Trafiła do mnie książka będąca zbiorem wywiadów z
ekonomistami, naukowcami, biznesmenami i intelektualistami, których poproszono
o podzielenie się swoją wizją świata w roku 2050. Za wiodące motto przyjęto
myśl Charlie Chaplina: Troszczę się o swoją przyszłość, gdyż zamierzam w
niej spędzić resztę swojego życia (s.7).
Pierwszym
rozmówcą analityka mikroekonomii Martina Kupki jest pisarz,
autor książek science fiction Ondřej Neff. Jak stwierdza Kupka -
horyzont 2050 roku jest zbyt odległy, żeby można było formułować racjonalne
predykcje. Dynamika zmian jest tak duża, że nawet makroekonomiści nie są w
stanie przewidywać w horyzoncie dłuższym niż 5 lat. Inna kwestia, to jaka
generacja będzie decydować o świecie w 2050 roku, skoro urodziła się w czasach
pokoju, dobrobytu, wolności, swobody podróżowania, możliwości realizowania
własnych zainteresowań itp.?
Jednak nie
mogli przewidzieć, że dwa lata później właśnie ci milenialsi doświadczą także
bezrobocia, kryzysu ekonomicznego, energetycznego w wyniku wojny na Ukrainie.
Tyle są warte przewidywania przyszłych zdarzeń. Nie unikniemy - zdaniem
ekonomisty - procesów migracyjnych ludności, gdyż jest to naturalny proces, tak
jak padający deszcz. Wprawdzie Somalijczycy nie zadomowią się na wsiach czy w
małych miasteczkach, ale opanują metropolie, które przekształcą się w
megapolis z etnicznymi gettami (np. w Paryż, Mediolan, Harlem w Nowym
Jorku).
Będziemy
musieli wyżywić tych ludzi, utrzymać ich w pokoju, żeby nie mordowali więcej,
niż można będzie im zabronić i by nie doszło do wojny domowej. Zapewne pomocne
okażą się technologie cyfrowe, które wygenerują sztucznych ludzi stojący na
straży naszego bezpieczeństwa. Będziemy chodzić z wirtualnymi okularami, coś
zjemy i będziemy happy (...) Zachód jest zasadniczo
pod wpływem zielonej lewicy i szykuje się do kontynuowania autodestrukcji.
Sądzę, że nastąpi przyspieszenie cyfryzacji społeczeństw. Covid wykazał, że
osobiste kontakty nie są konieczne, a nawet są niebezpieczne. Wirtualna
rzeczywistość ma stuprocentową ochronę, więc czemu do niej nie
wejść? (s.23-24).
Padło w
rozmowie pytanie o edukację, o to, co może się w niej zmienić. Zdaniem Neffa
nie powróci już model klasycznego kształcenia, gdyż człowiek może dzisiaj
znacznie szybciej pozyskać konieczne informacje. Jednak nowe technologie, a
nawet doświadczenia e-learningu nie wyprą z procesu kształcenia bezpośredniego
kontaktu uczniów z nauczycielami. Tej "ludzkiej sztafety" żaden robot
nie będzie w stanie zastąpić nawet w trzecim tysiącleciu, gdyż nie da się
sztucznie kształtować u innych empatii, ludzkiej symbiozy.
Zapewne zmieni
się typ relacji na rzecz zbliżenia między nauczycielami a uczniami, by
mogli efektywniej sprzyjać uczeniu się. Zawodem przyszłości już jest
biotechnologia i inżynieria genetyczna oraz energetyka jądrowa, którą Neff
uważa za (…) czystą, bezpieczną, racjonalną i pożądaną (s.30).
A co z
demokracją? Neff z niepokojem obserwuje wzrost nieufności do demokracji parlamentarnej
i możliwość pojawienia się jakiegoś władcy, który podporządkuje sobie ministra
sprawiedliwości i poszerzy przestrzeń do manipulowania społeczeństwem. Gdybym
miał to opisać metaforą, to byłaby to gra bez reguł, która zawsze kończy się
sińcami i wypaczeniami (s.29).
Wywiad z
geopolitykiem Janem Kofroňem nie tylko nie wnosi niczego
nowego do naszej wiedzy o megatrendach w polityce światowej, ale potwierdza, że
jako realista nie miał zielonego pojęcia o zagrożeniach ze strony Federacji Rosyjskiej.
Przewidywał bowiem, że USA porzuci Europę przenosząc swoje interesy w kierunku
azjatyckim, zaś wkrótce dojdzie do rozpadu czy dezaktywacji NATO ze względu na
brak zainteresowania Europą. Jak widać, mocno się mylił.
Podobnie
słabo prognostyczny jest wywiad z ekonomistą Uniwersytetu Karola w Pradze
- Janem Lamserem, który niewiele ma do powiedzenia na temat
przyszłego systemu finansowego na świecie. Jak mówi: w zasadzie nic się na
świecie nie zmieni, nie znikną dolary i euro, chociaż będzie dochodzić do
doraźnych wahań na rynku finansowym i wielkich kryzysów. Trzeba liczyć się z
tym, że może dochodzić do nieoczekiwanych rzeczy (s. 66). Tak może
wyrokować każdy maturzysta.
Kolejną
rozmówczynią - tym razem docenta Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Pradze Pavla Hnáta
- jest Bublu Sarbani Thakur-Weigoldova, wykładowczyni na Wydziale
Logistyki i Zarządzania na Uniwersytecie w Zurichu. Przedmiotem zainteresowań
stała się globalizacja, której czesko-szwajcarska asystentka nie postrzega jako
kontrowersyjnego procesu, jakiegoś zła czy formy kolonializmu. Dzięki
globalizacji wiele miliardów ludzi na świecie nie żyje już w ubóstwie, co jest
jej fenomenalnym osiągnięciem. Jej zdaniem (...) ów trend jest z nami
od początku historii, jak tylko dochodziło do skracania odległości i
przenikania światów (s. 69).
Rozmówczyni
dodaje jednak, że w wyniku otwarcia granic wielu ludzi, a nawet całe
regiony doświadczyło obniżenia standardu życia. Ludzie ci wybrali w USA,
Wielkiej Brytanii, na Węgrzech i w Polsce oraz w innych krajach populistyczną
władzę, która przeciwstawia się swobodnemu przepływowi towarów i ludzi (s.83).
Trzy cechy
wyznaczają ekonomiczną swoistość globalizacji, a mianowicie: konwergencja cen
towarów, zdolność do zniszczenia monopoli i realokacja źródeł (s. 70). Na
pytanie, jak będzie wyglądać globalizacja w 2050 roku, Thakur-Weigoldová
mówi:
Niewątpliwie
nastąpi proces deglobalizacji. Nie myślę, że doczekamy się kompletnego czy w
większości wycofania globalnych produktów i rynków do regionów, gdyż jest to
nierealne. Rozbitego jajka już nie zamkniemy z powrotem w skorupie. Nawet
wówczas, gdyby pojawiły się w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii czy USA
jakieś autorytarne rządy, to nie uda im się całkowicie zmienić ekonomicznej
logiki, na której opiera się globalizacja. Nikt nie będzie chciał mieć jutro
mniej niż ma dzisiaj. (s. 82-83).
Trendsetterka
Marian Salzmanova uważa, że chaos stanie się czymś normalnym, o
czym świadczy m.in. zaskakująca świat pandemia Covid-19, chociaż ona pisała o
tym niebezpieczeństwie piętnaście lat temu, podobnie jak o zagrożeniach związanych z
wzrostem nierówności społecznych i systemowym rasizmem. Ludzkość już nie wróci
do minionych kolein życia. Pojawia się wreszcie w rozmowie z nią kwestia edukacji. Zmieni się
szkoła w przyszłości na sutek rewolucji cyfrowej.
Szkoła i kształcenie na każdym poziomie już nigdy nie będą zamknięte w sali lekcyjnej. Chciałoby się powiedzieć, a jednak, mieliśmy rację z Michałem Paluchem, by wywołać dyskusję w tym zakresie także w naszym kraju.
Jednak, jak
twierdzi trendsetterka: Jeszcze tak niedawno rodzice dążyli do tego, by
ich dzieci miały jak najwyższe wykształcenie, by miały wysoką inteligencję
poznawczą i emocjonalną. Dzisiaj najbardziej oczekiwanym przez rodziców i
pedagogów celem kształcenia jest nauczenie dzieci odporności (s.143). Powraca
zatem problem zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, skoro żyjemy w świecie
pełnym złości i agresji, które prowadzą do polaryzacji społeczeństw.
Zanika
zdolność do racjonalnej dyskusji. Trzeba zatem przygotować młode pokolenie do
radzenia sobie w świecie, w którym do władzy dochodzą populiści nadużywający
kontroli i megafonów. Populiści dostają się do władzy
dlatego, że mówią to, co ludzie chcą usłyszeć (a są w tym naprawdę dobrzy). Nie
będą jednak w stanie rozwiązać niektórych problemów społecznych, które
bezspornie istnieją, a zatem w następstwie ich rządów społeczeństwa będą nieco
bardziej poranione (s.144).
Jednak o
edukacji w XXI wieku rozmawiają Lenka Čabelová z Bobem Kartousem,
który jest badaczem wirtualno-fizycznej społeczności naszego stulecia. Jego
zdaniem szkoła sama z siebie się nie zmieni. Jest instytucją
społeczną, która cierpi na wysoki poziom konserwatyzmu, gdyż tworzy ją ok. 150
tys. nauczycieli, milion uczniów i średnio 2 miliony rodziców (dane
dotyczą Czech - dop. BŚ). Potwierdzają to ostatnie dwie dekady, w czasie
których byliśmy świadkami pojawienia się internetu, nowych technologii,
mobilnych technologii, rozwoju sztucznej inteligencji i wirtualnej
rzeczywistości - a szkoła z zasady niczego z nich nie wchłonęła. Postęp dzieje
się poza nią.
Čabelová ma
rację, że nawet ci nauczyciele, którzy w wyniku pandemii Covid-19 musieli
opanować prowadzenie lekcji online, nie zmienili podejścia dydaktycznego. Nadal
instruowali swoich uczniów i zadawali im prace domowe. Zaletą tego okresu było
uświadomienie sobie przez część rodziców, że do uczenia się nie jest potrzebne
ich dzieciom uczęszczanie do szkoły. Tym samym wzrosło zainteresowanie edukacją
domową (flexischoolingiem).
Z każdym
rokiem coraz większa część umiejętności, wiedzy i cech osobowości staje się
domeną nieformalnego kształcenia, które omija szkołę. Tak będzie też w
przyszłości. Grozi to rozpadem społeczeństwa na różne kasty. Trzeba zatem przyznać,
że szkoła jest jednym z ostatnich miejsc, w których spotykają się ze sobą
dzieci z różnych warstw społecznych. Natychmiast, jak tylko zaniknie szkoła, a
poszczególne warstwy społeczne będą rozwiązywać problemy wykształcenia swoich
dzieci we własnym środowisku, zaniknie podstawowa, naturalna komunikacja między
różnymi warstwami, co doprowadzi do rozpadu społeczeństwa (s. 177).
Ciekawe, bo
12 czerwca przywoływałem w blogu wypowiedź profesor socjologii UW Anny
Gizy-Poleszczuk, która uważa, że już nie istnieje społeczeństwo (w sensie
ogólnym). Jednak szkoła będzie potrzeba ze względów socjalnych i
konieczności przygotowywania młodych pokoleń do radzenia sobie z zachodzącymi
zmianami na świecie oraz do współpracy z innymi. Przyparta do muru, by
spróbowała sformułować bardziej radykalną wizję szkoły.
Jej wizja szkoły przyszłości opiera się na założeniu powstania sztucznej inteligencji zdolnej do komunikowania się z ludźmi na wysokim poziomie. Dzięki temu w szkołach pojawią się osobiści asystenci edukacyjni. Jeśli przykładowo uczeń będzie miał problemy w matematyce, to rozwiąże je taki asystent wraz z robotem, który na podstawie kilku przykładów będzie potrafił perfekcyjnie zdiagnozować, co jest przyczyną tych problemów a następnie zaproponuje rozwiązania odpowiadające danemu uczniowi. Będzie też potrafił go motywować za pomocą grywalizacji (gamifikacji) lub temu podobnie. Będzie mógł też dokładnie stwierdzić, kiedy uczeń traci koncentrację uwagi, a zatem jak należy dawkować jemu wiedzę (s.181).
Szkołę można zacząć zmieniać już dziś, chociażby parcjalnie, czy - jak mówił 30 czerwca w Akademickim Zaciszu u Romana Lepperta wybitny humanista prof. Tadeusz Sławek - po partyzancku, tylko trzeba więcej odwagi i wsparcia rodziców, by wiedzieli, na kogo głosować w przyszłych wyborach parlamentarnych.