17 stycznia 2013

Są takie wyższe szkoły prywatne, w których nie płaci się nauczycielom akademickim zakontraktowanej w umowie pensji i ZUS-u

Przywołana w "Rzeczpospolitej" historia Iwony Świetlik, która do niedawna była właścicielką firmy odzieżowej Ivett w Rawie Mazowieckiej, zatrudniając w niej 60 osób. Niestety, została ona zniszczona działaniami urzędników miejscowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, rodzi pytanie o zakres i rzetelność ścigania przez instytucje fiskalne koniecznych należności. Dopiero co przecież czytaliśmy o tym, że ujawnienie afery Amber Gold doprowadziło przypadkowo (a miało być utajnione?) do ujawnienia na Pomorzu niepłacenia fiskusowi podatków przez kilkudziesięciu biznesmenów. I nic. Oni są wolni. Oni teraz lobbują, by wprowadzić w kraju amnestię dla takich jak oni - cwaniaków. Wczoraj zaś rozegrał się ostatni akt dramatu byłej bizneswoman. Zbankrutowana, bezrobotna i bezdomna już kobieta została w środę przed południem zatrzymana przez policję. Jest dowożona do Zakładu Karnego nr 1 przy ul. Beskidzkiej w Łodzi. Do więzienia trafi za w rzeczywistości drobne zaległości finansowe - 9,5 tys. złotych.

To ciekawe, jak nierówno ZUS traktuje podmioty gospodarcze. Nie rozumiem, bo nie mam danych i kompetencji na temat tego, by wypowiadać się o możliwych powodach upadku firmy szyjącej odzież. Natomiast wiem o wielu przypadkach wyższych szkół prywatnych nie tylko w regionie łódzkim, których założyciele nie opłacali lub/i już/nadal nie opłacają nauczycielom akademickim i administracyjnym ZUS-u, gdyż nie mieliby pieniędzy na tzw. podstawowe wypłaty pensji. W szkołach tych nie studiują przecież krezusi finansowi, tylko najczęściej młodzież z ubogich środowisk społecznych, ledwo wiążąca koniec z końcem, a zatem także nie płacąca regularnie czesnego. Brak dopływu tych środków do kasy uczelni sprawia, że wygórowane płace dla głównie kadr kierowniczych i związane z utrzymaniem minimum kadrowego przekładają się na niezdolność kanclerzy do pokrywania pełnych kosztów wykonywanej przez wszystkich pracy.

Sobie nie zredukują przecież dochodów, jak i miernym, ale wiernym adiutantom utrzymywania pozoru szkoły wyższej. Do dnia dzisiejszego nie zostały oddane zaległości płacowe nauczycieli kilku łódzkich prywatnych szkół wyższych, a jakoś nie słychać o tym, by odpowiedzialne za to osoby zostały skierowane z tego tytułu do aresztu. Zasłanianie nieudolnej polityki zarządczej procesami demograficznymi jest wciskaniem społeczeństwu i organom kontroli kitu. Jak właściciel takiej "wsp" prowadzi swoim pseudo zarządzaniem do regresu, to żadne triki propagandowe nie pomogą w tym, by odzyskał wiarygodność. Ktoś, kto raz oszukał swoich pracowników, nawet jak ich zastąpi innymi, innych przekupi, by milczeli, to nie uniknie pamięci społecznej swoich manipulacji, które i tak powtórzy w innej skali i zakresie w stosunku do kolejnych współpracowników.

Niestety, nieudaczników wśród założycieli/kanclerzy szkół prywatnych uwidacznia się coraz więcej, czego efektem jest także kurczenie się ich zasobów materialnych i kadrowych. W niejednej z takich "wsp" każe się pracownikom administracji czy technicznym przechodzić na samozatrudnienie, by właściciel szkoły nie musiał za nich płacić ZUS-u. Z takimi pracownikami łatwiej jest się rozstać, kiedy sa niepokorni lub za dużo wiedzą i widzą. Lepiej, by studiujący nie dowiedzieli się od nich, że być może za rok nie będzie już kto miał prowadzić z nimi zajęć i zostaną przehandlowani do innej prywatnej szkółki w pakiecie cichego porozumienia (bo jakiś zysk kanclerz sobie i tak z tego zapewni). Są ponoć stosowane też formy "wyciszania" ZUS-u w regulowaniu tych roszczeń, zatrudniając jego pracowników lub członków ich rodzin w takiej szkole w mniej lub bardziej ukrytej formie.

To o takich pseudo szkołach wyższych prof. Ryszard Tadeusiewicz mówił w jednym z wywiadów dla Rzeczpospolitej (17.10.2012): Cechą złej uczelni jest zamykanie się w getcie specjalizacji, odniesień do - istniejącego obecnie, ale mającego niewiele wspólnego z przyszłym - rynku pracy. Obawiam się, że mamy zbyt wiele takich szkół. Pozwolono marnym biznesmenom na organizowanie nauczania na poziomie rzekomego szkolnictwa wyższego, co ci wykorzystali jako świetny interes, gdyż kasa trafiała do nich bez względu na oferowaną jakość edukacji. Czy ZUS zacznie egzekwować także od tych podmiotów płacenie obowiązkowych składek i niektórzy założyciele-kanclerze będą kierować tymi szkołami zza krat, czy czeka nas od tego roku lawinowy proces zamykania tzw. "wsp" także z tego z powodu?