, którzy pod kierunkiem prof. Marii Dudzikowej podjęli się bardzo rzadko prowadzonych w tej dziedzinie nauk badań longitudinalnych nad realnymi efektami reformowania systemu formalnej edukacji na wszystkich poziomach, to znaczy reformy systemu oświatowego rozpoczętej w 1999 r. oraz wprowadzenia systemu bolońskiego w szkolnictwie wyższym.
O każdej z tych rozpraw pisałem w blogu tuż po ich wydaniu przez Oficynę IMPULS. Przywołam zatem w tym miejscu obszerny fragment recenzji, jaką przygotowała dla Wydziału I PAN prof. Maria Czerepaniak-Walczak:
Książki są pionierskim i jak do tej pory jedynym kompleksowym teoretyczno-empirycznym studium o szerokiej perspektywie teoretycznej odkrywającym mechanizmy rządzące kształtowaniem kapitału społecznego w instytucjach edukacyjnych poszczególnych szczebli. Zarówno zamysł badawczy jak i sposób jego zrealizowania cechuje wysoki poziom oryginalności. Odnosi się to głównie do kategorii analitycznych, za sprawą których wyniki badań zamieszczone w kolejnych tomach noszą znamiona interdyscyplinarności.
Na podkreślenie zasługuje również bardzo szczegółowe przedstawianie warsztatu badawczego: komplementarność teoretyczna i metodologiczna poszczególnych zmiennych oraz przedstawienie szerokiego kontekstu ich występowania. Odnosi się to zarówno do źródeł stawianych hipotez, metod ich statystycznej weryfikacji, jak interpretacji zgromadzonych danych. Dzięki temu wszystkie tomy, poza walorami poznawczymi w wymiarze merytorycznym, stanowią również cenne źródło inspiracji wyboru paradygmatów badawczych oraz metod, technik i narzędzi.
Poprzez to są one tekstami kluczowymi dla nauk o wychowaniu w wymiarze teoretycznym i praktycznym. Ich znaczenie uwidacznia się w aspekcie merytorycznym (wiedzy o szkole i uczelni jako miejscach rozwoju osoby i kształtowania kapitału społecznego) oraz w aspekcie metodologicznym (badania panelowe w zintegrowanym paradygmacie ilościowo-jakościowym).
Mimo tego, że badania prowadzone są w jednym z czołowych polskich uniwersytetów, z pewną ostrożnością można ich wyniki ekstrapolować na całe środowisko akademickie. Ostrożność podyktowana jest z jednej strony zasobami kapitału społecznego i kulturowego, z jakim przychodzą studenci do renomowanej uczelni, z drugiej zaś warunkami, jakie tworzy UAM w zakresie dydaktycznej i pozadydaktycznej aktywności studentów. Na tę ostrożność w tendencjach generalizowania wyników badań zwracają wszyscy autorzy tekstów w każdym z trzech tomów. Wskazuje to na zachowanie dużej dyscypliny i samoświadomości metodologicznej.
Wśród szczególnych walorów przedstawianego do nagrody dzieła podkreślam fakt, że książki te, ze względu na swoje walory poznawcze, mają fundamentalne znaczenie dla rozumienia badanych zjawisk w kontekście teorii kultury edukacji oraz teorii kapitału społecznego. W każdym z tomów zamieszczone są bogato udokumentowane, przejrzyście przedstawione dane ilościowe i pogłębione analizy jakościowe mające kluczowe znaczenie dla rozwoju pedagogiki, a w szczególności pedagogiki szkoły i pedagogiki akademickiej.
Dostarczają nowych kategorii analitycznych i metafor służących obrazowaniu procesów społecznych i edukacyjnych. Odsłaniają nowe, nieznane dotychczas mechanizmy funkcjonowania edukacji, w tym takie jak: przejawy i następstwa realnego zaangażowania podmiotów edukacji oraz warunki i przejawy tworzenia sieci społecznych. Weryfikują hipotezy dialektycznej relacji kultury szkoły i doświadczeń jej podmiotów.
Analizy i interpretacje danych z badań pozwalają formułować odpowiedzi na pytania o to, w jakim stopniu edukacja szkolna stwarzała pierwszemu rocznikowi reformy możliwość doświadczania sprawstwa, współpracy i refleksji, jak bogaty kontekst rozwoju stwarzały szkoły trzech szczebli kształcenia w retrospekcji ich absolwentów, a także które doświadczenia i jak są pomnażane/tezauryzowane/pomniejszane w uczelni.
W ten sposób została wykorzystana niepowtarzalna historyczna szansa poznania kondycji kapitału społecznego młodzieży, pierwszych absolwentów reformowanej szkoły, którzy podjęli studia na UAM oraz tego, co dzieje się z tym kapitałem w uczelni. Jednoznacznie sformułowane założenia badawcze zostały konsekwentnie zrealizowane.
Jakkolwiek każdy z tomów ze względu na treść i strukturę, jest samodzielną monografią, złożone w cykl stanowią wielostronne przedstawienie przestrzeni, w której i poprzez którą tworzony jest kapitał społeczny. Odkrywane są również jego czynniki tkwiące w uczniach i studentach, ich habitusach oraz w różnych wymiarach funkcjonowania szkoły i uczelni.
Kolejną ważną cechą tych tomów jest to, że powstały one jako efekt zaangażowania zespołu badaczy pracujących na co dzień w różnych uczelniach. Jest to przykład umiejętności wykorzystania potencjału pracy zespołowej i kompetencji kooperacyjnych. Uwagę zwraca dyscyplina narracji zachowana przez wszystkich członków zespołu w całej trylogii.
Wszystkim nominowanym i nagrodzonym w tej edycji serdecznie gratuluję!
17 listopada 2015
16 listopada 2015
Nauczycielskie postulaty chyba będą zrealizowane po stu latach
Kilka miesięcy temu pisałem w blogu o pseudo Kongresie Edukacyjnym w Katowicach, w trakcie którego zespół ekspertów w składzie: Zofia Grudzińska, Elżbieta Piotrowska-Gromniak, Andrzej Pery oraz ich liderka Katarzyna Kieszkowska "pracował" ze stowarzyszeniami nauczycielskimi oraz instytucjami edukacyjnymi głównie z obszaru prywatnego, pozarządowego (np. Społeczne Towarzystwo Oświatowe, Krajowe Forum Oświaty Publicznej, Gdańska Fundacja Oświatowa, Stowarzyszenie Przyjaciół Bednarska i in.), by przygotować list dla pani minister JKR.
W liście tym znalazły się zwięźle sformułowane postulaty zmian w polskim systemie oświaty wraz z uzupełniającym i uzasadniającym te zmiany załącznikiem. Zdaniem autorek tego materiału - wypracowane propozycje są o tyle wartościowe, iż zostały konsultowane, a następnie sformułowane przez środowiska nauczycielskie z całej Polski. Jest w tym drobna przesada, bo 90% nauczycielskiego środowiska nie ma pojęcia o tej inicjatywie. Ba, nauczyciele nie wiedzą, że ich "rzecznicy" funkcjonują jako Zespół ds. Strategii przy Ministrze Edukacji Narodowej. Zresztą funkcjonuje tylko do powołania nowego rządu. Ministra już wyprowadza się z gabinetu.
Wspomniany list został wręczony minister J. Kluzik-Rostkowskie w marcu 2015, ale - jak wiemy - szefowa resortu sama pisywała różne listy, więc zapewne nie miała czasu na czytanie tego. Tymczasem zawiera on szereg postulatów, które ponoć nawiązują do wypracowanych podczas III Kongresu Edukacji wniosków. Część z nich pokrywa się z tezami zawartymi w dokumencie pt. "Porozumienie dla edukacji".
O tym, że list wyrzuciła do kosza świadczy fakt, że jego treść nie znalazła odzwierciedlenia w okresie minionego półrocza. To, że są to postulaty, jest świadectwem lekceważenia przez władze resortu edukacji strategicznego myślenia o rozwoju polskiej edukacji. Co napisano pani minister? Nie sposób przytoczyć tu pełnej treści Listu, ale w jego podsumowaniu zostały dobrze oddane nauczycielskie frustracje. właściwie, dobrze ilustrują powody, dla których społeczeństwo miało już dość tej ekipy.
PROPOZYCJE ZMIAN SŁUŻĄCYCH POPRAWIE CAŁEGO SYSTEMU OŚWIATOWEGO
1. W nowym systemie oświatowym doradcy metodyczni, metodycy akademiccy powinni mieć możliwość udziału w lekcjach nauczycieli ze stażem 1-5 lat, a także pozostałych.
Żadna ewaluacja ani SORE nie pokażą prawdziwego obrazu szkoły i nie pomogą nauczycielowi - często bezradnemu wobec nowych wyzwań, pojawiających się w kontakcie z uczniami i nauczaniu zgodnie z podstawą programową - uczyć lepiej.
2) Należy zlikwidować dotychczasowy system awansu, który doprowadził do demoralizacji nauczycieli i łamania podstawowych zasad etyki zawodowej:
- uruchomił w Internecie proceder publicznego handlu „dorobkiem” na poszczególne etapy awansu;
- uzależnił możliwość awansu od powiązań nieformalnych nauczycieli z nadzorem szkół i władzami samorządowymi.
3) Należy pilnie powołać komisję do wprowadzenia gruntownych zmian w egzaminowaniu.
4) Należy zmienić sposób monitorowania realizacji podstawy programowej. Obecnie jest on doprowadzony do absurdu.
5) Należy uporządkować wymagania wobec szkół wynikające z prawa oświatowego. Wielość sprawozdań demobilizuje dyrektorów i nauczycieli. Obciąża także szkołę koniecznością tworzenia dodatkowej dokumentacji, ogranicza realny czas przeznaczony na pracę nauczyciela z uczniem.
6) Należy wyeliminować tworzenie list rankingowych szkół oraz zmodyfikować system EWD, ponieważ szkodzą dobru uczniów, demoralizują nauczycieli i prowadzą do łamania podstawowych zasad etyki zawodowej.
7) Należy pamiętać, że edukacja każdego rocznika uczniów to proces długofalowy. Podstawą powodzenia są jasno określone kryteria, zadania i konsekwencja w daniu nauczycielom i uczniom czasu przeznaczonego na ich realizację.
8) Procesy edukacyjne nie mogą podlegać zmianom wprowadzanym chaotycznie, nawzajem wykluczającym się, bez wcześniejszego przygotowania nauczycieli i zapewnienia warunków ich realizacji.
Tymczasem ministrowie często się zmieniają, pozostawiając po sobie niedokończone, będące w trakcie wprowadzania pomysły reform. A ich następcy – zarzucają je i wprowadzają własne modyfikacje.
9) W zarządzaniu oświatą należy pamiętać, że wielość rozporządzeń, często wykluczających się, prowadzi do ich omijania i dezorganizacji pracy struktur podległych. Tymczasem od lat 90. ubiegłego wieku MEN proponowało i wdrażało wciąż nowe pomysły, nie dokonując analizy tego, jak są wprowadzane nowe rozporządzenia i czy nie destabilizują pracy szkoły. Ostatni przykład to inicjacja działania programu SORE, mimo że nic jeszcze nie wiadomo o losach i wynikach pilotażu cyfryzacji.
10) MEN powinien powołać grupy nauczycieli różnych przedmiotów z udziałem nauczycieli praktyków ze stowarzyszeń nauczycielskich do szczegółowej analizy podstawy programowej ze wszystkich przedmiotów na każdym etapie kształcenia, naniesienia poprawek i uzupełnień;
Wszystkie, wyżej omówione przez nas zagrożenia, były wpisane w nowe struktury egzaminacyjne jako ich logiczna, choć sprzeczna z intencjami innowatorów, konsekwencja. My, nauczyciele praktycy ze stowarzyszeń, sygnalizowaliśmy je w latach 90. XX wieku. jeszcze przed wprowadzeniem „Nowej Matury”, uczestnicząc we wszystkich możliwościach dyskursu społecznego. Nasz głos był wówczas jednak kompletnie lekceważony. Zarzucano nam brak nowoczesnego spojrzenia na oświatę, zacofanie i defetyzm. Wyniki pracy od 1999 roku potwierdzają nasz profesjonalizm i brak elementarnej wyobraźni ówczesnych entuzjastycznych propagatorów nowych struktur egzaminacyjnych. Chcemy zwrócić uwagę, że podstawowym obowiązkiem urzędników MEN jest usprawnianie pracy szkoły, dyrektorów i nauczycieli, a nie jej dezorganizacja.
Na szczęście, w ostatnim czasie zauważamy narastającą konsekwencję w dążeniu MEN do naprawienia skutków błędów poprzednich ekip i wprowadzaniu zmian korzystnych dla edukacji polskich dzieci i młodzieży. Po latach lekceważenia i arogancji ze strony byłych przedstawicieli władz RP, zaczynamy mieć poczucie wspólnoty celów i poczucie wpływu na doskonalenie pracy polskiej szkoły. W związku z tym liczymy na uważne zapoznanie się z naszymi spostrzeżeniami i uwzględnienie naszych propozycji w procesie aktualnie planowanych zmian w polskiej oświacie.
Nowoczesna szkoła europejska powinna realizować zasadę egalitaryzmu – stymulować rozwój, umożliwiać kształtowanie dojrzałej osobowości, uczyć, wychowywać, pomagać w rozwijaniu zainteresowań i pasji, w pogłębianiu uzdolnień, w wyborze zawodu, wyrównywać szanse i niwelować różnice społeczne. Obecna szkoła polska - podporządkowana w ostatnich latach zasadzie uczenia pod egzamin – paradoksalnie nie miała czasu na realizację tych celów podstawowych.
W związku z tym cieszy nas fakt, że obecni przedstawiciele MEN dostrzegają problem i chcą pracować wspólnie z nauczycielami praktykami nad poprawą sytuacji. Ze względu na dobro kolejnych roczników uczniów polskiej szkoły mamy nadzieję, że proponowane przez nas zmiany zostaną wprowadzone w trybie pilnym.
Przy okazji tych działań powołano w styczniu 2015 roku Federację Stowarzyszeń Nauczycielskich z siedzibą na Uniwersytecie Warszawskim. Jej prezesem została pani dr Małgorzata Piotrowska-Skrzypek ze Stowarzyszenia Nauczycieli Języka Francuskiego. Na szczęście ta Federacja działa niezależnie od MEN, toteż zorganizowała w dn. 4 listopada 2015 r. w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego ciekawą debatę pt. Edukacja na NOWO w Laboratorium szkoły przyszłości. Może dlatego jest to cenna inicjatywa, że jak stwierdził prof. Lech Mankiewicz: Nauczyciele to NIE posłuszni wykonawcy poleceń MEN, ale kreatorzy szkolnej rzeczywistości.
15 listopada 2015
O wyborach do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN i związanych z nimi problemach
Ostatnie dni mijającego tygodnia były pełne różnych wydarzeń i emocji. Strajk Lufthansy uniemożliwił mój powrót z zagranicy do Warszawy, by móc uczestniczyć w posiedzeniu Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN.
Na szczęście został wcześniej zaproszony na to posiedzenie Przewodniczący Komisji Wyborczej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN - prof. dr hab. Marek Konopczyński, który - podobnie jak miało to miejsce w przypadku jeszcze kilku innych komitetów naukowych - omówił przebieg wyborów do KNP PAN i powód koniecznego głosowania nad przyjęciem już pełnej listy uczonych wybranych w tajnych wyborach na kadencję 2015-2018.
Lista została ostatecznie zatwierdzona, a zatem Dziekan Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN prof. dr hab. Stanisław Filipowicz zaprosi zapewne w grudniu br. profesorów tytularnych i uczelnianych do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, by wręczyć im w siedzibie PAN nominacje. Są to:
1. Krystyna Ablewicz – Uniwersytet Jagielloński w Krakowie
2. Wiesław Ambrozik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
3. Ryszard Bera – Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie
4. Maria Czerepaniak-Walczak – Uniwersytet Szczeciński
5. Agnieszka Cybal-Michalska – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
6. Maria Dudzikowa – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
7. Zenon Gajdzica – Uniwersytet Śląski
8. Ryszard Gerlach – Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
9. Agnieszka Gromkowska-Melosik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
10. Krzysztof Jakubiak – Uniwersytet Gdański
11. Wiesław Jamrożek – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
12. Dorota Klus-Stańska – Uniwersytet Gdański
13. Marek Konopczyński – Wyższa Szkoła Nauk Społecznych PEDAGOGIUM w Warszawie
14. Mirosław Kowalski – Uniwersytet Zielonogórski
15. Amadeusz Krause – Uniwersytet Gdański
16. Barbara Kromolicka – Uniwersytet Szczeciński
17. Henryka Kwiatkowska – Wyższa Szkoła Nauk Społecznych PEDAGOGIUM w Warszawie
18. Stefan M. Kwiatkowski – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
19. Zbigniew Kwieciński - czł. rzeczywisty PAN
20. Roman Leppert – Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
21. Zbyszko Melosik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
22. Jerzy Nikitorowicz – Uniwersytet w Białymstoku
23. Ks. Marian Nowak – Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II w Lublinie
24. Tadeusz Pilch – Wyższa Szkoła Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie
25. Andrzej Radziewicz-Winnicki - Uniwersytet Zielonogórski
26. Mirosław Sobecki – Uniwersytet w Białymstoku
27. Władysława Szulakiewicz – Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
28. Mirosław J. Szymański – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
29. Bogusław Śliwerski – Uniwersytet Łódzki/Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
30. Wiesław Theiss – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
31. Marzenna E. Zaorska – Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
Skład osobowy naszego Komitetu jest tylko i wyłącznie pochodną wyników tajnych wyborów samodzielnych pracowników naukowych, które wyraźnie wskazują stopień poparcia środowisk akademickich dla konkretnych kandydatów do KNP. Nie jest to zatem organ, którego podstawą ma być zasada reprezentatywności tak wszystkich ośrodków akademickich w kraju, jak i subdyscyplin w naukach pedagogicznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest on świadectwem najwyżej cenionej w kraju twórczości naukowej jego członków lub/i ich zaangażowania organizacyjno-dydaktycznego, edukatorskiego, a tym samym ich wkładu w rozwój pedagogiki jako nauki, praktyki oraz na rzecz rozwoju kadr akademickich.
Wydaje się, że o wynikach wyborów rozstrzygają nie tylko najsilniejsze naukowo podstawowe jednostki uniwersyteckie czy akademii pedagogicznych, ale także wielostronna współpraca naukowców z innymi uczelniami i wzbogacanie procesu kształcenia ich kadr nauczycielskich. Brak przedstawicielstwa którejś z jednostek akademickich może wynikać z bardzo różnych przyczyn, z których nie zdajemy sobie sprawy, gdyż mogą one tkwić także w każdej jednostce akademickiej (np. lekceważenie wyborów przez niektórych akademików, głosowanie tylko na siebie lub 2-3 osoby spoza jednostki, kierowanie się sympatią, osobistymi więziami, znajomością, docenieniem osiągnięć naukowych, albo chęć "odegrania się", zawiść, nienawiść itp.).
Reprezentowane są natomiast przez członków KNP najważniejsze subdyscypliny pedagogiki, jak historia wychowania, pedagogika ogólna, pedagogika porównawcza, pedagogika specjalna, pedeutologia, pedagogika społeczna, pedagogika pracy, pedagogika (wczesno-)szkolna, pedagogika resocjalizacyjna. Brakuje obecności przedstawiciela andragogiki i dydaktyki ogólnej, co jest w przypadku tej ostatniej wytłumaczalne bardzo głębokim kryzysem tej subdyscypliny naukowej w pedagogice współczesnej.
W Komitecie zasiadali, a w nowej kadencji uczestniczyć będą naukowcy z podstawowych jednostek uczelnianych w naszym kraju, które mają uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie pedagogika. Co ważne, są tu profesorowie z dwóch uczelni niepublicznych (WSIiE TWP w Olsztynie w Elblągu i Wyższa Szkoła Nauk Społecznych - PEDAGOGIUM w Warszawie, przy czym WSNS - "Pedagogium" ma uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk społecznych w dyscyplinie - pedagogika).
Wyraźnie reprezentowane były i/lub są nadal w KNP PAN uniwersyteckie Wydziały: Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, Humanistycznego w Uniwersytecie Szczecińskim, Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, w Białymstoku czy w Lublinie.
W trakcie tej kadencji zmarło dwóch członków rzeczywistych PAN: prof. prof Wincenty Okoń dr h.c. oraz Czesław Kupisiewicz dr h.c., , toteż pedagodzy są wśród członków Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN reprezentowani jedynie przez prof. Zbigniewa Kwiecińskiego, który odnotował w tej kadencji awans z członka korespondenta PAN na członka rzeczywistego (także dzięki poparciu naszego Komitetu, jak i śp. prof. Czesława Kupisiewicza).
Są też w Komitecie inni - nieobecni, z bardzo różnych powodów. Tegoroczne wybory uświadomiły nam także istotną zmianę, która ma miejsce. Z jednej bowiem strony mogłoby się wydawać, że było - w stosunku do wyborów z 2011 r. - dwukrotnie większe zainteresowanie udziałem w nich naszych profesorów tytularnych i uczelnianych, ale z drugiej strony wiemy o wzroście awansów naukowych w naszym środowisku.
KADENCJA 2015-2018
1. LICZBA OSÓB UPRAWNIONYCH (POSIADAJĄCYCH PRAWO WYBORCZE)– 611;
2. LICZBA PRZYSŁANYCH KART WYBORCZYCH – 390;
3. LICZBA PRZYSŁANYCH WAŻNYCH KART WYBORCZYCH – 389;
4. LICZBA PRZYSŁANYCH NIEWAŻNYCH KART WYBORCZYCH – 1 (WPISANO 11 KANDYDATÓW)
5. LICZBA PRZYSŁANYCH OŚWIADCZEŃ OD OSÓB WYRAŻAJĄCYCH ZGODĘ NA KANDYDOWANIE DO KNP – 286;
6. LICZBA WYSŁANYCH PO TERMINIE 19 PAŹDZIERNIKA BR. KART WYBORCZYCH - 6.
Ujawniły się też typowo polskie cechy, a mianowicie wysyłanie kart do głosowania już po obowiązującym terminie. Kalendarz wyborczy został przyjęty przez władze Wydziału I PAN, toteż w żadnej mierze nie mógł być naruszony tylko dlatego, że ktoś przypomniał sobie o wyborach do KNP PAN po obowiązującym terminie. Data stempla pocztowego jest czytelna na 6 kopertach z kartami wyborczymi (Gdańsk, Poznań, Wrocław, 3 x Kraków). Stemple na kopertach noszą daty: 22.10; 3x 23.10; 27.10; 28.10. Głosowanie zakończyło się 19 października. Komisję obligowała data stempla pocztowego, toteż z w/w datą koperty nie zostały w ogóle otwierane, a dołączono je do dokumentacji wyborczej, która została przekazana do PAN.
Niektórzy profesorowie - spośród obecnego jeszcze składu Komitetu - w ogóle nie uczestniczyli w posiedzeniach lub czynili to bardzo rzadko. Dla jednych był to zapewne tylko "dodatek" do gromadzonych zasług akademickich, w przypadku innych była to kwestia istotnych obowiązków akademickich we własnej jednostce, osłabienia organizmu czy poważnej choroby.
Zdarzało się, że karty do głosowania zostały przesłane na wskazany przez dziekana danej jednostki adres. Jeśli ten nie był zaktualizowany w tej jednostce, to Komisja Wyborcza nie miała na to już żadnego wpływu. Do władz wszystkich jednostek zostało skierowane w lipcu br. pismo z prośbą o przekazanie dokładnych danych o osobach spełniających fundamentalne kryteria wraz z adresem, na który Komisja mogłaby przesłać kartę do głosowania.
Każdy wyborca mógł wskazać tylko 10 kandydatów (na 30 miejsc). Ilu skorzystało z tej możliwości? Tego Komisja nie liczyła podobnie, jak w wyborach politycznych, w trakcie których komisje wyborcze nie dociekają powodów wyniku głosowania. Socjolodzy i politolodzy mogą prowadzić różnego rodzaju analizy statystyczne, gdyż tym wyborom towarzyszą najsilniejsze ośrodki badań sondażowych.
Kogo zaś interesują wybory do komitetów naukowych PAN? Nikogo, poza może osobami zainteresowanymi, by znaleźć się w składzie tego gremium lub/i by nie dopuścić określone osoby do uzyskania nominacji. O ile jednak wybory polityczne mają przełożenie na bardzo dobrze płatną karierę zawodową (poseł, senator, pracownik biura poselskiego czy senatorskiego itp.), o tyle wybory do komitetów naukowych PAN mają charakter służby społeczno-akademickiej. Nie mamy wglądu w ludzkie motywacje, w racje podejmowania takich, a nie innych wskazań na karcie wyborczej.
Zwrócę uwagę na jeszcze inne kwestie, które budziły emocje, rodziły różnego rodzaju insynuacje, zapewne z powodu nieznajomości prawa, jakie obowiązywało Komisję Wyborczą. Na szczęście, po raz pierwszy w wykazie osób z uprawnieniami do uczestniczenia w wyborach do Komitetu Nauk Pedagogicznych nie znalazły się osoby już nieżyjące (co miało miejsce w wielu poprzednich wyborach), ale także osoby, które uzyskały docenturę na Słowacji z kierunku kształcenia jako nie mającego nic wspólnego z pedagogiką.
To, że władze uczelni zatrudniają takie osoby jako doktorów habilitowanych jest zgodne z polskim prawem i zawartą umową międzypaństwową obejmując jednak tylko i wyłącznie proces kształcenia. Takie osoby mogą być w minimum kadrowym do kształcenia na dowolnych kierunkach studiów, bo taki mamy chaos prawny w naszym kraju, albo wypreparowaną przez nieuczciwy w środowisku akademickim lobbing z wsparciem MNiSW, z czego doskonale zdają sobie sprawę tak sami zainteresowani, jak i władze resortu.
PAN nie ma z tym żadnego związku. Musimy przestrzegać prawa i etyki akademickiej. Jeżeli ktoś uzyskał słowacką docenturę z pedagogiki, nikt tego nie kwestionował w kategoriach prawa do pracy. Natomiast, jeżeli dyplom dra hab. dotyczył np. "pracy socjalnej", "katechetyki - czyli dydaktyki religii", a dany pracownik nie wszczął postępowania w zakresie pedagogiki w kraju, to nie ma to już związku z dyscypliną naukową, jaką mają reprezentować w komitecie naukowym jego członkowie.
Wpłynęła także opinia, w świetle której ze zdziwieniem został przyjęty fakt (przed wyborami a po ogłoszeniu regulaminu nie został on poddany żadnej wątpliwości prawno-etycznej), że wśród wybranych znalazła się zdecydowana większość członków Komisji Wyborczej do KNP PAN (przewodniczący Komisji, sekretarz i dwóch członków). Kandydowanie do jakiegokolwiek gremium członków komisji wyborczej, nawet jeżeli ordynacja na to pozwala, jest sprzeczne z zasadami demokracji, a w przypadku pracowników naukowych także z dobrymi obyczajami akademickimi. Taka sytuacja jest moralnie wątpliwa i nie powinna się zdarzyć w tak szacownym i opiniotwórczym gronie.
Komisja wyborcza została wybrana - tak jest za każdym razem - cztery lata temu na I posiedzeniu w dn. 6 grudnia 2011 r. Takie rozwiązanie obowiązuje w odniesieniu do wszystkich komitetów naukowych PAN, a nie tylko KNP PAN. Zgodnie z Regulaminem PAN skład wybieranej co cztery lata komisji wyborczej musi być wyłoniony spośród członków Komitetu. Podobnie przecież czyni się w czasie posiedzeń rad wydziałów czy instytutów, kiedy powołuje się tzw. komisje skrutacyjne. Członkami komisji wyborczej są z mocy prawa członkowie komitetu naukowego i zachowują prawo do kandydowania.
Członkami Komisji Wyborczej na kadencję 2019-2022 będą także wybrani z nowego składu profesorowie. Oczywiście, możemy złożyć zapytanie do Prezesa PAN, czy nie widzi w tej praktyce naruszenia dobrych obyczajów i czy nie należałoby wprowadzić zmian w Regulaminie Wyborów do Komitetów Naukowych PAN. Dotychczas nikt na tę kwestię nie zwracał uwagi. Zapewne dlatego, że skoro wybranymi są najbardziej cenieni naukowcy z kraju, to powinno się obdarzać ich pełnym, a nie cząstkowym zaufaniem.
W pozostałych przypadkach, kiedy otrzymuję zapytania, a takie także docierały do Komisji Wyborczej, jak to jest możliwe, że nie ma w Komitecie Nauk Pedagogicznych tej czy innej osoby, to mogłem szczerze odpowiedzieć - NIE WIEM. Nie byłem członkiem Komisji Wyborczej, a każde zapytanie przekierowywałem do Przewodniczącego. Jestem pełen szacunku dla naprawdę rzetelnej, niezwykle klarownej i zdyscyplinowanej prawnie pracy całej Komisji. Za to pragnę podziękować wszystkim jej członkom.
Na szczęście został wcześniej zaproszony na to posiedzenie Przewodniczący Komisji Wyborczej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN - prof. dr hab. Marek Konopczyński, który - podobnie jak miało to miejsce w przypadku jeszcze kilku innych komitetów naukowych - omówił przebieg wyborów do KNP PAN i powód koniecznego głosowania nad przyjęciem już pełnej listy uczonych wybranych w tajnych wyborach na kadencję 2015-2018.
Lista została ostatecznie zatwierdzona, a zatem Dziekan Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN prof. dr hab. Stanisław Filipowicz zaprosi zapewne w grudniu br. profesorów tytularnych i uczelnianych do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, by wręczyć im w siedzibie PAN nominacje. Są to:
1. Krystyna Ablewicz – Uniwersytet Jagielloński w Krakowie
2. Wiesław Ambrozik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
3. Ryszard Bera – Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie
4. Maria Czerepaniak-Walczak – Uniwersytet Szczeciński
5. Agnieszka Cybal-Michalska – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
6. Maria Dudzikowa – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
7. Zenon Gajdzica – Uniwersytet Śląski
8. Ryszard Gerlach – Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
9. Agnieszka Gromkowska-Melosik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
10. Krzysztof Jakubiak – Uniwersytet Gdański
11. Wiesław Jamrożek – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
12. Dorota Klus-Stańska – Uniwersytet Gdański
13. Marek Konopczyński – Wyższa Szkoła Nauk Społecznych PEDAGOGIUM w Warszawie
14. Mirosław Kowalski – Uniwersytet Zielonogórski
15. Amadeusz Krause – Uniwersytet Gdański
16. Barbara Kromolicka – Uniwersytet Szczeciński
17. Henryka Kwiatkowska – Wyższa Szkoła Nauk Społecznych PEDAGOGIUM w Warszawie
18. Stefan M. Kwiatkowski – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
19. Zbigniew Kwieciński - czł. rzeczywisty PAN
20. Roman Leppert – Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
21. Zbyszko Melosik – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
22. Jerzy Nikitorowicz – Uniwersytet w Białymstoku
23. Ks. Marian Nowak – Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II w Lublinie
24. Tadeusz Pilch – Wyższa Szkoła Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie
25. Andrzej Radziewicz-Winnicki - Uniwersytet Zielonogórski
26. Mirosław Sobecki – Uniwersytet w Białymstoku
27. Władysława Szulakiewicz – Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
28. Mirosław J. Szymański – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
29. Bogusław Śliwerski – Uniwersytet Łódzki/Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
30. Wiesław Theiss – Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie
31. Marzenna E. Zaorska – Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
Skład osobowy naszego Komitetu jest tylko i wyłącznie pochodną wyników tajnych wyborów samodzielnych pracowników naukowych, które wyraźnie wskazują stopień poparcia środowisk akademickich dla konkretnych kandydatów do KNP. Nie jest to zatem organ, którego podstawą ma być zasada reprezentatywności tak wszystkich ośrodków akademickich w kraju, jak i subdyscyplin w naukach pedagogicznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest on świadectwem najwyżej cenionej w kraju twórczości naukowej jego członków lub/i ich zaangażowania organizacyjno-dydaktycznego, edukatorskiego, a tym samym ich wkładu w rozwój pedagogiki jako nauki, praktyki oraz na rzecz rozwoju kadr akademickich.
Wydaje się, że o wynikach wyborów rozstrzygają nie tylko najsilniejsze naukowo podstawowe jednostki uniwersyteckie czy akademii pedagogicznych, ale także wielostronna współpraca naukowców z innymi uczelniami i wzbogacanie procesu kształcenia ich kadr nauczycielskich. Brak przedstawicielstwa którejś z jednostek akademickich może wynikać z bardzo różnych przyczyn, z których nie zdajemy sobie sprawy, gdyż mogą one tkwić także w każdej jednostce akademickiej (np. lekceważenie wyborów przez niektórych akademików, głosowanie tylko na siebie lub 2-3 osoby spoza jednostki, kierowanie się sympatią, osobistymi więziami, znajomością, docenieniem osiągnięć naukowych, albo chęć "odegrania się", zawiść, nienawiść itp.).
Reprezentowane są natomiast przez członków KNP najważniejsze subdyscypliny pedagogiki, jak historia wychowania, pedagogika ogólna, pedagogika porównawcza, pedagogika specjalna, pedeutologia, pedagogika społeczna, pedagogika pracy, pedagogika (wczesno-)szkolna, pedagogika resocjalizacyjna. Brakuje obecności przedstawiciela andragogiki i dydaktyki ogólnej, co jest w przypadku tej ostatniej wytłumaczalne bardzo głębokim kryzysem tej subdyscypliny naukowej w pedagogice współczesnej.
W Komitecie zasiadali, a w nowej kadencji uczestniczyć będą naukowcy z podstawowych jednostek uczelnianych w naszym kraju, które mają uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie pedagogika. Co ważne, są tu profesorowie z dwóch uczelni niepublicznych (WSIiE TWP w Olsztynie w Elblągu i Wyższa Szkoła Nauk Społecznych - PEDAGOGIUM w Warszawie, przy czym WSNS - "Pedagogium" ma uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk społecznych w dyscyplinie - pedagogika).
Wyraźnie reprezentowane były i/lub są nadal w KNP PAN uniwersyteckie Wydziały: Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, Humanistycznego w Uniwersytecie Szczecińskim, Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, w Białymstoku czy w Lublinie.
W trakcie tej kadencji zmarło dwóch członków rzeczywistych PAN: prof. prof Wincenty Okoń dr h.c. oraz Czesław Kupisiewicz dr h.c., , toteż pedagodzy są wśród członków Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN reprezentowani jedynie przez prof. Zbigniewa Kwiecińskiego, który odnotował w tej kadencji awans z członka korespondenta PAN na członka rzeczywistego (także dzięki poparciu naszego Komitetu, jak i śp. prof. Czesława Kupisiewicza).
Są też w Komitecie inni - nieobecni, z bardzo różnych powodów. Tegoroczne wybory uświadomiły nam także istotną zmianę, która ma miejsce. Z jednej bowiem strony mogłoby się wydawać, że było - w stosunku do wyborów z 2011 r. - dwukrotnie większe zainteresowanie udziałem w nich naszych profesorów tytularnych i uczelnianych, ale z drugiej strony wiemy o wzroście awansów naukowych w naszym środowisku.
KADENCJA 2015-2018
1. LICZBA OSÓB UPRAWNIONYCH (POSIADAJĄCYCH PRAWO WYBORCZE)– 611;
2. LICZBA PRZYSŁANYCH KART WYBORCZYCH – 390;
3. LICZBA PRZYSŁANYCH WAŻNYCH KART WYBORCZYCH – 389;
4. LICZBA PRZYSŁANYCH NIEWAŻNYCH KART WYBORCZYCH – 1 (WPISANO 11 KANDYDATÓW)
5. LICZBA PRZYSŁANYCH OŚWIADCZEŃ OD OSÓB WYRAŻAJĄCYCH ZGODĘ NA KANDYDOWANIE DO KNP – 286;
6. LICZBA WYSŁANYCH PO TERMINIE 19 PAŹDZIERNIKA BR. KART WYBORCZYCH - 6.
Ujawniły się też typowo polskie cechy, a mianowicie wysyłanie kart do głosowania już po obowiązującym terminie. Kalendarz wyborczy został przyjęty przez władze Wydziału I PAN, toteż w żadnej mierze nie mógł być naruszony tylko dlatego, że ktoś przypomniał sobie o wyborach do KNP PAN po obowiązującym terminie. Data stempla pocztowego jest czytelna na 6 kopertach z kartami wyborczymi (Gdańsk, Poznań, Wrocław, 3 x Kraków). Stemple na kopertach noszą daty: 22.10; 3x 23.10; 27.10; 28.10. Głosowanie zakończyło się 19 października. Komisję obligowała data stempla pocztowego, toteż z w/w datą koperty nie zostały w ogóle otwierane, a dołączono je do dokumentacji wyborczej, która została przekazana do PAN.
Niektórzy profesorowie - spośród obecnego jeszcze składu Komitetu - w ogóle nie uczestniczyli w posiedzeniach lub czynili to bardzo rzadko. Dla jednych był to zapewne tylko "dodatek" do gromadzonych zasług akademickich, w przypadku innych była to kwestia istotnych obowiązków akademickich we własnej jednostce, osłabienia organizmu czy poważnej choroby.
Zdarzało się, że karty do głosowania zostały przesłane na wskazany przez dziekana danej jednostki adres. Jeśli ten nie był zaktualizowany w tej jednostce, to Komisja Wyborcza nie miała na to już żadnego wpływu. Do władz wszystkich jednostek zostało skierowane w lipcu br. pismo z prośbą o przekazanie dokładnych danych o osobach spełniających fundamentalne kryteria wraz z adresem, na który Komisja mogłaby przesłać kartę do głosowania.
Każdy wyborca mógł wskazać tylko 10 kandydatów (na 30 miejsc). Ilu skorzystało z tej możliwości? Tego Komisja nie liczyła podobnie, jak w wyborach politycznych, w trakcie których komisje wyborcze nie dociekają powodów wyniku głosowania. Socjolodzy i politolodzy mogą prowadzić różnego rodzaju analizy statystyczne, gdyż tym wyborom towarzyszą najsilniejsze ośrodki badań sondażowych.
Kogo zaś interesują wybory do komitetów naukowych PAN? Nikogo, poza może osobami zainteresowanymi, by znaleźć się w składzie tego gremium lub/i by nie dopuścić określone osoby do uzyskania nominacji. O ile jednak wybory polityczne mają przełożenie na bardzo dobrze płatną karierę zawodową (poseł, senator, pracownik biura poselskiego czy senatorskiego itp.), o tyle wybory do komitetów naukowych PAN mają charakter służby społeczno-akademickiej. Nie mamy wglądu w ludzkie motywacje, w racje podejmowania takich, a nie innych wskazań na karcie wyborczej.
Zwrócę uwagę na jeszcze inne kwestie, które budziły emocje, rodziły różnego rodzaju insynuacje, zapewne z powodu nieznajomości prawa, jakie obowiązywało Komisję Wyborczą. Na szczęście, po raz pierwszy w wykazie osób z uprawnieniami do uczestniczenia w wyborach do Komitetu Nauk Pedagogicznych nie znalazły się osoby już nieżyjące (co miało miejsce w wielu poprzednich wyborach), ale także osoby, które uzyskały docenturę na Słowacji z kierunku kształcenia jako nie mającego nic wspólnego z pedagogiką.
To, że władze uczelni zatrudniają takie osoby jako doktorów habilitowanych jest zgodne z polskim prawem i zawartą umową międzypaństwową obejmując jednak tylko i wyłącznie proces kształcenia. Takie osoby mogą być w minimum kadrowym do kształcenia na dowolnych kierunkach studiów, bo taki mamy chaos prawny w naszym kraju, albo wypreparowaną przez nieuczciwy w środowisku akademickim lobbing z wsparciem MNiSW, z czego doskonale zdają sobie sprawę tak sami zainteresowani, jak i władze resortu.
PAN nie ma z tym żadnego związku. Musimy przestrzegać prawa i etyki akademickiej. Jeżeli ktoś uzyskał słowacką docenturę z pedagogiki, nikt tego nie kwestionował w kategoriach prawa do pracy. Natomiast, jeżeli dyplom dra hab. dotyczył np. "pracy socjalnej", "katechetyki - czyli dydaktyki religii", a dany pracownik nie wszczął postępowania w zakresie pedagogiki w kraju, to nie ma to już związku z dyscypliną naukową, jaką mają reprezentować w komitecie naukowym jego członkowie.
Wpłynęła także opinia, w świetle której ze zdziwieniem został przyjęty fakt (przed wyborami a po ogłoszeniu regulaminu nie został on poddany żadnej wątpliwości prawno-etycznej), że wśród wybranych znalazła się zdecydowana większość członków Komisji Wyborczej do KNP PAN (przewodniczący Komisji, sekretarz i dwóch członków). Kandydowanie do jakiegokolwiek gremium członków komisji wyborczej, nawet jeżeli ordynacja na to pozwala, jest sprzeczne z zasadami demokracji, a w przypadku pracowników naukowych także z dobrymi obyczajami akademickimi. Taka sytuacja jest moralnie wątpliwa i nie powinna się zdarzyć w tak szacownym i opiniotwórczym gronie.
Komisja wyborcza została wybrana - tak jest za każdym razem - cztery lata temu na I posiedzeniu w dn. 6 grudnia 2011 r. Takie rozwiązanie obowiązuje w odniesieniu do wszystkich komitetów naukowych PAN, a nie tylko KNP PAN. Zgodnie z Regulaminem PAN skład wybieranej co cztery lata komisji wyborczej musi być wyłoniony spośród członków Komitetu. Podobnie przecież czyni się w czasie posiedzeń rad wydziałów czy instytutów, kiedy powołuje się tzw. komisje skrutacyjne. Członkami komisji wyborczej są z mocy prawa członkowie komitetu naukowego i zachowują prawo do kandydowania.
Członkami Komisji Wyborczej na kadencję 2019-2022 będą także wybrani z nowego składu profesorowie. Oczywiście, możemy złożyć zapytanie do Prezesa PAN, czy nie widzi w tej praktyce naruszenia dobrych obyczajów i czy nie należałoby wprowadzić zmian w Regulaminie Wyborów do Komitetów Naukowych PAN. Dotychczas nikt na tę kwestię nie zwracał uwagi. Zapewne dlatego, że skoro wybranymi są najbardziej cenieni naukowcy z kraju, to powinno się obdarzać ich pełnym, a nie cząstkowym zaufaniem.
W pozostałych przypadkach, kiedy otrzymuję zapytania, a takie także docierały do Komisji Wyborczej, jak to jest możliwe, że nie ma w Komitecie Nauk Pedagogicznych tej czy innej osoby, to mogłem szczerze odpowiedzieć - NIE WIEM. Nie byłem członkiem Komisji Wyborczej, a każde zapytanie przekierowywałem do Przewodniczącego. Jestem pełen szacunku dla naprawdę rzetelnej, niezwykle klarownej i zdyscyplinowanej prawnie pracy całej Komisji. Za to pragnę podziękować wszystkim jej członkom.
14 listopada 2015
Pożegnanie prof. Czesława Kupisiewicza
(fot. wykonana w mieszkaniu prof. Czesława Kupisiewicza w dniu 90-urodzin)
Jakże bolesne było wczorajsze pożegnanie wybitnego polskiego pedagoga - Profesora Czesława Kupisiewicza – członka rzeczywistego PAN, doktora honoris causa, b. prorektora Uniwersytetu Warszawskiego, którego pogrzeb miał miejsce na Cmentarzu Północnym w Warszawie. Nie dostrzegłem wśród przybyłych - ani nikogo z władz rektorskich Uniwersytetu Warszawskiego, ani władz dziekańskich Wydziału Pedagogicznego tej Uczelni. Kilkadziesiąt lat pracy w służbie Jego Alma Mater okazało się dla urzędujących dzisiaj władz UW jakąś barierą. A może ich nie dostrzegłem? Mój uniwersytet żegna swoich profesorów, w tym byłych rektorów z wielkimi honorami. Świat się zmienia.
Jak to dobrze, że towarzyszyli w tej "ostatniej drodze" profesorowie doceniający wielkość i wyjątkowy wkład w naukę - JM Rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie prof. APS Jan Łaszczyk, prorektor APS - prof. zw. Stefan M. Kwiatkowski i dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych APS prof. APS Maciej Tanaś. Ostatni okazali się pierwszymi, mimo że Cz. Kupisiewicz był zaledwie kilka lat członkiem społeczności tej Akademii.
Nasuwa mi się wiersz Wisławy Szymborskiej pt.„Kot w pustym mieszkaniu”, którego pierwszy wers mógłbym strawestować:
„Umrzeć - tego nie robi się pedagogom, bo co mają począć bez Niego”.
Wiemy, że każdy koniec jest czegoś początkiem, a jak pisała noblistka - „podział na ziemię i niebo to nie jest właściwy sposób myślenia o tej całości. Pozwala tylko przeżyć pod dokładniejszym adresem…”, a tym adresem od kilkudziesięciu lat była dla Profesora Polska Akademia Nauk, zaś w ostatnich latach życia szczególnie - Wyższa Szkoła "Humanitas" w Sosnowcu i Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
W imieniu Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN żegnałem pedagoga wielkiego umysłu i serca, humanistę, znakomitego nauczyciela nauczycieli, mając świadomość tego, że wraz z Jego odejściem kończy się pewna epoka w dziejach nauk pedagogicznych. Odszedł bowiem na wieczną wartę ostatni już z trzech sosnowieckich "tenorów polskiej pedagogiki" (po B. Nawroczyńskim i B. Suchodolskim).
Skomentuję to za W. Szymborską: Ci, co wiedzieli o co tutaj szło, muszą ustąpić miejsca tym, co wiedzą mało. I mniej niż mało. I wreszcie tyle co nic”.
Czy młodszemu pokoleniu dana jest pewność dalszego losu? Jak na ironię, właśnie w tym dniu przeczytałem w jednej z ogólnokrajowych gazet, żeby młodzi Polacy zanadto nie zabiegali o bycie perfekcjonistami, nie troszczyli się o innych, nie zapracowywali się, bo i po co, skoro życie musi być lekkie, łatwe i przyjemne, najlepiej bez wysiłku, ksobne. Taka jest recepta na ponowoczesne i popkulturowe życie czy - jak określa to prof. Zbyszko Melosik - życie w stylu "instant".
Prof. Czesław Kupisiewicz żył w okresie nieprawdopodobnych zmian ustrojowych, społecznych i politycznych, ale także w czasach dynamicznie rozwijającej się wiedzy na temat kształcenia i wychowywania innych, której sam także był współtwórcą, niezależnie od osobistego życia pełnego dramatycznych okoliczności i wydarzeń. Pisał i często opowiadał o tym, jak kilka razy odzyskiwał swoje życie w dramatycznych okolicznościach okresu okupacji, ale i o tym, jak dumny był z Ojczyzny, której z pasją i zaangażowaniem służył przez kilkadziesiąt lat bez oczekiwania na jakiekolwiek gratyfikacje. Może właśnie dlatego, że widział i przeżywał śmierć bliskich i obcych sobie osób, potrafił dzielić się z innymi wartością własnego życia?
Był wśród nas i dla nas nawet wówczas, kiedy spotykały go zarówno sukcesy, jak i życiowo przykre sytuacje. Nikt z nas nie jest wolny od trosk i zmartwień, od radości i euforii, ale i od rozczarowań czy braku pokory. Profesor potrafił jednak wznosić się ponad małostkowe postawy, zawsze oczekując więcej od siebie, by inni mogli uczyć się wzniosłości intelektualnej, duchowej i emocjonalnej, by pozyskiwać jak najwięcej dla siebie. Dzięki temu mogliśmy czuć się potrzebni i poszerzać ruch ludzi przyjaznych, otwartych, pracowitych. Oby było jak najwięcej takich naukowców, tak głęboko misyjnych w akademickim stylu, badaczy, którzy swoją niespożytą ciekawością świata per se, świata kultury i natury, piękna i twórczości będą potrafili obdarzać sobą innych.
(fot. Spotkanie profesora Cz. Kupisiewicza w dn. 3 grudnia 2012 r. w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie z autorami planowanych wówczas podręczników i monografii akademickich pod patronatem KNP PAN)
Zmarły Uczony rozwijał dydaktykę, historię myśli pedagogicznej i pedagogikę porównawczą wzbudzając podziw dla wielkiego talentu konstruowania syntez, prowadzenia metanarracji i wydobywania z dokonań minionych pokoleń wartości, myśli i idei, którym nadawał nową formę, uaktualniał ich znaczenie dla potrzeb życia i rozumienia jego sensów „tu i teraz”, ale zawsze z wychyleniem ku przyszłości. Żegnało Go z wielkim smutkiem i bólem rozstania grono przyjaciół, koleżanek i kolegów, byłych współpracowników, członków Akademii i jej komitetów naukowych, Jego uczniów, studentów, doktorantów oraz wypromowanych dzięki Jego sztuce kształcenia - doktorów habilitowanych i tytularnych profesorów. Nie wszyscy mogli osobiście uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu.
Teraz nowe pokolenie powinno napisać kolejny tom Jego wydawniczej serii „Myśliciele o wychowaniu”, w którym Jego dzieło stanowić będzie kolejny rozdział wielkiej księgi pamięci o klasykach światowej pedagogiki. Kupisiewicz wpisał w nią swój akademicki kod perfekcjonizmu, twórczej pasji i wielkiego serca. Jego uwagi, zasady, wskazówki, wyjątkowe poczucie humoru i dystansu z troską o jak najwyższą jakość stają się dla nas trudnym wyzwaniem.
Podziękowałem Profesorowi za wielki dar Jego OBECNOŚCI, która trwać będzie przez kolejne wieki zapisana w licznych dziełach, a naszych sercach i umysłach. Żegnając Profesora słowami noblistki jako tego, który - „Od słów rozniecał spojrzenia, Od spojrzeń zapalał słowa. W szerokie wyrzuty oddechu zamieniał wysiłek cyfr” - wyraziłem nadzieję, że będziemy odwoływać się do pamięci o Jego dokonaniach i osobistych walorach, którymi nas obdarzał.
Ten szczególny rodzaj intymności nie kończy się wraz z Jego odejściem, gdyż może zachęcać nas do ich uchwycenia i utrwalenia w niewielkiej chociażby Jego części. Jeśli bowiem – jak pisał Pierre Dominice – nie zostanie wskrzeszona tradycja przekazywania świadectw z pokolenia na pokolenie, skazani zostaniemy na pogrążenie się w fikcji i pozorach. Jestem przekonany, że nie tylko w Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN pamięć o Profesorze będzie pielęgnowana potęgując w naszym środowisku sens integralnego uczenia o nieustannie odnawianym podejściu do (samo-)kształcenia i (samo-)wychowania kolejnych pokoleń.
Niech Pan Bóg ma Profesora w swojej łaskawej opiece.
Jakże bolesne było wczorajsze pożegnanie wybitnego polskiego pedagoga - Profesora Czesława Kupisiewicza – członka rzeczywistego PAN, doktora honoris causa, b. prorektora Uniwersytetu Warszawskiego, którego pogrzeb miał miejsce na Cmentarzu Północnym w Warszawie. Nie dostrzegłem wśród przybyłych - ani nikogo z władz rektorskich Uniwersytetu Warszawskiego, ani władz dziekańskich Wydziału Pedagogicznego tej Uczelni. Kilkadziesiąt lat pracy w służbie Jego Alma Mater okazało się dla urzędujących dzisiaj władz UW jakąś barierą. A może ich nie dostrzegłem? Mój uniwersytet żegna swoich profesorów, w tym byłych rektorów z wielkimi honorami. Świat się zmienia.
Jak to dobrze, że towarzyszyli w tej "ostatniej drodze" profesorowie doceniający wielkość i wyjątkowy wkład w naukę - JM Rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie prof. APS Jan Łaszczyk, prorektor APS - prof. zw. Stefan M. Kwiatkowski i dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych APS prof. APS Maciej Tanaś. Ostatni okazali się pierwszymi, mimo że Cz. Kupisiewicz był zaledwie kilka lat członkiem społeczności tej Akademii.
Nasuwa mi się wiersz Wisławy Szymborskiej pt.„Kot w pustym mieszkaniu”, którego pierwszy wers mógłbym strawestować:
„Umrzeć - tego nie robi się pedagogom, bo co mają począć bez Niego”.
Wiemy, że każdy koniec jest czegoś początkiem, a jak pisała noblistka - „podział na ziemię i niebo to nie jest właściwy sposób myślenia o tej całości. Pozwala tylko przeżyć pod dokładniejszym adresem…”, a tym adresem od kilkudziesięciu lat była dla Profesora Polska Akademia Nauk, zaś w ostatnich latach życia szczególnie - Wyższa Szkoła "Humanitas" w Sosnowcu i Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
W imieniu Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN żegnałem pedagoga wielkiego umysłu i serca, humanistę, znakomitego nauczyciela nauczycieli, mając świadomość tego, że wraz z Jego odejściem kończy się pewna epoka w dziejach nauk pedagogicznych. Odszedł bowiem na wieczną wartę ostatni już z trzech sosnowieckich "tenorów polskiej pedagogiki" (po B. Nawroczyńskim i B. Suchodolskim).
Skomentuję to za W. Szymborską: Ci, co wiedzieli o co tutaj szło, muszą ustąpić miejsca tym, co wiedzą mało. I mniej niż mało. I wreszcie tyle co nic”.
Czy młodszemu pokoleniu dana jest pewność dalszego losu? Jak na ironię, właśnie w tym dniu przeczytałem w jednej z ogólnokrajowych gazet, żeby młodzi Polacy zanadto nie zabiegali o bycie perfekcjonistami, nie troszczyli się o innych, nie zapracowywali się, bo i po co, skoro życie musi być lekkie, łatwe i przyjemne, najlepiej bez wysiłku, ksobne. Taka jest recepta na ponowoczesne i popkulturowe życie czy - jak określa to prof. Zbyszko Melosik - życie w stylu "instant".
Prof. Czesław Kupisiewicz żył w okresie nieprawdopodobnych zmian ustrojowych, społecznych i politycznych, ale także w czasach dynamicznie rozwijającej się wiedzy na temat kształcenia i wychowywania innych, której sam także był współtwórcą, niezależnie od osobistego życia pełnego dramatycznych okoliczności i wydarzeń. Pisał i często opowiadał o tym, jak kilka razy odzyskiwał swoje życie w dramatycznych okolicznościach okresu okupacji, ale i o tym, jak dumny był z Ojczyzny, której z pasją i zaangażowaniem służył przez kilkadziesiąt lat bez oczekiwania na jakiekolwiek gratyfikacje. Może właśnie dlatego, że widział i przeżywał śmierć bliskich i obcych sobie osób, potrafił dzielić się z innymi wartością własnego życia?
Był wśród nas i dla nas nawet wówczas, kiedy spotykały go zarówno sukcesy, jak i życiowo przykre sytuacje. Nikt z nas nie jest wolny od trosk i zmartwień, od radości i euforii, ale i od rozczarowań czy braku pokory. Profesor potrafił jednak wznosić się ponad małostkowe postawy, zawsze oczekując więcej od siebie, by inni mogli uczyć się wzniosłości intelektualnej, duchowej i emocjonalnej, by pozyskiwać jak najwięcej dla siebie. Dzięki temu mogliśmy czuć się potrzebni i poszerzać ruch ludzi przyjaznych, otwartych, pracowitych. Oby było jak najwięcej takich naukowców, tak głęboko misyjnych w akademickim stylu, badaczy, którzy swoją niespożytą ciekawością świata per se, świata kultury i natury, piękna i twórczości będą potrafili obdarzać sobą innych.
(fot. Spotkanie profesora Cz. Kupisiewicza w dn. 3 grudnia 2012 r. w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie z autorami planowanych wówczas podręczników i monografii akademickich pod patronatem KNP PAN)
Zmarły Uczony rozwijał dydaktykę, historię myśli pedagogicznej i pedagogikę porównawczą wzbudzając podziw dla wielkiego talentu konstruowania syntez, prowadzenia metanarracji i wydobywania z dokonań minionych pokoleń wartości, myśli i idei, którym nadawał nową formę, uaktualniał ich znaczenie dla potrzeb życia i rozumienia jego sensów „tu i teraz”, ale zawsze z wychyleniem ku przyszłości. Żegnało Go z wielkim smutkiem i bólem rozstania grono przyjaciół, koleżanek i kolegów, byłych współpracowników, członków Akademii i jej komitetów naukowych, Jego uczniów, studentów, doktorantów oraz wypromowanych dzięki Jego sztuce kształcenia - doktorów habilitowanych i tytularnych profesorów. Nie wszyscy mogli osobiście uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu.
Teraz nowe pokolenie powinno napisać kolejny tom Jego wydawniczej serii „Myśliciele o wychowaniu”, w którym Jego dzieło stanowić będzie kolejny rozdział wielkiej księgi pamięci o klasykach światowej pedagogiki. Kupisiewicz wpisał w nią swój akademicki kod perfekcjonizmu, twórczej pasji i wielkiego serca. Jego uwagi, zasady, wskazówki, wyjątkowe poczucie humoru i dystansu z troską o jak najwyższą jakość stają się dla nas trudnym wyzwaniem.
Podziękowałem Profesorowi za wielki dar Jego OBECNOŚCI, która trwać będzie przez kolejne wieki zapisana w licznych dziełach, a naszych sercach i umysłach. Żegnając Profesora słowami noblistki jako tego, który - „Od słów rozniecał spojrzenia, Od spojrzeń zapalał słowa. W szerokie wyrzuty oddechu zamieniał wysiłek cyfr” - wyraziłem nadzieję, że będziemy odwoływać się do pamięci o Jego dokonaniach i osobistych walorach, którymi nas obdarzał.
Ten szczególny rodzaj intymności nie kończy się wraz z Jego odejściem, gdyż może zachęcać nas do ich uchwycenia i utrwalenia w niewielkiej chociażby Jego części. Jeśli bowiem – jak pisał Pierre Dominice – nie zostanie wskrzeszona tradycja przekazywania świadectw z pokolenia na pokolenie, skazani zostaniemy na pogrążenie się w fikcji i pozorach. Jestem przekonany, że nie tylko w Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN pamięć o Profesorze będzie pielęgnowana potęgując w naszym środowisku sens integralnego uczenia o nieustannie odnawianym podejściu do (samo-)kształcenia i (samo-)wychowania kolejnych pokoleń.
Niech Pan Bóg ma Profesora w swojej łaskawej opiece.
13 listopada 2015
Inżynier z duszą humanisty
Nawet inżynierowie - naukowcy z politechniki wiedzą lepiej od ministry nauki i szkolnictwa wyższego, że także nauki techniczne muszą mieć humanistyczny charakter. Niestety, ale po 8 latach rządów PO i PSL oraz w 4 lata po tzw. reformie nauki i szkolnictwa wyższego w wydaniu prof. Barbary Kudryckiej mamy zdehumanizowany system klasyfikowania obszarów, dziedzin i dyscyplin naukowych.
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN, ale także Prezydium Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów wielokrotnie kierowało do MiNiSW wniosek o połączenie dwóch dziedzin nauk: humanistycznych ze społecznymi. Ministra tego resortu - mająca zapewne jakieś ukryte przed społeczeństwem cele - utrzymała treść rozporządzenia w powyższym zakresie, mimo że jest ono krytykowane nie tylko przez pedagogów. Problemy mają historycy sztuki, socjolodzy, politolodzy, a nawet niektórzy teolodzy, gdy przedmiotem oceny dorobku naukowego kandydata do stopnia czy tytułu naukowego są rozprawy nie mieszczące się w tak nonsensownym podziale.
Już wkrótce będzie opublikowana w Wydawnictwie Naukowym ... Politechniki Łódzkiej książka pod redakcją K. Baranowskiego i J. Sośnickiej pt. Inżynier z duszą humanisty, w której znajdzie się rozprawa Romana Z. Morawskiego pt. NAUKA W CZASACH BIUROKRACJI. Dla pasjonatów anglojęzycznej narracji będzie w niej tylko motto z rozprawy Hannah Arendt pt. The Life of the Mind, A Harvest Book - Harcourt, Inc., San Diego – New York – London 1978, s. 180) następującej treści:
"The sad truth is that most evil is done by people who never make up their minds to be good or evil."
Wspólnie z prof. Marią Dudzikową uwielbiamy teksty, których autorzy posługują się metaforami. Zacytuję fragment z wprowadzenia do tego artykułu:
"Strukturalne podobieństwo tytułu tego eseju do tytułu słynnej powieści Gabriela Garcíi Márqueza Miłość w czasach zarazy jest nieprzypadkowe, albowiem wciąż przybywa uczonych, dla których nauka jest "miłością" niespełnioną z powodu biurokratycznej "zarazy".
Teza, iż biurokracja jest zarazą wyniszczającą instytucje nauki, ludzi nauki i etos nauki, nie jest ani nowa, ani odkrywcza. Nie oznacza to jednak, że nie wymaga ona nieustannej refleksji "epidemiologicznej" zorientowanej na pogłębioną diagnostykę, a w dalszej perspektywie – także na sposoby przezwyciężania przyczyn i skutków owej zarazy."
Mamy tu bardzo interesującą analizę biurokracji wraz jej patologią, która wpisana w politykę szkolnictwa wyższego oraz wobec nauki pozwala na zrozumienie tego, w jak zdehumanizowanych i nieefektywnych warunkach musimy żyć i pracować w uniwersytetach, politechnikach czy akademiach. Ministrom są one obojętne, bo niektórzy z nich nie spędzili w uczelni (w roli samodzielnych czy pomocniczych pracowników naukowych) nawet jednego roku.
Najważniejsze z dysfunkcji sprawujących władzę, której doświadczamy w środowisku akademickim, sprowadzają się do:
* niezdolności do skutecznego działania w sytuacjach nietypowych z punktu widzenia obowiązujących przepisów;
* skłonności do popadania w konflikty z ekspertami, dla których odniesieniem jest wiedza, a nie regulacje formalne;
* skłonności do odchodzenia od celów, którym ma służyć, i skupiania się na własnym funkcjonowaniu i rozwoju, na generowaniu nowych celów uzasadniających ten rozwój;
* nieodporności na szeroko rozumianą korupcję, objawiająca się powstawaniem nieformalnych grup dążących do poszerzania zakresu władzy w celu realizacji swoich partykularnych interesów.
"Od czasów Mikołaja Gogola i Antoniego Czechowa wiadomo też, że biurokracja jest jak motyl morski (Pterois volitans): bardzo dba o zewnętrzne pozory, płaszczy się przed możnymi i wyżywa na słabszych. W następstwie wymienionych dysfunkcji, po przekroczeniu pewnej granicy, następuje jej lawinowy rozrost, ponieważ jedynym pomysłem biurokraty na negatywne skutki biurokracji jest: "więcej biurokracji".
Ujawnia się więc destrukcyjny wpływ dodatniego sprzężenia zwrotnego, który może być zneutralizowany tylko przez – mówiąc językiem cybernetyki –"silną delinearyzację" systemu biurokratycznego, tzn. dodanie zewnętrznych ograniczników jego działania… Powszechność biurokratycznych patologii sprawia, że we współczesnej polszczyźnie termin "biurokracja" stał się synonimem "zwyrodniałej biurokracji"; w takim też znaczeniu będzie on używany w tym eseju."
Ciekaw jestem, czy nowy minister będzie w stanie uniknąć biurokratycznej pułapki i przeprowadzi humanistyczną rewolucję w naszym systemie? Warto, żeby przeczytano w resorcie także ten esej, gdyż (...) każde zło narasta, aż przebierze się jego miara. Wydaje się, że owa miara jest bliska przebrania się w przypadku biurokracji rządzącej polskim życiem akademickim, a w tym – sferą badań naukowych – i fakt ten dostrzegają nawet ci przedstawiciele środowiska akademickiego, którzy w pewnych okresach – powodowani szlachetnymi intencjami – do rozrostu biurokracji niechcący się przyczyniali."
Była minister nauki i szklnictwa wyższego niestety zawiodła moje nadzieje i środowiskowe oczekiwania zmian.
12 listopada 2015
W których konferencjach naukowych nie wezmę udziału ?
Otrzymuję wiele zaproszeń, ale jeśli nie jestem w stanie na nie pozytywnie odpowiedzieć to tylko z powodu wcześniej podjętych zobowiązań wobec organizatorów innych debat naukowych i oświatowych.
Niestety, bardzo bym chciał, ale nie mam fizycznej możliwości wzięcia udziału w debatach, które zapowiadają się niezwykle interesująco, a ich problematyka jest bliska także moim zainteresowaniom poznawczym. Przywołam tu najbliższe spotkania i debaty, bo może ktoś będzie zainteresowany włączeniem się do udziału w nich. Rzecz dotyczy m.in.:
Organizowanej przez Dolnośląską Wyższą Szkołę Przedsiębiorczości i Techniki w Polkowicach oraz Dolnośląską Szkołę Wyższą, Wydziału Zamiejscowy w Kłodzku konferencji na temat: "Społeczności lokalne w 25-leciu odrodzonej samorządności – perspektywa interdyscyplinarna". Tytułowa kategoria społeczności lokalnej wyznacza perspektywę teoretyczną i praktyczną badań, opisując dialektyczną relację „człowiek – przestrzeń – zmiany”. To właśnie tu, w społecznościach lokalnych, zachodzą zdarzenia i procesy, na które owe wspólnoty mają wpływ i które decydują o rozwoju tych wspólnot (czynniki wewnętrzne), ale również uwzględnić należy czynniki zewnętrzne, niezależne od wspólnot, a mające na nie wpływ.
Terytorium wspólnoty jako obszar zmian jest kategorią wieloaspektową, dając przyczynek do szerokiej, interdyscyplinarnej perspektywy dociekań. W tym roku mija 25 lat od przywrócenia samorządu terytorialnego, który na początku niedoceniany, z czasem stał się jedną z największych zdobyczy wolnej Polski. Czy zatem społeczności lokalne wyposażone w odpowiednie kompetencje stanowią najlepszy sposób zarządzania państwem i są gwarantem jego rozwoju? 25 lat to wystarczający okres, aby poddać interdyscyplinarnej refleksji pozytywne i negatywne strony samorządności lokalnej na różnych płaszczyznach.
Głównym celem już IX konferencji z cyklu „Społeczności lokalne” jest próba poszukiwania odpowiedzi na pytania związane z obszarem współpracy różnych podmiotów, integrujących swoją aktywność w poszukiwaniu dobrych rozwiązań administracyjnych, ekonomicznych, społecznych, a przede wszystkim edukacyjnych dla rozwoju społeczności lokalnych.
Problematyka konferencji jest wieloaspektowa, ale koncentruje się głównie wokół następujących tematów:
1. Samorząd terytorialny w procesie zmian społeczności lokalnych w 25-lecie ich odrodzenia.
2. Społeczności lokalne jako miejsca spotkań i współpracy: twórczość i innowacyjność podmiotów społeczności lokalnych.
3. Codzienność polityki oświatowej w społecznościach lokalnych, ze szczególnym uwzględnieniem dobrych praktyk.
4. Pedagogika i antropologia miejsca.
5. Miejsce grup defaworyzowanych w społeczności lokalnej - między realnymi potrzebami, a możliwościami ich zaspokajania.
6. Polityka lokalna - wybrane przykłady (edukacja - rynek pracy - rozwój społeczno-gospodarczy).
7. Społeczności lokalne w perspektywie wyzwań współczesności.
****
Drugą konferencją z tego obszaru studiów, w której nie mogę wziąć udziału, jest Ogólnopolska Konferencja Naukowa „CODZIENNOŚĆ JAKO WYZWANIE EDUKACYJNE”. Odbędzie się ona tego samego dnia, bo 26 listopada 2015 r. we Wrocławiu. Jej organizatorem jest Uniwersytet Wrocławski - Instytut Pedagogiki, Zakład Pedagogiki Ogólnej oraz Oddział Wrocławski Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Jak informują o jej przesłankach Organizatorzy (dr hab. Wiktor Żłobicki, prof. UWr):
Codzienność stanowi tło bytu każdego konkretnego człowieka, jednak to, co ją determinuje ma społeczny i kulturowy charakter. Potoczne pojmowanie codzienności jednostki kojarzone jest z życiem powszednim, zwykłym, lecz codzienność, na którą składają się sposoby myślenia, odczuwania i działania obserwowane w postaci praktyk społecznych, staje się kluczowym polem refleksji, walki, ustalania znaczeń i znajdowania rozwiązań w dyskursie społeczno-edukacyjnym.
Jeśli przyjmiemy, że jednym z podstawowych celów edukacji jest wspieranie rozwoju jednostki, to codzienność może być okazją do uczenia się i podejmowania konstruktywnych, satysfakcjonujących działań, sposobnością do realizacji ambitnych celów i marzeń. Może jednak codzienność także ograniczać, rozczarowywać, spychać na margines lub wykluczać.
Na codziennym funkcjonowaniu zarówno jednostek, jak i formalnych i nieformalnych środowisk edukacyjnych odciskają swoje piętno nowe obszary ryzyka, dylematy etyczne, nadzieje i wątpliwości związane z globalizacją. Niesie to ze sobą szereg wyzwań, które w korzystnych warunkach sprzyjają rozwojowi człowieka, a w warunkach niekorzystnych mogą ów rozwój zakłócić.
Dlatego pragniemy zaprosić Państwa do dyskusji i refleksji nad kategorią codzienności pojmowaną jako wyzwanie edukacyjne. Sugerujemy wspólne poszukiwanie odpowiedzi na dwa podstawowe problemy: jak codzienność zmienia/modyfikuje edukację oraz jak edukacja zmienia/modyfikuje codzienność?
Celem konferencji jest stworzenie platformy naukowej wymiany poglądów, myśli, doświadczeń, wyników badań oraz praktycznych rozwiązań. Gorąco zachęcamy do udziału teoretyków, badaczy i praktyków. Proponujemy, by refleksji poddać przykładowe obszary problemowe:
1. Codzienność ucznia/studenta/doktoranta/
2. Codzienność nauczyciela/wychowawcy/tutora/mentora
3. Edukacja wobec szans i zagrożeń codzienności
4. Etyczne i moralne wymiary codzienności edukacyjnej
Wiele dzieje się w debacie akademickiej. Zapewne ukażą się pokonferencyjne tomy, toteż będziemy mieli szansę zapoznać się z treścią najciekawszych referatów.
*****
Wreszcie, w dn. 5 grudnia odbędzie się w Bydgoszczy, w 70 rocznicę urodzin śp. prof. zw. dr hab. Ryszarda Borowicza seminarium naukowe z cyklu: (Nie)rozwiązywalne kwestie społeczne
(Nie)rozwiązywalne kwestie społeczne były i nadal są dla ludzi związanych z Profesorem Ryszardem Borowiczem ważnym obszarem refleksji naukowo-badawczej. To dzięki umiejętnościom Profesora Borowicza w odnajdywaniu w różnorodności swych uczniów, współpracowników, jedności zamiłowania do nauki w rozważaniach nad kwestiami społecznymi.
Ukazując dychotomię napięcia między bogactwem, wysoką pozycją i sukcesem, znakomitym wykształceniem i kompetencjami a ubóstwem, niską pozycją społeczną, wykluczeniem i uwikłaniem. Sięgają z pełną należytością do faktycznie istniejących zróżnicowań czy nierówności społecznych.
Organizatorzy - Wydział Studiów Stosowanych, Instytut Nauk Społecznych Wyższej Szkoły Gospodarki pragną właśnie w 70 lecie urodzin Profesora Ryszarda Borowicza, który przez prawie dekadę pracował w Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, zaprosić Państwa na Seminarium naukowe, które poświęcone jest dyskursowi o kwestiach społecznych. Dzięki Państwa obecności poruszane problemy będą bardziej zrozumiane i rozwiązywalne, niż uwikłane i wykluczane z obiegu myśli akademickiej. Proponują następujące bloki tematyczne podczas seminarium:
Między prawdą a doktryną czyli uczony w czasach próby
Dystans czy zaangażowanie? Pytanie o strategie badawcze
Kategoria oporu jako alternatywa anomii społecznej
Sprawiedliwość społeczna w edukacji
Wokół triady - deprywacja, dezintegracja, dewaluacja
In memoriam prof. zw. dr hab. Ryszarda Borowicza
****
Zostało odwołane zaplanowane posiedzenie Zespołu Pedagogiki Specjalnej przy KNP PAN, które miało odbyć się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie w dn. 16 listopada. br.
***
Nie odbędzie się w dn. 11 grudnia br. planowana przez Zespół Zakładu Pedagogiki Filozoficznej UŁ II cykliczne interdyscyplinarne seminarium „Wokół życia duchowego” pt. „Mistrzowie o życiu duchowym”. Planowany termin to początek czerwca 2016 r. Ulegną też zmianie zasady opłaty seminaryjnej dla osób zainteresowanych udziałem w tej debacie.
11 listopada 2015
Portugalskie obrazki
Gdyby mnie pytano, który z krajów warto odwiedzić w okresie jesiennym, to w pierwszej kolejności wskazałbym na Portugalię. Lizbona – stolica kraju, która oczarowuje wielowiekową mozaiką różnych stylów architektonicznych, skupia uwagę turystów na zdobiących ściany kamienic wzorzystych płytkach ceramicznych, ale przede wszystkim ujmującą kulturą osobistą mieszkańców. Czasami ma się wrażenie, że właściciele domów konkurowali między sobą o to, czyje zdobienia są ładniejsze.
Po drodze, do prowadzonej przez młodych ludzi kafejki, gdzie można zjeść bardzo smaczne śniadanie (mają tu pieczywo własnego wypieku, z możliwością przygotowania do pracy lub szkoły kanapek; świeży jogurt z owocami, a do tego aromatyczna kawa, croissanty, ciastka itp.), mijam więzienie, a potem idąc na skróty przez park zaglądam do katolickiej szkoły publicznej.
Jest 8.30. Dorośli opiekunowie uczniów radośnie witają się z stojącą w progu szkoły uroczą, starszą panią (humanistyczny „monitoring”). Nie wiemy, czy jest dyrektorką, nauczycielką czy może tak, jak było kiedyś w polskich szkołach - panią woźną. Najważniejsze, że jest niezwykle serdeczna, uśmiechnięta i pozdrawia każde wchodzące do budynku dziecko i jego opiekunów.
Wzruszający obraz pozostanie na długo w mojej pamięci. Od razu rozpoznaje, że jesteśmy obcy i nie mamy prawa wejść do środka. Podejmuje z nami rozmowę, a dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski pozwala nam zrobić kilka zdjęć.
Dzieci przechodzą do budynku przez prześliczne patio. Każde jest witane w progu, więc musi czuć się bezpiecznie. Jeden z przyprowadzających dziecko ojców serdecznie wita się z panią tak, jakby była jego bliską rodziną. Z wzajemnością trwa wymiana uścisków i krótka relacja. Jak prawdziwa Pani domu komentuje do nas tę sytuację. Pamięta, jak przed wielu laty dzisiejszy tata ucznia też uczęszczał do tej szkoły. Dwa pokolenia przekraczają codziennie próg szkoły.
Nie ma tu monitoringu – kamer, weneckich luster, metalowych bramek na elektroniczne karty broniących dostępu obcym czy niepożądanym osobom. Gdyby nie witająca dzieci Gospodyni, mógłbym swobodnie dalej wejść na teren szkoły. Co z tego, że byłbym zarejestrowany przez kamery. Czy one tworzą spersonalizowany klimat, wzajemność uczuć radości, a może niepokoju.
Widzę, jak kolejno wchodząca dziewczynka podchodzi i tuli się do swojej Pani, by podzielić się jakimś zmartwieniem. Nie muszę iść do sali lekcyjnej, bo widać, że dzieci nie są ciągnięte za rękę przez rodzica, który niejako „wrzuca” je w przysłowiową paszczę lwa.
Miasto zachwyca czystością, szerokimi alejami, wielością parków i cudownym położeniem dzielnic na wzgórzach. Są tu publiczne toalety, ale jak ktoś chce skorzystać z tego przybytku w restauracji czy barze, to nikt – jak w Warszawie, Łodzi czy Budapeszcie nie wyrzuci go z aroganckim komentarzem – „tylko dla naszych klientów”. Spotykam pucybuta. Kto pamięta tę profesję? Nie ma jej wśród unijnych standardów.
Na ulicach centrum, starszej części miasta spotykam studencką młodzież, ulicznych artystów (mimów, piosenkarzy – oczywiście przeważają piosenki Fado, albo światowe hity czy wystawy dzieł artystów grafików i malarzy), wśród których spotkałem malarza malującego kawą lizbońskie pejzaże.
Straż miejska nikogo nie przegania, ale i występujący śpiewając, tańcząc czy grając w jednym miejscu chwilę idą w inne miejsce. Namawiamy ich, by zatrzymali się i dali własny koncert. Jak ktoś chce mieć pełnowartościowy koncert, to może udać się do jednego z pubów, by posłuchać w różnym wykonaniu i aranżu portugalskie hity w wykonaniu rodzimych lub przyjezdnych artystów z całego świata.
Tak, jak w każdym mieście, są osiedla biedy i ubóstwa, są ludzie żebrzący na ulicy i bezdomni. Kapitalizm. Wstrząsający jest widok bezdomnego, który przy jednej z głównych ulic miasta leży na brzuchu na betonowej posadzce pod murem jakiegoś domu. Głowę ma schowaną w kartonie, by nie budziło go palące jeszcze o tej porze słońce czy dochodzący z ulicy hałas.
Moja przewodniczka mówi, że biedy tu tak nie widać, gdyż jest ona daleko, poza granicami centrum, na obrzeżach miasta. Tu jednak mogę czuć się bezpiecznie. Jak nie zamknę drzwi czy okna na parterze domu, to nikt mnie nie okradnie i nie napadnie. Kultura zaufania i szacunku do drugiego człowieka odczuwalna jest na każdym kroku. Nie ma to znaczenia, jaki jest kolor naszej skóry, płeć, ubiór, pochodzenie itp.
Przez dwa dni przemieszczałem się ulicami i uliczkami Lizbony, poruszałem różnymi środkami komunikacji publicznej. Kontroler biletów ubrany był w garnitur, pod krawatem. Ludzie są wobec siebie przyjaźnie nastawieni, pogodni i udzielają wszelkich wyjaśnień.
Każdy kraj ma swoje specjały, przysmaki, napoje. Na ulicach Lizbony nie spotkałem zataczających się pijaczków. Co kilka uliczek jest kiosk z „Porto”, czyli coś na wzór znanych w PRL budek z piwem. Tyle tylko, że tu można kupić nie tylko piwo na wynos, ale przede wszystkim rozlewane do małych lub większych plastikowych kieliszków najlepsze gatunki "Porto" – czerwone, różowe lub czerwone. Mieszkańcy i turyści podchodzą, by wzmocnić swój organizm (tak też brzmi reklama – „tu kupisz orzeźwiające „Porto”). Nikt jednak nie upija się, nikt też nie szaleje, nie jest agresywny.
Co to za kraj spokojnych i pogodnych ludzi? Lizbona jest niewątpliwie miastem wielokulturowym, jak cała Portugalia. Dla poruszających się po mieście samochodami jest istny raj. Nie ma ograniczeń prędkości, ulice są szerokie, ale i w starszej części miasta jeździ się wąskimi uliczkami szybciej, niż 50 km/godz. Słynny tramwaj nr 28 jest jak z rocznika lat 50. XX w., w bardzo dobrym stanie, zadbany, czyściutki, z otwieranymi oknami na całej ich powierzchni i tabliczką ostrzegającą przed zbytnim wychylaniem się na zewnątrz. Rzeczywiście tramwaj jedzie bardzo szybko, a w starej części miasta jedzie bardzo blisko domów, gdyż chodniki są tu tylko dla jednego pieszego.
Jadę dalej, do Porto.
Po drodze, do prowadzonej przez młodych ludzi kafejki, gdzie można zjeść bardzo smaczne śniadanie (mają tu pieczywo własnego wypieku, z możliwością przygotowania do pracy lub szkoły kanapek; świeży jogurt z owocami, a do tego aromatyczna kawa, croissanty, ciastka itp.), mijam więzienie, a potem idąc na skróty przez park zaglądam do katolickiej szkoły publicznej.
Jest 8.30. Dorośli opiekunowie uczniów radośnie witają się z stojącą w progu szkoły uroczą, starszą panią (humanistyczny „monitoring”). Nie wiemy, czy jest dyrektorką, nauczycielką czy może tak, jak było kiedyś w polskich szkołach - panią woźną. Najważniejsze, że jest niezwykle serdeczna, uśmiechnięta i pozdrawia każde wchodzące do budynku dziecko i jego opiekunów.
Wzruszający obraz pozostanie na długo w mojej pamięci. Od razu rozpoznaje, że jesteśmy obcy i nie mamy prawa wejść do środka. Podejmuje z nami rozmowę, a dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski pozwala nam zrobić kilka zdjęć.
Dzieci przechodzą do budynku przez prześliczne patio. Każde jest witane w progu, więc musi czuć się bezpiecznie. Jeden z przyprowadzających dziecko ojców serdecznie wita się z panią tak, jakby była jego bliską rodziną. Z wzajemnością trwa wymiana uścisków i krótka relacja. Jak prawdziwa Pani domu komentuje do nas tę sytuację. Pamięta, jak przed wielu laty dzisiejszy tata ucznia też uczęszczał do tej szkoły. Dwa pokolenia przekraczają codziennie próg szkoły.
Nie ma tu monitoringu – kamer, weneckich luster, metalowych bramek na elektroniczne karty broniących dostępu obcym czy niepożądanym osobom. Gdyby nie witająca dzieci Gospodyni, mógłbym swobodnie dalej wejść na teren szkoły. Co z tego, że byłbym zarejestrowany przez kamery. Czy one tworzą spersonalizowany klimat, wzajemność uczuć radości, a może niepokoju.
Widzę, jak kolejno wchodząca dziewczynka podchodzi i tuli się do swojej Pani, by podzielić się jakimś zmartwieniem. Nie muszę iść do sali lekcyjnej, bo widać, że dzieci nie są ciągnięte za rękę przez rodzica, który niejako „wrzuca” je w przysłowiową paszczę lwa.
Miasto zachwyca czystością, szerokimi alejami, wielością parków i cudownym położeniem dzielnic na wzgórzach. Są tu publiczne toalety, ale jak ktoś chce skorzystać z tego przybytku w restauracji czy barze, to nikt – jak w Warszawie, Łodzi czy Budapeszcie nie wyrzuci go z aroganckim komentarzem – „tylko dla naszych klientów”. Spotykam pucybuta. Kto pamięta tę profesję? Nie ma jej wśród unijnych standardów.
Na ulicach centrum, starszej części miasta spotykam studencką młodzież, ulicznych artystów (mimów, piosenkarzy – oczywiście przeważają piosenki Fado, albo światowe hity czy wystawy dzieł artystów grafików i malarzy), wśród których spotkałem malarza malującego kawą lizbońskie pejzaże.
Straż miejska nikogo nie przegania, ale i występujący śpiewając, tańcząc czy grając w jednym miejscu chwilę idą w inne miejsce. Namawiamy ich, by zatrzymali się i dali własny koncert. Jak ktoś chce mieć pełnowartościowy koncert, to może udać się do jednego z pubów, by posłuchać w różnym wykonaniu i aranżu portugalskie hity w wykonaniu rodzimych lub przyjezdnych artystów z całego świata.
Tak, jak w każdym mieście, są osiedla biedy i ubóstwa, są ludzie żebrzący na ulicy i bezdomni. Kapitalizm. Wstrząsający jest widok bezdomnego, który przy jednej z głównych ulic miasta leży na brzuchu na betonowej posadzce pod murem jakiegoś domu. Głowę ma schowaną w kartonie, by nie budziło go palące jeszcze o tej porze słońce czy dochodzący z ulicy hałas.
Moja przewodniczka mówi, że biedy tu tak nie widać, gdyż jest ona daleko, poza granicami centrum, na obrzeżach miasta. Tu jednak mogę czuć się bezpiecznie. Jak nie zamknę drzwi czy okna na parterze domu, to nikt mnie nie okradnie i nie napadnie. Kultura zaufania i szacunku do drugiego człowieka odczuwalna jest na każdym kroku. Nie ma to znaczenia, jaki jest kolor naszej skóry, płeć, ubiór, pochodzenie itp.
Przez dwa dni przemieszczałem się ulicami i uliczkami Lizbony, poruszałem różnymi środkami komunikacji publicznej. Kontroler biletów ubrany był w garnitur, pod krawatem. Ludzie są wobec siebie przyjaźnie nastawieni, pogodni i udzielają wszelkich wyjaśnień.
Każdy kraj ma swoje specjały, przysmaki, napoje. Na ulicach Lizbony nie spotkałem zataczających się pijaczków. Co kilka uliczek jest kiosk z „Porto”, czyli coś na wzór znanych w PRL budek z piwem. Tyle tylko, że tu można kupić nie tylko piwo na wynos, ale przede wszystkim rozlewane do małych lub większych plastikowych kieliszków najlepsze gatunki "Porto" – czerwone, różowe lub czerwone. Mieszkańcy i turyści podchodzą, by wzmocnić swój organizm (tak też brzmi reklama – „tu kupisz orzeźwiające „Porto”). Nikt jednak nie upija się, nikt też nie szaleje, nie jest agresywny.
Co to za kraj spokojnych i pogodnych ludzi? Lizbona jest niewątpliwie miastem wielokulturowym, jak cała Portugalia. Dla poruszających się po mieście samochodami jest istny raj. Nie ma ograniczeń prędkości, ulice są szerokie, ale i w starszej części miasta jeździ się wąskimi uliczkami szybciej, niż 50 km/godz. Słynny tramwaj nr 28 jest jak z rocznika lat 50. XX w., w bardzo dobrym stanie, zadbany, czyściutki, z otwieranymi oknami na całej ich powierzchni i tabliczką ostrzegającą przed zbytnim wychylaniem się na zewnątrz. Rzeczywiście tramwaj jedzie bardzo szybko, a w starej części miasta jedzie bardzo blisko domów, gdyż chodniki są tu tylko dla jednego pieszego.
Jadę dalej, do Porto.
Subskrybuj:
Posty (Atom)