Jadąc Intercity z Lizbony do Porto, z bezpłatnym dostępem do Wi-Fi na pokładzie, dowiedziałem się, jaki skład rządu zostanie przedstawiony Sejmowi, Prezydentowi i Polakom. Rzeczywiście, mamy w kraju gorący tydzień, chociaż towarzyszą temu ponoć silne wichury.
We właściwym momencie opuściłem kraj, by nie denerwować się komentarzami i medialnymi mądralkami politycznej sceny III RP. Zapewne teraz nastąpi koniec III RP, a jaka będzie ta IV-ta? Tego nie wie nikt, chociaż po części możemy się już czegoś domyślać.
Tak, jak przypuszczałem, Jarosław Gowin nie nadawał się na ministra obrony, za słaby był na ministra kultury, więc na zasadzie pocieszenia pozostał mu resort nauki i szkolnictwa wyższego. Generalnie, nie ma znaczenia, kto stoi na czele tego ministerstwa, podobnie jak resortu edukacji, gdyż nie są to samosterowne urzędy i w żadnej mierze nie mają wpływu na istotne zmiany w naszym kraju.
Mogę spokojnie stwierdzić na podstawie własnych badań w całym kraju, że im słabsza jest pozycja resortu wśród pozostałych i jego minister, tym lepiej jest dla… ministra i premier(-a). Prawdopodobnie jednak nie będzie lepiej ani w szkolnictwie wyższym, ani w nauce, ani w oświacie, chociaż wolałbym, żeby ów probabilistyczny sąd mógł zostać przeze mnie odwołany. Pamiętam jak J. Gowin bronił reform minister Barbary Kudryckiej, kiedy krytykowało je PiS. Może ma szansę na zadośćuczynienie?
Gdyby Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego i Nauki miało być znaczące w tej kadencji rządu, to objąłby je prof. Piotr Gliński jako pierwszy wicepremier. Nauka rządzi się na szczęście większą wolnością niż edukacja, toteż lepiej Profesorowi było nie wchodzić w konflikt z własnym środowiskiem. Zachowa przynajmniej swoją akademicką suwerenność.
Ministrem edukacji została poseł, o której - w środowisku oświatowym - nikt niczego nie słyszał i jej nie zna, poza - rzecz jasna - jej okręgiem wyborczym. Zapewne chodziło o to, żeby dziennikarze i hejterzy mieli czym się zająć, zanim ta pani zajmie się systemem szkolnym.
Czekamy zatem na rewelacje na temat kompetencji pani poseł i życzymy jej – podobnie jak poprzedniczkom (kto tu mówi, że nie ma gender, skoro to jest już czwarta z kolei kobieta na tym stanowisku) – spełnienia osobistych marzeń. O edukacyjnych marzeniach nie piszę, bo nie chcę przeżyć rozczarowania. Przypominam byłych ministrów edukacji III RP:
Ministrowie edukacji narodowej w III RP
Henryk Samsonowicz (NSZZ Solidarność) od 1 stycznia 1990 do 14 grudnia 1990
Robert Głębocki (KLD) od 12 stycznia 1991 do 5 grudnia 1991
Andrzej Stelmachowski, (bezpartyjny) od 23 grudnia 1991 do 5 czerwca 1992
Zdobysław Flisowski (bezpartyjny) od 11 lipca 1992 do 26 października 1993
Aleksander Łuczak (PSL) od 26 października 1993 do 1 marca 1995
Ryszard Czarny (SdRP) od 4 marca 1995 do 26 stycznia 1996
Jerzy Wiatr (SdRP) od 15 lutego 1996 do 17 października 1997
Mirosław Handke (AWS) od 31 października 1997 do 20 lipca 2000
Edmund Wittbrodt (AWS) od 20 lipca 2000 do 19 października 2001
Ministrowie edukacji narodowej i sportu
Krystyna Łybacka (SLD) od 19 października 2001 do 2 maja 2004
Mirosław Sawicki (bezpartyjny) od 2 maja 2004 do 1 września 2005
Ministrowie edukacji narodowej w III RP
Mirosław Sawicki (bezpartyjny) od 1 września 2005 do 31 października 2005
Minister edukacji i nauki
Michał Seweryński (PiS) od 31 października 2005 do 5 maja 2006
Ministrowie edukacji narodowej w III RP
Roman Giertych (LPR) od 5 maja 2006 do 13 sierpnia 2007
Ryszard Legutko (bezpartyjny) od 13 sierpnia 2007 do 16 listopada 2007
Katarzyna Hall (bezpartyjna) od 16 listopada 2007 do 18 listopada 2011
Krystyna Szumilas (PO) od 18 listopada 2011 do 27 listopada 2013
Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) od 27 listopada 2013 do ... listopada 2015.
Będziemy zatem obserwować i doświadczać tego, czego w edukacyjnych obszarach życia polskiego społeczeństwa prawdopodobnie nie będzie. Ewentualnie pod koniec kadencji rządu, za jakieś 3,5 roku, dowiemy się, co mogłoby być, gdybyśmy dali temu rządowi jeszcze jedną szansę.
Zmienią się do tego czasu wszyscy kuratorzy oświaty, być może też niektórzy oświatowcy w środowiskach regionalnych. Zostaną uruchomione nowe pseudo-konkursy na dyrektorów centralnych i regionalnych placówek oświatowych, ośrodków doskonalenia nauczycieli tak, by właściwi ludzie mogli znaleźć się na właściwych miejscach.
W przyszłym roku będą wybory do wielu centralnych organów, więc nie ulega wątpliwości, kto i z czyim błogosławieństwem powinien być w ich składzie oraz nimi kierować. Powoływane rady u boku tego czy innego X-a, takiej czy innej instytucji publicznej będą immunizowane na kompetentną partycypację w zmianach koniecznych i/lub możliwych.
10 listopada 2015
09 listopada 2015
Co proponuje nowemu rządowi w sprawie nauki i oświaty dr hab. Mieczysław Ryba ?
Wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz prof. nadzw. Instytutu Historii KUL im. Jana Pawła II w Lublinie - dr hab. Mieczysław Stanisław Ryba wyraził na łamach "Naszego Dziennika" (z dn. 5.11.2015) swoją opinię na temat tego, jak powinna wyglądać polityka polska wobec problemów naukowych i oświatowych. W bazie OPI (w rekordzie poświęconym profesorowi Rybie) nie znajdziemy informacji na temat tego, gdzie się habilitował i z jakiej dyscypliny. Nie pierwszy to przypadek w naszym kraju, kiedy to opinia publiczna nie jest informowana o awansie naukowym profesorów uczelnianych, albo też ma miejsce brak troski władz uczelni o uzupełnienie danych przez zarządzających bazą OPI.
Zainteresowani treścią tego wykładu mogą przekonać się, że niewątpliwie ma on szansę stać się podstawą ideowej nadbudowy zmian, jakich możemy spodziewać się w obu systemach edukacyjnych naszego kraju. Z treści artykułu powinien być zadowolony Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, bowiem już w pierwszych zdaniach trafnie M. Ryba upomina się o przywrócenie równowagi dziedzinom nauk. Chodzi mu o docenienie obok nauk technicznych - także nauk humanistycznych, społecznych czy - jak niepoprawnie wyłącza je z humanistyki - nauk filozoficznych (filozofia jest bowiem dyscypliną naukową w dziedzinie nauk humanistycznych).
Ma rację, że rozwój filozofii "(...) w sposób zasadniczy wpływa na kondycję intelektualną społeczeństwa." Autor jest zbulwersowany faktem docierania do wszystkich sfer życia współczesnej ideologii, która, niestety, nie ominęła też uniwersytetu.
"Postmodernistyczny relatywizm, a także etyczny genderyzm, który zaatakował zachodnie uniwersytety, nie ominął także uczelni polskich." To jest jednak - jego zdaniem - chora odmiana nauki, której nie warto w żadnej mierze wspierać. Przywołuje tu pogląd z okresu II RP Zygmunta Wasilewskiego, który stwierdził, że:
"Jeden doktor filozofii zdziczały więcej szkody przynosi niż zaniedbany prostak w polu. Bo tamten ma swój świat umysłowy utrwalony tradycjami, przeciw któremu nie wykracza, dopóki go rozkład z góry nie dosięgnie". Nowy minister nauki, którym ponoć ma zostać dr Jarosław Gowin, powinien zatem uwzględnić fakt mającego miejsce zatrucia "centrów mózgowych polskiej cywilizacji", która rozprzestrzeniając się epidemicznie na cały organizm państwowy i narodowy może wprowadzić elity w głęboką zapaść.
"Gdy zaś zaatakowane zostaną elity, >>naród staje się sam dla siebie koniem trojańskim, z którego w chwili sposobnej mogą wyjść wrogowie jego niepodległości i do spółki z wrogiem zewnętrznym nad ciałem narodu się znęcać<<". Tego, rzecz jasna, nie chcemy. Niech nikt nie znęca się nad polskim narodem. Mieczysław Ryba proponuje, by rząd przestał finansować projekty badawcze, które zostały podporządkowane powyższej ideologii w wyniku presji władz Unii Europejskiej. Ma też nadzieję, że polska nauka przestanie cierpieć katusze pod jarzmem biurokracji, o której już wcześniej wielokrotnie tu pisałem.
W pełni popieram jego postulat: "Zdjęcie tego jarzma z polskiej nauki powinno być jednym z głównych zadań nowego rządu. Oszczędności na biurokracji mogą zasilić wiele ważnych projektów badawczych."
Są w tym artykule także propozycje zmian w oświacie szkolnej. "Od lat już cierpią uczniowie i pedagodzy na skutek ideologii bezstresowości, która przyszła do nas z Zachodu jako dominujący wzorzec wychowawczy. Wzrastająca przemoc wśród uczniów wydaje się między innymi skutkiem pozbawienia nauczycieli dyscyplinujących narzędzi wychowawczych."
Nie pisze, a szkoda, jakie to narzędzia mogłyby być zastosowane w naszych szkołach, gdyż wzrosłaby zapewne mała przedsiębiorczość tak, jak za czasów ministra edukacji Romana Giertycha powstało wiele szwalni szkolnych mundurków. Upadły lekki przemysł odzyskał nowy, a kapitalistyczny oddech.
W woj. łódzkim szwalni i lekkich krawców było stać na zatrudnianie na czarno szwaczek z Ukrainy czy Białorusi. Jakie teraz można by wyprodukować jeszcze narzędzia? Nie wiemy. Może będzie o tym w następnym artykule.
Dalej autor trafnie zwraca uwagę na to, by szkolna edukacja nie była podporządkowana tylko wymogom rynku pracy, ale interesowała się całym człowiekiem, traktowała go holistycznie. Konieczne jest zatem szersze zapoznanie młodzieży z kulturą własnego kraju, z literaturą, z rodzimą historią czy z klasyczną filozofią.
Nie może zabraknąć tu miejsca na wychowanie religijne, gdyż uczniowie muszą znać odpowiedź na pytanie o ostateczny cel swojego bytowania. "Szkoła zatem nie może być neutralna światopoglądowo. Taka szkoła bowiem tylko w nazwie jest "neutralna", w rzeczywistości narzuca ateistyczny światopogląd lub promuje różne wypaczone ideologie."
08 listopada 2015
Uniwersytet w dobie przemian. Instytucje i kadra akademicka w warunkach rosnącej konkurencji
Jeszcze w listopadzie ukaże się najnowsza książka prof. zw. dr hab. Marka Kwieka - dyrektora Centrum Studiów nad Polityką Publiczną, kierownika Katedry UNESCO Badań Instytucjonalnych i Polityki Szkolnictwa Wyższego, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a nosząca tytuł - Uniwersytet w dobie przemian. Instytucje i kadra akademicka w warunkach rosnącej konkurencji. Co kilka lat Profesor twórczo zaskakuje nas wynikami swoich badań, które wymagają niezwykle żmudnych analiz i sztuki interpretacji danych empirycznych.
Ostatnia książka M. Kwieka wzbudziła już duży rezonans w środowisku akademickim. Mam tu na uwadze monografię: "Transformacje uniwersytetu. Zmiany instytucjonalne i ewolucje polityki edukacyjnej w Europie" (2010). Odwoływałem się do jej treści w trakcie przedwyborczej debaty w Łodzi, a zapowiedź tego tytułu znalazła się w moim referacie.
Jeden z rozdziałów z najnowszej książki nosi tytuł - "Nierówności w produkcji wiedzy naukowej: rola najbardziej produktywnych naukowców". Autor podaje w nim "twarde" dane empiryczne na podstawie przebadanych "research top performers" (próba 17 000 naukowców z 11 krajów, w tym 3700 w Polsce). Wynika z nich, że średnio 10% kadry w Europie odpowiada za 50% publikacji, a 5% - za jedna trzecią. Polskie wzorce produktywności są dokładnie takie same - różni nas na niekorzyść jedynie dwa-trzy razy niższy poziom produktywności.
Jako autor "Knowledge Production in European Universities: States, Markets, and Academic Entrepreneurialism" (2013) pokazuje bardzo szczegółowo, kim są ci najbardziej produktywni naukowcy w sensie klasy kadry akademickiej, jak myślą o pracy naukowej i jak pracują. Przykładowo Niemcy bardzo długo pracują, bo średnio 2 miesiące, czyli ponad 500 godzin rocznie dłużej niż tzw. average scientists). Są silnie nastawieni na badania naukowe (a nie na kształcenie studentów) i są silnie umiędzynarodowieni. Poza tym są głównie mężczyznami.
Olbrzymia próba umożliwiła prof. M. Kwiekowi dokonanie szczegółowej analizy statystycznej, zaś wyniki jego studiów ukazały się w USA wywołując oddźwięk nawet w "Times Higher Education".
O najnowszej swojej monografii prof. M. Kwiek pisze do mnie:
Ta nowa książka ma raczej budować fundamenty tego, co nazywam naukowymi badaniami szkolnictwa wyższego (a nie pisaniem amatorskim, publicystycznym czy badaniami prowadzonymi z perspektywy innych dziedzin np. ekonomii czy socjologii) - "higher education research". Badania te mają swoją tradycję, swoich najlepszych autorów, swoją uznaną metodologię, sieć najlepszych nazwisk i najbardziej uznanych czasopism.
Wiadomo dokładnie, kto jest w pierwszej 50-tce autorów w Europie i kto w świecie oraz gdzie publikuje. Jak w każdej wyłaniającej się subdyscyplinie naukowej, ustanowiona jest hierarchia jej ojców założycieli, najlepszych autorów piszących dzisiaj i najbardziej obiecującego młodego pokolenia. Badania te mają swoją tradycję sięgającą z grubsza lat 50-tych ubiegłego wieku w USA i mają swoją historię walki o ich uznanie ze strony przedstawicieli określonych dyscyplin.
Toczy się nieustanna, zażarta walka o akademickie uznanie, teoretyczne dominacje, pierwszeństwo odkrycia czy pierwszeństwo zaproponowania najbardziej użytecznych ram teoretycznych. Mają one również swoją dramatyczną historię uniezależniania się od polityki i polityki naukowej, od wersji czysto utylitarnej, popularnej zwłaszcza w USA.
Jak mało która dyscyplina, musi ona zmagać się z równowagą miedzy ważnością społeczną i ekonomiczną (praktycznością zastosowania) a naukową doskonałością (i teoretycznością), między "social relevance" i "academic excellence". Rozpięta miedzy tymi dwoma imperatywami, żadnemu nie może ulec w całości...
Badacz musi często stawiać mur obronny między praktycznymi badaniami na rzecz rządów i instytucji, w tym macierzystych instytucji akademickich - a badaniami naukowymi. Linia między nimi jest często w praktyce cienka, ponieważ badania szkolnictwa wyższego, zwłaszcza porównawcze i empiryczne, tak jak moje - pisze M. Kwiek - wymagają dużych publicznych nakładów, ale granica musi być wyraźnie zaznaczona.
Naukowe badania szkolnictwa wyższego to nie refleksje rektorów, nawet najbardziej zasłużonych, ani nie prace prowadzone poniekąd z doskoku, przez inżynierów, matematyków czy historyków. Ta grupa amatorskich badaczy szkolnictwa wyższego jest niezwykle przydatna do opracowywania strategii rozwoju szkolnictwa wyższego, jego reform i regulujących je praw - ale z badaczami szkolnictwa wyższego tak jak ja ich rozumiem (z międzynarodową społecznością naukowców) ma ona niewiele wspólnego.
W dyskursie publicznym to ona dominuje, i bardzo słusznie, bo taka jest natura tego dyskursu, jednak do badań naukowych ów dyskurs wnosi bardzo niewielki lub żaden wkład. Dopóki w myśleniu o szkolnictwie wyższym nie będziemy widzieć dominującego pierwiastka naukowego i teoretycznego, dopóty dominować będzie przekonanie, że prawo wypowiadania się w imieniu nauki mają amatorzy, laicy. To znaczy, że wszyscy mogą mówić wszystko.
Tak jednak nie jest i oby tak nie było w Polsce. Stąd mój nacisk na słowo "naukowe badania" , czyli research. To jeden z najtrudniejszych punktów w Polsce, ponieważ nie mamy studiów doktoranckich w tym obszarze, nie mamy dziedziny dla doktoratów i habilitacji, ale to się może będzie zmieniać...".
Ostatnia książka M. Kwieka wzbudziła już duży rezonans w środowisku akademickim. Mam tu na uwadze monografię: "Transformacje uniwersytetu. Zmiany instytucjonalne i ewolucje polityki edukacyjnej w Europie" (2010). Odwoływałem się do jej treści w trakcie przedwyborczej debaty w Łodzi, a zapowiedź tego tytułu znalazła się w moim referacie.
Jeden z rozdziałów z najnowszej książki nosi tytuł - "Nierówności w produkcji wiedzy naukowej: rola najbardziej produktywnych naukowców". Autor podaje w nim "twarde" dane empiryczne na podstawie przebadanych "research top performers" (próba 17 000 naukowców z 11 krajów, w tym 3700 w Polsce). Wynika z nich, że średnio 10% kadry w Europie odpowiada za 50% publikacji, a 5% - za jedna trzecią. Polskie wzorce produktywności są dokładnie takie same - różni nas na niekorzyść jedynie dwa-trzy razy niższy poziom produktywności.
Jako autor "Knowledge Production in European Universities: States, Markets, and Academic Entrepreneurialism" (2013) pokazuje bardzo szczegółowo, kim są ci najbardziej produktywni naukowcy w sensie klasy kadry akademickiej, jak myślą o pracy naukowej i jak pracują. Przykładowo Niemcy bardzo długo pracują, bo średnio 2 miesiące, czyli ponad 500 godzin rocznie dłużej niż tzw. average scientists). Są silnie nastawieni na badania naukowe (a nie na kształcenie studentów) i są silnie umiędzynarodowieni. Poza tym są głównie mężczyznami.
Olbrzymia próba umożliwiła prof. M. Kwiekowi dokonanie szczegółowej analizy statystycznej, zaś wyniki jego studiów ukazały się w USA wywołując oddźwięk nawet w "Times Higher Education".
O najnowszej swojej monografii prof. M. Kwiek pisze do mnie:
Ta nowa książka ma raczej budować fundamenty tego, co nazywam naukowymi badaniami szkolnictwa wyższego (a nie pisaniem amatorskim, publicystycznym czy badaniami prowadzonymi z perspektywy innych dziedzin np. ekonomii czy socjologii) - "higher education research". Badania te mają swoją tradycję, swoich najlepszych autorów, swoją uznaną metodologię, sieć najlepszych nazwisk i najbardziej uznanych czasopism.
Wiadomo dokładnie, kto jest w pierwszej 50-tce autorów w Europie i kto w świecie oraz gdzie publikuje. Jak w każdej wyłaniającej się subdyscyplinie naukowej, ustanowiona jest hierarchia jej ojców założycieli, najlepszych autorów piszących dzisiaj i najbardziej obiecującego młodego pokolenia. Badania te mają swoją tradycję sięgającą z grubsza lat 50-tych ubiegłego wieku w USA i mają swoją historię walki o ich uznanie ze strony przedstawicieli określonych dyscyplin.
Toczy się nieustanna, zażarta walka o akademickie uznanie, teoretyczne dominacje, pierwszeństwo odkrycia czy pierwszeństwo zaproponowania najbardziej użytecznych ram teoretycznych. Mają one również swoją dramatyczną historię uniezależniania się od polityki i polityki naukowej, od wersji czysto utylitarnej, popularnej zwłaszcza w USA.
Jak mało która dyscyplina, musi ona zmagać się z równowagą miedzy ważnością społeczną i ekonomiczną (praktycznością zastosowania) a naukową doskonałością (i teoretycznością), między "social relevance" i "academic excellence". Rozpięta miedzy tymi dwoma imperatywami, żadnemu nie może ulec w całości...
Badacz musi często stawiać mur obronny między praktycznymi badaniami na rzecz rządów i instytucji, w tym macierzystych instytucji akademickich - a badaniami naukowymi. Linia między nimi jest często w praktyce cienka, ponieważ badania szkolnictwa wyższego, zwłaszcza porównawcze i empiryczne, tak jak moje - pisze M. Kwiek - wymagają dużych publicznych nakładów, ale granica musi być wyraźnie zaznaczona.
Naukowe badania szkolnictwa wyższego to nie refleksje rektorów, nawet najbardziej zasłużonych, ani nie prace prowadzone poniekąd z doskoku, przez inżynierów, matematyków czy historyków. Ta grupa amatorskich badaczy szkolnictwa wyższego jest niezwykle przydatna do opracowywania strategii rozwoju szkolnictwa wyższego, jego reform i regulujących je praw - ale z badaczami szkolnictwa wyższego tak jak ja ich rozumiem (z międzynarodową społecznością naukowców) ma ona niewiele wspólnego.
W dyskursie publicznym to ona dominuje, i bardzo słusznie, bo taka jest natura tego dyskursu, jednak do badań naukowych ów dyskurs wnosi bardzo niewielki lub żaden wkład. Dopóki w myśleniu o szkolnictwie wyższym nie będziemy widzieć dominującego pierwiastka naukowego i teoretycznego, dopóty dominować będzie przekonanie, że prawo wypowiadania się w imieniu nauki mają amatorzy, laicy. To znaczy, że wszyscy mogą mówić wszystko.
Tak jednak nie jest i oby tak nie było w Polsce. Stąd mój nacisk na słowo "naukowe badania" , czyli research. To jeden z najtrudniejszych punktów w Polsce, ponieważ nie mamy studiów doktoranckich w tym obszarze, nie mamy dziedziny dla doktoratów i habilitacji, ale to się może będzie zmieniać...".
07 listopada 2015
Zmarł klasyk polskiej pedagogiki - prof.dr hab. Czesław Kupisiewicz dr h.c.
W dn. 5 listopada 2015 r. odszedł na wieczną wartę wybitny pedagog, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, em. profesor Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, autor kilkudziesięciu monografii naukowych z dydaktyki ogólnej, pedagogiki porównawczej, polityki oświatowej i historii myśli pedagogicznej, kilkuset artykułów naukowych w recenzowanych czasopismach krajowych i zagranicznych - CZESŁAW KUPISIEWICZ.
Prof. Czesław Kupisiewicz już za życia należał do klasyków myśli pedagogicznej, i to nie tylko ze względu na bardzo szeroki zakres badań naukowych, łączenie w długim, a pełnym dramatycznych wydarzeń życiu doświadczeń i mądrości pokolenia Jego mistrzów, ale także jako autor wielokrotnie wznawianych podręczników akademickich. Tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy nauczycieli studiowało Jego znakomite rozprawy z zakresu teorii kształcenia czy na temat niepowodzeń szkolnych uczniów. On sam uważał za paradoks to, że właśnie ze stratami szkolnymi usiłuje się walczyć z udziałem tych osób, które do nich de facto doprowadziły.
Odszedł od nas w wieku 91 lat naukowiec, nauczyciel-nauczycieli, pedagog - pedagogów, Mistrz pióra, posługujący się piękną polszczyzną, perfekcjonista stylu naukowej narracji, która zachowując zgodność z najwyższymi standardami metodologii badań w naukach humanistycznych i społecznych była zrozumiała i przekonywująca.
Przypomnę w tym miejscu, w kolejności ukazywania się, tak fundamentalne dla pedagogiki dzieła Profesora, jak: „O efektywności nauczania problemowego” (1960), „Niepowodzenia dydaktyczne. Przyczyny i niektóre środki zaradcze” (1964), „O zapobieganiu drugoroczności” (1966), „Nauczanie programowane” (1966), „Podstawy dydaktyki ogólnej” (1973), „Nauczanie programowane w szkolnictwie wyższym”(1974), „Metody programowania dydaktycznego” (1974), „Przemiany edukacyjne w świecie” (1978), „Szkolnictwo w procesie przebudowy” (1982); „Paradygmaty i wizje reform oświatowych” (1985), „Kierunki przebudowy szkolnictwa w krajach uprzemysłowionych” (1988), „Zarys przebudowy systemu szkolnego w Polsce” (1988), „Koncepcje reform szkolnych w latach osiemdziesiątych” (1991), „Koncepcje reform szkolnych w latach 80.” (1992), „Propozycje i kierunki reform szkolnych w USA, Anglii i Polsce na przełomie lat 80. i 90.”(1994), „Koncepcje reform szkolnych w wybranych krajach świata na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych” (1995), „O reformach szkolnych. Wybór rozpraw i artykułów z lat 1977-1999” (1999), „Rzecz o kształceniu. Wybór rozpraw i artykułów” (1999), „Wybrane problemy teorii i praktyki pedagogicznej na progu XXI wieku” (2003), „Projekty reform edukacyjnych w świecie” (2006), „Szkoła w XX wieku” (2006), „Szkice z dziejów dydaktyki” (2010), „Z dziejów teorii i praktyki wychowania” (2012), „Dydaktyka. Podręcznik akademicki” (2012).
Trudno nie przyznać z dumą, że Czesław Kupisiewicz jest jednym z najwybitniejszych intelektualistów, najwybitniejszym myślicielem pedagogiki polskiej XX i drugiej już dekady XXI wieku. Jest niedościgłym wzorem dla kolejnych pokoleń badaczy w zakresie m.in. tego, jak nie poprzestawać na zdobytych stopniach i tytułach, pełnionych rolach i podejmowanych twórczo zobowiązaniach w środowisku akademickim, tylko nieustannie pomnażać własne dzieła o kolejne tematy, zakresy nowych pól problemowych, dzielić się swoją pasją poznania i zachęcania do zmian w szeroko pojmowanej teorii i praktyce oświatowej. W swoich studiach z komparatystyki pedagogicznej pisał o tym, jak kształtuje się szkolnictwo na świecie i jakie mają w nim miejsce tendencje rozwojowe, o których powinni wiedzieć nie tylko pedagodzy i politycy oświatowi, ale i opinia publiczna.
Wykłady Profesora miały logiczny układ, precyzyjnie konstruowaną treść, by nie tracić czasu na zbędne ozdobniki. Wolał mieć trochę czasu na rozmowę, dialog, wymianę myśli, aniżeli zapewniać innych o własnej i niepodważalnej racji. Uwielbiał spory wokół fundamentalnych dla pedagogiki kwestii. Każda z jego kolejnych książek powstawała z troską o jej jak najwyższą jakość. Własne teksty czytał wielokrotnie, analizował, dawał do konsultacji innym, by dzielili się z nim szczerą opinią na ich temat. Nie chciał, by prezentowane tezy raziły niestarannością, niedopowiedzeniami, brakiem koniecznych odniesień do źródeł.
Profesora Czesława Kupisiewicza poznałem osobiście... zbyt późno, a mimo to jestem wdzięczny za dar możliwego bycia razem z nim, rozmawiania o polskiej pedagogice i pedagogach, omawiania kolejnych książek i przeżywania Jego niezwykle surowych, ale zarazem szczerych i merytorycznych ocen na temat własnych tekstów. Traktował mnie, a podejrzewam, że także innych, jak własne dziecko, życzliwie pochylając się nad artykułem czy manuskryptem książki i dzieląc informacją zwrotną na temat ich wartości.
Profesor nie miał w zwyczaju formułowanie negatywnych recenzji tym naukowcom, którzy podejmowali próbę pokonania kolejnego szczebla naukowego awansu. Zawsze pisał dwie wersje, jeśli tylko był przekonany o wartości naukowej rozprawy - jedną dla wydawnictwa czy rady naukowej, a ta była zawsze pozytywna oraz drugą, adresowaną do autora, w której zawierał bardzo szczegółowe uwagi, sugestie i konieczne korekty.
W ciągu kilku ostatnich lat życia Profesora nauczyłem się więcej na temat warsztatu naukowego badacza, aniżeli w ciągu kilkudziesięciu lat własnych doświadczeń i studiów z literatury przedmiotu. Siadaliśmy razem w jego domu, w pokoju gościnnym, w którym podejmował swoich gości, współpracowników czy przyjaciół i mogliśmy dyskutować o określonym projekcie godzinami, bez ograniczeń czasowych. Te raczej były we mnie, niż w rytmie życia Mistrza, który z niezwykłym szacunkiem i dialogicznie podejmował każdy nowy temat będąc niezwykle ciekawym aktualnych jego kontekstów i związanych z nim najnowszych publikacji.
Kiedy osobiście poznałem Profesora Czesława Kupisiewicza z inicjatywy prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, był już w grupie wiekowej 80+. Imponował mi otwartością umysłu, ustawiczną chęcią bycia pomocnym innym, a przy tym w swojej postawie nigdy nie przejawiał mentorskiego charakteru, nikogo nie pouczał, nie moralizował. Raczej miał potrzebę usprawiedliwiania własnej działalności akademickiej w poprzednim ustroju, pokazywania tego, jak bardzo łatwo można było uzyskać w nim awans bez dorobku naukowego lub stracić własną pozycję na skutek pozaakademickich jej uwarunkowań.
Okres transformacji ustrojowej Profesor przyjął jako wielką szansę na realizację tej nowatorskiej myśli edukacyjnej, która pozwoliłaby na radykalną zmianę nie tylko ustroju szkolnego, ale i modelu kształcenia. Od ponad 30 lat pisał o reformach edukacyjnych na świecie namawiając nas do refleksji nad koniecznością włączenia się w zmianę także polskiej szkoły.
Pewnie nikt w to nie uwierzy, ale w 85 roku życia Profesor dał się namówić na to, by pozyskać łącze internetowe i komunikować się via Outlook. Naturalnie, że wolał bezpośredni kontakt czy rozmowę telefoniczną, bo miał jednak poczucie bycia nieco bliżej swojego rozmówcy. Coraz słabszy wzrok pozbawiał Go szansy na korzystanie z nowej technologii, gdyż ta stawała się zagrożeniem dla sprawności jego wzroku.
Gotów był i poddawał się każdej operacji, która tylko usprawniałaby nie tylko jego aktywność życiową, ale przede wszystkim - naukową. Niemalże codziennie czytał rozprawy w kilku językach obcych, a przy tym krok po kroku tworzył swoje kolejne teksty. Miał u swojego boku wyjątkowe wsparcie w osobie prof. APS Małgorzaty Kupisiewicz, którą zachęcał do podejmowania kolejnych zagadnień. Żył pedagogiką i dla pedagogiki nie upominając się o zaszczyty, wyróżnienia czy nagrody.
Jeśli pojawiały się ze strony różnych uczelni propozycje wręczenia instytucjonalnego wyróżnienia, to przyjmował je (choć nie od wszystkich) zawsze z poczuciem pokory i samoświadomości rzeczywistych zasług. Jak to wspaniale, że doczekał się symbolicznego zaszczytu w postaci nadania mu tytułu doktora honoris causa przez Senat Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Jednemu z uniwersytetów odmówił przyjęcia tego tytułu mając świadomość niespełniania przez to środowisko dobrych obyczajów akademickich.
W czasie uroczystości nadania Cz. Kupisiewiczowi tytułu dr. h. c. JM Rektor APS, prof. APS Jan Łaszczyk powiedział m.in.:
"Wzorem lat poprzednich spotykamy się na obchodach otwierających dziesiątą dekadę rozwoju Uczelni. Po raz kolejny w historii Akademii Pedagogiki Specjalnej dokonujemy promocji doktora honoris causa. Jest ona najpełniejszym wyrazem akademickiego charakteru naszej Uczelni. Honorowy doktorat nadaje APS od niedawna.
W tym akcie zawiera się intencja całego naszego dziedzictwa. Społeczność naukowa APS przyznając tytuł doktora honoris causa określa się jednocześnie sama. To poprzez wybór kandydata wyznacza wartości, które cenimy najwyżej. I choć nie zawsze je artykułujemy, to przez nadanie tytułu honorujemy te dokonania, które przynoszą zbiór wartości wyznaczających misję i powinności pracowników APS.
W osobie Profesora Czesława Kupisiewicza Akademia Pedagogiki Specjalnej pragnie uhonorować człowieka o najwyższych osiągnięciach naukowych i zasługach dla kształcenia wielu pokoleń nauczycieli, Uczonego, który na trwałe wszedł do areopagu pedagogiki poprzez wielość niekwestionowanych ze względu na swą powagę dokonań. Jednocześnie honorujemy człowieka pogodnego, ceniącego humor, kochającego życie i ludzi życie to dopełniających. Jestem przekonany, że uroczystość w której uczestniczymy, zapisze się w historii Akademii jako wydarzenie wyjątkowe."
Nie wszyscy wiedzą, że prof. Czesław Kupisiewicz angażował się na rzecz nowych inicjatyw Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Trzy lata temu spotkali się z nim w APS członkowie Komitetu, którzy zadeklarowali gotowość napisania podręcznika akademickiego z zakresu własnej subdyscypliny nauk pedagogicznych. Podzielił się z naszym gronem nie tylko wiedzą historyczno-kulturową na temat istoty podręcznika akademickiego, jego funkcji, roli wizualizacji wiedzy oraz środka dydaktycznego w kształceniu kandydatów do zawodu pedagoga, ale mówił także o tym, na jakie sam natrafiał problemy, kiedy pisał własne podręczniki.
Z Jego intelektualnym wsparciem powstało już kilkanaście podręczników pod patronatem KNP PAN, których autorzy starali się być wiernymi sztuce akademickiego upowszechniania wiedzy naukowej. Organizowana przed niespełna dwoma laty ogólnopolska konferencja w 110 rocznicę urodzin profesora Bogdana Suchodolskiego w Wyższej Szkole HUMANITAS, której rektorem był wówczas także Jego przyjaciel - dr Jerzy Kopel, była ostatnim akcentem w publicznej prezentacji własnych studiów biograficznych poświęconych wybitnemu humaniście i pedagogowi kultury.
Nie mógł już jechać do miasta swojego urodzenia, ale wyraził zgodę na nagranie Jego referatu i odtworzenie w czasie debaty. Z tej okazji współpracowałem razem z Cz. Kupisiewiczem nad wspólnym wydaniem zbioru tekstów poświęconych B. Suchodolskiemu, które ukazały się przed konferencją. Był zachwycony taką organizacją debaty, współtworzeniem jej przez członków KNP PAN i otwarciem się młodych pokoleń na współczesną recepcję dzieł jakże zasłużonego sosnowiczanina w polskiej pedagogice.
Ostatni rok nie pozwalał Profesorowi na większy wysiłek, nawet na prowadzenie rozmów telefonicznych, Zupełnie niedopuszczalne było korzystanie przez Niego z Internetu, gdyż wzrok stawał się coraz gorszy. Jak żartował: "O ile ryba psuje się od głowy, to naukowiec psuje się od nóg". Istotnie, nie mógł już przemieszczać się swobodnie, toteż przykuty do łóżka, a sprawny umysłowo, mógł wspominać czasy wielkiego zaangażowania w polską naukę.
Jeszcze z początkiem tego roku przysłał mi maszynopis swojej najnowszej książki, ale wyraźnie dodawał w rozmowie telefonicznej, że nie jest ona jeszcze gotowa do druku. Musi jeszcze trochę poczekać, bo - zgodnie z przejętej po Jego Mistrzu: profesorze Bogdanie Nawroczyńskim praktyce pisarskiej - każdy tekst wymaga wielokrotnych powrotów, zanim autor nie nabierze przekonania, że jest to maksymalnie poprawna wersja, a dla niego najwłaściwszy moment wydania.
Jak napisał we wstępie do książki pt. Szkice z dziejów dydaktyki. Od starożytności po czasy dzisiejsze, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2010, ss.202 Ponoć to Einstein miał kiedyś powiedzieć, że następstwo wydarzeń w czasie jest tylko złudzeniem, ale za to bardzo natarczywym.
Moja ostatni rozmowa telefoniczna z prof. Cz. Kupisiewiczem miała miejsce tuż przed Świętami Wielkanocnymi. Był już bardzo słaby, mówił z ogromną trudnością, ale nieustannie chciał rozmawiać o pedagogice, i o naszym środowisku akademickim. Był ciekaw, w jakim kierunku zmienia się nasza nauka, jak dochodzi do wymiany pokoleniowej i w jakim zakresie mógłby nam jeszcze pomóc własnymi recenzjami, by wydawane rozprawy miały jak najwyższy poziom.
Dzisiaj już wiem, że w jakimś stopniu - przynajmniej ja, jak i część znanych mi, a współpamiętających o Profesorze - uczonych, nauczycieli akademickich, zostaliśmy w wyniku Jego śmierci "osieroceni", ale nie bezradni wobec wartości i rygorów, których przestrzeganie pozwala na godne i zaangażowane pełnienie naszych ról. Musimy teraz bez Profesora Czesława Kupisiewicza, ale poniekąd także wraz Nim, z jego dziełami, pozostawioną nam spuścizną naukową, troszczyć się o polską pedagogikę we wszystkich jej wymiarach.
Dziękuję Profesorowi za obdarzanie naszego środowiska ponadczasowymi wartościami, sztuką tworzenia pedagogiki na najwyższym poziomie, za zobowiązywanie nas do koniecznej w tej profesji i misji współodpowiedzialności za reformy edukacyjne, w tym za zdolność i kryteria prowadzenia racjonalnej krytyki rządzących, kiedy popełniają ewidentne błędy.
Niech spoczywa w spokoju. Część z grona Jego Uczniów nie da spokoju jego twórczości naukowej, która wymaga ustawicznej rekonstrukcji, analiz, pogłębień, a także prowadzenia z jej przesłankami dyskusji i kontynuowania Jego dzieła w nowym wymiarze globalnego świata. On zawsze tego pragnął.
06 listopada 2015
Zachęcam do udziału w europejskim programie studiów doktoranckich w zakresie edukacji nauczycieli
Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu nie po raz pierwszy zaskakuje nasze środowisko swoim innowacyjnym podejściem do akademickiego kształcenia i badań naukowych w pedagogice.
Tym razem piszę o niezwykle znaczącym sukcesie, którego beneficjentami mogą być polscy doktoranci. Kto nie dostał się na studia doktoranckie, a chce skorzystać z bardzo atrakcyjnej oferty tej uczelni, bo finansowanej w ramach grantu w programie Horyzont 2020, niech zarejestruje się do udziału w INNOVATIVE TRAINING NETWORKS (ITN)!
Ten wspólny europejski program studiów doktoranckich będzie realizowany w ramach projektu EDITE – European Doctorate in Teacher Education, a bazuje na międzynarodowym partnerstwie pięciu uczelni (oprócz Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu są to jeszcze:
Uniwersytet w Innsbrucku,
Uniwersytet w Lizbonie,
Uniwersytet Eötvös Loránd w Budapeszcie i
Uniwersytet Masaryka w Brnie.
Szkoda, że nie jestem w wieku doktoranckim, bo skorzystałbym z wspólnego europejskiego programu doktorskiego, którego adresatami są kandydaci z całego świata. W dniu wczorajszym władze DSW we Wrocławiu ogłosiły rekrutację na stronie projektu www.edite.eu, która potrwa do 4 grudnia 2015.
Upowszechniam tę wiadomość o wyjątkowo ciekawej i ważnej w środowisku pedagogicznym ofercie. Możemy być jako pedagodzy dumni z tego, że DSW jest jedyną uczelnią w Polsce, która otrzymała dofinansowanie na takie wspólne studia w ramach Horyzontu 2020 (Marie Skłodowska Curie INNOVATIVE TRAINING NETWORKS).
Łącząc gratulacje dla głównej pomysłodawczyni i jej akademickiego środowiska - pani prof. DSW dr hab. Hany Cervinkove, która jest prodziekanem ds. edukacji międzynarodowej i badań, a zarazem dyrektorką Międzynarodowego Instytutu Studiów nad Kulturą i Edukacją na Wydziale Nauk Pedagogicznych DSW, jestem przekonany, że niektórzy pękną z zazdrości. Niech tam, i tak będzie więcej chętnych niż miejsc.
EUROPEAN DOCTORATE IN TEACHER EDUCATION (EDITE)
EDITE – EJD PROGRAMME VACANCIES: 15 EARLY STAGE RESEARCHER POSITIONS AT FIVE EUROPEAN UNIVERSITIES APPLICATION DEADLINE: DECEMBER 4, 2015
The EDiTE project offers 15 full-time researcher positions in the field of Teacher Education at five universities (host universities) for well-motivated and excellent early stage researchers from Europe and other countries (under the condition that the funding authority approves the funding of all 15 ESR positions). The positions are financed from the European Union’s Horizon 2020 research and innovation programme under the Marie-Sklodowska-Curie grant agreement number 676452.
Early Stage Researchers (ESRs) are invited to apply to pursue individual research projects at one of the five partner universities (Eötvös Loránd University, Budapest, Hungary; University of Innsbruck, Austria; University of Lisbon, Portugal; University of Lower Silesia, Wroclaw, Poland and Masaryk University, Brno, Czech Republic) in the framework of the joint EDiTE research program as employed researchers. They will also be enrolled in the EDiTE PhD programme at host universities. The overall term of employment is 36 months, which should be concluded by a successful research project with the awarding of the PhD title by the host institution and a joint EDiTE diploma by the EDiTE university consortium. For information on how to apply, please visit www.edite.eu.
prof. DSW dr hab. Hana Cervinkova
e-mail: iisce@dsw.edu.pl, hana@post.pl
www.iisce.dsw.edu.pl
05 listopada 2015
Jaka jest prawda o dofinansowywaniu czasopism naukowych przez resort nauki i szkolnictwa wyższego?
Prawda jest żałosna. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uzyskuje na wydawanie jedynego pisma, jakim jest ROCZNIK PEDAGOGICZNY, ze środków Zespołu ds. DUN (działalność w zakresie upowszechniania nauki) w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN zaledwie 5 tys. zł. Jakiego rzędu dotację rocznie otrzymuje rzekomo niezależny liberalny magazyn społeczno-polityczny "Liberté!"? Ponad 150 tys. zł rocznie. Zdaniem rządzących z każdej frakcji politycznej - publiczne dotowanie czasopism kulturalno-społecznych jest potrzebne, bo wzmacnia pluralizm opinii w Polsce. Ów pluralizm polega na tym, że jak u władzy są liberałowie, to sponsorują wydawanie pism liberalno-lewicowych, jak rządziła lewica - to nie dotowała pism prawicowych itd.
W jakiej kondycji są czasopisma naukowe? Fatalnej, gdyż kierowana do nich dotacja jest na poziomie ochłapów, jakie rzuca naukowcom ich resort. Tak wygląda prawdziwy obraz rzekomej troski o rozwój nauki i naukowego czasopiśmiennictwa w naszym kraju. Uczelnie i szkoły wyższe wydają własnym sumptem naukowe rozprawy i periodyki, ale w tym przypadku wszystko zależy od zasobności własnych, dodatkowo zarobionych środków. W uniwersyteckich oficynach czeka się często na opublikowanie dysertacji podoktorskiej, habilitacyjnej czy profesorskiej dłużej, niż w wydawnictwach prywatnych, gdyż z braku wystarczających na to zadanie finansów tworzą się "kolejki" (jak w służbie zdrowia).
Zdaje się, ze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało rocznie na dofinansowanie 55 czasopism kulturalnych ok. 3, 5 mln zł. Takie są proporcje albo dysproporcje. Nic dziwnego, że Zespół ds. Publikacji Humanistycznych i Społecznych PAN zaapelował do władz Wydziału, by te podjęły zdecydowane działania zmierzające do podtrzymania finansowania wydawania polskich czasopism naukowych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak stwierdzają jego członkowie, wśród których Komitet Nauk Pedagogicznych reprezentuje prof. dr hab. Henryka Kwiatkowska (prof. zw. PEDAGOGIUM w Warszawie):
Ustawa z dnia 15 stycznia 2015 o zmianie ustawy o zasadach finansowania nauki oraz idące w ślad za nią rozporządzenia Ministerstwa praktycznie znoszą finasowanie wydawania czasopism ze środków na działalność upowszechniającą naukę, za wyjątkiem zadań „mających na celu podniesienie poziomu naukowego i poziomu umiędzynarodowienia wydawanych czasopism naukowych oraz upowszechnianie informacji o wynikach badań naukowych lub prac rozwojowych…”.
Podnoszenie poziomu naukowego, otwarty dostęp do publikacji, wydawanie czasopism w języku angielskim, międzynarodowe gremia recenzentów, autorów, czy rad naukowych, to wszystko wysoce pożądane cele, z pewnością warte wsparcia finansowego. Konieczne jest jednak finansowanie również bieżącej aktywności wydawniczej – sprawa ta dotyczy również monografii – ani środki przyznawane instytucjom w ramach finansowania podstawowej działalności statutowej, ani granty nie zapewnią ciągłości wydawania czasopism. Koszty wydawania dobrych czasopism są duże, nie chodzi tylko o koszty druku (druk można zastąpić wersją elektroniczną) ale koszty redaktorskie, redakcji językowej, grafiki, korekty językowej tekstów lub abstraktów języku angielskim, etc.
Pragniemy zwrócić również uwagę, że regulacje Ministerstwa eliminują możliwość dofinansowania czasopism i innych publikacji naukowych, w tym monografii, wydawanych przez niezależne podmioty, towarzystwa naukowe i wydawców prywatnych. Godzą więc w jedną z podstawowych zasad społeczeństwa obywatelskiego, tłumiąc społeczny ruch naukowy. Sprawa nabiera szczególnego znaczenia w obszarze humanistyki, dla której język ojczysty jest językiem podstawowym. W ramach nauk humanistycznych i społecznych wydawanych jest wiele dobrych krajowych czasopism i podtrzymanie ich istnienia należy naszym zdaniem do priorytetów. Załamanie rynku wydawniczego czasopism groziłoby zapaścią nauki polskiej, zwłaszcza w obszarze szeroko pojętej humanistyki.
04 listopada 2015
Laureaci i wyróżnieni w XII edycji Ogólnopolskiego Konkursu na najlepsze prace magisterskie i doktorskie z pedagogiki specjalnej
Wydana tuż po wakacjach znakomita rozprawa monograficzna prof. zw. dr hab. Iwony Chrzanowskiej z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu zapowiadała bardzo dobry dorobek w zakresie kształcenia i rozpraw doktorskich młodego pokolenia. Widać, jak zmienia się pole zainteresowań i interwencji specjalistycznej pedagogów specjalnych oraz jak poważne i nowe problemy stają przed nimi do rozwiązania.
Nareszcie mamy coraz więcej ogólnopolskich konkursów, w trakcie których wyłaniani są autorzy najlepszych rozpraw magisterskich i doktorskich z określonej subdyscypliny badań pedagogicznych czy podejmujący w swoich dociekaniach kluczowe dla regionu problemy społeczno-edukacyjne. Tego typu konkursy odsłaniają zarazem środowiska akademickie, w których ten zakres badań pedagogicznych staje się wiodącym w naszym kraju. Dominują tu trzy uczelnie: Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu i Wydział Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Ta ostatnia z wymienionych uczelni organizowała przed wakacjami Światowy Kongres Pedagogiki Specjalnej.
Tym razem pragnę poinformować czytelników o laureatach Ogólnopolskiego Konkursu PFRON - OTWARTE DRZWI – moduł A programu „Wsparcie inicjatyw”, w ramach którego o laury zwycięstwa ubiegają się każdego roku absolwenci studiów II i III stopnia, których przedmiotem badawczym jest zjawisko niepełnosprawności w wymiarze: zdrowotnym, zawodowym lub społecznym. Warto przywołać tu nazwiska nagrodzonych i wyróżnionych, gdyż w najbliższej przyszłości niewątpliwie będziemy o nich słyszeć i czytać ich rozprawy naukowe. Podaję zatem zwycięzców w kilku kategoriach, przy czym wymieniam jedynie laureatów z naszej dyscypliny naukowej:
Kategoria:
I prace doktorskie
Wyróżnienie – dr Anna Maria Sierecka - „Wolontariat hospicyjny. Posłannictwo – pomaganie – profesjonalne działanie?”.
Praca doktorska napisana pod kierunkiem prof. DSW dr hab. Mirosławy Nowak – Dziemianowicz i dr Małgorzaty Oleniacz (promotor pomocniczy) - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.
II prace magisterskie z zakresu rehabilitacji społecznej
I miejsce (nagroda 5000 zł) – mgr Beata Krystkowiak - „Jakość wsparcia oferowanego studiującym osobom z wadą słuchu w opiniach studentów niesłyszących i słabosłyszących oraz wykładowców”. Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Anny Jakoniuk-Diallo - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
II miejsce (nagroda 3000 zł) – mgr Łukasz Koperski - „Trudności rodziców w wychowaniu i opiece nad dorosłymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną”.
Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Ewy Muszyńskiej prof. UAM - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
III miejsce (nagroda 2000 zł) – mgr Aleksandra Markiewicz - „Znaczenie wsparcia społecznego w radzeniu sobie ze stresem i w odczuwaniu piętna wśród kobiet chorujących przewlekle”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Beaty Hintze - Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
Wyróżnienie otrzymali:
* mgr Beata Kałużna - „Aspiracje i plany życiowe (nie)pełnosprawnych Zielonogórzanek”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Jolanty Lipińskiej - Lokś i dr Heleny Ochonczenko - Uniwersytet Zielonogórski w Zielonej Górze.
* Wyróżnienie – mgr Edyta Kołpaczewska - „Środowiskowe uwarunkowania rozwoju dziecka z uszkodzonym wzrokiem”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Danuty Apanel - Akademia Pomorska w Słupsku.
* mgr Ewa Kaczmarek - „Autoportret z autyzmem. Pamiętnik matki - pamiętnik terapeutki”.
Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Małgorzaty Sekułowicz - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.
Serdecznie gratuluję laureatom i ich akademickim opiekunom.
Subskrybuj:
Posty (Atom)