09 stycznia 2013

Niekonstytucyjne prawo oświatowe w kwestii rekrutacji do przedszkoli i szkół publicznych


Trybunał Konstytucyjny stwierdził wczoraj, że przepis o rekrutacji do szkół i przedszkoli jest niekonstytucyjny. Z wnioskiem w tej sprawie wystąpił Rzecznik Praw Obywatelskich. Istniejący zapis prawny dał ministrowi edukacji dowolność w tworzeniu zasad naboru do przedszkoli i szkół publicznych, co poważnie narusza konstytucyjne prawo dzieci i młodzieży do nauki. Co gorsza, tkwimy wciąż w polskiej oświacie w rozwiązaniach typowych dla państwa quasi totalitarnego, bowiem ustawa nie przewiduje żadnej procedury odwoławczej od decyzji nieprzyjęcia dziecka do placówki. Ponad 23 lata budowania demokracji, a w MEN jeszcze nie przekonano się do tego, że mamy w Polsce inny ustrój polityczny, że czas najwyższy zacząć szanować prawa dziecka (nie tylko w czasie propagandowego dla władzy Sejmu Dzieci w dn. 1 czerwca) do dostępu do bezpłatnej edukacji i rozwijania swoich uzdolnień w oświatowej placówce publicznej.

Jakże słuszne wątpliwości wzbudził u Rzecznika Praw Obywatelskich art. 22 ust.1 Ustawy o systemie oświaty, który zawiera upoważnienia ministra do określania warunków i tryb przyjmowania uczniów do szkół oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych, a także możliwości ustalenia maksymalnej liczby szkół ponadgimnazjalnych, o przyjęcie do których można ubiegać się równocześnie )art.22 ust.1 pkt 1 u.o. s.).


Sędziowie TK wskazali wyraźnie, że to w Ustawie o systemie oświaty muszą być określone kryteria rekrutacji do przedszkoli i szkół publicznych, zasady przetwarzania danych osobowych oraz procedura odwoławcza od decyzji o nieprzyjęciu dziecka do wybranej placówki. Nie może być tak, że każda placówka, każda gmina rządzi się w tych kwestiach własnymi kryteriami, które nie tylko sprzeczne są z konstytucyjnymi prawami, ale często też logiką i zasadami ich pedagogicznej wartości.

Jak stwierdza TK: W szczególności, w ustawie o systemie oświaty brakuje katalogu cech kandydatów do placówek edukacyjnych oraz ich hierarchii, a także procedur odwoławczych od decyzji o nieprzyjęciu dziecka do wybranej szkoły lub przedszkola, co powoduje samoistność regulacji wprowadzanej w rozporządzeniu. (...) Przepis bezpośrednio ustanawiający zasadę, zgodnie z którą dzieci mające miejsce zamieszkania w obwodzie danej szkoły podstawowej lub gimnazjum przyjmowane są do niej z urzędu, został zawarty jedynie w rozporządzeniu wydanym na podstawie kwestionowanego przepisu. Zdaniem wnioskodawcy rozwiązanie, zgodnie z którym ustawa nie gwarantuje każdemu dziecku miejsca w szkole podstawowej i gimnazjum pozostawiając władzy wykonawczej dowolność stworzenia zasad przyjmowania dzieci do szkół obwodowych, stanowi naruszenie konstytucji. Prowadzi bowiem do sytuacji, w której to władza wykonawcza, z pominięciem władzy ustawodawczej, stwarza podstawy realizowania zasadniczych konstytucyjnych praw i wolności jednostki. (...)

Mamy oto paradoksalną sytuację w naszej oświacie: z jednej strony władze MEN zachęcają rodziców do posyłania dzieci do przedszkoli już nawet od 2 roku życia, a z drugiej strony dla tych dzieci nie ma miejsc w przedszkolach. Niektóre gminy bezprawnie zmuszają młodzież szkół gimnazjalnych do kontynuowania edukacji w szkolnictwie albo ogólnokształcącym albo zawodowym, manipulując liczbą oddziałów, jaka może mieć miejsce w określonych typach szkół. To nie aspiracje, oczekiwania i potrzeby dzieci i młodzieży mają być zaspokajane przez władze, ale redukowane do ich samowolnej polityki lokalnej. W efekcie tego część spośród tych uczniów, która podjęła studia zawodowe po liceum ogólnokształcącym, przekonana o braku odpowiedniej wiedzy i kwalifikacji po studiach licencjackich czy nawet magisterskich wraca na ścieżkę średniego kształcenia zawodowego. Tak oto rozsypuje się nam cały system szkolny. Tylko władze MEN mają dobre samopoczucie.



(fot. - Skład Trybunału Konstytucyjnego - za: http://www.trybunal.gov.pl/Sprawy/Wokanda/wokanda.htm)