28 marca 2013

Nie da się spuścić zasłony milczenia, ani wody na tę politykę

Kiedy usłyszałem przedwczoraj wypowiedź Premiera Donalda Tuska, że: "(...) że nie można lekceważyć nikogo, kiedy zgłasza pretensje pod adresem władzy. - Jak ktoś strajkuje, to ma ku temu poważne powody. Nie można lekceważyć żadnego strajku, nawet jeśli jego podstawowe postulaty nie są jasne. (...) - Ale rozumiem ludzi w nim uczestniczących. Rozmach takiego strajku nie powinien usypiać władzy, ludzi odpowiedzialnych za to, co dzieje się w Polsce", to pomyślałem sobie, że albo jest to hipokryzja, albo cyniczna gra o przetrwanie do kolejnego kryzysu, albo... alienacja. Jeszcze dzień wcześniej ministrowie tego rządu mówili, że to strajk polityczny, nieuzasadniony, a już następnego dnia zmieniają zdanie. Każdy ocenia w tym obszarze, w którym jest aktywny społecznie, zawodowo lub który dotyczy go osobiście.

Protest objął ok. 150 placówek oświatowych - przedszkoli i szkół, a 800 innych było oflagowanych. Według kuratorium protestowano w ok. 75 placówkach. Strajkujący we wtorek na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu, żądają zmian w szkolnictwie. Nie było z tego powodu zajęć na Uniwersytecie Śląskim, gdyż zostały w tym czasie ogłoszone godziny rektorskie. O studentów się nie martwiłem. Natomiast zastanawiałem się nad tym, co mówili nauczyciele na Śląsku swoim uczniom, dzieciom, młodzieży szkolnej? Jak uzasadniali im swój udział w strajku, dlaczego nie prowadzą zajęć dydaktycznych? Jakie mają postulaty i jaka jest szansa na ich realizację tymi metodami? Być może nawet część uczniów była z tego powodu szczęśliwa i to ona marzy o tym, by w kraju było jeszcze gorzej, bo wówczas może nie odbędzie się więcej lekcji? Ciężko chorzy mogli ponoć liczyć na pomoc medyczną, a ciężko "chorzy edukacyjnie", czyli uczniowie o specjalnych potrzebach mieli w czasie strajku pomoc? Ktoś zainteresował się nimi?

A gdzie tego dnia była ministra edukacji i jej wiceministrowie? Czy odwiedzali na Śląsku w czasie godzin strajku klasy z sześciolatkami? Nie chcieli z nimi tego dnia posadzić rzeżuchy, pobawić się w "Rolnik sam w dolinie, rolnik sam w dolinie, Hejże, hejże, hejże ha, rolnik sam w dolinie"? Rozumiem, że odwiedzali tego dnia inny region kraju, gdzie platformersi dobrali odpowiednią placówkę do takich wizyt. Kiedy na Śląsku strajkowali nauczyciele, wiceminister od sadzenia rzeżuchy był na Lubelszczyźnie.

Najbardziej jednak podobała mi się wypowiedź wiceministra Krzyżanowskiego w Gorzowie, gdzie mówił:

- Wszystkie badania potwierdzają, że dzieci w wieku sześciu lat rozpoczynając edukację w pierwszej klasie szkoły podstawowej radzą sobie bardzo dobrze, szczególnie jeżeli chodzi o pisanie i czytanie. (…) Absolutnie nie ma żadnego okradania dzieciństwa. Podstawa programowa jest tak przygotowana, by dziecko miało czas i na naukę, i na zabawę.

Sięgam po pierwsze lepsze, z brzegu wyniki badań Wandy Grelowskiej na temat emocjonalnych i społecznych aspektów funkcjonowania sześciolatka w zespole klasowym. Badania zostały przeprowadzone w szkołach podstawowych na terenie Radomia, a uczestniczyli w nich rodzice uczniów klas pierwszych rozpoczynających naukę w szóstym roku życia. Też mogę dobrać z nich odpowiednie akapity: co piąte dziecko negatywnie (5%) lub obojętnie (15%) zareagowało na wiadomość o wcześniejszym rozpoczęciu edukacji, ale aż 86% dzieci sprawia problemy wychowawcze w szkole (sic!), dzieci doświadczają w szkole zachowań agresywnych innych uczniów wobec nich, a są też dzieci, które odczuły brak akceptacji ze strony swoich rodziców i... nauczycieli. (Edukacja elementarna w teorii i praktyce, 2012 nr 3). Możemy przerzucać się wynikami różnych badań, ale proszę podawać konkretne nazwiska, metodologię badań, a nie wciskać kit społeczeństwu, jakby było "głupate".

Wszystkie badania, to znaczy ile ich było, kto je prowadził, kiedy, na jakiej próbie, gdzie były prowadzone, czego w istocie dotyczyły? Czyżby nadal uczono w MEN jak manipulować danymi, by lud nie był w stanie tego zweryfikować, tylko uwierzył w moc słów władzy? Na Śląsku nie uwierzyli. Zastrajkowali. Teraz czekamy na wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do tych, którzy nie akceptują, nie rozumieją i nie popierają władzy.

Dziwię się, że na stronie internetowej zespołu szkolno-przedszkolnego (dlaczego nie jest odwrotnie?) w jednej z miejscowości, które odwiedził wiceminister edukacji, jest propagandowy tekst:

Badania wykazują, iż 96 procent rodziców uczniów, którzy rozpoczęli naukę w szkole jako sześciolatki, jest zadowolonych z nauczycieli swoich dzieci i sposobu, w jaki są one uczone. Wiele i bardzo wiele nowych umiejętności u swoich dzieci dostrzega 93 procent, a 85 procent jest zdania, że szkoła wystarczająco dba o bezpieczeństwo najmłodszych uczniów. Naukowcy na całym świecie są zgodni - im wcześniej dziecko zostaje objęte edukacją formalną, tym lepiej i szybciej się rozwija. Badania wskazują także na fakt, że kluczowy dla ścieżki edukacyjnej dziecka jest okres ok. 6. roku życia. To wtedy dzieci najszybciej się rozwijają, nigdy później dzieci nie wchłaniają tylu nowych informacji, w tak szybki i łatwy sposób. Spotkanie informacyjne dla rodziców dzieci sześcioletnich i siedmioletnich dotyczące nauki w klasie pierwszej szkoły podstawowej w roku szkolnym 2013/14 odbędzie się 5 marca 2013 roku, o godzinie 17.00, w sali nr 33, na pierwszym piętrze. Serdecznie zapraszamy!

Niestety, na stronie tego Zespołu nie znajdziecie państwo ani jednego artykułu nauczycieli z edukacji zintegrowanej, który potwierdzałby te zalety i znakomitości, o których jest mowa powyżej. Owszem, są badania wśród... 5 nauczycieli, którzy stanowią 100%. Draaaamat! teraz rozumiem, dlaczego na stronie MEN, a tu także się to powtarza, podaje się wskaźnik: 96%, a nie wskazuje na liczbę bezwzględną badanych. Pewnie było ich 17!
Nie ma ani jednej relacji, wypowiedzi rodzica, a tym bardziej własnych diagnoz. Jest tylko ble, ble, ble... , jak w czasach komuny. Żenujące, jak bardzo dali się zniewolić nasi nauczyciele, jak usłużni są wobec nadzoru pedagogicznego dyrektorzy placówek.


Strajkowali też kolejarze. Na to, jak traktowani są pasażerowie w pociągach TLK, nie da się spuścić zasłony milczenia, ani nawet wody. Wystarczy spojrzeć na fotografie z wagonów klasy I, kursujących w składach na trasie Łódź-Warszawa-Łódź.