11 czerwca 2015

Minister edukacji i dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej manipulują opinią publiczną



Trwa w naszym kraju sześcioletnia wojna o sześciolatki. Ministerstwo rzekomo edukacji narodowej - bo inaczej nie jestem już w stanie pisać o ignorantach i dewastatorach polskiej edukacji - wprowadziło pod dyktando ekonomicznego lobby (w tle są m.in. międzynarodowe korporacje oraz środki UE) obniżenie wieku obowiązku szkolnego do 6 roku życia. Usłużni psycholodzy, socjolodzy i pedagodzy - zafascynowani zapewne doskonałymi honorariami za pracę pod dyktando ekonomistów i rządu - włączyli się w kampanię kłamstw i ordynarnego niszczenia polskiej pedagogiki przedszkolnej i elementarnej.

Nadal na stronie podległego MEN Instytutu Badań Edukacyjnych widnieją materiały propagandowe, które zaprzeczają nauce, wiarygodności badań, kompromitują nie tylko zleceniodawcę, ale i wykonawców, a co gorsza utrwalają przekonanie, że wszystko jest w porządku.

Miałem pisać o czymś pozytywnym w naszej edukacji, ale nie da się, kiedy po raz kolejny władze resortu edukacji - tym razem z udziałem dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - ordynarnie manipulują społeczeństwem. Już przez ostatnie lata oszukiwano nas z udziałem Instytutu Badań Edukacyjnych. Teraz wprowadza się do gry CKE. Zaprezentowano na stronie CKE prezentację, która zawiera dane ze sprawdzianu po szkole podstawowej.

Oto treść jednej z tablic (podkreśl. BŚ):

Uczniowie urodzeni w 2003 r., którzy poszli do szkoły w 2009 r. (w wieku 6 lat), w porównaniu do uczniów urodzonych w 2002 r., uzyskali średnio:
z języka polskiego – wyniki wyższe o 4punkty procentowe (p.p.)
z matematyki – wyniki wyższe o 7 p.p.
z języka angielskiego – wyniki wyższe o 5 p.p.





Chyba zdaniem pana dyrektora CKE (ze stopniem naukowy doktora) polskie społeczeństwo jest tak niewykształcone, że "łyknie" zmanipulowaną interpretację danych, z której rzekomo ma wynikać wspaniały efekt wcześniejszego skierowania sześciolatków do szkół podstawowych. Za taką interpretację powinno się zdymisjonować państwowego urzędnika! Obywatele nie powinni utrzymywać manipulatora. Nie raczył bowiem podać, jaki jest wśród tych sześciolatków odsetek dzieci, które rozpoczynały edukację w szkole podstawowej w tym wieku? Sześć lat temu nie mieliśmy w szkołach podstawowych 100% dzieci w wieku sześciu lat.

Tę manipulację podtrzymuje red. Justyna Suchecka w "Gazecie Wyborczej" w artykule pt. "Sześciolatki sześć lat później". Wybity boldem tytuł sugeruje, że sześciolatkowa reforma odniosła sukces. Redaktorka cytuje wypowiedź ministry edukacji J. Kluzik-Rostkowskiej: "... ale oczywiście nie możemy wyciągać daleko posuniętych wniosków. Wiemy, że to tylko te dzieci, które rodzice wysłali do szkoły... . Po czym dodaje:" A tych nie było dużo... Wśród tegorocznych szóstoklasistów było tylko 4,3 proc. dzieci urodzonych w 2003 r."

Brawo, pani redaktor potwierdziła, że tylko 4,3 proc. sześciolatków osiągnęło dojrzałość szkolną. A co mamy dzisiaj? Decyzją urzędasów - tę dojrzałość ma 100 proc. sześciolatków. Dać im Nagrodę Nobla.


To przykre, że 25 lat polskiej transformacji skutkuje tak drastyczną nieodpowiedzialnością części polskiego środowiska naukowego, zdradą nie tylko składanego przecież przez nie wcześniej ślubowania, ale i zdradą polskiego społeczeństwa, dzieci i ich rodziców. Za kilka lat nie będzie już dzisiejszych decydentów w tym resorcie, a mam nadzieję, że także rzekomych naukowców w IBE, ale nie będzie też kogo pociągnąć do odpowiedzialności za toksyczne skutki zmian ustrojowych, pedagogicznych i psychospołecznych, które wiążą się z tą pseudoreformą. Tego typu zmiany zawsze wpisują się w tzw. odpowiedzialność rozmytą, w tłumie, w wielości różnych decydentów, wykonawców, afirmatorów, propagandzistów itp.


Mam nadzieję, że historycy oświaty odnotują w przyszłości i dobrze udokumentują proces destrukcji i depadagogizacji polskiej edukacji wczesnoszkolnej oraz elementarnej. Rozwoju dzieci, ich natury nie da się zmanipulować żadną ustawą, żadnym pseudoraportem, żadnym klipem propagandowym, bo te mogą się sprawdzać na rynku, kiedy w grę wchodzi wciskanie ludziom niepełnowartościowych towarów jako wyjątkowo atrakcyjnych i tanich. Dziecko nie jest nowym proszkiem do prania czy pastą do zębów, nie jest też nową margaryną, którą może reklamować celebrytka neobehawioralnych programów pseudowychowawczych.

Czas promocji kiepskiej wartości towaru, jakim uczynili decydenci w MEN sześciolatków, musi zakończyć się w tym roku. Dziecko nie jest towarem, którym można dowolnie handlować, by załatwiać własne lub partyjne interesy. Dziecko nie jest przedmiotem, który można opakować i wystawić na sprzedaż. Dziecko nie może być przedmiotem konsumpcji władzy, która wbrew prawidłowościom psychorozwojowym, wbrew uwarunkowaniom infrastrukturalnym, programowym i metodycznym wystawia je na targu pychy, cwaniactwa i rynkowej demoralizacji.

W niektórych krakowskich szkołach przerabia się w podziemiach szatnie na klasy dla sześciolatków. Jeszcze trochę a niektóre samorządy, zachwycone wzrostem dotacji z tytułu przyjęcia do szkół sześciolatków, będą likwidować toalety, by też przerobić je na pomieszczenia dydaktyczne, bo przecież można przed szkołą postawić toalety przenośne (Toi Toi).

W dniu 8 czerwca br. na Wydziale Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie miał miejsce wykład otwarty prof. Davida Whitebread z Uniwersytetu Cambridge, który prowadzi badania nad skutkami wczesnego rozpoczynania przez dzieci edukacji szkolnej.Spotkanie prowadziła pedagog wczesnoszkolna-adiunkt UKSW pani dr Ewa Kulawska.

Oczywiście, minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska nie była zainteresowana ani wysłuchaniem tego wykładu, ani spotkaniem z profesorem z Cambridge. To raz jeszcze potwierdza, że resort wraz ze swoim zapleczem "intelektualnym" nie ma rzetelnych argumentów merytorycznych, by bronić swojego stanowiska. Natomiast absolutnie nie jest zainteresowane wiedzą na temat tego, jak poważne są skutki zbyt wczesnego włączenia dziecka do systematycznej edukacji szkolnej.

Polscy pedagodzy wiedzą o tych zagrożeniach lepiej, niż profesor z Cambridge, ale... ministerstwo edukacji rzekomo narodowej nie było i nie jest zainteresowane tym, by w sposób odpowiedzialny zarządzać edukacją przedszkolną i szkolną w tym okresie życia dziecka, który jest fundamentalny dla jego przyszłości. Mam nadzieję, że o tę przyszłość zatroszczą się absolwenci studiów w zakresie pedagogiki wczesnoszkolnej, wśród których byli także uczestnicy tego wykładu.


(źródło fotografii
- mem: Facebook)

09 czerwca 2015

Debata o Raporcie pt. „Reforma Kulturowa 2020 –2030-2040. Sukces wymaga zmian"



W gościnnych progach Politechniki Warszawskiej rozpoczyna dzisiaj swoje obrady Kongres Innowacyjnej Gospodarki. Nie uczestniczyłem w poprzednich, więc nie wypowiadam się na ich temat. Do tegorocznego zostałem zaproszony jako recenzent-krytyk projektu holistycznej szkoły całodziennej, który referować będzie prof. DSW Robert Kwaśnica Tekst raportu zostanie udostępniony w dniu dzisiejszym, toteż zapowiada się ciekawa debata. Z treści Raportu cytuję jego wstępne przesłanki:

SKĄD SIĘ WZIĄŁ TEN RAPORT?

Przez pięć lat w ramach dorocznych Kongresów Innowacyjnej Gospodarki szukaliśmy mechanizmów, które by uwolniły innowacyjność Polaków. W kolejnych latach dyskutowaliśmy o znoszeniu barier tworzonych przez prawo, podatki, aparat państwa, oświatę. Stopniowo odkrywaliśmy, że różne rozwiązania sprawdzone w innych krajach w Polsce działają źle lub są trudne do wprowadzenia. Od przeszkód instytucjonalnych stopniowo przechodziliśmy do barier kulturowych. Piąty Kongres Innowacyjnej Gospodarki w czerwcu 2014 roku doprowadził nas do wniosku, że zasadnicze bariery dla innowacyjności mają charakter kulturowy, więc warunkiem stworzenia w Polsce innowacyjnej gospodarki, zdolnej mierzyć się z najbardziej zaawansowanymi gospodarkami świata, jest dokonanie reformy kulturowej. Nasz Raport jest próbą zbliżenia się do odpowiedzi na to wyzwanie.

PO CO POWSTAŁ TEN RAPORT?

Widmo kryzysu krąży nad „Zieloną Wyspą”! Nie chodzi o gwałtowny krach. Chodzi o wyczerpywanie się zasobów i mechanizmów, dzięki którym Polska szybko się rozwijała
przez pierwsze ćwierć wieku wolności, a zwłaszcza przez pierwszą dekadę członkostwa w Unii Europejskiej. Potrzebne są inne motory wzrostu. Jeśli chcemy dalej się rozwijać, coraz lepiej żyć i zbliżać się do najwyżej rozwiniętych państw, musimy zwolnić hamulce, które nam coraz bardziej przeszkadzają. Chodzi zwłaszcza o takie hamulce, które marnując naszą naturalną energię, utrudniają budowanie bardziej zaawansowanej gospodarki i lepszego życia.

Z wielu analiz wynika, że główne przeszkadzające Polsce hamulce mają kulturową naturę. Warunkiem dalszego szybkiego rozwoju jest więc dostosowanie instytucjonalne oraz zmiany kulturowe. Kultura zmienia się nieustannie. Ale zachodzące spontanicznie zmiany nie zawsze służą lepszemu życiu ludzi. Celem naszego Raportu jest otwarcie poważnej debaty o reformach uruchamiających takie zmiany kulturowe, które otworzą Polsce drogę do lepszej przyszłości. Zaczynamy od zidentyfikowania i wyeksponowania kierunków niezbędnych zmian, oraz rozwiązań, które mogą im służyć. To pierwszy krok. Kiedy w wyniku dyskusji porozumiemy się co do kierunku i zasad, przyjdzie czas na budowanie modeli organizacyjnych i finansowych.

KTO STWORZYŁ TEN RAPORT?

Nad naszym Raportem pracowało Konsylium złożone z uznanych ekspertów w dziedzinie socjologii, psychologii społecznej, pedagogiki, kulturoznawstwa, politologii i ekonomii.
Interdyscyplinarny skład Konsylium odzwierciedla złożoność procesów mających wpływ na rozwój społeczny – w tym gospodarczy, a zwłaszcza na poziom istotnej gospodarczo i społecznie innowacyjności. Raport jest dziełem wspólnym Konsylium. Poszczególne rozdziały, albo ich fragmenty, pisali pojedynczy autorzy. Założenia, teksty i rekomendacje były jednak przez całe Konsylium konsultowane i dyskutowane na spotkaniach plenarnych. Całość została zaakceptowana przez Konsylium na zasadzie generalnego konsensu

JAK ZBUDOWANY JEST RAPORT?

Nasz Raport składa się z dwóch części. W części pierwszej przedstawiamy diagnozę sytuacji. Opisujemy sukcesy pierwszego ćwierćwiecza wolności politycznej i gospodarki rynkowej oraz wskazujemy główne zagrożenia i bariery, przed jakimi staje Polska. W części drugiej przedstawiamy przesłanki, idee oraz projekty reformy kulturowej w czterech kluczowych obszarach. Proponujemy też reformatorskie mechanizmy, które uruchomią ewolucję ku czterem głównym celom, jakimi są:

• DELIBERATYWNE PAŃSTWO

• INKLUZYWNA GOSPODARKA

• HOLISTYCZNA SZKOŁA

• PODMIOTOWE SPOŁECZEŃSTWO

W stanowiących integralną część Raportu esejach prezentujemy interdyscyplinarne spojrzenia na wielkie wyzwania, przed jakimi stoimy. Dla sukcesu zmiany, której ten Raport służy, kluczowe znaczenie ma bowiem przyjęcie wizji rzeczywistości uznającej istnienie silnych przyczynowo-skutkowych więzi między różnymi aspektami życia. Obyczaje, sztuka, gospodarka, nauka, instytucje, polityka i procesy gospodarcze są od siebie znacznie mocniej wzajemnie uzależnione, niż to wynika z dominujących w debacie publicznej narracji politycznych i ekonomicznych, separujących różne dziedziny życia i różne sfery naszego doświadczenia.


Dobrze się stało, że ekonomiści zaczynają w swoich rozwiązaniach także politycznych uwzględniać procesy społeczne, kulturowe i edukacyjne. Gorzej, kiedy czynią to z typową dla siebie ignorancją, a nawet arogancją, skoro tak wielu profesorów tworzących konsylium pochyliło się nad chorym państwem w powyższych wymiarach. Wrażeniami i własnym osądem autorskiego projektu szkoły podzielę się jutro. Czym innym bowiem jest tekst Raportu, który z metodologią konstruowania raportów naukowych niewiele ma wspólnego, a czym innym prognozowanie, formułowanie utopii w sytuacji, gdy jego autorzy przedstawiają wizję zmian. Jak o pisze we wstępie Andrzej Arendarski - Raport pokazuje, że dotychczasowe, standardowe podejście do problemu innowacyjności, próbujące opisać to zagadnienie z zewnątrz, jest niepełne i nieadekwatne.

Co zdumiewa już we wstępnych przesłankach, to - wbrew czterem głównym celom, które ponoć są kluczowe dla reformatorskich mechanizmów, definiuje się jedynie trzy zmienne (kategorie pojęciowe):

* kulturę - Podzielane przez zbiorowość wzorce odczuwania, myślenia i zachowania.

* reformę - Świadomie podjęta próba uzyskania założonego wpływu na zachodzące procesy społeczne. Akt reformatorski dokonujący zmiany (np. instytucjonalnej) jest tylko narzędziem uruchamiającym proces zmian.

i

* sukces kraju, którego miarą jest dziś PKB. Jest to ważna miara, ale jej kult zniekształca obraz sytuacji.


Miarami realnego sukcesu, naszym zdaniem (KONSYLIUM KONGRESU-B.Ś), są:

faktyczne bezrobocie pokazujące jaką część istniejących talentów społeczeństwo potrafi wykorzystać

wydajność pracy pokazująca na ile efektywnie ludzkie możliwości są wykorzystywane

- mediana dochodów pokazująca ekonomiczną jakość życia społeczeństwa

długość życia pokazująca zdrowotną jakość życia

przyrost naturalny jako odzwierciedlenie społecznego zrównoważenia rozwoju.


Ciekaw jestem, do jakich wniosków dojdą organizatorzy tej debaty, skoro z jednej strony wpisują w strukturę analiz i własnej wizji zmian kulturowych mierniki ekonomiczne rzekomych sukcesów, a z drugiej strony przyznają: Nie chcieliśmy zaprojektować nowego systemu, bo nie wiemy, jak świat ma wyglądać, chociaż wydaje się, że przynajmniej z grubsza wiemy, jak powinien działać, by był możliwie najlepszy. Chcieliśmy tylko zaproponować zestaw mechanizmów, które, zmieniając kulturową logikę działania sfery publicznej, uruchomią społeczne, polityczne i gospodarcze procesy prowadzące do optymalnego rozwiązywania problemów stojących przed Polską i mogących stanąć przed nami w przyszłości.

Tym samym rzekomo całościowy projekt takowym nie jest. Kiedy bowiem sugerują, że tworzą coś innowacyjnego, co innowacyjne nie jest, to zachowują się jak pewien człowiek Eliasa Canettiego, który "Wyciągnął się w drut i splótł się w klatkę".

08 czerwca 2015

CZARNA PROCESJA NAUKI



Poetka Irena Conti Di Mauro napisała w jednym ze swoich pięknych wierszy:

Buntuję się i innych do buntu namawiam
przeciw wszystkiemu co zwalnia człowieka
z samodzielnego myślenia co okrada wyobraźnię
serca duszy i całej reszty naszego osobowego „ja”.




W dniu 10 czerwca 2015 r. o godzinie 12:00 spod bram Uniwersytetu Warszawskiego wyruszy „CZARNA PROCESJA” która uda się pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Celem manifestacji jest zaprotestowanie przeciwko prowadzonej w ostatnich latach polityce Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W pochodzie wezmą udział ramię w ramię studenci, doktoranci i pracownicy naukowi z niemal wszystkich polskich ośrodków uniwersyteckich (m.in. Uniwersytet Łódzki wspiera akcję KKHP).

Czarna procesja” jest nawiązaniem do jednego z najdonioślejszych wydarzeń z historii Polski z czasów reform Oświecenia. Niegdyś szli w niej reprezentanci Stanu Trzeciego chcący zwrócić uwagę króla na zły stan miast i problemy stanu mieszczańskiego. Tym razem, 226 lat później, w procesji wezmą udział przedstawiciele polskiej nauki sprzeciwiający się postępującej degradacji publicznych instytucji szkolnictwa wyższego, tak ważnych z punku widzenia prawidłowego funkcjonowania i siły państwa. Polska nauka jest katastrofalnie niedofinansowana.

Prowadzone przez rząd - z miażdżącą konsekwencją - przesunięcia finansowania ze środków strukturalnych na granty, wbrew zapewnieniom resortu nie promują najlepszych, lecz najsilniejszych. Plan zmierzający de facto do wyniszczenia szkolnictwa wyższego we wszystkich niemal ośrodkach pozametropolitalnych wkrótce spowoduje intelektualne pustynnienie kraju. Zmuszani do zmagań z gigantyczną biurokracją, wypełniający mnożone przez ministerstwo sprawozdania, podania i wnioski, naukowcy i nauczyciele akademiccy marnotrawią czas, który powinni poświęcać swemu zawodowemu powołaniu.

Studenci, doktoranci i pracownicy naukowi nie zamierzają dłużej przyglądać się bezczynnie dogorywaniu szkolnictwa wyższego. Zjednoczeni, pójdą w „Czarnej Procesji”, ponieważ polityka ministerstwa wobec nauki przypomina cichy pogrzeb. We wspólnej sprawie przedstawiciele wszystkich uniwersytetów w przemarszu po Warszawie zaprotestują przeciwko niszczącej polityce polskiego rządu.

"Czarna procesja" towarzyszyć będzie ogólnopolskiemu protestowi, zaś jego forma i zasięg zapewne będą dużym zaskoczeniem dla rządzących i społeczeństwa. To tylko jeden z wielu ruchów oporu akademickiego prekariatu, który ma dość propagandowego nasycania przez władze informacjami, które są pięknie opakowane medialnie, ale nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością szkolnictwa wyższego.


Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej apeluje: Idźmy więc razem: stan naukowy. W Czarnej Procesji, ponieważ polityka władzy wobec nauki przypomina cichy pogrzeb. Idźmy w tym marszu razem – my, przedstawiciele wszystkich uniwersytetów – we wspólnej sprawie. Pokażmy rządzącym, że nie da się dłużej udawać, że „nic się nie stało”. Wręczmy im, tym razem w milczeniu, nasze postulaty, by podkreślić powagę kryzysu. Historia uczy, jeśli umiemy ją czytać, iż milczące marsze miewały głośne konsekwencje.

Polecam uwadze dwa cytaty:

Pisarz Stefan Chwin w jednym z wywiadów dla „Tygodnika Powszechnego” poświęconego wydanej przez niego książce „Panna Ferbelin” porusza kwestie egzystencjalne współczesnego człowieka w konfrontacji z marzeniami o lepszym, demokratycznym świecie i o gasnących w nim ludzkich marzeniach. Mnie się podobała pierwsza Solidarność, bo ona, kiedy marzyła o lepszym świecie, nie bardzo wiedziała, jaki ten świat ma być. Coś tam śniono o Wolności, Prawdzie, Sprawiedliwości, Braterstwie, byciu razem, wzajemnym spieraniu się… Naiwny Duch Utopii unosił się nad wodami. To było piękne. Dziś takie marzenie gaśnie. Ludzie uważają, że świat wokół jest właściwie nie najgorszy i raczej nigdy nie zmieni się w zasadniczy sposób. Oczywiście będą kolejne udogodnienia techniczne, ale nie nadejdzie żaden Lepszy Świat. Zawsze będzie mniej więcej tak samo. Trochę dobrze, trochę paskudnie. Niegdyś wyobrażano sobie, że dokona się jakaś wielka przemiana. Coś się zmieni do gruntu. Będzie jakiś Nowy Człowiek i Nowa Ziemia. Ale ja nie spotkałem w życiu nikogo, kto całkowicie poważnie traktowałby np. Kazanie na Górze

Przyjeżdżający do Polski na kongres poświęcony pedagogice krytycznej profesor Henri Giroux pisze w jednej ze swoich rozpraw o konieczności włączenia się pedagogiki radykalnej do walki z możliwością odradzania się różnego rodzaju autorytaryzmów. Chcąc stawić czoła temu zagrożeniu, nauczyciele, rodzice, młodzież, robotnicy i wszyscy pozostali muszą walczyć z upadkiem obywatelskości, zmierzającym wprost ku formom szowinistycznego nacjonalizmu. Oznacza to, że nie tylko nauczyciele będą musieli odnowić demokrację przyjmując pedagogiczny projekt, traktujący debatowanie, deliberację, różnicę zdań, dialog i przestrzenie publiczne jako centralne dla każdego sensownego konceptu globalnej obywatelskości. Ponadto, jeśli obywatelskość ma być globalna, to musi rozwinąć się radykalny humanizm, wynoszący kwestię społecznej i ekologicznej sprawiedliwości poza granice państw narodowych. Ludzkie cierpienia nie znają międzypaństwowych granic


Dla relaksu polecam piosenkę zespołu "Black Hart Procession" pt. "Not Just Words":






(źródła:
- fragm. wiersza: I. Conti Di Mauro, Lubię codzienność…., Warszawa: Polski Instytut Wydawniczy 2005, s. 15
- S. Chwin, Panna Ferbelin, Gdańsk: Wydawnictwo TYTUŁ 2010
- H.A. Giroux, Odzyskiwania uniwersytetu jako demokratycznej sfery publicznej, [w:] H.A. Giroux, L. Witkowski, Edukacja i sfera publiczna. Idee i do świadczenia pedagogiki radykalnej, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2010, s. 83)

07 czerwca 2015

Refleksje gimnazjalistki z odwiedzin szkoły średniej w Barcelonie








Wczoraj miał miejsce mecz o Puchar Ligi Mistrzów UEFA, w którym zmierzyły się ze sobą drużyny Juventus Turyn i FC Barcelona. Wygrała Barcelona, toteż nawiążę do tego miasta, bowiem w tym tygodniu z Katalonii wróciła moja córka, której klasa przebywała w Barcelonie doskonaląc język hiszpański. Nie było to łatwe, gdyż - jak się okazało - w Katalonii mówi się po katalońsku, a język hiszpański nie należy tam do ulubionych. Młodzież musiała zatem komunikować się w tym mieście po angielsku, co też było dla niej dobrym sprawdzianem nabytych kompetencji w tym zakresie.

Na krótko odwiedzili jedną z barcelońskich szkół, do której uczęszczają ich rówieśnicy. Nazwa szkoły średniej - odpowiadającej polskiemu gimnazjum - brzmi tam bardzo naukowo - Institut d'Educació Secundaria Valldemossa. Katalońska młodzież uczy się zatem w instytucie edukacyjnym. Szkoda, że nasi uczniowie nie mogli zobaczyć, jak prowadzone są zajęcia dydaktyczne. Pozwolono im jedynie zwiedzić budynek szkolny, a w czasie przerwy lekcyjnej mogli porozmawiać z gospodarzami na interesujące tematy.



Jaki obraz szkoły pozostał w pamięci mojej córki? Przede wszystkim ujął ją wyjątkowy klimat społeczny, którego przejawem jest widoczna w relacjach między uczniami oraz między nimi a ich nauczycielami bliskość, serdeczność i zaskakujące partnerstwo. Zauważalnym tego przejawem był chociażby sposób bezpośredniego zwracania się do siebie po imieniu. Uczniowie podchodzą do nauczyciela bez skrępowania, jak do przyjaciela, przytulają się, kulturalnie żartują i dzielą się z nim swoimi sukcesami czy problemami. Bliskość i bezpośredni kontakt, spontaniczność i kreatywność.


Klasy są w tym instytucie znakomicie wyposażone w media, pomoce dydaktyczne, przy czym mają one charakter laboratoriów, pracowni lub warsztatów dydaktycznych. Zajęcia z muzyki (wszyscy uczą się tam śpiewać i grać na instrumentach, ba szkoła ma własną orkiestrę i zespół muzyczny) są w specjalnej pracowni wyposażonej w instrumenty muzyczne, zaś na ścianie nasi gimnazjaliści dostrzegli plansze z rodzajami instrumentów, które były opisane w języku... polskim.




Lekcje chemii odbywają się w laboratorium, w którym każdy uczeń ma swoje stanowisko. Dzięki temu indywidualnie zaliczają każde ćwiczenie chemiczne czy eksperyment, a nie poznają jego istotę metodą frontalnego pokazu nauczyciela i podyktowanej przez niego notatki na temat zrealizowanego doświadczenia i uzyskanego wyniku.

Podobnie jest z pracowniami do edukacji artystycznej, fizycznej, matematycznej czy przyrodniczej. No i urzekł naszych gimnazjalistów ogródek szkolny, w którym uczniowie pielęgnują rośliny ozdobne oraz warzywa i owoce. Jak mówili tubylcy - dojrzałe już warzywa i owoce są wykorzystywane przez szkolnych kucharzy do uczniowskich posiłków.


O co jeszcze mogła zapytać nasza młodzież barcelończyków w czasie krótkiego z nią spotkania? Oczywiście o to, czy mogą korzystać w czasie lekcji z własnych telefonów komórkowych lub smartfonów no i jak to jest, że niektórzy mogą w czasie przerwy opuszczać budynek szkolny wychodząc poza jej teren? Na to pierwsze pytanie gospodarze odpowiedzieli zdziwieniem, gdyż dla nich jest oczywiste samo przez się, że do szkoły przychodzi się po to, by w niej się uczyć.

Nikomu nie wolno przychodzić do szkoły z telefonem komórkowym, gdyż w każdej klasie, pracowni, laboratorium znajduje się tablica interaktywna. Mogą zatem bez ograniczeń korzystać z źródeł wiedzy dostępnych w Internecie. Natomiast uczniowie do 16 roku życia mogą spędzać przerwy lekcyjne tylko i wyłącznie na terenie szkoły, który obejmuje dwa, ślicznie urządzone patia. Natomiast starsi uczniowie mogą wychodzić poza ten obszar np. do pobliskiego sklepu czy na spacer pobliskimi ulicami miasta.


Na lekcje chętnie wracają, podobnie jak do szkoły udają się z radością i zaciekawieniem. Aż nie chce się wierzyć, że wszyscy. Chyba trochę koloryzowali swoją opowieść o szkolnej codzienności.

06 czerwca 2015

Nowe wskaźniki edukacyjne






Instytut Statystyki UNESCO (UNESCO institute of Statistics – UIS) opublikował propozycje Technical Advisory Group (TAG) nowych wskaźników edukacyjnych do monitorowania zmian w systemach szkolnych na świecie w perspektywie do do roku 2030. W dn. 19-22 maja 2015, w Incheon (Republika Korei) odbyło się Światowe Forum Edukacyjne, w trakcie którego przyjęto tzw. Incheon Declaration (Education 2030: Towards inclusive and equitable quality education and lifelong learning for all), która akcentuje potrzebę rozwijania edukacji inkluzyjnej i całożyciowej.



UNESCVO proponuje w tym kontekście nowe wskaźniki edukacyjne, które poszerzą ich dotychczasowy katalog. Zostały one opublikowane na podstawie wielu dyskusji i konsultacji, jakie miały miejsce od listopada 2014 r. do stycznia 2015 r. w środowiskach komparatystów, badaczy polityki oświatowej, a którzy reprezentowali ponad 200 organizacji i ekspertów z 67 krajów świata. W wyniku konsultacji zaproponowano następujące uzupełnienia o:

1. trzy nowe wskaźniki, które dotyczą monitorowania nierówności edukacyjnych - nie tylko w zakresie osiągnięć szkolnych, ale i tej, która wynika z rozwiązań w systemie szkolnym (np. nauczanie języka, dostępność do edukacji osób z nieuprzywilejowanych (dysfunkcjonalnych) środowisk społecznych, wysokość domowych nakładów na edukację;

2. trzy nowe wskaźniki, które będą ukierunkowane na podstawę programową kształcenia (diagnoza występowania w treściach kształcenia problematyki rozwoju społeczeństwa globalnego, wychowania seksualnego i wychowania w zakresie praw człowieka);



3. dwa nowe wskaźniki dotyczą a) dostępu do infrastruktury ICT w szkołach oraz b) dostępności technologii dla uczniów z środowisk nieuprzywilejowanych (np. dla dzieci niepełnosprawnych, dzieci emigrantów, mniejszości itp.);

4. wskaźnik ukierunkowany na liczebność aktów agresji wobec uczniów i nauczycieli w szkołach oraz wskaźnik uczestniczenia uczniów w sytuacjach konfliktowych, szczególnie w grupach emigrantów.




Problem nierówności w dostępie do edukacji staje się zatem w polityce UNESCO priorytetem dla systemów szkolnych na świecie po roku 2015.

05 czerwca 2015

Gdzie studiować pedagogikę?



Od kilku lat zwracam uwagę na potrzebę wcześniejszego poznania środowiska akademickiego do studiowania kierunku pedagogika, gdyż właśnie o tej porze pierwsi maturzyści zaczynają już rejestrować się w wybranych przez siebie uczelniach. Publikowane przez resort nauki i szkolnictwa wyższego dane statystyczne nie są odzwierciedleniem procesów pozytywnego rozwoju ani też pogłębiającej się destrukcji i "gnicia" w niektórych wyższych szkołach prywatnych kształcenia na kierunku pedagogika.

Z danych bazy POLON - pedagogikę na poziomie studiów o profilu praktycznym I stopnia można studiować w 98 jednostkach w naszym kraju, a o profilu ogólnoakademickim w 252 jednostkach. Studia magisterskie o profilu ogólnoakademickim można odbyć w jednej ze 138 jednostek akademickich, zaś o profilu praktycznym - już tylko w 20 jednostkach uczelnianych.

Za darmo, w ramach studiów stacjonarnych - pedagogikę można studiować w uczelniach publicznych i państwowych wyższych szkołach zawodowych. Mam tu na uwadze uniwersytety, akademie, a nawet politechniki, które w ostatnich latach rozwijały humanistyczne wydziały uruchamiając studia na kierunkach związanych z edukacją. Te placówki są i powinny być szkołami pierwszego wyboru. Wszystkie uniwersytety kształcą na kierunku pedagogika, a zatem nie ma problemu z ich zidentyfikowaniem w miejscowości zamieszkania lub w jej pobliżu.

Jeśli ktoś nie wie, gdzie szukać uczelni publicznych lub prywatnych, to niech zajrzy do bazy POLON i po wybraniu województwa sprawdzi, czy dana szkoła wyższa jeszcze działa. Są bowiem tzw.. "wsp" w stanie likwidacji, wykreślone lub przekształcone. W bliskim mi województwie łódzkim jest zarejestrowanych w bazie MNiSW - oprócz uniwersytetu - aż 29 wyższych szkół prywatnych, z czego 5 jest w likwidacji lub już wykreślonych z rejestru, a w aż 14 można studiować pedagogikę. Mało kto zagląda do rejestru danych o interesującej go szkole, a tymczasem można w nim znaleźć informacje typu: "Wygaśnięciu z dniem 1 października 2014 r. uprawnienia do prowadzenia studiów pierwszego i drugiego stopnia na kierunku "pedagogika" na podstawie decyzji Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia ...2015 r."..

w bazie POLON jest na stronie każdej szkoły informacja o posiadanych uprawnieniach do prowadzenia studiów na danym kierunku i poziomie kształcenia oraz o wszelkich zmianach w ich statusie własnościowym czy zarządczym. Można dowiedzieć się, że powołany na określoną kadencję rektor po roku czy dwóch latach sam zrezygnował z kierowania uczelnią i odszedł z niej, skoro w adnotacji jest o jego własnej rezygnacji z tej funkcji. Z dobrych szkół się nie odchodzi. Są też w tej bazie informacje o połączeniu, zawieszeniu działalności, likwidacji oraz inne informacje o działalności uczelni albo związku uczelni. Mamy też dostęp do informacji o zawieszeniu i cofnięciu uprawnień uczelni do prowadzenia studiów na interesującym nas kierunku studiów. POLON informuje o tych jednostkach organizacyjnych szkół wyższych (publicznych i niepublicznych), które otrzymały od Polskiej Komisji Akredytacyjnej negatywną ocenę programową na prowadzonych kierunkach studiów.

Może jednak okazać się w środowisku naszego życia, że oferta wydziału jednej z takich uczelni nie jest na tyle atrakcyjna, jak tzw. wyższej szkoły prywatnej, która w ciągu kilkunastu lat przemian i doskonalenia własnego środowiska uzyskała status uczelni akademickiej. Dzisiaj ma ona prawo do nadawania co najmniej stopnia naukowego doktora w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie pedagogika. Warto na to zwrócić uwagę, bo to oznacza, że od szeregu lat systematycznie podnoszony jest w niej poziom kształcenia i są w niej realizowane projekty naukowo-badawcze, a współpraca międzynarodowa nie sprowadza się do koleżeńskiej afiliacji kogoś z Ukrainy, Słowacji czy Niemiec. Są też na mapie szkolnictwa wyższego placówki jednego lub dwóch sezonów. Ledwo powstały, a już po dwóch latach znalazły się w stanie likwidacji. Co gorsza, jedna z takich szkół w Bydgoszczy próbowała "łowić" studentów właśnie na kierunek "pedagogika".

To, że tzw. "wsp" mają swoje wydawnictwa, odnotowują w galerii odbywające się w niej konferencje o niczym nie świadczy, jeśli nie ma to trwałego, systematycznie rozwijającego się procesu. Dla mnie najlepszym wyróżnikiem prawdziwie akademickiego zaangażowania władz i właściciela są w sferze niepublicznej te szkoły wyższe, których jednostki akademickie uzyskały prawo do nadawania stopni naukowych doktora (są w pedagogice tylko dwie: PEDAGOGIUM- Wyższa Szkoła Nauk Społecznych w Warszawie i Akademia "IGNATIANUM" W Krakowie) czy doktora habilitowanego (Wydział Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu).

Pozostałe szkoły są placówkami kształcenia zawodowego, licencjackiego czy także magisterskiego. Po 25 latach transformacji ustrojowej widać, że na ponad 110 tzw. prywatnych "wsp" z prawami do kształcenia na pedagogice, tylko 3 stały się uczelniami z prawdziwego zdarzenia. To oznacza, że szanuje się w nich kadry akademickie, wspiera je w rozwoju naukowym, prowadzi się badania naukowe oraz uczestniczy w międzynarodowej współpracy badawczej. Takie szkoły oferują też często lepsze kształcenie i rozwój naukowy, niż niektóre jednostki szkolnictwa publicznego.

Kandydaci na studia pedagogiczne powinni zatem zwracać uwagę na to, kto jest w składzie kadry kształcącej w danej "wsp". Niektóre z tych szkół odsłoniły w ciągu ostatnich lat swój antyakademicki charakter, toteż ich władze akademickie, jak i kadra akademicka ulegały nieustannym zmianom. To tylko świadczy o tym, że toczy się w relacjach między właścicielem takiej szkoły a jej nauczycielami gra fałszywymi kartami. Zaglądam na stronę jednej z takich "wsp" i widzę nawet ogłoszenie, że zatrudni wykładowców i wymaganych przez ministerstwo oraz Polską komisję Akredytacyjną pracowników ze stopniem naukowym doktora. Instytucja, która zatrudnia i zwalnia, albo do której przychodzi kadra i z rozczarowaniem z niej odchodzi, nie jest wiarygodna, gdyż edukacja wymaga niepozorowanej jakości.

Co z tego, że na stronie jakiejś "wsp" znajduje się link pt. "wykładowcy", "kadra" czy "nasi wykładowcy", kiedy po kliknięciu pojawia się informacja - "w trakcie aktualizacji"... . Otóż to. Ich po prostu nie ma w liczbie, jaka jest wymagana prawem, a w przypadku szkół prywatnych zawsze w grę wchodzi ich minimalna liczba, w odróżnieniu od państwowych wyższych szkół zawodowych, czy uczelni o akademickim statusie (także niepublicznych) typu uniwersytet, politechnika, akademia, które mają zawsze nadmiar kadr akademickich. W najbliższym tygodniu odbędą się spektakularne akcje protestacyjne w uniwersytetach w obronie humanistyki polskiej, ale także podkreślające dramatycznie destrukcyjną politykę rządu wobec uniwersytetów.

Są też w szkołach prywatnych promocje, jak w hipermarkecie np. nie pobiera się opłaty rekrutacyjnej, wpisowego, oferuje I semestr "gratis" (nie wiadomo , co się za tym kryje?), obniżka czesnego za przyprowadzenie znajomego na studia, a nawet ma miejsce promocja dla osób przenoszących się z innej uczelni (to w ramach rywalizacji rynkowej). Niektórzy myślą o byłych studentkach, które przerwały kształcenie ze względów prokreacyjnych, a teraz mogą liczyć na promocję za ich wznowienie. Coraz rzadziej rozdaje się już tablety, laptopy czy jakieś gadżety. Jeszcze tak niedawno jedne z tzw. "wsp" miały prawo do prowadzenia studiów na kierunku "pedagogika", od jakiegoś czasu został on już wykreślony z rejestru uprawnień.

Poniżej lista szkół wyższych określanych też mianem "szkół ściemniania", które funkcjonują w Polsce. Przynależą do 10% najgorszych szkół w Unii Europejskiej oraz 10% najgorszych na świecie. W nawiasie pierwsza cyfra oznacza pozycję w Unii, zaś druga - na świecie.
1. Federacja Uczelni Aglomeracji Warszawskiej (3279, 23536)
2. Wyższa Szkoła Techniczna we Wrocławiu (3258, 22622)
3. Wyższa Szkoła Informatyki, Zarządzania i Administracji w Warszawie (3255, 22535)
4. Koszalińska Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych (3251, 22457)
5. Małopolska Szkoła Wyższa w Brzesku (3248, 22419)
6. Wyższa Szkoła Służb Lotniczych w Bydgoszczy (3234, 22084)
7. Wyższa Szkoła Kosmetologii i Promocji Zdrowia w Szczecinie (3231, 21960)
8. Wyższa Szkoła Biznesu i Zarządzania w Ciechanowie (3230, 21862)
9. Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy (3217, 21517)

04 czerwca 2015

W Polsce - wkrótce, a na Słowacji już po nominacjach polskich wykładowców akademickich


Kampania wyborcza prezydenta Bronisława Komorowskiego sprawiła, że przy tak dużych obciążeniach, jakie wynikały z niej dla kandydata przed drugą turą wyborów, niemożliwe były nominacje kolejnych profesorów, w tym także naszych pedagogów. Ufam, że wkrótce będę mógł zakomunikować dobre wieści i przybliżyć sylwetki znakomitych, polskich pedagogów.

Tymczasem dotarły ze Słowacji wieści o nowych obronach prac habilitacyjnych i nominacjach Polaków - zarówno w zakresie uzyskania przez nich tytułu docenta (jako administracyjnie równoważnego polskiej habilitacji, mimo - z merytorycznego punktu widzenia - jego nierównoważności), jak i uzyskania tytułu naukowego profesora. Zaczniemy od wykładowców ze stopniem naukowym doktora:

* Przewodniczący Rady Naukowej Vysokej školy zdravotníctva a sociálnej práce sv. Alžbety w Bratysławie zapowiedział, że w dn. 28 maja 2015 r., będzie miała miejsce w samo południe obrona rozprawy habilitacyjnej w zakresie pracy socjalnej (3. 1. 14 Sociálna praca) prezydenta Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie dr. Stanisława Dawidziuka. Temat jego dysertacji habilitacyjnej brzmi: Problémy supervízneho riadenia v sociálnych inštitúciách v Poľsku (Problemy superwizyjnego zarządzania w instytucjach socjalnych w Polsce). Dodatkowo kandydata na słowackiego docenta czekało wygłoszenie wykładu habilitacyjnego pt. Rodina ako základ vzdelávacieho procesu v Poľsku (Rodzina jako podstawa procesu edukacyjnego w Polsce).

Kandydat na docenta otworzył przewód w dn. 16 kwietnia 2015 r. zaś rada powołała na jednego z trzech członków komisji habilitacyjnej prof. Henryka Bednarskiego z Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie. Nie przewidziano w tym przewodzie polskiego recenzenta, ale nie było to prawdopodobnie potrzebne, gdyż jednym z trzech recenzentów był zatrudniony przez kandydata w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie słowacki profesor Pavol Dancák, który obronił przed kilkunastu laty doktorat (temat: Zagadnienie wychowania w myśli Jana Pawła II) w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie na Wydziale Filozoficznym. Musiały zapewne wpłynąć pozytywne opinie, skoro już po 6 tygodniach prawdopodobnie miała nastąpić promocja habilitacyjna, co czyniłoby słowackie procedury znacznie bardziej ekspresowymi od naszych.

W dn. 12 marca 2015 r. Prezydent Republiki Słowacji wręczył nominacje profesorskie docentom z Polski:

* Wojciechowi Jerzemu Czarnemu - profesor nadzwyczajnemu z Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie pracuje na Wydziale Wychowania Fizycznego w Katedrze Nauk Biomedycznych, a także zatrudnionego w Wyższej Szkole Społeczno-Przyrodniczej im. Wincentego Pola w Lublinie. Tytuł profesora otrzymał z dyscypliny-kierunku kształcenia "sportowa edukologia" na podstawie postępowania mającego miejsce w Instytucie Pedagogicznym w Preszowie.

* ks. Jackowi Neumannowi - dziekanowi Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej im. B. Jańskiego w Elblągu. Tytuł profesora otrzymał z dyscypliny-kierunku kształcenia "teologia katolicka" na podstawie postępowania, które miało miejsce w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberoku.

Mimo wszystko, w Polsce przeprowadza się dużo więcej postępowań na tytuł naukowy profesora, a nominacje są znaczniej częściej wręczane przez prezydenta III RP.