26 stycznia 2013

Niezręczność czy może jednak dzielność jako kategoria politycznej socjalizacji


Światopoglądowe debaty w Sejmie muszą budzić silne emocje każdej z zainteresowanych nimi stron z pełnym przeświadczeniem, że nie uzyska się zgodności poglądu. Sfera wartości nie podlega uzgodnieniom w kategoriach prawdy i fałszu. Nie ma zatem możliwości przekonania do swoich racji przez przedstawicieli lewicy reprezentantów prawicy czy liberalizmu. Chociaż bliżej jest lewicy do liberałów niż do konserwatystów. Wczorajsza debata i głosowanie w polskim Parlamencie aż trzech projektów ustaw w sprawie legalizacji związków partnerskich, odsłoniło po raz kolejny, jaki jest stan klasy politycznej w naszym kraju. Wykorzysta się każdą okazję, by zwrócić ostrze nie dającej się uzgodnić argumentacji w konflikcie wartości przeciwko wrogom, niezależnie od tego, po której jest się stronie: władzy, opozycji czy quasi opozycji.

Nie podejmuję tu dyskusji z prezentowaną przez posłów argumentacją, bo byłaby tu konieczna krytyczna analiza dyskursu z punktu widzenia wykorzystywanych przez aktorów sceny politycznej taktyk propagandowych nie do wzajemnego przekonywania się, co komunikowania społeczeństwu własnego systemu wartości i światopoglądu. Zainteresowała mnie natomiast postawa ministra sprawiedliwości dra Jarosława Gowina, który występując z trybuny sejmowej powiedział, że w jego ocenie, wszystkie trzy projekty są sprzeczne z art. 18 konstytucji. Artykuł ten stanowi, że "małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".

Jestem przekonany, że taki komunikat miał wpływ na postawę części posłów partii władzy, którzy wraz z ministrem zagłosowali przeciwko tym projektom. W efekcie Sejm żadnej z nich nie uchwalił, skierowując do dalszych prac w komisjach, czyli do dalszego pozorowania możliwego uzgodnienia stanowiska przynajmniej przez większość parlamentarną. Takiej jednak nie uzyska.

Opinia Marszałkini Sejmu Ewy Kopacz, jakoby wystąpienie J. Gowina było zdecydowaną niezręcznością, kiedy na mównicę wychodzi minister sprawiedliwości i wygłasza kwestię, która brzmi jak stanowisko rządu, a potem premier ją prostuje, jest zdumiewający. O niezręczności mówi ta, która akurat wdrożyła ją w czyn w sposób oburzający niemalże całą opinię publiczną. Zdaniem pani marszałek minister Gowin nie zachował się nielojalnie, on po prostu nie ukrywa swoich poglądów w sprawie związków partnerskich . Wystąpienie Premiera trafnie ocenił Eugeniusz Kłopotek z Polskiego Stronnictwa Ludowego, który odczytał je jako próbę łamania kręgosłupów moralnych członków partii, a tego nie wolno robić w tych właśnie kwestiach.

Otóż to. Tak kształtuje się proces socjalizacji politycznej młodych pokoleń, które mają okazję zobaczyć usłyszeć i na własne oczy oraz uszy przekonać się, na czym polega handel wartościami, by tylko utrzymać jak najwyższe poparcie dla władzy. Myli się Marszałkini Sejmu, że wystąpienie J. Gowina było niezręcznością i nielojalnością. Należy umieć odróżniać lojalność bez wartości, jaką jest instrumentalna służalczość w imię własnych interesów (korzyści) od lojalności w zgodzie z wartościami nawet, gdyby wynikały z tego tytułu określone starty osobiste.

(fot. Aleksander Kamiński).

Aleksander Kamiński określiłby postawę posła J. Gowina mianem dzielności , która łączy się w postępowaniu prawego człowieka z odwoływaniem się do kategorii mądrości i sprawiedliwości. Postawa dzielności - odwagi cywilnej - jest bowiem aktem formacyjnym ludzkich charakterów w tych wszystkich sytuacjach, w których dochodzi do łamania zasad moralnych, do naruszania wolności i godności ludzkiej. Tak pojmowany „mały sabotaż” nie jest przecież niczym innym, jak środkiem do emancypacji poprzez krytyczną negację społecznych łańcuchów dominacji i posłuszeństwa. Może ona mieć miejsce w każdych warunkach, niezależnie od ustroju, zaś potraktowanie dzielności w kategorii osobistego sprzeciwu jest nie tylko świetną szkołą rzetelności i męstwa, szkołą pracy nad sobą, ale i wpisaniem się w proces podnoszenia morale całego społeczeństwa. Tak wyrażony opór spełnia z jednej strony funkcję odkrywczą, ujawniającą dominację czy przemoc, z drugiej zaś strony dostarcza możliwości poznawczych dla autorefleksji i do walki w interesie społecznego i jednostkowego upełnomocnienia.

Niech posłowie i sprawujący władzę przeczytają sobie i swoim dzieciom opowiadania Aleksandra Kamińskiego pod tytułem: "Narodziny dzielności", które autor-pedagog społeczny tak podsumowuje na końcu książki:

Dzielność jest jakby energią w służbie wartości moralnych. Ludzie mają różne ideały. I różne poglądy na świat. Ale tylko te ideały i te poglądy mają szanse realizacji, które oprą się o ludzi dzielnych. Dzielność jest fundamentem charakteru, a tylko ludzie z charakterem mogą zbudować lepszy świat. (Katowice, 1958, s. 145)

Aleksander Kamiński dał temu imperatywowi moralnemu szczególne upełnomocnienie całym swoim życiem. Potwierdził zarazem, że nie powinniśmy być bohaterami tylko w wielkich dniach historii, ale także silni dzielnością prawdziwą w dobie pokoju. Ta zaś nie zwalnia nas z prowadzenia walki przeciwko szeroko rozumianemu złu moralnemu czy społecznemu. Przeciwstawiając się rozpoznanemu w środowisku złu, musimy zrezygnować z jego wsparcia, dlatego ten typ postawy nie należy do zbyt powszechnych. Człowiek prawdziwie dzielny, to człowiek samotny. Tylko ten, kto milczy, godzi się na sytuację zła. Jest to wezwanie do tego, by - będąc dzielnym - nie wyciszać swojego oporu, ale umiejętnie przezwyciężać dzięki niemu własne słabości na drodze do samodoskonalenia.