31 stycznia 2018

Kultura szkoły: Czym ona jest? Jak ją badać i o niej pisać?















Przed nami XXXII Letnia Szkoła Młodych Pedagogów organizowana przez Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Kierownikiem naukowym po raz dwudziesty piąty jest prof. zw. dr hab. Maria Dudzikowa, zaś tegorocznym gospodarzem Wydział Pedagogiki, Psychologii i Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego na czele z Dziekanem prof. UZ dr hab. Markiem Furmankiem. LSMP odbędzie się w dniach 17 – 22 września 2018 roku w Hotelu Leśnik, w malowniczym Łagowie Lubuskim nazywanym Perłą Ziemi Lubuskiej.


Celem Letnich Szkół jest wspieranie i stymulowanie rozwoju naukowego młodych pedagogów, w ramach którego tworzone są okazje do uzupełniania i pogłębiania wiedzy, bogacenia własnego warsztatu badawczego, a także możliwości debiutów naukowych oraz promowania najzdolniejszych. Ważne jest również tworzenie warunków sprzyjających autentycznej integracji środowiska, pracy w dobrej atmosferze i zacieśnianiu więzi międzypokoleniowych. Zajęcia odbywają się w kilku, wypróbowanych już formach, a więc poprzez wykłady, dyskusje panelowe, warsztaty i prezentacje naukowe zaproszonych gości – autorytetów w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, rozmowy i konsultacje z nimi, problemowe seminaria w małych grupach, wizyty studyjne w szkołach, wystąpienia i prezentacje dorobku młodej kadry pedagogicznej.

Specyfikę tegorocznej Letniej Szkoły Młodych Pedagogów nada jej temat: „Kultura szkoły: Czym ona jest? Jak ją badać i o niej pisać?"

Interesuje nas szkoła jako instytucja umiejscowiona w określonej kulturze i jednocześnie stanowiąca swoistą kulturę, w której jest zanurzona i którą tworzy wspólnota szkolna. Chodzi o interdyscyplinarną diagnozę szkoły jako organizacji, w której odzwierciedla się to, co niesie jej otoczenie, a więc zjawiska i procesy pochodzące z zewnątrz, ale też organizacji, która stanowi określony zespół wartości, tradycji, dążeń, przekonań, postaw, które są jej istotą i jednocześnie decydują o jej społecznym klimacie, a co za tym idzie – warunkach i relacjach w niej doświadczanych, a więc tym, co jest wewnątrz.

Problematykę tę będziemy uszczegóławiać wokół następujących, podstawowych zagadnień:

1) Dwie opcje teoretyczne badania kultury szkoły (jako zasób i jako proces) i co z nich wynika dla epistemologii i metodologii oglądu codzienności szkolnej?

2) Jak opisywać, analizować, interpretować sceny i zdarzenia z życia szkolnej codzienności?

Poziom konferencji gwarantuje dobór kompetentnych merytorycznie gości i tematyka ich wystąpień. Oto alfabetyczna lista referentów i tytuły (robocze) ich wykładów:



dr hab. Bochno Ewa, prof. UZ, Kultura szkoły jako dobra wspólne. Konieczność - możliwość

prof. zw. dr hab. Czerepaniak- Walczak Maria, Emancypacja codzienności szkolnej i przez codzienność

dr Doliński Artur, Liceum Alter ego. Szkoła oparta na budowaniu zaangażowania

prof. dr hab. Fatyga Barbara, Sposób rozumienia kultury jako kontekst stylu życia

dr hab. Gołębniak Bogusława Dorota, prof. Collegium Da Vinci, Badania kultury nauczania. Co z normatywnością?

prof. dr hab. Klus-Stańska Dorota, O barierach zmiany kultury szkoły

dr hab. Kwiatkowski Mariusz, prof. UZ, "Żywe pomosty" pod presją izolacjonizmu. Zarys koncepcji

prof. dr hab. Kwieciński Zbigniew, Splątanie sfery publicznej i edukacji. Z perspektywy pedagogiki emancypacyjnej i krytycznej

prof. dr hab. Limont Wiesława, Kultura szkoły uczniów wybitnie zdolnych

prof. dr hab. Łukaszewicz Ryszard, Wrocławska Szkoła Przyszłości - Ścieżka praktykowania marzeń - Ku trafnej utopii

dr Markowska-Manista Urszula, Kolonialne i postkolonialne kultury szkoły w Afryce środkowej. Z badań terenowych

Michalak Marek, Rzecznik Praw Dziecka, Obraz kultury współczesnej szkoły w świetle listów do Rzecznika Praw Dziecka. Perspektywa korczakowska

prof. dr hab. Nalaskowski Aleksander, Budowanie kultury szkoły na przykładzie Szkoły Laboratorium w Toruniu. Z doświadczeń założyciela i dyrektora

dr hab. Nowosad Inetta, prof. UZ, Geneza i główne nurty badań nad kulturą szkolną

prof. dr hab. Przyborowska Beata, (panel), Kultura szkoły sukcesu. Blaski i cienie na przykładzie GiTA Toruń

dr Starczewska Krystyna, Specyfika kultury I Społecznego Liceum przy ul. Bednarskiej w Warszawie

prof. dr hab. Śliwerski Bogusław, Szkolne innowacje w kontekście polityki oświatowej w Polsce po roku 1989


Ponadto odbędą się warsztaty:
• dr Jędryczkowski Jacek, YouTube Analytics jako narzędzie badawcze pedagoga
• dr Krzychała Sławomir, Kultura szkoły w indywidualnym i kolektywnym doświadczeniu nauczycieli – pytania metodologiczne
• dr Mianowska Edyta, Dane w zasięgu ręki. O bazach danych w Internecie
• dr hab. Nowak-Łojewska Agnieszka, prof. UG, Fenomenografia jako strategia badań jakościowych
• dr Sawicki Krzysztof, Nowe technologie badania kultury
• dr Świetlikowska Jolanta, Redakcja tekstu naukowego
• dr Wagner Jarosław, Kształcenie na odległość – narzędzia wspierające
• dr Zamorska Beata, Potencjał zmiany kultury szkoły w badaniach interwencyjnych

Bliższe informacje dotyczące XXXII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów podamy w kolejnym komunikacie. Aktualizujemy je również na stronie internetowej: http://www.lsmp.wpps.uz.zgora.pl/ (dostępny jest już formularz zgłoszeniowy). Informujemy, że przewidywany koszt uczestnictwa (zakwaterowanie, wyżywienie, materiały) w Szkole wynosić będzie około 950 zł.

W razie pytań prosimy o kontakt: Ewa Bochno, tel.: 691 33 55 65; mail: E.Bochno@ips.uz.zgora.pl

Warto pamiętać, że udział w SZKOLE może być uwzględniony w projektach naukowo-badawczych, kiedy występujemy w ramach konkursów o środki finansowe. Zachęcam do udziału w LETNIEJ SZKOLE MŁODYCH PEDAGOGÓW KNP PAN, bo takiej szkoły nie ma nigdzie indziej.


30 stycznia 2018

Obywatele dla Edukacji a partie polityczne dla siebie


Lepiej późno niż wcale. Dobrze się stało, że powstał w sieci jakiś ruch społeczny upominający się o to, by wyjąć edukację spod partyjnych wojen polsko-polskich, gdyż ta dziedzina sfery publicznej nie powinna być zawłaszczana przez rządzących. EDUKACJA musi być dobrem wspólnym, a nie "tortem z wisienkami" dla zwycięskiej partii politycznej, która obsadza zbędne dla jakości procesu kształcenia i wychowania publicznego urzędy "swoimi" poplecznikami i członkami oraz deformuje ustrój szkolny i jego dydaktykę posunięciami pedagogicznych ignorantów.

W pełni zgadzam się tylko z częścią internetowej petycji, w której anonimowi twórcy piszą o konieczności przygotowania polityki edukacyjnej w perspektywie wieloletniej, a wykraczającej ponad podziały partyjne, we współpracy z obywatelami, samorządami, organizacjami pozarządowymi i związkami zawodowymi. Niestety, błędem oraz naiwnością i normatywnym pustosłowiem jest skierowanie treści poniższego apelu do władz partii rządzącej, koalicyjnej i opozycyjnych. To tak, jakby apelować do wilka, by nie zaglądał do kurnika.

Oto treść tej petycji:


Adresat/Adresaci petycji: Partie polityczne

My, Obywatele, apelujemy do wszystkich partii politycznych, parlamentarnych i pozaparlamentarnych, o zgodne współdziałanie w dziedzinie oświaty. W minionym ćwierćwieczu problemy polskiej oświaty stały się narzędziami w walce politycznej, w której interesy partyjne przesłoniły interesy najmłodszego pokolenia obywateli – uczniów, ale także ich rodziców, nauczycieli i dyrektorów szkół. Czas wolnej Polski pokazuje fiasko partyjnej polityki edukacyjnej.

Polską racją stanu jest tworzenie polityki edukacyjnej w perspektywie wieloletniej, ponad podziałami partyjnymi, we współpracy z obywatelami, samorządami, organizacjami pozarządowymi i związkami zawodowymi. Taka współpraca jest w stanie zapewnić trwały, stabilny rozwój i dobrą jakość edukacji w polskich szkołach. Zwracamy się do wszystkich partii politycznych: porozumcie się i zorganizujcie wspólnie ponadpartyjną konferencję na temat stanu i przyszłości edukacji szkolnej. Tego rodzaju spotkanie poprzemy i jesteśmy gotowi wziąć w nim aktywny udział.

Sejm jest bardzo dobrym miejscem do debaty o oświacie, pod warunkiem, że będzie to spotkanie wszystkich partii z przedstawicielami różnorodnych organizacji i instytucji działających w obszarze edukacji.

Edukacja jest kluczową, strategiczną inwestycją społeczną i narodową, dlatego nie może przechodzić z rąk jednej partii do drugiej jako łup powyborczy. Wymaga ona działań głęboko przemyślanych, dalekosiężnych, elastycznych, wielowymiarowych i związanych z ważeniem kosztów i korzyści. Ponadpartyjna wizja i wspólne określenie celów i sposobów ich realizacji w perspektywie pokoleń, na kolejne dziesięciolecia pozwoliłaby na realizację uwzględniającą kierunek zmian dostosowany do potrzeb rozwoju uczniów, zmian na rynku pracy i wymagań XXI wieku. Ponadpartyjna wizja edukacji byłaby realizowana zgodnie z planem i na bieżąco dostosowywana, bez względu na rządzącą partię polityczną.

Dla właściwego i skutecznego rozwoju systemu edukacji niezbędne jest wspólne ustalenie priorytetów przez wszystkie strony w debacie publicznej. Niezbędne jest wprowadzanie procedur wdrażania nowych rozwiązań w szkole, sprawdzonych w programach pilotażowych i dopiero potem konsekwentnie upowszechnianych w atmosferze zgody i porozumienia narodowego. Niezbędne jest jawne i uczciwe liczenie środków przeznaczanych na edukację i wspólne podejmowanie decyzji co do sposobu ich wydawania. Warunkiem dobrej edukacji jest zgoda i aktywność wszystkich uczestników procesu edukacji.

Zgodnie z konstytucyjną zasadą pomocniczości, ogólnopolska polityka edukacyjna powinna być budowana na fundamencie różnorodnych gminnych i powiatowych polityk edukacyjnych uwzględniających lokalną sytuację ekonomiczną. Wskazane jest, aby w sposób szczególny wspierane były najsłabsze samorządy terytorialne. Powinniśmy tworzyć nową kulturę dialogu i nowe formy debatowania o edukacji dzieci i młodzieży.

Niezwykle ważny jest więc udział w tej debacie: samorządów terytorialnych – bezpośrednio odpowiadających za edukację jako organów prowadzących szkoły publiczne i zobowiązanych do współpracy z innymi organami prowadzącymi szkoły i przedszkola. Równie ważny byłby udział w tej debacie pozostałych stron zainteresowanych edukacją: nauczycieli, uczniów, rodziców, organizacji pozarządowych, naukowców, ekspertów, związkowców.

Dla wspólnego dobra Polaków apelujemy do wszystkich o porozumienie dla edukacji. Obywatele dla Edukacji


To oczywiste, że opozycja teraz będzie ZA poparciem tej petycji, podczas gdy koalicja rządząca będzie ją wyśmiewać lub przeciwstawiać jej propagandowo skrojoną wykładnię dotychczasowych sukcesów władzy, a szczególnie resortu edukacji. Poniższej treści petycja ma złego adresata, gdyż są nim partie polityczne. Otóż właściwym adresatem takiej petycji powinien być SUWEREN, czyli OBYWATELE i to w momencie, kiedy zostaną poproszeni o udanie się do urn wyborczych, by wybrać parlament kolejnej kadencji.

Okres przed wyborami samorządowymi będzie dobrym testem dla partii politycznych garnących się do zawłaszczenia samorządów, by dzięki edukacji realizować przeciwsprawcze dla dzieci i młodzieży partyjne interesy. Polska nie osiągnęła statusu demokracji skonsolidowanej pozostawiając i podtrzymując politykę oświatową na najniższym jej stopniu, jaki jest manipulacja, inżynieria społeczno-polityczna. Kolejni ministrowie prowadzą de facto grę przeciwko młodym pokoleniom, by po sprawdzeniu się w politycznej grze udać się do Parlamentu Europejskiego. Po co mieliby "spijać - przysłowiowe piwo, które nam nawarzyli", skoro wolą spijać piwo w Brukseli. Rodzice zaś uczącego się pokolenia pozostaną z jego problemami, troskami. Może SUWEREN wreszcie oprzytomnieje!

Może SUWEREN wreszcie zrozumie, o co toczy się gra zamykania polskiej edukacji w klatce centralistycznego ustroju z parawanem ochronnym dla jego nadzorców.

29 stycznia 2018

Wyższe szkoły patologii



Od lat piszę w blogu o nieuczciwych praktykach niektórych założycieli i/lub kwestorów wyższych szkół prywatnych tzw. "wsp", którzy potraktowali studentów i nauczycieli akademickich jak "dojną krowę" do wyciśnięcia z nich dla siebie zysków. Co gorsza, nawet te niepubliczne szkoły, które były na dobrej drodze do akademickiego rozwoju i prowadzenia uczciwej rywalizacji z wieloma - jakże słabymi - wyższymi szkołami państwowymi, w wyniku radykalnego spadku studiujących zaczęły przekształcać swoje statuty w taki sposób, by przejąć opłacony przez tysiące studiujących majątek na własność. Kryzys zawsze odsłania moralne dno niektórych postaci i to bez względu na to, czy mają wykształcenie a nawet stopnie naukowe.

W sieci pojawił się zatem nowy portal pod nazwą: "OPINIE O UCZELNIACH", który publikuje opinie studentów i pracowników wyższych szkół patologicznych w Polsce podtrzymywanych zresztą przez prawo o szkolnictwie wyższym ustanowione i aktualizowane także w projekcie nowej Ustawy 2.0 w ich interesie. O czym możemy przeczytać pod tym adresem? Zacytuję kilak wpisów:

- Kanclerz obiecywał, że już dawno zapłaci za wykłady. Trzy lata czekania to chyba dość. Ja już straciłam cierpliwość. Myślę, że tu może pomóc tylko telewizja, bo inaczej z własnej woli nie zapłacą. Chętnie przyłączę się do grupy poszkodowanych wykładowców (24.01.2018);

- Szkoła nie płaci wykładowcom od wielu miesięcy. Okres ten zaczyna się przeciągać w lata. Brak kontaktu ze strony szkoły. Nikt nic nie wie. Odradzam podejmowanie współpracy z tą katolicką szkołą.(28.11.2017);

- Szanowni Państwo, Drodzy Studenci. Pragnę napisać parę faktów na temat Szkoły im. Bogdana Jańskiego: Od ponad roku nie otrzymałem wynagrodzenia, Pan Kanclerz nadal tylko tłumaczy że nie może nic zapłacić a warszawskie Sądy przerzucają się pozwem, żaden nie chce się podjąć przyjęcia pozwu. To są jakieś żarty. To trwa ponad rok, a gdzie jeszcze jest czas na czynności komornicze? Wyegzekwowanie należności? Drodzy Państwo, odradzam pracę na tej uczelni gdyż wynagrodzenie otrzymacie za kilka lat lub nie otrzymacie wcale gdy sprawa ulegnie przedawnieniu a tego dowodem jest opieszałość Sądów w Warszawie. Drodzy Studenci ta katolicka uczelnia okrada z godności mnie jako człowieka, oszukuje i okłamuje. Jeśli chcecie mieć dyplom takiej uczelni, o takiej reputacji i opinii to wybór i decyzja należy do Państwa. Drodzy Wykładowcy podejmując współpracę ze Szkołą im. Bogdana Jańskiego podejmujecie pracę bez wynagrodzenia lub wolontariat. Pozdrawiam wszystkich, życzę powodzenia w dochodzeniu płatności wynagrodzenia przed Sądami. (...) (17.10.2017);

Przede wszystkim dowiemy się, a mam nadzieję, że zwiększy się liczba faktów na ten temat, że już od dłuższego czasu, nawet od roku, w niektórych WSP nie płaci się nauczycielom akademickim za wykonana przez nich pracę dydaktyczną. Czy w tej sytuacji nie powinno być wszczynane z urzędu śledztwo a winni ewidentnego "złodziejstwa" właściciele nie powinni być osądzeni? Czy nadal będzie w Polsce prowadzona rabunkowa działalność prowadzących takie patologiczne szkoły wyższe na akademikach? Dlaczego Ministerstwo nie monitoruje tych zdarzeń i nie podejmuje wraz z Polską Komisją Akredytacyjną skutecznych działań kontrolnych?

O jednej z takich "szkółek wyższych" pisze studentka:

- Jeżeli chcesz stracić 30 tys. zł. i niczego się nie nauczyć....to jest to! Zero organizacji, ta szkoła upada. (26.01.2018)


Dlaczego PKA i MNiSW mając wiedzę o prowadzonej kontroli skarbowej i pozwach nauczycieli akademickich w Sądach Pracy tolerują takie pseudobiznesowe szkółki wyrażając zgodę na otwieranie pod inną nazwą w tym samym miejscu (gmachu) rzekomo innej szkoły, ale prowadzoną przez tych samych właścicieli czy członków ich rodzin? Może minister J. Gowin podejmie jednak skuteczne działania także w swoim środowisku nadzorczym, by zaprzestano tak nieuczciwych praktyk pod szyldem "szkoła wyższa".

28 stycznia 2018

Falstart wiceprezydenta Łodzi



Jednak mają rację krytycy projektu Ustawy 2.0 powstałego w gmachu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, rzekomo w całości będącej (po-)tworem środowiska akademickiego, że uczelnie państwowe tracą swoją autonomię. Wiceprezydent miasta Łodzi Tomasz Trela z Sojuszu Lewicy Demokratycznej (wiceprzewodniczący Zarządu Krajowego SLD) chyba tak przebiera nóżkami, by znaleźć się radzie nadzorczej, że ośmielił się w czasie spotkania z radnymi swojego klubu poinformować ich o likwidacji czterech wydziałów na Uniwersytecie Łódzkim i czterech na Politechnice Łódzkiej. Skąd on o tym wie? Czy rzeczywiście ze zrozumieniem przeczytał projekt Ustawy 2.0?

Jak stwierdził: "Wydziały upadną, bo stracą uprawnienia do doktoryzowania, habilitacji i prowadzenia studiów magisterskich". (Czy Trela słusznie straszy łódzkie uczelnie Gowinem? Dziennik Łódzki 2018 nr 22, s. 03)

Redaktor "Dziennika Łódzkiego" - Maciej Kałach - pisząc o tym wydarzeniu politycznym zwrócił się do rzecznika prasowego UŁ z zapytaniem, co władze tej uczelni sądzą o stanowisku wiceprezydenta miasta. Ten zaś przekazał oświadczenie, że "(...)do czasu, gdy projekt ustawy nie przyjmie ostatecznej formy, władze Uniwersytetu Łódzkiego nie będą wypowiadać się na temat treści jej zapisów". To zdumiewające, bowiem Senat UŁ przyjął bardzo wyraźne i stanowczo sprzeciwiające się temu projektowi stanowisko w ub. roku.

Czyżby zaczęły się podchody partyjnych samorządowców o znalezienie dla siebie miejsca w akademickim środowisku? W takim razie mam nadzieję, że zarówno studenci, jak i pracownicy UŁ nie będą popierać SLD w wyborach samorządowych, skoro obecny wiceprezydent, o którym prasa pisała cztery lata temu, że jego środowisko partyjne zainstalowało w Wydziale Edukacji esbeka na nadzorczym stanowisku, nie będzie decydował o losach tej Uczelni. Mam nadzieję, że nauka będzie wolna od partyjniackich interesów.

27 stycznia 2018

Jubileusz Profesora Stefana M. Kwiatkowskiego


W dniu wczorajszym - 26 stycznia 2018 r. - miała miejsce w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie dostojna uroczystość z okazji 70.rocznicy urodzin Profesora Stefana Michała Kwiatkowskiego, Rektora Akademii, wiceprzewodniczącego Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, wiceprzewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie, kierownika Zespołu Pedagogiki Pracy przy KNP PAN, itd.

Mógłbym wymieniać wiele jeszcze znaczących ról w środowisku akademickim oraz oświatowym Jubilata, ale i tak nie byłbym w stanie uczynić tego lepiej od wygłaszającego laudację - prof. Zygmunta Wiatrowskiego. Dziewięćdziesięcioletni nestor i klasyk polskiej pedagogiki pracy, Mistrz wielu pokoleń nauczycieli kształcenia zawodowego, kandydatów do zawodu pedagoga, promotor licznych rozpraw doktorskich i recenzent habilitacji oraz wniosków profesorskich - złożył jako pierwszy nadzwyczajny ukłon Dostojnemu Jubilatowi. Była to niewątpliwie wzruszająca chwila dla obu tegorocznych Jubilatów, jakiej życzyć można kolejnym pokoleniom Uczonych.


W swojej laudacji prof. Z. Wiatrowski scharakteryzował pięć etapów rozwoju naukowego Jubilata na Jego drodze do powszechnie uznanej kariery naukowej, którą potwierdzają znakomite osiągnięcia:
- 1975 - uzyskanie stopnia doktora na Wydziale Nauk Elektrycznych Politechniki Warszawskiej;

- 1989 - uzyskanie stopnia doktora habilitowanego na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Humboldta w Berlinie;

- 1994 - uzyskanie tytułu naukowego profesora;

- 2010 - nadanie przez Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie tytułu Doktora honoris causa;

- 2017 - nadanie przez Narodowy Uniwersytet Pedagogiczny im. M. P. Dragomanowa w Kijowie tytułu Doktora honoris causa.

Zainteresowanych bogatą twórczością naukową, osiągnięciami dydaktycznymi i organizacyjnymi Profesora odsyłam do wydanego na wczorajszą okoliczność monografii zbiorowej pod redakcją profesorów APS: Urszuli Jeruszki, Jana Łaszczyka, Barbary Marcinkowskiej i Franciszka Szloska pt. "NAUKA - EDUKACJA - PRACA". Jak piszą redaktorzy liczącego ponad 620 stron tomu, w pierwszej części znajdują się teksty jubileuszowe, o walorach osobistych i osiągnięciach zawodowych Jubilata.

"W drugiej części znalazły się opracowania o swoistych problemach nauk społecznych. Są one zawsze ważne dla weryfikacji tożsamości poszczególnych nauk społecznych, zwłaszcza w sytuacji, gdy zmienia się ich podłoże w skali lokalnej i globalnej (...). Część trzecia skupia opracowania o znaczeniu prawnych i systemowych aspektów edukacji, zwłaszcza dla edukacji formalnej.(...) Prezentowaną publikacją chcemy podkreślić wartość naukowego trudu, jaki przez wiele dziesięcioleci był udziałem dostojnego Jubilata."


Uroczystość prowadziła w pięknej stylistyce Kierownik Zakładu Wychowania Muzycznego i Literackiego APS - dr Ewa Lewandowska-Tarasiuk, zaś adresom, wspomnieniom, wyrazom wdzięczności nie było końca, gdyż przyjechali z całego kraju, z niemalże wszystkich uczelni publicznych i niektórych niepublicznych zarówno rektorzy, dziekani, dyrektorzy instytutów i kierownicy katedr, współpracownicy Jubilata, wypromowani przez Niego doktorzy, docenieni recenzjami prof. S.M. Kwiatkowskiego w ich własnych awansach samodzielni pracownicy nauki, przyjaciele, znajomi, nauczyciele, a nade wszystko także członkowie Rodziny. Nie zabrakło też artystycznego akcentu.


W imieniu władz Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN oraz własnym skierowałem do Dostojnego Jubilata najserdeczniejsze życzenia z okazji 70-lecia urodzin. Tego rodzaju podsumowanie dekad własnej, jakże znaczącej dla polskiej pedagogiki pracy, andragogiki, pedeutologii i teorii kształcenia zawodowego twórczości naukowo-badawczej, dydaktycznej i zaangażowania w kształcenie młodych kadr stało się znakomitą okazją do przekazania wyrazów naszego uznania i szacunku.

Podziękowałem Profesorowi za dar naukowego mistrzostwa oraz szlachetnej postawy wobec różnych trudności w toku realizowanych zadań akademickich i wspieranie przez Niego przedstawicieli kilku pokoleń w działaniach na rzecz wysokich standardów polskiej pedagogiki, za kierowanie Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN w bardzo trudnym i bolesnym egzystencjalnie okresie życia, za odpowiedzialną i niezwykle rzetelną pracę ekspercką w Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, za przychylność w kreowaniu międzynarodowych i ogólnopolskich konferencji naukowych, zespołów badawczych czy reprezentowanie środowiska akademickiej pedagogiki w polityce oświatowej, szkolnictwa wyższego i nauki czy we współpracy z władzami kraju.


Wszyscy podkreślali - zapewne z życzliwą zazdrością - znakomitą kondycję Jubilata, którego wielostronna aktywność, ogromne poczucie humoru, pracowitość, dystans do siebie i wyjątkowa witalność zaprzeczają osiągniętemu wiekowi życia. Mogliśmy wyrazić życzenie, by nadal dzielił się z nami swoją mądrością traktując wczorajszą uroczystość jako jedno z biograficznych wydarzeń, które pozwalają spojrzeć wstecz na własne dokonania. Wszyscy zgromadzeni także mieli dzięki temu okazję do autorefleksji, wspomnień, spotkań z własnymi uczniami i współpracownikami, sojusznikami zmagań z naukową myślą w teorii i praktyce naukowej oraz oświatowej.


Życzymy Drogiemu Jubilatowi dużo sił, pogody ducha i dalszej, twórczej OBECNOŚCI w środowisku polskiej pedagogiki, której tak mądrze służy swoim życiem i działalnością.


26 stycznia 2018

Komunikat Prezydium Centralnej Komisji to tylko komunikat


Alarmują akademicy z nauk humanistycznych i społecznych, że na stronie Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów pojawił się KOMUNIKAT o następującej treści:


Komunikat w sprawie analizy bibliometrycznej kandydatów do habilitacji i tytułu profesora.

Prezydium Centralnej Komisji, na wniosek Sekcji Nauk Medycznych, postanowiło zwrócić się do jednostek naukowych działających w dziedzinie nauk medycznych, farmaceutycznych oraz nauk o kulturze fizycznej, przeprowadzających postępowania o nadanie stopnia doktora habilitowanego albo tytułu profesora, o dołączanie do dokumentacji każdego postępowania szczegółowej analizy bibliometrycznej publikacji kandydata do habilitacji lub tytułu profesora (wg załączonego wzoru).

Analiza bibliometryczna powinna być opracowana przez Dział Informacji Naukowej albo odpowiednią jednostkę Uczelni lub Instytutu i podpisana przez osobę odpowiedzialną za jej sporządzenie.

Analizę należy dołączać do dokumentacji wniosków awansowych wszczętych po 1 stycznia 2009 r.

W chwili obecnej ( tzn. od 1.01.2018 r.) Centralna Komisja odstępuje od podawania wskaźnika Index Copernicus.


Warto zwrócić uwagę, że ów Komunikat został sformułowany na prośbę członków Sekcji Nauk Medycznych. Nie ma on tak dla członków tej Sekcji, jak i postępowań w tej dziedzinie nauk, bo w pozostałych to już absolutnie nie, prawnego uzasadnienia w kategoriach jakiegokolwiek wymagania. Jak członkowie tej Sekcji chcą, żeby im doktorzy i doktorzy habilitowani wypełniali załączony formularz, to jest to ich jedynie prośba. Nic z niej jednak nie wynika dla członków sekcji, w której mam zaszczyt pracować - Sekcji Nauk Humanistycznych i Społecznych.


Warto przestać wzajemnie się straszyć czy wspierać nonsensowny twór biurokratofilów, którzy zamiast czytać i oceniać pod względem jakościowym czyjeś osiągniecia naukowe (publikacje), chcą mieć jeszcze wskaźniki liczbowe. Te jednak nie są wymogiem prawnym w postępowaniach awansowych. Nie ma żadnych podstaw prawnych do posługiwania się tego typu wskaźnikami jako podstawą do rozstrzygania o tym, czy ktoś spełnia wymogi na stopień lub tytuł naukowy, czy też nie. Ministerstwo nie wydało bowiem liczbowych wskaźników, które normowałyby ten stan rzeczy. A komunikat jest tylko komunikatem, a nie normą prawną.

25 stycznia 2018

Światowy język i szpan



Otrzymałem z Uniwersytetu Preszowskiego tekst, który krąży wśród studentów i nauczycieli akademickich jako zachęcający do refleksji nad słownictwem, którym posługujemy się na co dzień. Tekst nie został opatrzony nazwiskiem autora, toteż tłumaczę go i zapisuję kursywą. Być może ktoś zna jego wersję w innym języku? Tu tłumaczenie jest z języka czeskiego.

"Rutynowo googlujemy, skypujemy, mailujemy, surfujemy po necie, uploadujemy i ściągamy aplikacje, remastrujemy, esemesujemy, chatujemy i blogujemy. Kto nie ma smartfona czy komórki to jest najzwyczajniej analfabetą, bez tabletu i facebooku jest outsiderem, a kto nie wie, czym jest instagram lub twitter, to tak, jakby go w ogóle nie było. Ilu masz dzisiaj like'ów w sieci, to tyle razy jesteś człowiekiem.

Ile osób dopuszczasz dziennie na swój profil ... Kiedyś ważny był twój polityczny profil, a dzisiaj głównym celem twojego życia jest zrobienie sobie z największym challengem ludzi selfie, jako best of, by zamieścić w sieci i zyskać jak najwięcej lajków oraz smajl'ów od swoich followers'ów.

Kto nie jest online i nie umie jeździć in-line na łyżwach, ten jest zerem, podobnie jak ten, kto nie ma własnej WEB-strony. To jest jeszcze gorsze niż być trash-youtooberem, houmersem, anorektykiem, stalkerem czy bulimikiem.

Kiedy ktoś pomyli termin hardware i software z hardporno i softporno, to nie przejmuje się tym z tego względu, że to, co dzisiaj widzimy w reklamowych spotach i piosenkarskich wideoklipach, jeszcze tak niedawno byłoby uznane za porno...

Kieszenie mamy wypełnione kartami SIM, w głowie zaś mamy PIN-y do kart płatniczych i kredytowych, gdyż płacenie cash‘em jest out. Innym level jest płatność bezdotykowa czy w internetowym banku. Współczesny słowny maglajs nie dotyczy, tylko technologii, gdyż w codziennym życiu czynimy rzeczy, które – gdybyśmy je opowiadali swojemu dwudziestoletniemu JA, to w ogóle nie rozumiałoby, o co tu go.

Przykładowo, nie kładziemy leczniczego opatrunku, ale tejpujemy (tape-plaster), nie kupujemy ubrań, ale outfity, nie troszczymy się o własny wizerunek, ale o look albo image, nie chodzimy do sklepu, ale do shoppu, shopping center, outletów, second-handów, hipermarketów, megastorów. Uwielbiane są także: teleshopping i e-shoppy oraz i-shoppy. Ważne, by nie kupić w nich fake tylko original. To jest must.

Nie uczęszczamy na kursy czy szkolenia, ale na workshopy, nie jesteśmy pracownikami, ale workholikami, nie jesteśmy wyczerpani, ale mamy syndrom burn-out, artyści nie mają pracowni, tylko show-roomy. Jedyni, którzy tego nie potrzebują, to sprejerzy, street-artist i outdoorowi performerzy, którzy mają showroom wszędzie openair.

W telewizji nie zabawiają nas piosenkarze i aktorzy, ale showmani, megastars i celebrits z dziedziny showbiznesu, a my śledzimy sitkomy, one-man show, stand-up-comedy, reality show. Remaki są w rankingu największej oglądalności number one. O nasze włosy i cerę nie troszczy się fryzjer, ale stylista i wizażysta, magicy fryzur, którzy wiedzą, co jest IN. Jak ich nie posłuchamy, to jesteśmy OUT.

Skóry nie nacieramy mleczkiem kosmetycznym, tylko aplikujemy bodymilk. Klasyczne salony piękności, w których pozwoliliśmy na to, by nas upiększono, zastąpiły już beauty-centra. Hitem jest permanentny make-up, lifting, botox, zaś detoks jest korzystnym evergreenem. Zmienia się też zakres profesji w społeczeństwie - kiedyś nieznani nam hakerzy dzisiaj są bardzo liczną grupą, która może nas całkowicie wyfuckować.

Nowością są kreatorzy, kouczowie i lektorzy czegokolwiek. Sekretarki zmieniono na asystentki, dyrektorów na menedżerów, kierowników na liderów, zespoły muzyczne mają swoich frontmenów, którzy są ubóstwiani przez teenagerów, albo stają się dla nich ikonami i idolami.

Jeszcze tak niedawno wyrzucaliśmy kasety VHS, by zastąpić je CD, a te zaś DVD ... no i teraz kopiujemy legalnie czy nielegalnie, stając się współczesnymi piratami ... Jak ktoś pali, to papierosy light, colę pijemy także light, damskie podpaski są ultra light. Ultralight są samolociki, toteż uważajcie, żeby się nie pomylić, gdyż podpaski są ze skrzydełkami. Czarownice nie latają na miotłach, gdyż występują w talkshow.

Zamiast klasycznego małżeństwa żyjemy raczej singl, gdyż nie ma czasu na neverending love story. Życie bez handsfree jest wykluczone, na pizzę czy cappucino chodzimy do pizzeri lub pubu, ważne, by jednak było tam wi-fi free zone i non smoker aerea. Nie odpoczywamy, ale relaksujemy się, nie zamawiamy biletów lotniczych, ale je bookujemy, najlepiej w grupie low cost. Wczasy kupujemy w systemie last moment lub w first minut, a przy tym muszą być all inclusive.

Nie naradzamy się, tylko konsultujemy, najczęściej z cioteczką Wikipedią lub stryjkiem Google. Nie mamy wiedzy i umiejętności, ale know-how (w czasach bezrobocia to i to best know-how jest do niczego). Dobrze jest mieć skuteczny życiowo feeling i self-couching, nie wolno nam stracić self- control i trzeba mieć wszystko zabezpieczone od strony prawnej.

Na drinka chodzimy do happy hours, żeby trochę zaoszczędzić money, a zamiast inteligentnej konwersacji z osobami wspólnie zajmującymi z nami stół gapimy się w displey inteligentnych telefonów. Jeśli w ogóle dojdzie do wymiany jakiejś informacji, to maksymalnie o tym, jakie jest hasło do wi-fi, jaką kto ma aplikację, na jakiej jest platformie i czy posiada najnowszego androida. Wyczendżujemy między sobą pendrivy, podłączymy się przez USB i wyślemy multimedialne wiadomości.

Zamiast wieczorku zorganizujemy party, w trakcie którego posłuchamy popu, haus, oldies - czy elektro. Didżeje wypełnią nasze uszy różnymi remakami. Wpakujemy w siebie finger food, bagietkę, sandwicha, tacos, burritos, hotdoga, churritos, burgera, popcorn, cheescaka, pannacottu. Kelnerki zaś są rozebrane odsłaniając klientom na swoim ciele body-painting. W końcu jesteśmy światowi."




24 stycznia 2018

Plebiscyt esemesowej Osobowości ROKU 2017


W czasach niszczenia autorytetów przez polityków i zatrudnianych przez nich hejterów, populistycznymi środkami poszukuje się osobowości, które przy tej okazji mogą zostać wyróżnione tytułem OSOBOWOŚĆ ROKU 2017 w wyniku zorganizowanego plebiscytu. Wygrywa ta osoba, która uzyska największe poparcie w plebiscycie jednej z ogólnopolskich gazet.

OSOBOWOŚCIĄ ROKU 2017 można zostać dzięki sms-om (koszt wysłania jednego=2,24, w tym VAT - oby był "szczelny") w jednej z czterech dziedzin:

1. „Osobowość Roku 2017 – Kultura”,

2. „Osobowość Roku 2017 - Działalność społeczna i charytatywna”,

3. „Osobowość Roku 2017 – Samorządność i społeczność lokalna” ,

4. „Osobowość Roku 2017 – Biznes”.

To jest bardzo dobry sondaż przed tegorocznymi wyborami samorządowymi, gdyż społeczności lokalne mogą dostrzec społeczników, osoby poświęcające się dla innych, działające bezinteresownie, charytatywnie, ale także najlepszych samorządowców. W tym ostatni przypadku zastanawiam się, czy aby nie zaczyna się już "ukryta" forma finansowania ich kampanii wyborczej.

Ciekawe, kto wymyślił te cztery kategorie? Dlaczego pominięto inne dziedziny aktywności osób na rzecz sfery publicznej, dobra wspólnego czy społeczeństwa? W gruncie rzeczy działalność społeczna i charytatywna jest bliska zaangażowaniu w zinstytucjonalizowanej samorządności czy działaniom na rzecz społeczności lokalnej.

W sferze biznesu pojawią się zapewne tylko takie OSOBOWOŚCI, które mogą być spokojne, że nie zawita do nich po ogłoszeniu wyników CBS, CBA, ABW czy Kontrola Skarbowa. Zapewne także ludzie profesjonalnej kultury, artyści, ale i animatorzy czy pracownicy domów kultury, bibliotek, usług kulturalnych itp. będą mogli mieć poczucie satysfakcji z dostrzeżenia ich aktywności twórczej i społeczno-kulturowej.

Interesujące mogą być wyniki tego plebiscytu, który jest prowadzony w trzech etapach:

a. Nominacje kandydatów (od 29.12.2017 r. od godziny 00:01 do 23.01.2018 r. do godz. 16:00);

b. Głosowanie w pierwszym, powiatowym etapie plebiscytu (od 12.01.2018 r. od godziny 12:00 do 6.02.2018 r. do godz. 21:00);

c. Głosowanie w drugim, wojewódzkim etapie plebiscytu (od 9.02.2018 r. od godziny 09:00 do 23.02.2018 r. do godz. 21:00).

Organizator zastrzega, iż Plebiscyt nie jest badaniem opinii publicznej, a podane wyniki odzwierciedlają wyłącznie ilość i treść wysłanych przez Głosujących odpowiedzi w formacie sms. Z uwagi na fakt, iż jeden Głosujący może wysłać więcej niż jedną odpowiedź, wyniki głosowania nie muszą odzwierciedlać obiektywnego zapatrywania społecznego na kwestie, których dotyczy Plebiscyt.

Zainteresowany uzyskaniem autopromocji w tym plebiscycie może zgłosić siebie samego! W tym jednak przypadku nie przysługuje mu prawo wycofania kandydatury z plebiscytu, jak się zorientuje, że nikt nie chciał wydać chociaż na jednego SMS-a. W sytuacji, kiedy jest on zgłaszany przez jakiegoś wnioskodawcę, a potem się wycofa z udziału w plebiscycie, to organizator nie zwróci glosującym kosztów za sms-y.

Jest jeszcze zastrzeżenie ze strony organizatora plebiscytu: "(...) uwzględniane będą jedynie głosy wysyłane za pomocą telefonu komórkowego za pośrednictwem sieci polskich operatorów telefonii komórkowej korzystających z polskich zasobów numeracji, w szczególności nie będą uwzględniane SMS wysyłane za pomocą bramek oraz komunikatorów internetowych, a także stacjonarnych aparatów telefonicznych, w tym aparatów telefonicznych przeznaczonych do użytku publicznego Internetu."

Nauczyciele akademiccy, którzy są związani własną aktywnością zawodową czy/i społeczną z jedną z czterech dziedzin - w sytuacji wygrania plebiscytu - mogą wykazać się odpowiednią nagrodą w postępowaniu habilitacyjnym czy na tytuł naukowy profesora. Ciekawe, kto będzie miał bogatszych głosujących. Uczestnik plebiscytu może bowiem oddać dowolną liczbę głosów, przy czym każdorazowe kolejne wysłanie SMS pod wskazany numer powoduje ponowne pobranie opłaty w wysokości 2,46 zł brutto. Nominowany wraz z rodziną, bliskimi, znajomymi, byle względnie bogatymi, może zabiegać o popierające go sms-owe głosy, ale i wysyłać je na siebie.

Nagrody dla zwycięzców poszczególnych etapów są następujące:

Nagrody w Plebiscycie

1. Zwycięzcy etapu powiatowego (I miejsce) w poszczególnych powiatach i kategoriach otrzymają pamiątkową statuetkę.

2. Laureaci etapu wojewódzkiego otrzymają następujące nagrody:

1. miejsce:

- elegancki dyplom na drewnie w etui

- weekendowy pobyt dla dwóch osób w hotelu

2. miejsce:

- elegancki dyplom na drewnie w etui

- weekendowy pobyt dla dwóch osób w pensjonacie

3 miejsce:

- elegancki dyplom na drewnie w etui

- weekendowy pobyt dla dwóch osób w pensjonacie.

No to, do telefonów! Zafundujmy elegancki dyplom i pobyt OSOBOWOŚCI w pensjonacie wraz z drugą osobą. Jak zabawa, to zabawa. Wysłałem już sms-y na dwóch kandydatów z dwóch różnych województw z nadzieją, że wygrają, a jak nawet nie dostaną nagrody, to chociaż o nich napiszą w gazecie i świat się o nich dowie.

23 stycznia 2018

Niektóre paradoksy kolejnej wersji projektu Ustawy 2.0


Wczoraj miała miejsce prezentacja projektu ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”. "699 dni – tyle trwały przygotowania projektu ustawy mającej zmienić oblicze polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Końca dobiegła właśnie ostatnia tura konsultacji, po której Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego, przedstawił wyniki prac legislacyjnych resortu."

Każdy będzie czytał i analizował ów projekt ze swojej perspektywy, biorąc pod uwagę pełnione role w środowisku akademickim czy lokowane w nim nadzieje lub zobowiązania. Minister Jarosław Gowin musi przekonać Radę Ministrów do przedłożenia tego projektu Sejmowi. Trudno jest teraz wyrokować, co z tym dokumentem stanie się w Parlamencie, a potem w Senacie. Lobbyści już są w blokach startowych... Koncentruję swoją uwagę na sprawach, które wydają się paradoksalnymi, miejscami wątpliwymi czy zdumiewającymi.


Paradoks 0: Ministerstwo postanowiło włączyć wszystkie ustawy dotyczące nauki, szkolnictwa wyższego i nadawania stopni naukowych i tytułu naukowego w jedną, która zapewne dlatego nosi tytuł 2.0;

Paradoks 1: Ustawa z dnia 27 lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym, wielokrotnie nowelizowana, ale znacząco w 2011 r. nie zawierała aksjonormatywnej preambuły, co wynikało z postulatów opozycji I fali "Solidarności", by przestać traktować szkolnictwo wyższe i naukę jako instrument do zmian światopoglądowych w kraju. Tymczasem projekt Ustawy 2.0 z 22.01.2018 r. wprowadza przed zagadnieniami ogólnymi teleologię i aksjologię, czyli zapisy określające ideologiczno-normatywny charakter szkolnictwa wyższego i nauki, w tym kierunki ich rozwoju, cele, wartości i pryncypia. Stwierdza się m.in.

Podstawą systemu szkolnictwa wyższego i nauki jest wolność nauczania, twórczości artystycznej, badań naukowych i ogłaszania ich wyników oraz autonomia uczelni ale... wolność ta jest ograniczona ukrytym przymusem publikowania rozpraw naukowych, czyli ogłaszania wyników badań w języku angielskim;

Paradoks 2: – każdy uczony ponosi odpowiedzialność za jakość i rzetelność prowadzonych badań oraz za wychowanie młodego pokolenia, ale pomimo udowodnionego plagiatu nie ma możliwości pozbawienie akademika tytułu naukowego profesora. Nie wolno mu się nim jedynie posługiwać... w szkolnictwie państwowym, bo w prywatnym.. a jakże, z pocałowaniem w rękę. Psycholog czy socjolog preparując pod zamówienie polityczne raport badawczy dotyczący np. "reformy szkolnej" nie ponosi żadnej odpowiedzialności;

Paradoks 3: – uczelnie oraz inne instytucje badawcze realizują misję o szczególnym znaczeniu dla społeczeństwa: wnoszą kluczowy wkład w innowacyjność gospodarki, przyczyniają się do rozwoju kultury, współkształtują standardy moralne obowiązujące w życiu publicznym. Dość łatwo można zauważyć, że skoro już określa się cele i polityczne warunki ich realizacji, to dlaczego nie ma tu mowy o ustroju demokratycznym, społeczeństwie obywatelskim czy społeczeństwie wiedzy, natomiast eksponuje się rolę gospodarki i kultury?

Jest dobra zmiana. Nareszcie usunięto nonsensowną w poprzedniej ustawie kategorię obszarów wiedzy. Teraz badania naukowe i prace rozwojowe prowadzi się w dziedzinach nauki i dyscyplinach naukowych, ale - podobnie jak miało to miejsce za rządów Barbary Kudryckiej - to: "Minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego i nauki określi, w drodze rozporządzenia, dziedziny nauki i dyscypliny naukowe oraz dyscypliny artystyczne, mając na uwadze systematykę dziedzin i dyscyplin przyjętą przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Paradoks 4: Uczelnia prowadzi studia na co najmniej jednym kierunku, ale "Kształcenie prowadzi się w dziedzinach nauki i dyscyplinach naukowych lub dziedzinie sztuki i dyscyplinach artystycznych." Uczelnia kształci w ramach dziedzin i dyscyplin naukowych, ale żeby to czynić musi prowadzić kształcenie na co najmniej jednym kierunku. To oznacza, że znowu będzie kilkaset kierunków kształcenia, które nijak się mają do dyscyplin naukowych pozorując ich naukowy status, byle tylko naciągnąć studentów (klientów) na studia;

Paradoks 5: "Polityka naukowa państwa jest dokumentem strategicznym...", czyli autor tego zdania traktuje politykę naukową państwa jako dokument, a nie na odwrót;

Paradoks 6: "Realizacja polityki naukowej państwa podlega ewaluacji nie rzadziej niż raz na 5 lat", ale nie określono, jaki to organ będzie ewaluował realizację tej polityki i jaki to ma związek z oceną parametryczną jednostek akademickich?

Paradoks 7: "Art. 7. 1. System szkolnictwa wyższego i nauki tworzą: (...)", ale pominięto tu zapowiedzianą ustawą Radę Doskonałości Naukowej;

Paradoks 8: "Art. 11. 1. Podstawowymi zadaniami uczelni są: (...) 3. prowadzenie działalności naukowej, świadczenie usług badawczych (...)", czyli świadczenie usług badawczych nie musi być podporządkowane rygorom metodologii badan naukowych;

Paradoks 9: "Art. 11. 1. Podstawowymi zadaniami uczelni są (...): 9. wychowywanie studentów w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, tradycję narodową, umacnianie zasad demokracji i poszanowanie praw człowieka", czyli osoby dorosłe - podobnie jak miało to miejsce w okresie socjalizmu - będą wychowywane w poczuciu... . Szkoda, że autor tego zapisu nie określił, jaki rodzaj demokracji mamy umacniać i dlaczego te kwestie nie znalazły się w preambule do Ustawy, a w zadaniach uczelni?

Jak rozumiem, dorosłe, studiujące w uczelniach osoby - zdaniem resortu nauki i szkolnictwa wyższego - są niewychowane, a zatem nauczyciele akademiccy, a może i cała wspólnota będą te istoty wychowywać. Ba, Art. 115. wskazuje nauczycielom dydaktycznym i badawczo-dydaktycznym, że do ich podstawowych obowiązków (...) należy kształcenie i wychowywanie studentów lub uczestniczenie w kształceniu doktorantów. Życzę im powodzenia a od pracowników badawczych będę oczekiwał zdiagnozowania wyników tego procesu;

Paradoks 10: Skoro "Zadaniem uczelni publicznej prowadzącej kształcenie w zakresie nauk medycznych lub nauk o zdrowiu albo w zakresie nauk weterynaryjnych może być także uczestniczenie w sprawowaniu opieki medycznej albo weterynaryjnej w zakresie i formach określonych w przepisach o działalności leczniczej albo przepisach o zakładach leczniczych dla zwierząt...", to dlaczego nie pomyślano o dzieciach i młodzieży i nie zapisano takiego samego przywileju w prowadzeniu przez wydziały pedagogiczne przedszkoli, szkół podstawowych, średnich i zawodowych?

Paradoks 11: Skoro uczelnią publiczną jest utworzona przez organ państwa szkołą wyższa, to na czym polega jej publiczny charakter? Czyż nie jest to szkoła państwowa?

Paradoks 12: "Art. 28. 1. Do zadań senatu należy: (...) 6) nadawanie stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki"

Paradoks 13: "Art. 31. 1. Przewodniczącym senatu jest rektor", czyli organ władzy wykonawczej przewodniczy organowi władzy ustawodawczej;

Paradoks 14: Polska Akademia Nauk powołana do prowadzenia tylko i wyłącznie badan naukowych prawo do kształcenia, bowiem "Art. 60. 1. Uczelnia może prowadzić studia wspólne z inną uczelnią, instytutem PAN,(...).

Paradoks 15: Art. 68. 1. W programach studiów przygotowujących do wykonywania zawodów:(...) 11) nauczyciela – uwzględnia się standardy kształcenia", ale standardy zatrudnienia w tym zawodzie określa już inny resort - w przypadku tej profesji - Ministerstwo Edukacji Narodowej. MNiSW zabezpiecza wprawdzie standardy kształcenia dla studiów na kierunkach przygotowujących do wykonywania m.in. zwodu nauczycielskiego, ale nie ma wpływu na określenie warunków w sferze wykształcenia do zatrudniania w tym zawodzie;

Paradoks 16: Ministrowi zależy na tym, żeby polscy naukowcy rywalizowali z uczonymi skali światowej, ale ich płacę określa w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w Polsce;

Paradoks 17: Stosunek pracy z profesorem tytularnym w uczelniach publicznych (państwowych) wygasał wraz z ukończeniem przez niego 70. roku życia. Ustawa 2.0. określa, że wiek emerytalny nauczyciela akademickiego wynosi 65 lat. Na uczelniach niepublicznych może on trwać aż do wygaśnięcia profesora. Jak to się ma do troski o jakość kształcenia i prowadzenia badań naukowych?

Paradoks 18: Powraca - wprawdzie fakultatywnie - kolokwium habilitacyjne w zakresie osiągnięć naukowych habilitanta. Ciekawe, czym będzie uzasadniana potrzeba/konieczność/chęć przeprowadzenia kolokwium habilitacyjnego?

Paradoks 19: W miejsce Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów powołuje się Radę Doskonałości Naukowej, której zadania są doskonale i naukowo zbieżne z dotychczasowym organem. Tym, co jest tu istotną różnicą, to poszerzenie o doktorów habilitowanych akademików, którzy mogą być i przez których mogą być nominowani do tego organu.































22 stycznia 2018

"Trochę filozof, a trochę czarodziej, ktoś w rodzaju szamana"



To cytat z książki Roberta Fulghuma pt. "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu" ("All I Really Need to Know I Learned in Kindergarten",
Villard Books, New York 1988):

„W fabryce bajek mojej fantazji wyobrażam sobie, że gdybym miał dziadka, byłby stary, mądry i naprawdę wspaniały. Trochę filozof, a trochę czarodziej, ktoś w rodzaju szamana”. Idealnie trafia w istotę docenienia roli nie tylko dziadków, ale kto wie, czy nie przede wszystkim babć, bo to one stanowiły o tym, co jest w rodzinie najważniejsze.

Prawdopodobnie od 1964 roku obchodzimy w Polsce w dniu 21 stycznia Dzień Babci, zaś nieco później, bo dopiero na początku lat 80. XX w. pojawił się też Dzień Dziadka, który przypadł na 22 stycznia. Podobno pomysł utworzenia tak rodzinnego święta został zainicjowany przez redakcję wysokonakładowego tygodnika "Kobieta i Życie", by w ten sposób uhonorować aktorkę Mieczysławę Ćwiklińską. Podziwiano tę aktorkę za jej teatralną rolę babki w spektaklu Alejandro Casona pt. „Drzewa umierają stojąc”. Niektórzy doszukują się korzeni tego święta w zwyczajach amerykańskich i kanadyjskich rodzin, w których celebruje się je łącznie (National Grandparents Day) w pierwszą niedzielę września po Święcie Pracy. Tego typu okolicznościowe święto nie ma jednak międzynarodowego charakteru, aczkolwiek obchodzone jest w niektórych krajach.

W Polsce zostało bardzo dobrze przyjęte przez społeczeństwo, w tym środowisko pedagogów przedszkolnych, dla których stało się znakomitą okazją do poszerzenia współpracy z domem rodzinnym dzieci o tak wyjątkowych opiekunów. Dzień Babci i Dziadka w tych placówkach obchodzony jest łącznie z taką samą radością i twórczym zaangażowaniem jak Dzień Dziecka, Dzień Matki czy Taty.  Dziadkowie bowiem wykazują największe zainteresowanie i troskę o najmłodsze pociechy, kiedy rodzice są zajęci własną pracą zawodową. To babcia lub dziadek najczęściej odprowadzają maluchy do przedszkola i przyprowadzają z niego do domu, zostają z nimi w czasie choroby czy oświatowych ferii, kiedy są już na emeryturze, wolni od zawodowych stresów i ustawicznego braku czasu. Potrafią wsłuchać się w potrzeby wnucząt towarzysząc im w realizacji celów bliskich i dalekich, we wspólnym poznawaniu otoczenia,  wspinając się z nimi po górach czy spacerując po parku, ucząc jazdy na rowerze czy pływania w basenie.


Nikt w otoczeniu małego dziecka nie zna lepiej od dziadków telewizyjnych bajek czy znaczenia dziecięcych kolekcji kamyków, muszelek czy koników Pony. Wspólne przeżycia, zabawy, rozmowy, uczenie nowych umiejętności sprzyjają wyjątkowej i odwzajemnianej miłości, solidarności, lojalności oraz zrozumieniu. W kontaktach dziadka z wnukiem stają się możliwe partnerskie interakcje, międzypokoleniowa przyjaźń, ontologiczna równość, szczerość i otwartość. Subtelny urok wzajemnych relacji staje się pomostem między pedagogiką przymusu a pedagogiką swobody, o którą coraz silniej dopominają się dzieci. Bywa, że są wzajemnie w czymś bezradni lepiej się dzięki temu rozumiejąc i wspomagając zarazem. W dobie nowych mediów to wnuki wprowadzają dziadków w świat elektronicznej komunikacji i wirtualną rzeczywistość.

Właśnie dlatego bezgranicznie kocha się babcię i dziadka, bo oni pozwalają na więcej niż rodzice, ale i potrafią skuteczniej wyegzekwować od maluchów, by przestrzegały higieny, odpowiednio się odżywiały, poznawały normy i zwyczaje, które zbliżają ludzi do siebie. Dziakowie obdarzają wnuki wyjątkową miłością stanowiąc bezcenną dla nich pomoc we wsparciu osobistego rozwoju. Potrafią łączyć życiową mądrość z wyjątkową tolerancją na te zachowania wnucząt, które drażnią rodziców. Komu, jak nie dziadkom powierza się swoje najgłębsze tajemnice, troski, nadzieje czy  zmartwienia?  


Tak jak dzieciom potrzebni są w ich rozwoju dziadkowie, tak też w życiu  najstarszych członków rodziny wnuki nadają im nowy sens życia opóźniając proces fizycznego i umysłowego starzenia się. Stają się dla nich szansą na pokonywanie kryzysu upływającego wieku życia, odczuwalne słabości ciała oraz nieuniknioność problemów emocjonalnych np. poczucia zagubienia, osamotnienia czy prawdziwego niepokoju. To wnuki i prawnuki przełamują u dziadków poczucie stagnacji, rutyny czy braku pasji, sprzyjają zerwaniu z zamknięciem się w sobie czy wytwarzają u nich „energię motywacyjną”. Dzień Babci i Dziadka jest znakomitą okazją do wyrażenia przez najmłodszych członków rodziny wdzięczności za ich tak wieloraką OBECNOŚĆ, która jest im bezinteresownie odwzajemniana nie tylko od święta np. w Dniu Dziecka.

W XXI wieku to uniwersytety stały się łącznikiem wszystkich pokoleń. Tak wnuki, jak ich dziadkowie korzystają z autoedukacyjnych ofert laboratorium kultury jakim jest Uniwersytetu Dziecięcy i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Uczestnicząc w zajęciach mogą wzajemnie pochwalić się indeksem wraz z odnotowanymi w nim osiągnięciami: wnuki - w zakresie nowej wiedzy i umiejętności, a dziadkowie - w samoodnowie i eksploracji możliwego powrotu do dzieciństwa. Wszyscy doświadczają wartości związane z kształceniem, a to przecież ma służyć także rewizji i/lub  wzmocnieniu własnej tożsamości.  Dzień Babci i Dziadka jest doskonałą okazją do refleksji nad sensem tego, co już przeżyliśmy, i tego, co jeszcze jest przed nami.

21 stycznia 2018

Nieodpowiedzialna wypowiedź JM Rektora Uniwersytetu Pedagogicznego im.KEN w Krakowie


Jak tu pogodzić zawyżoną autoreklamę Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie z wypowiedzią JM Rektor dla miesięcznika "Forum Akademickie", w którym zaprzecza rzekomo wybitnym osiągnięciom tej Uczelni? Sztandarowym wydziałem tego Uniwersytetu powinien być Wydział Pedagogiczny, ale... nie jest, a nawet - jak sam Magnificencja stwierdza - przynosi tej Uczelni wstyd, bo za ostatnie 5 lat uzyskał ponoć kategorię C.

W wyniku przeprowadzonej oceny parametrycznej aż cztery wydziały Uniwersytetu Pedagogicznego otrzymały kategorię A: Wydział Humanistyczny, Wydział Filologiczny, Wydział Geograficzno-Biologiczny oraz Wydział Sztuki, natomiast z dwóch pozostałych JM Rektor publicznie skrytykował tylko Wydział Pedagogiczny mówiąc:

"W tym roku otrzymał kategorię C, tymczasem powinien być co najmniej bardzo dobry, a właściwie powinien to być najlepszy wydział pedagogiczny w Polsce."

To zdumiewające, że Rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie widzi źdźbło trawy w obcym oku, a nie widzi belki we własnym. Nie ujawnia drugiego Wydziału, który nie uzyskał oceny A, bo prawdopodobnie zabrakło mu argumentów, żeby złożyć na to środowisko publiczną krytykę. Dlaczego nie ośmielił się skrytykować uczonych z Wydziału Matematyczno-Fizyczno-Technicznego za to, że mają kategorię B?

Dlaczego JM nie wypowiada się na temat upadku czy lichej kondycji nauk ścisłych w "swojej" Uczelni? Toż to byłoby niedopuszczalne. Jakże to krytykować matematyków, fizyków, inżynierów, skoro to oni reprezentują Science?

Co innego krytykować pedagogikę w Polsce! Tak, tu można wylać wszelkie pomyje tak, jakby było się ekspertem do spraw tej dyscypliny naukowej. JM prof. dr hab. Kazimierz Karolczak jest z wykształcenia historykiem, profesorem w dziedzinie nauk humanistycznych, więc wydaje mu się, że zna się na pedagogice. Na pedagogice zna się każdy w naszym kraju, podobnie jak na medycynie.

Nie bronię w tym miejscu Wydziału Pedagogicznego na UP w Krakowie, bo w istocie od kilku lat przechodzi poważny kryzys kadrowy, a przekierowywane do JM Rektora donosy na obecną kadrę jakoś nie poskutkowały stosowną interwencją. Odeszło z tej jednostki kilku profesorów tytularnych w tzw. kwiecie wieku, a pozostali... no właśnie. Tu Rektor UP nie zamierza uderzyć się we własne piersi, czy skrytykować swojego poprzednika, który do tego "upadku" doprowadził!

Nie wtrącałbym się w tę analizę, gdyby JM nie zabrał głosu w kwestii, o której nie ma zielonego pojęcia. Mówi bowiem co następuje:

Polska pedagogika wypadła w tej ocenie źle. Są po temu trzy powody.

Pedagogika przeżywa kryzys związany z brakiem konfrontacji międzynarodowej i niewyznaczeniem nowych kierunków badań.

Kolejnym jest przekonanie, że skoro jest mnóstwo studentów, to wystarczy skoncentrować się na dydaktyce. Nadal mamy po 4-5 kandydatów, a głównie kandydatek, na miejsce. Pedagogika uchodzi za łatwy kierunek studiów. Na naszym uniwersytecie pedagogika była jednym z dwóch wydziałów, który przysporzył problemów w finansowaniu. Na początku roku otrzymaliśmy pomniejszoną dotację z powodu przekroczenia liczby studentów na pracownika. To dotyczy zresztą także innych uczelni pedagogicznych.

Trzecia przyczyna to turystyka za stopniami naukowymi. Polscy pedagodzy upodobali sobie uzyskiwanie ich na Słowacji, podobnie zresztą teolodzy. Kiedy zostałem rektorem, powiedziałem, że nie zatrudnię nikogo z habilitacją z Rużomberka. I nie zatrudniam, mimo wygrywania przez takie osoby konkursów. Niestety, nie jest możliwe rozstanie się z osobami zatrudnionymi wcześniej, które zrobiły tam stopnie naukowe.


Ciekaw jestem , co by JM powiedział, gdybym stwierdził, że polska historia wypadła w ocenie źle, bo są takie wydziały w kraju, które nie otrzymały kategorii A? Czy też wolno byłoby mi zastosować generalizację z dużym kwantyfikatorem? Jako historyk uczył się logiki i powinien wiedzieć, czy wolno na podstawie tej jednostki wnioskować o sytuacji pedagogiki w Polsce?!! Może JM wreszcie zainteresuje się tym, czym jest pedagogika jako nauka i przestanie przerzucać skandaliczne błędy własnego kierownictwa na całe środowisko akademickiej pedagogiki!

Polska pedagogika nie ma nic wspólnego z przyzwoleniem rektora Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie na finansowe patologie w nadzorowanej przez niego jednostce, a także nie ma żadnego wpływu na zatrudnianie w na tym Wydziale docentów i profesorów ze słowackimi dyplomami!!! Panie Rektorze, dziękuję w imieniu polskiej pedagogiki za odsłonę tego związku między słowackimi docenturami i profesurami a niską efektywnością badań naukowych na Wydziale w Uczelni, za którą Pan odpowiada wraz z Senatem!

Czy zatem ocena wyróżniająca przyznana przez Polską Komisję Akredytacyjną Wydziałowi Pedagogicznemu UP w Krakowie za jakość kształcenia była "załatwiona", "po znajomości", skoro JM twierdzi, że pedagogika jest tam łatwym kierunkiem studiów? Może JM Rektor sprawi, by pedagogika na tak szacownym Uniwersytecie nie była najłatwiejszym do studiowania kierunkiem kształcenia! Co ma z tym wspólnego polska pedagogika???


Proszę jednak skupić się na własnym podwórku i nie wprowadzać w błąd opinii publicznej. To Pan jako rektor zatrudnia nauczycieli akademickich a nie polska pedagogika! To Pan powinien odpowiadać za politykę kadrową i finansową w tej Uczelni, a nie polska pedagogika.

JM Rektor UP stwierdza: Wyrośliśmy jako uczelnia pedagogiczna i taką pozostajemy, bo w Krakowie to jest jedyne miejsce, jakie możemy mieć. Tak jest. Patron Uniwersytetu - Komisja Edukacji Narodowej zobowiązuje także JM Rektora do rzetelnych wypowiedzi i ocen na temat pedagogiki w kraju.

20 stycznia 2018

Ewaluacja osiągnięć naukowych w postępowaniach habilitacyjnych


Bardzo mi się podoba udostępnienie przez dra hab. Emanuela Kulczyckiego prof. UAM w Poznaniu rozprawy doktorskiej pani dr Ewy A. Rozkosz pt. Ewaluacja osiągnięć naukowych w postępowaniach habilitacyjnych. Kryteria oceny a praktyki ewaluacyjne w naukach humanistycznych i społecznych. Dysertacja została obroniona na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na początku stycznia 2018 r., w dziedzinie nauki humanistyczne, w dyscyplinie bibliologia i informatologia.

Praca jest bardzo interesująca a z jej treścią powinni zapoznać się wszyscy samodzielni pracownicy naukowi, szczególnie osoby odpowiedzialne w uczelniach za postępowania naukowe. Ufam, że przeczytają ją także członkowie Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów.

Na szczęście, co zdarza się rzadko, promotor udostępnił rozprawę , dzięki czemu możemy ją przeczytać zanim ukaże się w wersji drukowanej. Uważam, że warto wydać taką pracę, bowiem każde badanie dotyczące postępowań naukowych zasługuje na uwagę. Otrzymujemy w tym przypadku nową wiedzę o kluczowych w nauce dokumentach, jakimi są recenzje osiągnięć naukowych habilitantów.

Podjęcie tego zagadnienia jest tym bardziej cenne, że w Polsce od kilkunastu lat ścierają się ze sobą zwolennicy dwóch „frontów” akademickich: ci, co są za tym, aby nadal obowiązywała habilitacja oraz przeciwni temu stopniowi naukowemu. Autorka nie wchodzi na pole akademickiej walki, ale w jakiejś części może jej praca posłużyć do tego, by politycy dokonali wyboru „ZA” lub „PRZECIW”.

Rozprawa jest nam udostępniona we właściwym momencie, gdyż trwają właśnie dyskusje o konieczności przyspieszenia zmian w polskiej nauce, a MNiSW przygotowuje projekt Ustawy 2.0, która ma upełnomocnić przeprowadzenie kolejnej reformy w szkolnictwie wyższym i nauce.

Autorka dysertacji pisze we wstępie, że celem jej pracy było (...) pokazanie dyscyplinarnej różnorodności i podobieństw w praktykach recenzenckich w ramach ewaluacji osiągnięć naukowych w postępowaniach habilitacyjnych z zakresu nauk humanistycznych i społecznych. Wprawdzie nie badała praktyk recenzenckich tylko ich wytwory, jakimi były zamieszczone na stronie Centralnej Komisji recenzje w 300 postępowaniach habilitacyjnych w pięciu dyscyplinach naukowych: ekonomia, językoznawstwa, prawa, psychologia i teologia, ale mimo to odczytuje w nich interesujące dane.

Analizą ilościową objęła wybrane dane o postępowaniach habilitacyjnych ze wszystkich obszarów wiedzy (N = 3695), natomiast analiza jakościowa dotyczyła recenzji z w/w pięciu dyscyplin naukowych z obszaru nauk humanistycznych i obszaru nauk społecznych (N = 300) poszukując w ich formie i treści odpowiedzi na pytanie: Jakie są wzory praktyk recenzenckich w różnych dyscyplinach?

Znajdziemy w tej rozprawie odpowiedź na pytania:

(1) Jaka jest charakterystyka ilościowa postępowań habilitacyjnych?

(2) Jak recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych argumentują ocenę osiągnięć naukowych i konkluzję?

(3) Jak recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych używają kryteriów oceny osiągnięć naukowych wskazanych w aktach prawnych?

(4) Jak recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych używają metod bibliometrycznych w ewaluacji osiągnięć naukowych?


Nie będę zdradzał wyników tych badań, bo każdy zainteresowany znajdzie w tej rozprawie coś interesującego dla siebie.

Prawnicy dowiedzą się, że Porządek ministerialny zobowiązuje do stosowania wskaźników bibliometrycznych zgodnie z regułami, opisanymi w obowiązujących aktach prawnych regulujących procedurę habilitacyjną (ustawie i rozporządzeniach). (...) Zgodnie z obowiązującą ustawą, określającą zasady postępowania habilitacyjnego oraz towarzyszącymi jej aktami wykonawczymi, recenzenci powinni użyć trzech wskaźników bibliometrycznych w ewaluacji osiągnięć naukowo-badawczych. Te wskaźniki to, jak już wspomniałam, SumIF, liczba cytowań i indeks Hirscha..

W innym miejscu rozprawy przeczytają:

Te porządki nie są literalnie ujęte w przepisach prawa, a stanowią wynik rekonstrukcji źródeł zasad wyznaczających zasady habilitacji w zakresie interpretacji tego, co oznacza spełnienie kryterium. Zatem jeden recenzent może uznać, że wyższa od zera wartość danego wskaźnika bibliometrycznego spełnia kryterium, natomiast drugi recenzent może uznać, że do spełnienia kryterium konieczne jest uzyskanie wartości równej 5 (np. indeksu Hirscha = 5). Pozostawienie swobody pozwala recenzentowi na ocenienie wartości wskaźnika i na tej podstawie stwierdzenie, czy kryterium zostało spełnione z uwzględnieniem kontekstu danej dyscypliny, w szczególności przyjętych w tej dyscyplinie praktyk publikacyjnych oraz właściwej jej kultury cytowań.

Słusznie zatem uświadamia nam wszystkim to, o czym pisał w komentarzu do Ustawy b. sekretarz Centralnej Komisji prof. Hubert Izdebski, że w powyższej kwestii nie ma porządku ministerialnego i nie ma żadnego zobowiązania prawnego do tego, by recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych rozstrzygali o tym, czy ktoś może uzyskać stopień naukowy dra hab. na podstawie wskaźników bibliometrycznych, czy też nie.

Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Była minister Barbara Kudrycka nie ustanowiła żadnych kryteriów bibliometrycznych, tylko sformułowała postulaty, na co recenzenci mogliby zwrócić uwagę oceniając osiągnięcia naukowe, dokonania organizacyjne i dydaktyczne kandydatów do awansu naukowego po uzyskaniu stopnia doktora.

W Rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 1 września 2011 r. w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego (Dz. U. 2011, nr 196, poz. 1165)nie ma żadnych bibliometrycznych wskaźników. Nie ma w tym rozporządzeniu minimalnych norm bibliometrycznych, których uzyskanie pozwoliłoby na rozstrzygnięcie, czy można wystąpić z wnioskiem o wszczęcie postępowania habilitacyjnego, czy też nie oraz jaka liczba i jakość (także wydawnictw) publikacji odpowiada minimalnej liczbie koniecznych do uzyskania punktów parametrycznych!

To zatem, czy habilitant ma indeks Hirscha=0 czy 20 nie ma z prawnego punktu widzenia żadnego znaczenia i nie może być argumentem do negowania jego osiągnięć naukowych. Habilitant nie musi spełnić żadnego z kryteriów, gdyż ustawodawca zobowiązuje go do spełnienia wymagań, a tymi są osiągnięcia naukowe. W przypadku nauk humanistycznych i społecznych stanowią je publikacje naukowe.

Pani dr Ewa A. Rozkosz wprowadza zatem czytelników w błąd pisząc: Recenzenci są zobowiązani do stosowania kryteriów przy ocenie osiągnięć. Ustawodawca wprost zobowiązał recenzentów do oceny, czy osiągnięcia spełniają kryteria. Tym samym zobowiązał ich do ewaluacji tych osiągnięć. Ewaluacja jest więc w postępowaniu habilitacyjnym procesem oceny, polegającym na sprawdzaniu spełniania kryteriów. Różni się ona tym od oceny, że jej rezultat powinien jasno wskazywać, czy kryterium zostało spełnione czy też nie.

Sama sobie zaprzecza, kiedy w założeniach badawczych pisze:

Wykaz kryteriów można zatem traktować jako matrycę stosowaną przy ewaluacji osiągnięć habilitanta, w której rozstrzygnąć trzeba, czy poszczególne kryteria są spełnione, jednakże niespełnienie części kryteriów nie musi skutkować negatywną oceną osiągnięć pod kątem ich znacznego wkładu w rozwój dyscypliny naukowej lub negatywną oceną aktywności naukowej.

Nie tylko pani doktor ma z tym problem, bo dziekani niektórych jednostek naukowych załączają recenzentom do umowy o dzieło formularz, w którym członkowie komisji habilitacyjnej mają odnotować, czy każde z kryteriów zostało spełnione i w jakim zakresie. To jest niezgodne z prawem. Kryteria oceny nie są bowiem wymogami, które muszą być spełnione przez habilitantów.

Jest jeszcze jedna kwestia prawna, która została przez autorkę tej pracy poruszona w niewłaściwy sposób.
Błędne, bo niezgodne z obowiązującym prawem, jest następujące stwierdzenie:

„W 2011 r. ustawodawca wprowadził udogodnienia dla osób, które posiadają stopień doktora, a także odpowiednie osiągnięcia zdobyte podczas wcześniejszej pracy za granicą, w tym doświadczenie w kierowaniu zespołami badawczymi. Takie osoby mogą uzyskać uprawnienia równoważne z uprawnieniami doktora habilitowanego, nie wszczynając postępowania habilitacyjnego, tylko dzięki decyzji rektora uczelni, stanowiącej miejsce ich zatrudnienia. Jednakże uprawnień, wynikających z art. 21a, nie można przenosić między uczelniami. Wystarczają one jednak (jako substytut habilitacji) do występowania z wnioskiem o nadanie tytułu profesora”.

Otóż, decyzja rektora o tym jeszcze nie stanowi, gdyż musi ona uzyskać akceptację Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów. Z postępowań, które mają miejsce w każdej sekcji CK wynika, że większość takich wniosków nie jest zatwierdzana, gdyż rektorzy - głównie szkół prywatnych - składają lub potwierdzają fałszywe oświadczenia o rzekomym kierowaniu przez doktora poza granicami kraju zespołem badawczym albo/i o posiadaniu przez niego wybitnych osiągnięć naukowych.

To są jedynie sprostowania, które warto wziąć pod uwagę czytając tę interesującą dysertację czy przygotowując ją do druku. Każdy zainteresowany może zapoznać się nie tylko z jej treścią, ale także recenzjami z tego postępowania, gdyż są one dostępne na stronie Wydziału Humanistycznego UMK w Toruniu.

Doktoranci mogą uczyć się od pani Ewy A. Rozkosz nie tylko tego, w jaki sposób konstruować własny projekt badawczy, ale także jak przedstawić go w rozprawie, by wyeliminować wątpliwości dotyczące wiarygodności uzyskanych danych.

Autorka znakomicie porusza się w literaturze z naukoznawstwa, jak i w zakresie bibliologii, o czym wypowiadają się w superlatywach recenzenci. Może mieć zatem poczucie satysfakcji z wykonanych zadań badawczych niezależnie od powyższych kwestii prawnych. W gruncie rzeczy dzięki tym badaniom możemy zorientować się, z jakimi problemami spotkają się przewodniczący komisji habilitacyjnych (o ile jeszcze takowe pozostaną), jeśli będą musieli rozstrzygać o spełnieniu wymagań na podstawie właściwie skonstruowanych wskaźników bibliometrycznych.

Bardzo ciekawa jest analiza jakościowa 300 recenzji, w części dotyczącej przyjętych przez autorkę ram analitycznych, które wykorzystała w analizie danych. Mnie najbardziej zaciekawiła pierwsza rama analityczna dotycząca argumentacji recenzentów. Jak pisze E.A. Rozkosz:

Pierwsza rama jest przeznaczona do analizy argumentacji recenzentów w ocenie osiągnięć naukowych i konkluzjach. Podstawa drzewa kodowego (kody: „Ocena pozytywna”, „Ocena negatywna”, „Konkluzja pozytywna”) powstała na podstawie pytania badawczego: Jak recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych argumentują ocenę osiągnięć naukowych i konkluzję? Przyjęłam dwa założenia. Po pierwsze, założyłam, że recenzenci będą jednoznacznie orzekać o jakości poszczególnych osiągnięć habilitanta i że będzie tym samym możliwe zakodowanie fragmentów, w których ocena osiągnięć jest pozytywna lub negatywna.

Nie zdradzam już więcej danych z tej rozprawy. Gratuluję Autorce i Promotorowi.











19 stycznia 2018

Czemu lub komu służą konferencje naukowe?



Pisze do mnie profesor pedagogiki na temat dość powszechnej praktyki stosowanej podczas organizowania konferencji naukowych w naszym kraju. Zwraca uwagę na zjawisko, które staje się coraz bardziej powszechne, a jest swoistego rodzaju kupowaniem kota w worku. Jednostki organizacyjne szkół wyższych rozsyłają gdzie tylko się da informacje, komunikaty o organizowanych konferencjach. Najważniejszą w nich informacją jest ... opłata konferencyjne, która jest bardzo wysoka.

Kiedy chcę zakupić jakąś usługę, to jednak najpierw sprawdzam, czy odpowiada ona moim potrzebom, oczekiwaniom, weryfikuję jej jakość ze względu na konieczne normy, jakie powinna spełniać. Tymczasem organizatorzy konferencji rozsyłają informację o wiodącym temacie, miejscu i okresie jej przebiegu oraz obowiązku wniesienia opłaty. Program konferencji jest konstruowany na podstawie liczby zgłoszeń osób i spośród części także zaproponowanych przez nie tematów wystąpień.

Zainteresowany wysyła abstrakt wystąpienia, ale organizatorzy nie są w stanie przedstawić mu nawet ramowego programu konferencji (wbrew wcześniejszym zapowiedziom), natomiast upominają się o "terminowe" uiszczenie opłaty konferencyjnej. Dla wielu osób przesądzony jest udział w tej czy innej konferencji, gdyż muszą wykazać się aktywnością w zakresie upowszechniania wyników własnych badań. Wpłacą, pojadą, wysłuchają lub/i wygłoszą referat i powrócą do domu.

Jest w tym poważna ułomność życia naukowego. Oprócz pomysłu, organizatorzy nie są w stanie niczego zaoferować, chociaż konferencja ma trwać kilka dni. Komu zatem i czemu służą tak organizowane konferencje naukowe? Wydaje się, że lokowane są w tym przypadku różne oczekiwania tak ze strony organizatorów, jak i uczestników. Z perspektywy organizatorów konferencje mogą służyć do:

1. świętowania rocznicy ważnych wydarzeń, czyjegoś jubileuszu, tym samym towarzysząca temu konferencja stanowi uhonorowanie owych podmiotów. Tego typu konferencje najczęściej nie mają otwartego charakteru, a nawet stanowią prestiżową okoliczność do spotkań z szacownymi postaciami świata nauki;

2. autoafirmacji jednostki (organizatora konferencji) - wówczas nie ma znaczenia, jaki jest jej temat. Ważne, by ktokolwiek chciał przyjechać i cokolwiek wygłosić, żeby można było odnotować na stronie szkoły czy jej jednostki. W sprawozdaniach m.in. dla PKA - informacja o przeprowadzonych konferencjach zastępuje brak prowadzenia badań naukowych i pracy z kadrą. W regulaminach oceny pracowników wskazuje się na powinność uczestniczenia jakichkolwiek konferencjach, bo przecież i tak nikt nie weryfikuje ich merytorycznej zawartości oraz sensowności poniesionych kosztów;

3. wykreowania nowej subdyscypliny naukowej lub przedmiotu badań - monotematyczne konferencje stanowią rzeczywisty wkład ich uczestników w wymianę wyników własnych badań. Tu spotykają się pasjonaci, specjaliści z danej problematyki, których bardzo interesuje to, co mają do powiedzenia inni oraz jak postrzegają i oceniają ich dokonania;

4. spotkań towarzyskich, by pod szyldem konferencji móc odbyć istotne konsultacje, przeprowadzić rozmowy w sprawach akademickich czy innych;

5. turystycznych doświadczeń. Korzystają z tego osoby, które za główny cel swojej aktywności przyjęły zwiedzanie świata, toteż włączają się do różnych programów wymiany międzynarodowej, z których nic nie wynika dla nauki, ani dla ich indywidulanego wkładu w naukę.

Ciekawe, że rozwój technologii komunikacyjnej wcale nie zmniejsza liczby bezpośrednich spotkań, debat naukowców w kraju i w sferze wymiany międzynarodowej. Podróżujemy z jednego końca kraju czy świata na drugi. Na Zachodzie Europy dyskutuje się o digitalizacji nie tylko kształcenia, ale i prowadzenia badań naukowych oraz upowszechniania ich wyników w modelu 4.0.

18 stycznia 2018

Członek komisji habilitacyjnej


Nie tylko habilitanci mają problem ze zrozumieniem roli CZŁONKA KOMISJI HABILITACYJNEJ, którego powołuje Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów. Także ci samodzielni pracownicy naukowi, którzy otrzymują stosowne powołanie do tej roli nie wiedzą, jak ją pełnić poszukując informacji i jurydycznych regulacji. Pisałem o tym w książce "Habilitacja", są bardzo dobre komentarze prof. Huberta Izdebskiego do Ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym, przy czym te ostatnie są wyraźnie adresowane przede wszystkim do nauczycieli akademickich i pracowników naukowych uczelni oraz do gremiów posiadających uprawnienia do nadawania stopni naukowych.

Komisja habilitacyjna nie jest organem nadających stopień naukowy, ale rada jednostki, która posiada właściwe uprawnienie. W składzie komisji habilitacyjnej jest 3 recenzentów, którzy są zobowiązani do przedłożenia dziekanowi wydziału (czy jeśli uprawnienie ma instytut - to dyrektorowi instytutu) pełnej i rzetelnej oceny osiągnięć naukowych kandydata do stopnia naukowego doktora habilitowanego, a po przyjęciu recenzji przez dziekana/dyrektora instytutu - wszystkim członkom komisji habilitacyjnej.

Centralna Komisja może wnioskować do rady jednostki akademickiej o zmianę wskazanego przez nią członka komisji czy recenzenta, jeżeli nie odpowiada temu kryterium. Takie postępowanie ma miejsce już od kilku lat, co czasami budzi zdumienie wśród władz jednostek rekomendujących Centralnej Komisji trzech członków (sekretarza, recenzenta i członka komisji), gdyż nadal panuje przekonanie o nieznaczącej roli członka komisji.

Istotny jest zapis z rozporządzenia MNiSW z dnia 26 września 2016 r. w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym: "§ 14.2. W skład komisji habilitacyjnej nie może być powołana osoba, w stosunku do której zachodzą uzasadnione wątpliwości
co do jej bezstronności." Wielu akademików uważa, że członkiem komisji habilitacyjnej może być każdy samodzielny pracownik naukowy, bez względu na to, czy jest ekspertem, specjalistą przedstawicielem danej dyscypliny i subdyscypliny naukowej, czy też nie.

Niestosowne jest rekomendowanie przez jednostki pracy eksperckiej w komisji habilitacyjnej samodzielnych pracowników, którym chce się w ten sposób zapewnić formalny udział w postępowaniach habilitacyjnych czy ze względu na jakieś pozamerytoryczne okoliczności. Członkiem komisji habilitacyjnej nie może być osoba, która jest przełożoną habilitanta, współpracownikiem w tej samej jednostce (zakładzie, katedrze), promotor czy recenzent na wcześniejszym etapie rozwoju naukowego, a więc w przewodzie doktorskim, ani też recenzent wydawniczy tak pracy podoktorskiej (jeżeli była wydana), monografii habilitacyjnej czy innych publikacji naukowych kandydata. Nie muszę tu uzasadniać także istniejących więzi rodzinnych czy faktu pełnienia roli recenzenta w poprzednich postępowaniach habilitacyjnych, jeżeli takowe miały miejsce, a zakończyły się niepowodzeniem.

Członkowie komisji habilitacyjnej nie rozpoczynają swojej pracy w dniu otrzymania trzech recenzji. Z chwilą powołania, a więc w tym samym czasie, co recenzenci, przystępują do analizy dorobku naukowego habilitanta, gdyż - podobnie jak recenzenci - będą w tej sprawie podejmować równoważną decyzję, czy są za nadaniem stopnia doktora hab., czy są za odmową nadania, czy też wstrzymują się od głosu. Czynią to na podstawie otrzymanej dokumentacji kandydata, niezależnie od tego, jaki będzie wynik pracy recenzenckiej osób powołanych do roli recenzenta.

Różnica między czterema członkami komisji habilitacyjnej a trzema recenzentami polega jedynie na tym, że TREŚĆ RECENZJI jest publikowana po zakończeniu postępowania habilitacyjnego. Natomiast członkowie komisji przygotowują swoją opinię na piśmie w dowolnym czasie od otrzymania dokumentacji lub przedstawiają ją werbalnie w czasie posiedzenia komisji i załączają ją do umowy o dzieło (w przypadku wersji pisemnej) lub umowy o zlecenie (nie ma załącznika treści - w przypadku tylko słownej wypowiedzi, co wiąże się z innym opodatkowaniem umowy).

Nie mają zatem racji habilitanci, którzy usiłują kwestionować opinię członków komisji habilitacyjnej twierdząc, że ustawowe uprawnienia do oceny osiągnięć naukowych habilitanta i spełnienia przez niego kryteriów ustawowych mają jedynie ci członkowie komisji habilitacyjnej, którym powierzono funkcje recenzentów. Art.18a.pkt.5.1. jednoznacznie i równoznacznie określa, że każdy z czterech członków komisji musi być naukowcem "o uznanej renomie naukowej, w tym międzynarodowej". Nie można zatem twierdzić, że sporządzona przez członka komisji opinia jest "nielegalna" czy nieprawomocna, gdyż właśnie jest wprost odwrotnie. Ma ona takie samo znaczenie w pracy komisji habilitacyjnej, jak recenzja każdego z trzech recenzentów.

Celem powołanej komisji jest przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego. Od tego jest posiedzenie komisji habilitacyjnej, żeby siedmiu jej członków odbyło rzetelną dyskusję i dokonało rzetelnej oceny osiągnięć kandydata do stopnia dra hab. Nie ma zatem jedynie "ważnych" i tym samym "ważniejszych" recenzji oraz rzekomo "mniej ważnych" opinii. Wszystkie głosy, wypowiedzi oraz treści pisemne muszą stanowić podstawę do przygotowania się przez komisję do głosowania w sprawie o nadanie stopnia doktora habilitowanego, a po ustaleniu wyniku głosowania przygotowania treści uchwały wraz z jej uzasadnieniem.

Ustawa nie jest aktem prawa, który ma określać szczegółowo procedury, bo od tego są akty wykonawcze, a i te nie są zbyt szczegółowe. Mam tu na uwadze ROZPORZĄDZENIE
MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 26 września 2016 r. w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora.

Znajdujący się w tym rozporządzeniu rozdział: "Szczegółowy tryb przeprowadzania czynności w postępowaniu habilitacyjnym" dotyczy trybu, a nie kwalifikacji członków komisji habilitacyjnej i nie normuje ono zasad ich pracy, ale jedynie działania całej komisji. Rady jednostek przyjmują na tej podstawie własne regulaminy dookreślające sposoby procedowania, by obowiązujące w ustawie normy były w pełni przestrzegane.

Habilitanci powinni to zrozumieć, że podobnie jak oni, kiedy otrzymują do recenzji prace licencjackie, magisterskie czy wydawnicze do oceny żaden z dziekanów nie określa im szczegółowo, jak mają wykonywać tę pracę, podobnie jest z samodzielnymi pracownikami naukowymi. O ich kwalifikacji zdecydowały już znacznie wcześniej odpowiednie gremia naukowe. właśnie dlatego mamy tu do czynienia z SAMODZIELNYMI PRACWNIKAMI NAUKOWYMI, a nie urzędnikami w procedurach naukowych. Kto tego nie rozumie, nie dojrzał do roli, o którą się ubiega.