18 sierpnia 2010

Walka z wiatrakami

Otrzymałem wczoraj krótki list następującej treści:

Witam Panie Profesorze,
Jestem studentką pedagogiki i z zainteresowaniem czytam Pańskie publikacje, pisze do Pana Profesora z nadzieją na rozwiązanie mojego problemu. Otóż z uwagi na Pańskie żywe zainteresowanie szeroko pojętym oszustwem w edukacji, zwracam się z pytaniem: czy pojęcia ściaganie w szkole i plagiat są pojęciami tożsamymi czt też istnieje pomiędzy nimi wyraźna różnica, którą można ewidentnie sformułować? Czy można te pojęcia w ogóle porównywać skoro ściąganie wywodzi się z języka potocznego? Z góry dziękuję za odpowiedź, studentka Monika K.

---

Problem plagiatów pojawia się w internetowych debatach coraz częściej. Odnoszę wrażenie, że presja nie tylko młodych ludzi, ale także dużej części środowiska nauczycielskiego jest tak silna, by zatrzeć negatywny aspekt tego zjawiska i dać mu „zielone światło”. Po powrocie z krótkiego urlopu odnajduję w wakacyjnej prasie kolejne doniesienia o plagiacie pracy naukowej, i to w wydaniu b. minister z rządu J. Buzka, b. rektora jednej z uczelni niepublicznych, profesor z Akademii Obrony Narodowej itd., itd. Ten, który ów fakt rozpoznał, adiunkt, już w tej uczelni nie pracuje. Absolwentka jednej z uczelni publicznych rozpoznała w wydanej przez jej promotorkę książce 40 stronicowy rozdział skopiownany z jej pracy magisterskiej przez panią profesor. Jeden z internatutów tak skomentował ów fakt na forum Gazety Wyborczej:

Nie można kopiować idei i ujęcia tematu. Nawet wtedy gdy takie działanie opatrzy się przypisem to jest plagiat. Praca ma być samodzielna a przypisy są korespondencją z literaturą lub otwierdzeniem zbieżnego toku myślenia. Ta pani (wzdragam się użyć słowa profesor) to idiotka nie mająca pojęcia o wymogach wobec pracy naukowej. Nazwijmy po imieniu - jest złodziejką, ukradła własność intelektualną. Wywalenie z pracy jest oczywiste. Moim zdaniem złodziejstwo podlega karaniu. Powinna wylądować w pierdlu (nie w zawieszeniu) choćby na krótko, bo jako promotor była pracownikiem zaufania społecznego i przekazywała nie tylko wiedzę ale również postawę etyczną.
Jest złodziejem, plagiatorem, śliską glizdą (ostatnie ze względu na jej tłumaczenia).



Ściąganie jest kradzieżą cudzej myśli/poglądu/wiedzy, podobnie jak plagiat. Obie formy kradzieży czyjejś własności intelektualnej różni jedynie ich forma i cel oraz zakres reakcji społecznej na ich zaistnienie. O ile jest przyzwolenie w naszym kraju na ściąganie w szkole, na studiach, o tyle nie ma już go w tak dużym natężeniu w przypadku ściągania plików muzycznych czy filmowych. Plagiat został określony w ustawie o prawach autorskich a także znalazł swoje miejsce jako akt naganny w Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym. Tak więc, z jednej strony przymyka się oczy na "ściąganie" w czasie egzaminów, sprawdzianów wiedzy itp. pozostawiając reakcję na te zachowania egzaminatorom i ewentualnym "poszkodowanym", a z drugiej strony ostrzega się przed plagiatami prac dyplomowych i sankcjonuje zarazem plagiaty awansowych prac naukowych. Walka z obu procederami jest nierówna i rzadko podejmowana przez tych, którzy mogli i/lub powinni to czynić.


(więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8055555,Plagiat__promotorka_sciagala_od_pielegniarki.html;
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article572122/Polak_zostaje_magistrem_Dzieki_Wikipedii.html;
http://www.rp.pl/artykul/15,442828_Polska__czyli_plagiatowy_raj.html)

Kultura popularna - tożsamość – edukacja


to tytuł najnowszej książki "Impulsu", jaką przygotowali do druku naukowcy z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - dr Daria Hejwosz i Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego - dr hab. Witold Jakubowski. Autorzy zgromadzonych tu rozpraw czynią kulturę popularną motywem przewodnim do własnych badań, w wyniku których odsłaniają różne jej znaczenia i pedagogiczne walory lub słabości: od bezwartościowego wpływu na proces wychowawczy, poprzez możliwości jej wykorzystania w tym procesie do jej możliwej afirmacji. Kreślą w swoich rozprawach linie demarkacyjne pomiędzy kulturą popularną a sztuką, czy też pomiędzy kulturą masową, wyższą i ludową, wskazując zarazem na to, jak nieustannie się ona zmienia, rozmywa czy zostaje ponownie wzbudzona w dyskursie publicznym.

Otrzymujemy książkę, która zainteresuje nie tylko pedagogów, socjologów, etnografów, politologów czy kulturoznawców, ale także przedstawicieli nauk o sztuce. Wielokrotnie powtarza się w wypowiedziach jej autorów, że kultura popularna jest nadal postrzegana w powszechnym dyskursie negatywnie ze względu na generowane przez niektórych jej twórców procesy ujednolicania, spłycania i standaryzacji wzorców zachowań, postaw czy twórczości. To, co jest naszą codziennością, niedostrzegalną i nieuświadamianą sobie ze względu na tkwiący w niej potencjał osobotwórczych wpływów, zostaje tutaj zdemistyfikowane, nazwane i sklasyfikowane, a co istotne – częściowo także zilustrowane wynikami badan empirycznych.

Książkę czyta się z dużym zainteresowaniem, dlatego polecam ją w okresie wakacyjnym. Możemy obcować dzięki niej z różnymi formami estetyki, które stają się podstawą do budowania osobistych poglądów na ich temat. Wzbogaca ona też swoją zawartością nie tylko sposób osobistego rozumienia zachodzących (także z naszym udziałem) przemian społeczno-kulturowych, ale i poszerza pole zainteresowań pedagogiki społecznej, której przedmiotem badań są m.in. bio-psycho-społeczne procesy wychowawcze wymykające się instytucjonalnej standaryzacji i wpływom na rzecz pozytywnej, negatywnej czy obojętnej dla rozwoju dzieci i młodzieży socjalizacji pozaszkolnej, pozarodzinnej czy wolnoczasowej.

(więcej: http://www.impulsoficyna.pl/index.php?cat=2&id=1140)