10 marca 2012

Jak rozpoznać chore drzewo wyższego szkolnictwa prywatnego?


W redakcji znakomitego czasopisma naukowego „Kultura i Społeczeństwo” odbyła się wczoraj dyskusja na temat przemian polskiego szkolnictwa wyższego. Wiele miejsca poświęcono w niej zagrożeniom w postaci działań pozornych, jakie mają miejsce głównie w wyższych szkołach prywatnych. Nasunęła mi się metafora chorych drzew, które są w środku spróchniałe zagrażając bezpieczeństwu kulturowemu naszego narodu. Wybitni humaniści w zakresie filozofii, antropologii kulturowej, socjologii, psychologii i pedagogiki zastanawiali się nad tym, jak rozpoznać to chore drzewo polskiego szkolnictwa, jakie je toczą choroby oraz czym jest to uwarunkowane? Warto będzie przeczytać ostatni numer tego roku, a tymczasem zamieszczam w moim blogu kilka eksperckich analiz na ten temat.

Jak zajrzymy do internetu w poszukiwaniu zdrowego drzewostanu szkolnictwa wyższego, to możemy mieć problem z dostrzeżeniem, że chociaż wiele takich drzew prezentuje się w nim całkiem okazale, to jednak toczą je różne choroby. W internetowej wizualizacji „wsp” jawią się jako raczej będące w dobrym stanie, bez „suchych konarów”, chociaż, jak się im bliżej przyjrzymy, to dostrzeżemy plamy na „liściach” czy „igłach”, odpadające do niedawna jeszcze najzdrowsze „gałęzie” czy kadrowy ubytek w wyniku wycinki przez „założyciela-ogrodnika”.

Niektórzy są przeciwni wycince najokazalszych gałęzi czy całych drzew. Wiele spośród nich jeszcze rośnie w naszym otoczeniu, a ich postura ewidentnie chyli się w stronę naszego społeczeństwa, zagrażając mu przygnieceniem czy nawet narażeniem ludzkiego zdrowia. Od końca pierwszej dekady polskiej transformacji występowały silne i liczne burze, w wyniku których dochodziło do połamania gałęzi niektórych „wsp”, a i pełzające po nich robactwo dokonało szkód w postaci gnicia korzeni, usychania gałęzi czy odpadania kory. Są na nich czarne dziury a wewnątrz pasożyty, „białe larwy” edukacyjnej nędzy.

Niestety, pomimo zastosowania przez założycieli tych szkółek czy Państwowej Komisji Akredytacyjnej dobrych nawet oprysków, drzewa „wsp” w dalszym ciągu chorują, gdyż użyte środki nie były wystarczająco dobre lub były źle dawkowane. Drzewa te atakują między innymi: „parch drugoetatowca”, „plamistość etyczna kierownictwa” (rektora czy/i prorektorów, dziekana czy/i prodziekanów), „mączniak emerytowanych nauczycieli”, „zgorzel kory naukowej kierownictwa wsp”, „rak konferencyjny”, „gorzka zgnilizna nauczycieli”, jak i „szklistość miąższu owoców” ich pracy.

Przejawem choroby takich „wsp” są szare, zgrubiałe plamy na owocach, które są w formie „strupów”, dostrzegalnych także na stronie internetowej szkoły. Jak piszą o tym specjaliści: Liście drzew porażonych chorobą szybko opadają. Najpierw pojawiają się na nich plamy w kolorze oliwki, po czym miejsce plam zastępuje obumierająca tkanka, która powoduje uschnięcie liścia w danym miejscu. Wykrusza się on i spada z drzewa.

Nieumiejętnie stosowane przez założycieli tych szkółek "na-wozy", takie jak: TOYOTA-Karola; VOLVO-S40; SEICENTO-98 czy wzmacnianie chorych gałęzi preparatami i dodatkami funkcyjnymi w niczym nie poprawia kondycji drzewa. Wyrzucanie przez ich właścicieli zgniłych liści na kompost innego stanowiska, tylko sprzyja rozprzestrzenianiu się choroby. Warto zatem wiedzieć, że jeśli na „niezdrewniałych pędach i liściach” pojawi się biały nalot hipokryzji założyciela sadu, to zaatakuje on także inne komórki drzewa. W przypadku zgorzelu kory umysłowej kierownictwa następuje zamieranie drzewa. Najpierw pojawiają się brunatne plamy na pędach, a następnie obumiera tkanka, na której pojawiają się pęknięcia. Współpracownicy zaczynają dostrzegać, jak z ich udziałem i na ich oczach drzewo zaczyna powoli obumierać.

Kora wieloetatowych pędów staje się brązowa, wnikając w drzewo wysysaniem z niego jak najlepszych soków, toteż powstają rany na skutek jej ubytku. Kiedy odpada z drzewa najlepsza kora wiadomo, że toczy je rak. Miejsca cięć założyciela szkoły, które smarował maścią ignorancji i arogancji, są widoczne w obsadzie zajęć kolejnych ogrodników. Niestety, jak sadzi się drzewa na stanowiskach przewiewnych i nie uważa na to, aby ich nie przenawozić dyletantami, cwaniakami, leserami i pseudonaukowcami pospolitymi, to wcześniej czy później drzewo musi umrzeć. I nic mu nie pomoże już przesadzenie go w inne miejsce, zmiana jego kształtu, przycięcia liści na kolisty kształt itp.

Kiedy drzewo atakują mszyce głupoty, bezczelności i zawyżonej samooceny, pojawiając się na pędach, to następuje zwijanie się najlepszych liści i deformacja owoców. Jak porównamy działalność takiej „wsp” sprzed kilku lat z tą, jaka ma miejsce dzisiaj, to dostrzeżemy jej chore owoce, po których łazi robak, bądź znajduje się na nich wiele czarnych lub rudych kropek. Są to odchody pasożytów akademickich, z nędznym dorobkiem naukowym lub ich brakiem. Choroba ta powoduje bardzo duże straty w sadzie, w którym lokują się także słowackie, ukraińskie czy rosyjskie „kleszcze”.

Owoce pozornej działalności wyższej szkoły prywatnej jako szkoły wyższej możemy rozpoznać na jej skórce po szklistych plamach, a po ich przekrojeniu pojawi się przebarwienie, najczęściej rudego koloru. Zdaniem fachowców może to być efektem „uwodnienia komórek wsp”, czyli zmanipulowania medialną propagandą – treścią reklam, wizualizacją rzekomej działalności akademickiej, pseudo wydawnictwami, „wypitną” kadrą czy zagranicznymi kontaktami z drzewostanem filialnym itp. Niektóre wyższe szkoły prywatne są tak zawirusowane, że chcąc zadbać o zdrową sadzonkę, trzeba je wyciąć i zasadzić nowe. Zdrowych pędów się nie usuwa, ale o tym wiedzą tylko ci, którzy mają właściwe kompetencje. Polak jest zawsze mądry po szkodzie, której najczęściej sam jest sprawcą.