17 listopada 2014

Patologiczna marketolatria, neoprymitywizm i jurydyzacja szkolnictwa wyższego















Nawiązuję ponownie do dwudniowej debaty naukowej , jaka miała miejsce w dn. 14-15 listopada 2014 r. na Uniwersytecie w Białymstoku, której czynni uczestnicy zastanawiali się także nad tym, jakie są źródła kryzysu uniwersytetu w Polsce i co z tym czynić? Czy rzeczywiście jest tak, że nie ma z kim zmieniać toksycznej polityki państwa, która jest zorientowana na nieprzystający do polskich uwarunkowań model anglo-amerykańskiego uniwersytetu?

Prof. dr hab. Maria Czerepaniak–Walczak (wiceprzewodnicząca Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN) sięgnęła w krytyce polityki państwa wobec uniwersytetów do metafory starcia między akademickim Dawidem z Goliatem, który jest uosobieniem etatystycznego systemu szkolnictwa wyższego. To właśnie w wyniku reform z 2005 r. a następnie z 2011 r. i reformy tych reform w 2014 r. polskie szkolnictwo wyższe toczy choroba grantowa, punktowa, ankietowa, rankingowa.

Generuje ona groźny model fordyzmu akademickiego, którego wskaźnikiem jest parametryzacja i standaryzacja. Niska kosztochłonność kształcenia sprzyja tym chorobom, skoro edukację traktuje się na zasadach ulepszania procesu "produkcji" absolwentów na rynek pracy. Dla rządu jest to możliwe dzięki skracaniu czasu i kosztów owej "produkcji". Zmuszanie zatem uczelni publicznych do samofinansowania ogranicza możliwości rozwoju nauki i szanse na ich międzynarodową konkurencyjność, ale i redukuje kultywowanie tradycji, szkół badawczych itp.

Na jakiej podstawie - pytała profesor M. Czerepaniak-Walczak ustalane są punkty ECTS? Dlaczego jeden przedmiot ma 2 pkt. a inny 6? Ramowe efekty kształcenia nie prowadzą do podwyższania jakości kształcenia, ale do podrażania jego kosztów, jeżeli chcemy rzeczywiście zatroszczyć się o jakość wykształcenia, a ta wymaga przekraczania obowiązujących limitów. Wymuszanie gromadzenia w ramach oceny parametrycznej jednostek punktów za publikacje sprzyja zabieganiu nie o ich jakość, ale ilość, o "kombinowanie", tworzenie spółdzielni wzajemnie cytujących się autorów. W uniwersytetach obowiązuje zatem hasło: "Publikuj lub giń".


Koncentracja polityki szkolnictwa wyższego na przekształcaniu uniwersytetów w miejsca przygotowywania "taniej, lojalnej i dyspozycyjnej siły roboczej" dla potrzeb rynku pracy sprawia, że za ten eksperyment społeczny zapłaci całe społeczeństwo. Troska tylko i wyłącznie o wymierne korzyści ekonomiczne niszczy kulturę narodową, polski język (publikować bowiem mamy w języku angielskim). Kierowanie się wskaźnikami rentowności i antagonistycznej rywalizacji skutkuje marketolatrią, a więc krzewieniu bałwochwalstwa konkurencyjności i rynkowości. Tymczasem człowiek nie jest tylko konsumentem, ani też tylko producentem. Ma jeszcze inne potrzeby, potrzeby wyższego rzędu, by móc godnie żyć i służyć ponadczasowym wartościom.

Nauczycielami akademickimi - mówiła profesor - nie stajemy się w dniu 1 października z chwilą zatrudnienia w uniwersytecie, ale jest to długotrwały proces dochodzenia do kariery akademickiej solidnym przygotowaniem merytorycznym, metodologicznym i dydaktycznym. To swoisty sposób bycia w drodze, ustawicznego przygotowywania się do profesji jako tej, która ma służyć dobru wspólnemu przez dociekanie prawdy o badanych fenomenach. Potrzebna jest zatem desocjalizacja i derutynizacja dotychczasowych wzorów funkcjonowania szkolnictwa wyższego w Polsce.

Prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz (sekretarz naukowy KNP PAN) podkreślał w swoim referacie, że nie ma znaczenia to, kim jesteśmy, jakiej narodowości, jeśli chcemy zbudować lepszy świat. W ponowoczesnym społeczeństwie musimy budować globalną wspólnotę, ale zarazem uniwersytety zobowiązane są do bronienia kultury ogólnoludzkiej i narodowej. Profesor apelował, byśmy byli niejako w wietrze myśli, w dialogu, otwarci na twórczość i innowacyjność. Pozostawił nas z wieloma pytaniami, które pojawiają się na konferencjach także rektorów uniwersytetów czy akademii, a mianowicie:


Jak stawać się obywatelem świata bez zatracania swoich korzeni? Jak budować społeczeństwo XXI w. na dobrej pamięci? Jak niwelować stereotypy, by zarazem nie niszczyć relacji społecznych? Czy nasz system kształcenia nie niszczy innowacyjności? Czy nie uczymy się życia w kłamstwie? Czy powinniśmy kształcić osoby policzalne? Czy chcemy elitarny uniwersytet, uniwersytet jakości zastąpić uniwersytetem biurokracji, anonimowymi biurokratami?

Zdaniem J. Nikitorowicza efektem polityki szkolnictwa wyższego jest coraz większa erozja moralności, także w środowisku akademickim, czego najlepszym przykładem są plagiaty (także osób pełniących funkcje kierownicze w uczelniach publicznych i prywatnych), obniżanie wymogów prac doktorskich (kazus M. Goliszewskiego na UW), ale i poprawność polityczna. Żyjemy w marnych moralnie czasach, toteż nic dziwnego, że rośnie tolerancja dla nacjonalizmu i słabnie zarazem demokracja, którą jesteśmy coraz bardziej rozczarowani. Czyż nie została naruszona harmonia w uniwersytecie, od którego już nie wymaga się humanistycznej mądrości? Ku jakiej kulturze zmierzamy?

Potrzebna jest - zdaniem J. Nikitorowicza - etyka poszanowania życia, gdyż w przeciwnym razie rozwijać się będzie w naszym kraju społeczeństwo neoprymitywizmu. Musimy zwracać uwagę na kompetencje i umiejętności młodych pokoleń. Trzeba przeciwstawiać się człowiekowi neoprymitywnemu, bo jest on niebezpieczny dla siebie, dla innych, gdyż sam kieruje się lękiem, niepewnością lub nadmiernym posłuszeństwem i konformizmem. Jak pobudzać do myślenia dywergencyjnego, do bycia parezjastą, jak dawać odpór na pospiesznie tworzone prawo, konsumeryzm, na niszczenie więzi i uciekać od umysłowości dogmatycznej? Jak prezentować krytycznie wiedzę, informacje, by uczyć w uniwersytecie także wartości humanistycznych?

Dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii UwB - dr hab. Mirosław Sobecki przypomniał za Robertem Mertonem takie cechy etosu nauki, jak: uniwersalizm, wspólnotowość, bezinteresowność i zorganizowany sceptycyzm. Zagrożeniem dla uniwersalizmu nauki jest pokusa etnocentrycznego jej potraktowania (uczelnie mają ojczyzny, ale nauka nie powinna). Nauka jest w swej istocie efektem współpracy społecznej, ale też jest własnością społeczeństwa, a nie twórcy idei. Nauka nie musi wprost przekładać się na wymierne korzyści. Konieczny jest dla jej rozwoju sceptycyzm. Pytał - Co stanowiło o etosie uniwersytetu? - i odpowiadał: "Prawda, autorytet, wolność wypowiedzi, kultura dialogu, przygotowanie elit intelektualnych, ale to wiąże się z odwagą i pokorą, uczciwością i odpowiedzialnością".

Co gorsza - mówił powyższy socjolog - pojawia się w środowisku akademickim autocenzura (bohaterowie korytarzowi, w kuluarach), polityczna poprawność. Wolność nie jest wewnętrznym regulatorem postępowania w nauce. Na ile jest to zaplanowana destrukcja czy wynikająca z inercji atrofia? Jak długo będziemy tolerować pauperyzację, biurokratyzację, rozmywanie wysokich standardów przez masowość kształcenia, parametryzację, upadek kultury bycia (knajactwo na uniwersytecie, język marginesu), zanik wzajemnego zaufania, mentalną destrukcję fundamentów rzetelności w pracy naukowej (tolerowanie dróg uczenia się i awansowania na skróty)? Nie możemy zaniedbać koniecznych dla rozwoju nauki i ciągłości tradycji relacji Mistrz-Uczeń, gdyż jest ona najtrwalszym i najstarszym elementem etosu. To, że ulega on erozji w wyniku masowości kształcenia i instytucji kojarzonych z uniwersytetem, nie zwalnia nas z odpowiedzialności za naukę i kulturę, sztukę i edukację.

Prorektor Uniwersytetu w Białymstoku - dr hab. Robert Ciborowski prof. UwB wskazywał na to, jak fatalnie skonstruowany jest system finansowania uniwersytetu publicznego czy akademii. Głównym powodem niszczenia publicznego szkolnictwa wyższego jest jego finansowanie głównie w zależności od liczby studentów. Ponadto te dotacje są bardzo niskie. Rzekoma troska o jakość kształcenia i zmuszanie do przyjmowania coraz większej liczby studentów sprawia, że podnosi się w ten sposób bieżące koszty utrzymania akademickiej infrastruktury i kadr. A zatem jedno wyklucza drugie. Nie można przeprowadzać selekcji na każdym roku studiów, gdyż w jej wyniku uczelnie traciłyby finanse.

Kosztem tego systemu ograniczamy fundamentalny kanon wiedzy, jaki powinien być na studiach. Nieustannie podnosi się w debacie publicznej kwestie kształcenia praktycznego na studiach. To jest nic innego, jak zrzucanie na uczelnię odpowiedzialności za to, co powinno realizować państwo, które nie potrafi tworzyć miejsc pracy. To rząd przerzuca ten obowiązek na uczelnie. Wszyscy zatem uzyskują wyższe wykształcenie, ale nie ma dla wszystkich miejsc pracy. To jednak nie uniwersytety wypuszczają bezrobotnych, ale rząd nie tworząc miejsc pracy i umasawiając kształcenie do tego się przyczynia.

Za mało przeznacza się z budżetu środków na naukę. Zobaczmy, jak niewielki odsetek osób uzyskuje dofinansowanie grantów naukowych w Narodowym Centrum Nauki. W takiej sytuacji, to byłoby już lepiej losować zgłoszone wnioski, niż liczyć na wygraną w konkursie. Wskaźnik sukcesu, który wynosi zaledwie 12-13% nie ma żadnego sensu, a przy tym obniża motywację zdolnych naukowców, bez względu na ich wiek i stopnie naukowe. Musi zatem być wola polityczna co do tego, czy kształcić elity czy przechowywać w uczelniach publicznych bezrobotnych? Niech minister określi zatem, ile uczelni ma zostać i jak mają one działać w tak patologicznych warunkach.



16 listopada 2014

Kultura edukacji szkoły wyższej i dyskutowania o niej







(fot. JM Rektor UwB prof. zw. dr hab. Leonard Etel)






Z różnych perspektyw dokonaliśmy wraz z setką uczestników ogólnopolskiej konferencji Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku diagnozy szkolnictwa wyższego w Polsce. Znakomicie zorganizowana debata przez Centrum Edukacji Ustawicznej tego Uniwersytetu (na czele z przewodniczącą tej konferencji - prof. zw. dr hab. Elwirą Kryńską i jej współpracownikami - dr Małgorzatą Głoskowską-Sołdatow, dr Anną Kienig, dr Anną Rybak, mgr Anną Białous i mgr Karoliną A. Włodkowską) została objęta patronatem przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Komitet Nauk Pedagogicznych PAN. Komitet czynnie reprezentowało ze mną trzech wiceprzewodniczących oraz sekretarz naukowy.

To, że nie przyjechał na konferencję nikt z ministerstwa, nikogo nie zdziwiło. W końcu mamy czas przedwyborczy, a resorty są w naszym kraju upartyjnione. Kogo zatem z urzędujących funkcjonariuszy rządzącej koalicji obchodzą dane i wnioski z badań naukowych naszego szkolnictwa? Już nawet nie mamy o to pretensji tak łatwo zaakceptowaliśmy sytuację obojętności władzy przy życzliwym przyzwoleniu na posłużenie się patronackim logo resortu.


Rzadko się zdarza, by w czasie otwarcia i przebiegu obrad plenarnych uczestniczyły najwyższe władze Uniwersytetu. Tymczasem JM Rektor Uniwersytetu w Białymstoku prof. zw. dr hab. Leonard Etel oraz prorektor ds. ekonomicznych tej Uczelni dr hab. Robert Ciborowski, prof. UwB nie tylko zaszczycili swoją obecnością, ale i wzięli czynny udział w konferencji. Problemy szkolnictwa wyższego są przecież treścią ich codziennych trosk i zmagań z rzeczywistością, w której czynią wszystko, by przeprowadzić Alma Mater przez różne kryzysy, szczególnie te natury ekonomicznej.

Obradowaliśmy w pięknym gmachu Wydziału Pedagogiki i Psychologii, który jest najlepszym świadectwem myślenia o wartości przestrzeni edukacyjnej dla kandydatów do zawodów zaufania publicznego jakimi są kształceni tu m.in. pedagodzy i psycholodzy. Poruszające były dwie kwestie o charakterze polityczno-społecznym, a mianowicie z jednej strony wskazanie na dobijający uniwersytety w kraju system fatalnego finansowania przez państwowe władze szkolnictwa wyższego i nauki, z drugiej zaś prowadzenie działalności akademickiej na rzecz Polaków mieszkających na Litwie i Białorusi, by mieli szansę w środowisku swojego życia na korzystanie z kształcenia wyższego w języku polskim.

(fot. prof. Jerzy Nikitorowicz)

Piękna to, głęboko patriotyczna i kulturowa misja, która wymaga poszukiwania środków na jej realizację. Tymczasem tylko w tym roku akademickim polscy naukowcy kształcą tam ponad 450 studentów, a więc formują kolejne pokolenia młodej inteligencji. Ten zakres zaangażowania akademików z UwB ma już swoją tradycję, bo jest ono prowadzona od 20 lat, ale także niezwykle wartościowe wyniki badań o humanistycznym i społecznym znaczeniu. To właśnie na tym Wydziale pracuje zespół wybitnych pedagogów, socjologów i psychologów, którzy zajmują się w ramach swoich dociekań badawczych i konstruowanych modeli teoretycznych problematyką tożsamości narodowej, wartości wychowania patriotycznego, ale i edukacją międzykulturową, że wymienię tu profesorów Jerzego Nikitorowicza - Rektora minionych dwóch kadencji w UwB czy obecnego Dziekana powyższego Wydziału - dr. hab. Mirosława Sobeckiego, prof. UwB).

Przywołam w tym miejscu główne tezy niektórych wystąpień, gdyż w całości będziemy mogli się zapoznać z ich pełną treścią w wydanym po konferencji tomie. Pojawiły się w tej debacie kluczowe problemy, dylematy i aporie strukturalne, pedagogiczne i społeczne akademickiego świata, o których mówiono bardzo szczerze, otwarcie i krytycznie. Są one inspiracją tak do dalszych badań naukowych, jak i do podejmowania działań na rzecz pożądanej zmiany.

(fot. dr hab. Mirosław Sobecki, prof. UwB)

I. » Istnieje pilna potrzeba kontynuowania przez naukowców badań dotyczących przestrzegania podstawowych standardów wartościowania i normowania działalności władzy na rzecz dobra wspólnego, jakim jest m.in. nauka i edukacja. Coraz częściej wskazywane także przez media patologie w szkolnictwie wyższym są nie tylko odstępstwem od norm, co skutkuje poszerzaniem się marginesu niepożądanych postaw, zachowań czy decyzji akademików i polityków, ale zarazem stawia nasze środowisko przed pytaniem: Co czynić, by unikanie ujawniania i zwalczania przyczyn strat teraźniejszych nie przyczyniało się do większych w przyszłości?

Jednym z takich problemów jest "turystyka habilitacyjna" Polaków na Słowację, w wyniku której w latach 2006-2014 już 154 nauczycieli akademickich z takich dyscyplin jak teologia, psychologia, pedagogika, socjologia, nauki o kulturze fizycznej, nauki ekonomiczne, nauki o ziemi, filozofia, nauki o polityce uzyskało tam tytuł dydaktyczno-naukowy (podporządkowany kierunkom kształcenia, a nie tylko nauce) "docenta vied". Jak już wielokrotnie o tym pisałem, w sensie naukowym nie jest on równoważny polskiej habilitacji, natomiast ze względu na zawartą w 2005 r. przez polski rząd dwustronną umową z rządem Republiki Słowacji - mimo tego, że oba nasze państwa należały już do UE, są one uznawane w sensie administracyjno-prawnym. Mimo wielu krytycznych stanowisk, uchwał, listów otwartych różnych stowarzyszeń naukowych, komitetów naukowych PAN, Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, a nawet interpelacji posłów do dnia dzisiejszego MNiSW bagatelizuje toksyczne skutki tego procederu i kontynuuje pozorowanie działań przeciwstawiających się temu procederowi. Patologia w powyższym zakresie, od której są wyjątki (wśród filozofów, niektórych pedagogów czy teologów), stała się już normą.

II. Inter- i transdyscyplinarność badań naukowych była przedmiotem dociekań wielu profesorów. Dyskutowane były w tym względzie takie kwestie jak to: Jak dużo prowadzi się badań tego typu w naszym kraju? Jaką rolę odgrywa interdyscyplinarność w dydaktyce szkoły wyższej? Czy interdyscyplinarne podejście w badaniach społecznych lub humanistycznych jest błędem, gdyż utrwala dyletantyzm, czy może nieumiejętnością delektowania się wiedzą nauk pogranicza, by uwzględnić istniejące w nich modele i metodologię badań do rozwiązywania problemów badawczych w ramach własnej dyscypliny naukowej? Czy możliwy jest metajęzyk, który czyniłby przekładalnymi i zrozumiałymi treści naszych studiów i badań inter-i transdyscyplinarnych?

Dzisiaj - jak mówił prof. Stefan M. Kwiatkowski z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie - formułujemy problemy, których rozwiązanie nie jest już możliwe, a przynajmniej wartościowe, jeśli jest prowadzone w metodologii badań jednej dyscypliny naukowej. Należy tworzyć zespoły transdyscyplinarne, by naświetlać problem badawczy z różnych punktów widzenia. Konieczne jest dokonanie bilansu wspólnych osiągnięć badawczych w rozwiązywaniu problemów w danych dyscyplinach naukowych. Sięgnięcie do tych samych wyników badań empirycznych przez specjalistów różnych dyscyplin naukowych pozwoliłoby na pełniejsze ich odczytanie i właściwą interpretację. Niech diagnozują określone fenomeny edukacyjne socjolodzy czy psycholodzy, ale interpretują je - oprócz nich - także pedagodzy, filozofowie, teolodzy, ekonomiści czy politolodzy. Otwarty dostęp do wielu wyników badań sprawia, że rodzi to szereg konfliktów interesów instytucjonalnych i autorskich.

III. O tym, jak pasjonujące może być odczytywanie za pomocą metafor znaczeń (sensów i nonsensów) oraz różnych wymiarów tożsamości akademickiego kształcenia i prowadzenia badań naukowych mówiła prof. Maria Dudzikowa z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Celem takiego studium krytycznego czy afirmatywnego jest wywołanie dysonansu poznawczego do poszukiwania odpowiedzi na powody zaistnienia interesujących nas zjawisk. Najlepszym tego przykładem jest dostrzeżenie dzięki metaforze konfliktu, do jakiego dochodzi między kulturą wspólnotową universitas a kulturą korporacyjną. Uniwersytet od kilkudziesięciu lat doświadcza kryzysu instytucji i idei (szczególnie w ustroju totalitarnym, ale także neoliberalnym), toteż nic dziwnego, że toczy się walka o jego tożsamość. Dobór metafory przesądza o sposobie oglądu zjawiska w przyjętej przez badacza aksjologicznej perspektywie.

(fot. prof. Maria Dudzikowa)

Profesor mówiła o zgubnych skutkach bibliometrii, naukometrii i parametryzacji, które to rozwiązania są ciosem zadanym polskiej nauce przez technopolowych biurokratów. Najlepiej wyraża ów niszczący stan polityki naukowej MNiSW metafora tajfunu w tysiącletnim lesie. To prawda, że opisywanie toksycznej polityki za pomocą metafor nie zmienia natychmiast świata, ale dzięki nim następuje zmiana w systemie pojęć. Zaczynamy lepiej zdawać sobie sprawę z dysfunkcjonalnych i szkodliwych dla nauki procesów czy decyzji, a to stwarza szanse do reagowania na nie.

Po powrocie z konferencji przeczytałem na stronie naszego resortu, że prowadzi on dodatkowe szkolenia związane z nowelizacją Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym, które miałyby pomóc dziekanom, prodziekanom i kierownikom instytutów naukowych oraz kadrze zarządzającej we wdrożeniu odpowiednich zmian. Na najczęściej zadawane pytania Ministerstwo odpowiada tez na stronie www, lista odpowiedzi jest sukcesywnie uzupełniana. Pytania dotyczące nowelizacji ustawy można kierować na adres nowelizacjapsw@nauka.gov.pl.

W kolejnym wpisie odniosę się zatem do poruszanych przez uczestników naszej debaty kwestii prawnych.

15 listopada 2014

Niszczycielska rola wychowania autorytarnego






Niestety, od przeszło 114 lat nauki pedagogiczne upominają się o humanizację wychowania, o zaprzestanie wciąż jeszcze wygodnego dla części rodziców czy opiekunów prawnych dzieci modelu „kija i marchewki”, „pasa i poniżania” tych, którzy nie mogą się czynnie czy biernie bronić. Doświadczanie przez dzieci w rodzinie zjawiska przemocy fizycznej i psychicznej czy postaw wrogości ze strony osób dorosłych sprawia, że kiedy same stają się dorosłymi odtwarzają ten sposób postępowania wobec kolejnego pokolenia i reprodukując syndrom maltretowanego dziecka. Nauka określa ten styl podejścia mianem „czarnej pedagogiki”, która powiększa w społeczeństwie obszary pedagogicznego zła, przemocy i upokorzeń oraz utrwala przyzwolenie na ten sposób zniewalania dzieci.

Tak rozumiana pedagogika jest z tego właśnie powodu podła, czarna, nikczemna, okrutna i zła, gdyż opiera się na silnym przeświadczeniu, że dzieci i młodzież muszą być wychowywane w pokorze, posłuszeństwie czy bezwzględnej uległości wobec dorosłych, którzy mają prawo do stosowania dla tzw. „dobra dziecka„ różnych form przemocy. Co gorsza, przemoc fizyczna jest coraz bardziej skrywana za przemocą psychiczną i to w takich sferach, jak: intelektualna przemoc („pranie mózgu”, „indoktrynacja”, „perswazja”), przemoc emocjonalna („zniewalająca miłość”) czy wolicjonalna (zobowiązywanie do pracy nad sobą, opanowywania własnej woli, tłumienia „ja”). Jeżeli dodamy do tego obowiązek dzieci i młodzieży okazywania szacunku swoim wychowawcom, bez względu na towarzyszące ich postępowaniu racje, to powiększamy skalę ich zniewolenia i bezbronności.

Na tym też polega niszczycielska rola wychowania, że każde poddane mu pokolenie przenosi na następną generację różne rodzaje opresji, reprodukując zjawisko „przemocy z doświadczanej wcześniej opresji". Kto był bity i upokarzany w okresie swojego dzieciństwa, ten jako osoba dorosła powtórzy scenariusz opresji wobec swoich dzieci lub podwładnych. Dziecko doświadcza czarnej pedagogiki w pierwszych latach życia, kiedy to toksyczni rodzice łamią jego wolę, dysponują nim jak przedmiotem, biją czy fizycznie upokarzają bez obawy, że może ono im oddać czy się zemścić.

Dziecko stara się wprawdzie bronić przed tymi nieprawościami, kiedy potrafi już artykułować swój ból lub gniew, ale w istocie i to jest mu zabronione, gdyż rodzice nie mogą wytrzymać jego reakcji obronnej (krzyku, płaczu, wybuchu wściekłości). Za pomocą różnych środków przymusu odmawiają mu prawa i do takich reakcji. Dziecko uczy się milczeć, zaś jego milczenie (pozornie) potwierdza słuszność i skuteczność stosowanej zasady wychowania, negatywnie wpływając na późniejszy rozwój dziecka. Uczucia dziecka zostały zniewolone, została także stłumiona potrzeba ich artykułowania, bez nadziei na jej zaspokojenie.

Badania biograficzne psychoanalityków dowodzą, w jakim wielkim stopniu opresyjne doświadczenia z lat wczesnego dzieciństwa ciążą na późniejszej postawie człowieka wobec siebie, wobec innych czy szeroko rozumianej ludzkości. W rodzinach maltretujących dziecko występuje pewien specyficzny układ warunków (napięcie, konflikt między rodzicami, ich własne problemy emocjonalne, poczucie osamotnienia matki) daleki od patologicznej dewiacji. Należy zatem odrzucić odwieczne brzemię wychowania. Autorytarne nastawienie dorosłych wobec dzieci niesie z sobą subiektywną wrogość wobec nich, będącą doświadczeniem braku akceptacji wobec dziecka czy nawet uczuciem nienawiści wobec niego. Jest to postawa i sposób zachowania się danej osoby determinujący cierpienie dziecka lub wyrządzający mu szkodę.

Większość dorosłych staje się jednak obiektywnymi wrogami dzieci jeśli ma świadomość zachodzącego zła i nie reaguje na nie. Sprawcą dehumanizującego zła jest bowiem nie tylko ten, który zło czyni, ale także ten, który jest jego świadkiem i jemu nie przeciwdziała.

14 listopada 2014

Pedagodzy naukowego sukcesu

Wczoraj miała miejsce w Pałacu Prezydenckim już druga w tym tygodniu uroczystość wręczenia nominacji profesorskich nauczycielom akademickim oraz pracownikom nauki i sztuki. Tym razem wśród nominowanych znaleźli się także profesorowie pedagogiki, którym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski wręczył zasłużone akty nominacyjne.

Jak informuje na domenie Prezydenta RP jego kancelaria: Sukces zawsze dokonuje się w wyniku umiejętnego przepływu doświadczenia i wiedzy - podkreślał Prezydent RP Bronisław Komorowski, który wręczył w czwartek akty nominacyjne nauczycielom akademickim oraz pracownikom nauki i sztuki. Zaznaczył, że tak jest w każdym obszarze, także w nauce. Życzył mistrzom - profesorom, aby mieli jak najwięcej satysfakcji w przekazywaniu wiedzy następcom.W uroczystości w Pałacu Prezydenckim uczestniczyli minister w KPRP Maciej Klimczak, doradcy prezydenta Tomasz Nałęcz, Jerzy Smoliński i Maciej Piróg.


Serdeczne gratulacje należą się trzem profesorom nauk społecznych:

1) prof. dr hab. Agnieszce Cybal-Michalskiej - prodziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu;


Pani profesor jest absolwentką pedagogiki na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu w 1997 r., To tu ukończyła także studia doktoranckie zdobywając pierwsze akademickie szlify w Zakładzie Pedagogicznych Problemów Młodzieży WSE UAM pod opieką prof. dr hab. Aleksandra Zandeckiego. Pod jego kierunkiem przygotowała dysertację doktorską na temat: „Orientacje proeuropejskie młodzieży. Stan i potrzeby edukacyjne” broniąc jej w 2001 r. Znaczenie tej problematyki zostało pozytywnie przyjęte przez Komitet Badań Naukowych, który przyznał na jej badania grant promotorski. Ma za sobą także studia podyplomowe z zakresu „Studium Wiedzy o Europie i Integracji Europejskiej”, które ukończyła przy Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu. Należy do tej grupy młodych naukowców, którzy systematycznie ubiegają się, uzyskują i realizują kolejne projekty badawcze. Jednym z grantów, jaki realizowała w latach 2003-2006 dotyczył tematu badawczego - Spektrum problemów świata globalnego z perspektywy młodzieży. Edukacyjne konteksty globalizacji”.

Pani prof. dr hab. A. Cybal-Michalska jest też członkiem założycielem Towarzystwa Wiedzy o Kulturze i Edukacji Międzykulturowej w Poznaniu. Odbyła liczne staże studyjne i przeprowadziła kwerendy biblioteczne w uniwersytetach w Amsterdamie, Brukseli, Londynie i Sztokholmie. właśnie w ten sposób rozwija się nie tylko własny warsztat badawczy, ale i nawiązuje kontakty do dalszej współpracy międzynarodowej (osobistej i instytucjonalnej, akademickiej). Przedmiotem zainteresowań badawczych pani profesor jest problematyka socjopedagogicznych aspektów socjalizacji młodzieży w kontekście współczesnych przemian kulturowych i politycznych, w tym szczególnie procesów globalizacji i edukacji europejskiej. Jest autorką wielu rozpraw, których treść dotyczy mało atrakcyjnego, a przecież jakże znaczącego dla wiedzy o socjalizacji młodych pokoleń zakresu zjawisk. Ich badanie wymagało interdyscyplinarnego podejścia przez połączenie perspektywy politologicznej, z socjologiczną, psychologiczną i pedagogiczną.

Jednych globalizacja dzieli, a innych w czymś jednoczy. Pedagodzy stawiają sobie pytanie, w jakim stopniu proces ten uruchamia w odniesieniu do dzieci dodatkowe czynniki ich marginalizacji, a w jakim zakresie sprzyja ich rozwojowi? W jakim stopniu globalizacja rzutuje na sytuację młodzieży w świecie? Czy można w niej dostrzec tak negatywne, jak i pozytywne strony?

Coraz częściej doświadczamy tego, jak bardzo potrzebny jest globalny punkt odniesienia, by móc określić czyjąś tożsamość w skali lokalnej. Tożsamość zawsze powstaje w odniesieniu do czegoś innego, toteż wymiana między kulturami, zakładająca istnienie dwóch różnych, nie przystających do siebie światów, przyczynia się do utrzymania tych różnic. Zdaniem współczesnych antropologów kultury, zamiast kłaść nacisk na różnice między kulturami należy uwzględniać to, co je łączy.

Polecam publikacje nominowanej profesor, których treść odsłania w dyskursie pedagogicznym pedagogiczne racje perspektywy globalistycznej w edukacji. Odzwierciedla ona pluralizm, wieloznaczność, epizodyczność, sfragmentaryzowanie świata, nową konfigurację lokalności i globalności w naszej codzienności. Jak wynika z jej dociekań, tak nowe cechy globalnych procesów sprzyjają antycypowaniu i kreowaniu przyszłości przez uruchamianie różnych form działań pedagogicznych. Mamy tu na uwadze m.in. animowanie odpowiedzialnego uczestnictwa i zaangażowania młodych pokoleń w zmianę społeczną oraz kształtowanie ich tożsamości osobowej przez profesjonalistów.

Doświadczane przez nas w ostatnim czasie procesy społeczno-polityczne w kraju utwierdzają w słusznej tezie prof. A. Cybal-Michalskiej, iż - jak pisze w jednej ze swoich rozpraw: Zagrożeniem dla człowieka doby ponowoczesności niekoniecznie musi być cywilizacja; często, a może należałoby powiedzieć przede wszystkim, tym zagrożeniem może być jego świat wewnętrzny, nie zawierający w sobie potencjału rozwojowego (pt. „Tożsamość młodzieży w perspektywie globalnego świata” (WN UAM Poznań 2006, s.237). Książką profesorską jest bardzo ciekawa monografia pt. "Młodzież akademicka a kariera zawodowa"














2) prof. dr hab. Wiesław Ambrozik - b. dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu (kadencje 2002-2005 i 2005-2008);


Nominowany profesor jest zarówno specjalistą w zakresie pedagogiki resocjalizacyjnej, która jest jego wiodącym przedmiotem badań i zainteresowań poznawczych oraz praktycznych, jak i w zakresie pedagogiki społecznej i szkolnictwa wyższego. Od wielu lat jest ekspertem (a w tej kadencji członkiem) Polskiej Komisji Akredytacyjnej oraz członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

Wydana przez W. Ambrozika rozprawa zbiorowa pod wspólną redakcją z b. dziekanem WSE UAM prof. Kazimierzem Przyszczypkowskim na temat uniwersytetu wzbudza ogromne zainteresowanie i dyskusję w środowisku akademickim. Skupieni wokół tytułowej problematyki naukowcy podjęli się odpowiedzi na nurtujące środowiska akademickie pytania o kształt dzisiejszego i wizje przyszłego kształcenia uniwersyteckiego (w tym i kondycję uniwersyteckiej pedagogiki i kształcenia uniwersyteckiego w jej zakresie), o kształt i wizję naszego społeczeństwa, a także o kształt i poziom funkcjonowania w nim oświaty są wystarczającym powodem do tego, aby podjąć nad nimi debatę przy takiej właśnie okazji.

Prof. W. Ambrozik uzyskał promocję doktorską w 1978 r.na podstawie dysertacji pt. "Sytuacja społeczno-wychowawcza dziecka z rodziny alkoholicznej w kulturowo zaniedbanym rejonie wielkiego miasta", którą napisał pod kierunkiem prof.S. Kowalskiego. Habilitował się w 1989 r. na Wydziale Nauk Społecznych UAM w Poznaniu na podstawie m.in. dysertacji pt. "Wychowawcze funkcjonowanie średniego miasta uprzemysłowionego.(Analiza systemowa ze szczególnym uwzględnieniem funkcji samoregulacyjnych)". Nominowany profesor ma duże zasługi w promowaniu kadr akademickich. Pod jego kierunkiem powstało 11 rozpraw doktorskich, a on sam był recenzentem w 13 przewodach doktorskich i 17 przewodach habilitacyjnych.

Przyjmując chronologiczne kryterium przedmiotu badań profesora dostrzeżemy zagadnienia związane z rozwojem i osiągnięciami pedagogiki poznańskiej; społeczno-przestrzennymi wyznacznikami sytuacji społecznej i zachowaniami dewiacyjnymi dzieci i młodzieży; funkcjonowaniem środowiskowych systemów wychowawczych, w tym głównie w zakresie opieki, profilaktyki i resocjalizacji; rolą społeczności lokalnej w resocjalizacji i readaptacji społecznej oraz dysfunkcjonalnością systemu penitencjarnego w kraju i na świecie.

Szczególnie interesująca i jakże aktualna jest diagnoza dewiacji wychowawczych w środowisku miejskim, którą przeprowadził prof. W. Ambrozik pod k. XX w. Studiujący pedagogikę resocjalizacyjną korzystają z takich prac zbiorowych pod red. W. Ambrozika jak: "Służba więzienna wobec problemów resocjalizacji penitencjarnej"(Kalisz 2004, współred. P. Stępniak); "Misja służby więziennej a jej zadania wobec aktualnej polityki karnej i oczekiwań społecznych"(Poznań 2008, współred H. Machel i P. Stępniak); "Współczesne kierunki zmian w teorii i praktyce resocjalizacyjnej" (współred. M. Konopczyński) czy "Więziennictwo - nowe wyzwania" (współred. B. Hołyst i P. Stępniak). Profesor jest też autorem rozdziału o pedagogice resocjalizacyjnej, jaki ukazał się w międzynarodowym podręczniku akademickim "Pedagogika. Tom 4" pod moją redakcją w 2010 r. w renomowanej oficynie GWP w Sopocie.










3) prof. dr hab. Marek Konopczyński - rektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych "Pedagogium" w Warszawie.

Profesor M. Konopczyński reprezentuje tę samą subdyscyplinę nauk pedagogicznych jak nominowany razem z nim prof. W. Ambrozik - pedagogikę resocjalizacyjną. Ukończył studia w tym zakresie na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie zdobywając szlify z resocjalizacji pod kierunkiem wybitnego eksperta, niedawno zmarłego prof. Bronisława Urbana.

Powołał do życia niepubliczną uczelnię, której znakiem jakości jest nie tylko, jej nazwa - „Pedagogium”, ale i skupiona wokół problematyki resocjalizacji kadra akademicka. W ostatniej dekadzie uczelnia uzyskała uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora w dziedzinie nauk społecznych, w dyscyplinie - pedagogika.

To właśnie w tej uczelni zrealizowano w ostatnich pięciu latach lub kontynuuje się 13 projektów naukowych – finansowanych ze środków zewnętrznych oraz 26 projektów finansowanych lub współfinansowanych ze środków własnych (wymienić można tutaj kilka przykładowych: „Szkoła i uczeń wobec migracji poakcesyjnych” – finansowany przez Biuro rzecznika Praw Dziecka, „Typ zaangażowania wychowawców w proces resocjalizacji”, „Organizacyjne uwarunkowania wypalenia zawodowego nauczycieli”).

Profesor Marek Konopczyński coraz częściej jest zapraszany przez media do komentowania wydarzeń związanych z niedostosowaniem społecznym, wykluczeniem społecznym, problemami współczesnej resocjalizacji, ale i z polityką oświatową naszego państwa. On sam jest bowiem znaczącym ekspertem, który współpracuje na rzecz zmiany społecznej z Ministerstwem Sprawiedliwości, Ministerstwem Zdrowia, Fundacją Batorego, Polskim Towarzystwem Zapobiegania Narkomanii oraz z Rzecznikiem Praw Dziecka.

Profesor organizuje systematycznie konferencje naukowe, posiedzenia prowadzonego przez siebie przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN Zespołu Pedagogiki Resocjalizacyjnej, a także jest wydawcą i redaktorem punktowanego czasopisma naukowego "Resocjalizacja Polska". W tym roku ukazała się w serii wydawniczej KNP PAN jego najnowsza monografia naukowa pt. "Pedagogika resocjalizacyjna. W stronę działań kreujących" (Oficyna Wydawnicza "Impuls, Kraków 2014).
.



13 listopada 2014

Kontrwywiad edukacji, czyli biały wywiad oświatowy




Każdy rok szkolny jest znakomitą okazją dla mediów, by zapraszać ministra edukacji narodowej do udzielenia klasycznego wywiadu rozumianego jako rozmowa dziennikarza z osobą pełniącą funkcję publiczną. Dzień 1 września to hossa dla tych najważniejszych. W prasie centralnej i ogólnokrajowych tygodnikach, miesięcznikach społeczno-kulturalnych czy politycznych aż roi się od wypowiedzi pani minister Joanny Kluzik – Rostkowskiej. Właśnie dlatego potrzebny jest kontrwywiad.

Wywiad ma swoje szczególne znaczenie dla obronności państwa oraz próby przechwycenia czyichś tajemnic. Dotyczyć może różnych spraw, dziedzin funkcjonowania określonych instytucji, organizacji, środowisk społecznych, w tym religijnych czy nawet osób prywatnych. Mnie interesuje biały wywiad (ang. open source intelligence – OSINT), który – w świetle definicji w Wikipedii oznacza - (wywiad źródeł jawnych).

Jest on wykorzystywany także w naukach społecznych, w tym szczególnie w badaniach edukacyjnych, kiedy prowadzimy poszukiwania typowe dla formy pracy wywiadowczej, a polegające na gromadzeniu informacji pochodzących z ogólnie dostępnych źródeł. Twierdzenie zatem, że ten rodzaj wywiadu jest wykorzystywany zarówno w wywiadzie państwowym, jak i gospodarczym jest niepełne, bowiem skoro do "białych" źródeł należą między innymi:

• życie publiczne

• wypowiedzi przedstawicieli państwa

• Internet w tym serwis społecznościowy Facebook, YouTube i inne środki nowej komunikacji otwartej

• sondy społeczne

• prasa (szczególnie lokalna oraz specjalistyczna) i inne środki masowego przekazu

• dokumentacja, jaką władze oświatowe i podlegające jej instytucje muszą udostępnić według wymogów prawa

• ogólnie dostępne rejestry

• sądowe ogłoszenia upadłości i postanowienia o postępowaniu układowym

• wydawnictwa marketingowe: biuletyny, informatory, reklamy itp.

Zobaczcie, ile można się dowiedzieć o edukacji, o polityce oświatowej rządzących, kiedy sięgnie się do powyższych źródeł. Można na ich bazie napisać co najmniej kilka prac doktorskich, jeśli nie habilitacyjnych. Stanowią one dla diagnozy istotny zbiór danych o polskim szkolnictwie, jego ustroju, polityce oświatowej władzy i organów nadzoru pedagogicznego, a także pozwalają konfrontować ich funkcje założone z rzeczywistymi.

Urzędnicy publiczni muszą udzielić odpowiedzi oraz udostępnić dokumenty dziennikarzowi w określonym ustawą trybie, podczas gdy naukowiec czy tym bardziej student poszukujący danych do swoich badań nie ma tak uprzywilejowanej pozycji.

To bardzo dobrze, że ministra edukacji narodowej udziela klasycznych wywiadów, gdyż dzięki białemu wywiadowi możemy zgromadzić dane, które pozwolą - bez przeprowadzania osobistej rozmowy z funkcjonariuszami władzy - odpowiedzieć na interesujące nas pytania. Możemy na podstawie źródeł, ale i poszlakowo wnioskować o rzeczywistych powodach, intencjach czy nawet planach władzy dotyczących zarządzania oświatą, uwarunkowań i strategii przewidywanych zmian na podstawie zarejestrowanych przez dziennikarzy wypowiedzi osoby odpowiedzialnej za te procesy.

Biały wywiad dostarcza nam doskonały materiał na weryfikację kompetencji ministra edukacji, a raczej jego wiarygodności, bo polityk nie musi mieć kompetencji w sprawach, o których losach rozstrzyga. Im więcej ignorancji, im więcej public relation, tym lepiej dla niego i jego samopoczucia, a tym gorzej dla edukacji. Kto jednak powiedział, że ma być lepiej?


Wystarczy jednak zestawić kilka wypowiedzi dla różnych mediów pani minister, jak i jej poprzedników, by przekonać się, że w gruncie rzeczy mają oni za nic społeczeństwo, dyrektorów rzekomo autonomicznych przedszkoli i szkół, ośrodków doskonalenia nauczycieli, nauczycieli, uczniów i ich rodziców. W 25 lat po transformacji ustrojowej jeszcze system edukacyjny tkwi strukturalnie i mentalnie w minionym ustroju, bowiem stanowi doskonałą okazję dla władz politycznych do manipulowania za jego pośrednictwem wymienionymi powyżej podmiotami.

12 listopada 2014

Inkontrologia



Termin ten oznacza "naukę o spotkaniach" a jest odpowiednikiem współczesnego nurtu filozofii spotkania oraz pedagogiki humanistycznej, których twórcy i zwolennicy nawiązują do filozofii dialogu lub intersubiektywności.

Inkontrologia to otwarty system wiedzy o możliwościach i efektach dialogowych spotkań między wychowawcą a wychowankiem. Nurt ten zapoczątkowała w Polsce w l. 70. prof. Jadwiga Bińczycka, wskazując na rolę spotkań jako specyficznej odmiany międzyludzkiego dialogu, partnerstwa wychowawczego, które - niezależnie od orientacji ideologicznej pedagoga - mogą w sposób istotny wpłynąć na uspołecznienie i jakość procesu wychowania oraz kreować nowy sposób kształcenia oraz doskonalenia zawodowego nauczycieli. Wśród pedagogów warto uwzględnić z tego zakresu badania i rozprawy Stefana Kunowskiego, Janusza Tarnowskiego, Krzysztofa Wieczorka czy moje analizy wychowania jako spotkania.

Jak piszę w monografii ("Podstawowe prawidłowości pedagogiki", Kraków 2013): Pojęcie spotkania zostało przejęte przez współczesną psychologię i pedagogikę humanistyczną z pedagogiki losu. Dzisiaj, w dobie kryzysów społecznych, gospodarczych, ale i politycznych przeżywa ono swój renesans, stając się centralną kategorią wyznaczającą szanse samorealizacyjne jednostki.

Najtrafniejszym określeniem precyzującym sens wychowania jako spotkania jest szczególny typ relacji z drugim człowiekiem. W literaturze przedmiotu można wyróżnić dwa spojrzenia na strukturę owych spotkań: deterministyczne (A. Nowicki, J. Bińczycka) i indeterministyczne . Przedstawicielami indeterministycznego stanowiska są głównie pedagodzy religii, psycholodzy i filozofowie (M. Buber, R. Guardini, S. Kunowski, J. Tarnowski, J. Bukowski, K. Wieczorek, B. Śliwerski)uzależniający rozwój osobowości między innymi od losu, bowiem spotkanie jest dla nich głównie zdarzeniem przypadkowym. Dialektyczna jedność wychowania i samowychowania wykracza poza stosunek władzy i, zwierzchnictwa, jakże typowy dla oddziaływań jednokierunkowych.



Wychowanie traktowane jest tu jako całokształt procesów i oddziaływań zachodzących w toku wzajemnych relacji między dwiema osobami, a pomagających im urzeczywistniać i rozwijać swoje człowieczeństwo. Tak ujęte wychowanie jako spotkanie zakłada wzajemne uznanie i afirmację wolności. To dzięki niemu obie strony interakcji mogą ujawniać i urzeczywistniać wobec siebie wartości, nadające sens ich życiu. W tak rozumianym wychowaniu nie ma wychowawców i wychowanków, ale są spotykające się ze sobą osoby, które wzajemnie obdarowują się swoim człowieczeństwem. Wychowanie nie jest czymś, co pedagog czyni drugiemu, ale jest czymś, co oboje czynią razem i czego wzajemnie doświadczają.

Dla tak szczególnego stanu bycia co najmniej dwóch osób naprzeciw siebie charakterystyczne jest zatem: wzajemne uznanie samodzielności i indywidualnej wolności, autentyczność, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie godności, zaufanie, empatia, aktywne i dobrowolne otwieranie się na wartości, afirmacja tkwiących w naturze ludzkiej niezbywalnych praw oraz wyjście naprzeciw drugiemu człowiekowi. (J. Tarnowski)


Drugie podejście do kwestii wychowania w toku spotkań zasadza się na deterministycznym sposobie pojmowania stosunków międzyludzkich. W polskiej myśli filozoficznej XX wieku zostało ono zainicjowane przez Andrzeja Nowickiego, który oparł się na przesłankach materializmu historycznego, tworząc nową subdyscyplinę badawczą –- inkontrologię, czyli naukę o spotkaniach, a ściślej o formach, skutkach i programowaniu spotkań z ludźmi i ich dziełami. Szczególną rolę w budowaniu odmiennej od wyżej analizowanej teorii spotkań mają badania ich skutków, niejako „od wewnątrz” i od strony dającej się obiektywnie zweryfikować siły ich oddziaływania.

Dla Andrzeja Nowickiego spotkania nie są zdarzeniami zachodzącymi tu i teraz, to znaczy tylko w tym momencie, kiedy dochodzi do interakcji między nauczycielem a uczniem, ale również wiele lat później. Są one „podróżami” nauczycieli, wychowawców „do krainy młodości”, w czasie których mogą oni sobie przypominać wiedzę, rady i wskazówki swoich, byłych nauczycieli czy wychowawców. Dzięki takiej retrospekcji mogą podnieść na wyższy poziom własną działalność pedagogiczną.

Niestety, niektórym się wydaje, że kategorię spotkań można zinstrumentalizować, by inne osoby były dla nich środkiem do własnych celów. Jak do kogoś podejdą i zrobią sobie z nim zdjęcie (z ukrycia, bez zapytania go o zgodę lub jak z misiem na Krupówkach), to będzie można mówić o dojściu do znaczącego z nim spotkania. Pamiętamy ten zabieg z kampanii wyborczej do Parlamentu, kiedy to kandydaci na posłów fotografowali się z liderem określonej formacji politycznej. Czynili to jednak za jego zgodą, a nawet na jego zaproszenie. Kiedy jednak podchodzą do kogoś, by się mu przedstawić, ale ten ktoś wcale tego nie oczekiwał, ani się tego nie spodziewał, natomiast uwieczniają się z nim na zdjęciu, by to wykorzystać do własnej promocji, to stwarzają pozór spotkania, które z tą kategorią społeczną nie ma nic wspólnego. Specjaliści od propagandy mówią w tym przypadku o manipulacji.

Jeden ze znaczących w kraju profesorów referując na seminarium dla doktorantów problem pedagogii pokrętnych zwrócił uwagę na to, że są tacy młodzi naukowcy, którzy za wszelką cenę chcą się z nim sfotografować, by na tej podstawie wmawiać innym, że są w kręgu bliskich mu osób, że mają w nim poparcie. Cóż za prostota (prostactwo)? Cóż za manipulacja? Jak daleko zajdą? Kogo przekonają nie tyle do swoich zasług, ile do ich pozorów?

W społeczeństwie konsumpcyjnym mamy coraz więcej przykładów fotografowania się uczniów z nauczycielami. Im bardziej zaskakujące dla nich jest ujęcie, tym więcej można z niego wycisnąć, dla siebie... że trzeba zwracać uwagę na to, kto i dlaczego się do nas zbliża? Czy aby nie chce się z nami (interesownie) sfotografować?

Jak stwierdza ks. profesor Andrzej Maryniarczyk z KUL: - Problem jest znany w myśli ludzkiej od setek lat, choć dziś nabiera szczególnego znaczenia ze względu na niesamowity rozwój mediów. Otóż wiadomo, że media są narzędziami, środkami służącymi do celów poznawczych i komunikacyjnych. W filozofii średniowiecznej rozróżniano między tym, co się poznaje - a więc przedmiotem poznania, a tym, jak się poznaje. Wyrażano to w języku łacińskim terminami: medium quo i medium quod. Nieporozumienie następuje wtedy, gdy to, przez co się poznaje, a więc to narzędzie, brane jest za przedmiot poznania. Następuje wtedy odejście od prawdy poznawanej w kierunku jej imitacji. Gdy ktoś świadomie to zamienia, można mówić o manipulacji. Tak dzieje się np. z tzw. faktami prasowymi, które raz puszczone w obieg żyją niejako własnym życiem. (Nasz Dziennik 24-25.04.2010)

11 listopada 2014

Kursy z certyfikatem Ministerstwa Edukacji Narodowej na... Grouponie





Ministerstwo Edukacji Narodowej służy za świetny parawan do wyrwania trochę kasy przez tzw. edukacyjny biznes. To zdumiewające, że można tak daleko upaść nie tylko wizerunkowo, żeby wyprzedawać kursy on-line z certyfikatem MEN w ramach oferowanych na portalu groupon.pl szkoleń dla tzw. specjalistów ds. kadr i rekrutacji .

Firma, która to oferuje, jest już tak szczera w swoim działaniu, że nie ukrywa proponowanej lipy edukacyjnej. Wystarczy zakupić kurs na gruponie za kilkadziesiąt złotych i ma się z głowy certyfikat naszego Ministerstwa. Czy na tym polega nowa strategia MEN, by kształcić on-line kadry dla Sejmu, Senatu i resortów? Czy MEN da swój certyfikat każdemu, byleby tylko ułatwić życie młodym Polakom w kraju i poza granicami. Cóż za troska o wysoką jakość edukacji?

Kurs on-line jest krótki, łatwy i przyjemny. Zapewne nie o wiedzę i nie o umiejętności tu chodzi, tylko o uzyskanie stosownego dyplomu z logo MEN. Ciekaw jestem, czy można dopłacić 10 zł za oryginalny podpis Joanny Kluzik-Rostkowskie? Wiemy jednak, że każdy, kto zakupi do 31 grudnia 2014 r. ów kurs, otrzyma przesłany w formacie PDF materiał (pewnie poziom wiedzy odpowiada cenie) wraz z pytaniami do egzaminu. Odpowiedzi egzaminacyjne może na podstawie czytania ze zrozumieniem każdego tekstu napisać absolwent gimnazjum, który osiągnął co najmniej poziom 2 w badaniu PISA.

Z informacji usługodawcy wynika, że jak ktoś (sam lub za spragnionego dyplomu z certyfikatem MEN kursanta) wyśle mailem prawidłowe odpowiedzi wraz z imieniem i nazwiskiem, to "po zdaniu tego egzaminu klient otrzyma dyplom ukończenia kursu". To znaczy, że jest już od tego momentu specjalistą ds. kadr i rekrutacji za kilkadziesiąt złotych i może pracować wszędzie, np. w Ministerstwie Edukacji Narodowej, a może i Nauki i Szkolnictwa Wyższego, że nie wspomnę o resorcie Kultury i Dziedzictwu Narodowego. Jeśli młody lub stary Polak (na grouponową naukę nigdy nie jest za późno), który wyjechał wraz z b. premierem na Zachód, zapragnie przesłania mu owego dyplomu, to wystarczy dopłacenie 20 zł.

Pamiętajmy zatem, że taka szansa pojawia się raz w życiu. E-kursy oferuje nowoczesna placówka edukacyjna, umożliwiająca zdobycie i podniesienie naszych kompetencji, wiedzy i kwalifikacji, które cechują się najwyższą jakością merytoryczną, nowoczesnym spojrzeniem na kwestie biznesowe i przede wszystkim przekazaniem praktycznych umiejętności.


Ciekaw jestem jak można nauczyć się praktycznych umiejętności on-line, ale rozumiem, że wybitni specjaliści, praktycy, biznesmeni, a nawet doktor, który ponoć stara się - jak pisze - o habilitację w jednej z warszawskich uczelni, potrafią dokonać cudu. Jak sami stwierdzają: ich firma znajduje się w nowoczesnym biurowcu na dwudziestym którymś piętrze, ponieważ dokładają staranności, aby ich standardy były na najwyższym poziomie.

Gratulujemy pani minister tak rozumianej edukacji, o której firma pisze bez ogródek: Zachęcamy do skorzystania ze szkoleń w systemie on-line. Szkolenie kończy się egzaminem oraz wysłaniem certyfikatu i zaświadczenia MEN, na którym nie ma informacji, że kurs był on-line.. To są zapewne te najwyższe standardy kształcenia umiejętności Polaka-cwaniaka.