09 marca 2010

Edukacja uniwersytecka i kreowanie elit społecznych


W ostatnich latach wzrosło w badaniach naukowych zainteresowanie problematyką akademicką, których autorzy muszą integrować wiedzę zarówno z pedagogiki porównawczej, socjologii edukacji, jak i pedagogiki szkoły wyższej. Wciąż jednak do rzadkości należą prace naukowo - badawcze z obszaru tej ostatniej subdyscypliny pedagogiki, toteż pojawienie się na rynku ksiązki Darii Anny Hejwosz z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu ożywia i pogłębia o zdiagnozowane zjawiska publiczną debatę na temat roli uniwersytetu w ponowoczesnym społeczeństwie. Uwalnia nas zarazem od „lokalnych emocji” podnosząc „obiektywizm debaty” akademickiej i społecznej.

Autorka podejmuje problem dotychczas słabo obecny w polskiej literaturze komparatystycznej, w której model uniwersytetu niemieckiego pojawiał się marginalnie. Dobrze się zatem stało, że został podjęty właśnie teraz, kiedy trwa w naszym kraju szeroko zakrojona debata na temat jakości kształcenia akademickiego w społeczeństwie otwartym i roli w nim uniwersytetów. W wyniku nasilającej się „masowości” kształcenia uniwersyteckiego ścierają się w tej debacie zwolennicy modelu niemieckiego, z przedstawicielami modelu francuskiego czy angielskiego. Skupienie zatem uwagi przez D. Hejwosz na tej problematyce daje szanse na rozpoznanie rzeczywistych, zakorzenionych w dziejach myśli i procesach społecznych prymarnych przesłanek oraz funkcji tego typu uczelni. Rozprawę czyta się z dużą przyjemnością ze względu na język, klarowną strukturę i treść.

Przedmiotem niniejszej książki jest edukacja uniwersytecka w kontekście kształcenia elit społecznych. Imponujące jest podjęcie analizy tej kwestii na przykładzie wybranych, a powszechnie uznanych za prestiżowe uniwersytetów w USA (Harvard), Wielkiej Brytanii (Oxford), Japonii (Tokio), Niemczech (Heidelberg), Republice Południowej Afryki (Kapsztad) i Argentynie (Buenos Aires). Pozwoliło to bowiem na przyjrzenie się swoistości polityki edukacyjnej tych państw i strategii oraz wartości kształcenia w najlepszych uniwersytetach, biorąc pod uwagę odmienność uwarunkowań geograficznych, społecznych, kulturowych, w tym specyfikę pozyskiwania i formowania elit społecznych. Uznanie budzi głębokie osadzenie problemu badawczego i własnych rozważań o miejscu edukacji w procesie stratyfikacji społecznej we współczesnych, socjologicznych interpretacjach edukacji w paradygmacie funkcjonalnym.


Autorka stawia w swojej książce niezwykle ważne pytania i stara się na nie znaleźć odpowiedź lub wskazuje na jej poszukiwania wśród naukowców i związane z tym dylematy, jak np. Co powinien zrobić uniwersytet, aby zachować tożsamość oraz nie przekształcić się w wyższą szkołę zawodową? Co powinien uczynić świat akademicki, aby rezultatem edukacji uniwersyteckiej było wytwarzanie wiedzy i odkrywanie prawdy, a nie jedynie odtwórcze jej przekazywanie? Co wreszcie powinien uczynić, aby absolwenci uniwersytetu byli mądrymi, światłymi, krytycznie myślącymi ludźmi, a nie wyspecjalizowanymi pragmatykami?

Jak pisze w zakończeniu książki: Odkąd edukacja stała się „towarem” dostępnym dla wszystkich, którzy są zdolni ją „kupić”, można zaobserwować nowy typ elit. Są to jednostki, dla których edukacja uniwersytecka jest takim samym towarem jak Pepsi – ma zaspokoić pragnienie zdobycia dyplomu. Ich celem nie jest zatem wiedza, ale produkt końcowy: dyplom, który da im możliwość pomnażania kapitału dzięki praktycznym umiejętnościom zdobytym na uniwersytecie. Pod tym dyplomem jednak niekoniecznie kryje się wszechstronne wykształcenie. (s. 313) Rzeczywiście, niektórzy tak zarządzają szkołami, jakby mieli do czynienia z wytwórnią napojów gazowanych. Nie ma to jednak nic wspólnego z edukacją i wykształceniem, choć niewątpliwie przez jakiś czas staje się dla niektórych okazją do zarabiania pieniędzy. Hejwosz nie bez powodu pisze o elitarnych uczelniach w świecie, odwołując się do bogatych źródeł, a także danych zgromadzonych w wyniku odbywanych staży naukowo-badawczych w USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Niemczech i Afryce Południowej.

Tych, którzy czynią z uczelni wyższej generator zysków, by pod pozorem edukacji praca w uniwersytecie opłacała się przede wszystkim osobom nieudolnie zarządzającym niektórymi w nich jednostkami, książka ta niczego nie nauczy. Dzisiaj nie wystarczy aspirować do czegoś, czego się nie rozumie, tkwiąc w kodzie myślenia jedynie kategoriami kosztów i strat, rentowności i zachłanności, a nie odroczonych zysków, jakie wynikają z długotrwałego procesu dochodzenia do prawdziwej wielkości i mądrości wszystkich uczestników edukacji wyższej. Elitarne uniwersytety – jak stwierdza D. Hejwosz – nie powstają też dzięki przyznanej przez ministra czy jakieś gremium „etykiecie”. Uniwersytet tworzą ludzie i to od nich zależy, jak dana instytucja jest postrzegana w teatrze życia społecznego. Właśnie w teatrze, ponieważ nie ma kiepskich repertuarów – są marni aktorzy. (s. 317). Bywają też kiepscy reżyserzy, scenarzyści i administratorzy. Jak zatem w takich warunkach toczyć walkę o prawdę naukową oraz dbać o jedność badań i nauczania?

Potrzebni są w reformowaniu szkolnictwa wyższego ludzie, którzy nie tylko będą doskonałymi specjalistami w swej dziedzinie, ale przede wszystkim osobami mądrymi, niepokornymi, twórczymi oraz posiadającymi zdolność do przewidywania ii odpowiedniego reagowania na zmieniające się gwałtownie otoczenie. Takimi, które jako elita społeczna będą w stanie dokonywać wyborów moralnych, intelektualnych i politycznych. Wreszcie takimi, które nie będą ignorantami, będącymi w stanie zaakceptować każde kłamstwo. Jeśli pragniemy budować mądre zjednoczone, świadome społeczeństwo, jeśli nie chcemy pozostać na marginesie współczesnego świata, nie możemy pozwolić sobie na przeciętność. Jeśli uniwersytet będzie przeciętny, to i całe społeczeństwo takie będzie.(s. 318).