28 czerwca 2024

"Upadły anioł"

 


(ilustracja: Hanna Śliwerska) 


Był sobie "anioł" ze stopniem doktora,

który w peerelu miał zwalczać komunę. 

Na habilitację przyszła wreszcie pora,

przepadł, bo osiągnięć miał zaledwie krztynę.


Opuścił uczelnię przysięgając sobie,

że się zemści na każdym, kto jest profesorem.

Został publicystą, pisząc w nowej dobie

beznadziejne teksty, chociaż jest doktorem.


Jemu każda dintojra daje satysfakcję,

zaburzone EGO jadem swoim koi.

Podejmuje więc nowe, nieudane akcje,

zaś prawdziwa cnota krytyk się nie boi. 


Są bowiem na świecie też dobre anioły,

które dostrzegają słabość czyjejś woli.

Odzieją każdego w swe cnoty, gdy goły.

Podadzą mu brzytwę, by z wad się ogolił.


Warto pohamować nienawistne żądze 

przestać się ośmieszać rzekomą prawością.

Na nic będą podle zdobyte pieniądze,

skoro rozmijają się z ludzką mądrością.   




   



 

 


  


27 czerwca 2024

Recenzje do- lub niedorzeczy

 

  


W przekładzie książki filozofa Byung-Chul Hana p.t. "Nie (do)rzeczy" (Łódź, 2023) zainteresował mnie fragment, który dotyczy tego, z czym boryka się nie tylko filozoficzna krytyka:

"Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by traktować pewne procedury, mające to umożliwić, za tożsame z krytyką. Spodziewamy się, że gdy ktoś krytykuje, to wskazuje na brak, miejsca nieprzekonujące albo wytka błędy. Cenimy w szczególności tzw. konstruktywną krytykę, która zawiera wskazówki, jak dokonać poprawy i precyzuje, co należy zmieniać. Krytyka w sensie filozoficznym może z tego skorzystać, choć cel ma inny. Chodzi w niej o ukazanie tego, co zakryte, co nieoczywiste, o zdiagnozowanie faktycznego problemu  i wreszcie o wydanie w tej sprawie sądu (...)" (s. 8-9).

W moim uniwersytecie nie kształci się studentów w zakresie krytyki naukowej. Bezmyślnie przepisują czyjeś teksty i dziwią się, kiedy je odrzucam. Być może nie czynią też tego rady dyscyplin naukowych i szkoły doktorskie w odniesieniu do młodych adeptów nauki. Czytając niektóre recenzje doktoratów czy osiągnięć habilitacyjnych w pedagogice nabieram przekonania, że następuje reprodukcja niewłaściwego recenzowania czyichś rozpraw w postępowaniach na stopnie naukowe. 

Gdyby owa reprodukcja dotyczyła poprawnych naukowo recenzji, to nie dochodziłoby do tak karygodnych błędów, jak m.in.: 

- streszczanie treści poszczególnych rozdziałów ocenianej pracy, 

- przepisywanie treści autoreferatu habilitanta/-ki, 

- formułowanie poważnych zarzutów metodologicznych i merytorycznych, by w podsumowaniu recenzji sformułować wniosek o nadanie stopnia naukowego, itp.

Jak ktoś nie potrafi lub nie chce rzetelnie ocenić czyjejś pracy z powodu braku kompetencji, to niech odmówi udziału w czyimś postępowaniu, bo fakt bycia powołanym czy wylosowanym na recenzenta jest elementem czyjejś procedury awansowej. Mamy prawo nie podejmować się recenzowania czyichś rozpraw, jeśli nie jesteśmy w stanie wykonać to rzetelnie, merytorycznie. 



Możemy otrzymać jedną z dwóch kategorii prac naukowych do oceny: 1) wydawniczej lub 2) awansowej w ramach postępowania na stopień nukowy. 

Byung-Chul Han odnosi krytykę konstruktywną do tej pierwszej kategorii prac, kiedy ich autor może jeszcze dokonać zmian, korekt, coś uzupełnić lub usunąć. 

Natomiast w przypadku drugiej kategorii rozpraw czynić już tego nie należy, bo krytyka musi spełnić funkcję rozstrzygającą, czy dana publikacja spełnia wymagania naukowe. Tu już nie możemy dywagować na temat tego, co by było, gdyby autor poszerzył, zmienił, skrócił. Skoro nie wykonał poprawnie tego, co jest wymagane przez naukę (w sensie teoretycznym i/lub metodologicznym, badawczym), to nie można pisać czy mówić w komisji, że ma potencjał, rodzi nadzieje, jeszcze się douczy czy poprawi.

O ile krytyka konstruktywna jest jak najbardziej potrzebna, zasadna, pożądana w okresie poprzedzającym rozpoczęcie badań czy przedłożenie do druku raportu, ich wyników, o tyle w przypadku obowiązku oceny finalnego już wytworu pracy naukowej krytyka musi być rozstrzygnięciem z perspektywy naukoznawczej, metanaukowej. Zdumiewające jest zatem, kiedy autorzy książek z metodologii badań pedagogicznych popierają czyjeś rozprawy z podstawowymi błędami.   

Tak też zapisano w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (2018). W przypadku recenzji osiągnięć habilitacyjnych nie istnieje możliwość skonkludowania o dopuszczeniu habilitanta/-ki do dalszych etapów postępowania. Mamy jako recenzenci obowiązek stwierdzenia, czy przedłożone do oceny osiągnięcia pozwalają na poparcie wniosku o nadanie stopnia doktora habilitowanego czy też o odmowę jego nadania.  

Esej Hana jest poświęcony temu, jak człowiek staje się w świecie onlife "inforgiem" (s.21). Sztuczna inteligencja już "uczy się" traktowania recenzji negatywnych w treści z pozytywną konkluzją jako pozytywnych. Czy zatem profesorowie będą wkrótce zbędni do czytania i oceniania czyichkolwiek rozpraw, skoro będzie mogła to uczynić AI?      

O tym, jak ChatGPT nie radzi sobie z krytyką naukową, w najbliższym wpisie.    

 

26 czerwca 2024

Cyberpedagodzy powinni przeczytać "Nie[do]rzeczy"

 



W Wydawnictwie Uniwersytetu Łódzkiego ukazał się przekład filozoficznego studium obcowania każdego z nas z cyfrowym medium, jakim jest smartfon. Znakomity przekład Marcina J. Leszczyńskiego  książki Byung-Chul Hana p.t. "Nie[do]rzeczy" (2023) sprawia, że dzięki niezwykle subtelnemu odczytywaniu znaczeń tego, co wnosi do naszej egzystencji infosfera, możemy z przewodnikiem heideggerowskiej, heglowskiej i frommowskiej myśli dotrzeć pod powierzchnię pozoru i władztwa softwarowego świata.  

Filozof genialnie demistyfikuje janusowe oblicze infosfery, jej interwencję w historię, naruszenie ciągłości narracji, kumulatywizm wiedzy, niedostrzegalny terror zaszyfrowanego nadzoru nad człowiekiem i sterowania jego potrzebami otoczkowymi. 

"W świecie sterowanym algorytmicznie człowiek stopniowo traci moc działania, swoją autonomię. Zostaje skonfrontowany  ze światem, który wymyka się jego rozumieniu. Śledzi decyzje podejmowane przez algorytmy, ale nie potrafi ich pojąć. Algorytmy stają się czarnymi skrzynkami. Świat gubi się w głębokich warstwach sieci neuronowych, do których ludzie nie mają wstępu. Sama informacja nie rozświetla świata. Może go nawet zaciemniać. Od pewnego momentu informacje przestają nas informować - zamiast tego deformują" (s. 24). 

Autor tej rozprawy wprowadza nowe pojęcia, za pomocą których stara się ostrzec czytelnika przed możliwym odczłowieczeniem. Każdy z terminów ma swój kontekst, znaczenie, zakorzenienie w świecie rzeczy:

infomat,

smart-więzienie, 

*smarthome, 

infomania - fetyszyzowanie informacji,

defaktyzacja,

* pornofon, 

phono sapiens

*  inforg.

Po co pedagogom tak głęboko humanistyczna refleksja? Oby nie wykorzystali tego studium do budowania barier między przestrzenią off - i online tyko dlatego, że filozof uświadamia nam poddanie didaskaliów władzy cyfrowej informacji, która może skutkować uzależnieniem i zniewoleniem ludzkiej egzystencji, jeśli nie zostanie odpowiednio przygotowana do bycia w tym świecie. 

Wybrany przez CKE fragment tej rozprawy  powinien  znaleźć się w arkuszu egzaminacyjnym na maturze, by pozwolić młodzieży zetknąć się  z mądrą refleksją na temat komputeryzacji codziennego świata życia i odnieść do dylematu uwalniania jej od trosk przez sztuczną inteligencję. Jak pisze Han:

"Ale dziś znajdujemy się  w infosferze. Nie manipulujemy rzeczami, które biernie przed nami leżą, ale komunikujemy się i współdziałamy z infomatami, które same działają i reagują jak aktorzy. Człowiek nie jest już "Dasein" (ontologiczne określenie człowieka przez Heideggera - dop. mój), lecz stał się "inforgiem", który komunikuje się i wymienia informacje. 

W smarthome zatroszczą się o nas infomaty. Uwolnią nas od wszelkich trosk. Mieszkaniec takiego domu jest całkowicie bez trosk. Telosem porządku cyfrowego jest zapewne przezwyciężenie troski, którą Heidegger rozumie jako cechę ludzkiej egzystencji. Dasein jest troską. Sztuczna inteligencja dąży dziś do całkowitego uwolnienia  ludzkiej egzystencji od trosk (ent-sorgen) poprzez optymalizację życia i zanegowanie przyszłości jako  źródła zmartwień, to znaczy przezwyciężenie jej nieprzewidywalności" (s.21-22). 

Na szczęście człowiek obroni się przed możliwą dehumanizacją, bo algorytmizacja życia nie jest wszystkim, ostatecznym, jedynym i wyłącznym jego doświadczaniem. Han pokazuje w swoim eseju, jak ważny jest kontakt z tym, co jest duchowe, transcendentne, także przedmiotowe, co jest nośnikiem sakralności ciszy, głębi wiary, marzeń, aspiracji, co stanowi osłonę ludzkiej intymności, także tajemniczości i niedostępności. 

Nie wszystko można utowarowić, zalgorytmizować. Jest jeszcze świat  kultury i (auto-)edukacji, które są niezbywalnymi nośnikami ponadczasowych wartości dla każdej wspólnoty ludzkiej. Demistyfikatorska narracja zagrożeń cyberświata tworzy pomost do przestrzeni realnego życia, odsłania zarazem  piękno tego, co unicestwia postprawdę, defaktyzację, infomanię, co wyprowadza człowieka ze smart-więzienia do świata realnych stosunków międzyludzkich, autentycznych więzi, bliskości, dotyku, piękna zmysłowych wrażeń, emanacji kultu pamięci, afektywno-analogowego bycia pochwyconymi przez emocje, rozbudzania wyobraźni i myślenia.