22 listopada 2012

Kolejne debaty naukowe pedagogów i spór o sens badań oświatowych

Koniec kalendarzowego roku sprzyja organizacji konferencji naukowych. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN objął swoim patronatem dwie listopadowe debaty, z których jedna została zorganizowana przez Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego, a drugą przez Katedrę Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej na Wydziale Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Konferencja wrocławska, której naukowym opiekunem był dr hab. Wiktor Żłobicki, należy do cyklicznych, naukowych spotkań pedagogów z całego kraju. W tym roku był to już jej jubileusz - XXV-lecie Forum Pedagogów. Jak napisano w założeniach Forum:

Każdy okres charakteryzuje się specyficznymi dla niego wymiarami rzeczywistości edukacyjnej, a tempo i wielowątkowość nierównomiernie narastających zmian zglobalizowanego świata przyczynia się do istotnych przekształceń sposobu pojmowania przestrzeni edukacyjnej w jej psychospołecznym, a nie tylko zmaterializowanym wymiarze. Jeśli więc przyjmiemy, że w najogólniejszym znaczeniu w owej przestrzeni dokonują się procesy edukacyjne, to proponujemy spotkanie naukowe w celu wyjaśnienia i zrozumienia specyfiki współczesnej przestrzeni edukacyjnej, wykorzystując zarówno perspektywę klasyków nauk społecznych – na przykład Floriana Znanieckiego, Anthony’ego Giddensa, czy Pierre’a Bourdieu, jak i nowopowstałych kierunków współczesnej pedagogiki, do których należy pedagogika miejsca, a także typowo autorska koncepcja przestrzeni uczenia się Knuda Illerisa.

(fot.1. Sesja plakatowa w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego)

Wybór tematu tegorocznej konferencji ma swoje uzasadnienie w przemianach instytucji edukacyjnych i społecznych relacji wychowawczych. W przypadku naszego kraju możemy mówić nie tylko o osłabieniu wpływu administracji państwowej i elit władzy na proces kreowania przestrzeni edukacyjnej, ale także o pluralizmie celów, interesów, potrzeb i praktyk edukacyjnych oraz powstaniu nowych lub zyskujących na znaczeniu, a marginalizowanych wcześniej podmiotów edukacji. W codzienności rodziny, szkoły i innych placówek edukacyjnych pojawiły się nowe media i nowoczesne technologie. Oznacza to zarówno pozytywne zmiany, jak i nowe zagrożenia, niepokoje, obawy. Proponując poniżej przykładową (ale otwartą na nowe propozycje) listę zagadnień do podjęcia, poddano analizie i dyskusji szeroko rozumianą przestrzeń edukacyjną, w całej jej różnorodności:

- Historyczne i współczesne konotacje przestrzeni edukacyjnej;

- Transformacje przestrzeni edukacji formalnej i nieformalnej;

- Edukacyjne zjawiska w przestrzeni publicznej;



(fot. Kuluarowe rozmowy w czasie przerwy)


- Media w przestrzeni edukacyjnej;

- Szkoła jako przestrzeń praktyki edukacyjnej;

- Metodologiczne aspekty badań przestrzeni edukacyjnej.


Każdego dnia przenikały ze sobą treści zarówno historyczne, jak i współczesne, zaś ich wspólnym mianownikiem była pedagogika w systemie studiów uniwersyteckich, jej tożsamość i transdyscyplinarność w obliczu nieustannych zmian społecznych. Poruszano takie kwestie, jak rozumienie pedagogiki a dylematy wolności i inności, nauki pedagogiczne we współczesnej humanistyce i naukach społecznych, ale także te związane z praktyką pedagogiczną, a więc przejawami, zapobieganiem i terapią zachowań dewiacyjnych młodzieży czy estetyką, sztuką i mediami, w tym szczególnie ponowoczesnym kontekstem edukacji, jak: audiowizualność, cyberprzestrzeń, hipertekstualność.

(fot.2. prof. dr hab. Ewa Narkiewicz-Niedbalec - Dziekan Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego otwiera konferencję)

Drugą z wspomnianych tu konferencji otwierały referaty profesorów: Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie - Józefy Bałachowicz na temat kultury dydaktycznej w klasach niższych - dyskursy, bariery a możliwości zmiany, Małgorzaty Żytko z Uniwersytetu Warszawskiego o umiejętnościach szkolnych uczniów edukacji wczesnoszkolnej a jakości pracy nauczycieli i Ewy Ogrodzkiej-Mazur z Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie na temat wychowania międzykulturowego w kształceniu zintegrowanym – doświadczenia, problemy i perspektywy.

Ze względu na akredytację kierunku "pedagogika", musiałem wracać do Warszawy. Nie miałem zatem możliwości wysłuchania referatów i komunikatów z badań. Po moim wystąpieniu na temat sytuacji dziecka jako przedmiotu działań etatystycznej władzy oświatowej wywiązała się interesująca dyskusja. Pracownicy naukowi Uniwersytetu Zielonogórskiego komentowali niektóre z moich tez z perspektywy albo rodziców, albo nauczycieli akademickich. Pojawiły się w tej dyskusji następujące kwestie:

1. Co mogą zrobić rodzice, kiedy nie godzą się na patologiczne regulaminy oceny zachowania w szkole, do której uczęszcza ich dziecko?

2. Jak to jest możliwe, że akademicy organizując konferencję dla nauczycieli, która wieńczyła efekty pracy w środowisku i na rzecz środowiska, zostali zignorowani przez środowisko pedagogiczne? Przyszło zaledwie kilka osób. Nikogo nie obchodziły wyniki badań, jakie były prowadzone w danym województwie, a przecież diagnozą objęto znaczną część szkół.

3. W Polsce nie ma już analfabetów, toteż jedyną grupą e-wykluczonych mogą stać się osoby po ukończeniu 50-60 roku życia, które w ogóle nie korzystają z Internetu, nie prowadzą wymiany publikacji, teorii czy wyników własnych badań.

4. Dlaczego w szkolnictwie publicznym nie są adaptowane sprawdzone na Zachodzie modele szkół alternatywnych?

Zielonogórscy pedagodzy chętnie organizują środowisku nauczycielskiemu różnego rodzaju sesje oświatowe, na które zapraszają znanych naukowców. Odbyły się w nim już wcześniej debaty na temat różnego rodzaju projektów edukacyjnych czy szkoły daltońskiej, co ważne - były one z udziałem osób o dużym doświadczeniu zawodowym, albo kierowników-opiekunów wielkich, często ogólnopolskich akcji np. "Szkoła z klasą" czy "Pochwal się swoim projektem".


Wróciłem do Łodzi, a tu informacja w łódzkiej prasie o tym, że Uniwersytet Łódzki ogłosił raport z badań na temat łódzkich ogólniaków". Ciekaw jestem, gdzie naukowcy ujawnili wyniki swoich badań, poza przedstawieniem dyrektorom szkół najważniejszych wniosków? Poprzednia dyrektor Wydziału Edukacji UMŁ ponoć zleciła prace badawcze na początku tego roku, gdyż chciała wiedzieć, jaką "ofertę edukacyjną" i "jakość kształcenia" oferują publiczne placówki? To zadziwiające, bo jej urzędnicy znają odpowiedzi na tak banalne kwestie bez badań zewnętrznych.

Nic dziwnego, że o wnioskach zespołu badawczego pisze Maciej Kałach w "Dzienniku Łódzkim" z poirytowaniem. Ponoć wynika z nich, że "najlepsze szkoły prowadzą najwięcej klas o profilu ścisłym, a oddziały z rozszerzonym językiem polskim otwierają głównie szkoły słabsze". Do tak banalnych wyliczeń potrzeba pracy zespołowej? A wnioski są istotnie "porażające": "Łódzkie licea ogólnokształcące mają bardzo bogatą ofertę zajęć pozalekcyjnych, które są nie tylko oferowane, ale i w znacznej mierze realizowane". Jak pisze red. M. Kałach: Pod koniec raportu znajdziemy m.in. tabelkę, z której dowiemy się, że wszystkie szkoły organizują dni otwarte. Grant, który magistrat przekazał uczelni na badanie, to 70 tysięcy złotych. Interesujące, czy sposób odczytania raportu jest wyrywkowy, ośmieszający jego autorów, czy może czytający nie odkrył w nim innych jego walorów, poza kosztem 70 tys. zł?