29 czerwca 2019

O czym nie napiszę ze względu na urlop


Początek lipca jest zarazem przerwą w pisaniu bloga do końca sierpnia br. Wiele osób prosi mnie, bym jednak zatroszczył się o siebie i nie poświęcał tak wiele czasu sprawom publicznym - oświacie, szkolnictwu wyższemu i nauce. Mam zatem imperatyw poświęcenie okresu wakacyjnego w większym zakresie rodzinie i sobie.

Ucieszą się wszyscy ci, którzy - w pewnym stopniu zainteresowani zaglądaniem do mojego bloga - też powinni trochę odpocząć ode mnie, od moich komentarzy, recenzji i analiz, by skupić się na własnych problemach i zadaniach.

Może ktoś zechce sięgnąć ponownie do niektórych z moich wpisów i być może zamieści pod nimi swój komentarz czy opinię. Te bowiem będą moderowane w okresie wakacyjnym z wyłączeniem jednak prób zamieszczenia komentarzy, których intencją (explicite czy implicite) i treścią jest naruszenie norm obyczajowych i prawnych.

Wszystkim, a niewidocznym dla mnie czytelnikom bardzo dziękuję za poświęcenie swojego czasu, za zachęcanie mnie do podjęcia ważnej kwestii czy zamieszczenia jakiegoś stanowiska w sprawach edukacji czy nauki. Jestem wdzięczny za dotychczasowe uwagi, korekty czy krytyczne opinie w sprawach, które wymagają szerszych analiz.

Życzę Państwu pięknych dni, nowych doznań, odpoczynku, ale i znaczących spotkań z Bliskimi i Innymi, które wniosą nowe wartości czy pobudzą refleksję. Nie wiem, czy mogę życzyć dużo słońca, skoro czerwcowe temperatury były tak wysokie jak latem w krajach śródziemnomorskich.

Zapewne zmartwią się moją nieobecnością w sieci hejterzy, faryzeusze, cynicy, hipokryci czy pozorni sojusznicy mojej aktywności społeczno-oświatowej, gdyż nie będą mieli "paliwa" do swoich toksycznych manipulacji, podwieszania się pod moje wpisy, by wyłudzać czytanie ich postmodernistycznych wyziewów w Internecie czy lokalnej prasie.

Zmartwi się wyemancypowany teoretyk wychowania, który już zapomniał o swojej aktywności w PZPR na Uniwersytecie Śląskim. Zapewne schował głęboko w domowej szafie Odznaczenie im. Janka Krasickiego, by przygotowywać swoje kolejne publicystyczne "szczucie" na tych, którzy wywołują w nim zawiść, a może i nienawiść z tytułu nieprzyjmowania do wiadomości krytyki jego zaburzeń czy publicystyki. Warto odwiedzić lekarza lub psychiatrę.

Nie będzie pocieszona osoba podszywająca się pod polską naukę, ale kompromitująca ją swoimi pseudonaukowymi rozprawami, w wyniku czego nie otrzymała stopnia doktora habilitowanego na jednym z uniwersytetów. Takich dotkniętych porażką, a nieprzyjmującym do wiadomości braku własnych kompetencji i nierozumiejących popełnianych błędów we własnych rozprawach jest wiele w naszym kraju.

Może powinna powstać Poradnia Kognitywistycznej Terapii Habilitantów, by zamiast tracić czas i energię na kontynuowanie błędów, ucieczkę w mechanizmy obronne, mogli wreszcie douczyć się i zrozumieć, że nauka wymaga spełnienia przynajmniej minimalnych reguł konceptualizowania i prowadzenia badań empirycznych oraz właściwego interpretowania ich wyników.

Akurat ukazało się nowe wydanie podręcznika Jerzego M. Brzezińskiego pt. "Metodologia badań psychologicznych" (Warszawa 2019, ss. 525). Polecam habilitantom i doktorantom, którzy mają niepowodzenie w postępowaniu awansowym, by jednak najpierw przeczytali ze zrozumieniem chociażby ten jeden podręcznik, a następnie podjęli wysiłek naukowy, a nie naukawy.

O czym zatem już nie napiszę? Nie podejmę:

1. kwestii bubla prawnego MEN, który dotyczy sfinansowania pseudopodwyżek płac nauczycieli. Pisze o tym dr Bogdan Stępień, więc mogą Państwo na bieżąco śledzić jego fachowe analizy;

2. kompromitującego państwa Elbanowskich wyniku kontroli NIK wydatkowania środków publicznych, który skutkuje roszczeniem MEN zwrócenia ok. 30 tys. zł. Wstyd. Może powstanie akcja Ratuj 10 Przykazań?

3. problemu oddzielnych rozmów ministra edukacji z władzami nauczycielskich czy oświatowych związków zawodowych. Podobnie jak nie napiszę o ministrze Michale Dworczyku, który prowadzi negocjacje ze związkowcami, a teraz okazało się, że nie jest osobą działającą zgodnie z prawem i etyką. To zdumiewające, że ktoś taki ma w swojej biografii bycie harcmistrzem w ZHR;

4. wiadomosci o utrzymaniu przez działaczy NSZZ "Solidarność" na funkcji przewodniczącego Krajowej Komisji Oświaty i Wychowania p. Ryszarda Proksy, który okazał się najsłabszym ogniwem i łamistrajkiem w proteście niemalże całego środowiska nauczycielskiego. Niech nauczyciele tego Związku nie upominają się o własną godność, bo ta została złamana przez ich związkowego szefa, a on utrzymuje się z ich składek;

5. problematyki strukturalnych (instytucjonalnych i kadrowych) zmian w państwowym szkolnictwie wyższym i polityki MNiSW w zakresie nauki.

6. informacji na temat zmiany systemu kształcenia nauczycieli przedszkola i klas I-III szkoły podstawowej oraz nowych rozporządzeń oświatowych.

7. dyskusji z treścią rozporządzenia MEN z dnia 26 czerwca 2019 r. w sprawie ustanowienia Pełnomocnika Rządu do spraw wspierania wychowawczej funkcji szkoły i placówki, gdyż jest to ten sam zabieg, jaki stosowała PO w czasach kierowania resortem przez min. Joannę Kluzik-Rostkowską. Tworzy się stanowisko pełnomocnika, by obejść prawne ograniczenia tworzenia stanowisk podsekretarzy stanu (wiceministrów). Tak kroi się publiczną kasę na zbyteczne etaty. Równie dobrze można powołać Pełnomocnika Rządu do podlewania kwiatów doniczkowych w MEN.


Do zobaczenia we wrześniu - jak nie w blogu, to na łamach naukowych czasopism, w nowych monografiach czy pracach zbiorowych. W tym ostatnim przypadku zapowiadam najnowsze, radykalnie zmienione i zaktualizowane wydanie podręcznika akademickiego Pedagogika, nad którym pracujemy z prof. Zbigniewem Kwiecińskim od ponad roku ze znakomitym zespołem uczonych trzech pokoleń i profesjonalną redakcją Wydawnictwa Naukowego PWN.

Także po wakacjach ukaże się w Oficynie Wydawniczej Impuls książka autorstwa K. Maliszewski, D. Stępkowski i B. Śliwerski pt. "Istota i sens wy-kształcenia". W przygotowaniu zaś jest moja rozprawa o kontrrewolucji oświatowej w Polsce. Będzie się zatem działo... .

Zobaczymy się na X Jubileuszowym Zjeździe Pedagogicznym w Warszawie, gdzie będę miał możliwość podzielenia się z Państwem analizą powodów zanikającego zaufania w środowisku nauk pedagogicznych, które dotknięte jest grą pozorów, środowiskowymi manipulacjami, fenomenem zdrad i zanikającej etyki recenzowania publikacji. Wierność nauce jest odwagą w uniwersytetach handlujących stopniami naukowymi, gdzie niektórzy profesorowie wolą tracić godność i własną wiarygodność.

Będzie też okazja do podzielenia się z Czytelnikami krytyczną lekturą najnowszych rozpraw naukowych, które mogą być ważne dla polskiej edukacji, szkolnictwa wyższego i nauk społecznych oraz humanistycznych.


Znakomita rozprawa Elżbiety Czykwin o uwarunkowaniach wstydu i przemocy


Są autorzy, po których książkę sięgnę i przeczytam natychmiast, bez względu na zakres akademickich i społecznych obciążeń. Ostatnio dużo podróżuję koleją, toteż mogłem przeczytać najnowsze dzieło pedagog społecznej i socjolog kultury pani profesor Elżbiety Czykwin z Wydziału Pedagogicznego Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie.

Książka nosi tytuł "ANDERS BREIVIK. MIĘDZY DUMĄ A WSTYDEM". Ukazała się dzięki Wydawnictwu Naukowemu SCHOLAR dosłownie przed tygodniem. Jestem pewien, że ten tytuł rozejdzie się natychmiast i trzeba będzie robić dodruk, bowiem mamy pierwszą tego typu poważną, naukową analizę tak postaci zabójcy 77 nastolatków w Norwegii na wyspie Utøya, jak i szeroko pojmowanego kontekstu politycznego, społecznego, oświatowego, kulturowego a nawet psychologicznych przesłanek możliwej motywacji mordercy w dn. 22 lipca 2001 r.

Polska opinia publiczna była wówczas nie mniej wstrząśnięta od innych na naszym kontynencie, gdyż przeprowadzenie z zimną krwią zamachu terrorystycznego przez Norwega w stolicy własnej ojczyzny, by w chwilę później udać się na miejsce letniego obozu szkoleniowego młodzieży skupionej przy liberalno-lewicowej Norweskiej Partii Pracy (AUF), gdzie w przebraniu stróża prawa strzelał do bezbronnych młodych ludzi.

Autorka książki odsłania zupełnie nowe perspektywy odczytania zdarzeń i zaangażowanych w nie sprawców, współsprawców, przeciwsprawców, ale i mediów czy władz państwowych, w wyniku podporządkowanym naukowym rygorom i kryteriom badaniom dyskursu publicznego, literatury przedmiotu, w tym z psychologii klinicznej i psychiatrii, socjologii, nauk o polityce, pedagogiki ("czarnej pedagogiki") oraz nauk o prawie (w tym kryminalistyki). Otrzymujemy dzięki temu monografię z zakresu pedagogiki resocjalizacyjnej, ale i "czarnej pedagogiki", kiedy E. Czykwin reprodukuje ustalenia dotyczące pierwotnej i wtórnej socjalizacji incela, czyli mizogina odrzuconego przez kobiety, w tym przez własną matkę.

Przypomina ta książka studia z "czarnej pedagogiki" szwajcarskiej psychoanalityk polskiego pochodzenia Alice Miller, która już przed półwieczem opisywała syndrom maltretowanego fizycznie dziecka, który per analogia dotyczy w tym przypadku syndromu poniżanego psychicznie dziecka, młodzieńca i dorosłego zmagającego się z własnym poczuciem wstydu. Profesor Czykwin prowadzi do zrozumienia, jak za pomocą narastającej w Breiviku potrzeby wzmocnienia poczucia własnej wartości i w wyniku nieadekwatnej samooceny wzbijać się w dumę, by móc odegrać się na innych stosując wobec nich najbrutalniejszą formę przemocy fizycznej.

O ile dla wielu postać zabójcy i terrorysty jest odrażająca i wywołująca pogardę, o tyle dla uczonej te uczucia nie mają w ogóle miejsca. Potrafi bowiem niejako na chłodno, w zdystansowany sposób analizować wiedzę na temat dostępnych jej uwarunkowań wstrząsającego wydarzenia.

Jest to o tyle istotne, że nie osądza podmiot swoich badań, ale stara się na tyle, na ile to jest w ogóle możliwe, zrekonstruować postać Breivika z biegu jego życia. W tej książce nie chodzi o samego zabójcę, ale o dostrzeżenie tych czynników codzienności dzieci i młodzieży w ponowoczesnym świecie, zanurzonych w świecie równoległym, cyfrowym, jak i patologicznie socjalizowanych w realu, które skutkują nieuświadamianym sobie przez sprawców zła mechanizmem kwestionowania wstydu i uwolnienia się od niego przez szeroko pojmowaną przemoc wobec innych.

Mamy tu głęboko humanistyczne zobowiązanie do zastanowienia się nad tym, czy aby obok nas, wśród nas, w środowiskach i miejscach w żadnej mierze nie dających się powiązać z zewnątrz z jakąś patologią, dysfunkcją czy niedorozwojem, nie wyrastają kolejni przestępcy, osoby z zaburzoną osobowością, których poczucie dumy i wstydu możne znaleźć ujście w kolejnych, a tragicznych zdarzeniach. Nie tylko mogą one mieć miejsce w Norwegii, Holandii czy w Niemczech, ale także w Polsce, o której pisze się i mówi jako zielonej wyspie bezpieczeństwa.

Niech nauczyciele przedszkoli i w szkołach podstawowych zaczną uważniej obserwować swoich podopiecznych przede wszystkim z tzw. "dobrych domów" i niech nie zamiatają pod przysłowiowy dywan przejawów nawet najmniejszej z ich strony agresji, przemocy, złości czy opresyjnych wobec innych reakcji, bo w ten sposób sprzyjają rozwijaniu się patologicznych, nekrofilnych postaw. Breivik już ma swoich naśladowców, zapatrzonych w niego jak w idola ortodoksyjnych nacjonalistów.

Możemy porównać studium E. Czykwin z rozprawą Jonathana Haidt'a pt. "Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?" (Sopot 2014) czy książką syna Alice Miller - Martina Millera pt. Prawdziwy "Dramat udanego dziecka" (Kraków 2014). Zagrożenia terrorystyczne mogą mieć różne przesłanki, ale wspólnym dla nich mianownikiem zawsze jest traumatyczne dzieciństwo sprawców zła lub starających się tłumić je w sobie.

Nie zdradzę w tym miejscu odsłon weryfikowania własnej hipotezy badawczej przez Elżbietę Czykwin, bo trzeba samemu odkrywać źródła przemocy wraz z każdą kartą tej książki, której treść niewątpliwie wzbudzi podziw wśród wielu badaczy nauk społecznych, ale i może uruchomić silny dysonans poznawczy, kiedy zacznie się odnosić pewne determinanty do sytuacji społecznych, edukacyjnych i politycznych także w naszym kraju.

Autorka odpowiada bowiem na pytanie: Jak to jest możliwe, że do tak niebywałej tragedii doprowadził w kraju chrześcijańskim z wzorowo funkcjonującym systemem socjalizacji i wychowania "(...) Norweg, one of us, a nie ekstremista muzułmański, jak sądzono w pierwszych godzinach po wybuchu w Oslo. Sprawca wychował się w kulturze, gdzie uczony był szacunku dla innych, pacyfizmu, empatii... (s. 17).

Polecam tę lekturę na wakacje nie tylko naukowcom, psychologom, pedagogom, prawnikom, politologom, ale każdemu spoza akademickich profesji, by móc przewidywać traumatyczne zdarzenia, do których może dojść także w naszej codzienności. Znajdziemy w tej rozprawie także niezwykle interesujące podejścia do zdarzeń kryzysowych i ich traumatycznych następstw.

Młodzi badacze w naukach społecznych znajdą w tej książce znakomity warsztat rekonstruowania biografii pretekstowej z różnych powodów znaczących postaci. Jak pisze E. Czykwin:

"Niniejsza praca jest przede wszystkim biografia pretekstową, w której tytułowa osoba i jej czyn stają się punktem wyjścia, pretekstem do rozważań i interpretacji dotyczących kondycji społecznej współczesności. Z góry przyjmuje się tu założenie, że każda biografia pozostawia przestrzeń tajemnicy i otwiera pole do dyskusji i samodzielnych eksplikacji" (s. 66)

Do rzadkości należy wciąż odniesienie się autora książki do własnego warsztatu badawczego. Łatwiej jest osłonić jego słabości lub brak cytatami z rozpraw metodologicznych, ktorych się nie przepracowało, ale służą wielu za alibii własnej ignorancji. Prof. E. Czykwin jest wzorem uczonej nie tylko w wymiarze metodycznym, ale także jako osoby samoświadomej metodologicznie. W rozdz. IX daje temu dowód:

"Zaprezentowana w tej pracy analiza przypadku ABB jest próbą postawienia diagnozy przypominającą tomografię komputerową. Poprzez poszczególne rozdziały książki - przekroje - starałam się pokazać jego wielowarstwowy obraz. Wielowarstwowość badania wykraczała poza sam osobowy kazus, zależało mi bowiem na tym, żeby ukazać ten jednostkowy przypadek jako osadzony we współczesnej trudnej, bo złożonej i dynamicznej, rzeczywistości społecznej, a więc raczej analizować go z perspektywy socjologicznej niz psychologicznej, jako swoisty "produkt" naszej rzeczywistości i jej skomplikowanego charakteru" (s.254).

Warto przeczytać tę książkę nie tylko z naukowego punktu widzenia. Jej treść stanowi swoistego rodzaju dla nas wszystkich ostrzeżenie, byśmy nie byli obojętni na nawet najdrobniejsze przejawy patologii w relacjach rodzinnych, edukacyjnych, społecznych itd.

Cierpiących na psychozę jest wielu. Niektórzy rekompensują sobie własne porażki okazywaniem w różnych formach pogardy wobec tych, którym się powiodło. Chcą w ten sposób, bez własnej refleksji nad sobą, bez własnej pracy nad sobą, bez otwarcia się na prawdę podtrzymywać w sobie nieadekwatną samoocenę i brnąć w swoim pieniactwie do granic absurdów.






28 czerwca 2019

Okruchy pamięci tamtych dni i lat


Urząd Miasta Łodzi wydał wczoraj podwójny numer "Kwartalnika miasta Łodzi" (1-2/2019) poświęcony transformacji ustrojowej symbolicznie datowanej na dzień 4 czerwca 1989 r. Jak zapraszają w sentymentalną podróż w czasie redaktorzy numeru - Dorota Ceran i Arkadiusz Grzegorczyk: "Młodzi ludzie, którzy nie pamiętają, skąd przyszliśmy, dostają dzisiaj do ręki mapę, która tę drogę im uświadomi, pozwoli zrozumieć doniosłość przemian i ich istotę w sferze życia społecznego, kultury, religii, obyczajów i spraw codziennych."

W Klubie Nauczyciela odbyło się wczoraj spotkanie łodzian z autorami artykułów "Kroniki...", które otworzyła osobistymi wspomnieniami z tego okresu prezydent m. Łodzi - Hanna Zdanowska. Byli wśród autorów zarówno ówcześni działacze ruchu oporu, twórcy kultury, dziennikarze, jak i twórcy oddolnych reform oświatowych lat 90.XX w.

W rok 1989 - jako początek transformacji wprowadza czytelników profesor nadzwyczajny w Katedrze Historii Polski i Świata po 1945 r. Uniwersytetu Łódzkiego dr hab. Krzysztof Lesiakowski ilustrując swoją historyczną narrację materiałami archiwalnymi z własnych zbiorów jak np. Odezwa do Katolickiej Społeczności Ziemi Łódzkiej do mieszkańców miasta, by w wyborach do Senatu poparli łodzian: Karola Głogowskiego, Jana Keplera, Andrzeja Kerna, Jerzego Nagórskiego i Stefana Myszkiewicza-Niesiołowskiego.


Obecny na wieczorze wspomnień senator RP obecnej kadencji Ryszard Bonisławski podzielił się z nami swoimi zapiskami, które prowadził od początku lat 70. XX w. w notesach a zawierającymi najważniejsze fakty z życia miasta i województwa. Stanowią one znakomitą "mapę" doby przełomu (1980-1999), która także została zilustrowana biało-czarnymi zdjęciami Stefana Sztrotmajera.

Helena Ochocka - publicystka telewizyjna wspomina czasy swojej pracy w Łódzkim Oddziale Telewizji Polskiej dzieląc je na trzy etapy: romansu, wielkiej miłości i małżeństwa. Redaktor Michał Fajbusiewicz przywołuje w "Kronice"fragmenty wspomnień o profesorze Janie Karskim, które wiążą się z uwolnieniem świata mediów państwowych od cenzury, a tym samym stworzenie warunków do realizacji materiałów dokumentalnych o tym bohaterze.

Znany szerszej publiczności ze swojego Magazynu Kryminalnego "997" redaktor M. Fajbusiewicz zacytował nam fragment ze swojej najnowszej książki, który odsłania ówczesne mechanizmy manipulacji kierownictwa telewizji państwowej, jakże zresztą wiernie przypominające współczesne nam czasy.


Dziennikarz Jerzy Witaszczyk wspominał czasy zmian w redakcjach łódzkiej prasy, kiedy to wraz z tocząca się transformacją gospodarki rynkowej, w tym środowisk medialnych znikały takie tytuły, jak "Odgłosy", "Dziennik Łódzki", "Głos Robotniczy", "Karuzela", "Głos Poranny" czy "Nowy Świat z Piotrkowskiej". Swoje wspomnienia zamyka prognozą redaktora naczelnego amerykańskiego "New York Timesa", że drukowane media ostaną się na rynku jeszcze przez ok. 10 lat. Potem zerwiemy z szeleszczącymi gazetami na rzecz internetowej prasy.

Anna Przewieś - teatrolog, pracownik Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego dzieli się z czytelnikami wynikami lektury łódzkich gazet tamtych czasów w ich dziale kulturalnym, a oddającym oferty i niezwykle trudne warunki pracy łódzkich teatrów, Filharmonii Łódzkiej czy prasy poświęconej kulturze. Wspomnienia zamyka niezwykle pięknym, lirycznym wierszem Rafała Orlewskiego pt. "Zapis w deszczu", który tak bardzo przydałby się nam dzisiaj:

"Zapisać by cię w deszczu
Kiściem wierzby płaczącej
Gdyś nie była jeszcze
A we mnie rósł
Wschód słońca

Zapisać nutą zieloną
W niemodnej zadumie
Że w oczach płacz utonął
A wierzba
Płakać nie umie
" (...)

Dziennikarz motoryzacyjny - Marek Perczak miał ułatwione zadanie, bo jednak po 1989 roku w motoryzacji wszystko już było inne. Niezwykle interesujące są jego wspomnienia jednak czasów siermiężnego PRL-u: "Młodym ludziom pewnie trudno będzie uwierzyć w to, że kupno nowego samochodu w PRL-u przez normalnie pracującego człowieka było niemożliwe. " (s. 67)


Dziennikarz sportowy Wojciech Filipiak przyznał się w czasie spotkania do tego, że będąc w dniu wyborów 4 czerwca 1989 r. w Londynie głosował na "naszych", zaś po przylocie do Łodzi zdążył jeszcze "załapać się" na ponowne oddanie głosu w Komisji Wyborczej, gdyż nie posiadano wówczas wiedzy na temat tego, kto głosowa już poza granicami kraju.


Redaktor Piotr Wesołowski, a w czasach PRL kierownik klubu "Balbina" w II Domu Studenta UŁ wspomina w kwartalniku czas studenckich strajków z 1981 r., bojkot w Studium Wojskowym UŁ i swoją działalność opozycyjną w NZS. Przywołuje Galerię Działań Niekonwencjonalnych Pod Prąd z udziałem Skiby, czyli oryginalne akcje o charakterze happeningu, performance, parateatralne widowiska i koncerty. Jak pisze: "Na ulotkach zachęcaliśmy:" Resztki Twojej inteligencji pytają się o Ciebie. Udowodnij, że jesteś. Być, jeść, spać i wydalać to jeszcze nie wszystko, dołącz, chłoń, kontempluj i wibruj". (s. 86)

Wspomnienia Wiesława Kołka zapisała Dorota Ceran także ilustrując je archiwalnymi fotografiami z czasów PRL przypominającymi nam okres komitetów kolejkowych, pustych sklepów i wycieczek z całego kraju na zakupy do Spółdzielczego Domu Handlowego "Central", w którym tuż niemalże codziennie była zbita szybka w drzwiach wejściowych, kiedy wpuszczano doń pierwszych klientów."Ostatnia szyba została zbita w 1989 roku".(s. 101)

Sławomir Macias - dziennikarz muzyczny i muzyk rockowy wspomina powstanie i próby oraz występ pierwszego łódzkiego zespołu punk rockowego "Phantom", który pierwsze koncerty miał w Domu Kultury na ul. Żubardzkiej. W tej samej placówce działał także pierwszy kabaret harcerski pod kierownictwem mojego brata.

Znana w łódzkim środowisku dziennikarka zajmująca się tematyką filmową w TVP Iwonna Łękawa-Kaczanowska pisze o trudach transformacji, czyli wzlotach i upadkach filmu łódzkiego. Przypomina, jak to z ponad 2500 kin w Polsce ostało się w wyniku transformacji niewiele ponad 800. Łódź miała (...) Oddział Filmów Kukiełkowych, potem Studio Filmów Lalkowych, a wreszcie od 1960 roku Studio Małych Form Filmowych "SeMaFor". To w naszym mieście Marek Żydowicz prowadził w l. 2000-2009 Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych "Camerimage".

Nie mógł być na wieczorze wspomnień abp. Władysław Ziółek, gdyż wczoraj obchodził swoje imieniny, ale opublikowane w kwartalniku wspomnienia poświęcił największemu wydarzeniu w dotychczasowych dziejach Kościoła łódzkiego, jakim była trwająca zaledwie 8 godzin wizyta Jana Pawła II w dn. 13 czerwca 1987 r. Jak pisze: "Dziś po ponad trzydziestu latach możemy bez cienia wątpliwości powiedzieć, że papieska homilia z łódzkiego lotniska, że krótki adres do świata nauki i kultury w katedrze, że wreszcie przemówienie w hali fabrycznej do włókniarek o "geniuszu kobiecym" były drogowskazami na czas obecny. "(s. 123)

Kwartalnik zamykają dwie rozprawy - moja poświęcona szkolnictwu publicznemu wobec szans na innowacyjność w okresie transformacji ustrojowej, w tym ruchowi klas i szkół autorskich, który został zniszczony przez władze polityczne i formacje rządowe od 1993 r. do 2019, a także relacja Janusza Moosa - dyrektora Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego dotycząca łódzkiej edukacji zawodowej w okresie przełomu.

Dyrektor J. Moos- człowiek-instytucja, oddany nie tylko łódzkiej oświacie wybitny menadżer i afirmator ruchu innowacyjnego w szkolnictwie - co także potwierdziła wczoraj prezydent Hanna Zdanowska - wspominał w czasie biesiady wielki sukces, jakim stało się wdrożenie do szkolnictwa zawodowego nowego typu szkoły "liceum techniczne", który przekształcił się w porażkę, kiedy Mirosław Handke wprowadzał reformę "top-down" w 1999 r.

Łódź się zmieniła w ciągu minionych 30 lat należąc do najczęściej odwiedzanych miast w naszym kraju. Zmieniła się architektura, infrastruktura kulturalno-oświatowa, handlowa i akademicka, zaś renowacja starych fabryk i kamienic wzbudza podziw wśród odwiedzających nasze miasto. Znajdziemy w Kwartalniku piękne zdjęcia z Łodzi A.D. 2019.

Czy okruchy naszej pamięci zainteresują młodzież? Wątpię, bo ta będzie wspominać swoją młodość za 30 lat, a nie przejmując się wspomnieniami swoich rodziców czy znajomych. Jak śpiewa Jaromir Nohavica - każde pokolenie ma swoją kontestację.


27 czerwca 2019

Nominacja profesorów tytularnych z UŁ - Danuty Urbaniak-Zając i Elżbiety Kowalskiej-Dubas, Mirosława Sobeckiego z Uniwersytetu w Białymstoku oraz Mirosławy Wawrzak-Chodaczek z Uniwersytetu Wrocławskiego



Jest mi szczególnie miło poświęcić dzisiejszy post wydarzeniu, które ma wymiar nie tylko indywidualny, ale także instytucjonalny i kulturowy. W dniu dzisiejszym Prezydent RP Andrzej Duda wręczy nominacje profesorom wielu dyscyplin naukowych. Wśród nich są Uczone szczególnie mi bliskie, bo z Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego.

Pierwszą, którą tu wymienię jest prof. dr hab. Danuta Urbaniak-Zając (ur. 1957 w Szczytnie), której nominacja miała być wręczona dwa miesiące temu. Niestety, ze względów osobistych Profesor nie odebrała jej osobiście, toteż przesłano Jej tę nominację drogą pocztową.

Pamiętam, jak cztery lata temu po wyborze p. Prezydenta A. Dudy profesorowie nominowani jeszcze przez jego poprzednika - Bronisława Komorowskiego, mieli także wysyłane drogą pocztową akty powołania na tę naukową godność lub zostali powiadomieni o możliwości odebrania dokumentu w budce wartowniczej Prezydenckiego Pałacu. Nasuwa się zatem jakże typowy dla prawicowego środowiska akademickiego komentarz o upadku akademickiej kultury. Zostawmy jednak tę kwestię na boku.

Krótko odniosę się do osiągnięć naukowych obu pań Profesor zaczynając od wcześniejszej nominacji dla pedagog społecznej z Katedry Badań Edukacyjnych UŁ, a zarazem dziekan Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ - prof. dr hab. Danuty Urbaniak-Zając.


Ustawowe osiągnięcia w nauce zostały w pełni dostrzeżone i docenione przez recenzentów reprezentujących pedagogikę społeczną, andragogikę i metodologię badań pedagogicznych. Nominowana jest bowiem autorką trzech monografii naukowych (w tym zwracam szczególną uwagę na tzw. książkę profesorską pt. „W poszukiwaniu teorii działania profesjonalnego pedagogów” (Wydawnictwo UŁ, 2017), współautorką z dr Ewą Kos monografii poświęconej metodologii badań jakościowych (Warszawa: PWN 2013) i współredaktorką z profesorem Jackiem Piekarskim książki pt. "Jakościowe orientacje w badaniach pedagogicznych" (Łódź, 2001).

Wśród dokonań twórczych znajdują się jeszcze 33 artykuły w recenzowanych monografiach zbiorowych, 7 redakcji rozpraw zespołowych i 16 artykułów w recenzowanych czasopismach naukowych, w tym 5 z ministerialnej listy B, 6 z listy oraz 2 w periodykach zagranicznych.

Przedmiotem zainteresowań badawczych prof. D. Urbaniak-Zając są trzy obszary zagadnień:


1) metodologia badań w naukach społecznych, w tym w pedagogice społecznej;

2) teoretyczne i komparatystyczne podstawy pedagogiki społecznej i pracy socjalnej;

3) akademickie kształcenie pedagogów i pracowników socjalnych.


Pani Profesor przeszła całą drogę naukowego rozwoju i akademickiej kariery w Uniwersytecie Łódzkim, gdzie najpierw ukończyła studia na kierunku pedagogika (specjalność: pedagogika opiekuńczo-wychowawcza) w 1980 r., następnie obroniła dysertację doktorską w 1980 r. na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, którą przygotowała pod kierunkiem prof. Ireny Lepalczyk na temat "Środowisko rodzinne młodzieży zagrożonej wykolejeniem społecznym, wychowującej się w rodzinach z problemem alkoholowym", a habilitowała się także na Uniwersytecie Warszawskim w 2004 r. na podstawie znakomitej rozprawy pt. "Pedagogika społeczna w Niemczech - stanowiska teoretyczne i praktyki społeczne".


Zanim jednak podjęła pracę akademicką, to tuż po studiach pracowała przez trzy lata w Państwowym Zakładzie Wychowawczym dla Dzieci Niewidzących na stanowisku wychowawcy internatu, a następnie przez rok była zatrudniona na stanowisku nauczycielki w jednej z łódzkich szkół podstawowych. Tego typu doświadczenie pedagogiki praktycznej stanowiło świetny podkład pod pogłębianie własnej refleksji pedagogicznej.

Prof. D. Urbaniak-Zając należy do czołówki polskiej pedagogiki społecznej nawiązując w swoich modelach badań z jednej strony do jej mistrzów z tzw. łódzkiej szkoły pedagogiki społecznej (Helena Radlińska, Aleksander Kamiński, Irena Lepalczyk), z drugiej zaś strony wprowadzając naszych akademików arkana niemieckiej pedagogiki społecznej dzięki odbywanym w tym kraju stażom naukowym na uniwersytetach w Berlinie i Wuppertalu. Wykładała jako visiting profesor na Uniwersytecie w Moguncji.

Ma też szczególne osiągnięcia w kształceniu kadr akademickich, bowiem współtworzyła z prof. Dariuszem Kubinowskim i ks. Marianem Nowakiem ogólnopolskie i transdyscyplinarne seminaria naukowe z metodologii badań jakościowych w pedagogice; promowała doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika oraz jest ceniona w naszym kraju jako recenzentka rozpraw doktorskich i wniosków habilitacyjnych. Młodzi uczeni zapewne mają w swojej pamięci prowadzone przez Profesor wykłady i mistrzowskie konsultacje w ramach Ogólnopolskich Letnich Szkół Młodych Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN w latach 2010 i 2016.

Nominowana Profesor należy do grona nielicznych badaczy, którzy uzyskali i pozytywnie sfinalizowali grant w ramach środków Narodowego Centrum Nauki (w l. 2011-2015 – „Kształcenie akademickie pedagogów z perspektywy doświadczeń zawodowych absolwentów i wymogów praktyki”), a także była w latach 2009-2013 członkiem Rady Naukowej projektu finansowanego z Europejskich Funduszy Strukturalnych „Edukacja-Regiony-Regionalizacja”. Prof. D. Urbaniak-Zając pełni już drugą kadencję funkcję dziekan Wydziału Nauko o Wychowaniu UŁ zaś od 2005 r. kieruje Zakładem Metod Badań Jakościowych.


Jest wysoce cenionym pedagogiem społecznym w środowisku akademickim w kraju i poza granicami (gł. w Niemczech). Zasiada w radach naukowych punktowanych czasopism naukowych, w tym w radzie periodyku z wykazu C - ERIH „Człowiek-Teraźniejszość-Edukacja”. Posiada wysokie kompetencje metodologiczne i bogate doświadczenie badawcze. Jej rozprawy są cytowane, gdyż należy do grona uznanych i niekwestionowanych autorytetów w naukach pedagogicznych.

Drugą, odbierającą osobiście w dn. 27 czerwca br. nominację na tytuł naukowy profesora jest andragog, gerontolog (geragog) i specjalistka w zakresie badań biograficznych, prodziekan Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego oraz kierownik Zakładu Andragogiki i Gerontologii Społecznej - prof dr hab. Elżbieta Kowalska-Dubas. Jej droga naukowa i rozwój zawodowy są także nierozerwalnie związane z Wydziałem Nauk o Wychowaniu UŁ.


W tej uczelni, na Wydziale Filozoficzno-Historycznym ukończyła w 1980 r. studia magisterskie na kierunku pedagogika, po których została zatrudniona w Zakładzie Oświaty Dorosłych prof. Olgi Czerniawskiej. Pod kierunkiem swojej mistrzyni obroniła w 1988 r. dysertację doktorską na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie na temat: "Potrzeby edukacyjne osób starszych", zaś habilitowała się na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w 2001 r. przedkładając rozprawę pt. "Edukacja dorosłych w sytuacji samotności i osamotnienia".

Jak czytelnicy mojego wpisu mogą się zorientować, młodzi uczeni pedagodzy nie mieli łatwiej drogi do awansu, bowiem powołany do życia Wydział Nauk o Wychowaniu nie miał uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora, zaś uprawnienia habilitacyjne uzyskał po 25 latach pracy całego środowiska łódzkiej pedagogiki. Każdy z nas musiał zatem w pierwszych latach swojej pracy poszukiwać innego uniwersytetu, w którym przyjęto by publikacje do oceny w ramach doktoratu, habilitacji i ubiegania się o tytuł naukowy profesora.


Osiągnięcia naukowe p. Profesor E. Kowalskiej-Dubas są najlepszym wskaźnikiem konsekwentnego budowania własnego warsztatu badawczego, także w ścisłym powiązaniu z dokonaniami akademickiego mistrza, jakim była niewątpliwie, także dla mnie - prof. Olga Czerniawska. To Ona wprowadzała nas w świat nauki w pełnym tego słowa znaczeniu ułatwiając nam kontakty z naukowcami z USA, Niemiec Zachodnich, a potem Zjednoczonych Niemiec, z Włoch, Francji, Hiszpanii i Szwajcarii.

Łódzka andragog skoncentrowała swoje zainteresowania badawcze na takich kwestiach jak:

- podejście biograficzne w badaniach andragogicznych;

- dorosłość i rozwój jako przedmiot badań andragogiki;

- starość i starzenie się w przestrzeni badawczej geragogiki;

- wybrane konteksty uczenia się i edukacji dorosłych.

Powyższe zagadnienia stały się powodem licznych projektów badawczych, międzynarodowych, aktywnego udziału w międzynarodowych sympozjach naukowych, przekładach i transpozycji na polski grunt rozpraw niemieckich andragogów i socjologów dorosłości (m.in. Hartmut M. Griese, Horst Stukenberg). Po habilitacji wydała kilkadziesiąt rozpraw pomniejszych - artykułów i rozdziałów w pracach zbiorowych oraz znakomity zbiór monografii zbiorowych skoncentrowanych na uczeniu się osób dorosłych, uwarunkowaniach ich biografii w toku zmieniającej się dorosłości oraz na jakże ważnych problemach egzystencjalnych i aksjologicznych osób w wieku "złotej jesieni".


Wśród znaczących publikacji są m.in. "Biografia i badanie biografii, Uczenie się z (własnej) biografii, tom 1 (współred. W. Świtalski, 2011); "Uczenie się z biografii Innych, Biografia i badanie biografii, tom 2 (współred. W. Świtalski, 2011); "Biografie edukacyjne Wybrane konteksty" (współred. J. Stelmaszczyk, 2014); "Biografie i uczenie się, seria Biografia i badanie biografii, tom 4 (współred. J. Stelmaszczyk, 2015); "Wspieranie rozwoju bezrobotnych 50+. Doświadczenia projektu Adults Mentoring" (współaut. J. Pyżalski, M. Muszyński, J. Rapus Pavel 2008); Uniwersalia życia ludzkiego w polsko-niemieckim porównaniu (współred. M. Dzięgielewska, H. M. Griese, 2008); "Sztuka starzenia się - uczenie się starości. Kontekst andragogiczny" (2012); "Biografie edukacyjne Wybrane konteksty" (współred. J. Stelmaszczyk, 2014); "Obiektywny i subiektywny wymiar starości" (współred. M. Muszyński, 2016); "Czas i miejsca w biografii Aspekty edukacyjne, seria Biografia i badanie biografii (współred. A. Gutowska 2017) i in.

Nie sposób tu przywołać ponad 80 artykułów, w tym także niektóre wydane poza granicami kraju w języku niemieckim, angielskim i francuskim. Pani Profesor kierowała zespołami badawczymi w ramach projektów europejskich typu Adults Mentoring - Leonardo da Vinci czy w programie Grundtvig Partnership i Grundtvig Multilateral Lifelong Learning Programme oraz Leonardo da Vinci - Transfer of Innovation".


Niezależnie od intensywnej pracy naukowo-badawczej znajduje jeszcze czas na pracę społeczną, oświatową. Jest bowiem członkiem rady naukowej towarzystwa Institut fur Lebensbegleitendes Lernen/ Institute for Lifelong Learning, Wiedeń – Austria (od 12.06.2014); byla członkiem Prezydium Komitetu Pedagogiki Dorosłych przy KNP PAN (2003 – 2012); jest członkiem Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego (od 1984), gdzie pełni funkcje: przewodniczącej komisji rewizyjnej Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego (2002-2009), sekretarz Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego w latach 1993-1998, przewodniczącej Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego (2009 – 2013), członkinią Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego (2009 – 2013); zastępcą przewodniczącego Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego (2013 – 2016; 2017 – 2020); członkiem Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego (od 1981) i członkinią Akademickiego Towarzystwa Andragogicznego (od 1993).

Prof. Elżbieta Kowalska-Dubas wypromowała już pięciu doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, recenzowała w 11 przewodach doktorskich, pięciu komisjach habilitacyjnych, a przy tym znajduje jeszcze czas na prowadzenie indywidualnie seminarium doktorskiego w l. 2002-2012. Należy do czołówki polskich andragogów.

Obu Profesorkom gratuluję wyrażając zarazem zadowolenie, że polska pedagogika pozyskała kolejnych profesorów, od których zależeć będą dalsze losy łódzkiej i krajowej pedagogiki.

Wieczorem otrzymałem informację, że w dniu dzisiejszym odbierze nominację profesorską jeszcze jeden pedagog, dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku - prof. dr hab. Mirosław Sobecki, którego postępowanie na tytuł przebiegało na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.


Nominowany profesor jest wiceprzewodniczący Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN oraz redaktorem naczelnym znaczącego kwartalnika "Kultura i Edukacja", który jest wydawany w Toruniu w wersji anglojęzycznej oraz każdego roku jeden z numerów wychodzi w języku chińskim.

Zainteresowania badawcze Profesora oscylują wokół pedagogiki społecznej, edukacji międzykulturowej, komunikacji międzykulturowej, komunikacji społecznej oraz religii jako przestrzeni komunikacyjnej w stosunkach międzykulturowych. Ostatnio ukazała się rozprawa pt. "Komunikacja międzykulturowa w perspektywie pedagogicznej" (2018).

Książka prof. M. Sobeckiego poświęcona jest zagadnieniom komunikacji międzykulturowej w procesie wychowania młodych pokoleń. Zdaniem autora ma ona znaczący wpływ na kształtowanie się tożsamości indywidualnej i społecznej człowieka. Wskazuje w niej także na bariery utrudniające prawidłowy przebieg tego procesu oraz na jego wymiar religijny i narodowy.

Chciałem przytoczyć trochę danych z kariery akademickiej nominowanego Profesora, ale na stronie WSE UAM takowe nie zostały jeszcze opublikowane. Korzystam zatem z bazy OPI. Prof. M. Sobecki jest absolwentem Uniwersytetu w Białymstoku. Podobnie jak łódzcy uczeni musiał poszukiwać w innych uczelniach możliwości uzyskania promocji naukowej, gdyż macierzysty Wydział nie posiadał wówczas takich uprawnień.

Tym samym M. Sobecki uzyskał stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika w Instytucie Badań Edukacyjnych w 1995 r. Jego dysertacja nosiła tytuł: "Funkcja etniczno-kulturowa liceów ogólnokształcących z niepolskim językiem nauczania na przykładzie liceów z białoruskim i litewskim językiem nauczania", a przygotował ją pod kierunkiem prof. dr. hab. Mirosława Józefa Szymańskiego.

Habilitował się na podstawie m.in. rozprawy pod tytułem: "Kultura symboliczna a tożsamość. Studium tożsamości kulturowej Polaków na Grodzieńszczyźnie z perspektywy edukacji międzykulturowej" na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w 2008 r. W tamtym czasie obowiązywało kandydatów kolokwium habilitacyjne i wygłoszenie wykładu habilitacyjnego.


*******



Kolejną nominowaną przez Prezydenta pedagog była tego dnia prof. dr hab. Mirosława Wawrzak-Chodaczek z Uniwersytetu Wrocławskiego. Pani Profesor jest pedagogiem społecznym badającym socjalizację młodzieży oraz wykorzystanie nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych w komunikacji społecznej.

Od początku swojego rozwoju naukowego jest związana z Instytutem Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego. Tu kończyła studia magisterskie, a następnie obroniła dysertację doktorską pt. "Wychowawcze funkcjonowanie telewizji w rodzinie wielkomiejskiej", którą przygotowała i obroniła w 1990 r pod opieką naukową prof. Zygmunta Szulca.


Habilitowała się także na macierzystym Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych w 2001 r. na podstawie m.in. rozprawy pt. "Kształcenie kultury audiowizualnej młodzieży". MA istotny wkład w kształcenie młodych kadr akademickich, gdyż wypromowała już 6 doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, a już kolejni mają otwarte pod Jej kierunkiem przewody doktorskie.

Najnowsza monografia naukowa p. Profesor dotyczy zagadnień komunikacji społecznej na tle szerszych refleksji o relacjach międzyludzkich w kontaktach bezpośrednich, pośrednich, organizacyjnych, służbowych, masowych i międzykulturowych.


Wszystkim Profesorom, którzy dzisiaj odbiorą nominację - serdecznie gratuluję i życzę dalszych osiągnięć naukowych.




26 czerwca 2019

Inauguracja działalności Rady Doskonałości Naukowej





Wczoraj miała miejsce inauguracja działalności Rady Doskonałości Naukowej, którą otworzył minister nauki i szkolnictwa wyższego
dr Jarosław Gowin. Trzykrotnie gratulował zgromadzonym członkom pierwszej kadencji tego organu wyboru przez środowisko akademickie w ramach reprezentowanej dziedziny i dyscypliny naukowej. Apelował o dochowanie jak najwyższych standardów w ocenie wniosków awansowych biorąc pod uwagę dotychczasową krytykę obniżającego się poziomu rozpraw doktorskich i habilitacyjnych.

Minister wyraził też nadzieję, że przyjęte regulacje prawne w powyższym zakresie są wynikiem kompromisu uczestniczących w debatach nad Konstytucją dla Nauki na temat dystrybucji stopni i tytułów naukowych. W ich trakcie część środowiska akademickiego była przeciwna utrzymaniu w Polsce habilitacji oraz powyższego organu centralnego, toteż J. Gowin wyraził nadzieję, że prace RDN będą dobrze służyć "wznoszeniu się polskiej nauki na szczyty, a nie kluczeniu jej dolinami".


Znacznie wcześniej, bo 4 czerwca 2019 r. szef resortu mianował przewodniczącym RDN profesora Grzegorza Węgrzyna (ur. w 1963 roku w Gdańsku), który jest zatrudniony od 1999 r. w Katedrze Biologii Molekularnej Uniwersytetu Gdańskiego na stanowisku profesora zwyczajnego. Obecnie jest kierownikiem tej katedry. W latach 2002–2008 pełnił funkcję dziekana Wydziału Biologii, Geografii i Oceanologii UG, a w latach 2008–2016 był prorektorem ds. nauki na Uniwersytecie Gdańskim.

Profesor Węgrzyn kierował zespołem naukowców, który opracował pierwszą skuteczną metodę leczenia choroby Sanfilippo, pozwalającą na zatrzymanie wyniszczających procesów chorobowych. Zainteresowania badawcze profesora to mechanizmy replikacji DNA plazmidów i bakteriofagów, regulacja ekspresji genów w komórkach bakteryjnych oraz zastosowanie elektrycznych bio-chipów. Jest laureatem wielu nagród naukowych
.


Przewodniczący RDN krótko zreferował wyniki wyborów do tego organu. Wyraził zadowolenie z dość wysokiej frekwencji, bo wynoszącej 62,89%. Uprawnionych do głosowania było 28 721 doktorów habilitowanych i profesorów tytularnych. Na poniższym wykresie widać liczbę osób, które wzięły udział w głosowaniu w podziale na wiek (największą liczbę głosujących stanowili uczeni w wieku 44-49 lat).


W liczące 141 osób RDN znalazło się zaledwie 28 kobiet. Jak podkreślił minister J. Gowin, o szczególnym autorytecie naukowym i osobistym w kraju świadczy fakt wybrania do Rady aż 51 członków Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów.

W trakcie wczorajszego Zgromadzenia Ogólnego zostały przeprowadzone wybory trzech członków Prezydium RDN. Jedynym kandydatem na Sekretarza był - bardzo dobrze pełniący jeszcze do końca 2020 r. funkcję Sekretarza Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów prof. nauk prawnych Bronisław Sitek, członek Sekcji I Nauk Humanistycznych i Prawnych. On tez został wybrany ma Sekretarza RDN.


Natomiast spośród czterech kandydatów na wiceprzewodniczących RDN zostali wybrani profesorowie: Marian Gorynia – ekonomista, profesor i rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w latach 2008–2016 oraz Bogusław Andrzej Buszewski – chemik, specjalista w zakresie chemii środowiska i chemii analitycznej.

Powołane w RDN zespoły rozpoczną swoją pracę we wrześniu 2019 r. Przewodniczący RDN syntetycznie omówił czekające wszystkich zadania oraz wprowadzenie do prac tego organu nowych rozwiązań natury organizacyjno-technologicznej (głównie kwestie zintegrowanych baz danych i zabezpieczenie możliwości losowania oraz uczestniczenia online recenzentów krajowych i zagranicznych).





25 czerwca 2019

W Zakopanem o edukacji jutra


Wyższa Szkoła Humanitas w Sosnowcu zorganizowała XXV Jubileuszowe Tatrzańskie Sympozjum Naukowe Edukacja jutra. Możliwości wyzwalania potencjału dydaktyczno-wychowawczego Edukacji jutra". Obrady toczyły się w dniach 24-26.06.2019 r. w Zakopanem, a więc dość daleko od dogodnych na dojazd dla zainteresowanych naukowców i nauczycieli z północnych regionów kraju.

Organizatorzy, których promotorem i naukowym opiekunem był wybitny pedagog Uniwersytetu Jagiellońskiego - prof. Stanisław Palka postawili sobie za cel (...) prowadzenie rozważań na temat naczelny: „Możliwości wyzwalania potencjału dydaktyczno wychowawczego Edukacji jutra”. Edukacja obejmuje procesy kształcenia (nauczania i wychowania umysłowego), wychowania (moralnego, estetycznego, zdrowotnego), opieki, animacji społecznej, profilaktyki obejmującej dzieci, młodzież i dorosłych.


Kluczowymi składnikami edukacji są kształcenie i wychowanie. Mają one duży potencjał, który można wyzwalać w przyszłości, a są nim wartości, z których wywodzone są cele i zadania edukacyjne, przede wszystkim klasyczna triada wartości naczelnych: PRAWDY (m.in. wiedzy prawdziwej, mądrości, myślenia krytycznego, myślenia twórczego), DOBRA (np. wolności, demokracji, sprawiedliwości, współdziałania, solidarności) i PIĘKNA (w tym: przeżyć estetycznych, postaw twórczych, zdrowia, sprawności fizycznej). Jednak w życiu jednostkowym i zbiorowym występują także antywartości, takie jak: fałsz, zło, brzydota, i ich pochodne, m.in. niesprawiedliwość, autorytaryzm, zaburzenia w zachowaniu uczniów i wychowanków, przemoc w szkole i poza nią.


W edukacji jutra pożądane będzie zarówno wyzwalanie wartości, jak i przeciwdziałanie antywartościom, ograniczanie ich występowania. W związku z powyższym w trakcie trwania Sympozjum ważne będzie:

1. Podejmowanie tematyki związanej z:

a) celami i zadaniami edukacji jutra;

b) procesami kształcenia, wychowania, opieki, animacji społecznej, profilaktyki;

c) efektywnością tych procesów;

d) z podmiotami edukacji (przede wszystkim nauczycielami, wychowawcami, uczniami, wychowankami, rodzicami);

e) uwarunkowaniami efektów tych procesów.

2. Nawiązywanie do wiedzy z aktualnych polskich badań empirycznych nad edukacją, w tym do badań diagnostycznych, wyjaśniających oraz do badań eksperymentalnych, a także nawiązywanie do doświadczeń praktycznych, do innowacji pedagogicznych.

3. Nawiązywanie do wiedzy z badań historycznych i badań porównawczych.

4. Nawiązywanie do wiedzy z badań z nauk pokrewnych dla pedagogiki – głównie z nauk filozoficznych, psychologicznych, socjologicznych.


Prof. Krystyna Duraj-Nowakowa podzieliła się akademicką refleksją na temat wyzwalania potencjału dydaktyczno-wychowawczego przez młodych uczonych, którzy mieli to szczęście, że swoją akademicką karierę zaczynali w uniwersyteckiej kulturze i szkole badań naukowych pod kierunkiem mistrza-profesora. Sama wspominała swoich nauczycieli akademickich w osobach - już nieżyjących - prof. Kazimierza Denka z UAM w Poznaniu, Adolfa Molaka, Jana Szczepańskiego i Józefa Pietera z Uniwersytetu Śląskiego, których dzieła z metodologii nauk społecznych (socjologia, psychologia) oraz stworzona przez nich atmosfera sprzyjały rozwojowi własnego warsztatu badan naukowych i znakomitym relacjom międzyludzkim.

Nie bez znaczenia były w pierwszych latach pracy na Uniwersytecie Śląskim organizowane przez profesorów letnie i zimowe seminaria, potem sympozja i wreszcie szkoły metodologiczne, naukoznawcze, których największa wartością była troska uczonych o budowanie relacji między subdyscyplinami nauk pedagogicznych i dyscyplin z nimi współpracujących. Późniejsze - Tatrzańskie Sympozja Naukowe owocowały rozwijaniem nauki przez synergię, ale i nawiązywanie w badaniach empirycznych do zjawisk, których diagnoza sprzyjała rozwojowi regionów.

Referująca przywołała także kilkadziesiąt rozpraw zbiorowych, które były owocem debat w ramach Tatrzańskich Sympozjów Naukowych, a także podkreśliła ogromną rolę w rozwoju pedagogiki publikacji naukowych, które wydaje od początku lat 90. XX w. Oficyna Wydawnicza "Impuls". Miło mi było usłyszeć o wysoko ocenionej przez Panią Profesor monografii habilitacyjnej profesor UŁ Anety Rogalskiej-Marasińskiej poświęconej edukacji na rzecz zrównoważonego rozwoju.

Interesujące było wystąpienie prof. Mirosława J. Szymańskiego z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, który analizował relacje między zmianą społeczną w naszym kraju a edukacją jutra. Jak podkreślał - najbardziej charakterystyczną cechą współczesnych społeczeństw jest występowanie w nich gwałtownych zmian. Nic dziwnego, że nowe rozwiązania w dydaktyce czy procesach wychowawczych pojawiają się nieoczekiwanie, niezależnie od tego, że są w systemie szkolnym także te zaplanowane do realizacji.


Profesor M.J. Szymański podkreślił konieczność uwzględnienia przez polityków III RP dwóch, jakże znaczących czynników zmiany w edukacji: p[o pierwsze , należy znacząco poprawić sytuację materialną nauczycieli, a po drugie zmienić kryteria doboru kandydatów do tego zawodu.

Prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego Marta Wrońska odwołała się w swoim wystąpieniu do konieczności wspierania osób starszych w posługiwaniu się nowymi technologiami informacyjnymi, korzystaniu z sieci internetowej, a nawet przygotowaniu ich do programowania. Media bowiem nie muszą i nie powinny wykluczać osób starszych z dostępu do informacji oraz produktów, które motywują, angażują i wzmacniają poczucie własnej wartości oraz współbycia w równoległym świecie zdarzeń.


Część pierwszą obrad plenarnych poświęcił głęboko humanistycznej refleksji ks. dr hab. Grzegorz Godawa poświęcając swoją prezentację tematowi: Potencjał o(nie)śmielonego nauczyciela. Wprawdzie kwietniowe strajki potwierdziły, że z tą nieśmiałością czy onieśmieleniem nie jest tak źle, gdyby postrzegać te stany w kategoriach skrępowanymi, bo właśnie to środowisko pokazało konieczność rozerwania "pęt" zniewalania, ograniczania jego autonomii przez władze.

Profesor Uniwersytetu im. Jana Pawła II w Krakowie ciekawie mówił o onieśmieleniu, który to stan związany jest z olśnieniem i zachwytem nauczycieli. Onieśmielenie może być potencjałem działań, osobistego rozwoju oraz maksymalizowania tego, co w nas jest dobre. Pytał zatem: Czy można onieśmielić nauczyciela? Zapewne tak. Szczególnie, kiedy jest stażystą, początkującym a przypisanym do klasy niezbyt wychowanej młodzieży. Cytował też wypowiedzi onieśmielonych nauczycieli, które zostały zamieszczone na pedeutologicznych portalach: Superbelfrzy.rp.



Nie mogłem zostać na dalszej części obrad ze względu na dzisiejsze inauguracyjne posiedzenie w Warszawie Rady Doskonałości Naukowej.

24 czerwca 2019

Medialne (samo-)klapsy (dla) KATORZECZNIKA



Przetoczyła się przez media debata na temat tego, czy dzieciom wolno dawać klapsa, czy nie wolno, a wszystko za sprawą Rzecznika Praw Dziecka, który udzielił wywiadu "Dziennikowi Gazeta Prawna" (!18/119 z dn. 19-23.06.2019, s. A2-A4). Jak już ktoś jest u władzy, która nie spotyka się wyłącznie z powszechną akceptacją, bo wiemy, w jakich okolicznościach został pan Mikołaj Pawlak wybrany na tę funkcję, to koniecznie chce ocieplić swój wizerunek.

Prowadzący wywiad Magdalena i Maksymilian Rigamonti wpuścili RPD w przysłowiowy "kanał" nie tylko dlatego, że zatytułowali swój materiał dwuznacznie, bo brzmi on: "NAZWĄ MNIE KATORZECZNIK". Można go odczytać jako rzecznik jedynie katolickich dzieci, albo rzecznik rodziców katujących dzieci.

Każdy, kto udzielał wywiadu, autoryzuje jego treść, ale nie ma wpływu na prasowy tytuł. Można nie zgodzić się na opublikowanie fragmentu wywiadu, który odnosi się do osobistych doświadczeń, wspomnień z własnego dzieciństwa, które często prowadzący wywiad traktują jako swoistego rodzaju oswajanie swojego rozmówcy, by przejść do rzeczy istotnych, najważniejszych dla opinii publicznej.

Do mediów przeniesiono fragment wywiadu, który rzeczywiście został wyrwany z kontekstu. Cytowano wszem i wobec odpowiedź M. Pawlaka na komentarz dziennikarzy do n/w kwestii:

"Może to był tylko klaps. Pan jest za klapsem?

Mikołaj Pawlak: Klaps nie zostawia wielkiego śladu.

Skąd pan wie? A jaki ślad zostawia?

M. Pawlak: Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie.

A da się rozróżnić?

M Pawlak: Wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc.

Pytam pana o klaps, a nie o podniesienie głosu.

M. Pawlak: Absolutnie nie wolno bić dzieci. I to jest bezwzględne. Koniec pieśni.

Na to czekałem.

M. Pawlak: Zaraz się okaże, że posmyranie dziecka też jest złe. (...)"
(A2)

Otóż ten fragment wywiadu poprzedzała następująca informacja RPD:

"Każdego dnia w Polsce dzieje się coś na szkodę dzieci. Zaniedbania, pobicia, znęcanie się. Do szpitali trafiają maluchy, które "miały wypaść z łóżeczka", lekarz w przychodzi zauważa siniaki, wielki ślad ręki na plecach dziecka".

To dziennikarz stwierdza: "Może to był klaps...".

Nie można zatem na podstawie treści tego wywiadu przypisywać rzecznikowi afirmacji bicia dzieci i dawania im klapsów. Cytuje nawet św. Jana Pawła II: "troska o dziecko to pierwszy podstawowy sprawdzian stosunku człowieka do człowieka" (A2). On sam relacjonuje, że nie uderzył swoich synów, chociaż (...) Jednak sam z estymą wspominam to, że dostałem od ojca w tyłek.

Dziennikarz ciągnie ten wątek: "Czułem, że będą tęsknoty za pruskim wychowaniem".

M. Pawlak: Jeżeli polaliśmy bratu denaturatem nogę, a potem ją podpaliliśmy. Ojciec w porę zareagował. Tak że przez dobrą chwilę nie mogłem siadać" (A2).

Ten fragment wywiadu był moim zdaniem niepotrzebny. Skoro bowiem jako dziecko posunął się wobec rodzeństwa do takiego występku, to nie ociepla jego wizerunku. Pokazuje, że dokonał karygodnego czynu. Dzisiaj musi bronić dzieci przed taką agresją rówieśników i dorosłych korzystając z mechanizmów prawnych. Sam jest przecież prawnikiem z wykształcenia.

Oczywiście, każda okazja jest dobra dla opozycji, by krytykować stronę rządzącą. Rolą RPD jest wyłączenie osobistej perspektywy i pamięci dzieciństwa, by wczuwać się w sytuację w różnym stopniu i zakresie krzywdzonych dzieci. Po takim wywiadzie każdy dzieciak, który podpali innemu nogę czy zwierzę będzie mógł być broniony przez adwokatów na zasadzie: podpalając innych możesz w przyszłości także zostać Rzecznikiem Praw Dziecka.

W sieci krążą już memy osłabiające wiarygodność RPD bez względu na to, co mówi po udzielonym wywiadzie.

23 czerwca 2019

Zawinił kierowca autobusu na "zieloną szkołę", ale ukarano nauczycielki


Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak traktuje się nauczycieli wyjeżdżających w ciągu roku szkolnego (kosztem własnej rodziny) na tzw. "zieloną szkołę", to przytaczam relację jednej z takich sytuacji:

Rodzic robi dokonuje przelewu na konto skarbnika klasy za udział swojego dziecka w "zielonej szkole".

Skarbnik klasowy dokonuje przelewu dla całej klasy na konto Rady Rodziców w szkole.

Szkolna Rada Rodziców, jak tylko zorientuje się, że otrzymała przelew, przekierowuje go na konto szkoły.

Szkolna księgowa, jeśli nie jest akurat na zwolnieniu lekarskim, robi przelew na konto gospodarza (ośrodka) "zielonej szkoły".

Jeśli jednak nie przeleje tych środków i nie poinformuje o tym nauczycieli, którzy właśnie wyjechali z uczniami na "zieloną szkołę", to mogą spotkać się w wynajętym ośrodku z odmową przyjęcia, skoro nie ma pieniędzy na koncie.

Nauczyciele są zatem w takich sytuacjach przysłowiowym "chłopcem do bicia". Muszą bowiem tłumaczyć się za nie swoje przewinienie czy zaniechanie wniesienia opłaty.


Na domiar wszystkiego kierowca autobusu, którym dzieci jechały na zieloną szkołę stwierdził, że nie wolno im mieć przy sobie niczego więcej poza butelką z wodą, gdyż nie chce, aby chrupkami czy chipsami zaśmieciły mu pojazd. Wszystkie plecaki, torebki musiały wylądować w luku bagażowym mimo oprotestowania tego przez nauczycielki. Kierowca jednak im nie uległ twierdząc, że nie ruszy, jak uczniowie nie oddadzą wszystkich swoich bagaży.

Kiedy po kilku dniach uśmiechnięte dzieciaki wróciły do do domu, ich rodzice urządzili nauczycielkom karczemną awanturę, że dopuściły do powyższej sytuacji, w wyniku której ich pociechy nie miały ciasteczek, czekoladek czy kanapek pod ręką w czasie podróży tym autobusem. "Wdzięczność" rodziców była pajdocentryczna. Złożyli do dyrekcji szkoły pisemną skargę na opiekujące się ich dziećmi nauczycielki, w wyniku czego zostały one pozbawione przez dyrekcję szkoły dodatku motywacyjnego na kolejnych pięć miesięcy.

Chora instytucja i patologiczne postawy międzyludzkie.

22 czerwca 2019

Prof. UMK Andrzej Zybertowicz o zatrutej humanistyce


W najnowszym numerze dwumiesięcznika "ARCANA" (nr 3/2019 - 147) ukazała się niezmiernie pouczająca z naukoznawczego punktu widzenie polemika prof. UMK Andrzeja Zybertowicza z treścią dwóch recenzji w jego postępowaniu na tytuł naukowy profesora, które miało miejsce na Wydziale Humanistycznym UMK w Toruniu w ub. roku, kończąc się pozytywnym wnioskiem o nadanie mu tytułu naukowego profesora nauk społecznych.

Może wydawać się niezrozumiały powód tej polemiki z kolegami po fachu, bo też socjologami, skoro ich recenzje zakończyły się pozytywną dla niego konkluzją. Wszystkie 5 recenzji w tym postępowaniu było ZA nadaniem dr. hab. A. Zybertowiczowi tytułu naukowego profesora. Mimo to postanowił on jednak podjąć polemikę, bo uważa, że to treść tych recenzji spowodowała odmowę Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów nadania mu tytułu profesora. Nie jest to jednak zgodne z faktami.

Tymczasem to nie jest zgodne z prawdą. Kiedy do tego organu trafia dokumentacja kandydata do tytułu naukowego zostaje powołany superrecenzent. Jest więc tym szóstym w postępowaniu profesorskim. Jego obowiązkiem jest zbadanie pod względem proceduralnym, formalno-prawnym poprawności przebiegu całego postępowania oraz ... dokonanie merytorycznej oceny osiągnięć kandydata. Musi zatem nie tylko odnieść się do treści całej dokumentacji w tym postępowaniu, ale także przeczytać załączone do niej rozprawy, by zweryfikować, czy osiągnięcia naukowe kandydata zostały merytorycznie rzetelnie ocenione.

Jeżeli recenzja eksperta Centralnej Komisji, a w tym przypadku także musiał to być tytularny profesor nauk społecznych, w dyscyplinie socjologia, ocenił jego osiągnięcia negatywnie i nie dostrzegła żadnych uchybień formalnych, Prezydium Centralnej Komisji musi powołać jeszcze jednego superrecenzenta.

W tym przypadku nie ma już formalnego znaczenia, jaka jest konkluzja siódmej recenzji, gdyż obaj superrecenzenci musieli stawić się na posiedzeniu Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych CK, a miało to miejsce w dn. 7 maja 2019 r. Kiedy superrecenzenci stawili się na posiedzeniu Sekcji I okazało się, że ich superrecenzje są NEGATYWNE. Po ich zaprezentowaniu oraz długiej dyskusji z nimi członkowie Sekcji głosowali ZA nadaniem (11 osób), przeciwko nadaniu tytułu (26 osób) a wstrzymały się 4 osoby.

Już następnego dnia media obiegła informacja, że Centralna Komisja odmówiła nadania tytułu profesora panu dr. hab. Andrzejowi Zybertowiczowi. Kandydat nie mógł zabrać w tej kwestii głosu, gdyż uchwała Sekcji I CK musiała być jeszcze zatwierdzona przez Prezydium CK. To, rzecz jasna, podtrzymało negatywną uchwałę.

Na tym jednak postępowanie się nie kończy. Pan dr hab. Andrzej Zybertowicz powinien zapoznać się z treścią obu negatywnych superrecenzji i odwołać się od uchwały Prezydium CK, jeśli uzna, że treść tych superrecenzji ma pozanaukowe znamiona. Moim zdaniem ma, toteż nie bez powodu zabierałem głos w trakcie tego posiedzenia dyskutując z superrecenzentami.

Treść polemiki, którą opublikował A. Zybertowicz w "Arcana" tym bardziej upewniła mnie w tym, że jednak były podstawy do formułowania wątpliwości w związku z negatywnymi recenzjami jego osiągnięć przez ekspertów CK. Mam zatem nadzieję, że na łamach "Arcana" ukaże się dalszy ciąg polemiki tego uczonego z jego negatywnymi superrecenzentami, skoro trafnie wypunktował nierzetelność pozytywnych w swej konkluzji recenzji na WH UMK profesorów Marcina Króla i Szymona Wróbla.

Przed nami zatem ciąg pasjonującej debaty naukowej między uczonymi. Jak pisze A. Zybertowicz: "Prowadząc racjonalne polemiki, dobrze jest odróżniać trzy rodzaje wypowiedzi:

1. twierdzenia, co do których panuje powszechny konsens, że oddają one pewne fakty (tzw. fakty niewątpliwe);

2. twierdzenia mówiące o faktach, które są jednak kwestionowane;

3. twierdzenia traktowane jako ocenne, czyli mniej lub bardziej subiektywne interpretacje faktów" (s. 95).

Pojawia się w polemice Profesora UMK A. Zybertowicza argument, który został wprowadzony przez ekipę reformatorów w osobach Barbary Kudryckiej, a podtrzymany przez Jarosława Gowina, a dotyczący wskaźników liczbowych. Nie ukrywam, że sam spotkałem się z tego typu polemiką ze strony osoby, która ma Ih = 2 przy moim Ih = 30. W tym przypadku A. Zybertowicz wypomniał swoim koleżankom i kolegom socjologom, że ironicznie podeszli do jego dorobku chociaż sami mają ów wskaźnik od niego niższy.


W nauce jednak nie o wskaźniki chodzi, tylko o rzeczywisty wkład kandydata do reprezentowanej przez niego dziedziny nauki, a tu rzecz dotyczy nie humanistyki, ale nauk społecznych. Tym samym zatruta jest nie humanistyka, ale zatrute są nauki społeczne, o czym rzeczowo pisze w swoim artykule kandydat do tytułu naukowego.

Dla mnie nie ulega wątpliwości, że gdyby nie jego zaangażowanie w kontrrewolucję polityczna PiS, nie byłoby problemu z rzetelnym odczytaniem jego osiągnięć naukowych. Całe szczęście, że Aleksander Nalaskowski jest już od dawna profesorem tytularnym, bo gdyby ubiegał się o prrofesurę dzisiaj zapewne zostałby potraktowany podobnie jak toruński socjolog.

Warto to przeczytać, by zobaczyć, do czego prowadzi tzw. ocena parametryczna, w tym pozycja socjologa w perspektywie wskaźnika cytowalności jego rozpraw. Jak A. Zybertowicz zapozna się z treścią negatywnych recenzji, to będzie miał ciekawy przedmiot do kolejnych analiz i ocen.

21 czerwca 2019

Kwitnąca biurokracja w publicznej szkole podstawowej





Oto polecenie dyrekcji szkoły podstawowej dla nauczycieli wczesnej edukacji:

Terminarz oddawania dokumentacji:

1. Wniosek o dopuszczenie do użytku szkolnego programów nauczania na rok szkolny 2019/2020, proszę złożyć w p.62 do dnia 12 czerwca /można jako zespół/.

2. Wszystkie dzienniki - do 19 czerwca (p.62).

3. Dziennik elektroniczny - na bieżąco, zostanie zablokowany 19 czerwca. Po tym terminie nic w dzienniku nie można i nie wolno zmieniać.

4. Sprawozdania z klasyfikacji do 11 czerwca. Proszę wypełnić komputerowo i przesłać plik na adres wicedyrektor.sp721@wp.pl oraz wydrukować, podpisać i złożyć w p.62. Nazwa pliku: klasa.semestr2 / np.1a.semestr2/

5. Sprawozdania z pracy nauczyciela do 15 czerwca. Proszę wypełnić komputerowo i przesłać plik na adres wicedyrektor.sp721@wp.pl oraz wydrukować, podpisać i złożyć w p.62. Nazwa pliku nazwisko.imię.semestr2 / np. Paluch.Ewa.semestr2/

6. Arkusze ocen - do 25 czerwca

7. Przydział czynności proszę tylko przesłać w pliku do 24 czerwca na adres wicedyrektor.sp721@wp.pl Proszę wypełnić wszystko poza przydziałem godzin. Nazwa pliku: nazwisko.imię.2019-2020 / np. Paluch.Ewa.2019-2020/

8. Sprawozdania z pracy zespołów (z rozliczeniem wniosków z nadzoru oraz wnioskami do dalszej pracy ) do 15 czerwca – proszę przesłać plik na adres wicedyrektor.sp721@wp.pl oraz wydrukować, podpisać i złożyć w p.62

9. Sprawozdania z przeprowadzonych diagnoz przedmiotowych oraz raporty frekwencji do 24 czerwca- w pliku proszę przesłać na wicedyrektor.sp721@wp.pl oraz wydrukować, podpisać i złożyć w p.62. Przypominam, że analiza musi zawierać omówienie arkusza, wyniki, wyniki porównawcze, wnioski i rekomendacje do dalszej pracy.

10. Ewaluacja – do 24 czerwca w pliku proszę przesłać na wicedyrektor.sp721@wp.pl oraz wydrukować, podpisać i złożyć w p.62.

11. Oświadczenie o realizacji podstawy programowej proszę wypełnić, wydrukować, podpisać i dostarczyć do p. 62 do 15 czerwca.

12. Proszę podać propozycję diagnoz przedmiotowych oraz miesiąc ich przeprowadzenia w przyszłym roku szkolnym (zespoły przedmiotowe).

Wszystkie wydruki bardzo proszę robić dwustronnie
.

Dane osobowe i instytucjonalne w tym dokumencie są zmienione. Nie chodzi bowiem o konkretną szkołę i nauczyciela, ale o zjawisko, które kwitnie w szkolnictwie publicznym od lat. To jest zresztą tylko część papierologii, bo przecież każdy wychowawca klas I-III musi napisać opinię o swoich uczniach, która staje się częścią indywidualnej oceny opisowej. Opinii jest tyle, ilu ma uczniów w klasie. Niektóre nauczycielki chcąc zdążyć z oddaniem dyrekcji świadectw do podpisu spały zaledwie pół godziny.

Soboty i niedziele poświęcą nie na spędzenie czasu ze swoimi dziećmi i rodziną, tylko na przygotowanie pism, sprawozdań, wniosków, itd., o których jest powyżej mowa.

20 czerwca 2019

Zainteresowanie uczonych i Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego nie tylko minioną akcją protestacyjną


Mnożą się różnego rodzaju badania sondażowe w środowisku nauczycielskim, które prowadzą różne podmioty akademickie - a to socjolodzy, psycholodzy, pedagodzy, a to studenci w ramach swoich prac dyplomowych z tych dyscyplin. Oczywiście, to dobrze świadczy o naszym środowisku, że chce uchwycić post factum zjawiska, pamięć o wydarzeniach, własnym w nich udziale wśród najboleśniej doświadczających wszystkich faz najdłuższego w III RP nauczycielskiego strajku.

Jedno mnie fascynuje w tym wszystkim, a mianowicie zupełny brak zainteresowania badaczy Ministerstwem Edukacji Narodowej i Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, które to podmioty wytoczyły największe działa przeciwko nauczycielom i polskiej szkole. Nikt nie prowadzi badań wśród członków ekip negocjujących w Centrum Dialogu Społecznego ze stroną rządową, gdyż ta ostatnia nie uchyli rąbka tajemnicy w sytuacji zawieszenia a nie zakończenia przez ZNP i FZZ akcji strajkowej.

Kulisy zastosowanej przez władze inżynierii społecznej poznamy zapewne za kilka lub kilkadziesiąt lat, o ile nie zostaną zniszczone dowody tych działań. Wówczas kolejne pokolenie będzie mogło "rozliczać" moralnie swoich polityków, a być może i rodziców, znajomych, członków rodzin uwikłanych w tę akcję jako przedstawicieli władz i służącego im aparatu administracji państwowej.

Tymczasem cóż nam pozostaje? Sondowanie opinii uczestników (nauczycieli, dyrektorów przedszkoli i szkół, wizytatorów kuratoryjnych, pracowników placówek doskonalenia nauczycieli, uczniów i ich rodziców) jako w różnych zakresach, wymiarach, natężeniu sprawców i/albo ofiar akcji strajkowej. Być może powstaną jakieś raporty, doniesienia z tych badań, ale wiele z nich - jak już obserwuję to w sieci - nie spełnia naukowych wymogów.

Jednym z takich badań jest realizowane na zlecenie Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego przez grupę badaczy i badaczek z Uniwersytetów Jagiellońskiego, Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytetu Warszawskiego, które bazuje na zamieszczonej w sieci ankiecie skierowanej do nauczycieli i nauczycielek. Dotyczy - jak piszą autorzy: "(...) sondowania opinii na temat strajku nauczycielskiego - zarówno wiosennego, jak i jesiennego. Jej wypełnienie może zająć ok. 15 minut. Każda odpowiedź jest dla nas bardzo ważna. Ankieta jest w pełni anonimowa i służy wyłącznie celom badawczym".

Otóż ta ankieta służy przede wszystkim celom poznawczym i społecznym, ale nie w naukowym sensie. Zapewne organizatorzy OMKS chcą mieć orientację co do tego, jakie nastroje panują wśród nauczycieli i czy warto we wrześniu kontynuować akcję strajkową. Tego typu sondaż powinien być mimo wszystko p[oddany naukowym regułom, żeby można było wyciągać prawidłowe wnioski.

Ekspert Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN od badań empirycznych - dr Sławomir Pasikowski z UŁ wyjaśnia:

Ktoś zrobi pewnie badanie, może nawet zastosuje zaawansowane metody analizy, ale jeśli nie dostarczy dowodów na reprezentatywność próby z której pochodzić będą te dane, to do wiarygodność wniosków należy mieć dystans. Aby móc generalizować wnioski z badania próby na populację potrzebna jest definicja tejże populacji, tzn. o jaką dokładnie kategorię jednostek chodzi (np. kategorią ludzi), oraz dobór próby, który gwarantuje, że jednostki stanowiące tę próbę razem będą charakteryzowały się zbliżonymi własnościami jak populacja z której pochodzą. Mowa jednak o własnościach, które są w planie pomiaru i te, które na ten pomiar mogą oddziaływać.

W innych przypadkach można zasłaniać się dużą wielkością próby, bo dawno ustalono, że rozkłady cech zbliżają się wówczas do rozkładu normalnego, a to jest podstawą stosowania wielu metod wnioskowania statystycznego (mam na myśli tzw. odporność tych metod), w szczególności parametrycznych testów weryfikacji hipotez statystycznych, które cieszą się sporą popularnością wśród badaczy społecznych:)

Wiadomo jednak, że o ile liczna próba zabezpieczać może "techniczne" warunki wykorzystywania instrumentów analizy, jak te testy właśnie, to jednak nadal pozostawia wątpliwość, co do samej reprezentatywności, a ta jest podstawowym warunkiem przenoszenia wniosków dotyczących próby na populację i korzystania z metodologii wnioskowania statystycznego.

Wprawdzie, im bardziej wielkość próby zbliża się do wielkości populacji, tym rozkład mierzonej cechy coraz bardziej podobny się staje do rozkładu tejże cechy w populacji. Jednak nadal poleganie na wielotysięcznych nawet próbach, nie gwarantuje reprezentatywności tych prób, szczególnie gdy pochodzą one ze znacznie większych, wielesettysięcznych lub milionowych populacji.

To dlatego właśnie sondażownie w badaniach opinii Polaków najpierw wyliczają niezbędną wielkość próby, i ta z reguły jest trzycyfrowa, a następnie losują jednostki do badań. Minimalizują w ten sposób koszty uzyskiwania reprezentatywnych prób. Nigdy jednak z tego zabiegu nie rezygnują.

Uważam więc, że każde badanie aspirujące do generalizacji wniosków na populację, które nie jest poprzedzone jasną definicją populacji i zastosowaniem procedur zabezpieczających reprezentatywność próby, można łatwo dewaluować. Oczywiście nigdy nie ma 100% pewności, że próba jest statystycznie reprezentatywna w zakresie mierzonej cechy. Ale w zasadzie jedynie przemyślana definicja populacji, poprawnie zbudowany operat losowania, a potem poprawnie prowadzone losowanie pozwala kontrolować choć w części tę reprezentatywność.

Czasem badacze nie losujący prób odwołują się jeszcze do postulatu replikatywności, tzn. założenia, że łączenie wyników obserwacji pochodzących z wielu prób, niekoniecznie losowych, pozwala w sposób uprawniony generalizować wnioski na populację. Tak jest, zgodnie z prawem wielkich liczb, ale żeby móc to robić potrzeba dowieść zbliżonych warunków realizacji każdego z tych osobnych badań, a następnie zastosowania odpowiedniego schematu badawczego, np. o nazwie metaanaliza, który takie uogólnianie umożliwia.


Tę ekspertyzę dedykuję pseudonaukowym sondażom, które realizowała także w środowisku akademickim pani dr Joanna Gruba, skoro jej się wydaje, że wrzucenie do sieci ankietki - już pomijam jej kardynalne błędy, które ośmieszają autorkę - samo z siebie generuje prawo do formułowania rzekomo naukowych wniosków.

Drodzy badacze i pseudouczeni, studiujcie najpierw metodologię badań ilościowych, żeby nie ośmieszać siebie i nauki.