29 października 2009

Zapiski gimnazjalisty na marginesie zeszytu

W czasie mojego akademickiego tournee po Śląsku Cieszyńskim zostałem obdarowany wydaną przez kilkunastoletniego ucznia – Artura Moszczeńskiego książeczką pt. Na marginesie. Niech trwożą się nauczyciele, pedagodzy i wychowawcy w naszym kraju! Uczniowie przystępują do ataku. Nie chcą zamieszczać swoich notatek, uwag czy opinii o szkole, nauczycielach czy innych osobach oraz wydarzeniach z nią związanych na marginesach zeszytów czy na wyrwanych karteczkach, tylko zaczynają publikować to, co jeszcze tak niedawno skrywane było w tornistrach lub w domowych biurkach.

Autor niniejszych zapisków od lat rejestrował zabawne wypowiedzi uczniów ze swojej klasy i nauczycieli. Jak stwierdza we wstępie: Stworzenie takiego spisu wcale nie jest łatwe. Przede wszystkim należy opracować właściwy sposób zapisywania, aby jednocześnie uważać na lekcji. Najlepszym miejscem do notowania wychwyconych zwrotów jest margines kartki zeszytu – stąd tytuł. Notowane słowa także są wypowiadane nieoficjalnie, „na marginesie” lekcji. (s. 7)

Artur nie jest wprawdzie prekursorem tej formy demistyfikowania ukrytego wymiaru codziennego życia szkoły, ale wzbogaca ją o nowe egzemplifikacje tego, co dla uczniów, szczególnie w nowej szkole jaką jest gimnazjum, staje się okazją do „testowania” także własnego poczucia humoru. Maria Dudzikowa pisała w jednej ze swoich książek (pt. Pomyśl siebie… Minieseje dla wychowawcy klasy, Impuls, Kraków 2007), że tego typu postawa uczestniczącego obserwatora jest niczym innym, jak włączaniem się do wspólnoty szkolnego śmiechu, by nie tylko z niej nie wypaść (w szkole nie warto być ponurakiem), ale i nie być klasowym błaznem czy wzbudzającym zakłopotanie arogantem.

Utrwalenie przez ucznia zabawnych sytuacji może być zarazem sposobem na zamanifestowanie własnej postawy wobec kogoś lub czegoś, krytyką z przymrużeniem oka, a może i okazją - nie tylko dla nauczycieli, bo także dla rówieśników - do przyjrzenia się samym sobie w nieco krzywym zwierciadle.

Oto kilka przykładów:

Lekcja języka polskiego:
N: Co zrobiła Zosia?
Ktoś: Pasła.
N: Co pasła?
Malwina: Kury.
N: Co jeszcze?
Ktoś: Indyki
N: Indyki. Ale co jeszcze robiła?
Edyta: Dzieci.
Edyta: … dzieci pasła.


Lekcja chemii:
Grażyna: Po co pani tyle cząstek rysuje? (do przerysowania)
N: Żeby ci zrobić na złość.
Grażyna: Aż tak mnie pani nienawidzi?


Lekcja języka angielskiego:
Magnetofon (zapowiada kolejne zadanie): Five:…
[Nic się nie dzieje]
N: Five!
[Nic się nie dzieje]
N: It refused to co-operate.


Lekcja religii:
N: [do Malwiny]: Agata, nie gadaj z koleżanką!
Malwina: Ale proszę pani, to nie jest moja koleżanka, to moja „siostra”!

Lekcja historii:
N: Powstanie… [dzwonek] … wybuchnie na następnej lekcji.
Lekcja geografii:
N: Indianie to mongoloidzi…
Grażyna [po napisaniu poprawy sprawdzianu z rolnictwa, w czasie lekcji]: Sprawdzi mi to pani teraz?
N: Grażyna, nie mogę mówić o Indianach i patrzeć na twoje rolnictwo!


Lekcja języka niemieckiego:
N: Welcher Tag ist heute?
Ktoś: Heute is…
N: „is”?
Ktoś: jes, jes.

Projekt „Partnerstwo dla wiedzy - nowy model zarządzania szkolnictwem wyższym"

przewiduje:
• stworzenie mechanizmu wyłaniania krajowych naukowych ośrodków wiodących (KNOW) - będą wybierane w drodze konkursów przez komisje z udziałem międzynarodowych ekspertów.
• tworzenie regionów wiedzy - m.in. obowiązek powołania w uczelniach publicznych konwentu z udziałem pracodawców i samorządu.
• zmiany w ustroju uczelni publicznej - m.in. dodatkowe kompetencje rektorów oraz dopuszczenie dwóch trybów powoływania rektora, kierowników podstawowych jednostek organizacyjnych oraz dyrektorów instytutów: tradycyjnego i konkursowego.
• lepsze wykorzystanie potencjału badawczego i dydaktycznego polskich uczelni - m.in. ograniczenie wieloetatowości w uczelniach (drugie zatrudnienie lub prowadzenie działalności gospodarczej będzie wymagało zgody rektora lub kierownika jednostki naukowej).
• uproszczenie finansowania szkół wyższych -m.in. finansowanie podmiotowe zostanie wsparte finansowaniem zadaniowym prowadzonym w trybie konkursowym
• poprawę jakości kształcenia - m.in. wprowadzenie dwóch rodzajów oceny jakości kształcenia przez PKA: oceny programowej (dotyczy kierunku studiów) oraz oceny instytucjonalnej (dotyczy podstawowej jednostki organizacyjnej uczelni).



Tyle Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Taka jest tendencja, taka polityka. Czas najwyższy skończyć z pseudoszkółkami wyższymi, które są przykrywką dla ich właścicieli do pozorowania troski o kształcenie, o prowadzenie badań naukowych czy o spełnianie minimów kadrowych, by w rzeczy samej prowadzić biznes i upajać się wzrastającymi środkami na koncie. Być może jeszcze bije im licznik z odsetkami, ale wkrótce zostaną zmuszeni do udowodnienia, ile w działaniach ich uczelni jest prawdziwej akademickości, kształcenia wyższego, ile realnych i udokumentowanych sukcesów całej kadry naukowej, a ile jedynie formalnie spełnianych kryteriów. Kandydaci na studia muszą wiedzieć, czy gwarancją dla wartości studiowania są znaczący w nauce profesorowie i pracownicy pomocniczy, z afiliowanym przy tej uczelni dorobkiem naukowym, czy tylko ci, którzy widnieją w tabelach sprawozdań, a przy tym nie wnoszący niczego ponadto do ich rozwoju?

Czas zacząć głębiej przyglądać się setkom szkółek i uczelni wyższych, publicznym i niepublicznym ale nie tak, jak przeprowadza się inwentaryzację towarów w magazynie jakiejś hurtowni. Być może nadchodzi czas nie tylko delegalizowania niektórych uczelni wyższych, ale także ich autodelegalizacji. Szybko się bowiem okaże, że król, choć ma odsetki lub wielką tradycję, po prostu jest nagi. Jak stwierdziła p. Minister: W dzisiejszych czasach to właśnie takie uniwersytety jak Uniwersytet Jagielloński muszą być tymi, które oświetlają i wskazują drogę tym wszystkim uczelniom, które swej liczebności nie potrafiły przekuć w jakoś. Jesteście najlepszą uczelnią w Polsce, pomóżcie wytyczyć kierunek, w którym powinno iść szkolnictwo wyższe
(za: http://www.nauka.gov.pl/mn/index.jsp?place=Lead08&news_cat_id=908&news_id=9027&layout=2&page=text)

Minister nie stwierdziła, że wspomniana jakość dotyczy wszystkich kierunków studiów i prowadzonych w tej uczelni badań naukowych, ale że ona musi być uczelnią wzorcową dla innych. To wielkie wyzwanie, tak dla tych najstarszych uczelni, jak i dla najmłodszych, skoro o dowody jakości toczyć się będzie gra.

Na wiarygodny wizerunek uczelni trzeba pracować latami, ale stracić go można bardzo szybko. Media na to tylko czekają. Nikt już nie docieka rzeczywistych powodów zadłużeń uczelni publicznej, tylko pisze się o tym, jak studenci obrzucili jej rektora jajkami. To jest news.