21 września 2012

Odsłona antysolidarnościowej destrukcji polskiej edukacji






Sytuacja społeczno-polityczna w naszym państwie coraz wyraźniej staje się zbieżna z wcześniejszymi, jak i obecnymi raportami polskich naukowców na temat parcjalnych destrukcji polskiego systemu oświatowego i szkolnictwa wyższego. Nie bez znaczenia dla edukacji na różnych jej poziomach jest polityczna socjalizacja, a więc wszystkie te czynniki niezamierzone i zamierzone sprawujących władzę oraz elit tego państwa, które czynią pozornymi, fikcyjnymi a częściowo i toksycznymi szereg rozwiązań strukturalnych, w tym prawnych i symbolicznych (kulturowych) w procesie wychowania i kształcenia młodych pokoleń w naszym kraju.

(fot. Referuje dr hab. Ireneusz Krzemiński, prof. UW w Supraśłu w czasie XXVI LSzMP KNP PAN)


Mówił o tym, inaugurując swoim wykładem XXVI Letnią Szkołę Młodych Pedagogów KNP PAN - dr hab. Ireneusz Krzemiński, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, kiedy uwalniając rąbka tajemnicy na temat socjologicznych diagnoz polskiego społeczeństwa z perspektywy zniszczenia w nim nie tylko dziedzictwa Solidarności lat 1980-1989, ale i zmarnotrawienia szans w ciągu ponad 23 lat systemowej transformacji na budowę społeczeństwa obywatelskiego, solidarnego, otwartego. Po raz kolejny, pomimo niezwykle wartościowego poznawczo wykładu Gościa Szkoły uzyskaliśmy potwierdzenie, że socjolodzy nie czytają raportów z badań pedagogów na poruszane przez nich tematy, gdyż zapewne wydaje im się, że jak dodadzą do wystąpienia czy artykułu pojęcie "wychowanie", to rzeczywiście będą mogli jawić się kompetentnymi znawcami także tej problematyki. My jednak uczymy się z tekstów naszych koleżanek i kolegów socjologów, bacznie śledzimy ich dokonania, gdyż kluczowy jest dla nas kontekst społeczny procesów, które generują jakość polskiej edukacji. Wartościowa, chociaż i smutna poznawczo okazała się dla nas diagnoza stanu rozpadu solidarności w naszym społeczeństwie, jaką postawił wspomniany tu Ireneusz Krzemiński.

Na szczęście nie jestem osamotniony w przypominaniu nie tylko młodemu pokoleniu Polaków - jak chciałby tego prof. UW I. Krzemiński - ale przede wszystkim elitom i b. działaczom Solidarności, że docenione na całym świecie, przełomowe w jego dziejach wydarzenie obalenia w Europie Środkowo-Wschodniej tzw. sowieckiego reżimu w państwach socjalistycznych, zostaje z każdym rokiem trwania nowego ustroju zaprzepaszczane i dewaluowane. Jak mówił I. Krzemiński: ten wyjątkowy w świecie solidarnościowy ruch pokojowy, dzięki któremu upadł koszmarny reżim, jest już tylko wydarzeniem historycznym, które lepiej funkcjonuje w świadomości społecznej, zbiorowej Europejczyków czy na świecie, niż w naszym kraju. Słusznie zatem docieka socjolog: Czy polska młodzież miała w toku edukacji szkolnej zajęcia na temat Solidarności jako ruchu protestu typu non violence, a nie legendy czy mitu.

Z badań socjologów wynika, że "Solidarność" jest nieobecna w pamięci młodych, natomiast żywa tylko i jeszcze w pamięci dorosłych uczestników tych wydarzeń.
Tamto doświadczenie jest szczególne, a przecież wciąż słabo opracowane socjologicznie. Nic dziwnego, że socjolodzy szukają w tym doświadczeniu właściwej inspiracji teoretycznej dla opisania i zrozumienia fenomenu zjawiska oporu poltycznego, które odzwierciedla zarazem pewien szczególny stan zniewalanego przez dziesiątki powojennych lat społeczeństwa. Profesor Krzemiński dociekał zatem, jak to jest możliwe, że w rzeczowym i przyrodniczym porządku świata powiodła się socjalizacja nowych członków społeczeństwa, dzięki którego członkom, ich woli działania, eksperymentowaniu nad jakością pewnych wzorców i postaw udało się ukształtowanie wzorów zachowań tworzących zarodek ludzkiej wspólnoty?

To właśnie polska solidarność społeczna lat 80. i 90. XX w. pozwoliła na przekroczenie ram ludzkiej kalkulacji, konieczności, lęku i strachu przed konsekwencjami zaangażowania się w opór. Ówczesne doświadczenie wspólnoty opartej na personalistycznym i chrześcijańskim założeniu, że człowiek jest osobą i ma prawo decydować o swoim losie, prawo do swobody wypowiedzi, występowania na forum, określania swoich potrzeb, okazywania szacunku dla innych, ale i aktywnego dbania o siebie, wymagało wspólnego pola doświadczeń! Dzisiaj, po tylu latach wojen na górze i na dole, ma miejsce dezintegracja tak w grupie byłych aktywistów Solidarności, którzy już nie spotykają się ze swoimi dawnymi kolegami, a gdy do wspólnych kontaktów dochodzi, to nie chcą już wypowiadać się o tym, co ma miejsce dzisiaj w naszym kraju.


Jak to było możliwe że to doświadczenie wspólnoty było tak powszechne? Zdaniem prof. I. Krzemińskiego: przyczyniła się do tego specjalna forma organizacji solidarnościowego ruchu, jaką były nieustannie prowadzone zebrania. Ludzie do dziś pamiętają dyskusje, w trakcie których każdy, niezależnie od wyksztalcenia i statusu społecznego mógł zabierać głos. Solidarność wytworzyła całkowicie spontanicznie formę bezpośredniej demokracji. Podejmowano uchwały i kontrolowano oddolnie przedstawicieli związku. To właśnie budowało wartość wspólnoty, a zarazem było w tym ruchu autentyczne i zachwycające, że ludzie mogli głosować, wypowiadać swoje opinie przy pełnym poszanowaniu siebie. Niewątpliwie ogromny wkład wniosła tu nauka Jana Pawła II, który był ideowym, aksjologicznym zapleczem dla całego ruchu. To właśnie Papież z Polski uświadomił, że każdy jest osobą, że prawa człowieka jako obywatela są naturalne i nikt nie może ich mu zabrać czy dać.


Znakomicie podkreślił I. Krzemiński, że uczestnictwo w Solidarności było źródłem osobistego rozwoju ludzi, gdyż dzięki niemu ludzie rozwijali się dociekając prawdy historycznej, społecznej, oni nagle zaczęli się interesować wszystkim. Robotnicy nagle zaczęli chodzić do teatru. To był element wzrostu refleksyjności, samorefleksji. To także generowało chęć rozumienia innych. Dzisiaj nastąpiło załamanie tamtego doświadczenia. Nie ma tolerancji, nie ma chęci zrozumienia innych. Mamy konkurujące ze sobą wspólnoty, które są zamknięte i walczą o narzucenie swojego stanowiska innym.

O tym jednak, jak należy dzisiaj kształtować warunki życia wspólnotowego, niech mówią i piszą już pedagodzy, bo w świetle wiedzy naszego socjologa, który nie zna ani historii teorii i praktyki kształcenia, ani tez jego różnych modeli, można tylko wyważać dawno otwarte już drzwi. Sformułowana przez Krzemińskiego diagnoza, jakoby polska szkołą źle kształciła do wspólnotowości, było wysoce potoczne. Z jednym tylko mogę się zgodzić, że warto badać kategorię wspólnotowości i zastanawiać się nad tym, jak uruchomić czynniki warunkujące wspólnotowość, by narastający z każdym rokiem stopień antysolidarności nie groził destrukcją naszego życia.