02 lipca 2024

Spektakularne odejścia liderów

 



(facebook_1719835241270_7213511831800891043.jpg) 


Spektakularne, bo ogłaszane w mediach społecznościowych, rezygnacje z pracy w szkole publicznej wiodących w swojej placówce nauczycieli, influencerów, osób już niejako publicznie znaczących jak głosy nauczycielskiego sumienia, stały się symbolicznym potwierdzeniem typowo polskiego klimatu oświatowego. Ze szkół publicznych odchodzi każdego roku wysoki odsetek nauczycieli w różnym wieku, z często odmiennych powodów i z mniejszym lub większym zasobem kulturowego kapitału czy osobistych sukcesów (w tym osiągnięć ich uczniów). 

Kto na tym traci? Zapewne niektórzy z opuszczających ów system szkolny tracą stałość zatrudnienia, marne, ale zawsze jakieś dochody, mniej lub bardziej istotne dla nich zabezpieczenia socjalne, a jeśli byli pasjonatami swojej pracy nauczycielskiej, to tracą największą wartość, coś, co jest nieprzeliczalne i niepodzielne, a mianowicie wdzięczność dzieci czy młodzieży za ich poświęcenie, oddanie, autentyczną troskę o ich rozwój.    

Nie ulega zatem wątpliwości, że zawsze i bezwzględnie poszkodowanymi z tytułu odejść ze szkoły znakomitych nauczycieli są uczniowie. Oni nie są brani pod uwagę, bo szkoła jest de facto dla nauczycieli, dla związkowców, dla poprawiających sobie status dyrektorów i ich zastępców, dla administracji i służb technicznych. 

Skoro jest przymus szkolny, to większość "pasożytujących" na tej instytucji nie musi specjalnie się wysilać, angażować, bo to jest samonapędzający się mechanizm jednostronnie przyznawanych korzyści wszystkim pracownikom, ale już nie uczniom. Oni muszą uczęszczać do szkoły nawet wówczas, kiedy zamiast sensownych lekcji mają "czas wolny", bezproduktywne zastępstwa, są zwalniani z powodu nieobecności nauczycieli (wycieczki, choroby, udział w szkoleniach itp.). 

Uczniowie nie mają tu nic do powiedzenia, a tym bardziej ich rodzice, bo skoro nie ma rady szkoły, której gremium mogłoby zobowiązać dyrekcję, organ prowadzący czy nadzór pedagogiczny do interwencji bez obaw ze strony nauczycieli wobec zgłaszających problem, to pozorna edukacja ma się całkiem dobrze. W związku z poważnym brakiem nauczycieli przedmiotów, w tym szczególnie także tych, którzy są oddani swojej pracy, młodzież szkolna doświadcza coraz większych strat w kapitale poznawczym, kulturowym i społecznym.       

Jeśli rodzice nie są w stanie pomóc swoim dzieciom, inwestować w ich rozwój, to coraz większy odsetek uczniów doświadcza bezsensu uczenia się, zniechęca do współpracy, ma poczucie osamotnienia, izolacji, które wzmacniane jest frustracją wypalonych zawodowo nauczycieli i cyberprzemocą ze strony rówieśników. w końcu, jak pisał Neil Postman, uczniowie wolą "zabawiać się na śmierć", skoro nie stwarza im się przestrzeni do realizacji wartościowych zadań.       

Szkoła w sensie systemowym jest dla polityków, dla rządzących, ale także dla kierownictw związków zawodowych i hierarchów Kościoła katolickiego. To oni będą wyszarpywać sobie jak najwięcej z wspólnego sukna, by utrzymać się u władzy lub ją odzyskać. Tu są "konfitury", czemu dał dowód nie tylko poprzedni minister edukacji. Czerpie się te korzyści z mocy prawa, które samu się ustanawia, by w przyszłości uniknąć odpowiedzialności.  

Jeśli zatem zamieszczam w sieci komentarz o tym, że rezygnujący z pracy liderzy edukacji czynią to, bo zapewne mają nie tylko dość tego, czego doświadczali na co dzień, ale także nie widzą perspektyw na zmianę, nie są dla kierujących szkołami, organów władzy i polityków żadną stratą, to jest to brutalna prawda. Nikt nie jest w oświacie (także w szkolnictwie wyższym) niezastąpiony. Nikogo ni eobchodzą emocje tych, którym zależy na sensie własnej pracy. 

Zasada jest ta sama od wieków: Gorszy "pieniądz" zawsze będzie wypierał lepszy. Odchodzisz? To twój problem. Twója strata lub zysk. Władzy nic do tego. Ba, być może nawet koleżanki i koledzy z rady pedagogicznej ucieszą się z tego odejścia, bo dzięki temu mogą się wreszcie nie przejmować, że będą porównywani z liderami. Ich nieobecność to dla takich osób "zysk".  

Nie ma co utyskiwać na brak reakcji wspierającej tylko dlatego, że otrzymuje się w sieci setki lajków z treścią współczucia i żalu. Żałują ci, którym zależy na takich nauczycielach. Ja też żałuję, że odchodzą, tylko to niczego nie zmienia. Jestem realistą podobnie jak wypaleni już liderzy.                

 


01 lipca 2024

Reset jakości zarządzania Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi

 


PREZYDENT MIASTA ŁODZI ogłosiła w dniu 28 maja 2024 r. KONKURS NA STANOWISKO DYREKTORA W: Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi, ul. dr. Stefana Kopcińskiego 29. Konkurs został przeprowadzony. Pełniąca od września ub. roku obowiązki Dyrektora tej placówki Karolina Południkiewicz nie wygrała konkursu na stanowisko dyrektora przed kilku miesiącami, a po prowadzonej przez siebie działalności w ostatnich dziewięciu miesiącach nie uzyskała votum zaufania w kolejnej edycji tego konkursu. Nadal kieruje tą placówką? 

Jest to zdumiewająca sytuacja, bowiem kierownictwo tak ważnej i znaczącej w całym kraju do września ub. roku łódzkiej placówki oświatowej powierzono osobie, która po raz kolejny nie potwierdziła koniecznych do tej roli kwalifikacji. Władze samorządowe m. Łodzi odpowiadają za destrukcję, za niszczenie kapitału edukacyjnego i kadrowego tej instytucji, o czym pisze w mediach społecznościowych jej były, niezwykle zasłużony dla polskiej edukacji, charyzmatyczny dyrektor Janusz Moos.

Trudno dziwić się rozgoryczeniu poprzedniego szefa tej placówki, skoro - jak pisze - pełniąca obowiązki dyrektora postanowiła zatrzeć ślady dotychczasowych sukcesów pracowników, bowiem zaprzestała:

1. wydawać zeszyty Nauczycielskiego Zespołu Postępu Pedagogicznego,

2. redagowania i upowszechniania:

a) raportów z najważniejszych przedsięwzięć prowadzonych w każdym tygodniu przez pracowników pedagogicznych i specjalistów Łódzkiego Centrum (te raporty były publikowane również w formie książek w cyklach rocznych), 

b) raportów z prowadzonych badań rynku pracy przez Obserwatorium Rynku Pracy dla Edukacji (publikacje książkowe i zeszyty informacyjne), 

c) książek i materiałów informacyjnych, które dotyczą nowoczesnych technologii informacyjnych a były wcześniej opracowywane przez Ośrodek Nowoczesnych Technologii Informacyjnych ŁCDNiKP, 

d) zeszytów Akademii Młodych Twórców i Dziecięcej Akademii Młodych Twórców, 

e) książek publikowanych dla potrzeb krajowych konferencji „Przemiany w edukacji zawodowej w kontekście relacji szkoła-rynek pracy”, 

f) materiałów dotyczących edukacji przedzawodowej, prozawodowej, w tym dotyczące liceum technicznego i szkoły policealnej czy dotyczących modelowania kształcenia w zawodach szerokoprofilowych, w tym materiały tworzone we współpracy z Biurem Koordynacji Kształcenia Kadr,

g) programów kształcenia zawodowego i materiały metodyczne tworzonych w ramach programów UPET-IMPROVE,

h) materiałów dotyczących kształcenia modułowego, zarządzania w edukacji, edukacji humanistycznej, edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, edukacji matematycznej i innych obszarów kształcenia w różnych typach szkół,

i) materiałów dotyczących doradztwa zawodowego oraz scenariuszy zajęć edukacyjnych,

To, co było przedmiotem podziwu w całym kraju, zostało zaprzestane, a mianowicie organizowanie każdego roku Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, konkursach umiejętnościowych i in. 

W jednym z wpisów z dn. 4 czerwca 2024 roku b.dyrektor J. Moos pyta: "Co jeszcze można zlikwidować w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego?

Od września 2023 roku w Centrum zlikwidowano:

1. Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, odbywające się przez 36 lat, w tym procesy nagradzania najwyższym trofeum statuetką „Skrzydła Wyobraźni” zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

2. System Zarządzania Jakością ISO potwierdzony certyfikatem Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji w Warszawie,

3. Sesje plenarne wszystkich pracowników oraz raportowanie ich działalności w cyklach tygodniowych i miesięcznych,

4. Samodzielność pracowników w wytwarzaniu pomysłów rozwiązań problemów edukacyjnych,

5. Grupowe rozwiązywanie problemów,

6. Opracowania metodyczne i różne publikacje wydawane przez ŁCDNiKP, w tym cykl „Najlepszy z najlepszych”,

7. Czasopismo „Dobre Praktyki. Innowacje w Edukacji” i zwolniono z pracy szczególnie zasłużonego sekretarza redakcji Tomasza Misiaka, redaktora artykułów i opracowań edukacyjnych,

8. Katalogowanie dobrych praktyk i zwolniono z pracy Grażynę Adamiec – głównego redaktora 43 katalogów,

9. Plansze, plakaty, podziękowania i certyfikaty zawieszone na ścianach instytucji, informujące o historii Centrum,

10. Radę Programową ŁCDNiKP,

11. Akademię Twórczego Dyrektora Szkoły,

12. Procesy modelowania edukacji konstruktywistycznej i kształcenia modułowego oraz wdrażania do praktyki założeń tutoringu,

13. Współpracę z pracodawcami,

14. Prezentacje szkół w Studiu Telewizyjnym ŁCDNiKP,

15. Konkurs Prezydenta Miasta Łodzi „Pracodawca Kreujący i Wspierający Edukację” o statuetkę „Łódzkie Łabędzie”, zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

16. Zlikwidowano udział pracowników Centrum w prowadzeniu konferencji dotyczących technologii informacyjnych, metod kształcenia stymulujących aktywność uczących się i nowych modeli edukacji,

17. ZLIKWIDOWANO DOBRY KLIMAT TWÓRCZEJ PRACY I WZAJEMNEGO ZAUFANIA!

Czy coś jeszcze można zlikwidować?" 

To są niepokojące doniesienia, które świadczą o tym, że dzieje się coś niedobrego. Pełniąca obowiązki dyrektora przyczyniła się zatem do całkowitego zignorowania wieloletniej tradycji symbolicznego docenienia uzdolnionych uczniów, wybitnych nauczycieli-innowatorów i nauczyciele-nauczycieli oraz przedstawicieli firm wspomagających rozwój i innowacyjność kształcenia ogólnego oraz zawodowego. 

Jak widać, łódzka lewica, która odpowiada za edukację, prowadzi do zniszczenia placówki, której kadry pedagogiczne uzyskiwały najwyższe w kraju laury, certyfikaty i wyróżnienia w zakresie jakości usług publicznych na rzecz edukacji. Czyżby łódzcy samorządowcy zamierzali kontynuować tę deformę? 

Jedynym znakiem zmiany w ostatnich miesiącach było logo tej placówki. Jak widać p.o. dyrektora dokonała resetu także w przestrzeni symbolicznej.      

 

30 czerwca 2024

Zatruwacze nauki

 




 

 

Niektórzy pseudonaukowcy karmią się na co dzień awersyjnymi emocjami, których ucieleśnienie w postawach wobec innych profesor Uniwersytetu Pomorskiego Monika Jaworska-Witkowska określa mianem osobowości wampirycznych. Nie potrafią, nie chcą przyjąć do wiadomości, zrozumieć i zaakceptować faktu, że ich osiągnięcia nie mają nic wspólnego z nauką, a powinny mieć, skoro legitymują się pierwszym stopniem naukowym - doktora. 

Niestety, nie u każdego skrót "dr" przed nazwiskiem znaczy doktor. Czasami - jak powiadał prof. Karol Kotłowski - znaczy dureń. Może nie używałbym tak drastycznego określenia w odniesieniu do konkretnej pseudonaukowczyni czy konkretnego pseudonaukowca, gdyż mają intelektualne prawo do nieogarniania stanu naukowej wiedzy. 

Niektórzy są nieprzemakalni, niewyuczalni, ale wydaje im się, że jak będą uprawiać krytykanctwo akademickie, rzekomo w trosce o to, by w środowisku naukowym były osoby uczciwe, rzetelne, posiadające znaczące osiągnięcia naukowe, to  nikt nie zainteresuje się brakiem ich własnych dokonań, kompetencji. Oczekują zaakceptowania ich jako "uczonych" z nadzieją, że recenzenci założą na oczy klapki, by skonkludować pozytywnie opinię o ich nienaukowych wytworach.



Nie daj Panie Boże, żeby profesorowie napisali negatywną recenzję. Fatalnie dla oceniających, jeśli pseudonaukowe publikacje i quasi eksperymentalne prace oceniający uznają za szkodliwe naukowo, oświatowo czy  terapeutycznie. Tego pseudonaukowczyni czy pseudonaukowiec nie są w stanie tolerować. Przecież oni wiedzą lepiej niż profesorowie uczelniani lub tytularni oceniający ich prace. 

Co pozostaje takim pseudonaukowcom? Wypaczona emocja, jaką jest zawiść, złośliwa wypowiedź, zemsta, odraza, nienawiść, pogarda itp. No, mogą jeszcze wcielić się w skórę publicystów, obrońców tak samo "skrzywdzonych" autorów pseudonaukowych rozpraw. W końcu w kupie jest raźniej, a że "śmierdzi..."? Nie szkodzi. Ważne, że dobrze się sprzedaje. 



(źródło:Fb)

W społeczeństwie niewiedzy ignoranci ze stopniem naukowym znajdują poparcie, bo niekompetentni, pozbawieni odpowiednich kwalifikacji nie są w stanie ocenić, czy to, co pseudonaukowcy opisują na stronach swoich tekstów, w sieci jest prawdą czy też nią nie jest. Na szczęście takich pseudonaukowców jest margines. Po to są szkoły doktorskie, by wspierać w rozwoju naukowym tych, którzy faktycznie chcą się nauczyć, poznać warsztat badań naukowych w swojej dziedzinie i dyscyplinie.   

Z tego też powodu wolę czytać artykuły eksperta, uczonego, ale i dziennikarza dra hab. Marka Wrońskiego, który każdy z prezentowanych przez siebie przypadków pseudo akademickiej aktywności, nieuczciwości opiera na rzetelnych danych, wiarygodnych źródłach, wielokrotnym i wielostronnym sprawdzeniu opisywanych zdarzeń. Ostatnio apelował na łamach "Forum Akademickiego", by minister nauki odwołał przewodniczącą Rady Młodych Naukowców ze względu na jej postawę rzucającą "(...) światło na zachowania tych młodych naukowców, których  pęd do kariery realizowany z naruszeniem dobrych praktyk naukowych, nie powinien być akceptowany przez środowisko naukowe" (LINK).



O tym pseudonaukowi publicyści nie napiszą, ale może poczytają pod tym tekstem taki wpis: 

~M.K. 27.06.2024 13:36

"Bardzo ciekawa sprawa. Gratuluję Panu prof. Wrońskiemu wnikliwej analizy dokumentacji i wytrwałości w piętnowaniu nieuczciwości w nauce. Jest Pan jedną z niewielu osób, które rzetelnie i z zaangażowaniem poświęcają się tym trudnym sprawom.

Bardzo ciekawy artykuł, ale równie ciekawe są komentarze. Czytając je pobieżnie można dojść do zaskakujących i niepokojących wniosków. Po pierwsze (zaskakujące): młodzi naukowcy z uwagą śledzą treści publikowane w FA i natychmiast biorą ożywiony udział w dyskusjach. 

Po drugie (niepokojące): „młodzi” czytają dwa, czasem trzy zdania z artykułu i natychmiast korzystają z możliwości wyrażenia w dyskusji zdania, że miejsce „starych” jest na stosie lub szafocie i to jak najszybciej, bo są niepotrzebni i źli. 

Po trzecie (również niepokojące): chętnie donoszą na swoich Kolegów, którzy też kombinują i idzie im to dobrze, więc nimi należy się zająć (odwracanie uwagi?). Odnośnie do ostatniego punktu – prof. Wroński i bez donosów tym się właśnie zajmuje, więc życzę wielu sił i czasu, a może będzie lepiej.

Nawet pobieżna lektura komentarzy pokazuje jednak, że zarówno treść jak i forma oraz czas pojawienia się większości wpisów jest typowa NIE dla naukowców (bez różnicy młodych czy starych), ale dla bywalców innych portali. Skąd się tu wzięli – nie będę spekulować.

Z moich dość już długich doświadczeń wynika, że pobieżne (zaskakujące i niepokojące) wnioski są jednak błędne. Wielu młodych naukowców pracuje rzetelnie, szanuje zasady etyczne, korzysta z doświadczeń starszych kolegów, a inspiracje są wzajemne. Często też młodzi ludzie nie chcą angażować się w konflikty i stronią od współpracy z osobami etycznie wątpliwymi, co pobrzmiewa również w jednym z komentarzy.

Wracając jednak do dr Witkowskiej-Piłaszewicz – myślę, że niewiarygodnie rozległa działalność publikacyjna nie zasłużyłaby na uwagę prof. Wrońskiego, ma w tej kwestii szeroki wybór kandydatów. 

Dr Witkowska-Piłaszewicz jest jednak szczególna z uwagi na pełnione funkcje. Pisało o tym FA, nic więc dziwnego, że red. Wroński przyjrzał się promowanej osobie. Ponadto, niewiarygodnie szybka ścieżka kariery i „nadęcie” swoich osiągnięć nastąpiło z naruszeniem praw innych osób. Stąd właśnie ona wygrała plebiscyt na bohatera publikacji.

Pozostaje brak reakcji władz SGGW. W tym przypadku mam nieco odmienne zdanie. JM Rektor wiedział o sprawie, bo zlecił przeprowadzenie postępowania (zgodnie z procedurą). Tak, wiedział w momencie podpisywania decyzji, jednak podpisuje ich bardzo wiele, więc nie dziwię się, że kilka miesięcy później to już umknęło, a trudno zakładać, że pracownik oszukuje Magnificencję (o ile dobrze pamiętam, kandydaci zgłaszają się sami, od rektora może być potrzebna jedynie rekomendacja). Teraz jednak już wiadomo.


Patologie są w nauce obecne i pewnie nie da się ich wyeliminować. Przeoczenia też się zdarzają. Ważna jest jednak reakcja na patologię. Jeśli wskazana patologia spotka się z odpowiednią reakcją, to patologii będzie mniej. Popieram apel prof. Wrońskiego" (podkreśl.-moje).

W związku z komentarzem Redaktor Naczelnego Forum Akademickiego w powyższej sprawie, przytaczam go w całości: 

 Opublikowano: 2024-07-15

"Czasami bywa za wcześnie

Ostatni artykuł Marka Wrońskiego z cyklu „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, zatytułowany „Ambitne kadry naukowe”, okazał się być opublikowany przedwcześnie, a komentarze autora nietrafne.

Autor opisał historię kariery naukowej dr Olgi Witkowskiej-Piłaszewicz, badaczki z obszaru nauk weterynaryjnych ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, przewodniczącej Rady Młodych Naukowców, zwłaszcza jej podejście do habilitacji w niespełna dwa lata po doktoracie oraz toczące się w stosunku do niej postępowanie dyscyplinarne, bowiem postawiono jej kilka zarzutów nierzetelności akademickiej.

Na portalu www.forumakademickie.pl tekst ukazał się 24 czerwca (pod tytułem: „Marek Wroński: Apeluję o odwołanie przewodniczącej Rady Młodych Naukowców”), a już tydzień później postępowanie zostało rozstrzygnięte. Dr hab. Paweł Obstawski, prof. SGGW, przewodniczący składu orzekającego uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, uniewinnił młodą badaczkę od postawionych zarzutów. Przez wielu termin publikacji artykułu został potraktowany jako próba ingerencji w przebieg postępowania. Nie to jednak było intencją autora i redakcji.

Obserwując tę sprawę, trwającą od połowy 2021 roku, a w sensie dyscyplinarnym od postanowienia o wszczęciu postępowania w styczniu 2023 roku, doszliśmy do wniosku, że należy się jej przyjrzeć, choćby ze względu na pozycję dr Olgi Witkowskiej-Piłaszewicz. Autor dochował rzetelności, ponieważ oprócz zgromadzenia dokumentacji sprawy przed publikacją artykułu zwrócił się też do samej zainteresowanej i do przewodniczącego rady dyscypliny weterynaria o komentarz, którego nie uzyskał. Indagowani nie skorzystali z okazji poinformowania autora o bliskim rozstrzygnięciu sprawy. Ale jeszcze jedno uzasadnia zajęcie się tą sprawą: głosowania w połowie 2021 roku za zgodą na otwarcie przewodu habilitacyjnego (16 – nie, 2 – tak, 7 wstrzymujących się) i nad odmową przeprowadzenia przewodu (20 – za, 1 – nie, 2 wstrzymujące się) pokazują, że niemal cała rada dyscypliny uznała, że ta habilitacja nie powinna być procedowana z powodu niejasności w dorobku kandydatki.

Gdybyśmy wiedzieli, że rozstrzygnięcie jest bliskie, materiał nie zostałby opublikowany, a na pewno nie w takiej postaci. Teraz czekamy na sentencję i jej uzasadnienie, które pokaże, co naprawdę się stało. Panią Doktor przepraszam za niewłaściwy i przedwczesny werdykt – tak przez wielu czytelników, w tym Rektora SGGW prof. Michała Zasadę, artykuł został odebrany, co świadczy o zbyt małej uwadze, jaką redakcja przyłożyła do niektórych komentarzy autora. Mogły one także rzutować na opinię o władzach uczelni, które też przepraszam.

Natychmiast po orzeczeniu o niewinności dr Olga Witkowska-Piłaszewicz opublikowała na portalu forumakademickie.pl pod artykułem Marka Wrońskiego obszerny komentarz, w którym poinformowała o uniewinnieniu i przedstawiła swój punkt widzenia na całą tę ciągnącą się za nią przez trzy lata sprawę. Jeśli Pani Doktor wyrazi chęć przedstawienia swojej perspektywy również w „Forum Akademickim”, udostępnimy łamy miesięcznika.

Piotr Kieraciński, redaktor naczelny „Forum Akademickiego”