03 lutego 2018

MEN pod lupą Klubu Jagiellońskiego






Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego opublikowało pod redakcją dr. Marcina Kędzierskiego i Pawła Musiałka "Ranking polityk publicznych 2017". Prawdę powiedziawszy analizy tego Klubu są kiepskiej jakości, czemu dawałem już wyraz jakiś czas temu, ale postanowiłem raz jeszcze sięgnąć do najnowszego materiału, bowiem datowanego na styczeń 2018 r. Jedną z polityk publicznych jest oczywiście POLITYKA EDUKACYJNA, której realizatorom - czyli Ministerstwu Edukacji Narodowej - redaktorzy wystawili ocenę niedostateczną z minusem. Ostro pojechali!

Jak piszą we Wstępie: Ranking powstał (…) z potrzeby rzetelnej oceny ostatnich dwóch lat rządów. Chcieliśmy przyjrzeć się konkretnym obszarom działania państwa i ocenić je w sposób jak najmożliwiej obiektywny. Powstał z potrzeby rzetelnej oceny ostatnich dwóch lat rządów. Chcieliśmy przyjrzeć się konkretnym obszarom działania państwa i ocenić je w sposób jak najmożliwiej obiektywny."

Niestety, do rankingu trzeba stosować w miarę precyzyjne kryteria ocen, a tych w tym materiale nie ma. Co to zatem za ranking? Jak może mieć obiektywny charakter, nawet "jak najmożliwiej", skoro kilka akapitów dalej stwierdza się:

Zdajemy sobie sprawę, że taka ocena ma przeważnie subiektywny charakter. Wynika to nie tylko z określonej perspektywy, jaką przyjmują poszczególni analitycy, ale także ze skomplikowania materii funkcjonowania administracji publicznej.

Po przeczytaniu tego kompromitującego autorów sądu powinienem plik wyrzucić do kosza. Jak bowiem można mówić o rankingu, co rankingiem nie jest, a tym bardziej, gdy zapowiada się obiektywizm zaprzeczając zaraz podejściem subiektywistycznym. Czy tego typu publikacje nie ośmieszają krakowskiej kultury i filozoficznej refleksji? Coś złego dzieje się z doktorami, którzy firmują treści zaprzeczające ich personalnie naukowemu statusowi.

Polityka edukacyjna w tym rankingu znalazła się na samym końcu jako jedna z jedenastu, w tym najniżej ocenionych polityk publicznych. Najwyżej, ale na ocenę dobrą (4.0) zostały ocenione trzy polityki: regionalna, gospodarcza i szkolnictwa wyższego. Kto tak nisko ocenił pracę ministry Anny Zalewskiej? Ekspertem okazała się tu pani Barbara Strycharczyk, która jest nauczycielką języka łacińskiego i kultury antycznej w Liceum „Strumienie” Stowarzyszenia Sternik. W gruncie rzeczy formalne kwalifikacje ma równe pani minister, a zatem nauczycielka oceniła nauczycielkę w roli centralistycznego urzędnika.

Na niską ocenę tej polityki złożyły się zdaniem ekspertki:

- Nielogiczna i niespójna zmiana ustroju szkolnego, będąca powrotem do starej struktury systemu edukacji działającej przed zmianami systemowymi, gospodarczymi i technologicznymi, która nie znalazła merytorycznego uzasadnienia. Ministerstwo nie potrafiło wskazać, (...) co w funkcjonowało źle, nie określono bowiem mocnych i słabych stron poprzedniej reformy". Tym samym nie zlikwiduje się (...) problemów, dla których likwiduje się gimnazja, ponadto przedłuża naukę w liceum o rok.

- W momencie wprowadzania nowej podstawy programowej dla szkół ponadpodstawowych (...) brak było spójnej wizji programowej wynikającej z istoty edukacji – procesu z następującymi stopniowo i ściśle powiązanymi ze sobą etapami. Opublikowany przez MEN dokument zawiera szczegółowy wykaz treści i umiejętności właściwie zastępując program nauczania, (...) w którym znika przestrzeń na autonomię szkoły i nauczyciela.

- Nie proponuje się istotnych zmian w kształceniu nauczycieli. (...) Nie pojawił się żaden nowy pomysł nauczania i przygotowania do zawodu nauczycieli tak, aby w istotny sposób poprawić jakość edukacji.

- Jest też coś pozytywnego w "Dobrej zmianie": Z uznaniem można przyjąć propozycję wsparcia metodycznego dla nauczycieli i zwiększenie liczby doradców. Jednak, żeby nie było zbyt słodko dolewa się nieco goryczy stwierdzeniem: "Silny akcent położono natomiast na funkcję nadzorczą kuratoriów i kontrolę szkół oraz nauczycieli przy jednoczesnym osłabieniu roli ewaluacji. Jest to krok wstecz wobec wypracowanych wcześniej dobrych praktyk, ponieważ buduje poczucie ograniczonego zaufania. W szkołach pojawili się "objazdowi nauczyciele", zatrudniani na "kawałki" etatu, co niszczy jakość procesu kształcenia i wychowania.

- Organizację pracy szkół cechował z początku roku szkolnego chaos i zamieszanie związane z trudnościami zatrudniania /zwalnia nauczycieli, dostosowania oddziałów do nowych przedmiotów kształcenia i brakiem (re-)finansowania wielu gminom koniecznych inwestycji i remontów.

Rzecz jasna, redaktorzy zastrzegają się we wstępie, bo podsumowania w tej publikacji nie znajdziemy, że:

"Reformy, szczególnie te o systemowym charakterze, można rzetelnie oceniać dopiero po okresie, gdy znane są jej długofalowe skutki, zwłaszcza te nieprzewidziane przez decydentów. Dokonując oceny reformy na etapie przyjęcia określonych regulacji przyjęliśmy założenie, że jest to ocena wyłącznie danego etapu dłuższego procesu, która może ulec zmianie w toku dalszego rozwoju wydarzeń."

Jaki Klub, taka ekspertyza. Nic dziwnego, że w MEN mogli ją wyrzucić do kosza, co wcale nie zmienia zasadności zawartych w niej tez. Tak to już bywa z subiektywnymi opiniami i ocenami.