05 października 2015

Edukacyjna kampania polityczna na drożdżach populizmu

Minister edukacji narodowej przyspieszyła ze swoją kampanią wyborczą do Parlamentu. Tak to niestety w naszym kraju jest, że jak ktoś jest w strukturach władzy, tym bardziej rządowej, to osobistą kampanię wyborczą ma za darmo, gdyż płacą za nią podatnicy. Każdy wyjazd ministra do dowolnego regionu, każde jego spotkanie z kimkolwiek - ze związkowcami, z uczestnikami jakiejś konferencji oświatowej, z dziećmi w przedszkolu, z rodzicami uczniów wybranej szkoły publicznej czy z radą pedagogiczną szkoły prywatnej, do której posyła się własne dzieci itd., itd., w swej istocie nie służy polskiej edukacji.

Przypomniał mi się jeden z żydowskich dowcipów, bardzo znany, a więc nie muszę go tu wprost cytować, jak to Mosiek narzekał na ciasnotę we własnym mieszkaniu. Wraz z żoną i pięciorgiem dzieci musiał zmieścić się w jednym pokoju. Rabin poradził mu, by wprowadził do swojego pokoju jednego osła. Po kolejnej wizycie Mośka, który utyskiwał, że z osłem jest jeszcze ciaśniej, rabin polecił, by wziął do domu kolejnego osła itd. aż do siedmiu. Kiedy wyczerpany psychicznie Mosiek przyszedł poskarżyć się, że już w ogóle nie ma jak mieszkać i żyć, i chyba się powiesi, rabin zaproponował, by wyprowadził z pokoju wszystkie osły i niech przyjdzie do niego następnego dnia, by zdać relację. Rzeczywiście, kolejnego dnia Mosiek przyszedł do rabina, by mu podziękować za dobrą radę. Teraz, bez osłów, mieszka i żyje mu się cudownie.

Podobną socjotechnikę, czyli manipulację społeczeństwem stosuje niekompetentna ministra edukacji (nie tylko zresztą ona i w tym resorcie), a mianowicie, zezwala resortowi zdrowia na to, by ten zakazał sprzedaży w szkolnych sklepikach tzw. niezdrowych produktów spożywczych oraz żeby w wydawanych dzieciom obiadach nie było soli, pieprzu albo cukru. Kiedy powstanie bunt, sprzeciw lub unaocznione marnotrawstwo (wylewanie setek litrów zupy, której dzieci nie chcą jeść i wyrzucanie do zlewek niedosolonych ziemniaków itp.), nagle pojawia się ZBAWCZYNI - ministra Joanna Kluzik-Rostkowska, która - jak rabin - powiada: "wyrzucimy te zapisy do kosza!", "tak nie wolno! Trzeba dzieciom solić lub słodzić, dać im prawo do zakupu drożdżówek..." i już.

Pewnie sądzi, że ma za sobą kolejny sukces polityczny. Tak myśli i działa rząd, który postrzega swój naród jako ciemnotę. Wstyd mi za taką władzę. Ratujmy dzieci, rodziców i polską edukację przed populistyczną władzą, która kpi sobie z własnego społeczeństwa. Nie o drożdżówki tu tylko chodzi, chociaż jest to dobry przykład, gdyż drożdże ignorancji usiłuje się ukryć pod ideologią populizmu, a więc prymitywnego "kupowania" ze środków publicznych przychylności niekompetentnej władzy. Nie wmówi nam J. Kluzik-Rostkowska, że nie wiedziała, jakie rozporządzenie wyda w powyższej sprawie jej kolega z resortu zdrowia.

Podobnie jest z innymi bublami, które destrukcyjnie wpływają na polską edukację. Nic tu nie pomoże "kupienie" sobie ekspertyz, niestety, także naukowców, gdyż nauka ma to do siebie, że potrafi odsłonić prawdę także ich manipulacji. Za jakiś czas tej władzy nie będzie, ale ich raporty i publikacje są dostępne. Będziemy je przypominać i przywoływać.

Wiemy, czym skutkuje populizm ministry edukacji w przypadku rzekomo darmowych podręczników szkolnych. Nauczyciele nie chcą z nich korzystać, wydawcy, których produkty miały europejski standard właśnie przeprowadzają zwolnienia grupowe, a MEN ukrywa przed społeczeństwem rzeczywiste koszty edycji bubli dydaktycznych z pieniędzy podatników. Wystarczy też zajrzeć do księgarń, żeby zobaczyć jak drogie są zeszyty ćwiczeń do tych MEN-skich knotów. Kto na tym de facto zarobił i dlaczego rodzice i ich dzieci na tym nieustannie tracą? Czekamy na rzetelne badania tych kwestii nie licząc na to, że przeprowadzi je podległy MEN instytut.

Ciekawe, jakie znaczenie dla polskiej edukacji miała obecność ministry edukacji na inauguracji roku akademickiego w Warszawskiej Szkole Filmowej? Czyżby liczyła na jaką rolę? Czy może poszukiwała wyborczego wsparcia w tym środowisku? Ciekawe, co myśli pani minister o uczniach szkół ogólnodostępnych, bo o studentach powiedziała w czasie tej inauguracji:

Kiedy myślimy o studentach medycyny, większość z nas mówi: oni tylko się uczą. Kiedy myślimy o studentach filmówek: oni się bawią. Dla mnie jesteście dostarczycielami emocji. Czekam na więcej. Życzę Wam wszystkiego najlepszego.


Mam nadzieję, że po wyborach ktoś skończy z tą demagogią, populizmem, bo szkoda utrzymywać z pieniędzy publicznych polityków, którzy są toksyczni dla polskiej edukacji. Jak czytam o wystąpieniach ministry edukacji, to mam apetyt na drożdżówkę i coca-colę. Smacznego.