18 grudnia 2012

Jak MEN reklamuje nocną porą „oświatowy bubel”


Jestem w Lublinie po dość męczącej nocną porą podróży. Następnego dnia mam spotkanie z kadrą naukową Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS. Włączam telewizor o godzinie 00.30, by dowiedzieć się, jakiej mogę spodziewać się tego dnia pogody, gdy pojawia się w programie TVP2 blok reklamowy. Gdybym był w domu, to w ogóle nie zwróciłbym nań uwagi, gdyż nie znoszę reklam ani w tv, ani w Internecie, ani w radiu, ani w prasie. Jak czegoś potrzebuję, a odczuwam brak informacji, to wiem, gdzie ją znaleźć. Nie musi mi wydawca „wciskać kitu”, bo przecież duża część reklamowanych produktów należy do najmniej wartościowych, dlatego trzeba się jakoś ich pozbyć.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy w bloku reklamowym przed projekcją - znakomitego zresztą filmu fabularnego reż. Doroty Kędzierzawskiej p.t. „Wrony” (polecam go pedagogom społecznym i teoretykom wychowania!!! a zatem i studentom pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej, społecznej, pracy socjalnej itp.) – pojawił się spot reklamowy Ministerstwa Edukacji Narodowej. Krótki, banalny, naiwny, a zatem w jak najmniejszym stopniu przekonujący do „produktu tzw. reformy strukturalnej”, jaką jest obniżenie wieku obowiązku szkolnego.

Reżyser tego spociku przedstawia bawiące się na dywanie w przedszkolu dzieci (to sugestia, że w przedszkolu dzieci się nie uczą, tylko marnotrawią czas własnego rozwoju), spośród których jedna z dziewcząt bierze do ręki kredę i mówiąc: „ Mam sześć lat. Chcę iść już do szkoły!” apeluje do swoich (dzieci? rodziców?). Na to chłopczyk podnosi głowę i uśmiechnięty mówi: „Ja też chcę do szkoły”. Po czym pojawia się narracja kobiety (to chyba nie jest jednak głos ani Katarzyny Hall, ani Krystyny Szumilas: - Sześć lat to wiek, w którym dziecko najintensywniej przyswaja wiedzę. Poślij sześciolatka do pierwszej klasy. Więcej informacji znajdziesz na stronie: www.men.gov.pl”

Kto ogląda telewizję po godz. 24.00? Ilu rodziców mających dzieci w przedziale wiekowym 5-6 lat z zapartym tchem oczekuje na przekaz medialny Ministerstwa Edukacji Narodowej nocną porą, by dzięki temu przekonać się do oczekiwanego przez władze wcześniejszego skierowania dzieci sześcioletnich do szkół podstawowych? Ciekaw jestem, co uzasadnia emitowanie po godzinie duchów w programach telewizji publicznej potrzeby posyłania sześciolatków do szkół? Po co MEN reklamuje w nocy ducha zmian po godz. 24.00? Komu i czemu ma to służyć? Czy warto wydawać pieniądze publiczne w tak nonsensowny sposób? Chyba, że jest to już ostatnia deska ratunku?

Zaglądam na stronę MEN. W bocznej kolumnie, na lewym marginesie jest okienko p.t. „Mam sześć lat, chcę poznawać świat! Idę do szkoły”, którego treść ma zachęcić niezdecydowanych rodziców do zapoznania się z argumentacją resortu edukacji. Właściwie, po takim spocie telewizyjnym każdy rodzic, który jeszcze nie zapisał swojego przyszłorocznego sześciolatka do szkoły, powinien mieć wyrzuty sumienia. Jak można robić dziecku taką krzywdę. Ono samo z siebie mówi i apeluje, ba, wprost żąda: „Ja chcę…!”, więc nie wolno mu odmówić. Dobrze, że w Roku Janusza Korczaka dzieci miały głos i miały prawo do jego wydania chociaż w takim spocie, to będą mogły na starość odtwarzać go swoim prawnuczkom i prawnukom odsłaniając tajniki sfilmowanej „szczerości”.

Po wejściu na powyższą stronę znajdujemy w samym centrum ważne komunikaty władzy:

1) Sześciolatki w szkole - dobre praktyki w działaniach samorządów
którego treść nie pozostawia wątpliwości, że ma charakter nieliczenia się ani z rodzicami, ani tym bardziej z ich dziećmi w sytuacji, gdy są oni przeciwni wcześniejszemu obowiązkowi szkolnemu.
Obniżenie wieku szkolnego to jeden z obszarów, w którym istotne jest wspólne, kompleksowe, sprawne i przemyślane działanie. Takie działanie uznaję za konieczność w kontekście roku 2014, kiedy wszystkie dzieci sześcioletnie w Polsce rozpoczną edukację szkolną.”

Obniżenie wieku obowiązku szkolnego jest w świetle tej treści koniecznością, a nie wewnętrzną radością samych dzieci, a zatem komunikat zaprzecza spotowi, na który zapewne wydano dużo pieniędzy tak na jego produkcję, jak i wielokrotnie więcej na jego emisję w nocy.

2) Sześciolatki gotowe do szkoły, szkoły gotowe na sześciolatki - rozpoczyna się II edycja konkursu „Mam 6 lat"!

Z treścią tego komunikatu mam już problem, ponieważ zawiera on sugestię, która nie jest przez wszystkich jego odbiorców rozpoznawalna jako próba indoktrynacji. A jest on następującej treści: W 90 procentach polskich szkół są już sześciolatki.
Konstrukcja tego zdania nadaje się na ćwiczenia z logiki dla studentów pedagogiki. No tak, ale logiki już nie ma, bo przecież usunięta została wraz z likwidacją standardów kształcenia, które zastąpiły KRK.

Jak rozumieć zdanie, które jako pierwsze wprowadza w treść całego komunikatu? Zapytałem o to przypadkowych dorosłych, z którymi podróżowałem pociągiem. Większość moich rozmówców mówiła tak: „To oczywiste. Już 90% dzieci sześcioletnich uczęszcza do szkół w Polsce”. Tylko nielicznie byli bardziej refleksyjni i stwierdzali, że „wprawdzie w 90% szkół są już sześciolatki, ale nie wynika z tego, ilu ich jest”. A ilu jest? Nie wiemy, bo to z tego zdania nie wynika. W jednej szkole jest dwóch sześciolatków (na 46 w rejonie danej szkoły i w tej grupie wiekowej, a w innej cała klasa lub kilkanaścioro.

Być może takie reklamy pojawiają się w ciągu dnia, może nawet i w programach radiowych. Nie wiem. Jak już pisałem, mam na ten typ propagandy alergię. Po nocnym spocie MEN jest ona jeszcze większa, nie tylko na tę formę przekazu.


Jak komuś jest mało, to może obejrzeć takich spotów więcej, a nawet "lokowanie produktu" w serialu "M jak miłość".