26 lutego 2018

Dlaczego studenci psychologii boją się zajęć ze statystyki i metodologii badań?




Na to pytanie nie znajdziemy jeszcze odpowiedzi, jeżeli interesują nas postawy polskich studentów wobec powyższej kwestii. Maria Flakus i Maria Chełkowska-Zacharewicz z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Śląskiego dopiero pracują nad adaptacją narzędzia diagnostycznego, za pomocą którego zamierzają zmierzyć postawy wobec statystyki oraz badań naukowych naszej młodzieży. Pani M. Flakus ma za sobą analizę literatury przedmiotu, bowiem dokonała przeglądu literatury związanej z istniejącymi już wynikami badań dotyczących kształcenia przyszłych psychologów w zakresie przedmiotów związanych z metodologią badań naukowych oraz metodami badań statystycznych. Tekst na ten temat znajdziemy w najnowszym numerze kwartalnika "Edukacja" (2017 nr 4), który jest też dostępny online.

W związku z tym, że autorki adaptują narzędzie diagnostyczne autorstwa Papanastasiou sensowne jest zastanowienie się nad następującym wnioskiem tej uczonej z jej badań (2014): (...) studenci miewają tendencję do mylnego utożsamiania przedmiotów stricte metodologicznych ze statystyką. Prowadzi to do przekonania, że brak umiejętności matematyczno-statystycznych (związanych zwłaszcza z ilościową analizą danych) uczyni niemożliwym uzyskiwanie pozytywnych ocen na kursach poświęconych prowadzeniu badań naukowych Można przypuszczać, że lęk związany z kontekstem planowania i przeprowadzania badań empirycznych może wynikać z wykształconej wcześniej postawy wobec statystyki". (s. 77)

Skoro studiujący psychologię mają z tym problem, to co dopiero mówić o pedagogach. W czasie moich studiów obowiązkowe były ćwiczenia z "metod badań statystycznych", dzięki czemu każdy absolwent mógł w ramach podjętej pracy naukowo-badawczej dokonać wyboru paradygmatu badawczego, gdyż uzyskiwał wiedzę także z metodologii badań jakościowych. Przypuszczam, że systemowa "bolonizacja" kształcenia pedagogów z podziałem na studia I stopnia - zawodowe i II stopnia - uzupełniające doprowadziła do wyeliminowania statystyki z programów kształcenia. Na studiach I stopnia okazuje się, że zajęcia ze statystyki są zbyteczne jako zbyt trudne. Absolwenci mają być przygotowani do realizowania praktycznych rozwiązań, wdrażania już obowiązujących metodyk kształcenia, wychowania, opieki czy resocjalizacji zgodnie z postulowanym przez władze modusem "dobrych praktyk".

Już na wejściu popełnia się kardynalny błąd w kryteriach przyjęć na studia pedagogiczne pomijając wyniki egzaminu maturalnego z matematyki! To sprawia, że środowisko pedagogiczne i nauczycielskie po kierunkach humanistycznych nie jest zdolne do krytycznego analizowania wyników badań krajowych i międzynarodowych, które dotyczą uwarunkowań kształcenia i osiągnięć szkolnych uczniów. Nie rozumieją polityków, którzy w celach propagandowych serwują społeczeństwu wyniki pseudodiagnoz czy badań opinii publicznej jako rzekomo odpowiadające rzeczywistości, gdyż nie są zdolni krytycznie analizować przedstawiane w debatach publicznych rezultaty sondaży diagnostycznych czy nawet wyników międzynarodowych badań porównawczych nastolatków.

Tymczasem M. Flakus relacjonując wyniki badań zagranicznych postaw studentów wobec statystyki pisze: "Badania pokazują, że im lepsze były wczesne doświadczenia związane z nauką matematyki i statystyki, oraz im lepsza była ocena nauczycieli na wczesnych etapach edukacji, tym lepsze jest nastawienie uczniów i studentów. (...) Związek między wyższym poziomem lęku przed matematyką a niższym poziomem rozwiązywania zadań wymagających zaangażowania umiejętności matematycznych można zaobserwować u uczniów już w pierwszych latach nauki w szkole" (s. 80)

Autorka nie czyta literatury pedagogicznej, toteż przywołuje zagranicznych badaczy, co nie najlepiej świadczy o jej warsztacie badawczym. Co jak co, ale badania w zakresie edukacji matematycznej już wśród dzieci w wieku przedszkolnym od kilkudziesięciu lat prowadzi prof. dr hab. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, więc byłoby dobrze, żeby psycholodzy zaczęli rozglądać się także w rodzimej literaturze naukowej, gdyż wnioski z niej płynące są bardziej znaczące ze względu na kontekst kulturowy i aksjonormatywny.

Zupełnie nie przekonuje pani M. Flakus przywoływaniem założeń badawczych (bo wyników w ogóle nie przywołuje) w zakresie doszukiwania się "związku między wyższym poziomem lęku przed matematyką a niższym poziomem rozwiązywania zadań wymagających zaangażowania umiejętności matematycznych (...) u uczniów już w pierwszych latach nauki w szkole" , bowiem sięga do prac George'a i Kaplana, Astone'a i McLanahana, Epstein i Carrasquillo itd., które akurat w tym przypadku są najmniej przydatne i wiarygodne. Dotyczą bowiem czynników środowiskowych, głównie środowiska rodzinnego, rówieśniczego oraz kultury szkoły, a te są zdecydowanie odmienne ze względu na inne warunki ustrojowe, socjalne, ekonomiczne i kulturowe naszego społeczeństwa. Autorka źle tłumaczy obce teksty myląc istotność nauki (ba, nawet postawy wobec nauki) z istotą uczenia się. Tu powinna jednak dokształcić się pedagogicznie, jeśli rzeczywiście chce badać predyktory osiągnięć akademickich studentów psychologii. Postawy wobec badan naukowych nie są bowiem tożsame z postawami wobec uczenia się.

Tego typu badania psycholodzy powinni prowadzić wspólnie z pedagogami, bo przecież to, jakie psycholodzy czy studenci innych kierunków nauk społecznych mają kompetencje metodologiczne zależy nie tylko od ich lęków, uprzedzeń czy nawet środowiskowych zmiennych, ale w dużej mierze od jakości kształcenia akademickiego. Nie jest bez znaczenia to, kto edukuje młodzież, jakie ma kompetencje, czy sam prowadził badania w każdym z paradygmatów i jakie przekazuje treści oraz jak kształci ich kompetencje. Skupienie się tylko i wyłącznie na diagnozie postaw niczego nie wyjaśnia, ani też niczego nie zmienia. Szkoda zatem na to pary i kasy.